ENERGICZNA MUZYKA "19.30", niedziela, 11 sierpnia. Ostatni dzień igrzysk olimpijskich w Paryżu. Zbigniew Łuczyński. Zapraszam. 17 dni pięknej rywalizacji i srebrny medal zdobyty dzisiaj przez Darię Pikulik. Takie zwieńczenie igrzysk bardzo cieszy. A już za około półtorej godziny ceremonia zamknięcia. W Paryżu jest Anna Kowalska. Powiedz jak wyglądał ostatni dzień igrzysk, tak udany dla Polski? I czy pożegnanie sportowców z całego świata zapowiada się równie spektakularnie jak otwarcie? Za mną ostatnie przygotowania. Tym razem na stadionie. Będzie równie pięknie. Krążą słuchy, że gościem ma być Tom Cruise. Przekaże ogień władzom Los Angeles. Julia Szeremeta zdobyła 1 z 3 srebrnych medali Polski. Mamy 10 medali. Chociaż liczyliśmy na więcej. 10. i ostatni medal dla Polski na igrzyskach olimpijskich w Paryżu zdobyła Daria Pikulik. Polka wywalczyła srebro w wieloboju w kolarstwie torowym. W końcu spełniłam swoje marzenie i tak jak to było kiedyś, jak zrobiłam medal na mistrzostwach świata, powiedziałam sobie, że marzenia się spełnia, więc zrobiłam to po raz kolejny. Pikulik po ostatnim okrążeniu dosłownie zalała się łzami. Bo medal jeszcze przed startem ostatniego wyścigu wydawał się bardzo daleko. Wielobój kolarski składa się z czterech części, przed ostatnią Polka była dopiero ósma. Po połowie wyścigu Daria dominowała, Daria już jechała jak dyrektor tego wyścigu, kierowała tym wyścigiem. Była bardzo mocna, bardzo uważna i bardzo szybka. Łzy rozczarowania pojawiły się natomiast w oczach bokserki Julii Szeremety. Polka walkę o złoto przegrała jednogłośnie z Tajwanką Lin Yu-Ting. Przyjechałam tutaj po złoto, niestety się nie udało. Bardzo niewygodna przeciwniczka, wyższa o dziesięć centymetrów, bardzo niewygodna. Wiedziałam, że ta walka będzie do ostatniego końca tak naprawdę. Ale to srebro w wadze do 57 kilogramów kobiet to pierwszy medal polskiego damskiego boksu w historii. Mało osób z naszej dyscypliny liczyło na to, że Julka może tu coś osiągnąć, a Julka pokazała, że jest kimś wielkim, że to jest diament polskiego pięściarstwa. Jedyne złoto w Paryżu zdobyła Aleksandra Mirosław we wspinaczce na czas. Sukcesem jest też nasz pierwszy medal w Paryżu, srebro Klaudii Zwolińskiej w kajakarstwie górskim, drugiego dnia igrzysk. Srebro zdobyli siatkarze. A brąz polskie szpadzistki, czwórka podwójna wioślarzy, Iga Świątek w grze pojedynczej tenisa, Aleksandra Kałucka we wspinaczce na czas i Natalia Kaczmarek w biegu na 400 metrów. Polska z dorobkiem 10 medali wyrównuje swój wynik z Aten z 2004 roku. Z jednym złotem kończymy jednak klasyfikację medalową na 42. pozycji. Najniżej w historii. Świat odjeżdża. Po raz pierwszy od 1988 wracamy bez medalu w kajakarstwie klasycznym i z tylko jednym medalem w lekkiej atletyce. W Tokio zdobyliśmy ich 9. Każdy sport będzie musiał się zastanowić, czy zrobił wszystko. Bo chociaż znicz olimpijski jeszcze przez kilka godzin będzie płonął na paryskim niebie, to już zaczyna się odliczanie do kolejnych igrzysk olimpijskich. Te w 2028 roku zorganizuje Los Angeles. Największe sportowe święto, jakim są igrzyska olimpijskie, pomału przechodzi do historii. Występ polskiej reprezentacji odbywał się w stulecie debiutu Polaków na igrzyskach, a polskie szpadzistki wywalczyły dla nas medal z numerem 300. Czy jednak wszystkie statystyki tegorocznych olimpijskich występów są dla nas powodem do radości, a 10 zdobytych medali to dużo czy mało w porównaniu z poprzednimi igrzyskami? Hymn Polski na igrzyskach w Paryżu. Zagrano go tylko raz. Jeden złoty medal, do tego cztery srebrne i pięć brązowych. Ostatni raz tak mało sukcesów mieliśmy w Atenach, choć było tam więcej najcenniejszych krążków. 68 lat temu w Melbourne Polacy też wywalczyli tylko jedno złoto, łącznie o jeden medal mniej. Ale była wąska kadra i trudniejsze warunki. Do Melbourne pojechała ledwie 64-osobowa ekipa polska. Lecieli trzy dni, bodaj z kilkoma przesiadkami lotniczymi. Lata 60. i 70. to dużo lepsze olimpijskie występy Polaków niż obecnie. Regularnie zdobywali około 20 medali. Nazwisko Ireny Kirszentstein Szewińskiej, która pojechała do Tokio, mając 18 lat, i przywiozła stamtąd trzy medale. Kulminacja i 32 medale dla Polski na pamiętnych igrzyskach w Moskwie. W 1980 roku nie startowali sportowcy z krajów zachodnich, a Polacy byli wyjątkowo do tej imprezy przygotowywani. Komuna tak trochę ukrywała to, że wszyscy siedzieli cały rok w ośrodkach w Spale, Wałczu, Cetniewie czy Zakopanem. Po 1980 roku było coraz słabiej, mimo to w takiej Barcelonie pokazaliśmy lwi pazur. Bo 19 medali dziś musi robić wrażenie. 4 lata później w Atlancie dorobek Biało-Czerwonych to 17 medali - w tym aż siedem złotych. Potem było znacznie gorzej. Atlanta była takim ostatnim miejscem. To zupełnie zaskakujące, bo w ciągu kilkudziesięciu minut tyle tych medali. 21 lipca 1996 roku mistrzem olimpijskim w judo został Paweł Nastula, chwilę później złoto w zapasach zdobywali Ryszard Wolny i Andrzej Wroński. Sami panowie. Kobiety stawały na podium w Atlancie tylko cztery razy. Na kończących się dziś paryskich igrzyskach z 10 medali wywalczyły aż 8. Gdyby pech nie towarzyszył w finałowym rzucie oszczepem Marii Andrejczyk, to też cieszylibyśmy się z kolejnego medalu znowu wywalczonego przez Polkę. Byłby to też drugi medal w lekkiej atletyce. A tak igrzyska kończymy tylko z brązowym krążkiem Natalii Kaczmarek. Zwykle w królowej sportu szło nam znacznie lepiej. Trzy lata temu w Tokio nasi lekkoatleci stawali na podium 9 razy. To jest "19.30". Dziś jeszcze o aukcji koni arabskich w Janowie Podlaskim, a także... Gdybyśmy rządzili, ten pan byłby prezydentem. Kandydaci na kandydatów. Rafał Trzaskowski jest bardzo naturalnym kandydatem. 900. dzień wojny. Przywracamy sprawiedliwość, wywierając presję na agresora na jego terytorium. To, co dzieje się w Kursku, to hańba. Każdą informację powinniśmy traktować potencjalnie jako fake newsa. Manipulacje fałszywymi reklamami. Wykorzystuje wizerunek i głos osób znanych ludzi wzbudzających nasze zaufanie. "Gdybyśmy rządzili, to ten pan byłby prezydentem" - mówił podczas konferencji prasowej prezes PiS, wskazując Mariusza Błaszczaka. Giełda nazwisk kandydatów na następcę Andrzeja Dudy ciągle jest jednak otwarta. Jak dotąd żadna z partii nie zgłosiła oficjalnie kandydatów, choć nazwiska Rafała Trzaskowskiego i Szymona Hołowni wymieniane są już od dawna. Więcej o przedwyborczych sondażach, tych oficjalnych i tych zakulisowych - Bartosz Filipowicz. Do zmiany urzędującego w tym pałacu jeszcze blisko rok, ale w partiach już trwają przymiarki do przyszłorocznych wyborów. Decyzji jeszcze nie ma, ta będzie pewnie jesienią. Oficjalnych kandydatów nie ogłosiło jeszcze żadne z ugrupowań. Są natomiast najczęściej wymieniane nazwiska. Z sondażu dla WP wynika, że jeśli wybory odbyłyby się dziś, pierwszą turę wygrałby kandydat KO Rafał Trzaskowski z poparciem ponad 32%. Potrzebujemy stabilizacji, potrzebujemy dobrej współpracy z rządem, z panem premierem Tuskiem. Taki duet Trzaskowski - Tusk byłby idealny. W Platformie mówi się także o Donaldzie Tusku i Radosławie Sikorskim, którego niedawne wypowiedzi odebrano jako chęć startu. Uważam, że w tych przedwojennych czasach prezydentem powinien być ktoś, kto się zna na sprawach bezpieczeństwa. Do drugiej tury z obecnym włodarzem Warszawy wszedłby Mateusz Morawiecki, który zdobył ponad 27% poparcia. Wczoraj o kandydata na głowę państwa pytany był prezes Prawa i Sprawiedliwości. Morawiecki nie był na pierwszym planie. Jestem przekonany, że gdybyśmy rządzili, to ten pan byłby prezydentem. Co do tego nie mam wątpliwości, tylko przestał być ministrem obrony i jego ekspozycja medialna i tak dalej bardzo osłabła. W PiS są dwie koncepcje. Albo kandydat z dużym doświadczeniem, albo ktoś mniej znany, bez obciążenia bagażem politycznym. Morawieckiemu ciążą chociażby zawiadomienia do prokuratury ze strony NIK-u i komisji śledczej. Błaszczakowi - ze strony MON-u za organizację pikników wojskowych w kampanii wyborczej. Jarosław Kaczyński nie zaprzeczył, gdy padło pytanie, czy potencjalnym kandydatem PiS-u będzie ktoś z dwójki Mariusz Błaszczak, Zbigniew Bogucki. Decyzja może być ogłoszona 11 listopada, badania w partii już są. Powinien to być człowiek młodszy, który zna języki, ma rodzinę, człowiek, który ma pewne doświadczenie w administracji. Na giełdzie nazwisk w PiS są jeszcze europoseł Tobiasz Bocheński, prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny, prezes IPN Karol Nawrocki czy poseł Waldemar Buda. Jak twierdzą politycy koalicji rządzącej, PiS ma problem z kandydatem. Ta dyskusja w PiS-ie jest tak naprawdę wyznacznikiem, czy probierzem tego, jaka jest tam rywalizacja pomiędzy poszczególnymi stronnictwami. Podium w sondażu zamyka Krzysztof Bosak z Konfederacji z ponad 15-procentowym poparciem. Decyzji personalnych w partii jeszcze nie ma. Dyskutujemy o tym, myślimy o prawyborach, rozstrzygnięcie dopiero przed nami. Ponad 11% głosów zanotował marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Jeśli wystartuje, najprawdopodobniej będzie wspólnym kandydatem Trzeciej Drogi, bo wstępnego poparcia udzieliło mu PSL. Prezydent powinien pełnić rolę stabilizatora sceny politycznej i dobrze byłoby, gdyby to był ktoś spoza duopolu PiS - PO. Lewica coraz głośniej mówi o kobiecie jako kandydatce do Pałacu Prezydenckiego. Ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w sondażu ma blisko 8% poparcia. Jest też pomysł na kogoś spoza sejmowych ław. Jest reprezentantem świata kultury, świata nauki, dobrze byłoby wyjść poza pewne schematy. Kandydatów mamy poznać jesienią. Wybory prezydenckie odbędą się w maju przyszłego roku. 900. dzień wojny za naszą wschodnią granicą przynosi kolejne ofiary. Podczas nocnego ataku powietrznego na Kijów zginął 35-letni mężczyzna i czteroletnie dziecko. Tymczasem na zachodzie Rosji w obwodzie kurskim ukraińskie wojska walczą coraz bliżej tamtejszej elektrowni atomowej. Ukraina wypiera wojnę na terytorium agresora - mówi prezydent Zełenski. Chwilę po północy czasu lokalnego w kierunku Kurska wystrzelono rakiety i choć zostały zestrzelone przez obronę przeciwlotniczą, to odłamki spadły na blok mieszkalny. 30 osób ewakuowano, 12 otrzymuje pomoc medyczną. Władze miasta twierdzą, że atak przypuścili Ukraińcy. Współpracujemy z siłami bezpieczeństwa. Utrzymujemy sytuację pod kontrolą. Proszę wszystkich o przestrzeganie poleceń dotyczących zagrożenia rakietowego. Kijów na temat ostrzału milczy - za to coraz chętniej mówi o operacji, która szósty dzień trwa w obwodzie Kurskim. Otrzymałem kilka raportów od głównodowodzącego Ołeksandra Syrskiego dotyczących linii frontu i naszych działań, których celem jest zepchnięcie wojny na terytorium agresora. Ukraińcy wkraczają do kolejnych miejscowości obwodu. Tylko w ciągu ostatniej doby zajęli wsie - Gonciarówka, Martynówka i Oleszno. Ukraińska wioska Oleszno. Znajdowała się na terytorium Rosji, a teraz jest już w Ukrainie. Swoje postępy relacjonują w sieci. Tak jak na przykład tu - we wsi Guevo. Pozdrowienia przesyłają też z 5-tysięcznej Sudży. Mieli zająć wschodnią część miasta. Wiadomości są następujące. Miasto jest kontrolowane przez Siły Zbrojne Ukrainy. Rosjanie z obwodu kurskiego ewakuowali ponad 76 tys. osób. W telewizji mówią, że wszystko jest w porządku, że wróg został zatrzymany. Mamy krewnych z Kurska, którzy mówią, że to się tam dzieje, to hańba. Kreml do przygranicznego obwodu gorączkowo ściąga posiłki. W ataku na rosyjski konwój zginąć miało nawet 1500 żołnierzy. Rosjanie twierdzą, że uderzenia dokonano przy użyciu wyrzutni Himars, na co Amerykanie oficjalnie nie dali zgody Ukraińcom. Kijów w tej sprawie milczy, Waszyngton komentuje wymijająco. Nie ma zmian w naszej polityce w odniesieniu do amerykańskiej broni i sposobu jej użycia. Kreml swój gniew okazuje, atakując cywilów. W nocy rakiety i drony ponownie uderzyły w Kijów. To pierwszy wywiad prezydenta USA Joego Bidena, jakiego udzielił od czasu ogłoszenia decyzji o wycofaniu się z kandydowania w wyborach. Rozmowę wyemitowała dziś stacja CBS News. Prezydent ostrzega przed Trumpem, mówiąc o tym, że słowa kandydata republikanów o "krwawej jatce, skradzionych wyborach" są poważnym ostrzeżeniem i trzeba traktować je poważnie. Chociaż bycie prezydentem to wielki zaszczyt, to najważniejszą rzeczą, jaką dziś można zrobić dla kraju, to zatrzymanie Donalda Trumpa przed powrotem do Białego Domu - mówi Joe Biden. Jeśli Donald Trump przegra, Biden obawia się, że nie uzna wyniku wyborów i może dojść do powtórki ze stycznia 2021 roku, kiedy zwolennicy byłego prezydenta zaatakowali Kapitol. On zamierza zrobić to, o czym mówi. My nie traktujemy jego słów poważnie, ale powinniśmy to zrobić. Wszystko to, o czym mówi, kiedy przegra, że wtedy dojdzie do rozlewu krwi, bo wybory zostały skradzione. Stawką w tych wyborach jest amerykańska demokracja - powtarza Biden, któremu zostało 5 miesięcy prezydentury. Dziś przyznaje, że gdyby pozostał w wyścigu, to amerykańska opinia publiczna koncentrowała by się na jego wieku, a nie na zagrożeniu, jakie niesie ze sobą Donald Trump. Biden wyznał żartobliwie, że nawet on jest przerażony swoim wiekiem. Zadeklarował swoje zaangażowanie w kampanię Kamali Harris, która zyskuje w sondażach, przede wszystkich w tak zwanych stanach wahających się jak Wisconsin, Michigan, Pensylwania, od których zależy wynik tych wyborów. Policja uderzyła w nielegalny hazard. Ponad 200 funkcjonariuszy brało udział rozbiciu zorganizowanej grupy przestępczej w Jeleniej Górze, powiecie karkonoskim i Warszawie. Policjanci zlikwidowali 10 lokali z maszynami do gier i zatrzymali 7 osób. Funkcjonariusze policji i urzędów celno-skarbowych przygotowywali się do tej akcji od kilku miesięcy. Naloty przeprowadzili jednocześnie na lokale z automatami i mieszkania podejrzanych. Zabezpieczyli tam materiały dowodowe, a także 43 maszyny do gier o niskich wygranych i ponad 100 tys. zł w gotówce. Siedmioro zatrzymanych doprowadzono do prokuratury w Jeleniej Górze. Usłyszeli zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i przestępstw skarbowych. Podejrzanym grozi od pół roku do ośmiu lat więzienia. Normy są restrykcyjne. Stare samochody z silnikiem diesla nie mogą lub nie będą mogły wjeżdżać do centrów miast. Według ekspertów Polska staje się samochodowym śmietnikiem Europy. Sprowadzamy ich coraz więcej i choć strefa czystego transportu obowiązuję już w stolicy, to jak się okazuje, od reguły jest wiele wyjątków, a z egzekwowaniem zakazów bywa różnie. Tylko oleje dolewam, filtry wymieniam i leje paliwo. I jeżdżę. Nie psuje się praktycznie w ogóle. Takie auta na naszych drogach nie są rzadkością. Polski rynek samochodów jest zdominowany przez samochody używane, dlatego że nabywcy szukają głównie takich samochodów, na jakie ich stać. Jeżeli chodzi o transportową część, Polska jest śmietniskiem Europy i wcale nie dlatego że Polacy tak sobie wymyślili, tylko najzwyczajniej w świecie jeśli mogą kupować samochód, który jest bardzo tani, to korzystają z tej okazji. Najwięcej aut używanych przyjechało do Polski z Niemiec, tylko w tym roku sprowadziliśmy ich prawie 300 tys. Dużym zainteresowaniem cieszy się też import z Francji i Belgii. Coraz częściej kupujemy auta zza oceanu, choć popularnością cieszą się też samochody z Holandii, Włoch czy krajów skandynawskich. Mieszkańcy takich krajów jak Niemcy, Belgia, Francja pozbywają się tych samochodów bardzo szybko z tego powodu, że w tamtych krajach od lat stosowane są różnego rodzaju ograniczenia. Takie jak na przykład strefy czystego transportu. W Polsce mamy na razie tylko jedną taką strefę - zaczęła działać ponad miesiąc temu w Warszawie. Stołeczny obszar obejmuje około 37 kilometrów kwadratowych. Obecnie zakaz wjazdu do strefy mają auta benzynowe starsze niż 27 lat i diesle liczące 18 lat lub więcej. Ale w kolejnych latach te ograniczenia będą coraz ostrzejsze. I jak wynika z badań przeprowadzonych przez firmę Carfax, która prowadzi bazę pojazdów używanych, coraz trudniej polskim kierowcom będzie spełnić te wymogi. To jest baza, w której klienci szukający samochodów używanych weryfikują stan pojazdu, czy miał przeszłość wypadkową, przeszłość ubezpieczeniową jakąkolwiek. Co trzecie auto z silnikiem diesla i co piąte z benzynowym weryfikowane w systemie Carfax nie spełnia dziś kryteriów dla stref czystego transportu w Polsce. Dlatego mieszkańcy, choć rozumieją ideę stref, to podchodzą z dystansem do tego pomysłu. Jest to pewien pomysł na ekologię, ale kategoria wprowadzona przez tę strefę wprowadza pewne ograniczenia pozostałych użytkowników dróg. Podobne rozwiązania w najbliższym czasie zamierzają wprowadzić inne samorządy, między innymi Krakowa, Katowic czy Wrocławia. Deepfake, czyli technika przetwarzania obrazu przy użyciu sztucznej inteligencji, coraz częściej staje się źródłem manipulacji, fałszywych reklam czy obraźliwych lub - w założeniu - kompromitujących materiałów. Technologia rozwija się w zatrważającym tempie, a ofiarami padają osoby powszechnie znane. Czy w przypadku tego rodzaju cyberprzestępczości jesteśmy bezsilni, czy uregulowania prawne nadążają za rozwojem technologii? Robert Lewandowski zachęcający do inwestowania czy Małgorzata Kożuchowska reklamująca platformę do zarabiania pieniędzy. Choć oba filmiki na pierwszy rzut oka wyglądają wiarygodnie - nic bardziej mylnego. To tak zwane deepfake'i. Metoda, którą oszuści posługują się w Internecie. Polega na tworzeniu filmów przez sztuczną inteligencję, która wykorzystuje wizerunek i głos osób znanych. Tylko w ciągu pół roku przestępcy podszyli się pod 121 znanych osób z Polski - wynika z raportu Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej. Najczęściej wykorzystywano wizerunek polityków, sportowców, artystów i dziennikarzy. Przestępcy wykorzystują różne sposoby. Osoby dostają link albo dzieje się to przy pomocy portali społecznościowych. Ofiarą takiej internetowej manipulacji padła nasza redakcyjna koleżanka Joanna Dunikowska-Paź. W sieci miała zachęcać rzekomo do korzystania z aplikacji reklamowanej przez Cristiano Ronaldo. Nigdy nie przedstawiałam na antenie TVP Info, ani na żadnej innej antenie aplikacji, dzięki której można zarobić pieniądze. Nie przedstawiałam takiej informacji, bo jej po prostu nie ma. To jednak nie przeszkadza portalom takim jak Facebook publikować deepfake'i. Bo zarabiają na kliknięciach. Wojnę temu nieuczciwemu procederowi wypowiedział miliarder Rafał Brzoska. I wygrał. Urząd Ochrony Danych Osobowych zakazał platformie wyświetlania reklam z wizerunkiem i danymi żony przedsiębiorcy Omeny Mensah. To precedens, który może być później powielany przez inne osoby, ale też bardzo ważny krok, który daje potrzebę wprowadzania jakichś zmian przez samego Facebooka. W dobie sztucznej inteligencji coraz trudniej odróżnić prawdę od fałszu. Najlepiej sprawdzi się zasada ograniczonego zaufania. Nie ma w tej chwili jednego wiarygodnego źródła informacji w Internecie, każdą informację powinniśmy traktować potencjalnie jako fake newsa. Czerwona lampka powinna zapalić nam się, kiedy obraz lub głos jest zniekształcony, a tło - niewyraźne. Czy wypowiada wszystkie słowa prawidłowo, czy nie robi błędów stylistycznych, czy obraz wokół ust nie jest niepasujący do treści. W internetowej wyszukiwarce warto zweryfikować, czy firma obiecująca szybki zarobek w ogóle na rynku istnieje. Mają za sobą niełatwe do opowiedzenia historie i tysiące kilometrów tułaczki. Przetrwali walkę o życie pod lufami białoruskiego reżimu, a w Polsce znaleźli azyl. Jest im tu dobrze i mają nadzieję, że będzie jeszcze lepiej. O tym, jak się mieszka pod Hajnówką, gdzie jest Erytrea, i jak smakuje nowe życie daleko od wojny. Czworo różnych ludzi, cztery różne historie, tysiące przebytych kilometrów i jeden wspólny - nowy dom w Białowieży. Czasami kiedy mamy wilgotniejsze ziemniaki, dodajemy więcej jajek. Abraham ma 23 lata i pochodzi z miasta Auasa w Etiopii. Uciekł przed wojną domową, w wyniku której tylko w ostatnich latach zginęło ponad 600 tys. cywili. Pewni ludzie mnie pobili, pocięli rękę maczetą, połamali, używając metalowych narzędzi. Miałem operację i teraz jest już wszystko w porządku. Gdyby został w Etiopii, już by nie żył, jak większość jego rówieśników z ulicy, na której się wychował. Postanowił uciec, na studenckiej wizie dostał się do Moskwy, dalej do Mińska i na granicę z Polską, gdzie tułał się aż dwa miesiące. Mówi, że żyje, bo modlił się do Jezusa. Inaczej zginąłby w Puszczy Białowieskiej. Białoruscy żołnierze nie byli dobrzy dla tych, którzy przetrwali w lesie. Kiedy cię złapali, bili cię, zabierali wszystko, co miałeś. Ruth niedawno skończyła 18 lat. Pochodzi z Konga, dwa lata temu nielegalnie przeszła polsko-białoruską granicę i trafiła do hajnowskiego domu dziecka. Nie chce mówić ani o tym, dlaczego uciekła ze swojej ojczyzny, ani o tym, co przeżyła na polsko-białoruskiej granicy. Od jej znajomych z restauracji, w której pracuje, dowiedzieliśmy się, że w polskim lesie zginęła jej mama. Ruth nie chce jechać na zachód, chce zostać w Polsce, planuje skończyć szkołę fryzjerską i w przyszłości otworzyć salon fryzur afro. Najbardziej w Polsce lubię to, że są mili ludzie. Jedni ludzie są mili, inni nie są, ale dla mnie wszyscy są mili. I uczysz się w polskiej szkole? Tak. Bardzo ładnie, postarała się. W białowieskiej restauracji, przygotowując tradycyjne podlaskie specjały, pracują jeszcze Azip i Biruk. Oboje uciekli przed ludobójstwem w czasie wojny erytrejsko-etiopskiej. Możemy być dumni, że inni chcą do nas przyjechać i z nami mieszkać. I nie wykorzystują naszych socjali, a wręcz przeciwnie, to oni będą pracowali na nasze emerytury. Królestwo za konia - ten słynny cytat z Szekspira to jedno z tysięcy powiedzeń i myśli o koniach - pięknych i dostojnych towarzyszy człowieka od stuleci. Konie są warte królestwa i są naszą dumą. Pride of Poland to polska tradycja, która po chudych latach znów ma szansę na splendor. Do Janowa Podlaskiego przyjechali hodowcy koni arabskich z całego świata, aby między innymi licytować araby podczas słynnej aukcji. O tym, czy łaska pańska na pstrym koniu jeździ. To gwiazda 55. aukcji Pride of Poland. Wylicytowana za 145 tys. euro. Klacz Zigi Zana z michałowskiej stadniny. Ma piętnaście lat i jest utytułowaną córką czempionki świata. Ma wspaniały rodowód, ma też doskonałego ojca, matkę, sama też doskonale się rusza. Gracja i uroda to nie tylko geny, ale też wiele lat przygotowań. Ma być widoczna muskulatura, są więc ćwiczenia, jest specjalny jadłospis, a przed samym pokazem konie są strzyżone, a na ich sierść nanoszony preparat nabłyszczający. Absolutny rekord aukcji Pride Of Poland padł w 2015 roku. Za klacz Pepitę zapłacono 1 mln 400 tys. euro. W tym roku na sprzedaż oprócz najcenniejszej Zigi Zany Abelii zostało wystawionych jeszcze 18 koni. 12 z państwowych stadnin. Janów przygotował bardzo młode konie, trzyletnie klacze, natomiast Michałów przygotował klacze z większym rodowodem, z bogatszym życiorysem. W aukcji brali udział hodowcy z całego świata. Dla koni nie jest również obojętne zmienianie domu. Ale myślę, że za każdym razem, kiedy ten nasz koń znajduje dobry dom, wiemy, że pójdzie w dobre ręce. Przed aukcją na Narodowym Pokazie Koni Arabskich Czystej Krwi zaprezentowano sto zwierząt. Jury uznało, że ten zasługuje na tytuł najlepszego. To klacz Adelita z Janowa. Wyhodować takiego konia, który podobałby się wszystkim i nie miał wad, jest to w sumie niezmiernie trudne i takie konie rodzą się 1 na 1000, 1 na 2000. Takie konie trzeba sobie najpierw wyhodować, potem troskliwie się nimi opiekować, pokazywać, inwestować w nie i prezentować na pokazach. W Janowie na początku roku zaszły zmiany strukturalne. Ministerstwo Rolnictwa przywróciło specjalistów odwołanych w 2016 roku. Mają pomóc odbudować renomę polskiej hodowli i wrócić do dobrych tradycji. Będzie bardzo trudno wdrapać się na szczyt dlatego, że po pierwsze przez lata wyprzedawano najcenniejsze genetycznie konie, nie pozostawiano potomstwa, kontynuacji linii hodowlanych. Wystawione w tym roku na licytację konie są młode i utytułowane, a jednocześnie ich sprzedaż ma nie zubożyć banku genów w stadninie. Dziś to wszystko. Tuż po "19.30" zapraszamy do TVP INFO na "Rozmowy niesymetryczne" Doroty Wysockiej-Schnepf, której gościem będzie Arkadiusz Szczurek z Lotnej Brygady Opozycji. Do zobaczenia.