Bilans dotacji. Polityczne rozliczenia Krajowego Planu Odbudowy. Wojna i granice. Prezydent Trump o ewentualnej zmianie granic Ukraina - Rosja. Drogi pielgrzymów. Kierowcy muszą zachować szczególną ostrożność. Oglądają Państwo "19:30". Joanna Dunikowska-Paź. Dobry wieczór. Kto odpowiada za nieprawidłowości w dotacjach z Krajowego Planu Odbudowy? To ważne pytanie słychać coraz głośniej, ale w samej koalicji na razie brak jasnej odpowiedzi. Dymisji w resorcie funduszy i polityki regionalnej ma się domagać premier. Jutro będzie się tłumaczyła ministra funduszy i polityki regionalnej. Ale już wiadomo, że jej ocena znacznie różni się od oceny odwołanej prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Politycy KO nie mają wątpliwości. Zohydzić Polakom generalnie to, co europejskie. To ich zdaniem prawdziwy cel opozycji w sprawie KPO. Oni to od lat robią z dużą konsekwencją, zohydzają Polakom UE, a to jest wielkie dobrodziejstwo. Dlatego rząd pod hasłem "KPO dla Polski" pokazuje, jak europejskie wsparcie wpływa na życie Polaków, to m.in. 350 tys. laptopów dla nauczycieli, 8000 miejsc w żłobkach czy dofinansowanie klubu dziecięcego w Górznie. Wyposażyliśmy kuchnię. Jaki mamy piękny plac zabaw. Wielkim sukcesem było odblokowanie tych pieniędzy. To, że będę starali się to skompromitować, zaatakować i że dostali niestety kilka dobrych pretekstów do ręki, tego się spodziewałem. Środki z KPO, o których tak mówił były premier z PiS-u. Nie wolno nam zmarnować drugiego planu Marshalla. Nie trafiły do Polski za rządów PiS. Powód? Komisja Europejska wstrzymała ich wypłatę z powodu sporów o praworządność. Odblokowanie unijnych pieniędzy nastąpiło dopiero po zmianie władzy. 100% odpowiedzialności za ten wieloletni bałagan spada na poprzedników, którzy to zablokowali. I w związku z tym dali nam bardzo mało czasu, żeby móc te środki dobrze wydać. 0,5% wszystkich środków z KPO według planu rozpisanego jeszcze za czasów rządów PiS-u przeznaczono na wsparcie dla przedsiębiorców, których najbardziej dotknęły skutki pandemii. Na liście beneficjentów programu znalazły się inwestycje, które budzą wątpliwości. Funduszowe cwaniactwo będziemy i chcemy rozliczać. To jest pewne. W Ministerstwie Funduszy powołano sztab kryzysowy, który ma wyjaśnić wszystkie wątpliwości. Kontrole trwają też w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Ministra funduszy z Polski 2050 w Internecie napisała, że nie ma milimetra dowodów na to, że jakiś urzędnik czy któryś z ministrów zadziałał na własną korzyść. Zero, nawet cienia poszlak korupcji. Premier nie wyklucza jednak konsekwencji politycznych. Jeśli uznam, że ktoś zawiódł na poziomie politycznym, to poniesie konsekwencje. Politycy PiS bez wahania wskazują winnego. Tusk powinien odejść, bo on jest odpowiedzialny za to wszystko. Rządzący odpowiadają, że w jednej z komisji decydujących o przyznawaniu dotacji zasiada mąż Beaty Szydło. A to już radny PiS-u. Tu na zdjęciach z Karolem Nawrockim. A tu... Doskonała okazja. ...wyposażony w kapitańską czapkę zachęca przedsiębiorców do składania wniosków w celu uzyskania dotacji. Ktoś z waszej partii namawiał do takiego czegoś? Może to było planowane? Traktuje stosownie do sytuacji. Za kompromitację związaną z KPO związany jest Donald Tusk. Działacze PiS chcieli na tym jeszcze zarabiać. Wyćwiczyli się na Funduszu Sprawiedliwości, na Funduszu Leśnym, jak wyprowadzali kasę. Wśród beneficjentów programu znalazła się przedsiębiorczyni z woj. zachodniopomorskiego, prywatnie żona posła KO Artura Łąckiego. Nie rozumiem, dlaczego moja żona miałaby być wykluczona z tego tytułu. Środki z dotacji miałby być przeznaczone na inwestycje w ośrodku wypoczynkowym. Nie otrzymała żadnej dotacji. Podpisała umowę na dotację, która ma wynosić 474 tys. A to już kolejna inwestycja, właściciela restauracji z Łodzi, który stał się obiektem hejtu i nagonki ze strony polityków PiS-u i Konfederacji. Podstawą była dywersyfikacja. Nie wolno było robić nic, co było związane z dotychczasową działalnością. To był warunek. Dlatego pan Grzegorz postanowił złożyć dotację na zakup łodzi żaglowych. Zajął rok mojego życia ten projekt. Zainwestowałem około miliona swoich. We wniosku do PARP jest kwota 600 tys. zł. Łodzie są już wynajmowane. Przedsiębiorca na pieniądze z KPO czeka. "Tak" dla mrożenia cen prądu, "nie" dla wiatraków. Zabrzanie zagłosowali w wyborach prezydenckich po majowym referendum, w którym odwołali dotychczasową prezydent miasta. Do ostatecznego rozstrzygnięcia potrzebna będzie dogrywka za 2 tygodnie. W drugiej turze zmierzą się Ewa Weber i Kamil Żbikowski. Ale już teraz warto zapytać, co wynik niedzielnego głosowania mówi o politycznym klimacie. Jest co nieco do zrobienia. Dlatego mieszkańcy Zabrza w środku wakacji poszli do urn, by wybrać nowego prezydenta miasta. Trzeba głosować, a nie, że nie idę, a potem żałują. Żeby było lepiej w Zabrzu, żeby nikt nie narzekał. W ostatnich miesiącach narzekających w Zabrzu nie brakowało. W majowym referendum odwołano poprzednią prezydent miasta. Zastałam sytuację, którą pozostawili moi poprzednicy. Sytuacja, w której przejmowałam miasto, była bardzo trudna. Agnieszce Rupniewskiej, popieranej w ostatnich wyborach przez Koalicję Obywatelską, zarzucano cięcia wydatków, problemy przy przetargu na odbiór odpadów i fiasko prywatyzacji Górnika Zabrze. Miasto wciąż jest większościowym udziałowcem klubu, co obciąża i tak pustą miejską kasę. Górnik stał się ważnym elementem kampanii wyborczej. Serce mam tu. To Ewa Weber, która po referendum decyzją premiera została komisarzem miasta. Wystartowała w wyborach i wygrała pierwszą turę. Jestem dumna z tego wyniku. Myślę, że jest bardzo dobry dla mnie. Popierana przez KO kandydatka uzyskała niemal 40% głosów. W drugiej turze zmierzy się z bezpartyjnym Kamilem Żbikowskim, który o niespełna 300 głosów wyprzedził Borysa Borówkę. Kandydat PiS nie wszedł do drugiej tury. Mimo zaangażowania w kampanię Jarosława Kaczyńskiego. Potrzebujemy kolejnych zwycięstw, potrzebujemy przejęcia władzy. PiS Zabrza nie odbije. Na pewnym poziomie pomoc czy pojawianie się liderów dużych partii jest raczej pocałunkiem śmierci niż pomocą. Przed wyborami w Zabrzu był też Sławomir Mentzen. Wspierany przez niego kandydat Konfederacji, Sebastian Dziębowski, zajął 4. miejsce. Pytanie, co przegrani zrobią przed drugą turą. Borys Borówka chciałby szerokiego frontu przeciwko Ewie Weber. Moim zdaniem najlepiej by było, gdybyśmy połączyli siły i postawili na Kamila Żbikowskiego na takiej zasadzie, że łączymy swoje programy wyborcze. Mam nadzieję, że osoby, które zdecydowały się teraz głosować na innych kandydatów, nie pójść na wybory czy z różnych względów nie mogły uczestniczyć w tych wyborach, pójdą w drugiej turze i zaufają mojej osobie. Na to samo liczy Ewa Weber, która zapewnia o gotowości do współpracy ze wszystkimi, którym na sercu leży dobro miasta. Będę chciała jak najbardziej rozmawiać z osobami, które mają dobre pomysły na miasto. I te wszystkie pomysły, które podobały się mieszkańcom, wspólnie zrealizować. Dobry wynik w I turze, duża przewaga nad kandydatem, który jest na drugim miejscu. Ale oczywiście potrzebna jest duża mobilizacja w Zabrzu sympatyków też KO. Duże znaczenie dla wyniku wyborów może mieć frekwencja. W pierwszej turze była niewielka. Do urn poszło niespełna 28% mieszkańców Zabrza uprawnionych do głosowania. Druga tura - 24 sierpnia. Oglądają Państwo "19:30" w poniedziałek. Co jeszcze przed nami? Trump upewnia się, czy Putin mówi poważnie. Cienki lód negocjacji na Alasce. Rosja nie poczyniła żadnego kroku w kierunku pokoju. Możemy w sposób internetowy złożyć oświadczenie woli. Zgoda na życie. Czułem, że odchodzę. Ale jednak się udało. Chcemy odzyskać pełną suwerenność związaną z produkcją dla polskiej armii - przekonuje premier. Donald Tusk odwiedził Zakłady Chemiczne "Nitro-Chem". Według szefa rządu w perspektywie dwóch lat produkcja pocisków może osiągnąć poziom 200 tys. rocznie. Bydgoski producent jest jednym z największych zakładów produkujących trotyl i materiały wybuchowych na świecie. Chcielibyśmy, aby to wszystko, co jest możliwe do wyprodukowania w Polsce, było nie tylko produkowane, ale też zamawiane przez Polskie Wojsko i MON właśnie w polskich firmach. To my musimy decydować, co produkujemy, gdzie idą polskie pieniądze. One muszą trafiać do polskich przedsiębiorstw, zarówno państwowych, jak i prywatnych. Do końca 2028 roku w Polsce powstaną 3 nowe fabryki amunicji, w taki sposób żeby polska mogła mieć zupełnie nowe zdolności. Jak sprawdzają się tymczasowe kontrole na granicy? Raport na przejściu granicznym z Niemcami odebrali dziś szef MSWiA, a także minister sprawiedliwości prokurator generalny. Służba graniczna zapewnia także o stale monitorowanej sytuacji na granicy polsko-litewskiej, odpowiadając tym samym na publikowane przez Roberta Bąkiewicza nagrania. Czas bezkarności się skończył. Te stanowcze słowa ministra sprawiedliwości to reakcja na przypadki utrudniania pracy służb na granicy z Niemcami. Minister Żurek był z szefem MSWiA na przejściu granicznym w Świnoujściu. Nie dopuścimy ani nie pozwolimy, aby jakikolwiek funkcjonariusz publiczny, niezależnie, czy nosi mundur Straży Granicznej, policji, wojska czy jest prokuratorem, był obrażany, szkalowany albo żeby ktokolwiek przeszkadzał mu w pracy. A tak właśnie dotąd zachowywali się członkowie samozwańczego Ruchu Obrony Granic Roberta Bąkiewicza. Jeżeli ktoś przebiera się w kamizelkę, wiemy, że funkcjonariusze nie zawsze występują w mundurze, zatrzymuje samochód, każe wysiadać pasażerom, otworzyć bagażnik, a nie jest funkcjonariuszem, to proszę sobie przeczytać, jak wygląda art. 227 kk. A wygląda tak. Kto, podając się za funkcjonariusza publicznego Tyle samo grozi za znieważanie funkcjonariuszy. Jak ktoś chce realnie pomóc w ochronie granicy, niech wstąpi do służby - słyszymy od rządzących. Robert Bąkiewicz woli jednak kreować rzeczywistość w mediach społecznościowych. To jego post adresowany do szefa MSWiA. Straż Graniczna zdementowała fake newsa. Krążące w sieci nagranie, na którym widać samochód po litewskiej stronie granicy państwowej, nie ma żadnego związku z jakimkolwiek zdarzeniem migracyjnym. Stop dezinformacji. Straż Graniczna nie musiała, ale poinformowała nawet ludzi Bąkiewicza, że samochód nie ma nic wspólnego z migrantami. Mimo to zmanipulowany filmik znalazł się w sieci. Tak zareagował minister spraw wewnętrznych. Samochód stojący po stronie polskiej, z taką sugestią, przygotowany do tego, aby przerzucać nielegalnych migrantów, szybka reakcja Straży Granicznej pokazała, że ten filmik nie dotyczył strony polskiej, tylko strony granicy litewskiej, że to była celowa dezinformacja. Służby zapewniają, że granica jest bezpieczna i żadnej "pomocy" od Ruchu Obrony Granic nie potrzebują. To samo słyszymy od mieszkańców przygranicznych Słubic. Nie widać tutaj jakichś typowych obcokrajowców, o których oni tak walczą z tej Obrony Granic. Nasze służby znają się na rzeczy, dlatego uważam, że nie jest im potrzebne wsparcie w postaci Ruchu Obrony Granic czy innego ruchu stworzonego przez jakichś dziwnych ludzi. Według szefa MSWiA ludziom Bąkiewicza chodzi o medialny przekaz. Oni przyjechali tutaj, bo jesteście wy, są media, nie było ich wczoraj, nie było ich przedwczoraj. Robert Bąkiewicz 18 sierpnia ma się stawić w prokuraturze w sprawie incydentu na słubickim moście granicznym z końca czerwca. Miał wtedy znieważyć pełniących tam służbę funkcjonariuszy Straży Granicznej i żołnierzy Żandarmerii Wojskowej. W kluczowym dla przyszłości Ukrainy tygodniu europejska dyplomacja w kontakcie z Amerykanami uzgadnia stanowisko wspierające Kijów przed spotkaniem na Alasce. Kluczowym pozostaje pytanie, ilu aktorów usiądzie przy negocjacyjnym stole. Obecność Zełenskiego - obok Trumpa i Putina - nie jest przesądzona, ale ukraiński prezydent już podkreśla, że nie zgodzi się na "martwe rozwiązania". A Rosja nie traci czasu, zabijając i raniąc Ukraińców minionej doby m.in. na dworcu w Zaporożu. Tyle zostało w dworca autobusowego w Zaporożu. Rosjanie do ataku na miasto użyli kierowanych bomb lotniczych. 20 osób zostało ciężko rannych. Całą noc służby wyciągały z gruzów mieszkańców. Usłyszeliśmy gwizd, a potem fala eksplozji odrzuciła nas w tył. Pociski trafiły też w uniwersytecką klinikę. Wszystkich pacjentów udało się ewakuować. ale ze szpitala nie zostało prawie nic. Uszkodzone są sale operacyjne, gabinety, korytarze, a część sprzętu medycznego jest całkiem zniszczona. Sytuacja na froncie ani na chwilę nie pokazuje pokojowych zamiarów Putina, a rozmowy o rozejmie na linii Putin - Trump już w piątek na Alasce. Wszyscy widzą, że Rosja nie poczyniła żadnego kroku w kierunku pokoju, nie podjęła żadnych działań na ziemi ani w powietrzu, które mogłyby uratować ludzkie życie, dlatego potrzebne są sankcje, presja i siła. Kijów nie wierzy w pokojowe intencje Kremla i nie akceptuje rozmów o niej bez niej i bez Europy. Europa stoi murem za Ukrainą, ale ma nadzieję, że spotkanie Trumpa z Putinem twarzą w twarz będzie krokiem w kierunku pokoju. Moje przekonanie na piątek jest takie, że Trump upewnia się, czy Putin mówi poważnie, jeśli nie, to na tym się skończy. Jeśli mówi poważnie, to od piątku proces będzie kontynuowany z udziałem Ukrainy i Europy. Wszyscy odczuwają taką niepewność co do wyniku tego spotkania. zwłaszcza jeśli chodzi o ten wątek, który również omawiałem z Zełenskim. Ten wątek, który na razie pojawia się jako spekulacją, czyli tzn. land swap, czyli ewentualna wymiana terytoriów. W tej sprawie niepokój w Europie wzbudziły te słowa Donalda Trumpa. Dojdzie do wymiany terytoriów. I to, że mimo upływu terminu ultimatum prezydent USA nie nałożył na Rosję sankcji, o których zapewniał. Korzystne dla Kremla zdaniem ekspertów jest też miejsce szczytu. Alaska graniczy z Rosją, a przed laty należała do niej. Sprzedała je USA w 1867 roku. Ten fakt wykorzystują rosyjscy propagandyści. Mieszkańcy Alaski z szacunkiem pamiętają Przywódcy spotkają się prawdopodobnie w największym mieście stanu - Anchorage, prawdopodobnie też tylko we dwójkę. Pięciu dziennikarzy Al Jazeery zginęło w izraelskim ataku na Strefę Gazy. Według armii jeden z nich to poszukiwany terrorysta Hamasu. Katarska telewizja w odpowiedzi oskarża Benjamina Netanjahu o śmierć jej pracowników i oszczerczą kampanię. W czasie, gdy przybywa krytyków Izraela, także wewnątrz kraju, premier nakazuje służbom przyspieszenie ofensywy. Chaos chwilę po izraelskim ataku i grupa reporterów, którzy próbują ratować swoich kolegów. Celem nalotu były namioty rozłożone w pobliżu szpitala Al-Shifa w mieście Gaza. W środku - dziennikarze. Zabójstwo naszych kolegów z Al-Jazeery nie jest pierwszym tego rodzaju przestępstwem. Od początku agresji okupanci zabili dziesiątki dziennikarzy. Zginęło 7 osób, w tym 5 pracowników stacji: 3 operatorów kamer i 2 reporterów. Pokazywali tragiczną rzeczywistość w Gazie, jeździli z miejsca na miejsce, by dokumentować i przekazywać światu prawdziwy obraz wydarzeń. Wśród zabitych 28-letni Anas Al-Sharif, reporter, który relacjonował wydarzenia w Gazie od pierwszych dni wojny. Ostatni występ naszego zamordowanego korespondenta Anasa Al-Sharifa na żywo miał miejsce podczas wczorajszego, niedzielnego wydania wiadomości. Opowiadał o rosnącej liczbie ofiar głodu w palestyńskiej enklawie. Jak wygląda wojna. Relacjonował też w mediach społecznościowych. Jego profil obserwowało ponad pół miliona osób. To ostatni wpis. A to już informacja opublikowana na koncie Al-Sharifa po jego śmierci. Al Jazeera mówi o celowym zabójstwie, a armia Izraela nie ukrywa: atak został wymierzony w Al-Sharifa, bo, jak twierdzi, był terrorystą. Dane wywiadowcze i dokumenty z Gazy, w tym listy członków, Który Izrael chce zniszczyć, rozszerzając operację w palestyńskiej enklawie. Chcę zakończyć wojnę jak najszybciej. Dlatego poleciłem Siłom Obronnym Izraela skrócenie harmonogramu przejmowania Gazy. Ofensywa zostanie poprzedzona wysiedleniem około miliona Palestyńczyków. Premier twierdzi, że celem nie jest okupacja tego miasta, a wyzwolenie z rąk Hamasu. O przejęciu jego pozostałych bastionów Netanjahu rozmawiał telefonicznie z Donaldem Trumpem. Prezydent Francji zaproponował utworzenie sił międzynarodowych z mandatem ONZ, których zadaniem byłoby rozbrojenie Hamasu i ustabilizowanie sytuacji w Strefie Gazy. Sierpień to tradycyjnie miesiąc, w którym tysiące pielgrzymów zmierzają na Jasną Górę, co dla kierowców powinno oznaczać wzmożoną czujność na szlakach prowadzących do Częstochowy. I są pierwsze przykłady na jej kompletny brak. Wczoraj pijany kierowca wjechał w grupę pielgrzymów w miejscowości Grobla pod Radomskiem. 10 osób zostało rannych, wśród nich małe dziecko. Duża prędkość, kierowca pod wpływem alkoholu, a na drodze grupa pątników. Cudem nikt nie zginął. Wczoraj niedaleko Grobli w Łódzkiem 54-latek staranował pielgrzymów z Białaczowa i Żarnowa. Szli na Jasną Górę. Byli niecałe 3 km od miejsca odpoczynku. Rannych zostało 10 osób. Najbardziej ucierpiał 35-letni mężczyzna ze złamaniami podudzi oraz poszkodowane również było dziecko 2,5-letnie. Na szczęście jego życiu i pozostałych nie zagraża niebezpieczeństwo. Dziecko zostało przyjęte do nas w celach obserwacyjnych. Stan jest zadowalający. Kierowca miał ponad promil alkoholu w orgazmie. Miał też sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Trzeźwieje w areszcie. Jutro zostaną postawione mu zarzuty. W sierpniu na polskich drogach można spotkać tysiące pielgrzymów, którzy dziennie pokonują kilkadziesiąt kilometrów. Bywają problemy z kierowcami. Wymuszają, wjeżdżają na skrzyżowania. Stąd apel o rozsądek i wyrozumiałość, bo teraz w trasie na Jasną Górę są tysiące pątników. W tym miesiącu duchową stolicę Polski odwiedzi około 100 tys. pielgrzymów. Każda kolumna ma tzw. porządkowych i pilotów, bez których żadna pielgrzymka nie wyruszy. To Opole i jasno określone zasady. Dwa gwizdki znaczą, że trzeba się trzymać prawej strony. Długi gwizdek to ostrzeżenie, że jedzie coś dużego. Zasady mówią wprost: kolumna podąża tylko prawą stroną jezdni i powinna mieć maksymalnie 50 metrów długości. Wędrówka w czasie mgły jest zabroniona. Liczba pieszych w kolumnie nie może przekraczać 4 osoby w jednym rzędzie. Od zmierzchu do świtu powinny być latarki z przodu i z tyłu. I do takiego widoku kierowcy muszą się przyzwyczaić. Wzmożony ruch pielgrzymkowy na polskich drogach spowodowany jest zbliżającym się świętem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, które przypada 15 sierpnia. Idzie się z intencją, ze śpiewem, modlitwą. Te wszystkie trudy nie mają znaczenia. Jednak za modlitwą musi iść zdrowy rozsądek. Za kierownicą - cierpliwość. Bo każdy chce dotrzeć do celu. Wykorzystują dobre serca i uśpioną czujność seniorów, mnożąc kradzieże, także przy wsparciu nowych technologii. Statystyki niezmiennie pokazują, jak pomysłowi i skuteczni są oszuści, ale osoby starsze także skutecznie mogą się bronić. Jak odrobić tę ważną lekcję? Raz był pracownikiem poczty, innym razem - urzędu pracy, a w rzeczywistości oszustem, który chciał wykorzystać naiwność seniorów. Proponował pieniądze w obcej walucie. Przekonywał, że wystarczy wpłacić niewielką sumę na wskazane konto. W zamian za przekazanie pieniędzy na odprowadzenie podatku od tych kwot. Próbował w kilku miastach. W Braniewie trafił na seniorkę, która wpuściła go do domu, myśląc, że to kurier, ale w łatwy zarobek już nie uwierzyła. Zaczął gadać, że on ma dla mnie pieniądze z UE. Ja mówię: "Panie, stuknij pan się w głowę. Proszę się wylegitymować". Z tej historii można wysnuć wniosek, że świadomość seniorów rośnie, ale ciągle są oni najbardziej narażeni na oszustwa popełnione metodą na wnuczka. Liczby z ostatnich lat pokazują, że rok w rok prawie 4000 osób pada ofiarą takich przestępstw. W zeszłym roku w ten sposób oszuści zarobili, a seniorzy stracili ponad 150 mln zł. Starsze osoby są ciągle na celowniku przestępców, bo bywa, że kontakt z fałszywym urzędnikiem czy policjantem to dla nich jedyna szansa na rozmowę. Kontakt ze sprzedawcą, z takim naciągaczem to zawsze jednak kontakt z drugim człowiekiem. Trudno w sytuacji osamotnienia zakładać, że ten kontakt jest groźny. O tym, że może być groźny, dziś uczyli się seniorzy z Opola. Sami przyznają, że mieli w przeszłości do czynienia z próbami oszustwa. Były podchwytliwe telefony. Ale ja jak zwykle dziękuję za rozmowę, bo wiem, o co chodzi. Ważne, żeby nie wdać się w rozmowę i nie pozwolić emocjom wziąć górę. Zwłaszcza że złodzieje już dziś korzystają z nowych technologii i mogą np. skopiować głos kogoś nam znanego. Wystarczy tylko 15 sekund czyjegoś nagrania, aby AI umiał się nauczyć tego głosu. Policja ostrzega: wakacje to czas, kiedy takich sytuacji jest więcej, bo rodzina i bliscy wyjeżdżają, a seniorzy są jeszcze bardziej samotni niż zwykle. Apeluję o to, ażeby odwiedzać na co dzień swoich bliskich, nie tylko od święta, rozmawiać z nimi o bezpieczeństwie, mówić o oszustwach, o mechanizmach. Wnioski seniorów po dzisiejszym spotkaniu w Opolu są jasne. Parę rzeczy się dowiedziałem. Teraz muszę to przemyśleć w domu. Mało ostrożni jesteśmy. Musimy bardziej zwracać na to uwagę. Bo jak pokazuje przykład z Braniewa, oszuści w wakacje nie odpoczywają. Ten mężczyzna, zatrzymany dzięki czujności seniorów, może trafić do więzienia na 8 lat. Nie żyje Jerzy Dziewulski, były policjant, antyterrorysta i polityk. Odszedł po ciężkiej chorobie. Miał 81 lat. Jerzy Dziewulski służbę rozpoczął w latach 60. W czasach PRL był szefem jednostki antyterrorystycznej na warszawskim Okęciu. Kierował działaniami podczas 13 zamachów terrorystycznych, był jedynym w Polsce policjantem trzykrotnie odznaczonym Medalem za Ofiarność i Odwagę. Sprawował mandat posła czterech pierwszych kadencji, współtworzył sejmową komisję ds. służb specjalnych. Był również doradcą prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego ds. bezpieczeństwa. To historia o tragicznie przerwanym życiu i czterech innych, które dostały szansę, by je ocalić. Do łódzkiego szpitala Kopernika tuż po dramatycznym wypadku trafił 23-letni motocyklista. Mężczyzny nie udało się uratować, ale dzięki decyzji rodziny jego organy trafiły do czekających na przeszczepy pacjentów. Powiemy teraz o dramatycznie trudnych zgodach na życie. Liczyła się każda minuta. Przy stole operacyjnym trzy zespoły chirurgów, które równocześnie pobierały narządy, by jak najszybciej trafiły do potrzebujących. Wątroba trafiła do pacjenta w Szczecinie, serce - do Wrocławia, a dwie nerki zostały przeszczepione w Łodzi. Jest tragedia rodziny zmarłego i z tego powodu jest radość innych pacjentów, tych, którzy otrzymają te narządy. Trudna, ale piękna decyzja najbliższych 23-letniego motocyklisty dała cztery nowe życia. W sytuacji, gdy nie ma zgłoszenia do Centralnego Rejestru Sprzeciwów, lekarze nie muszą pytać rodziny zmarłego o zgodę. W praktyce wygląda to inaczej. Zawsze pytamy, co dawca myślał na temat transplantacji, transplantologii w ogóle, jakie jest zdanie rodziny. Bardzo ważne jest też oświadczenie woli noszone w portfelu lub w aplikacji e-przeszczep. Pan Piotr dobrze o tym wie. Pierwszy przeszczep nerki miał W 2001 roku, drugi - 12 lat temu. Główne podziękowania należą się rodzinie, która podejmuje w tak trudnym czasie dla siebie, kiedy ktoś bliski odchodzi, decyzję o ratowaniu życia komuś innemu. W zeszłym roku w Polsce po raz pierwszy przekroczono granicę ponad 2000 transplantacji. Rośnie również liczba dawców. To dzięki edukacji i akcjom informacyjnym, takim jak ten rajd rowerowy zorganizowany przez pana Grzegorza, który 23 lata temu miał przeszczep. Nie było cienia szansy, że ta wątroba przyjdzie na czas, ponieważ ja czułem, że odchodzę. Ale jednak się udało. Właśnie przejechał wraz z innymi po transplantacjach 800 km, by głośno mówić o tym, że transplantologia to dar życia, który zmienia wszystko. Pan Grzegorz dostał nowe serce. Nie było już życia, bo raz na tydzień pogotowie, miałem migotanie przedsionków i w każdej chwili mogła nastąpić śmierć. A to rewolucja nazywana "sercem w pudełku". To urządzenie daje nam doskonałe serce przez 12 godzin, więc jest to kosmos. Wcześniej transport organów mógł trwać maksymalnie 4 godziny. O dawcach życia także w "Rozmowach nocą" o 22.45 w TVP Info. W "19:30" to już wszystko. Bardzo dziękuję. A już za chwilę Aleksandra Pawlicka zaprosi państwa na "Pytanie dnia". Dziś gościem będzie minister energii Miłosz Motyka. Do zobaczenia.