Ryszard Czarnecki i jego żona Emilia H. zatrzymani przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Były europoseł PiS został zatrzymany po południu na warszawskim lotnisku Chopina, a jego żona - w miejscu zamieszkania. Przenosimy się przed siedzibę CBA w Warszawie, gdzie jest nasz reporter Michał Niewodowski. Co wiemy o zatrzymaniu polityka PiS? Do zatrzymania byłego eurodeputowanego miało dojść dzisiaj około godziny szesnastej na warszawskim Okęciu. Służby weszły do jego mieszkania. Zatrzymano jego żonę. Postępowanie prowadzone przez CBA dotyczy nieprawidłowości w Collegium Humanum. Sprawa trwa od kilku miesięcy. Dotyczy nieprawidłowości na Collegium Humanum, a dokładniej dużych przestępstw korupcyjnych, czyli przyjmowania dużych korzyści majątkowych za dyplomy tej uczelni. Chodzi o dyplomy MBA, które otwierały drogę do kariery większej. Do tej sprawy zatrzymaliśmy już kilkanaście osób. Dzisiejsze zatrzymanie ma związek z postępowaniem dotyczącym Collegium Humanum, Sam Ryszard Czarnecki nie miał otrzymać łapówki w formie pieniężnej, ale z żoną byli powiązani z uczelnią. Żona Czarneckiego pracowała w Collegium Humanum. Czarnecki jest transportowany do Katowic. Dzisiejsze zatrzymanie ma związek z postępowaniem dotyczącym Collegium Humanum, ale problemów z prawem były europoseł ma więcej. W tym tygodniu Gazeta Wyborcza ujawniła kulisy podróży Ryszarda Czarneckiego i zwrotu tzw. kilometrówek. Za tę sprawę polityk usłyszał prokuratorskie zarzuty w połowie sierpnia. Ryszard Czarnecki, do niedawna europoseł, polityk PiS, którego problemy dotyczą już nie tylko kilometrówek, dziś został zatrzymany przez CBA. Przed 16.00 na lotnisku w Warszawie funkcjonariusze CBA na polecenie Prokuratury Krajowej zatrzymali pana Czarneckiego. Collegium Humanum to uczelnia, której były rektor jest oskarżany o to, że w zamian za, jak to ujmuje prokuratura, korzyści majątkowe miał wystawiać fałszywe świadectwa ukończenia studiów podyplomowych. W sumie były rektor za około tysiąca takich dyplomów miał otrzymać ponad 1 mln zł. I tu pojawia się wątek zatrzymanej żony Ryszarda Czarneckiego. Emilia H. była zatrudniona w Collegium Humanum. Całej sprawy, choć tą od ponad dwóch godzin żyje świat polityki, ci z prawej strony nie chcą komentować lub komentują niechętnie. Ryszard Czarnecki - jak 2 dni temu przedstawialiśmy - ma też problemy związane z rozliczaniem kilometrówek z czasów, gdy był europosłem. Ryszard Czarnecki - jak 2 dni temu przedstawialiśmy - ma też problemy związane z rozliczaniem kilometrówek z czasów, gdy był europosłem. Z kasy europarlamentu miał wyłudzić prawie 900 tys. zł, a o skali jego nadużyć może świadczyć to, że jak wyliczono, podczas fikcyjnych podróży w ciągu 5 lat miałby pięciokrotnie okrążyć Ziemię. Na dodatek, jak ma wynikać z jego pisemnych oświadczeń, na sesje parlamentu miał podróżować zezłomowanym kabrioletem, skuterem, a nawet ciągnikiem siodłowym. Dziś zatrzymany na Okęciu pojechał policyjnym radiowozem do prokuratury w Katowicach. Uczynił sobie źródło dochodu. Więcej informacji na temat zatrzymania Ryszarda Czarneckiego w programie Justyny Dobrosz-Oracz "Bez trybu". Początek o 20:18 na antenie TVP Info. A o czym jeszcze? Oglądają państwo środowe wydanie "19.30". Dlaczego pan nie chce pomóc? Wielki front ochrony podejrzanych. PiS rozgrzesza swoich jak leci. Proszę wypuścić. Nie dla nielegalnych sędziów. Oglądają państwo środowe wydanie "19.30". Za chwilę miesięcznice smoleńskie, które wciąż dzielą. Odcięte finansowanie. PKOl służył jako narzędzie do "sportwashingu". To jest ostatni moment, kiedy władze PKOl mają jeszcze szansę na to, żeby się otrząsnąć. Pierwszy raz spotkali się na żywo, by podczas drugiej w tej kampanii i pierwszej w takim składzie debacie walczyć o prezydenturę. Kamala Harris i Donald Trump, zanim w telewizyjnym studiu zderzyli swoje poglądy, widzowie dawali im tyle samo szans. Pytanie, jak przedwyborczy ranking wypada po debacie. W Filadelfii jest nasz korespondent Marcin Antosiewicz. Jak kandydaci przekonywali do siebie Amerykanów i kto przekonał ich bardziej? Chyba jest remis. Ze wskazaniem na Harris. Ona w tej debacie mówiła o ponad 5 minut krócej. Za to częściej atakowała swojego oponenta. Ale brakuje wiarygodnych sondaży. Trump przekonywał wyborców, że kraj jest pogrążony w totalnym kryzysie imigracyjnym i gospodarczym. Hammer Harris ma nadzieję, że Amerykanie są wykończeni kłótnią starszych panów i postawią na zmianę pokoleniową. To było ich pierwsze spotkanie w życiu. Nie było miłe. Ona jest marksistką. Jej ojciec jest profesorem marksizmu. Mówiłam, że będzie kłamał. Bądź cicho teraz. Trump lekceważył oponentkę, mówiąc, że jej szefem jest Biden, któremu zabrała nominację. Nie jestem ani Joe Bidenem, ani nie jestem Donaldem Trumpem. Zacznijmy nowy rozdział, postawmy na nowe pokolenie przywódców. To był najsilniejszy argument Harris, skierowany do Amerykanów zmęczonych rywalizacją starych elit. Trump wypomniał Harris jej wciąż trwającą kadencję. Dlaczego nie zrealizowałaś tego wszystkiego w 3,5 roku? Nasz kraj jest niszczony, jesteśmy blisko III wojny światowej. Niespodziewanie polityka zagraniczna rozgrzała debatę. Harris wspomniała swoją podróż do Polski, kilka tygodni po rozpoczęciu rosyjskiej wojny w Ukrainie. Gdyby to wówczas Trump był prezydentem, to Putin siedziałby już w Kijowie i patrzył na Polskę. Dlaczego nie powiesz 800 tys. polskich Amerykanów tu, w Pensylwanii, jak szybko byś się poddał w zamian za przychylność dyktatora. Trump zapowiedział, że gdy wygra wybory, od razu, nie czekając na zaprzysiężenie, zadzwoni do Putina i Zełenskiego, by negocjować zakończenie wojny. Powtórzę pytanie: czy chce pan, by Ukraina wygrała tę wojnę? Chcę, by ta wojna się skończyła. Nie słyszałem, by powiedział, że nie chce, by Ukraina wygrała. Nie odpowiedział na pytanie. Ponieważ jest negocjatorem, który chce doprowadzić do zakończenia wojny. Wojny, która by się nigdy nie wydarzyła, gdyby nadal był prezydentem. Jednak nawet bliscy sojusznicy nie znają strategii tych negocjacji. Prezydent Trump był zawsze prezydentem pokoju. Długo z nim o tym rozmawiałem. I niektóre z nich są niezwykle strategiczne. A on zrobi to w sposób, który zapewni. - Jak? - Nie zamierzam ci tego mówić. Dlaczego nie? Niech on ci to powie, bo to jego polityka zagraniczna. Donald Trump powtórzył, że nie zamierza chronić państw NATO, które za mało wydają na obronność. Powtórzył teorie swojego kandydata na wiceprezydenta, że w Ohio migranci z Haiti jedzą koty i psy. Na co nie ma dowodów. W Springfield zjadają psy, ludzie, którzy tam przyszli. Zjadają koty. Zjadają zwierzęta ludzi, którzy tam mieszkają. To właśnie dzieje się w naszym kraju i to jest wstyd. Kandydatów dzieli także prawo do legalnej aborcji. Harris decyzję chce pozostawić kobietom. Trump - politykom z poszczególnych stanów. Po debacie oba sztaby ogłosiły zwycięstwo. Pańska ocena debaty i Kamali Harris? - Jak było? - Przebiło wszystkie oczekiwania. Trump wypadł bardzo mocno. Był świetny. Wieczór politycznym komentatorom skradła wokalistka Taylor Swift, która w internecie wyraziła poparcie dla Kamali Harris ze względu na jej walkę o prawa kobiet. Fani Swift od dawna czekali na ten głos. Ona ma o tym piosenki. Wiecie, co mam na myśli. Więc idźcie głosować. To jest bardzo ważne. Nigdy w życiu nie zagłosuję na Donalda Trumpa. Tak samo. Zgadzam się. Dziś w Nowym Jorku na obchodach 23. rocznicy zamachów na World Trade Center amerykańscy politycy demonstrują jedność. A za kulisami sztaby negocjują termin i warunki drugiej debaty. Gdy w Białym Domu zmienia się gospodarz, to na losy tej rywalizacji patrzy cały demokratyczny świat. A gdy tuż za polską granicą toczy się wojna, to bezpieczeństwo i pewność sojuszy ma dla nas szczególne znaczenie. Ten wątek pojawił się w debacie, podobnie jak diagnoza o Putinie w Kijowie z oczami skierowanymi na resztę Europy. Ten seans oglądali nie tylko Amerykanie. Cały świat chciał się dowiedzieć, co ma do zaoferowania kandydatka demokratów, a co kandydat republikanów. Na pytanie, kto byłyby lepszym prezydentem USA w kontekście naszych interesów i bezpieczeństwa w Europie, polscy politycy odpowiadają dyplomatycznie. Będziemy współpracować z każdą administracją. Musimy być przygotowani na każdy werdykt wyborczy. Polska będzie współpracowała z każdym prezydentem. Żeby wygrać wybory, trzeba mówić przede wszystkim o tym, jak rozwiązywać problemy Amerykanów, ale podczas tej debaty sprawy międzynarodowe również stanowiły istotny element. Zaskakująco dużo miejsca poświęcone było polityce zagranicznej, to mniej więcej 14 czasu antenowego. Wiązało się to przede wszystkim z sytuacją na Bliskim Wschodzie. Temat naszej części Europy też wybrzmiał. To była dyskusja bardzo emocjonalna, z której, wydaje mi się, zbyt dużo konkretów nie możemy wyczytać. Najpierw Donald Trump sugerował, że to Kamala Harris jest współwinna inwazji Rosji na Ukrainę. Ona była emisariuszką. Wysłali ją, by negocjowała z Zełenskim i Putinem. I pojechała. Wojna rozpoczęła się 3 dni później. I to jest rodzaj talentu, jaki ona nam daje. Kamala Harris podkreślała zasługi Joe Bidena. Przypominała, że dzięki NATO i pomocy USA Ukraina nadal walczy. W przeciwnym razie Putin siedziałby w Kijowie i zerkał na resztę Europy, zaczynając od Polski. Dlaczego nie powiesz 800 tys. Amerykanów polskiego pochodzenia tu w Pensylwanii, jak szybko byś oddał Polskę za przysługę i za to, co myślisz, że jest przyjaźnią z dyktatorem, który zjadłby cię na obiad? Mówiła to urzędująca wiceprezydent, więc bardzo dobrze, że było też odniesienie do Polonii, do tego, że to jest ważny czynnik promujący wciąż Polskę i nasz Sojusz Transatlantycki. Trump powtarzał, że gdyby on był prezydentem, żadnej wojny by nie było, a teraz jako prezydent będzie w stanie ją szybko zakończyć. Ja aż tak optymistyczny nie jestem, jestem bardziej ostrożny w ocenach. Z naszego punktu widzenia nie ulega wątpliwości, ona nie może się zakończyć na warunkach rosyjskich. On uważa, że jest w stanie kończyć wojny, zaczynać nowe. Taki typ osobowości politycznej narcystycznej, egotycznej może to się w polityce przydaje, ale nie można przesadzać. Trump zapytany, czy chce, by Ukraina wygrała wojnę, nie odpowiedział wprost. Powiedział jedynie: Chcę, aby wojna się skończyła. Dzisiaj widać, że Donald Trump boi się jasno sprzeciwić Rosji. Jest oczywistą oczywistością, tak jak wszyscy jesteśmy za tym, żeby Rosja tej wojny nie wygrała. On tego nie sformułował w taki sposób, ona też mu wypominała to. Może Donald Trump chciałby zakończyć wojnę na zasadzie takiej: Ukraina przejęta przez Rosję, pokój na dekadę, a po kolejnej dekadzie Putin czy następca Putina ruszy na dalszą część Europy. To jest bardzo niebezpieczne. Harris zarzucała Trumpowi, że światowi liderzy śmieją się z niego. Były prezydent zaprzeczał, wspominając słowa premiera Viktora Orbana, że Rosja i Chiny boją się właśnie Trumpa. Kolejna miesięcznica smoleńska, kolejna awantura i przykład na to, jak czas, zamiast leczyć rany, pogłębia społeczne podziały. Są kolejne zawiadomienia o przestępstwie i policyjne wnioski o ukaranie. Tolerowanie agresji, inspiracja z zewnątrz czy "putinada" - mówi prezes PiS o demonstrujących na placu Piłsudskiego. Ci odpowiadają Jarosławowi Kaczyńskiemu: arcyzłodziej czy hańba. I w tym słowniku próżno szukać haseł, które godnie upamiętniają ofiary katastrofy. To już 173. miesięcznica. Każda z nich ma przypominać o tragedii 10 kwietnia 2010 roku, kiedy rządowy samolot z prezydentem na czele rozbił się pod Smoleńskiem. Jednak wczorajsze wydarzenia z placu Piłsudskiego nie miały wiele wspólnego z pamięcią o ofiarach. Tolerowana jest agresja, którą można określić krótko. To jest, proszę państwa, "putinada". Tak Jarosław Kaczyński odniósł się do aktywistów, którzy nieprzerwanie co miesiąc sprzeciwiają się upolitycznianiu tragedii. W pewnej chwili prezes PiS kilkukrotnie, co widać na tym filmie, miał uderzyć Zbigniewa Komosę. To on regularnie składa wieńce pod pomnikiem ofiar tragedii smoleńskiej z napisem przypisującym bratu prezesa PiS polityczną odpowiedzialność za wydarzenia sprzed ponad 14 lat. Wielokrotnie te wieńce były niszczone przez polityków PiS. Jarosław Kaczyński uderzył mnie dwa razy w twarz. Aktywista zapowiedział, że złoży do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa przez prezesa PiS. Nie żałuje niczego. Co ty robisz? Co ty robisz? Zawiadomienie na policję złożyła także antypisowska aktywistka znana jako Babcia Kasia, która doznała urazu podczas przepychanek. Policja, która razem z negocjatorami próbowała oddzielić dwie grupy, analizuje teraz nagrania. Politycy PiS zarzucają policjantom bierność. Pojedynczy policjanci czasem reagują i tu jesteśmy wdzięczni, ale ci, którzy dowodzą, mają najwyraźniej inne rozkazy. Na te zarzuty reaguje policja. Do nas są zawsze zarzuty po to, żeby nas wykorzystać do tych walk politycznych. Będziemy wszędzie tam, gdzie dochodzi do łamania prawa. A przecież tragedia, jaką jest katastrofa pod Smoleńskiem, powinna łączyć, a jednak od wielu lat dzieli, i to nawet rodziny ofiar. 14 lat proszę, żebyśmy nie urządzali złych rzeczy w czasie, kiedy warto mieć refleksje. Zdaniem socjologów ten podział będzie się utrzymywał. Tom co mogłoby być naszą wspólną pamięcią, gdzie moglibyśmy opłakiwać tych wszystkich ludzi, co zginęli w tej katastrofie, stało się tak naprawdę pamięcią upolitycznioną. Choć miesięcznic miało już nie być. Kończymy przede wszystkim dlatego. I to jest ta przesłanka główna - że doszliśmy do celu. To zapewniania prezesa z 96. miesięcznicy. Każdorazowo politycy będą starali się wykorzystywać to wydarzenie jako tło bądź usprawiedliwienie dla innych wydarzeń, innych działań, szczególnie takich, które będą podsycały te polityczne emocje. Pytaniem kiedy to paliwo się wyczerpie. Obowiązuje od połowy czerwca i właśnie została przedłużona. Strefa buforowa na granicy z Białorusią na odcinku blisko 61 km będzie obowiązywała przez 3 kolejne miesiące, bo jak mówią służby, zdaje egzamin, przeciwdziałając nielegalnej migracji. Kryzys na granicy wywołany przez rosyjskie i białoruskie służby to także kryzys humanitarny i z nim skutecznie chcieliby walczyć aktywiści, którzy kolejny raz apelują o respektowanie praw człowieka. Rosnąca liczba takich ataków była jednym z powodów utworzenia strefy buforowej wzdłuż granicy z Białorusią. Śmiertelną ofiarą takiej napaści był polski żołnierz, Mateusz Sitek. Strefa zaczęła działać 13 czerwca. Od tamtej pory liczba incydentów na pograniczu spadła niemal o 2/3. Wprowadzenie tej strefy przyniosło oczekiwane efekty. Zmniejszyła się liczba prób nielegalnego przekraczania granicy. Stąd decyzja rządu o przedłużeniu obowiązywania strefy o kolejne 90 dni. Dobra decyzja ministra Siemoniaka o przedłużeniu. Wspieram z całych sił tę decyzję. Uważam, że ona przyniosła efekty. Strefa buforowa ma około 60 km długości. Obszar objęty zakazem przebywania przeważnie kończy się 200 metrów od granicy. W kilku miejscach strefa ma szerokość do 2 km. Odkąd ją ustanowiono, jest spokojniej, ale nie w pełni spokojnie. W stronę strażników granicznych nadal lecą kamienie i gałęzie rzucane z terytorium Białorusi. Każdego dnia dochodzi do ataków na polskie patrole. Ostatnie dni pokazały nam, że sytuacja się nie zmieniła. Dlatego im mniej osób postronnych wzdłuż granicy, tym lepiej. Funkcjonariuszy straży granicznej wspiera wojsko. To ponad 6000 żołnierzy. O skuteczności żołnierzy świadczą liczby. Zatrzymanych ponad 1400 osób, które próbowały dokonać nielegalnego przekroczenia granicy. Strefa ma też utrudniać działalność grup przemytniczych, które zarabiają na przerzucie migrantów. Zgodę na wjazd do strefy mają okoliczni mieszkańcy, mogą ją dostać organizacje pozarządowe, które zajmują się pomocą humanitarną. Nigdy takich zgód nie otrzymaliśmy. Aktywiści narzekają na decyzję rządu. Z naszej perspektywy ta strefa zwiększa poziom zagrożenia oraz poziom stosowanej przemocy wobec osób w drodze. Przez obostrzenia cierpią lokalni przedsiębiorcy. W lokalnych restauracjach mniej turystów, ale sporo mundurowych. Gdyby nie to, to naprawdę mielibyśmy trudną sytuację ekonomiczną. Wszyscy o tym wiedzą. Ci, którzy decydują się na pobyt w okolicach Białowieży, nie mają wątpliwości. Jak najbardziej bezpiecznie, można spokojnie odpoczywać. Strefa nie obejmuje miejscowości i szlaków turystycznych. Niespodziewana wizyta w Kijowie i zapowiedziana na jutro wizyta w Warszawie. Szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken rozmawiał z prezydentem Zełenskim o ukraińskich celach i o tym, jak Zachód może pomóc w ich realizacji. Wśród kluczowych tematów jest broń dalekiego zasięgu. Czy zniesie pan restrykcje dotyczące użycia broni dalekiego zasięgu przez Ukrainę? Właśnie nad tym pracujemy. To pytanie od miesięcy zadawane prezydentowi Joe Bidenowi nie tylko przez dziennikarzy. Przede wszystkim przez prezydenta Ukrainy. Kijów chce zmusić Rosję do zakończenia wojny, uderzając w jej terytorium amerykańskimi rakietami dalekiego zasięgu. Szansa na zielone światło od Waszyngtonu rośnie. I wczoraj w wywiadzie dla Sky News mówił o tym szef amerykańskiej dyplomacji. Nie wykluczamy. Nigdy tego nie wykluczaliśmy. Chodzi o zgodę na użycie pocisków dalekiego zasięgu ATACMS wystrzeliwanych z systemów HIMARS. Ich zasięg sięga do 300 km od terytorium kontrolowanego przez Ukrainę. Kijów może atakować nimi jedynie okupowany przez Rosję Krym. Nie ma jednej zdolności, która sama w sobie będzie decydująca w tej wojnie. Ocenił szef Pentagonu. Ale o atakowaniu Rosji rakietami dalekiego zasięgu mówiono też dziś w Kijowie podczas niespodziewanej wizyty szefa amerykańskiej dyplomacji. Wszystko dzień po tym, gdy Amerykanie poinformowali o przekazaniu Rosji prawie 4500 rakiet balistycznych krótkiego zasięgu. Dostarczył je Teheran. Oceniamy, że wykorzystają je przeciwko Ukrainie w ciągu kilku tygodni. Już w pierwszych miesiącach wojny Iran dostarczał i szkoli rosyjskich żołnierzy z obsługi śmiercionośnych dronów. Zdaniem Amerykanów w Rosji wybudował już nawet ich fabrykę. Na zarzuty o dostarczeniu rakiet Teheran odpowiada tak: Rozpowszechnianie fałszywych i wprowadzających w błąd wiadomości o transferze irańskiej broni do niektórych krajów jest obrzydliwą propagandą. Zdaniem Amerykanów irańskie rakiety mogą być używane przeciwko bliżej położonym celom. Ale dzięki temu Kreml większą część własnego arsenału wykorzysta do atakowania w głąb Ukrainy. W odpowiedzi sankcje na Iran zaostrzyły USA, Wielka Brytania, Francja i Niemcy. Kreml twierdzi, że rakiet w ogóle nie otrzymał, ale mówi o eskalacji konfliktu, jeśli USA dadzą Ukrainie zgodę na przeprowadzanie ataków na terytorium Rosji. To dowód wdzięczności za największe poświęcenie na służbie i gest solidarności z tymi, którzy zostali. Jutro na antenie TVP3 Poznań i TVP Info koncert charytatywny poświęcony strażakom, którzy oddali życie podczas akcji gaśniczej w kamienicy na poznańskich Jeżycach pod koniec sierpnia. Zysk z koncertu zostanie w całości przekazany rodzinom zmarłych strażaków: W Polskim Komitecie Olimpijskim zamiast wakacji po wielkiej sportowej imprezie - wielkie problemy. Wycofują się kolejni sponsorzy, przelewy wstrzymał m.in. Orlen. Kontrolerzy stołecznego ratusza, Krajowej Administracji Skarbowej i Najwyższej Izby Kontroli pytają o wydatki olimpijskiego centrum. A Bartosz Filipowicz pyta, czy sportowa misja zamieniła się w biznes. Czarne chmury nad Polskim Komitetem Olimpijskim. Z umów sponsorskich ze stowarzyszeniem wycofują się spółki Skarbu Państwa. Zdaniem ministra sportu to wina prezesa PKOl, Radosława Piesiewicza. Jego sposób funkcjonowania, jego dosyć swobodny stosunek do pieniędzy publicznych powoduje takie, a nie inne reakcje. Umowę ze skutkiem natychmiastowym zerwała spółka PKP Intercity. Jak czytamy w komunikacie, przewoźnik utracił zaufanie do PKOl, który nie zrealizował wszystkiego, co zawarł w umowie, a to spowodowało straty marketingowe. Intercity pisze też o kontrowersjach wokół działaczy po igrzyskach w Paryżu, co godzi w wizerunek medialny. Oczekują, że jeżeli już dajemy wam pieniądze, a więc mówię już o PKOl, to poprawmy chociażby funkcjonowanie na miejscu na igrzyskach, może przygotowanie sportowców do tej najważniejszej imprezy czterolecia. Ze sponsoringu z końcem roku ma wycofać się także ENEA tworząca nową strategię sponsoringową oraz Krajowa Grupa Spożywcza, która pisze o braku transparentności w wydawaniu środków przez PKOl. Także sponsor strategiczny, Orlen, analizuje warunki współpracy z Komitetem, w tym również kwestie dalszego finasowania. Ale jak podaje Radio ZET, prezes Orlenu w liście do prezesa PKOl miał poinformować o wstrzymaniu przelewów sponsorskich. To jest ostatni moment, kiedy władze PKOl mają jeszcze szansę na to, żeby się otrząsnąć, ochłonąć i upublicznić te informacje. Bo lepiej będzie dla PKOl, jeśli to oni zrobią, niż żeby to zrobiły instytucje państwa. Na prośbę o wypowiedź rzeczniczka PKOl odpowiedziała, że Komitet nie będzie komentował sprawy. Jest coś takiego jak osąd opinii publicznej. On jest zazwyczaj miażdżący dla tych, którzy zamiast zajmować się tym, do czego zostali powołani, zajmują się własnym dobrostanem. I dlatego pan prezes się boi. Politycy PiS mówią o winie związków sportowych. W samym PKOl, myślę, że nie dochodziło do nieprawidłowości, dochodziło w nich w tych małych związkach. Tygodnik Polityka pisze dziś, że spółka Radosława Piesiewicza miała otrzymywać prowizje z umów sponsorskich. Gdy był prezesem Polskiego Związku Koszykówki, jego firma miała wykazywać przychody rzędu blisko pół miliona złotych, a prawie 2 mln, gdy był już także szefem PKOl. Wypłacanie prowizji mieli przegłosować koszykarscy działacze. A pieniądze miały pochodzić także od umów ze spółkami Skarbu Państwa, jak czytamy, z błogosławieństwem Jacka Sasina. Prowizje idące ze spółek Skarbu Państwa do PZKosz i klubów też sprawdzi kontrola - mówi minister sportu. Jeżeli tam pan Piesiewicz lub ktokolwiek z jego otoczenia pobierał prowizję, to to jest przestępstwo. w oświadczeniu PKOl na artykuł w Polityce czytamy, że "żaden organ PKOl nie podjął jakiejkolwiek decyzji o przyznaniu prezesowi wynagrodzenia prowizyjnego". Odpowiedzi dotyczą zarobków prezesa tylko w Komitecie. Jak poinformował minister sportu, do tej pory do resortu nie wpłynęły żadne dokumenty i wyjaśnienia z PKOl. "19.30" kończymy zaproszeniem na "Pytanie dnia". Gościem Marka Czyża będzie poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Wawrykiewicz. Spokojnego wieczoru. Do zobaczenia.