650 mld z¾ inwestycji w tym roku. Premier przedstawił plan gospodarczy dla Polski. Wpłynęła kaucja za byłego szefa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Michał K. może warunkowo wyjść na wolność. W całym kraju brakuje leków na grypę, w połowie tygodnia mają pojawić się w aptekach. Monika Sawka, dobry wieczór. Premier mówi o przełomie i kreśli plany na przyszłość. Inwestycje w tym roku mają wynieść ponad 650 mld zł. To rekord w historii Polski. Donald Tusk zapowiada potrojenie przeładunku w portach, rozbudowę kolei i współpracę z cyfrowymi gigantami. Nowa strategia gospodarcza ma się skupiać także na deregulacji. Rok 2025 będzie rokiem przełomu. Miejsce ogłoszenia planu gospodarczego - siedziba Giełdy Papierów Wartościowych. Nieprzypadkowo. Od początku roku giełda warszawska jest najlepszą na świecie, mamy dobrą passę. Po otwarciu sesji główne indeksy też poszły w górę. Rok przełomu to prosta strategia. To są inwestycje, inwestycje, inwestycje. Miniony rok był czasem odblokowania unijnych miliardów po rządach PiS. Ten ma być rokiem inwestycji. Będzie bliżej 700 mld niż 650 i to jest kwota rekordowa. Takiej nie było jeszcze w historii polskiej gospodarki. Jesteśmy szóstą największą gospodarką w Unii - mówił minister finansów. A ostatni kwartał ubiegłego roku kończymy ze wzrostem PKB o ponad 3%. Obejmując rządy, zastaliśmy gospodarkę w marazmie, wzrost gospodarczy wynosił zero, dokładnie mówiąc - 0,1%. Dziś Polska wraca na ścieżkę dynamicznego wzrostu gospodarczego. W tym roku oczekujemy wzrostu PKB sięgającego niemal 4%. Kluczowe mają być inwestycje w bezpieczeństwo czy infrastrukturę. 180 mld zł przez 7 lat dostanie kolej. Porty w ciągu 5 lat mają potroić przeładunek. Miliardy pójdą na rozwój energii z atomu oraz odnawialnej. Ona będzie podstawą polskiego systemu energetycznego i że to będzie rząd wielkości - jeśli chodzi o produkcję - 70%-80%. Za ile lat? Krótko. Myślę, że 10 lat w energetyce to jest krótko. Więcej tańszej energii ma też przyciągnąć technologicznych gigantów. Szefowie Microsoft i Google będą w najbliższych dniach w Polsce moimi gośćmi i będziemy dopinali plany inwestycyjne. Rządowy plan rozwoju to sześć filarów: inwestycje w naukę, transformacja energetyczna, technologie, infrastruktura, rynek kapitałowy. Oraz współpraca ze środowiskiem biznesu, które od dawna powtarza jedno hasło: deregulacja. Jest na przykład pan Rafał Brzoska. Premier przywołał ostatnie wywiady prezesa InPostu, w których mówił, że deregulacja to nic trudnego. To jak konkrety, to konkrety, to niech pan się za to weźmie. Ma pan tutaj kapitalnych towarzyszy i towarzyszki. Pan był zaskoczony propozycją premiera włączenia do tego zespołu? Jak było widać po mojej twarzy - tak. Zaproszenie zostało przyjęte. Panie Rafale, ale co, bierze pan to? Tak? Jeśli uda nam się chociaż 5 z 20 propozycji wdrożyć, to będzie to sukces polskich przedsiębiorców. Od przyszłego roku do 240 tys. podniesiony będzie limit zwolnienia podatkowego VAT. Będą też ograniczenia w tzw. podatku Belki. Rok 2025 będzie rokiem przełomu - mówi premier i zapowiada inwestycje energetyczne, infrastrukturalne oraz działania deregulacyjne. Przedsiębiorcy mówią: będziemy to obserwować. Ale z aprobatą przyjęli zapowiedź, że spotkania rządu z ich branżą mają być częstsze i regularne. Do siedziby giełdy zaproszono blisko 200 przedstawicieli branży. Teraz czekają na konkrety. Po czynach poznacie ich, więc będziemy obserwować, ale naprawdę mam głęboką nadzieję, że słowo stanie się ciałem. Koalicjanci zapewniają, że nie są zaskoczeni. Dzisiaj możemy jasno wyjść i powiedzieć do polskiego i zagranicznego biznesu: lokujcie inwestycje w Polsce, tu jest stabilnie, tu jest przewidywalnie. Postulat deregulacji, ograniczenia barier, utrudnień w funkcjonowaniu jest postulatem mi bardzo bliskim. Zupełnie inne komentarze płyną ze strony PiS. My będziemy chcieli partycypować w rozwoju polskiej gospodarki, ale wtedy kiedy to nieszczęście, jakim jest rząd Donald Tuska, będzie częścią polskiej historii. PiS tylko mówił o inwestycjach - kwituje były premier. Inwestycje są kluczem. Wprawdzie mówił o tym Mateusz Morawiecki, mój były członek rady gospodarczej. Ale niestety mówił jedno, robił drugie. Premier zapowiedział powstanie do kwietnia Rady Gospodarczej złożonej również z naukowców. Gospodarka zaczyna się w takich miejscach. Niewielkie, lokalne firmy, gdzie Polacy codziennie wydają swoje pieniądze. Na słodkości w tej lubelskiej cukierni - coraz więcej. Mamy stałych klientów, z którymi współpracujemy już dłuższy czas, ale również gdzieś tam rozszerzamy swoją współpracę z innymi i nabywamy nowych kontrahentów. Właśnie konsumpcja była kołem zamachowym polskiej gospodarki. Ta w zeszłym roku urosła o niemal 3% PKB. W skali Europy to czołowy wynik. Jednak oparty na kruchym fundamencie. Jeśli patrzymy na jego strukturę, to już on się ekonomistom mniej podoba, bo on nie zapewnia stabilności, że w kolejnych latach wzrost też będzie szybki. Do tego potrzebne są inwestycje, których zdaniem eksperta do tej pory było zbyt mało. Bo gospodarka to też wielki biznes, gdzie obraca się nie tysiącami, a miliardami złotych. Te w zeszłym roku zaczęły płynąć z Krajowego Planu Odbudowy. To gigantyczny unijny fundusz na rzecz reaktywacji europejskich gospodarek po okresie pandemii. Kurek z pieniędzmi dla Polski długo był zakręcony z powodu problemów poprzedniego rządu z praworządnością. KPO finansuje nam inwestycje publiczne, które będą głównym czynnikiem napędzającym inwestycje ogółem. Polska otrzyma z KPO łącznie prawie 60 mld euro. To dotacje i pożyczki na inwestycje. Takie jak elektrownia wiatrowa. Dzięki środkom z KPO na Bałtyku powstanie farma Baltica 2 - jedna z największych na świecie. I jeden z kluczowych elementów transformacji energetycznej w Polsce. Dzięki takim państwowym inwestycjom prąd ma być tańszy. A koszty energii to teraz jedna z największych barier dla inwestorów prywatnych. My wydajemy ciągle mniej niż Europa, jeśli chodzi o inwestycje, mamy też zachwianą proporcję, ponieważ w Europie więcej wydają mimo wszystko przedsiębiorstwa czy firmy prywatne niż rząd. Zachęcenie wielkich prywatnych firm z zagranicy do inwestowania w Polsce to wyzwanie. Ich obecność będzie wyzwaniem dla rynku pracy. Bezrobocie w Polsce to aktualnie 5,4%. Kilka miesięcy temu było nawet poniżej 5%. Zwykle problemem był brak pracy, a wkrótce może to być brak rąk do pracy. Dlatego potrzebny jest bardzo wzrost wydajności pracy, dlatego potrzebne są nowe technologie, dużo lepsze niż te, którymi do tej pory operowaliśmy. Z naszych szacunków wynika, że do 2026 roku będziemy potrzebować ekstra 60 tys. ludzi w budownictwie, tylko w budownictwie. A ożywienie będzie miało szeroki zakres. Już teraz braki kadrowe zaczynają być odczuwalne nawet w małych biznesach niezwiązanych z budownictwem. W dzisiejszych czasach trudno jest o pracownika, dobrego pracownika. Co pokazuje, że bycie przedsiębiorcą w Polsce to nadal ciężki kawałek chleba. Były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych może wyjść z aresztu. Londyński sąd poinformował, że wpłynęła kaucja za Michała K. W sumie chodzi o blisko 3 mln zł. Były szef RARS usłyszał w sierpniu zarzuty, m.in. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Na początku września został zatrzymany w Londynie. Łączymy się z Arturem Kieruzalem. Kiedy Michał K. może opuścić areszt? Właściwie może to nastąpić w każdym momencie. Do momentu ogłoszenia ciszy nocnej. Po godzinie 15.00 czasu londyńskiego sąd otrzymał potwierdzenie wpłaty pełnej kwoty poręczenia i kaucji. Sąd wydał notę zwalniającą go z tymczasowego aresztu. Przesłał ją do tego więzienia. Naczelnik uruchomił procedurę zwolnienia z aresztu. Niestety nie podając daty i godziny zwolnienia. Nawet jeśli opuści areszt, będzie musiał wypełniać warunki zwolnienia. M.in. nocować pod adresem wskazanym przez sąd, to mieszkanie w zachodnim Londynie. Będzie tam musiał być codziennie między dwudziestą trzecią a piątą rano. Meldować się codziennie na policji między godziną szesnastą a dwudziestą. Nie będzie mógł opuszczać Wysp Brytyjskich, a nawet zbliżać się do miejsc, skąd można rozpocząć podróż międzynarodową. Z wolnej stopy ruszy proces ekstradycyjny zaplanowany na lipiec. Prokuratura wraca do słynnych spraw, których prowadzenia odmówiono w czasach PiS. Wśród nich m.in. śledztwo w związku z nieprawidłowościami wokół budowy tak zwanych dwóch wież i spółki Srebrna. Chodzi o działania prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego związane z pomysłem budowy dwóch wieżowców na warszawskiej Woli. To wszystko było w sferze zamiaru, który w ogóle nigdy nie jest przestępstwem, bo zamiar nie jest przestępstwem nigdy. W stosunku do żadnego przestępstwa. Natomiast w tym wypadku po prostu mieliśmy do czynienia nie z przestępstwem, tylko z działaniem zgodnym z Kodeksem handlowym. Trudno mi powiedzieć, jak pan Jarosław Kaczyński podejdzie do wezwania, natomiast ewidentnie jego przesłuchanie w toku tego śledztwa będzie niezbędne, jego zeznania są koniecznie dla ustalenia pełnego obrazu tej sprawy. Ja w tym momencie oczywiście nie jestem w stanie przesądzić, kiedy takie przesłuchanie będzie miało miejsce, jak również w jakim charakterze pan Jarosław Kaczyński zostanie przesłuchany. W kampanię prezydencką Rafała Trzaskowskiego włączają się samorządowcy. To ma być jego największy komitet poparcia. Na pytanie o wsparcie Karola Nawrockiego przez prezesa PiS Jarosław Kaczyński odpowiada: na pewno nie będziemy występowali razem. Kto kogo i jak wspiera? Z takim poparciem wygramy te wybory. To nowy rozdział w kampanii Rafała Trzaskowskiego. Samorządy naprzód! Dziś do Gdańska przyjechało kilkuset wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Stworzymy największy komitet wsparcia, by włączyć się w kampanię prezydenta Warszawy. Jedynym wyborem, który pchnie nie tylko samorządy do przodu, ale całą Polskę, jest Rafał Trzaskowski. Kandydat Koalicji Obywatelskiej na starcie kampanii zapowiedział utworzenie prezydenckiego funduszu inwestycyjnego. Mowa o 2 mld zł rocznie, które miałyby trafiać do samorządów na wyrównywanie szans. Każdy, kto w Polsce niezależnie od tego, gdzie się urodził i gdzie mieszkał, powinien mieć szansę na usługi publiczne na najwyższym poziomie. I właśnie o to będziemy walczyć. Rafał Trzaskowski według dzisiejszego sondażu Opinii 24 dla Radia Zet wygrywa w drugiej turze z każdym z trzech najbardziej prawdopodobnych kontrkandydatów. Najniżej - ze Sławomirem Mentzenem, który w tym pojedynku zdobywa więcej punktów niż Karol Nawrocki. Będziemy wspierać kandydata, ja i cały klub parlamentarny. I ja też. Tak, pan poseł Kuźmiuk też. Ale w tym gronie najważniejszego posła PiS-u nie będzie. Ja nigdy nie występowałem razem z kandydatami, nawet jeżeli był to mój brat bliźniak, w czasie kampanii wyborczej. I zawsze zachowywałem pewien dystans, także jeżeli chodzi o obecnego prezydenta - prezydenta Dudę. Według politycznej konkurencji właśnie ten kampanijny dystans prezesa pomógł Andrzejowi Dudzie wygrać wybory. PiS ma taką metodę chowania w szafę swojej prawdziwej twarzy, jak są wybory. Ale narracja PiS-u jest widoczna u obywatelskiego kandydata. To Starogard Gdański, gdzie Karol Nawrocki wrócił do tematu reparacji. Po prostu nam się należą. To samo mówili politycy PiS. Dwa i pół roku temu powstał ten raport, w którym straty oszacowano na ponad 6 bilionów złotych. Rząd PiS przekazał go stronie niemieckiej. Ale sprawa reparacji jest zamknięta. Tu jest Polska! Według Karola Nawrockiego to ważniejszy temat niż starania o pieniądze w ramach KPO. Pewnie państwo pamiętacie te kolejne zachwyty nad środkami z KPO. W jakiej sytuacji stawia nas polski rząd? Gdy na stole leży 6 bilionów, 200 mld zł złotych, które nam się po prostu należą, to my oczekujemy na decyzję, czy dostaniemy pieniądze z KPO. Po zmianie władzy z KPO do Polski trafiło 67 miliardów złotych, z tytułu reparacji - o które zabiegał rząd PiS - zero. Grypa rozkłada Polaków i system. Apteczne półki z lekami hamującymi rozwój choroby w całym kraju świecą pustkami - interweniuje minister zdrowia. Przekonuje, że farmaceutyki, których brakuje, wrócą na swoje miejsce w połowie tygodnia. Od piątku w aptece będzie można się też zaszczepić przeciw grypie. A brak szczepień to główna przyczyna powstania tej epidemii. W tej stołecznej aptece szuflady świecą pustkami. Brakuje leków w tym momencie. Pacjenci dzwonią, sprawdzają dostępność w internecie i jadą tam, gdzie leki przeciwko grypie jeszcze są. W Kielcach dziś było kilka opakowań. Pacjenci przyjeżdżają z różnych okolic, łącznie ze stolicą, gdzie dostępność tych leków jest praktycznie zerowa. Leków w związku z sezonem grypowym nie ma w całym kraju. Brakuje podstawowych leków na grypę, zerowe stany. Braki widać na półkach w Szczecinie. Pacjenci od razu wyszukiwali w internecie, że dana apteka ma, i to znikało od razu na pniu. Podobnie w oddalonym o 300 km Chojnowie, niedaleko Legnicy. Codziennie wykonujemy kilkanaście telefonów do różnych hurtowni i zapisujemy się na tzw. leki deficytowe, i dopytujemy się, kiedy ten lek będzie mógł być dostarczony do apteki. Brakuje leków zawierających substancję oseltamiwir. Bo w styczniu sprzedaż była o prawie 300% wyższa niż w roku ubiegłym. Hurtownie się na to nie przygotowały. Sytuacja jest na tyle poważna, że interweniuje Ministerstwo Zdrowia. Zwróciliśmy się do Europejskiej Agencji Leków z prośbą o to, żeby przesunęła z innych państw do nas 100 tys. dawek. Substancję do produkcji leku otrzymała jedna z polskich firm farmaceutycznych. Dwie inne przyspieszyły zagraniczne dostawy. W najbliższych dniach, już w tym tygodniu, w połowie tak naprawdę, te leki pojawią się w aptekach, więc proszę się nie denerwować. Grypa jest w natarciu - przychodnie i szpitale są przepełnione. W całym kraju ponad 100 tys. osób tygodniowo zapada na grypę, co pewnie jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, bo nie wszyscy się testujemy i badamy. A szczyt zachorowań dopiero przed nami. Czyli jeśli już słyszymy, że oddziały są przeładowane albo trudno dostać się do lekarza, to ta sytuacja się nie poprawi przez najbliższe dwa, trzy tygodnie. Zdecydowana większość chorych jest niezaszczepiona. W Polsce na przyjęcie szczepionki decyduje się tylko 5% populacji. Mimo że są bezpłatne dla dzieci i młodzieży, seniorów oraz kobiet w ciąży. I nawet jeśli nie uchronią przed zakażeniem, to przebieg infekcji może być łagodniejszy. Od piątku preparat będzie można przyjąć w aptece. Od recepty poprzez kwalifikację i podanie szczepionki przeciwko grypie dla osoby dorosłej jesteśmy w stanie załatwić w aptece. A grypa zabija. Od początku tego sezonu infekcyjnego w całym kraju zmarło 1000 osób. To wydarzenie przejdzie do historii. Donald Trump jako pierwszy urzędujący prezydent USA wziął udział w Super Bowl, czyli finałowym meczu o mistrzostwo w futbolu amerykańskim. A tuż przed jego rozpoczęciem ogłosił wprowadzenie 25-procentowego cła na zagraniczną stal i aluminium. To może być cios także krajów Unii. O wielkim sporcie i wielkiej polityce. Najważniejszy mecz i największy show Ameryki. Które skradł Donald Trump. Jako pierwszy prezydent w historii wziął udział w Super Bowl. A finał ligi amerykańskiego futbolu tak relacjonował w swoich mediach społecznościowych. On - oklaskiwany. Piosenkarka Taylor Swift - wygwizdana. Przed wielkim meczem była i wielka polityka. Na pokładzie samolotu Air Force One. To nawet większe niż Super Bowl. To wielka sprawa. Przelatując nad Zatoką Meksykańską, Trump ustanowił Dzień Zatoki Amerykańskiej i ogłosił nałożenie ceł na stal oraz aluminium. Podwyższymy wszystkim. Każda stal, która wjedzie do USA, będzie obłożona 25-procentowym cłem. Najbardziej ucierpi Kanada, która oprócz stali w zeszłym roku dostarczyła do USA niemal 80% aluminium. Ale Trump mówi też o kolejnych cłach, i to wobec wszystkich produktów ze wszystkich krajów, które obłożyły taryfami amerykańskie towary. To proste. Ogłoszę wzajemne cła. Jeśli oni obciążają nas, my obciążymy cłami ich. Dotyczy to też krajów Unii, bo Donald Trump niejednokrotnie wypominał Brukseli deficyt w wymianie handlowej między USA a Wspólnotą, który sięgnął ponad 200 mld dolarów. Zareagujemy, aby chronić interesy europejskich przedsiębiorstw, pracowników i konsumentów przed nieuzasadnionymi środkami. O natychmiastowej reakcji na groźby amerykańskiego przywódcy mówią też europejscy politycy. Nie możemy się wahać, jeśli chodzi o obronę naszych interesów. Jesteśmy przygotowani. Jako Unia Europejska możemy zadziałać w ciągu godziny. Równie szybko po drugiej stronie oceanu działa Elon Musk, który na zlecenie prezydenta ma wyeliminować marnotrawienie pieniędzy podatników. Chce zamknąć finansowane przez władze Radio Wolna Europa. Trump wysyła go zaś do wojska. Sprawdzimy wojsko. Znajdziemy miliardy, setki miliardów dolarów oszustw i nadużyć. Ludzie wybrali mnie właśnie po to. Jak wydawane są pieniądze przez nową administrację, pokazuje ta reklama zachęcająca do wstąpienia w szeregi służb specjalnych. Została przygotowana specjalnie na Super Bowl. Obok zamachów na prezydentów Lincolna i Kennedy'ego pokazuje też atak na Trumpa. Secret Service wydała na ten film 2 mln dolarów. Pierwszy telewizyjny pojedynek, a w nim ostra wymiana zdań. W Niemczech kampania wkroczyła w decydującą faza. W debacie transmitowanej przez media zmierzyli się kanclerz Olaf Scholz i jego główny rywal Friedrich Merz, przewodniczący Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej. W dyskusji pojawił się też polski wątek w kontekście kryzysu migracyjnego. Migracja. To jej poświecono jedną trzecią telewizyjnej debaty między obecnym kanclerzem. A tym, który ma największą szansę, by niebawem nim zostać. Z całym szacunkiem, ale odnosić się teraz do europejskich przepisów azylowych, które wejdą w życie w połowie 2026 roku? Czy naprawdę chcemy tak długo czekać? Tak Friedrich Merz uzasadniał swój kontrowersyjny ruch. Niedawno przeforsował w Bundestagu uchwałę w sprawie drastycznego ograniczenia migracji i prawa do azylu. Udało mu się to tylko dzięki głosom skrajnie prawicowej AfD. To, co on mówi, czyli że ktoś powie "chcę azylu", a my go odeślemy, na to odpowiedzieli już kanclerz Austrii i premier Polski: nie przyjmiemy takiej osoby. I już będzie europejski kryzys. Złamalibyśmy europejskie prawo. Czy to jest pana propozycja dla Europy? Na drugi plan w kampanii zeszła kulejąca gospodarka, a na ulice Niemiec wyszły setki tysięcy osób. W proteście przeciwko jakiejkolwiek współpracy z AFD. Merz sporo zaryzykował. Skrytykowały go kościóły, skrytykowała też była kanclerz Niemiec Angela Merkel, która w 2015 roku sama otworzyła granice dla migrantów i uchodźców. Jej były doradca, badacz migracji podkreśla: rozwiązaniem jest kontrola zewnętrznych granic Unii, a nie np. polsko-niemieckiej. W ostatnich trzech latach ponad 850 tysięcy osób zawnioskowało w Niemczech o azyl. Problem pojawia się wtedy, kiedy partie środka nie są w stanie zaproponować przekonującego rozwiązania, bo to sprzyja skrajnej prawicy. Poparcie dla AfD waha się w okolicach 20 procent, co daje jej po chadekach drugie miejsce w sondażach. Będziemy kontynuować kampanię na rzecz prawdziwego zwrotu w migracji poprzez zamknięcie granic, odrzucenie i deportację nielegalnych cudzoziemców. AfD ma konsekwentny plan. Oznaczałby on dla Niemiec i Europy katastrofę. Ten plan zakłada wyjście z Unii Europejskiej, opuszczenie strefy Schengen, budowę ogrodzeń na granicach, zbliżenie z Rosją. Ale to nie odstrasza wyborców AFD. Friedrich Merz ponownie wykluczył koalicję z AfD, swoją partię przesuwa jednak - przynajmniej jeśli chodzi o politykę migracyjną - bardziej na prawo, zrywając z polityczną spuścizną Angeli Merkel. Po wyborach będzie musiał z kimś utworzyć koalicję, i to raczej z lewej strony sceny politycznej. Zanim Niemcy będą miały nowy rząd, mogą minąć miesiące. Nadbużański oddział straży granicznej szuka chętnych do pracy. Niebezpieczne patrole to ich codzienność. W końcu Ukrainie trwa wojna, a na granicy z Białorusią wciąż trwa kryzys migracyjny. A ci, którzy granicę próbują przekroczyć nielegalnie, są przez pograniczników zawracani, co nieustająco krytykują aktywiści. Jak wygląda służba w tej formacji? Granica Polski z Ukrainą. Dołączyliśmy do plutonowego Tomasza Ożgi, który patroluje nabrzeże Bugu, niedaleko Hrubieszowa. Trzeba w wielu sytuacjach zachować zimną krew i kalkulować. Wiadomo, że nasze bezpieczeństwo jest najważniejsze, ale też jesteśmy tutaj po to, żeby wykonać to swoje zadanie. Zadanie, które polega na ochronie granicy NATO i strefy Schengen. Tę odpowiedzialność biorą na siebie nie tylko ludzie, ale także specjalnie wyszkolone psy. Jora jest dobrym partnerem, współpracujemy już trochę czasu, dogadujemy się, myślę, że nasza współpraca jeszcze trochę potrwa. Owczarek niemiecki Jora od półtora roku służy razem z sierżantem Patrykiem Bajerem. Obroża z nadajnikiem GPS pomaga, gdy Jora samodzielnie wykonuje misje. Granicę, którą na długości prawie 400 km wyznacza rzeka Bug. Terytorialny zasięg Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej rozciąga się od Janowa Podlaskiego na północy aż do przejścia granicznego w miejscowości Hrebenne. A to już granica z Białorusią. Jak opowiadają nam funkcjonariusze, nawet tak szeroki w tym miejscu Bug nie powstrzymuje osób, które z inspiracji reżimu Łukaszenki próbują przekroczyć nielegalnie granicę. Wykorzystują do tego celu na przykład łodzie pontonowe, które otrzymują od służb granicznych Białorusi - zdarzają się też przypadki przekraczania granicy wpław. Zmiana ubrania na suche i kontynuowania podróży. Tylko w tym roku udaremniono prawie 90 prób nielegalnego przekroczenia granicy na Bugu. Wyzwań przed pogranicznikami jest coraz więcej, dlatego potrzeba rąk do pracy. Są odejścia na emeryturę, są przeniesienia do innych jednostek organizacyjnych, więc to wymusza ciągłą rotację kadr. Nadbużańscy pogranicznicy prowadzą nabór do służby stałej i kontraktowej. Ta druga pozwala założyć zielony mundur na okres od trzech do pięciu lat, by potem podjąć decyzję o dalszej karierze, która ma różne oblicza. Nasza wschodnia granica jest pod kontrolą służb 24 h na dobę przez siedem dni w tygodniu. To nie tylko obserwacja linii Bugu, ale także dróg dojazdowych do naszych przejść z Białorusią i Ukrainą. W Zosinie, na przejściu granicznym z Ukrainą, każdy samochód musi być dokładnie sprawdzony. Mamy do czynienia z dokumentami przerobionymi, przewożeniem różnych niebezpiecznych materiałów. Trzeba być sumiennym i konsekwentnym. Bo nie jest to zwykła praca, ale służba, której celem jest bezpieczeństwo nas wszystkich. Ich historia nikogo nie pozostawia obojętnym. Bliźnięta z Poznania - Kamil i Kamila - mają cztery lata. W pogotowiu rodzinnym spędzili prawie całe swoje życie. Ale pogotowie to nie dom. Dlatego poznański MOPR szuka dla nich kochającej rodziny. Ich matka ma ograniczone prawa rodzicielskie. Innego życia nie pamiętają. Kamil i Kamila - bliźnięta - mają cztery lata, trzy spędziły w pogotowiu rodzinnym w Poznaniu. Były zaniedbane bardzo pod względem zdrowotnym i emocjonalnym, były to dzieci przestraszone, bały się drugiego człowieka. Kamila zaczęła chodzić dopiero, gdy miała dwa i pół roku, jej brat długo nie mówił. Dzięki dobrej opiece dzieci nadrobiły dystans do swoich rówieśników. Zaczęły mówić, nabrały ufności, potrafią nawiązywać relacje społeczne. Ich matka ma ograniczoną władze rodzicielską, z dziećmi nie ma kontaktu. Maluchy już dawno powinny trafić do rodziny zastępczej, takiej jednak nie udało się znaleźć. Im dłużej są w przejściowych formach opieki, tym silniejsze więzi z opiekunami się wytwarzają, co stanowi dodatkową potem traumę. Decyzją sądu dzieci mogą trafić do wybranej rodziny w całej Polsce, nie tylko w Poznaniu, gdzie mieszka ich matka. To jednak nie rozwiązuje problemu, bo podobnych historii są setki. Placówki pękają w szwach, dzieci nie ubywa, tylko przybywa, i wygląda to tak w całej Polsce. Z tego względu rośnie też liczba niewykonanych orzeczeń sądu odnośnie do umieszczenia dziecka w pieczy zastępczej. Dotyczy to blisko 1100 dzieci, które pozostają w niebezpiecznym środowisku. To o 550 więcej niż sześć lat temu. Więcej szczęścia miała Ula, swoje pierwsze kroki stawia już w kochającym domu rodziny zastępczej. Jesteśmy już ponad rok razem i muszę powiedzieć, że była to najlepsza decyzja w moim życiu, nie żałuję, nigdy nie żałowałam. A to już 10-miesięczna Patrycja. Od urodzenia jej domem był szpital w Lesznie, minione Boże Narodzenie spędziła już w prawdziwym domu. I oczywiście jej nam brakuje, ale serce przepełnia nam radość, że znalazła kochający dom, kochających rodziców. W ubiegłym roku ponad 700 dzieci zostało porzuconych po urodzeniu w szpitalu, wiele z nich w placówkach pozostaje miesiącami. Kluczowym problemem jest kwestia zmotywowania rodzin osób, które będą gotowe do tego, żeby taką pieczę zabezpieczyć. Nad reformą pieczy zastępczej pracuje Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Według danych GUS w pieczy zastępczej przebywa około 75 tys. dzieci. Ja już państwu dziękuję, czas na Pytanie Dnia. U Doroty Wysockiej-Schnepf dziś Michał Wawrykiewicz, europoseł Koalicji Obywatelskiej.