Agresja Rosji na Ukrainę trwa już 169 dni. Minister obrony Ukrainy wymienił trzy kroki potrzebne do całkowitego wyzwolenia Ukrainy: powstrzymanie rosyjskiego agresora, ustabilizowanie linii frontu i przygotowanie kontrofensywy, aby wyzwolić zajęte terytoria. Dobry wieczór państwu, Danuta Holecka, zapraszam na główne wydanie Wiadomości. Ukraińska kontrofensywa na południu kraju. Ktokolwiek przyjdzie do nas z mieczem, zostanie odparty mieczem. To oni nas zaatakowali, nie my ich. Najważniejsze jest to, aby zachodni świat pamiętał, że to Rosja napadła Ukrainę. To bardzo trudna walka. Ogień cały czas się rozprzestrzenia i ciągle nas zaskakuje. Gigantyczne pożary lasów we Francji. Polscy strażacy zmierzają z pomocą. Na 10 dni będziemy przygotowani do prowadzenia ciągłych działań. Jeśli sytuacja będzie tego wymagała pewnie obecność polskich strażaków będzie przedłużona. Drogowa gangsterka. Nieodpowiedzialni kierowcy śmiertelnym zagrożeniem. Czy słowo "cud" wystarczy, żeby określić to, że my żyjemy? Nie wydaje mi się. To już 169. dzień rosyjskiej agresji na terytorium Ukrainy. 24 lutego Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na ten kraj. W Charkowie Rosjanie ostrzelali kolejne osiedle mieszkaniowe. Na miejscu jest nasz wysłannik Marcin Lustig. Marcinie, jak wygląda sytuacja? To była kolejna niespokojna noc w Charkowie. Rosja ponownie ostrzelali osiedle mieszkaniowe. Pocisk uderzył w dom jednorodzinny. Poważnie uszkodzone zostały sąsiednie budynki. Jak podają władze, nikt nie zginął ani nie został poważnie ranny. Co najmniej 9 samolotów zniszczono na rosyjskim lotnisku wojskowym na Krymie. Rosjanie próbowali bagatelizować straty, ale zdjęcia satelitarne jasno dowodzą, że to nie był niegroźny incydent. Zdaniem niektórych analityków za atakiem stoją ukraińskie siły specjalne. Tylko jednego dnia okupanci stracili 9 myśliwców. 9 na Krymie i 1 w okolicach Zaporoża. Okupanci stracili też szereg pojazdów opancerzonych, magazynów amunicji i dróg zaopatrzenia. Na Krymie nasila się panika Rosjan. Uciekający z okupowanego półwyspu turyści są zszokowani, oto nagle dowiedzieli się, że wypoczywają w strefie wojny. Ukraińcy przygotowali dla nich krótki poradnik wakacyjny. Na południu ukraińska kontrofensywa posuwa się powoli do przodu, zdaniem niektórych analityków to przygrywka przed faktyczną kontrofensywą. W paru miejscach na froncie udaje się Ukraińcom z powodzeniem odbijać poszczególne miejscowości, tak że jest ta kontrofensywa, może nie jest wielka i spektakularna, jak byśmy wszyscy oczekiwali, ale jest powolna i skuteczna. Do tego dochodzi cały szereg dziwnych wybuchów, pożarów baz i składów amunicji. Na białoruskim lotnisku w Homlu tuż przy granicy z Ukrainą też doszło do serii eksplozji. Oficjalnie według Mińska była to awaria silnika. Ukraińscy żołnierze ostrzegają białoruskich dowódców. Ktokolwiek przyjdzie do nas z mieczem, zostanie odparty mieczem. To oni nas zaatakowali, nie my ich. Będą palić się w piekle za zabijanie dzieci, kobiet i młodych mężczyzn, którzy mieli przed sobą całe życie. Kijów kolejny raz ostrzegł przed rosyjskimi działaniami w rejonie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. Od kilku dni Rosjanie regularnie ostrzeliwują okolicę z wyrzutni rakietowych i artylerii. To w ocenie Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej igranie z ogniem. Zlikwidować i oczyścić. Takich terminów używali Rosjanie w zachowanych rozkazach "operacji polskiej" NKWD. W latach 1937-1938, jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, na terenie ZSRR zamordowano ponad 111 tysięcy Polaków. To ludobójstwo, o którym wciąż mało mówi się na świecie i w Polsce. Gdy w 1938 roku Niemcy w swoich miastach urządzili pogrom Żydom, zwany nocą kryształową, Stalin już rok wcześniej rozpoczął operację polską, a właściwie antypolską. Etniczną czystkę. Operacja polska była wstrząsającym ludobójstwem. Nie można tego nazwać inaczej. Decyzja o holocauście Polaków, o którym do dziś mało kto wie, zapadła 11 sierpnia 1937 roku na Kremlu. Rozkaz wydał komisarz ludowy NKWD Nikołaj Jeżow. Spośród ponad miliona naszych rodaków mieszkających w Związku Sowieckim, na dawnych ziemiach I Rzeczpospolitej sowieccy funkcjonariusze wymordowali ponad 111 tysięcy, a kolejne kilkadziesiąt tysięcy deportowali do gułagów. Sowieci bowiem chcieli wychować człowieka sowieckiego, człowieka całkowicie, bezwzględnie poddanego Rosji. A Polacy pielęgnujący przywiązanie do Boga i Ojczyzny nie nadawali się do tego upiornego, komunistycznego planu. Tylko za to, że byli Polakami zostali zamordowani strzałem w tył głowy i zakopani w dołach śmierci. Niestety nie spotkała Rosji sowieckiej kara. Nie było drugiej Norymbergi, tak jak w przypadku niemieckiej III Rzeszy. Zbrodnia nierozliczona, ludobójstwo nierozliczone zawsze jest zachętą dla wszystkich kolejnych ludobójców. Stalin kontynuował zbrodniczą politykę po wybuchu II wojny. Po 17 września, mordując polską elitę, m.in. w Katyniu. Ale Rosjanie zabijali Polaków także później, przez kolejne dziesięciolecia. Żołnierzy Wyklętych, a później ludzi zagrażających Moskwie. Dzisiaj w Ukrainie widzimy też bezwzględność polityki rosyjskiej kierowanej przez Putina. Zbrodniarza, który uważając rozpad Związku Sowieckiego za największą katastrofę XX wieku, kontynuuje bestialską politykę Stalina. To straszne, że tego rodzaju filozofia postępowania czy dbania o własne interesy, ta imperialna filozofia Związku Sowieckiego wciąż jest obecna w polityce Federacji Rosyjskiej. A bierność niektórych państw wolnego świata może spowodować, że Moskwa znów uniknie odpowiedzialności i będzie realizować swoje imperialne szaleństwa. W Kopenhadze rozpoczęła się międzynarodowa konferencja liderów wsparcia dla Ukrainy, w której biorą udział przedstawiciele 5 państw. Polskę podczas kluczowych rozmów reprezentował wicepremier, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Cel: omówienie planu dalszej współpracy na rzecz naszych wschodnich sąsiadów. O tym, jak zatrzymać Putina i w jaki sposób wspierać Ukrainę rozmawiali w Kopenhadze ministrowie obrony narodowej. Konferencja w Kopenhadze ma jeszcze bardziej wzmocnić współpracę między Ukrainą a krajami Europy. Najważniejsze jest to, aby zachodni świat pamiętał, że to Rosja napadła Ukrainę, że Ukraina dzielnie się broni, że Rosja dopuszcza się zbrodni wojennych na Ukraińcach. Polska jest jednym z najbardziej aktywnych państw, zarówno w zakresie pomocy humanitarnej, jak i wojskowej. Sama wartość broni, jaką od początku wojny przekazaliśmy Ukrainie, szacowana jest na 1,7 mln dolarów. Przekazując sprzęt wojskowy Ukrainie nie zrobiliśmy niczego, Przez to, że pomagamy Ukrainie, przez to, że Ukraina się broni, to możliwość takiej eskalacji konfliktu czy uderzenie na kolejnych frontach przez Rosję zmalała w istocie do zera. Ofiarami rosyjskiego bestialstwa są zwykli ludzie. Z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że Polacy przeznaczyli na pomoc uchodźcom wojennym z Ukrainy z własnych kieszeni 10 mld zł. Państwowe wydatki na ten cel to kolejne blisko 16 mld zł. Polska pomaga, mimo blokowania unijnych funduszy przez Brukselę. Niemiło jest, że do tej pory nie otrzymujemy, bo to oznacza, że UE nie chce wspierać ani Polski, ani Ukrainy. Co więcej Komisja Europejska zanegowała skalę polskiej pomocy uchodźcom. To działanie mające na celu raz osłabienie pozycji Polski w tej ogromnej pomocy. Dwa usprawiedliwienie tego, że Komisja Europejska nie zrobiła nic. Od początku wojny naszą granicę przekroczyło blisko 5,5 mln uchodźców z Ukrainy. Ponad 1,1 mln otrzymało numer PESEL. Mamy więcej pracowników, to też większy produkt, ale również wyższe podatki odprowadzane do budżetu i wyższe składki. Nikt inny w tak krótkim czasie, tak sprawnie nie przyjął tak wielkiej grupy uchodźców, gwarantując im dostęp do rynku pracy, nauki, opieki medycznej i programów społecznych. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Oto co jeszcze przed nami. Trwa dochodzenie, kto zatruł Odrę i doprowadził do katastrofy ekologicznej. Polski rząd złoży pierwszy wniosek o wypłatę unijnych środków z KPO. Francja w ogniu. Gigantyczne pożary lasów paraliżują kraj. Ewakuowano już prawie 10 tys. mieszkańców. Francuskie służby nie są w stanie opanować sytuacji i proszą o pomoc. Na ten apel błyskawicznie odpowiedziała Polska. W drodze na południe Francji jest już blisko 150 polskich strażaków. To nie są sceny z filmowego horroru. To zdjęcia z południa Francji. Żywioł, na skutek ekstremalnie wysokich temperatur, pochłonął już 40 tys. ha lasów, dwa razy więcej niż w ubiegłym roku. To bardzo trudna walka. Ogień cały czas się rozprzestrzenia i ciągle nas zaskakuje. Swoje domy musiały opuścić tysiące Francuzów. Francuski rząd poprosił europejskich partnerów o pomoc. Polska odpowiedziała jako jedna z pierwszych. O czym poinformował na Twitterze prezydent Emmanuel Macron. Na pomoc z Polski do Francji wyruszyły dziś dwa moduły niezwykle doświadczonych strażaków z Pomorza Zachodniego i Dolnego Śląska. Zgodnie z decyzją Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji to będzie 146 strażaków i 49 pojazdów. Przed nimi prawie 2 tys. km podróży, prosto na pole bitwy z szalejącym ogniem. Mamy samochody z zabezpieczeniem logistycznym, z namiotami, ze sprzętem, który posłuży do budowy bazy, mamy samochody, które posłużą do budowania sztabu. Jesteśmy samowystarczalni podczas takich misji, więc musimy wszystko zabrać ze sobą. Na 10 dni będziemy przygotowani do prowadzenia ciągłych działań. Jeśli sytuacja będzie tego wymagała, pewnie obecność polskich strażaków będzie przedłużona. Polacy jako pierwsi zgłosili się w lipcu do pomocy przy gaszeniu pożarów w Czechach. A ci sami strażacy, którzy są już w drodze do Francji, wcześniej uczestniczyli w podobnych misjach w Grecji i w Szwecji. Mają ogromne doświadczenie, ogromną wiedzę. Są cenieni w całej Europie. Przed nimi bardzo wymagająca misja. Walka z bezwzględnym żywiołem na trudnym terenie przy temperaturze powyżej 40 stopni Celsjusza. Wszyscy zgłosili się dobrowolnie. Zarówno na ćwiczeniach, jak i na takich wyjazdach nigdy nie mamy problemu ze skompletowaniem formacji do wyjazdu. Bo tacy właśnie są Polscy strażacy. Jeden z pacjentów rannych w wypadku autobusu w Chorwacji, który wczoraj wojskowym samolotem wrócił do kraju, został już wypisany do domu. W polskich placówkach medycznych wciąż pozostaje 9 pacjentów, a w chorwackich 18. 4 z przetransportowanych wczoraj do Polski pacjentów trafiło do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Koninie. Dwóch pacjentów trafiło na oddział ortopedii i traumatologii narządów ruchu. Jeden pacjent trafił na oddział neurochirurgii. Natomiast jeden pacjent był w tak dobrym stanie, że można było go po wstępnym zabezpieczeniu po prostu uwolnić do domu. Stan zdrowia pacjentów z konińskiego szpitala jest stabilny. Ogólny stan psychiczny tych osób określany jest jako dobry, fizyczny również, więc mamy nadzieję, że jak najszybciej przejdą okres leczenia i poddane zostaną rehabilitacji. Polscy lekarze są w stałym kontakcie z chorwackimi. Dziś wieczorem zaplanowano wspólną telekonferencję. Będziemy omawiać każdego pacjenta i przygotowywać plan dalszego transportu do Polski poszczególnych przypadków. Jeszcze nie wiadomo, kiedy kolejni ranni wrócą do Polski. W momencie, kiedy nasi lekarze polscy, lekarze chorwaccy uznają, że stan jakiegoś pacjenta pozwala, żeby rozpocząć transport, wtedy będą podejmowane decyzje o medycznym transporcie do kraju. W polskich szpitalach przebywa 9 pacjentów, którzy brali udział w sobotnim wypadku autokaru w Chorwacji. Duża część z tych pacjentów, która przyjechała wczoraj do Polski, wymaga jeszcze przynajmniej kilku dni hospitalizacji, często tez rehabilitacji, ale liczymy, że cześć z nich w ciągu najbliższych 3, 4 dni zostanie tez wypisana do domu. Okoliczności wypadku polskiego autokaru badają chorwaccy śledczy. Tysiące śniętych ryb, brudna woda i smród - tak od kilkunastu dni wygląda Odra. Skażona Odra jest groźna - alarmują ekolodzy. Prokuratura bada, jak do tego doszło. A wojsko zabezpieczy rejon. Wolontariusze wybrali z rzeki co najmniej 10 ton martwych ryb. 10 ton. To pokazuje, że mamy do czynienia z gigantyczną i bulwersującą katastrofą ekologiczną. Już dziś żołnierze są gotowi, żeby wspierać służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo na Odrze, za oczyszczenie Odry, żeby wspierać w taki sposób, jaki będzie konieczny. Najprawdopodobniej ktoś zatruł rzekę, źródło zanieczyszczenia mogło pochodzić z zakładów lub oczyszczalni na Dolnym Śląsku. Dochodzenie w tej sprawie wszczęła już prokuratura. Trwają badania, jaka konkretnie substancja mogła zatruć wodę w Odrze. Będzie to wiadome w ciągu tygodnia. Zadaszone perony, ruchome schody, windy, system dynamicznej informacji oraz szerokie przejścia. Tak już za kilkanaście miesięcy będzie wyglądać dworzec Warszawa Zachodnia. Modernizowane są też dworce kolejowe w całej Polsce, a w ramach Centralnego Portu Komunikacyjnego w kraju pojawią się Koleje Dużych Prędkości. Warszawa Zachodnia. Modernizacja linii średnicowej ma poprawić komfort pasażerów i usprawnić prowadzenie pociągów. Na dojeździe od strony zachodniej powstają wiadukty kolejowe. Widać już wykonywane obiekty, są wykonywane wszystkie konstrukcje, w dalszej części będą prowadzone prace związane z pracami torowymi. Projekt jest wart 2 miliardy złotych. Fajnie, że nowy dworzec powstaje, bo jednak stary dworzec, daleko mu do standardów europejskich. Zawsze wszystko można poprawić, ale uważam, że idziemy w dobrą stronę. A to już Płochocin na Mazowszu. I początek przebudowy tutejszego dworca kolejowego. Remontu w ramach Programu Inwestycji Dworcowych doczeka się też dworzec w Jaktorowie. Zostaną poddane gruntownej modernizacji jako 2 z 37 modernizowanych na Mazowszu, z których ok. 60% już jest na etapie realizacji inwestycji budowlanej. Dworce kolejowe są modernizowane w całej Polsce. Przywracane są również połączenia kolejowe, np. między Mielcem a Dębicą, czy Lubinem a Legnicą i Wrocławiem. A w ramach CPK powstają Koleje Dużych Prędkości. Spółka przedstawiła właśnie wariant inwestorski prawie 200-kilometrowego odcinka miedzy Łodzią, Sieradzem i Wrocławiem. Bedzie on częścią linii w kształcie litery "Y": Warszawa - Łódź - Wrocław/Poznań. Z Wrocławia do Łodzi będzie się dojeżdżać w godzinę i poniżej 2 godzin, 1 h 45 min z Wrocławia do Warszawy. Cała sieć CPK będzie składać się z niemal 2000 km nowych linii kolejowych. To nie wszystko. W czerwcu rząd zwiększył też budżet programu Kolej Plus do 11 miliardów złotych. To pozwoli na uzupełnienie istniejącej sieci o nowe linie kolejowe między miejscowościami powyżej 10 tys. mieszkańców a miastami wojewódzkimi. W tym wszystkim przewozimy towary, świadczymy usługi pasażerskie, to wszystko pozwala gospodarce rozwijać się, a w dobie zmian klimatycznych jest kapitalnym rozwiązaniem zmniejszającym negatywne oddziaływanie środowiskowe. Z myślą o komforcie pasażerów PKP uruchomi w długi weekend dodatkowe pociągi i wydłuży relacje wybranych składów na najpopularniejszych wakacyjnych trasach. Szczegóły na stronach internetowych przewoźnika. Jest już gotowy projekt ustawy o dopłatach do innych źródeł ogrzewania niż węgiel. We wrześniu może się nim zająć Sejm. Gotowy jest już także wzór wniosku o dodatek węglowy. To kolejne, rządowe sposoby na walkę z kryzysem energetycznym. Ta niemiecka piekarnia z Nadrenii Północnej-Westfalii to jedna z setek tysięcy europejskich firm, która musi zmagać się ze skutkami światowego kryzysu energetycznego. Nowa prognoza cen sprawiła, że dalsze istnienie piekarni stanęło pod znakiem zapytania. Otrzymaliśmy prognozę cen na przyszły rok, która jest dziesięciokrotnie wyższa w stosunku do naszego szacowanego zużycia. Oznacza to, że mielibyśmy 490 tysięcy euro rocznych kosztów energii. To jest absolutnie nierealne. Wysokie ceny energii to teraz problem całej Europy. Drugim jest dostępność surowców. W przypadku Polski nie ma dziś zagrożenia niedoborami gazu. Nie powinno być też problemu z dostępnością węgla, bo resort klimatu zakontraktował już 13 milionów ton tego surowca, a polskie firmy rocznie sprowadzały z Rosji niecałe 10 milionów ton. Od przybytku głowa nie boli, tak że kontraktujemy go z nadmiarem, właśnie po to, żeby Polacy byli bezpieczni, żeby to bezpieczeństwo było zapewnione. Z sondażu Social Changes dla portalu wpolityce.pl wynika, że Polacy popierają zwiększenie krajowego wydobycia. Nie jest to jednak łatwe, bo wymagałoby inwestycji w górnictwo, które przez ostatnie lata blokowała unijna polityka klimatyczna. To ile węgla będzie w Polsce potrzebne w sezonie grzewczym zależy jedynie od pogody. Mamy jakieś prognozy długoterminowe, ale na 100% nikt nie powie, czy będziemy mieli temperatury w tym roku zbliżone do najniższych, czy wręcz przeciwnie, zima okaże się łagodna i wtedy zużycie energii spada nawet o 50%. Węgiel na światowych rynkach jest jednak droższy niż przed wybuchem wojny. Stąd rządowy dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł. Aby go otrzymać trzeba będzie wypełnić prosty wniosek ze wskazaniem rodzaju ogrzewania gospodarstwa domowego. Po podpisie pana prezydenta jak ustawa wejdzie w życie będzie można składać wniosek. Gminy mają 30 dni na rozpatrzenie i na wypłatę środków i do 30 listopada trzeba taki wniosek złożyć. Także przed sezonem grzewczym mają być uchwalone przepisy o dodatku do innych źródeł ogrzewania. Przed zimą ten dodatek będzie. We wrześniu Sejm na pewno tym się zajmie, ustali ten dodatek i on zadziała. Nie będzie miał ograniczenia czasowego, więc nawet jeżeli ktoś wcześniej kupi, to też dostanie. W ramach tarczy antyinflacyjnej już obniżono podatki na paliwa. Pomógł też spadek cen ropy na światowych rynkach. Na pewno zasadnicza różnica. Tańsza cena paliw to jest to. Dziś w obliczu kryzysu energetycznego wiele europejskich gospodarek przygotowuje się na czarne scenariusze, np. przerwy w dostawach energii. Niektóre miasta w Hiszpanii i Niemczech już teraz ograniczyły nocne oświetlenie budynków. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz i pytania o skandal finansowy, w którym pojawiają się politycy z jego partii SPD. Sam stara się bagatelizować problem. przekonuje, że o niczym nie wiedział. Czy afera na szczytach władzy może mieć wpływ na niemiecką scenę polityczną? Patrząc na historię podobnych afer w Europie, odpowiedź wydaje się przecząca. Jeden z największych skandali finansowych w Niemczech. Wyłudzenia podatków i niejasne relacje polityków z bankami, w tym także niegdyś wpływowego polityka SPD Johannesa Kahrsa, u którego śledczy znaleźli 200 tysięcy euro w gotówce. W aferze pojawia się również nazwisko innego polityka SPD, samego niemieckiego kanclerza Olafa Scholza. Jestem tak samo ciekawy, jak wy, skąd to się wzięło. Wszystko na ten temat już powiedziałem. Dwa i pół roku, niewiarygodna liczba rozpraw, akt, przyniosły tylko jeden rezultat: nie ma dowodów na jakikolwiek wpływ polityczny. I faktycznie sprawa ciągnie się od dawna, ale nazwisko Scholz wraca jak bumerang. Śledczy sprawdzili już m.in. jego skrzynkę mailową z czasów gdy rządził Hamburgiem. Afera, w wyniku której niemiecki fiskus stracił co najmniej 50 mld euro, staje się coraz poważniejszym problemem zarówno dla samego kanclerza i jego partii, jak i dla całej niemieckiej klasy politycznej. Przez ogromną bezkarność, którą mają Niemcy i dominację w UE, Niemcy są coraz bardziej krajem skorumpowanym, są skorumpowane z zewnątrz przez Rosję, to było widać przy Nord Stream, gdzie wprost kupowano polityków niemieckich, jak i wewnętrznych. Skandale korupcyjne na szczytach władzy w UE, media, także w Niemczech, ujawniały w ostatnich latach wielokrotnie, w zdecydowanej większości wypadków jednak trudno mówić o konsekwencjach. Tak było z ubiegłoroczną aferą opisaną przez francuski dziennik Liberation, dotyczącą urzędników Komisji Europejskiej, sędziów TSUE i lobbystów. Tak było też z międzynarodowym śledztwem dziennikarskim i aferą Ubera, w której pojawiają się nazwiska prezydenta Francji, czy byłej wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej, nie tyle jako polityków, co raczej nieoficjalnych lobbystów amerykańskiej korporacji. Elita biurokratyczna europejska czy te elity polityczne odkleiły się od rzeczywistości i wspierają się nawzajem zamiast myśleć o wartościach i o pewnego rodzaju celach UE w sposób obiektywny. W przyszłym tygodniu niemiecki kanclerz będzie ponownie przesłuchiwany przez komisje śledczą, powołaną do zbadania finansowego skandalu i wyłudzeń podatków w Niemczech. Polski rząd złoży pierwszy wniosek o wypłatę unijnych środków z Krajowego Planu Odbudowy na przełomie października i listopada. To będzie sprawdzian dla wiarygodności Komisji Europejskiej. Pieniądze z KPO powinny popłynąć do Polski na przełomie roku, zapowiada premier, ale dziś już nikt nie ma wątpliwości, że Bruksela gra nieuczciwie. Polska przygotowuje się na możliwe scenariusze. Bezprawne blokowanie pieniędzy z KPO mogłaby na przykład zaskarżyć do TSUE. Być może należy to rozważać. Ale sposobów na wyegzekwowanie należnych nam środków jest więcej. Polska dysponuje prawem weta i myślę, że będziemy z bardzo dużą starannością analizować takie przypadki. Przede wszystkim powinniśmy sparaliżować ten chory pomysł green dealu, pakietu Fit for 55. Jeśli taka decyzja zapadnie, to będą przygotowane szczegółowe kroki. W interesie Polaków jest, by jak najszybciej korzystać z pieniędzy z Funduszu Odbudowy po pandemii, tak jak inne państwa Unii, ale nie wszystkim na tym zależy. W PE bardzo mocno gardłowaliśmy za tym, żeby nie dawać rządowi przynajmniej części tych pieniędzy. Do pozbawienia Polaków tych pieniędzy politycy opozycji wzywali nawet wtedy, gdy szefowa KE publicznie oświadczyła, że Komisja odblokowuje środki z KPO. Jestem dobrej myśli, że Komisja Europejska będzie stawiała dodatkowe warunki i że te warunki będą musiały być spełnione do tego, żeby te pieniądze popłynęły do Polski. I rzeczywiście, szefowa Komisji Europejskiej postawiła kolejny nieuzgodniony warunek. Tym razem nie do przyjęcia, bo sprzeczny z konstytucją, czyli żądanie przyznania sędziom prawa kwestionowania statusu innych sędziów i wydawanych przez nich wyroków. Mamy do czynienia z zastosowaniem kryteriów politycznych, że chodzi tu o obalenie polskiego rządu i zastąpienie go rządem PO, który byłby korzystny dla tej polityki Brukseli. Jeśli opozycja przejmie władzę, to na 100% zrobi wszystko, by pieniądze trafiły do Polski, ja to gwarantuję. Politycy opozycji od dawna mówią wprost, prawdziwym i jedynym tak naprawdę kamieniem milowym Brukseli jest obalenie polskiego rządu. Trzeba odsunąć od władzy obecnie rządzących, w takim momencie natychmiast mamy pieniądze z KPO. O tym wiedzą i rządzący w Polsce, i politycy opozycji. Blokada KPO to kara za to, że Polacy wybrali nie tych, których chce Bruksela. Jeśli rząd danego kraju jest powolny i wpisuje się w pewien kontekst głównego nurtu w UE, to wszystko jest możliwe. Możliwe są też przelewy z Funduszu Odbudowy. Tak jest w przypadku Rumunii, która dostała 29 mld euro. Wypłaty Bukareszt otrzymuje, mimo podejrzeń o korupcję i mimo takich dramatycznych apeli tamtejszych sędziów i prokuratorów do KE. Komisja Europejska nic nie zrobiła, tak jak nie reagowała w przypadku byłego premiera Bułgarii Borysa Bojkowa, oskarżonego o korupcję. To były zawsze takie pieszczochy można powiedzieć o Brukseli, siły niezwykle potulne, siły przyzwyczajone do tego, że wykonują te najważniejsze polecenia, że nie strzegą suwerenności. Dyskryminacja Polski w sporze o Fundusz Odbudowy może zaszkodzić samej Brukseli postrzeganej jako nieuczciwie karzącej polski rząd - ostrzega portal Politico. A to może pogrzebać szanse faworyta Brukseli Donalda Tuska. Na trasie S7 agresywny kierowca spycha z jezdni samochód z trzyosobową rodziną i doprowadza do wypadku, w Wyszkowie pijany prowadzący nie wciska nawet hamulca i z dużym impetem uderza w przechodzących na pasach pieszych. Takich zdarzeń na polskich drogach niestety nie brakuje. Niektórzy kierowcy wykazują się nie tylko wyjątkowym brakiem wyobraźni, ale też, po prostu, ulicznym chamstwem i drogowym bandytyzmem. To nagranie mrozi krew w żyłach. Kierowca Forda nawet nie pomyślał, by zahamować. Potrącił 3 osoby, 2 z nich trafiły do szpitala. Kilka godzin po zdarzeniu wyszkowscy policjanci dokonali zatrzymania 23-letniego mężczyzny, który w chwili zatrzymania był pijany. Kierowca złożył już wyjaśnienia i przyznał się do winy. Grozi mu 12 lat więzienia. To już trasa S7. Pan Sergiusz z żoną i czteroletnim synem wracał z wakacji. Przy prędkości ponad 100 km/h, drogę zajechał mu niebieski volkswagen. Próba ominięcia zakończyła się uderzeniem samochodu w barierki. Dojechał mniej więcej do połowy długości mojego samochodu, po czym bez kierunkowskazu raptownie zaczął zjeżdżać na mój pas spychając mnie z drogi. Czy słowo "cud" wystarczy, żeby określić to, że my żyjemy? Nie wydaje mi się. Policja nadal ustala sprawcę wypadku. Niestety niebezpiecznych zdarzeń na naszych drogach wciąż jest za dużo. Ten mężczyzna przez pół godziny blokował kobietę prowadzącą inne auto. Tylko od początku lipca doszło do prawie 3000 wypadków, w których zginęło 211 osób, a ponad 3200 zostało rannych. Policja zatrzymała też prawie 14 tys. nietrzeźwych kierowców. Dlatego przed rozpoczęciem długiego weekendu funkcjonariusze apelują o rozwagę i zapowiadają kontrole. One mają przede wszystkim pomagać kierującym, ale w przypadkach rażących naruszeń kodeksu drogowego, jak właśnie ta nadmierna prędkość, będziemy reagować. Będą też kontrole trzeźwości. Kontrole to jedno, ale nic nie zastąpi zdrowego rozsądku. Zachęcam wszystkich kierowców, którzy chcą udowodnić swoje możliwości, żeby zrobili to na zamkniętym obiekcie, żeby zmierzyli się z amatorami lub profesjonalnymi zawodnikami i tam pokazali swoje możliwości, a nie straszyli ludzi, którzy chcą bezpiecznie przejechać z punktu A do punktu B. Prędkość to jedno. Drugie - używanie telefonu w trakcie jazdy. Prowadząc rozmowę przez zestaw głośnomówiący nasza zdolność do reagowania w ruchu drogowym jest taka sama, jak u osoby, która ma 0,8 promila alkoholu we krwi. To przecież jest kompletnie pijana osoba. Tylko od nas zależy, czy na drogach będzie bezpiecznie. GOŚĆ WIADOMOŚCI Z NAPISAMI W TVP INFO