Na ostro - pogłębia się rozdźwięk pomiędzy prezydentem a premierem. Odrzucona propozycja - Fundusz Sprawiedliwości nie tylko dla ziobrystów. Strzał w obronie - tragiczna policyjna interwencja w Wielkopolsce. Zbigniew Łuczyński, dobry wieczór. Jest dystans i nic, jak mówi w dzisiejszym wywiadzie Donald Tusk, nie wskazuje na to, że może się to zmienić. Chodzi relacje pomiędzy premierem a prezydentem. Relacje urzędowe, bo polityczne preferencje - wiadomo. Politycy z rządzącej koalicji mówią, że prezydent zachowuje się jak na kibolskiej ustawce, ci bliżej pałacu przypominają, że prezydent to nie notariusz premiera. Jedno jest pewne: w relacjach na szczytach władzy iskrzy i to mocno. Nie jest tajemnicą, że współpraca na linii Pałac Prezydencki - Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie układa się wzorowo. I jak twierdzi Donald Tusk w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, nic nie wskazuje na to, by dystans między prezydentem a rządem się zmniejszył. Mam wrażenie bliskie pewności, że prezydent Nawrocki nie jest zainteresowany żadnymi relacjami ze mną. Ostatnie tygodnie potwierdzają to dość dobitnie. Niech relacje polityczne pozostaną tam, gdzie są, w bardzo odległych miejscach, natomiast zależy mi na dobrej współpracy z prezydentem jako urzędem. Ale Nawrocki celowo i świadomie dewastuje nawet tę przestrzeń. Źle się dzieje, kiedy prezydent RP nie bacząc na nasze narodowe interesy zachowuje się jak kibol na ustawce, rozdając ciosy, gdzie popadnie. Jako przykład walki z rządem, premier wskazał na odmowę podpisania nominacji oficerskich dla ponad 130 funkcjonariuszy ABW i żołnierzy SKW. Będę głosem polskich żołnierzy i polskich oficerów. Mówił jeszcze podczas orędzia prezydent. Teraz jednak zablokował nominacje, bo, jak stwierdził, premier zakazał szefom służb spotkania z nim. Miały też zapaść decyzje dotyczące nominacji oficerskich. Minister koordynator służb pokazał w mediach społecznościowych pismo z kancelarii prezydenta. Nie ma tam nic o nominacjach. A samo pismo wysłane zostało bezpośrednio do szefów służb, choć zgodnie z ustawą podlegają oni premierowi. Pan prezydent ma prawo do informacji, a nie do pstrykania palcem i wzywania na spotkania. Prezydent Polski nie jest notariuszem Tuska, tylko głową państwa i podejmuje decyzje w taki sposób, w jaki uważa za słuszne. Premier pisze o wywiadach prezydenckich ministrów czy pokrętnych tłumaczeniach prezydenta - zamiast podpisania oficerskich nominacji i zwykłego przepraszam. Jeszcze jest czas. Przeprosin od prezydenta nie będzie. Przede wszystkim to pan premier powinien przeprosić. Nie pozostawia złudzeń rzecznik głowy państwa. Jego zdaniem, afera w sprawie nominacji wybuchła przez prezydencki projekt obniżenia cen energii. Godzinę później rozpoczęła się fala dezinformacji, która miała przykryć ten dobry projekt. Rządzący w takie tłumaczenia nie wierzą. Jest to hańba, okrył się hańbą. Apeluję do niego, żeby natychmiast podpisał te awanse oficerskie dla tych młodych ludzi. Nawrocki po decyzji o zablokowaniu nominacji zawetował też cztery rządowe ustawy. Eksperci nie są zaskoczeni tym, jak wygląda kohabitacja Pałacu z rządem. Zwłaszcza w kontekście wyborów za dwa lata. Pan prezydent reprezentuje środowisko PiS i będzie robił wszystko, żeby PiS wrócił do władzy po kolejnych wyborach, to było wiadome od początku. Zarówno rząd jak i prezydent okopali się na swoich pozycjach i trudno się spodziewać, żeby ta współpraca zaczęła w przyszłości wyglądać troszeczkę lepiej. Jak zapowiedział rzecznik prezydenta, w sprawie nominacji oficerskich Karol Nawrocki czeka na ruch premiera. A przyszli oficerowie wciąż czekają na swoje zasłużone awanse. Po tym, gdy parlament zdecydował o uchyleniu immunitetu wobec byłego ministra sprawiedliwości, pojawiają się kolejne wątki. Stanisław Tyszka stwierdził, że politycy PiS proponowali Kukiz'15 wykorzystanie środków z Funduszu Sprawiedliwości do własnych celów politycznych. Janusz Kowalski reaguje i zapowiada pozew wobec Tyszki, a Cezary Tomczyk składa zawiadomienie do prokuratury w sprawie Kowalskiego. Fundusz Sprawiedliwości wielu nazywa skarbonką Solidarnej Polski, ale ta skarbonka wcale nie była zarezerwowana tylko dla ziobrystów. Propozycje ówczesnym politykom Kukiz'15 kilka lat temu złożył ten polityk. Poseł Kowalski zorganizował spotkanie, na którym byłem z Pawłem Kukizem u ministra Ziobro i pan Kowalski proponował przy ministrze Ziobro, żebyśmy skorzystali z Funduszu Sprawiedliwości na własne cele, które nam pomogą politycznie. Propozycji nie przyjęli, ale ta wypowiedź rzuca kolejne światło w głośnej aferze w sprawie wyprowadzania z Funduszu Sprawiedliwości wielu milionów złotych. Często PiS mówił w takich rozmowach nieformalnych: kradniemy, ale się dzielimy. Chcieli się dzielić ze swoimi przystawkami. Janusz Kowalski w sieci odpiera zarzuty i mówi, że europoseł jest ordynarnym kłamcą. Zapowiedział też prywatny akt oskarżenia. Chociaż kilka lat temu sam chwalił się wydatkami z Funduszu. To jest po prostu dno i ktoś zapukał do tego dna od spodu. Między innymi pan Tyszka. I to on na chwilę stał się w PiS-ie wrogiem numer jeden. Jak ja śledzę wypowiedzi pana Tyszki, to ja mam wrażenie, że tam jest jakiś obłęd, tam na jedną wypowiedź jest siedem razy PiS i ciągle nowe zarzuty, to jest jakaś obsesja. Wszyscy wszystko wiedzieli. Ziobro w tym momencie musi za to odpowiedzieć. Oczekuje, że tym w momencie wyborcy PiS wyciągną wobec was konsekwencje. Na razie konsekwencje może ponieść Janusz Kowalski. Nikt nie uniknie odpowiedzialności w tej sprawie. Cezary Tomczyk zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury. Pytanie, czy takie spotkania były z samorządowcami PiS, z europosłami PiS, więc myślę, że im dalej w las, tym będziemy dowiadywać się coraz ciekawszych rzeczy. Zdaniem prokuratury w Ministerstwie Sprawiedliwości za czasów Zbigniewa Ziobry działała zorganizowana grupa przestępcza. Były minister miał nią kierować. Żadna znacząca dotacja nie mogła być przyznana bez jego akceptacji. Tak zeznawał Tomasz Mraz, były dyrektor Funduszu. Na antenie TVP INFO szczegółowo opisywał, jak w prywatnym domu Ziobry, w obecności jego żony, rozdzielane były pieniądze na prawicowe i katolickie organizacje. Pomiędzy lodami serwowanymi przez panią Patrycję a wodą Borjomi, minister lekką ręką rozdzielił kilka milinów pomiędzy trzy podmioty. Poza naborem lub konkursem z Funduszu Sprawiedliwości wydano ponad 224 miliony złotych. Zdecydowana większość w okręgach wyborczych, w których startowali ziobryści. Dla przykładu, w województwie opolskim, z którego startował Janusz Kowalski, przyznano ponad trzy miliony złotych. Każdy z tych posłów Solidarnej Polski miał taki mały funduszyk. Na przykład pan Matecki na dwa stowarzyszenia dostał 15 milionów złotych. Cała partia na wszystkich kandydatów na wybory może wydać tam 20 milionów. To jest nie do obrony w żadnym wymiarze. Prawo wobec wszystkich równe! Tak chwilę przed oddaniem władzy mówił Zbigniew Ziobro. Dziś w Budapeszcie ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości. Narodowe święto niepodległości to także przechodzący od lat ulicami stolicy Marsz Niepodległości. Organizatorzy mówią o patriotycznej manifestacji o tym, że w sercach niosą Boga, Honor i Ojczyznę. Jednak prym podczas marszu wiodą środowiska narodowców powiązane z Konfederacją. W tym roku w marszu po raz pierwszy w roli prezydenta ma pójść także Karol Nawrocki. Czy na marszu pojawi się prezes PiS? Spotkajmy się wszyscy jak co roku 11 listopada na Marszu Niepodległości. Prezydent osobiście zaprasza na organizowany przez środowiska narodowe Marsz Niepodległości w Warszawie. To są względy bezpieczeństwa, więc nie będę mówił o szczegółach, jaką trasą, w którym momencie się pan prezydent na marszu pojawi. Karol Nawrocki w przeszłości na marszach bywał, ale jako prezes IPN. Marsz jest dla wszystkich Polaków, więc obecność Karola Nawrockiego będzie prezentem dla wszystkich, którzy się pojawią, niezależnie od sympatii politycznych. Marsz od początku organizuje konkretne środowisko - narodowcy powiązani z Ruchem Narodowym, który jest częścią Konfederacji. "Jeden naród - silna Polska". Obecnością prezydenta rządzący nie są specjalnie zaskoczeni. To jest środowisko, z którego Karol Nawrocki się wywodzi. Bardzo prawicowe, często nacjonalistyczne, też zawsze uczestniczą w tym środowiska kibicowskie. Co zrobi prezydent, jeśli na marszu dojdzie do ekscesów? - pyta z kolei Lewica. Jeżeli na marszu, na którym jest prezydent, byłaby palona flaga UE i nie byłoby reakcji prezydenta, to znaczy, że on się pod tym podpisuje. To jest test na jego wiarygodność, czy chce być prezydentem wszystkich Polaków, czy tylko prawicy. Alternatywny marsz "Razem dla Niepodległej" organizował Bronisław Komorowski. Andrzej Duda przez lata unikał udziału w marszu. Wyjątkiem była setna rocznica odzyskania niepodległości. Marsz organizowany przez władze szedł tuż przed marszem narodowców. Byli też politycy PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele. Prezes PiS na marszu był rok temu. Teraz też się wybiera. Czyli 11 nie będzie pana na marszu? - Nie no będę, tylko że... - Razem z Mentzenem? - Tylko że pan Mentzen będzie gdzieś indziej. W sieci zawrzało. Narodowcy przypominają, że w przeszłości PiS-owi nie było po drodze z marszem. Nikt Pana Jarosława Kaczyńskiego nie zapraszał, ale wypraszać też nie będziemy. Trwa na tej szeroko rozumianej prawicy takie polityczne obsikiwanie terenu. To akurat świadczy o sprycie prezydenta. Karol Nawrocki po prostu widzi, że PiS się sypie. Marsze nie są po to, żeby łowić wyborców. Spór prezesa PiS ze Sławomirem Mentzenem od wyborów prezydenckich przybiera na sile. Jeżeli ktoś cierpi na jakieś niedostatki, to powinien najpierw się doprowadzić do dobrego stanu, a potem wejść do polityki. Dlaczego nazwałem Kaczyńskiego chamem? Za jego słowa sugerujące, że powinienem wyleczyć swoje spektrum autyzmu, zanim wszedłem do polityki. To jest kompletnie nieudana misja, jak patrzymy na sondaże. Nam ataki Jarosława Kaczyńskiego służą. Politycy PiS bronią prezesa. Na pewno nie miał tego na myśli. Sławomir Mentzen tę wypowiedź wykorzystał, wykorzystał do tego, żeby zaatakować prezesa Jarosława Kaczyńskiego. PiS walczy i będzie walczyć z Konfederacją o ten sam elektorat. Dzisiaj Jarosław Kaczyński walczy o polityczne przeżycie. Czasami mam wrażenie, że nie ze mną, tylko z panem Mentzenem, z panem Nawrockim. A to już opinia rzecznika prezydenta. Karol Nawrocki liderem polskiej prawicy? Zdecydowanie tak. Liderem polskiej prawicy - zdecydowanie tak. Decyzją wojewody mazowieckiego jutro w Warszawie obowiązuje zakaz używania materiałów pirotechnicznych. To jest "19.30" w poniedziałek, 10 listopada, a dziś jeszcze: Stracili wszystko w pożarze. Jak otworzyłam klatkę schodową. jak buchło pełno dymu, szaro dosłownie. Ocknąłem się, to już nawet nie pamiętam tego momentu, czy odzyskałem przytomność w karetce, czy nie. Ruszyła pomoc dla małżeństwa. Już pierwszy tysiąc przebiliśmy. Za wszystkie wpłaty serdecznie dziękujemy, za wszystkie udostępnienia, informacje, polubienia. Nie możemy się poddać, że damy radę, tym bardziej, że mamy z każdej strony pomoc. Tragiczny finał interwencji policyjnej w Pobiedziskach w Wielkopolsce. Do awanturującego się mężczyzny został wezwany patrol. Wtedy 39-latek zaatakował policjantkę. Rzucił się na nią z nożem. Tylko kamizelka ratunkowa uratowała kobietę przed śmiercią. Zareagował funkcjonariusz, który zastrzelił agresora. To miała być interwencja jakich wiele. Krzywda ludzka się stała tak naprawdę, na pewno jest to dramat, i dla policjanta, i dla rodziny, w której domu się to wydarzyło. Obrona konieczna to nie ma tego. To każdy broni swojego życia. Do młodej kobiety w podpoznańskich Pobiedziskach przyszedł znajomy i podczas spotkania stał się agresywny. Domownicy zadzwonili na 112, potrzebowali pomocy policjantów. W trakcie tej interwencji doszło do sytuacji, podczas której ten 39-letni mężczyzna zaatakował policjantkę z patrolu. Została ona pchnięta nożem w tył głowy. Napastnik próbował jeszcze ugodzić policjantkę w klatę piersiową, na szczęście trafił w kamizelkę kuloodporną. Ten cios był tak silny, że nóż się złamał. Sytuacja była bardzo dynamiczna i policjant towarzyszący tej policjantce użył broni, ten mężczyzna w wyniku postrzału zmarł na miejscu. Policjantka z raną głowy trafiła do szpitala, jej życiu nic nie zagraża. Tu niby sytuacja błaha, niby jakaś zwykła awantura domowa, która mogła przerodzić się w regularne zabójstwo policjanta. Prokuratura i policja badają sprawę, obecnie nie ma żadnych uwag co do działań interweniujących funkcjonariuszy. Policjanci mogą użyć broni w konkretnych okolicznościach. Jeżeli jest zagrożone czyjeś życie, zdrowie, czyli na przykład policjanta czy innej osoby. Wtedy policjant może strzelać, użyć broni. A to nie pierwszy przypadek w ostatnim czasie, kiedy policjanci byli zmuszeni użyć broni palnej. W sierpniu w Sosnowcu mężczyzna zaatakował funkcjonariuszy maczetą. Wczoraj w Krakowie policjanci strzelali do uciekającego kierowcy, który nie zatrzymał się do kontroli. Jak się okazało, miał w samochodzie narkotyki. Jeszcze próbował odjechać z tego miejsca, przejeżdżając po nodze policjanta. W związku z tym policjanci wykorzystali broń służbową, kilkukrotnie oddając strzały w kierunku opon tego pojazdu. Policjanci podobnie jak medycy coraz częściej stają się celem agresorów. Liczba czynnych napaści na policjantów w ciągu ostatnich kilku lat wzrosła prawie o 60%. Dzisiaj dużo młodych ludzi zażywa narkotyki i sytuacje są nieprzewidywalne, dlatego nawet jadąc na zwykłą interwencję domową, policjant powinien mieć kamizelkę. W piątek Sejm poparł zmiany w Kodeksie karnym - za atak na medyka, policjanta lub strażaka grozić będzie nawet 5 lat więzienia. Stracili wszystko w pożarze domu. Po wyjściu ze szpitala, gdzie trafili po tragedii, kobieta zamieszkałą w lokalu dla osób bezdomnych, jej mąż tułał się po mieście. Historia starszych schorowanych ludzi poruszyła miejscowe środowisko, ale sytuacja seniorów nadal jest nie rozwiązana. Czy przed zimą mają szansę na ciepły dom i czy mogą znów mieszkać pod jednym dachem? To, co nie spłonęło, jest całe w sadzy i nie do uratowania. Dzień, w którym wybuchł pożar, miał być kolejnym zwykłym dniem. Żeśmy siedzieli z mężem w kuchni przy śniadaniu i tak jakoś mi się wydawało, że się robi jakoś szaro w kuchni. Mówię: Adam, tam chyba coś się pali, bo tam jest strasznie dużo dymu. Paliło się w piwnicy. Pan Adam wyprowadził poruszającą się na wózku żonę na balkon. Zdałem sobie sprawę, że jeżeli nie przyjedzie straż, to Henia ze mną już nie zejdzie. Wezwał straż pożarną, a sam ruszył na ratunek. Jak otworzyłem te drzwi, tam gdzie się paliło, to tąpło, i ja przytomność wtedy straciłem, sąsiad siekierą rozwalił te drzwi, ale nie mógł wejść, bo by się musiał czołgać. Straż pożarna ugasiła płomienie, oddymiła też budynek. Małżeństwo trafiło do szpitala. Z pomocą ruszyła wnuczka. Wszystko było czarne, totalnie, pierwszą dobę jak tam byliśmy, to bez masek się nie dało. Sprzątaliśmy z przyjaciółmi. Nie ma tam co ratować. Starsze małżeństwo zostało bez ubrań, sprzętów i leków. A co najważniejsze, bez mieszkania. Okropne, no okropne, jestem bez dachu nad głową. To jest rodzinny dom, człowiek się tam wychowywał, więc na pewno ciężko. Pani Henryka jest w schronisku dla kobiet. Jej mąż przez kilka dni tułał się po mieście, w końcu zamieszkał w wynajmowanym pokoju. Jednak skromna emerytura nie starczy na długo. Ruszyła więc pomoc dla pogorzelców. Koordynuje ją rada osiedla. Potrzeb jest dużo. Materiały budowlane, hydraulicy, czy też teraz prawnik, bo się okazuje, że tam są problemy z tym mieszkaniem, bo jest kilku właścicieli domu. Zbiórka darów i pieniędzy dała małżeństwu nadzieję. Chcieli się poddać, ja tutaj prosiłam ich, że nie możemy się poddać, że damy radę, tym bardziej, że mamy z każdej strony pomoc. Para chciałaby zamieszkać razem. Pani Henryka, osoba z niepełnosprawnością, potrzebuje pomocy męża. Nie wiem, co dalej, chcielibyśmy być razem, bo 40 lat razem. Opieka twierdzi, że nie ma takiego pomieszczenia, żeby było małżeństwo razem. I dlatego ja jestem tu, on jest tam. Największym i najpilniejszym wyzwaniem jest znalezienie lokum zastępczego przed zimą. Nicolas Sarkozy zwolniony z więzienia. Dziś paryski sąd pozytywnie rozpatrzył wniosek w tej sprawie. Były prezydent Francji skazany za nielegalne finansowanie kampanii prezydenckiej przy udziale funduszy od libijskiego dyktatora, będzie przebywał pod nadzorem sądowym. Wniosek o zwolnienie z więzienia adwokaci Nicolasa Sarkozy'ego złożyli natychmiast po tym, jak były prezydent trafił za kratki. I sąd w Paryżu do tego wniosku się przychylił. Bo, jak mówi, nie ma przesłanek, by twierdzić, że Nicolas Sarkozy przed procesem apelacyjnym będzie próbował zatajać dowody czy naciskać na świadków, dlatego jego areszt nie jest uzasadniony. Były prezydent więzienie opuścił natychmiast, po zaledwie 20 dniach. Ale jest objęty nadzorem sądowym. Nie może więc opuszczać terytorium Francji, kontaktować ze świadkami czy Ministrem Sprawiedliwości, by nie wpływać na dalsze postępowanie. Podczas rozprawy Nicolas Sarkozy swój pobyt w więzieniu nazwał "koszmarem". Ale dzisiejsza decyzja nie oznacza, że może raz na zawsze odetchnąć z ulgą. Sarkozy nie jest uniewinniony, może jedynie czekać na wynik apelacji poza celą. We wrześniu były prezydent został skazany na 5 lat pozbawienia wolności za to, że stał na czele grupy przestępczej, która szukała pieniędzy na kampanię prezydencką u libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego. Nicolas Sarkozy od tej decyzji się odwołał. Proces apelacyjny odbędzie się w marcu. Jeśli sąd drugiej instancji utrzyma pierwotny wyrok, były prezydent najpewniej za kratki powróci. Drony nad elektrownią jądrową w Belgii, nieopodal granicy z Holandią. To już kolejny taki incydent w tym kraju w ciągu ostatnich dni. Poprzedni zakłócił pracę lotnisk. Wczorajsze pojawienie się dronów nie wpłynęło na funkcjonowanie elektrowni, ale władze badają sprawę, bo zagrożenie było bardzo poważne. Drony nad elektrownią jądrową w Doel nie stworzyły zagrożenia nuklearnego, bo reaktory mogą wytrzymać nawet uderzenie samolotu. Ale autorzy prowokacji znów uderzyli w poczucie bezpieczeństwa w kraju, gdzie drony już każdej nocy zakłócają ruch lotniczy albo penetrują z powietrza bazy wojskowe, w tym te, w których stacjonują myśliwce i amerykańska broń atomowa. Na pomoc Belgii jednostki i systemy antydronowe wysłały już wojska Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii. Rząd w Brukseli kupi sprzęt do wykrywania i zestrzeliwania bezzałogowców za 50 mln euro i zapowiedział zmianę prawa, by lepiej bronić się przed powietrznymi prowokacjami. Czy powinniśmy po prostu pozwolić wrogim dronom latać nad naszym terytorium i nad bazami wojskowymi? Nie. Dyrektywa jest jasna: jeśli to możliwe, zestrzelmy je i spróbujmy zagłuszyć. Belgia znalazła się na celowniku dronów oficjalnie niezidentyfikowanego pochodzenia, po tym, gdy jej minister obrony w wywiadzie stwierdził, że gdyby Rosja uderzyła w kraj w sercu Sojuszu, to NATO zrównałoby Moskwę z ziemią. Były rosyjski prezydent Dmitri Miedwiediew nazwał belgijskiego polityka imbecylem i zagroził zmazaniem Belgii z mapy. Ale Rosjanie mogą straszyć Belgów dronami z innego ważniejszego powodu. Bo to w Brukseli zdeponowali ponad 140 mld euro swoich aktywów, które unijne kraje teraz chcą przekazać Ukrainie. Belgia ze strachu przed odwetem Moskwy cały czas blokuje decyzję, choć presja europejskich sojuszników również cały czas rośnie. Jest nas coraz mniej, a Polska to najszybciej wyludniający się kraj na kontynencie. Jeśli ta tendencja się utrzyma, to w 2060 roku będzie aż 10 milionów Polaków mniej. Depopulacja - to trudne słowo dotyczy całej Europy, ale to nasz kraj przoduje w niepokojących statystykach. Dlaczego tak jest, czy można to zahamować i zmienić? Potrójna radość. Sentino, Sofija i Suzan przyszły na świat w bydgoskim szpitalu klinicznym. Maluchy czują się dobrze. Są pod okiem specjalistów i przeszczęśliwej mamy. Widzę, że dziewczynki są trochę bardziej wytrzymałe, a chłopczyk jest taki delikatniejszy. Trojaczki to rzadkość. Coraz rzadszym wydarzeniem jest jednak jakikolwiek poród. Są takie miejsca w Polsce, takie sale porodowe, które rzeczywiście świecą pustkami i porodów tam odbywa się bardzo mało. Nawet jest kilka dni, że nie ma żadnego porodu. Do końca września w Polsce urodziło się 181 tysięcy dzieci. W tym samym czasie zmarło ponad 300 tysięcy ludzi. Mamy ujemny przyrost naturalny. W miastach powyżej 50 tysięcy mieszkańców tylko w Rzeszowie było więcej urodzeń niż zgonów. Albo nie ma mody na rodzinę, albo młode osoby odkładają decyzję o posiadaniu potomstwa na bliżej nieokreśloną przyszłość, a ta przyszłość się przedłuża. Albo nie nadchodzi wcale, co przyspiesza katastrofę demograficzną. Według danych GUS za zeszły rok ludność Polski to aktualnie prawie 37 milionów 400 tysięcy osób. Przez rok ubyło 158 tysięcy mieszkańców. To tak jakby z mapy zniknęło miasto wielkości Zabrza. Według najnowszej symulacji w 2060 roku będzie nas o 9 milionów mniej. To tyle, ile suma mieszkańców 25 największych polskich miast. Prawie 30% społeczeństwa polskiego w 2060 roku mają stanowić osoby 70+. Obecnie jest to 14%. System emerytalny będzie na skraju wytrzymałości. Zacznie brakować rąk do pracy. Mniejsza liczba zatrudnionych oznacza mniejsze dochody budżetu państwa, mniejsze dochody podatkowe. A tym samym wpłynie na zubożenie nas wszystkich. Trzeba więc działać. W sondażach młodzi ludzie wskazują, że do zakładania rodziny mogą ich przekonać wyższe zarobki, stabilna praca, lepsza sytuacja mieszkaniowa i wsparcie w opiece nad dziećmi. Rząd przekonuje, że stara się to wsparcie zapewniać. To między innymi tak zwane babciowe. Aktywny Rodzic pozwolił obniżyć koszty opieki żłobkowej ze średnio 1000 złotych na średnio 90 złotych. Aby zapobiec wyludnianiu się Polski, potrzeba dekad. Na razie współczynnik dzietności mamy najniższy w Europie, wynosi niewiele ponad jeden. Żeby Polaków nie ubywało, musi być dwa razy wyższy. Polska na Tak! - kiedy, jak nie jutro, w dniu Narodowego święta, to hasło wybrzmi szczególnie i radośnie. A centrum wydarzenia organizowanego przez Telewizję Polską i Polskie Radio będzie Lublin. Tam podczas koncertu na Placu Zamkowym wystąpią artyści, którzy w najnowocześniejszej oprawie muzycznej przeprowadzą nas przez historię, która dorowadziła do niepodległości. Polska, tu jest moje miejsce na Ziemi, kocham tu być. I mamy się czym pochwalić, o czym przypominają ambasadorzy akcji "Polska na tak". Uważam, że powinniśmy promować Polskę. To projekt Telewizji Polskiej i Polskiego Radia, który ponad podziałami ma łączyć pokolenia i regiony, pokazywać to, co w nas najpiękniejsze. Dopiero jak zakończyłem karierę skoczka, zobaczyłem, jaka Polska jest piękna. 11 przedstawicieli świata kultury i sportu opowiada o swoim spojrzeniu na Polskę i miejscach najbliższych ich sercu. Całe osiedla razem robiło trawniki, sadziło drzewa, chciałem być tutaj, bo to jest Kellera, tu się urodziłem, i tu była pustynia, a tu zjeżdżaliśmy na sankach. A teraz jest piękny park, to wszystko się tworzy. Piotrków Trybunalski, który miałyśmy przyjemność pokazać dzięki akcji, tam się wychowałyśmy, tam mamy rodzinę, więc myślę, że to jest nasze miejsce na Ziemi. W ramach akcji od piątku nasi dziennikarze odwiedzają 11 miejscowości wyłonione ze zgłoszeń widzów. Zobaczyłam spot, pomyślałam: a czemu nie? I tak Brachlewo, malownicza wieś w Pomorskiem, trafiła do akcji Polska na tak. Każdy z mieszkańców zaangażowany jest międzypokoleniowo, tworzymy piękną historię naszej wsi. Dobrym duchem jest tu sołtyska, a mieszkańcom trudno dotrzymać kroku. To już Konin, który chwali się zamiłowaniem do sportu. To w tutejszym klubie wychowała się najlepsza polska piłkarka Ewa Pajor. Ewcia, bo tak tu na nią mówiliśmy, przyjechała do nas w wieku lat 10 i wyjechała w wieku lat 19, zaraz po maturze. Mamy kilka innych zawodniczek, które grają za granicą, ale Ewa jest naszym symbolem, naszą dumą. Każde miejsce to inna historia, każda wyjątkowa. Mamy wspaniałą społeczność w Makowie Mazowieckim, a mamy wspaniałe kobiety i pragniemy stworzyć dla nich przestrzeń, żeby czuły się dobrze. 11 ambasadorów i 11 miejscowości, jedenastka ma w tej akcji symboliczne znaczenie, zwieńczeniem będzie koncert 11 listopada w Lublinie. Usłyszymy przekrój piosenek, piosenek, które zbudowały nas jako społeczeństwo, które nas jednoczą. Na scenie pojawią się Mery Spolsky, Kayah, Natalia Kukulska i OSTR. Transmisja jutro w Jedynce o 17:35. Ale to nie koniec akcji. Każdy z państwa może zgłosić swoje ukochane miejsce na Ziemi, a dziennikarze TVP co miesiąc będzie je odwiedzać. Nam się Polska podoba, dlatego mówimy jej "tak". Dziękuję za "19.30". Już za chwilę Pytanie Dnia. Gościem Justyny Dobrosz-Oracz będzie wicepremier, minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Ważne pytania, ważne odpowiedzi. Polecam. Do zobaczenia.