Monika Sawka, dobry wieczór, zaczynamy "19.30". Nie ma limitów środków, jeśli chodzi o bezpieczeństwo Polski. Granica do wzmocnienia. Nowoczesne fortyfikacje będą powstawały na całej polskiej granicy. Są dni, kiedy po kilkadziesiąt osób próbuje siłowo przekroczyć granicę. Bitwa o europarlament. Potrzebna jest trzecia droga do Europy. Czas lunatyków w Brukseli już dawno się zakończył. Kartka wyborcza jest najpotężniejszą bronią. W długim marszu po równość. Sztab kryzysowy. Czuć było takim śmierdzącym plastikiem. Prowadzimy cały czas nadzór powietrza. Obawiamy się, czy mogłyby być śnięcia ryb, dlatego musimy prowadzić monitoring. Nasza wschodnia granica zostanie wzmocniona. Jak mówi premier, nie ma limitów środków, jeśli chodzi o bezpieczeństwo Polski. Donald Tusk spotkał się w Karakulach na Podlasiu z żołnierzami Wojska Polskiego, funkcjonariuszami straży granicznej i policji. Szef rządu podkreślał, że na granicy z Białorusią mamy do czynienia z postępującą wojną hybrydową. Wszyscy jesteśmy z wami w tej trudnej misji. Słowa wsparcia dla funkcjonariuszy, a także ta dzisiejsza wizyta premiera w Wojskowym Zgrupowaniu Zadaniowym Podlasie w Karakułach nie pozostawiają wątpliwości. Mamy do czynienia z postępująca wojną hybrydową. Jest ogromny napór na granicę polsko-białoruską. Stąd zapowiedź uszczelnienia wschodniej granicy. Rozpoczęliśmy pracę nad nowoczesną fortyfikacją. Nie mam żadnej wątpliwości i wiem, że to uzyskamy, że Europa będzie musiała zainwestować w swoje bezpieczeństwo, inwestując we wschodnią granice Polski. Szczelna granica ograniczy problem z migracją, dlatego że ten, kto będzie chciał przyjechać do Polski, będzie przekraczał granicę tam, gdzie powinien - na przejściu granicznym. Za rządów PiS wzdłuż granicy z Białorusią powstał mur, ale to nie zatrzymało tych, którzy nielegalnie próbują przekroczyć granicę. W sumie od początku roku prób nielegalnego przekroczenia granicy mamy ponad 10 tys. 370 tylko w ciągu ostatniej doby. 140 osób próbowało przedostać się przez rzekę Przewłokę w Puszczy Białowieskiej. Wszyscy wiedzą, że ten mur jest dziurawy, więc trwa teraz wzmacnianie tego muru, ale to nie koniec. Premier zapowiada zmiany w przepisach, które mają poprawić bezpieczeństwo funkcjonariuszy, a także inwestycje w sprzęt. Nie ma limitu środków, jeśli chodzi o bezpieczeństwo Polski. Zagrożenie jest realne. Dziś Polska Prowincja Misjonarzy Oblatów poinformowała o zatrzymaniu przez białoruskie służby dwóch zakonników. To ojcowie Andrzej Juchniewicz i Paweł Lemecha. Reżim Łukaszenki zarzuca im rzekomą dywersyjna działalność na szkodę Białorusi. Zakon prosi o modlitwę w ich intencji. Sprawą Tomasza Szmydta, który w poniedziałek poprosił o azyl na Białorusi, zajmują się służby. To były już sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Za czasów PiS szef biura prawnego Krajowej Rady Sądownictwa. Po prostu PiS nie odrobił lekcji, pozwolił, żeby szpieg awansował w strukturach państwa PiS. PiS nie ma sobie nic do zarzucenia. W mojej ocenie najważniejsze jest to, że w ostatnich miesiącach przygotowywał się do wyjazdu, więc pytanie, czy mogliśmy zareagować i nie dopuścić do wyjazdu. To, że Szmydt uciekł z kraju, jest najlepszym dowodem na to, że obecny rząd skutecznie walczy z tego typu przestępcami, zdrajcami narodu. Dziś prokuratura podała, że Tomasz Szmydt przedostał się na Białoruś przez przejście graniczne w Brześciu. Mamy tu wiele do zrobienia. Gdyby polskie prawo działało bez zarzutu, to takich Szmydtów by się wyłapywało na etapie kolaboracji i potencjalnej zdrady. Zmianą prawa ma zająć się Sejm. W planach też powołanie specjalnej komisji. Celem jest zbadanie wpływów rosyjskich, które ewidentnie widać niestety. Nie przez polityków i nie jako komisja śledcza. Projekt ustawy w tej sprawie ma być gotowy w przyszłym tygodniu. Rosyjska armia rozpoczęła nową ofensywę w obwodzie charkowskim. Toczy się tam zacięta walka - mówi prezydent Ukrainy. Celem Rosjan jest zajęcie drugiego co do wielkości miasta w Ukrainie - Charkowa. Wsparcie deklarują USA. Amerykańska administracja ogłosiła nowy pakiet uzbrojenia dla Kijowa. Rosyjski atak rozpoczął się od bombardowań ładunkami szybującymi. Budzą trwogę, każdy waży nawet tonę. Potem nastąpił szturm wsparty czołgami, wozami bojowymi, śmigłowcami i artylerią. Nie przez trzy minuty, nie przez pół godziny, ale przez dwie do trzech godzin bez przerwy. Testowali na nas wszystkie rodzaje broni, z wyjątkiem bomby atomowej. Walerij z powodu rosyjskiego ataku nie jadł od ponad doby. Jedną okupację rodzinnego Wołczańska już przeżył - na początku wojny. Teraz postanowił uciec. Wyjechałem, bo ruski mir nas zabija. Niech idzie do piekła razem z Putinem i jego żołnierzami. Rosjanie próbowali przełamać ukraińskie pozycje w dwóch miejscach. Prawdopodobnie udało im się zająć 4 przygraniczne wsie. W pobliżu Wołczańska mieli wejść w głąb Ukrainy na kilometr. Zginęły co najmniej trzy osoby. Sześć zostało rannych. Ukraina przywitała ich tam wojskami, brygadami i artylerią. Ważne jest, że Rosjanie na tym kierunku mogą zwiększać swoje siły, podciągać rezerwy. Ale nasi wojskowi, nasze dowództwo wiedziało o tym i określali swoje siły tak, by przywitać wroga ogniem. Teraz trwa tam ciężki bój. Rejon walk od rogatek niemal 1,5-milionowego Charkowa, drugiego największego ukraińskiego miasta, dzielą zaledwie 23 km. Rosjanie zostali stąd wyparci w połowie maja 2022 roku. Ale sam Charków atakują rakietami i dronami praktycznie codziennie od kilku miesięcy. Rozpoczęta rosyjska ofensywa pod Charkowem prawdopodobnie będzie zwiększać intensywność i należy zakładać, że Rosjanie mogą szykować się do bezpośredniego ataku na miasto. Wczoraj amerykańska administracja ogłosiła nowy pakiet uzbrojenia dla Kijowa. Wart jest 400 mln dolarów. Choć na Ukrainę wciąż nie dotarł cały sprzęt z poprzedniego pakietu wartego miliard dolarów. Naszym celem jest dostarczenie broni na front tak szybko, jak to tylko możliwe. Jeśli Ukraińcy uznają, że ich najpilniejszą potrzebą jest rejon Charkowa - to tam trafi. Według NATO i ukraińskich służb Rosja stale powiększa swoją armię. Obecnie to już ponad pół miliona żołnierzy. Oglądają państwo "19.30", już za chwilę... Porody przez telefon. Jest, płacze? Płacze i jest całe. Super, świetnie pan sobie poradził, gratuluję. Niesamowity spektakl na niebie. Był taki róż, fiolet, w niektórych miejscach też zielony, przepiękne. To jest coś, o czym będziemy opowiadali wnukom. Politycy nie zwalniają tempa. Trwa kampania przed wyborami do europarlamentu. Hasło wyborcze ogłosiła Trzecia Droga. Idziemy do Europy po konkrety - zadeklarował szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz. Lewica postuluje koniec ze zmianą czasu. Politycy Koalicji Obywatelskiej w terenie mówią głównie o bezpieczeństwie. A PiS o Zielonym Ładzie. Konwencja otwierająca europejską kampanię Trzeciej Drogi. I prezentacja wyborczego hasła: "Bądźmy sobą w Europie". Co to znaczy "być sobą"? To znaczy dbać o interesy Polski, budować wspólnotę. Liderzy do czerwcowych wyborów idą, jak mówią, po konkretne pieniądze dla przedsiębiorców i gospodarstw rolnych. Słowa związane z bezpieczeństwem padały ze sceny wielokrotnie. Co da mi Trzecia Droga, czego nie mówi nikt inny? Odpowiadam. Da pokój i spokój w naszych domach i da pieniądze. Według ostatniego sondażu przeprowadzonego przez pracownię Opinia24 dla TOK FM Trzecia Droga może mieć powody do niepokoju. Wyprzedza ją Konfederacja i Lewica. Koalicja Obywatelska wygrywa z PiS-em, choć z minimalną różnicą. Dlatego podczas rady naczelnej PSL prezes partii mobilizował kandydatów. Pokażmy swoją skuteczność. Pragmatyzm ten nasz chłopski, wywodzący się z naszej tradycji, musi stać się faktem. Do roboty, moi drodzy, nie ma czasu do stracenia. Mobilizacja też po stornie PiS. Jarosław Kaczyński spotkał się mieszkańcami Sompolna, gdzie po raz kolejny mówił o Zielonym Ładzie. To jest polityka naprawdę w całym tego słowa znaczeniu antypolska, bo ona po pierwsze uderza w polskie rolnictwo. To PiS jest odpowiedzialny za Zielony Ład. Wicepremier nawiązuje do tych słów unijnego komisarza z PiS sprzed kilku lat. "Polska popiera reformę wspólnej polityki rolnej, polski rząd ją popiera". Zostaliście, drodzy rolnicy, mieszkańcy wsi, zostaliście oszukani wielokrotnie przez faryzeuszy z PiS. Liderzy list PiS ruszyli w kampanię - Maciej Wąsik spotkał się z mieszkańcami Olsztyna. Mamy siedzieć czy wstajemy, jakie są tu wymogi mediów? Będziemy siedzieć. Media proszą, żeby siedzieć. Ja się już co prawda nasiedziałem. Jeśli komukolwiek się wydaje, że idzie do UE, bo tutaj łamał prawo, i tam będzie pod jakimkolwiek parasolem immunitetu europejskiego i może tam uciekać i go sprawiedliwość nie dosięgnie, to jest w błędzie. Kandydaci Koalicji Obywatelskiej. Tu w Łódzkiem. I w Wielkopolsce. W Poznaniu mamy dobrych kandydatów, m.in. Michała Wawrykiewicza, którego warto poznać. Minister ds. Unii Europejskiej wspierał dziś współtwórcę inicjatywy "Wolne sądy" mecenasa Wawrykiewicza, który do Brukseli startuje z list KO. Unia Europejska potrzebuje jeszcze skuteczniejszych narzędzi i środków, które pozwolą zapobiegać takiej destrukcji praworządności, z jaką mieliśmy do czynienia w Polsce w ostatnich latach. Będę dobrą reprezentantką także w Brukseli. Kandydaci Lewicy także ruszyli w trasę. Jak mówią, są najbardziej proeuropejskim ugrupowaniem. Proponują reformę Zielonego Ładu, Europejski Fundusz Mieszkaniowy oraz... Koniec ze zmianą czasu. Postulat - zdaniem Lewicy - niezwykle praktyczny. Kiedy zmieniamy czas w marcu, to statystyki pokazują, że jest więcej zawałów serca i więcej wypadków drogowych. Wczoraj PKW wylosowała numery list komitetów, które startują w wyborach do Parlamentu Europejskiego. A te 9 czerwca. Rzeka Brynica w Czeladzi przybrała nienaturalny, rdzawy kolor, w powietrzu wciąż czuć nieprzyjemny zapach. W pożarze składowiska nielegalnych opadów w Siemianowicach Śląskich spłonęło w sumie kilkanaście ton różnych substancji. Ministerstwo Klimatu deklaruje, że zrobi wszystko, żeby znaleźć przestępców. Pobrano próbki wody. Na miejscu działa sztab kryzysowy. Pożar ugaszono dopiero po 24 godzinach, w akcji brało udział ponad 230 strażaków. Powoli będziemy przegrzebywać, sprawdzać te zarzewia pożaru. Na tych niższych poziomach wykorzystując sprzęt ciężki. To było nielegalne składowisko. 6 tys. m2, kilkanaście tysięcy ton różnego rodzaju substancji. Choć normy zanieczyszczenia powietrza nie zostały przekroczone, to woda z akcji gaśniczej spłynęła do rzeki Brynica. Straż pożarna postawiła specjalne rękawy i słomiane tamy, które wyłapują ropopochodne zanieczyszczenia. Jak zapewniają służby - podziemne źródła wody pitnej nie są zagrożone. Cały czas pobierane są próbki. Obawiamy się, czy mogłyby być śnięcia ryb, dlatego musimy prowadzić monitoring, sprawdzać, czy nic się nie dzieje. Zanieczyszczona woda w najbliższych dniach rzekami ma dotrzeć do województwa małopolskiego. W Urzędzie Wojewódzkim zebrał się sztab kryzysowy. Jest nadzieja, że po drodze ulegną samooczyszczeniu, wszystko zależy od tego, co znajdowało się wśród tych składników, które zostały wypłukane do rzek. W 2020 roku wojewódzki inspektorat środowiska wstrzymał działalność składowiska. Podstawą wstrzymania było m.in. to, że odpady były magazynowane w sposób zagrażający środowisku i zagrożeniu pożarowemu. To jest wszystko miedzy blokami można by powiedzieć, no jak można coś takiego zrobić, takie skupisko takich chemikaliów. Trwa śledztwo prokuratury. I takich postępowań w całej Polsce są dziesiątki. Ministerstwo klimatu wie o 311 nielegalnych składowiskach. Ale może być ich dużo więcej. Takich miejsc, gdzie w halach, w różnych miejscach, są pochowane mausery w ilościach kilku tysięcy ton - jest setki, jak nie tysiące w całej Polsce. Jest to gigantyczne ryzyko dla lokalnej społeczności. Wiemy np., że w Bełchatowie jest gigantyczne składowisko, utylizacja tego będzie kosztowała setki milionów zł. Ministerstwo klimatu zapewnia, że pracuje nad rozwiązaniami. By zapobiegać powstawaniu nielegalnych składowisk. Tutaj potrzebne są rozwiązania takie jak rozszerzona odpowiedzialność producencka. Tak żeby producenci nie oddawali tych odpadów niesprawdzonym firmom. Plan mamy poznać jesienią. Ponad 130 osób nie żyje, około 400 tys. musiało opuścić swoje domy. Nowe informacje w sprawie tragedii w Woli Szczucińskiej w Małopolsce. Matka dziewczynek, których szczątki policja znalazła w pogorzelisku, trafiła do szpitala psychiatrycznego. Według śledczych to ona mogła zamordować swoje kilkuletnie córki. Policjantów o tragedii zaalarmowała matka kobiety. Przechodzą ciarki jak to po prostu widzę, maleńkie dzieci, małe... To się nie da mówić. Okoliczni mieszkańcy nie mogą się otrząsnąć. Nikt nie pomyślał, że w naszej okolicy coś takiego się może w ogóle wydarzyć. Tragedia po prostu, płakać się chce. Po to człowiek się rodzi, by żyć, a nie własne dzieci zabijać. Tragedia straszna, nie do pomyślenia. Mąż 40-latki pracuje za granicą. Nie było żadnych sygnałów świadczących, że może coś tak negatywnego się wydarzyć. Nigdy wcześniej nie interweniowała tu policja. Aż do tego tragicznego zdarzenia. W godzinach porannych policjanci weszli na teren prywatnej posesji na terenie powiatu dąbrowskiego, gdzie ujawnili za budynkiem szczątki w pogorzelisku, szczątki ludzkie. To ciała 5-letniej Oliwii i 3-letniej Nadii. Matka z dziewczynkami była sama w domu w Woli Szczucińskiej, co potwierdziło nagranie z monitoringu. ślady krwawe w mieszkaniu wskazują, że tam doszło do pozbawienia życia dziewczynek, a następnie po rozpaleniu ogniska poza domem, te zwłoki zostały przemieszczone i wrzucone do ognia. Policję zawiadomiła babcia dziewczynek, która od swojej córki Moniki B. dostała niepokojącą wiadomość. To był krótki sms, wskazujący, że coś złego się wydarzyło, że nie ma dzieci, że z dziećmi się coś złego stało. Szczątki zbada zakład medycyny sądowej w Krakowie. Prokurator chce postawić kobiecie zarzut podwójnego zabójstwa. Będzie to możliwe, kiedy na przeprowadzanie czynności procesowych zgodzą się lekarze. Kobieta przebywa na oddziale psychiatrycznym szpitala w Tarnowie. Podłożem tej tragedii prawdopodobnie był stan psychiczny tej kobiety. Dzieci w przedszkolu, do którego chodziły Oliwia i Nadia, zostały objęte specjalnym wsparciem psychologa. Ponad 130 osób nie żyje, około 400 tys. musiało opuścić swoje domy. Rośnie bilans ofiar historycznych powodzi w brazylijskim stanie Rio Grande do Sul. Akcję ratunkową utrudniają rozległe zalania i kolejne opady deszczu. W pomoc mieszkańcom angażują się zwykli obywatele. Jeden z nich, 59-latek, kajakiem uratował ponad 300 osób. Mimo że sam nie umie pływać. Skala zniszczeń trudna do oszacowania. Poznamy rozmiar tej katastrofy dopiero wtedy, gdy woda opadnie. Powódź dotknęła ponad 400 z niemal 500 miast Rio Grande Do Sul. Brazylijskiego stanu o powierzchni porównywalnej do terytorium Polski. Nie jedliśmy od trzech dni. Nie wiem, gdzie jest moja rodzina. Mam 72 lata. Byłem świadkiem wielu powodzi, ale taką widzę po raz pierwszy. To Porto Alegre zamieszkane przez niemal 1,5 mln ludzi. Stolica stanu i jedno z miast, które ucierpiało najbardziej. Pod wodą znalazły się domy, ulice, stadion i oddalone o 6 km międzynarodowe lotnisko. W większości regionu brakuje wody pitnej, jedzenia i prądu. Pomoc humanitarna dociera z całego kraju. Rozmiar tej operacji jest proporcjonalny do rozmiaru tragedii. Jest ona bezprecedensowa. Pomaga nie tylko wojsko - także mieszkańcy. Myślę, że ta katastrofa to znak dla ludzi, by nie zapominali o swoim człowieczeństwie. Tych, którzy nie zapomnieli jest tu wielu. To Daniel, przed powodzią był kierowcą koparki - teraz został ratownikiem. Do ostatniej chwili, kiedy woda nie ustąpi nie wyłączę silnika. Będę szukać i ratować ludzi. Tak jak Piedro i Evaldo - wioślarze. Na niecałe trzy miesiące przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich w Paryżu porzucili swoje marzenia o medalach. Trenowaliśmy, ale gdy zobaczyliśmy, z czym borykają się mieszkańcy, nasze rodziny, koledzy - zdecydowaliśmy się zrezygnować. Oprócz tego, że woda zabrała wiele domów, zabrała też wiele marzeń. Żywioł dotknął łącznie niemal 2 mln ludzi, a ponad 400 tys. musiało opuścić swoje domy. Bez dachu nad głową jest 70 tys. osób. Nie śpię, ten most się kołysze, słyszę każdą przejeżdżającą ciężarówkę. Boję się, czy coś na mnie nie spadnie, boję się, że dotrze tu woda. Nic nie wskazuje na to, że sytuacja szybko ulegnie poprawie. Służby meteorologiczne zapowiadają opady deszczu w większości miast Rio Grande do Sul. Armia wzywa na poligon. Rusza kolejna edycja projektu "Trenuj z wojskiem". Na treningu można nauczyć się, jak strzelać, jak rozładowywać broń, jak rzucać granatami, ale też np. jak rozpalić ognisko chipsem. Szkolenie trwa 8 godzin. Z takich szkoleń do tej pory skorzystało ponad 20 tys. Polaków. Na co dzień to trening zarezerwowany dla przyszłych żołnierzy, ale dziś każdy mógł zobaczyć, jak w praktyce wygląda pole walki. Rozpoczęła się 5. edycja projektu "Trenuj z wojskiem". 160 cywili wyszło z Akademii Wojsk Lądowych z nowymi umiejętnościami. Niektórzy pojawili się tu z ciekawości. Potraktowałem to jako ciekawostkę i przygodę, żeby się tu pojawić. Była informacja o podstawach survivalu, będą podstawy strzelectwa. Inni dlatego, że chcą być przygotowani. Uczestnicy mieli od 15 do 64 lat, były też całe rodziny. Wszystkiego nie wiedziałam, jako zwykły szary człowieczek. Nie wiedziałam, tutaj się można wszystkiego dowiedzieć, od ubioru, chemii, skażenia, po azymuty - czegoś, czego człowiek nie robi na co dzień. Jak na razie super, jesteśmy pozytywnie zaskoczeni. Na pewno wszystko to, co tu pokazują, miejmy nadzieje, nie będzie musiało się przydać, ale zawsze lepiej to wiedzieć. Program ruszył w 2022 roku po agresji Rosji na Ukrainę. Od tamtej pory z kursu skorzystało ponad 20 tys. Polaków. Dziś uczestnicy trenowali różne scenariusze. Np. gdy zawiedzie GPS, gdy rozładuje się komórka, będą potrafili posługiwać się mapą, busolą, będą potrafili rozpalić ognisko bez użycia zapałek. To cenne umiejętności nie tylko w czasie zagrożenia wojną czy atakami hybrydowymi, ale, jak podkreślają uczestnicy, także w życiu codziennym. Są elementy pierwszej pomocy, to trzeba sobie przypominać, bo tego się nie robi, więc warto to zobaczyć, choćby jakie nowe są opatrunki. Nie wiedziałam, jakie są bajeranckie opatrunki, które sobie można kupić i mieć w domu. Przez najbliższe 2 miesiące co weekend akcje "Trenuj z wojskiem" będą odbywały się w całej Polsce. Udział jest darmowy dla osób od 15 do 65 roku życia. Trzeba mieć polskie obywatelstwo. Dwa telefony i dużo zimnej krwi. W odstępie kilku dni szczecińscy dyspozytorzy medyczni pomogli odebrać poród dwóch chłopców. W pierwszym przypadku na nr alarmowy zadzwonił brat rodzącej. Stwierdził, że główka dziecka już wychodzi, więc potrzebuje karetki. Przy drugim akuszerką została przyszła babcia. Taka sytuacja zdarza się raz na kilka tysięcy. Dzień dobry, siostra rodzi, wychodzi główka, potrzebuje karetki. Dobra, już wysyłam, proszę się nie rozłączać. Akuszerką czy akuszerem był brat rodzącej. Jest główka, wychodzi, niech pan podtrzymuje główkę. Akcja zakończyła się sukcesem. Jest, płacze? Płacze i jest całe. Niech pan położy dziecko na brzuchu matki Gdy dojechało pogotowie okazało się, że noworodek dostał 10 punktów w skali Apgar. Przez 13 lat pracy zdarzyły się tylko 2 porody w karetce, natomiast na słuchawce to była pierwsza taka sytuacja. Pierwsza, ale nie ostatnia, bo cztery dni później kolejny młody Szczecinianin śpieszył się na świat. Córka zaczęła rodzić. Dobrze, proszę się nie rozłączać, a od kiedy są bóle? Od 4.00 rano. Babcia zachowała zimną krew. Urodziło się dziecko? Tak! Dziecko oddycha? Tak, urodziło się. Super, czekamy teraz na zespół ratownictwa medycznego. Super, zrobiliście kawał dobrej roboty. To faktycznie jest dla nas duża ulga i zdarzają się takie rozmowy, po których sami musimy na chwilę wyjść się wyciszyć, bo są dla nas trudne. W takiej sytuacji umarłabym ze strachu - wyznaje pani Monika, która na poród swojego dziecka czeka w warszawskim szpitalu na Wołoskiej, choć widzi zalety domowego porodu. Jeżeli kobieta ma pewność, zrobiła wszystkie badania, wszystkie USG są prawidłowe i ma pewność, że wszystko jest okej, to jak najbardziej myślę, że taki poród może odbyć się w domu. Jednak, jak podkreślają lekarze, każdy poród jest obarczony ryzykiem i mogą pojawić się komplikacje. W tym momencie domownicy czy partner rodzącej nie są w stanie udzielić prawidłowo pomocy, takiej na wysokim poziomie, dlatego tak ważnym jest ten pierwszy telefon, który wezwie pogotowie ratunkowe. W szpitalu czy karetce funkcje życiowe mamy i dziecka są pod kontrolą takich urządzeń, które w krytycznej sytuacji ratują życie. Wielki finał i wielkie kontrowersje. Dziś - niestety bez Polski - 25 artystów powalczy o zwycięstwo w konkursie Eurowizji. Na scenie nie wystąpi reprezentant Holandii. Został zdyskwalifikowany. W Malmoe jest Sandra Meunier. Dlaczego Holender został wykluczony z rywalizacji i kto teraz jest faworytem do tegorocznej wygranej? W grze wielu utalentowanych artystów. Izrael jest najbardziej kontrowersyjnym uczestnikiem tegorocznej edycji. Przez Malmo przetoczyły się gigantyczne protesty nawiązujące do tego, aby odwołać uczestniczkę Izraela z tegorocznego finału. Gdy pojawiła się na scenie, było słychać gwizdy i buczenie z publiczności. W trakcie konferencji prasowej zadawano reprezentantce Izraela niewygodne pytania. Czy np. nie uważa, że jej obecność w konkursie może wpływać na bezpieczeństwo innych artystów. Tu pojawił się wątek reprezentanta Holandii, który miał przyznać, że on także jest ciekawy, jaka jest odpowiedź na to pytanie. Ale to nie ta kwestia sprawiła, że został zdyskwalifikowany. Organizatorzy tłumaczą, że chodzi o pewnego rodzaju incydent związany z operatorką pracującą dla organizatora. Jest oświadczenie strony holenderskiej, które tłumaczy, że kobieta nagrywała reprezentanta Holandii mimo braku jego zgody. On miał w delikatny sposób odepchnąć kamerę. Dziś przez cały dzień trwały negocjacje między stroną holenderską a organizatorem konkursu Eurowizji. Mimo to nie zobaczymy dzisiaj reprezentanta Holandii na scenie. Wielki finał o 21.00. Może wydarzyć się dosłownie wszystko. W próbie generalnej dzisiaj zabrakło reprezentantów 3 krajów: Grecji, Irlandii i Szwajcarii. Jeszcze jedno zaproszenie. Zaraz po "19.30" w TVP Info "100 pytań do". Jeden program, jeden bohater, wiele redakcji i jeszcze więcej pytań. Dziś gościem Wiolety Wramby będzie były prezydent Bronisław Komorowski. O tym, co było, o tym, co będzie, i jak ocenia polską politykę dziś. Dziś 100 pytań do Bronisława Komorowskiego. Miło mi bardzo, zachęcam państwa do oglądania, mimo że to będzie trwać prawie godzinę. Zapraszamy, już za chwilę "100 pytań do". Ta noc do innych niepodobna... Przejdzie do historii astronomii. Tak silnej zorzy polarnej nad Polską jeszcze nie było. To skutek burzy magnetycznej, do której doszło na Słońcu. Najlepiej widoczna była w południowej części kraju. Kto spał niech żałuje, bo efekt był spektakularny. Zresztą, sami państwo ocenią... Wikingowie zorzę polarną utożsamiali z Bivrostem, mostem łączącym Midgard, czyli świat ludzi, ze światem bogów. Wczoraj trudno ją było przeoczyć. Bardzo pięknie, pierwszy raz w życiu w ogóle coś takiego widziałam. Był taki róż, fiolet, w niektórych miejscach też zielony. Przepiękne. To co najbardziej chyba uderzyło to takie bardzo fioletowe niebo. Sprawcą całego zamieszania jest Słońce i jego wzmożona aktywność. Ostatni raz tak mocna burza geomagnetyczna uderzyła w Ziemię w 2003 roku. To jest coś, o czym będziemy opowiadali wnukom, to jest coś, czemu będą poświęcane całe rozdziały w książkach astrologicznych. Temu właśnie zdarzeniu. Kolory, które dominowały na niebie to czerwień, fiolet, róż i zieleń. Każdy z nich ma swoje naukowe uzasadnienie. Kolory zorzy polarnej zależą od gazów, będzie to tlen albo azot, tak jak powiedziałem, ale też od wysokości, na której zachodzi ta interakcja. Niebo rozbłysło setkami barw i odcieni. Ale ten świetlny spektakl, który dla nas jest widowiskowy, dla astronautów może być zagrożeniem. Problemy zaczną się jak zaczniemy latać trochę dalej, na Księżyc i na Marsa. Ponieważ tam nie są chronieni astronauci. Zorzę mogli podziwiać mieszkańcy Europy, Azji czy USA. Najlepiej przekonał się o tym Jarosław Kret, który przez całą noc odbierał zdjęcia od znajomych z całego świata. Jak zaczęły spływać zdjęcia z Europy, z USA. Osoby, które przegapiły zorzę, dziś jeszcze mają szansę, żeby ją zobaczyć. Oprócz optymizmu, warto zabrać ze sobą coś ciepłego. Trzeba założyć ciepłe kurtki. Bo dzisiaj w nocy w północno-wschodniej Polsce może wystąpić przymrozek. Zorza wstępuje w wierzeniach z całego świata. Dla finów to płatki śniegu, podniesione przez ogon lisa, dla Szkotów weseli tancerze. Jedno jest pewne - zorza hipnotyzuje ludzi na całym świecie. Ja już państwu dziękuję. Do zobaczenia jutro w "19:30", spokojnego wieczoru.