Wysłuchać oczekiwań i porozmawiać - czyli plan PiS na program najlepszy dla Polaków. Dobry wieczór. Edyta Lewandowska. Witam państwa i zapraszam na Wiadomości. Jesteśmy rządem na trudne czasy. Potrafiliśmy przeprowadzić Rzeczpospolitą przez te trudne wody. PiS ruszyło w trasę i rozmawia z Polakami o programie. Polityka obecnego rządu jest o wiele lepsza niż ich poprzedników. Wyrwaliśmy się spod buta rosyjskiego, dzisiaj daliśmy Polakom bezpieczeństwo. Pierwszy gazowiec Orlenu "Lech Kaczyński" zawinął do Świnoujścia. Polska jest wolna w tym zakresie, Polska zbudowała swoją niezależność. Nie jest trudno być sołtysem. Sołtysem być - cała przyjemność. Działają na rzecz małych ojczyzn. Dziś święto sołtysa. Z mieszkańcami trzeba dobrze żyć, w zgodzie, w radzie pomagać. Rozpoczęła się przedwyborcza trasa PiS. Politycy ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego spotykają się z Polakami, by dowiedzieć się od nich, co powinno znaleźć się w nowym programie wyborczym partii. Pierwszym przystankiem na trasie premiera były Jedlicze i Jasło na Podkarpaciu. W podkarpackiej rafinerii Jedlicze trwa budowa instalacji do produkcji bioetanolu nowej generacji. Powstanie dodatkowych 50 etatów. Jest to zmiana pokoleniowa dla tego zakładu. No i oczywiście rodziny tych pracowników, przecież będą się z tego utrzymywać. To będą wysokopłatne, specjalistyczne miejsca pracy. Mieszkańcy pamiętają, że jeszcze niedawno, za czasów rządów Tuska, w okolicach Jasła rafineria miała zostać zlikwidowana. Zagrożonych było przynajmniej 200 miejsc pracy. PO bardzo lubiła zamykać różne fabryki, firmy czy sprzedawać za bezcen. Polityka obecnego rządu jest pod tym kątem o wiele lepsza niż ich poprzedników. Szamani od gospodarki spod znaku Balcerowicza, ze stajni Tuska i Balcerowicza mieli tylko jedną receptę. Zamknąć zakład pracy, zaorać, sprzedać, wyprzedać majątek narodowy. Udało nam się zatrzymać to po wygraniu wyborów w 2015 roku. I od 2017, 2018 roku uruchomiliśmy działania umacniające. Jasło i Jedlicze były pierwszymi przystankami premiera na trasie rozmów z Polakami. Spotkania mają pomóc PiS stworzyć nowy program wyborczy. Polska jest dzisiaj inna. Lepsza, niż była prawie 8 lat temu. Inne są też potrzeby, inne są ambicje. Powstały też nowe problemy. Politycy PiS podczas spotkań z wyborcami zachęcają do porównania efektów rządów ich ugrupowania z czasami, gdy u sterów władzy była PO. Widzę, że Pan Tusk wrócił na trasę i puszcza nam taki maraton Smerfa Marudy. Widzę, jak się podniosły zarobki, te minimalne, jak jest, jeśli chodzi o pomoc rodzinie. Programy społeczne, ogromne inwestycje i ochrona Polaków przed gospodarczymi skutkami pandemii oraz wojny na Ukrainie były możliwe dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego i poprawie sytuacji budżetowej. W poprzednim roku była w lepszym stanie, aniżeli wszyscy oczekiwali, bo tylko 12 mld deficytu budżetowego przy założeniu 30 mld. Politycy PiS wskazują, że w porównywalnym okresie rządów PO-PSL dochody budżetowe rosły kilkukrotnie wolniej. W naszym przypadku udało nam się dochody budżetu państwa zwiększyć o ponad 300 mld, a więc o 110%. W szybkim tempie rosły przychody z CIT-u, mimo że stawka tego podatku od spółek w wielu przypadkach poszła mocno w dół. Wreszcie duże, także zagraniczne firmy płacą w Polsce podatki. Stąd też 33% wzrostu rok do roku ze strony tego właśnie podatku, czyli CIT-u. Rząd PiS nałożył na sieci hipermarketów specjalny podatek blokowany przez Brukselę i krytykowany niegdyś przez partię Tuska. Zamienił się teraz chyba w jakiegoś Hansa Klossa i próbuje pokazać, że jest taki antyniemiecki. Ale ja powiem: Nie ze mną te numery, Bruner. Tu, w Jaśle, wielu wyborców ma za złe opozycji, że w trakcie wywołanego przez Putina kryzysu energetycznego straszyła ich najpierw brakiem węgla, a potem jego wysokimi cenami. Jeśli jest czym straszyć, to jest mowa o tych sprawach, a jeśli już się potem okazuje, że nie sprawdziły się te scenariusze, to potem jest cicho na ten temat. Objazd polityków PiS po kraju to też oddawanie do użytku inwestycji, no. stacji Kraków Bieżanów na linii, która zwiększy przepustowość ruchu kolejowego w południowej Polsce. Pociągi w ruchu Kraków, miejscowości pod Krakowem i krakowskie stacje kolejowe będą mogły jeździć po niezależnych torach. Tych rozmów będzie tysiące. Tylko dziś w całej Polsce odbyło się kilkadziesiąt spotkań. Przygotowując program na wybory parlamentarne, chcę oddać głos Polakom, chcę słuchać Polaków po to, żeby ten program spełniał oczekiwania mieszkańców naszego kraju. Więcej na ten temat w rozmowie z premierem Mateuszem Morawieckim, który jest dziś gościem Wiadomości. Do gazoportu w Świnoujściu po raz pierwszy dopłynął gazowiec "Lech Kaczyński". Nazwa statku została nadana na cześć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który był inicjatorem budowy terminala odbierającego gaz skroplony. W pierwszym rejsie jednostka "Lech Kaczyński" przywiozła do Polski około 70 tys. ton skroplonego gazu. Taki ładunek wystarczy na pokrycie średniego tygodniowego zużycia gazu wszystkich gospodarstw w Polsce. Gazowiec "Lech Kaczyński" to jeden z ośmiu statków w morskiej flocie Grupy Orlen. Jednostka ma prawie 300 m długości. Na pokład może zabrać 174 tys. m3 LNG, czyli około 100 mln m3. gazu ziemnego w stanie lotnym. Do terminala w Świnoujściu wpłynęło już 219 dostaw LNG. Dzisiejszy transport to gaz z USA, ale do Polski płyną już surowce z kilku regionów świata. W biało-czerwonych barwach, gotowy do transportu gazu po całym świecie. Pierwszy statek, którym zarządza Orlen, już dostarcza gaz do Polski. Będziemy uniezależniać się od transportu i dawać też Orlenowi możliwość uczestniczenia w międzynarodowej wymianie gazowej. To jest niezwykle ważny moment - przeniesienie naszego bezpieczeństwa energetycznego o kolejny stopień wyżej. Orlen zainwestował w osiem takich jednostek. To są inwestycje w bezpieczeństwo, w bezpieczeństwo Polaków. Bez inwestycji nie będziemy mieć tego bezpieczeństwa. Własna flota statków do transportu gazu to większa elastyczność dla Orlenu. Spółka może teraz także sprzedawać gaz innym, a więc właśnie spełnia się wizja, w której to Polska może budować bezpieczeństwo energetyczne Europy Środkowo-Wschodniej. Orlen dzięki flocie gazowców wchodzi na inny poziom. Będzie mógł też sprzedawać gaz na całym świecie. To jest dopełnienie testamentu świętej pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To prezydent Lech Kaczyński zainicjował budowę gazoportu w Świnoujściu. I to prezydent Lech Kaczyński na długo przed innymi przywódcami mówił głośno o tym, że Europa nie może być zależna energetycznie od Rosji. Tutaj właśnie jest jeden z bardzo istotnych kluczy, nie tylko do sukcesu Polski, ale całej Unii. Bo niezależność energetyczna to sfera suwerenności. Dziś ta polityka jest realizowana przez PiS. Podczas uroczystości w Świnoujściu europoseł Joachim Brudziński odczytał list od prezesa Jarosława Kaczyńskiego. "Wszystkie te działania nabrały jeszcze większej wagi w obliczu barbarzyńskiej, pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. Trzeba w związku z tym podkreślić, że Rzeczpospolita całkowicie uniezależniła się od gazu z Rosji". Ostatnie 8 lat to także szereg działań uniezależniących Polskę od wszystkich paliw z Rosji. Na tej grafice przygotowanej przez Orlen widać, że surowce docierają do Polski prawie z całego świata. Zabezpieczamy na wielu frontach kwestie związane z bezpieczeństwem - jeżeli chodzi o dostawy gazu, dostawy ropy, dostawy energii, produkcję energii. To wszystko jest możliwe na większą skalę. A w kolejce są plany dotyczące energetyki atomowej. W kończącym się tygodniu powołano spółkę, która zajmie się budową pierwszej takiej elektrowni w naszym kraju. Siły Zbrojne Rosji ostrzelały Czesiw Jar i Konstatynówkę. To atak odwetowy za straty, jakie ponoszą w Bachmucie. Ukraińskie władze wzywają do ewakuacji mieszkańców przyfrontowych miejscowości. O świcie kilka razy w tygodniu wolontariusze Oleksandr i Sasza wyruszają z Dniepru. Po tych, którzy chcą wydostać się z frontowych miast wschodniej Ukrainy. Zdarzają się ostrzały. I w nas też strzelano. Zdarzają się bardzo nieprzyjemne sytuacje. Jeździmy do miast, w których może się nam coś przytrafić. I dlatego to już ostatnie wyjazdy. To jest Donbas, gdzie obecnie toczą się najkrwawsze walki. Linia frontu przebiega kilka, kilkanaście kilometrów dalej wzdłuż tej drogi. Przystanki w Konstantynówce, Słowiańsku i Kramatorsku. Tu syn z żoną żegnają ojca. Stracił wszystko. Stracił dom, samochód, dorobek, gospodarstwo. Wszystko. Pierwsza rakieta trafiła w jego ogród, a kolejna w dom i w garaż. Przeżyli piekło. Namawialiśmy ich. Wyjechaliśmy dwa tygodnie wcześniej. Dzięki Bogu - żyją. I mama, i on. Cywile odjeżdżają w stronę bezpieczniejszego Dniepru. W druga stronę jadą wojskowe konwoje. Zmierzamy bliżej frontu. Tam, gdzie z okopów ewakuowani są żołnierze. Głównie z ranami po wybuchach. W tym zespole pracują kardiochirurg, onkolog, anestezjolog i ginekolog. Ich specjalizacje teraz nie są ważne. Wiktor przed wojną pracował w szpitalu w Odessie. Świadczymy pomoc medyczną naszym obrońcom. I w taki sposób też pomagamy w obronie naszej ojczyzny. Mam malutkie dziecko i żonę. Jestem tutaj w ich obronie. Walka o życie zaczyna się już na froncie, gdzie docierają wojskowe karetki. Ranni w ciągu pół godziny przywożeni są do takich szpitali polowych, nazywanych tutaj punktami stabilizacyjnymi. Frontowi lekarze przywracają żołnierzom podstawowe funkcje życiowe. Doprowadzają ich do stanu, który pozwala na ewakuacje do szpitali, w których przeprowadzane są już skomplikowane operacje. Najtrudniejsze jest oczekiwanie. Gdy nas informują, że są ranni, to my stoimy i czekamy. To jest najtrudniejsze po prostu. Nie wiesz, co przywiozą. Ten żołnierz trafił tu z głębokimi ranami po eksplozji pocisku moździerzowego, który spadł do okopu. Lekarze nie podają dokładnej liczby rannych. Mówią, że od początku wojny tylko tu trafiło kilkuset. Żołnierz przeżył. W ukraińskim kodzie jako numer 300 - czyli ranny - został ewakuowany z punktu stabilizacyjnego do szpitala. Ale nie wszyscy mają tyle szczęścia, mówi żołnierz, który wywozi ciała. Różnie. Tak, parę razy na miesiąc. Dwieście to może jechać, bo "dwieście" to znaczy, że ktoś zmarł. W wojskowym żargonie "ewakuacja 200" oznacza transport zabitych żołnierzy. "Ładunek trzysta" to transport rannych. "450" to "wszystko w porządku". Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze w programie. Niespełnione obietnice i wątpliwe propozycje PO dla Polaków. Już jutro oscarowa noc, czyli wielkie święto filmu. To materiał zrobiony pod z góry założoną tezę - tak reportaż TVN, szkalujący postać św. Jana Pawła II, oceniają historycy, badacze i dziennikarze. Założona przez konfidentów SB stacja posłużyła się ubeckimi papierami, fałszywymi świadkami i zwykłymi plotkami. To mieszkańcy Przemyśla przy pomniku św. Jana Pawła II na modlitwie w obronie papieża Polaka. Nie ma i nie będzie zgody na szkalowanie świętego naszego. Przecież jest kochany dalej, szczególnie teraz, gdy jest atakowany. Atakowany nie tylko jest on. Mimo wysiłków ludzi wrogich prawdzie trzeba szukać prawdy. W reportażu TVN zamiast prawdy - założona z góry teza. Jan Paweł II wiedział o pedofii w Kosciele. Reportaż pod lupę wzięli historycy, dziennikarze i badacze. Weryfikacja źródła to podstawowy obowiązek każdego, kto z takimi źródłami się styka. Tego zabrakło. TVN bezkrytycznie potraktował materiały SB, w tym fałszywki, które miały skompromitować kardynała Wojtyłę. Zbudowano narrację, jakoby przyszły papież był winny krycia pedofili. Nasze ustalenia są zupełnie inne, ponieważ wczytaliśmy się w dokumenty. Z tych dokumentów, do których nie sięgnęli pracownicy TVN, wynika jasno. Na tamte czasy robił wszystko, co mógł, by tych ksieży karać i żeby zaradzać sytuacji, z którą mieliśmy do czynienia. Zamiast wiarygodnych dokumentów TVN wspiera się twierdzeniami np. zmarłego w zeszłym roku amerykańskiego arcybiskupa Remberta Weaklanda. W 2002 roku musiał ustąpić z funkcji metropolity Milwaukee w efekcie skandalu seksualnego i finansowego. Władze archidiecezji w Milwaukee zdecydowały, aby usunąć jego imię ze wszystkich instytucji kościelnych, ponieważ uznały, że tak skompromitowany kapłan nie może być patronem żadnej instytucji kościelnej. Pytanie, ile wart jest taki świadek, ile warte są też zwykłe plotki i insynuacje, jak Tomasza Terlikowskiego, które miały uzasadnić oskarżenia kard. Adama Sapiehę o molestowanie. To jest sprawa, o której w plotkach, sugestiach, niedopowiedzeniach mówi się od lat. To są najgorsze zachowania z czasów komunistycznej propagandy. Cała prawda całą dobę. Przed laty pracownicy TVN wyśmiewali się z chorego na parkinsona papieża. Dziś brutalnie uderzają wzorem komunistów. Zaatakował miliony Polaków, którzy każdego dnia i każdego tygodnia chodzą do kościoła, bo są Kościołem. Prawdziwie wolny jest tylko wtedy, kiedy kształtuje się przez wspólnotę języka, historii i kultury. I na to w ostatnich dniach widzieliśmy gigantyczny atak. 2 kwietnia w całym kraju z inicjatywy wiernych odbędą się białe marsze w obronie św. Jana Pawła II. Wzorem tych, którymi Polacy wyrazili solidarność z papieżem, rannym w zamachu na placu św. Piotra. Brutalny świat wzajemnych powiązań, tajemnic i krycia pedofilii za wszelką cenę. Taki obraz wyłania się z filmu "Nic się nie stało. Licencja na bezkarność", który wczoraj pokazała telewizyjna Jedynka. Reżyser Sylwester Latkowski pokazuje, jak terapeuci i celebryci, którzy mieli wykorzystywać nieletnich, wzajemnie chronią się i atakują każdego, kto próbuje przerwać zmowę milczenia. "Nic się nie stało. Licencja na bezkarność". Pokazany w TVP film Sylwestra Latkowskiego odsłania kulisy bardzo ciemnego świata, wzajemnych powiązań i prób tuszowania pedofilii w świecie celebrytów, ale też terapeutów. Zaczęło się bowiem od słynnej sprawy psychologa dziecięcego, nieżyjącego już Andrzeja Samsona, który przyznał się do krzywdzenia dzieci. Mimo przytłaczających dowodów znani psychologowie, terapeuci i PR-owcy próbowali go bronić. Znajomi Andrzeja S. zorganizowali konferencję w dniu, w którym on sam wyznał swoje winy. Jak mi pani pokaże ofiary, to będę im współczuł i będę o nich rozmawiał. Sylwester Latkowski w swoim filmie twierdzi, że wielu celebrytów świadomie korzystało z usług seksualnych nieletnich, na co zwracali uwagę goście debaty po filmie. Ten obraz pokazał świat, o którym większość osób nie chce mówić, osób publicznych. Celebryci są ukrywani. Afera w sopockiej Zatoce Sztuki to dopiero początek. Film Sylwestra Latkowskiego pokazuje ciemną stronę tych, którzy na co dzień chętnie pokazywali się w błyskach fleszy. Byli jacyś ciekawi klienci? Zmuszał mnie do oglądania porno z dziećmi. Ale kogo to interesowało? Każdy bał się go ruszyć. A on miał poczucie bezkarności i cały medialny świat za nim stanął. To nie są osoby przypadkowe, to nie są osoby nieświadome. Oni szukali tego i takich uciech, wiedząc, że to się wiąże z ogromną krzywdą tych dzieci. To tylko niektóre przykłady. Dwóch panów, którzy prowadzili taki program. Latkowski pokazuje mechanizm wzajemnych powiązań, zamknięty świat, którym rządzą brutalne reguły. O dobru dzieci nikt tu nawet nie pomyślał. W związku z atakami na dziennikarzy publicznego radia i telewizji Krzysztof Czabański zwrócił się z apelem o dokumentowanie wszystkich gróźb i zgłaszanie ich do Rady Mediów Narodowych. Kampania wyborcza, choć nieoficjalnie, powoli się rozpoczyna. Donald Tusk zaczął składać obietnice, które zdaniem komentatorów są wątpliwe, bo mogłyby doprowadzić do katastrofy gospodarczej w kraju. Donald Tusk wraca do festiwalu obietnic. Mówiliśmy o kredycie 0%. Także tych, które według ekonomistów negatywnie wpłyną na gospodarkę. Charakterystyczna dla PO, brak realistycznego podejścia, brak racjonalności w obiecywaniu tego, co należy robić w gospodarce i jeżeli chodzi o rozwój ekonomiczny. Szef PO próbuje kreować się na obrońcę polskich przedsiębiorców. Jedyni, którzy korzystają z trudniej sytuacji polskiego handlu, to oczywiście wielkie sieci z kapitałem zagranicznym. Można zachorować z bólu brzucha po takich głodnych kawałkach. Donald Tusk walczy ze sklepami niemieckimi. W obietnice Donalda Tuska nie wierzą Polacy. Pamiętam, że za jego czasu też były obiecanki, a nic nie zrobił. Kłamie w żywe oczy. Nigdy na niego nie głosowałam i nie żałuję. Nie myślałem, że tyle krzywdy nam uczyni, i jeszcze czyni. Jesteśmy po to, aby wam było lepiej. Wielu ma deja vu. By żyło się lepiej. Bo obecne działania Tuska przypominają te z 2007 roku. Wówczas też były obietnice. Już wkrótce Polacy zaczną wracać z emigracji, bo praca tu będzie się opłacać. Skończyło się zupełnie inaczej. Człowiek jedzie, bo musi. Gdybym nie musiał, ja bym chętnie tutaj był. Będą nas leczyć dobrze zarabiający lekarze i pielęgniarki. Ta służba zdrowia jest chora po prostu. Mój mąż jest po dwóch udarach i ma parkinsona. Czy ja mogę być...? Ja nie mogę. Tusk obiecywał też obniżenie podatków. Naczelną zasadą polityki finansowej mojego rządu będzie stopniowe obniżanie podatków. Jesteśmy gotowi do decyzji, w tym do korekty, podwyższenia o 1 punkt procentowy VAT-u. W sprawie wieku emerytalnego miał być wybór. My proponujemy zmianę na zasadzie wyboru. Ktoś może dłużej pracować, ale nie musi. Ale i to okazało się kłamstwem. Który podwyższa i zrównuje wiek emerytalny. To była inicjatywa Donalda Tuska. Ilość rzeczy, które robił wbrew zapowiedzi, jest tak duża, że to jest absolutnie niewiarygodne. Mamy badania opinii społecznej, opinii publicznej, które wskazują że nawet jego elektorat nie wierzy mu w zapowiedzi, które dzisiaj prezentuje. Dlatego dziś wielu skrót PO rozwija jako Puste Obietnice. 11 nominacji - najwięcej w tym roku - ma film "Wszystko wszędzie na raz". Po 9 - "Duchy Inisherin" oraz największy konkurent polskiego filmu, niemiecki obraz "Na Zachodzie bez zmian". Są to ostatnie chwile. Odbędzie się za półtorej doby. Największe gwiazdy zaczną przechodzić za mniej więcej za dobę. Organizatorzy muszą się zmierzyć z dekoracją. Także ze skutkami powodzi, które nawiedziły Kalifornię. W Hollywood wyreżyserować można wszystko z wyjątkiem dobrej pogody. Strugi deszczu spływające do wiader na słynnym dywanie rozłożonym na Alei Gwiazd to ostatnia rzecz, jakiej by chcieli. Szczególnie że w tym roku czerwony dywan stracił swoją nazwę. To niewyobrażalne, że zmienili kolor dywanu. Przecież to jest ich znak rozpoznawczy. Czerwony dywan to Oscary. A teraz ma kolor... szampana? Owsianki? Co to w ogóle jest za kolor? relacjonuje ponad trzystu dziennikarzy z całego świata trwają do ostatniej chwili. Wszystko musi być dopracowane w najmniejszych szczegółach, łącznie z tym, gdzie nominowani aktorzy ustawią się do wywiadu. I co odpowiedzą. To ćwiczą z dziennikarzami statyści. Już kilka razy się w niego wcielałem na różnych galach. Zwykle jestem Bradleyem Cooperem, ale tym razem będę Colinem Farrelem. Z polskiej perspektywy ważna kategoria Najlepszy Film Międzynarodowy, gdzie nominowany jest Jerzy Skolimowski i jego "IO". Wydaje mi się, że sprawa jest przesądzona i Oscara zdobędzie "Na zachodzie bez zmian". Na szczęście jest to film wybitny i porażka z tego typu rywalem nie będzie dla mnie przykra. Akademia jednak już nie raz pokazała, że potrafi zaskoczyć werdyktem, więc walka o statuetki będzie trwała do samego końca. A jutro na miejscu w los Angeles wszystkie informacje zbierze dla państwa Marta Kielczyk. Czekamy na odpowiedź, czy film Jerzego Skolimowskiego zdobędzie oscara w kategorii najlepszy film W wieku 74 lat odszedł Janusz Weiss. Dziennikarz, prezenter radiowy i telewizyjny, artysta kabaretowy. Karierę sceniczną rozpoczął w latach 60. Był jednym z założycieli kabaretu Salon Niezależnych. Potem współpracował m.in. z radiową Jedynką. W TVP przez wiele lat prowadził program rozrywkowy "Miliard w rozumie" czy "Złoty Interes". W 2011 roku został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. O jego odejściu poinformowała rodzina. Janusz Weiss zmarł 10 marca po walce z długą i ciężką chorobą. W Polsce jest ich około 40 tys. Pełnią ważną rolę społeczną, odpowiadają nie tylko za wieś, ale też relacje między mieszkańcami. Dziś swoje święto obchodzą sołtysowie. Jak wygląda ich życie i co robią, by zyskać zaufanie mieszkańców? Hieronimowo - mała wieś 40 km od Białegostoku. Można nawet rzec, że bardzo mała, bo według ostatnich danych mieszka tam 137 osób. Wśród nich pan Mateusz, który prowadzi gospodarstwo rolne. Gospodarstwo jest nastawione w znacznej mierze na hodowlę gęsi kałuckich białych. Śmiejemy się, że jesteśmy rolnikami dla jaj, bo mamy gęsi nioski. Pięknie! A tak już bez jaj, pan Mateusz pełni na wsi jeszcze jedną ważną rolę. Sołtysem być - sama przyjemność, chociaż wiążę się z wieloma obowiązkami. Oprócz tych typowo rolniczych to choćby lokalne inwestycje, wspieranie kół gospodyń wiejskich czy utrzymywanie dobrej atmosfery we wsi. Ale nie tylko. Sołtysem być jest bardzo miło, bo to z jednej strony jest taki - jak by nie było - prezydent wioski. ale z drugiej wyzwanie jest takie, że trzeba mierzyć się z lokalnymi charakterami. Wyzwań niemało, więc jeżeli jest okazja, trzeba trochę odpocząć i świętować. Tak jak w Białymstoku, gdzie zjechało około tysiąca sołtysek i sołtysów z całego Podlasia. Marianna Trusińska na straży stoi od 50 lat. A szlifów, przy tacie - sołtysie, nabierała już od 1961 roku. Tata był tylko na papierze, a ja wszystko robiłam i może dlatego mieszkańcy mi zaufali i tyle lat mnie trzymają. Pytamy więc: jaki jest sekret sołeckiej długowieczności? W kółkach rolniczych byłam w zarządzie, tak że się wszędzie udzielałam i właśnie to udzielanie się może wpłynęło na to, że nadal jestem. Z mieszkańcami trzeba dobrze żyć, w zgodzie, w radzie pomagać. Przez to jest zaufanie. Tyle sami zainteresowani, a jak idealnego sołtysa widzą mieszkańcy? Żeby dbał dobrze o daną miejscowość. Taki, który słucha swoich mieszkańców wsi. Tak więc drodzy sołtysowie z okazji waszego święta przede wszystkim dużo cierpliwości.