Wpis za wpisem - polsko-amerykańskie słowne utarczki. Umowa na stole - kolejna runda rozmów w sprawie Ukrainy. Bez decyzji - PKW nie chce zajmować się skargą PiS. Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór, zaczynamy "19:30". "Szacunek dla partnerów i sojuszników. Nigdy arogancja" - pisze w mediach społecznościowych premier Tusk i jest to kolejna odsłona polsko-amerykańskiej wymiany zdań na temat pomocy Ukrainie. Ten dyplomatyczny spór ma też wewnętrzny wymiar. "Polską rządzi niepoważny rząd" - to komentarz opozycji, która za rząd przeprasza. Pytanie, na ile poważny jest kolejny wpis Elona Musk o USA, które powinny opuścić NATO. Co jest polską racją stanu? Powinniśmy tutaj stanąć murem za ministrem Sikorskim. Przekonuje koalicja rządząca, po tym jak na szefa polskiej dyplomacji ze strony PiS posypały się epitety takie jak ten. Uzasadnione jest nazywanie ministra Sikorskiego dypolomatołkiem? Myślę, że tak. Uzasadnieniem według PiS jest reakcja Radosława Sikorskiego na ten wpis Elona Muska. Szef polskiej dyplomacji w odpowiedzi przypomniał, że za Starlinki dla Ukrainy płaci też Polska, wydając 50 mln dolarów rocznie. "Pomijając kwestię etyki grożenia ofierze agresji, To reakcja Muska: A to - sekretarza stanu USA Marco Rubio. Na ten wpis odpowiedział Radosław Sikorski. "Dziękuję, Marco, za potwierdzenie, że dzielni żołnierze Ukrainy Finalnie także Elon Musk złożył podobną deklarację: I właśnie to akcentuje koalicja rządząca. Dzięki Radkowi Sikorskiemu mamy zapewnienie od administracji Trumpa, że Starlinki nie zostaną wyłączone. Starlinki to satelitarny system łączności obsługiwany przez firmę Elona Muska. Dla walczącej Ukrainy - kluczowy. Korzysta z niego przede wszystkim wojsko, ale także cywile, co widać na tych zdjęciach z Chersonia. Do utrzymania takiej łączności dokłada się też Polska, bo niepodległa Ukraina to dla nas racja stanu. Zawsze powinniśmy bronić polskich interesów, a polskim interesem są pieniądze polskiego podatnika, które zostały zainwestowane. Ale to nie treść, a ton wypowiedzi - zwłaszcza przedstawicieli amerykańskiej administracji - przykuł uwagę polityków i mediów na całym świecie. To tylko cześć nagłówków. Uważam, że Musk powinien przeprosić polskiego ministra spraw zagranicznych, za to, co napisał, bo Polska jest dumnym krajem i nie pozwoli nikomu, niezależnie od tego, ile mld ma na koncie, odzywać się do kogokolwiek, kto jest przedstawicielem polskiego rządu, jak do jakiegoś chłystka. Ciągiem dalszym tej wypowiedzi mogłyby być archiwalne słowa polityków PiS, np. te. Nie liczcie państwo, że będziemy prowadzili politykę zagraniczną na kolanach. To jednak już nieaktualna wypowiedź. Bo od czasu, kiedy doszło do zmiany w Białym Domu, politycy PiS - już jako opozycja - stoją murem za amerykańską administracją. Także teraz. Nie dostrzegam nic niepokojącego we wpisie Muska, nie powiedział nic złego, wypowiedzi Sikorskiego szkodzą. Choć mowa o współpracowniku Donalda Trumpa, który kilka dni temu zasłynął tym wpisem, w którym zgadza się z opinią, że USA powinny opuścić NATO i ONZ. Stąd m.in. ten wpis premiera. "PiS, atakując Sikorskiego, traci właśnie resztki narodowej godności". Dalej nie rozumieją geopolityki, dalej nie rozumieją, co się dzieje, i atakują ministra polskiego rządu. I na tym się nie zatrzymują. Myślę, że Tusk powinien się podać do dymisji. Tusk, a nie Sikorski? Obaj, cały rząd powinien się podać do dymisji, bo szkodzą Polsce. Kanadyjska opozycja, duńska opozycja, nawet brytyjska opozycja potrafili powiedzieć: hola, hola, panowie z Waszyngtonu, Wielkiej Brytanii, Danii czy Kanady się w ten sposób nie traktuje. Polska opozycja wybrała drogę lizania butów. PiS nazywa to inaczej. Mnie interesuje interes państwa polskiego. Ale podejścia do administracji Donalda Trumpa konsekwentnie nie zmienia. Nawet po zapowiedziach resetu z Rosją. Jutro w Arabii Saudyjskiej kolejna runda rozmów o zakończeniu wojny w Ukrainie. Tym razem do negocjacji zasiądą delegacje z Waszyngtonu i Kijowa - bez Moskwy. Oczekiwania są duże, Donald Trump nie wyklucza odblokowania pomocy, Wołodymyr ZełeNski deklaruje gotowość do konstruktywnej rozmowy. Przed jej rozpoczęciem strony nie odsłaniają wszystkich kart. Pewne jest, że na stole leży umowa o minerałach i że to spotkanie, od którego bardzo wiele zależy. Wyposażone w potężne radary, są kluczowe dla rosyjskich operacji wojskowych. Po roku przerwy znów pojawiły się nad Ukrainą. Moskwa widzi i słyszy więcej. A Kijów - ślepnie. Co może mieć katastrofalne konsekwencje. I ostrzega przed tym Donalda Trumpa nawet jego bliski stronnik republikański senator Lindsey Graham. "Martwię się odcięciem informacji wywiadu i broni Ukrainie, dopóki trwają walki. Moskwa co noc atakuje Ukrainę ponad 200 dronami i rakietami. Pozbawiona amerykańskiego wsparcia wywiadowczego ukraińska obrona przeciwlotnicza przepuszcza ich coraz więcej. Tak wygląda centrum Dobropola po piątkowym ataku. Zginęło 11 osób. Wstrzymanie amerykańskiej pomocy zbiegło się też z gwałtownym rosyjskim kontratakiem w obwodzie kurskim. Po 7 miesiącach Rosjanie wypychają Ukraińców z zajętego terytorium. Co zrobi Donald Trump - jasne nie jest. Choć nie wyklucza wznowienia przekazywania danych wywiadowczych. Czy rozważyłby pan zniesienie pauzy wywiadowczej na Ukrainie? Prawie to zrobiliśmy. Chcemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby Ukraina poważnie podeszła do sprawy. Czy zamierz pan wznowić pomoc dla Ukrainy, jeśli podpiszą umowę w sprawie minerałów? Cóż, sądzę, że podpiszą umowę surowcową, ale chcę, by chcieli pokoju. Nie pokazali jeszcze tego w takim wymiarze, jak powinni. Amerykański prezydent wiąże nadzieje na przełom z rozmowami delegacji obu krajów, które odbędą się już jutro w Arabii Saudyjskiej, w mieście Dżudda. Równo 3 tygodnie po spotkaniu z Rosjanami w Rijadzie. Stronę ukraińską będą reprezentowali szef Biura Prezydenta Ukrainy i jego zastępca, a także ministrowie spraw zagranicznych oraz obrony. Na miejscu jest też prezydent Ukrainy, ale w negocjacjach udziału nie bierze. Mamy nadzieję na rezultaty, zarówno pod względem zbliżenia do pokoju, jak i dalszego wsparcia. W czasie rozmów Amerykanie chcą wysondować, na jakie ustępstwa wobec Rosji gotowa jest Ukraina. Ta - według "Financial Times" - chce zaproponować częściowe zawieszenie broni. Ma ono dotyczyć uderzeń w głębi terytorium Rosji oraz działań bojowych na Morzu Czarnym. Kijów ma liczyć, że takie podejście doprowadzi do wznowienia pomocy ze strony Waszyngtonu. Oglądają państwo poniedziałkowe wydanie "19:30", za chwilę kolejna odsłona sporu w sprawie milionów dla PiS-u, a potem także... Uciekający kandydat. Ma 6-7 spotkań dziennie. Obywatele się przeszkolą. Chcemy, żeby to był program powszechny i dobrowolny. Jest to jakaś siła odstraszająca. Musiały interweniować władze na najwyższym szczeblu. Szpital w Krakowie po ataku hakerskim. Jeszcze do nas pacjenci w stanie ostrym przywożeni nie są. PKW umywa ręce i odracza decyzję dotyczącą pisma pełnomocnika finansowego PiS w sprawie ministra finansów. Chodzi o skierowanie do prokuratury zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez Andrzeja Domańskiego. Członkowie komisji nie chcą zajmować stanowiska w tej sprawie i dodają, że sam może zawiadomić w tej sprawie śledczych. Nie dam się zastraszyć PiS-owi. To jasna deklaracja ministra Domańskiego. Partia Kaczyńskiego chce, by PKW skierowała do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez ministra finansów. Chciałbym, aby jednak PKW czuwała nad tym, żeby jej uchwały były realizowane. Bo dzisiaj rząd Donalda Tuska lekceważy uchwały Państwowej Komisji Wyborczej. Żeby zrozumieć, o co walczy PiS, trzeba wrócić do lata 2023 roku. PKW odrzuciła sprawozdania finansowe PiS, wykazała nieprawidłowości na kwotę ponad 3,5 mln zł. To wszystko działo się po to, by promować PiS, a nie jakieś programy rządowe. Dziesiątki milionów złotych były pakowane w pisowską propagandę. Partia złożyła skargę do Sądu Najwyższego. Nieuznawana przez sądy Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych uznała skargę za zasadną. PKW ostatecznie jednak przyjęła sprawozdanie i poinformowała ministra finansów, by wypłacił PiS-owi pieniądze na działalność. Ten jednak tego nie zrobił, chciał, by PKW wyjaśniła wątpliwości. Przepisy nie przewidują podejmowania uchwał w zakresie wyjaśnień wykładni, uchwała zapadła, została opublikowana i ona obowiązuje. 30 grudnia PKW przygotowała uchwałę, przyjęła uchwałę, która jest wewnętrzne sprzeczna, która jest uchwałą warunkową, i nie jest to opinia tylko moja, ale licznych autorytetów prawnych. Minister Domański wstrzymuje wypłatę dla PiS, partia zbiera pieniądze wśród swoich zwolenników. Ale to za mało. Bez pieniędzy w kampanii trudno jest walczyć o głosy - narzekają politycy PiS i sam ich kandydat. To ogranicza oczywiście także moją kampanię wyborczą w sposób oczywisty. Problem taki, że na koncie komitetu wyborczego Karola Nawrockiego jest - zdaniem dziennikarzy money.pl - 5 mln złotych. Prezes liczył na więcej, zresztą sam do wpłat namawiał. O wsparcie dla komitetu wyborczego pana doktora Nawrockiego. Rafał Bochenek ile przekazał komitetowi Karola Nawrockiego? Ja już kilka tys. wpłaciłem na partię. Ale konto partii, na które polityk PiS pieniądze wpłacił, to nie konto komitetu wyborczego. Nieoficjalnie mówi się o wielu posłach, którzy nie chcą wspierać swojego kandydata. Natychmiast mają to zrobić, jeśli ktoś nie wpłacił, ale nie sądzę, że ktoś nie wpłacił. Może poznali się na tym, że pseudoobywatelski kandydat nie będzie ich kandydatem. Kwestia pieniędzy dla PiS jest więc nierozstrzygnięta, podobnie jak problem orzekania o ważności wyborów. Bo prezydent Andrzej Duda zawetował dziś ustawę incydentalną, której autorem był marszałek Sejmu. Zakłada ona, że o ważności wyborów - w tym prezydenckich - ma orzekać 15 sędziów najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym - a nie kontrowersyjna Izba Kontroli Nadzwyczajnej. Jakoś nie pamiętam rozdzierania szat ani przez członków rządu, ani przez większość parlamentarną, gdy ten sam sąd, w tym samym składzie stwierdzał ważność ich mandatów. Jeśli pan prezydent nie jest w stanie wziąć odpowiedzialności za bezpieczeństwo tego procesu w tym momencie, to nie mogę inaczej ocenić. Nie zdał jednego z najważniejszych egzaminów swojej prezydentury. Ustawa incydentalna - po prezydenckim wecie - trafia ponownie do Sejmu. Choć jej przyszłość jest raczej przesądzona. Incydent na wiecu wyborczym Sławomira Mentzena w Kościanie, w Wielkopolsce. Przedstawiciele młodzieżówki Nowoczesnej zostali zaatakowani przez zwolenników kandydata. Doszło do rękoczynów, musiała interweniować policja. Po wydarzeniu kandydat dosłownie wybiegł ze spotkania, podobno w pośpiechu na kolejne. Jedno pytanie, panie Sławomirze, jedno pytanie możemy zadać? Zaraz po wiecu w Kościanie - bieg do samochodu. Żadnej konfrontacji z pytaniami publiczności, żadnych pytań dziennikarzy. Spieszę się. Jak mówią jego sztabowcy: biega, bo spieszy się na kolejne spotkanie z wyborcami. Sławomir Mentzen ma często po 6-7 wydarzeń dziennie. Jak się okazuje, takie biegi - to zdjęcia z czwartku - i unikanie pytań dziennikarzy to u kandydata Konfederacji żadna nowość. To jest normalne, że w kampaniach wyborczych kandydaci wybierają media, z którymi rozmawiają, wybierają debaty, w których uczestniczą. Na pewno normalne dla kandydata Konfederacji. A to wydarzyło się kilkadziesiąt minut wcześniej i z normą nie ma nic wspólnego. Tak zwolennicy Sławomira Mentzena potraktowali przedstawicieli młodzieżówki Nowoczesnej w Kościanie. Zwolennicy pana Mentzena rzucili się na nas, Powyrywali z transparentów kije. Agresja kilku mężczyzn spotkała się z owacją stojących w pobliżu zwolenników kandydata Konfederacji. Brawo! Młodzi Nowocześni wcześniej poinformowali organizatorów wiecu, że przyjdą z transparentami. Ustaliliśmy, że możemy tam protestować, organizator poprosił, żebyśmy nie używali megafonów, na co oczywiście przystaliśmy. Jednak i z mową nienawiści, i z atakami agresji młodzi działacze Nowoczesnej spotykali się od momentu wejścia na kościański rynek. W tym czasie trwało przemówienie Sławomira Mentzena. Tu jest Polska, to my jesteśmy tu u siebie, a nie oni. Jego zwolennikom nie spodobały się m.in. te transparenty. Nic nie dzieje się bez przyczyny i narracja liderów Konfederacji jest jednoznaczna. Jest antyeuropejska, jest rasistowska, jest antymniejszościowa, antykobieca i ta nienawiść naprawdę nie bierze się z niczego i przykład w tym wypadku idzie z góry. Takie zachowanie agresji trzeba po prostu potępić. Sam Sławomir Mentzen nie zareagował. Jego rzecznik tłumaczy: Nie wiem, co to byli za ludzie, mogli to być zwolennicy Sławomira Mentzena, być może byli to ludzie, którzy przyszli właśnie z zamiarem zrobienia tego. Podobnie widzi to prezes Ruchu Narodowego Krzysztof Bosak. Traktuję to w kategoriach prowokacji, naszemu kandydatowi idzie bardzo dobrze i uważam, że będą się w tej chwili pojawiać prowokacje. Sławomir Mentzen powinien się od tego odciąć i przeprosić. Przeprosin na razie nie ma. Ministra ds. UE mimo wszystko dziwi, że te hasła wywołały agresję. Skoro ich tak rozsierdziły hasła dotyczące obecności Polski w UE, to znaczy, że ich celem jest wyjście Polski z UE. W listopadzie niespodziewanie triumfował, jeszcze w ubiegłym tygodniu był pewny swego, teraz zapowiada odwołanie. Centralne Biuro Wyborcze odrzuciło kandydaturę ultraprawicowego, prorosyjskiego Calina Georgescu na prezydenta Rumunii. Na sztandarach ma obronę demokracji, ale wiele wskazuje na to, że ma za sobą przede wszystkim mocne wsparcie Rosji. Powtórka wyborów na początku maja. Chaos w Bukareszcie. Na ulicach setki wściekłych zwolenników Calina Georgescu. On jest duchem narodu rumuńskiego. Protestujący próbowali wedrzeć się do siedziby Centralnego Biura Wyborczego, gdy zapadła decyzja o odrzuceniu jego kandydatury w wyborach prezydenckich. Odrzucenie kandydata, który złożył 350 000 podpisów, nie jest sprawiedliwe. Doszło do starć z policją, która przeciwko agresywnym demonstrantom użyła gazu łzawiącego. Nikomu nie przeszkadzałem, nikogo nie uderzyłem. Kandydatura Georgescu została odrzucona, bo - jak uzasadniono - nie spełnia warunków legalności. "Europa jest teraz dyktaturą, Rumunia jest pod tyranią". Zwyciężył w listopadzie, w I turze wyborów prezydenckich. Zdobył prawie 23% poparcia, choć sondaże nie dawały mu żadnych szans na wygraną. Georgescu w II turze miał zmierzyć się z liderką centroprawicowego Związku Ocalenia Rumunii. Ale do głosowania nie doszło. To dzień, w którym rumuńskie państwo podeptało demokrację. Bycie suwerennym oznacza szanowanie wyboru innych. Pierwsza tura wyborów została unieważniona przez Sąd Konstytucyjny. Decyzję podjęto na podstawie odtajnionych raportów służb, z których wynikało, że Georgescu prowadził nieuczciwą kampanię. Wątpliwości wzbudziło m.in. jego konto na Tik Toku, które tuż przed wyborami zyskało gigantyczną popularność. Byliśmy zaskoczeni sposobem, w jaki platformy - i nie jest to nowy temat - wykorzystują algorytmy, aby wpływać na wybory. M.in. w związku z nadużyciami wyborczymi Georgescu usłyszał prokuratorskie zarzuty. Zdaniem śledczych w kampanię zaangażowano kilkuset mikroinfluencerów. Dodatkowo za 30 mln euro stworzono 10 mln botów, które zwiększały zasięgi. Mówiło się też o wpływach zewnętrznych. Wiadomo, kto działa w ten sposób - Rosja. Choć w samym raporcie służb o ingerencji Kremla wprost mowy nie było, to takie wypowiedzi... Władimir Putin jest przywódcą, należy do nielicznych przywódców. ...jasno wskazywały na prorosyjskie sympatie Georgescu. Sondaże dają mu 40% poparcia. Polityk już zapowiedział odwołanie się od decyzji Centralnego Biura Wyborczego. Dobrowolne i powszechne, z ulgami i benefitami dla uczestników. Szkolenia wojskowe dla obywateli mają odbywać się w różnych formach i mają być pierwszym krokiem do zapoznania się z armią. Choć jak podkreślają rządzący, nie ma planu przywrócenia poboru do wojska. Co więc faktycznie jest w planie szkolenia? Tak ćwiczą kandydaci na żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Podobnie mogą wyglądać szkolenia wojskowe dla wszystkich obywateli. Dodajmy - dla wszystkich chętnych, bo zapowiedziane przez premiera szkolenia mają być dobrowolne. O programie na razie nie wiadomo wiele. W ciągu najbliższych dni i tygodni przedstawimy kompleksowy plan, chcemy, żeby to był program powszechny i dobrowolny. Dobrowolność jest tu mocno podkreślana, bo nie ma mowy o powrocie do zawieszonej od lat obowiązkowej służby wojskowej. Dla eksperta od obronności to wada programu. Obawiam się, że duża część społeczeństwa z tego nie skorzysta, jeśli to będzie dobrowolne. By przyciągnąć chętnych, rozważane są zachęty, jak wynagrodzenie czy odbiór dni wolnych od pracy. Dla tych, którzy są aktywni zawodowo, musi to być bardzo atrakcyjne. To będzie szyte na miarę, planujemy taką mapę interaktywną, gdzie każdy będzie miał swojego przewodnika i będzie mógł przejść i wybrać szkolenie, które będzie mu najbardziej pasować. To będzie gigantyczne przedsięwzięcie, trzeba będzie zatrudnić wielu instruktorów, także weteranów, tych z dużym doświadczeniem bojowym zdobytym na misjach w Iraku czy Afganistanie. Premier mówił o programie w perspektywie roku. Będziemy starali się do końca tego roku mieć już model gotowy, aby każdy dorosły mężczyzna w Polsce był szkolony na wypadek wojny. Możliwe jednak, że tworzenie systemu szkoleń przyspieszy. My wierzymy, że on będzie szybciej niż od przyszłego roku. Oprócz oczywistej korzyści, że cywile będą umieli bronić siebie i bliskich, byłby to też element odstraszania potencjalnego wroga, który otrzyma sygnał: obywatele tego kraju nie dadzą się łatwo podbić. Są już gotowe wzorce, z których można skorzystać, przekładając je na polski grunt. Rozwiązania w tym zakresie mają np. państwa bałtyckie, które, jak wiemy, są nieduże, to są nieduże narody, i tam zmobilizowanie całego społeczeństwa i obrona totalna są brane na serio od wielu lat. Podobnie też państwa skandynawskie. W Polsce mamy Wojska Obrony Terytorialnej. Tu, by przejść szkolenie, potrzeba zaledwie 16 dni. Po 16-dniowym szkoleniu żołnierze składają przysięgę wojskową i opuszczają jednostkę z umiejętnościami posługiwania się bronią. Do tego mają przygotowanie do działań na polu walki i udzielania pomocy medycznej. Terytorialsów, czyli żołnierzy, którzy godzą służbę z codziennym życiem cywilnym, jest prawie 42 tys. Cała polska armia liczy 205 tys. Premier Tusk ocenił w Sejmie, że kraj potrzebuje armii półmilionowej. Mieszkał w domu z pumą, a gdy pracownicy zoo przyszli ją odebrać uciekł ze zwierzęciem do lasu. Dziś zapadł wyrok w tej głośnej sprawie. Właściciel pumy został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata za znęcanie się nad nim i odmowę oddania do ogrodu zoologicznego. Tendencyjność tego postępowania przeczy zasadzie domniemania niewinności. Nasze wnioski dowodowe były z marszu odrzucane. Mamy nadzieję, że dzięki niemu nikt w Polsce nie odważy się posiadać zwierzęcia niebezpiecznego z pierwszej kategorii, nieudomowionego, które będzie utrzymywał w takich warunkach i w związku z tym będzie cierpiało. Mężczyzna, weteran z Afganistanu, kupił pumę przed laty w Czechach. Zwierzę trzymał w domu. 5 lat temu sąd nakazał mu przekazanie pumy do zoo w Poznaniu. Gdy przedstawiciele zoo przyjechali odebrać Nubię, uciekł razem z nią do lasu. Poszukiwania, w których uczestniczyło 200 policjantów, nie przyniosły skutku. Stanek sam zgłosił się na policję i oddał pumę do zoo. Nie zgadza się z wyrokiem i zapowiada apelację. Twierdzi, że traktował zwierzę jak członka rodziny. Zaszyfrowane dane pacjentów, a w efekcie konieczność pracy papierowej, pochłaniającej zdecydowanie więcej czasu - to efekt cyberataku na system informatyczny krakowskiego szpitala MSWiA. Przywracanie normalności potrwa, co dla pacjentów oznacza poważne konsekwencje. Zwłaszcza neurologicznych, których przyjęcia pozostają wstrzymane. Szpital MSWiA w Krakowie nadal walczy ze skutkami cyberataku. W konsekwencji wstrzymano planowe przyjęcia na oddział neurologii, nadal w ograniczonym zakresie działa też izba przyjęć. Jeszcze do nas pacjenci w stanie ostrym przywożeni nie są. Pozostałe oddziały, wszystkie poradnie pracują w sposób w miarę normalny. Hakerzy zaatakowali w sobotę wieczorem, blokując dostęp do głównego systemu komputerowego, który obsługuje całą dokumentację medyczną. Bardzo szybko personel szpitala zorientowawszy się, co się dzieje podjął stosowne działania, zawiadomił też stosowne organy. Hakerzy tym razem uderzyli w infrastrukturę krytyczną. Na szczęście szpital zadziałał prawidłowo, ale sytuacja łatwo mogła się wymknąć spod kontroli. Był to bardzo poważny atak, skoro musiały interweniować władze na najwyższym szczeblu. Cyberprzestępcy zażądali okupu za udostępnienie systemu, ale eksperci zaznaczają, że to mógł być celowy zabieg tuszujący prawdziwe motywy działania. Nie wiemy, kto był pacjentem tego szpitala i na kim mogło zależeć jakimś służbom, żeby pozyskać dane zdrowotne, które są danymi wrażliwymi określonej grupy pacjentów. Kim są hakerzy? Dlaczego zaatakowali szpital? Jakie są konsekwencje ataku? W tej sprawie nadal jest wiele niewiadomych, które próbuje ustalić Centralne Biuro Zwalczania Cyberprzestępczości. Tego typu sprawy wymagają czasu, wymagają pozyskania wielu danych, współpracy międzynarodowej, więc na efekty będziemy musieli poczekać. Musimy pamiętać, że te ataki są również wykorzystywane przez sprawców motywowanych politycznie, inspirowanych przez państwa i tu nie sposób nie pomyśleć o Federacji Rosyjskiej. Minister cyfryzacji zapewnia, że Polska ma jedną z najlepszych cybertarcz w Europie, dlatego mimo coraz większej aktywności hakerów w ostatnim okresie większość ataków jest w porę udaremnianych. Ataków mamy dziennie podejmowanych i zgłaszanych 2000. Tych, które są realizowane, 200-300, co stanowi 15 tys. w miesiącu, ale udają się tylko nieliczne i to jest dobra wiadomość dla Polaków. Po ataku wnioski wyciąga też ministerstwo zdrowia i zapowiada crashtesty, które sprawdzą, czy inne szpitale mają odpowiednio zabezpieczone systemy informatyczne. Analizujemy teraz, co się wydarzyło, dlaczego i jakie zabezpieczenia są konieczne w szpitalach. Dyrekcja krakowskiego szpitala zapewnia, że placówka do środy powinna wrócić do normalnego funkcjonowania. Przed nami wyjątkowy filmowy wieczór, który zobaczą Państwo w TVP. Już dziś poznamy laureatów 27. edycji Orłów. Pierwszego nagrodzonego już znamy - Allan Starski odbierze statuetkę za Osiągnięcia Życia. Kto jeszcze ma szansę na nagrody Polskiej Akademii Filmowej? Pytamy Sandrę Meunier, która jest wśród gwiazd na czerwonym dywanie. Jestem na scenie, gdzie za kilkanaście minut rozpocznie się gala. 15 nominacji trafiło do filmu biała odwaga. Reżyser, scenarzysta i autor zdjęć to Marcin Koszałka. 14 nominacji otrzymał obraz dziewczyna z igłą. Reżyser Magnus von Horn przyjechał do teatru polskiego prosto z Los Angeles, bo był nominowany do Oscarów. Wcześniej miał też nominację do złotego globu. Ciekawie zapowiada się kategoria: główna pierwszoplanowa rola kobieca. Sandra Drzymalska zmierzy się z samą sobą, bo jest nominowana za 2 filmy. Jednym jest biała odwaga, a drugim Simona Kossak. A już za chwilę Justyna Dobrosz-Oracz zaprosi państwa na rozmowę z ministrem Marcinem Kierwińskim w "Pytaniu Dnia". Dobrego wieczoru, do zobaczenia!