Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Zdecydowałem o starcie na przewodniczącego partii - ogłosił Włodzimierz Czarzasty. A do kierownictwa Nowej Lewicy rekomenduje także Krzysztofa Gawkowskiego, Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk i Tomasza Trelę. Czy Czarzasty pozostanie liderem, okaże się w niedzielę podczas Kongresu Krajowego. Zdecydowanie więcej kandydatów do przewodniczenia partii jest w Polsce 2050. Wyborczy sezon w koalicji oznacza także pytania o przyszłość jej samej. To mocne wejście do gry i polityczny hattrick w wykonaniu Włodzimierza Czarzastego. Gdy ogłaszał, że będzie kandydować na przewodniczącego Lewicy, obok niego stanęło tych troje polityków. Wszyscy wcześniej też chcieli walczyć o to stanowisko, dziś z tego zrezygnowali, by poprzeć Włodzimierza Czarzastego. To nie jest tak, że ja się zgłosiłem i wszyscy pozostali w związku z tym odpuścili. Zgodnie z dzisiejszą propozycją cała trójka ma zasiąść we władzach partii. Lewica według sondaży - to ostatnie trzy - oscyluje wokół progu wyborczego. Skonsolidowana mocna lewica postawi tamę brunatnej prawicy. O tym, czy będzie ją stawiać pod takim przywództwem, zdecyduje niedzielny kongres. Choć karty wydają się już rozdane, Włodzimierz Czarzasty to jedyny kandydat. Rządzenie twardą ręką się sprawdza w tych niespokojnych czasach i Czarzasty doszedł do wniosku, że musi być twardym liderem i takim liderem pozostanie. Uważamy jest czas ekipy. Nie wyobrażamy sobie takiej sytuacji, żeby walcząc o to, co jest dla nas najważniejsze programowo, żebyśmy się sprzeczali w gronie dziesięć osób, kto ma startować na przewodniczącego partii. Do kogo to przytyk - nietrudno odgadnąć. To lista siedmiu polityków chętnych na przewodniczenie Polsce 2050. Termin zgłaszania kandydatur minął o północy. Szymona Hołowni wśród nich nie ma. Jest za to jego list wysłany do członków partii. Szefem partii przestaje być w momencie, gdy jej notowania są poniżej progu wyborczego. Zaczęły spadać po ujawnieniu tego nocnego spotkania Szymona Hołowni z Jarosławem Kaczyńskim. Dla mnie najważniejsze jest zerwanie takiego wizerunku partii, która ma konszachty z PiS-em, żadnych konszachtów z PiS-em, ani z prezydentem Nawrockim. To głos jednego z kandydatów na lidera partii, a to kolejnych dwoje. Tu częściej niż zmiana pada słowo kontynuacja. Polska 2050 powstała po to, żeby wnosić nową jakość do polskiej polityki, my to robimy. Jej główna kontrkandydatka - wręcz odwrotnie. Oczekuję zmian w partii, bo obecny system zarządzania partią spędził nas na dwa procent i uważam, że ona między innymi jest za to odpowiedzialna. Ta wymiana zdań wskazuje na temperaturę wewnątrzpartyjnych sporów. Stąd pytania o trwałość Polski 2050. Pojawiają się głosy o rozłamie po wyborach w Polsce 2050, czy pan widzi taką możliwość rozłamu? Wszyscy słyszą głosy, a wewnętrznie ich nie słyszymy. Nie ma jakiś sygnałów wprost, które by świadczyły, że grozi nam upadek czy rozłam. Co nie przeszkadza politykom PiS puszczać oko do Polski 2050. Widzę wśród polityków tej partii wielu rozsądnych z rozsądnym również programem. A to widzi pan czy ktoś może zapukał do drzwi PiS? Nie, ja o czymś takim nie słyszałem. Wewnątrz koalicji rządzącej obowiązuje umowa, że żadnych transferów nie będzie. To jest zwykła przyzwoitość, my jesteśmy koalicją 15 października i Polki i Polacy oczekują od nas, że będziemy ze sobą współpracować i będziemy wobec siebie lojalni. Kto zastąpi Szymona Hołownię, okaże się za miesiąc. Na półmetku koalicyjnych rządów w najlepsze trwają przygotowania do kolejnej bitwy o parlament. PiS szuka pomysłów na wyjście z sondażowej defensywy, nie najlepszym wydaje się frakcyjna walka, która ma kolejne odsłony. Rządy z Grzegorzem Braunem czy bez, z Mateuszem Morawieckim jako doświadczonym premierem, a może największym obciążeniem? Różnice zdań słychać coraz wyraźniej, na czym zyskuje sam Braun. Czy wyobraża pan sobie koalicję z Grzegorzem Braunem? Nie, absolutnie. Na tak postawione pytanie politycy partii tworzących rząd bez zawahania mówią: nigdy koalicji z Grzegorzem Braunem. Ja nie wyobrażam sobie, żeby jakiekolwiek ugrupowanie demokratyczne mogłoby rozważać koalicję z Grzegorzem Braunem. Większych oszołomów grożących bezpieczeństwu Polski niż kamraci pana Brauna to trudno znaleźć. W kontraście do tych wypowiedzi najlepiej widać, że PiS - choć kluczy - to jest gotowy do tego, by z tym politykiem wejść w sojusz. Nigdy w życiu z Grzegorzem Braunem. Czy pan może to samo powiedzieć? Nie mogę powiedzieć jednoznacznie. Czyli dopuszcza pan tę myśl, że może być koalicja z Braunem? Ja niczego nie wykluczam. Tu warto przypomnieć, o kogo pytamy. Grzegorz Braun jest antysemitą, Grzegorz Braun jest homofobem. Grzegorz Braun buduje swoją pozycję wyłącznie na prowokacjach. Zasłynął z publicznych aktów, które są bezpośrednią manifestacją nienawiści wobec mniejszości etnicznych czy mniejszości seksualnych. Krytykował też pomoc wojskową dla Ukrainy i relatywizował skalę zagrożenia ze strony Rosji. Eurokołchoz. Przy jednoczesnym obrzydzaniu Unii Europejskiej i sprowadzaniu jej do karykaturalnego eurokołchozu. I to z nim PiS koalicji nie wyklucza. W polityce tak się zdarza, że nawet dziwne scenariusze się realizują. To nie jest odosobniony głos w PiS-ie. Politycy formacji Kaczyńskiego coraz głośniej mówią o tym, że taka koalicja jest możliwa. Trudno mi sobie wyobrazić, ale jeszcze trudniej mi sobie wyobrazić drugą kadencję Donalda Tuska. Jeśli chodzi o pana Brauna, w wielu sprawach się z nim zgadzam, w wielu sprawach mam identyczne poglądy. Natomiast w niektórych, a zwłaszcza w sposobie ich wyrażania, jestem zupełnie na innym biegunie. Mówił cztery miesiące temu wiceprezes PiS-u. Podkreślmy - mówił to już po tej skandalicznej wypowiedzi Brauna. On musiałby się wycofać ze swoich wypowiedzi dotyczących holokaustu. Tylko wycofać? Czyli dopuszcza pan myśl, że on mógłby być z wami w koalicji. Dopuszczam. To jest jednoznaczny sygnał: głosujesz na Kaczyńskiego - dajesz Braunowi władzę. Jarosław Kaczyński znalazł się dziś w politycznych kleszczach całej Konfederacji i Brauna. PiS od kilku tygodni nie przekracza w sondażach granicy 30 procent. W najnowszym badaniu dla Gazety Wyborczej partia Jarosława Kaczyńskiego zajmuje drugie miejsce, z poparciem sięgającym niespełna 25 procent. Na podium znalazłaby się również Konfederacja, a tuż za nią ugrupowanie Grzegorza Brauna. Spełnia się więc czarny scenariusz prezesa PiS. Po prawej stronie sceny politycznej wyrastają nowe formacje, które coraz skuteczniej odbierają jego partii wyborców. A wewnętrzne spory i kłótnie notowaniom partii Kaczyńskiego nie pomagają. Jeśli pan mnie pyta, czy są spory czy walki jakieś, to żadnych walk nie ma. Ja przynajmniej z nikim nie walczę. Zapewnia dziś Jacek Sasin z frakcji, która gra na osłabienie w partii byłego premiera Mateusza Morawieckiego. A jeszcze na początku tygodnia Sasin pytany o to, czy Morawiecki byłby dobry premierem po ewentualnym dojściu PiS-u do władzy, odpowiedział tak. To jest nierealne, bo tak, a nie inaczej układa się dzisiaj scena polityczna. Ona się przesuwa bardzo mocno na prawo. Morawiecki z przekąsem i złośliwą emotką załącza zdjęcie zadowolonego Sasina i tak opowiada w sieci. Na co reaguje Sławomir Mentzen. Niech się żrą. Jarosław Kaczyński zwołał na piątek pilne posiedzenie kierownictwa partii. Powód? Między innymi narastające wewnętrzne sporów. Nie ma zgody na takie chamstwo - napisał w serwisie X europoseł Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza i złożył wniosek do Komisji Etyki Senatu przeciwko Wojciechowi Skurkiewiczowi, który w sposób agresywny zachował się wobec dziennikarki Telewizji Polskiej Justyny Dobrosz-Oracz. Do incydentu wobec dziennikarki doszło wczoraj w Sejmie. Senator PiS Wojciech Skurkiewicz próbował wyłączyć mikrofon przypięty do ubrania Justyny Dobrosz-Oracz. Na naruszenie nietykalności osobistej dziennikarki zareagowała marszałkini Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska. Oczekuje przeprosin od senatora i stwierdza, że takie zachowanie w parlamencie nie będzie mieć już miejsca. Oglądają państwo 19:30 w czwartek. Co jeszcze przed nami? 10-latka zmarła we śnie. Ciężko jest pochować własne dziecko. Dzień przed śmiercią miała upaść i uderzyć się w głowę. Kto jest odpowiedzialny za śmierć dziecka? Dziecko nie zgłaszało dolegliwości. Szkoła ma bezwzględny obowiązek poinformować rodziców. Finansowanie służby zdrowia zawsze jest jednym z najpoważniejszych i najdroższych wyzwań, dzieli także rządzących. Lewica twierdzi, że wie, jak uzdrowić ochronę zdrowia i proponuje trzy filary reformy, które miałyby zastąpić składkę zdrowotną. Co na to koalicjanci? Priorytetem jest wzmocnienie budżetu ochrony zdrowia, nie ma przestrzeni do obniżania składki zdrowotnej - to minister finansów, a Arkadiusz Pogłud pyta, czy jest przestrzeń do jej likwidacji. Końcówka roku to budżetowa kroplówka dla NFZ. Niezbędna, bo funduszowi zabrakło 14 miliardów złotych na przelewy do szpitali. Zaległości mają swoje konsekwencje. Zmuszeni byliśmy, aby te świadczenia planowe, niewymagające świadczeń nagłych przesunąć na terminy roku następnego. Następny rok też ma być trudny. Według prognoz dziura budżetowa w Narodowym Funduszu Zdrowia ma urosnąć do 23 miliardów złotych. Pomimo że w przyszłym roku mamy 11 mld więcej ze składki zdrowotnej do NFZ, to i tak widzimy, że będzie tych pieniędzy brakowało. Składka zdrowotna jest niewydolna, składka zdrowotna się spatologizowała. Lewica wychodzi z propozycją, by składkę zlikwidować. Pieniądze na zdrowie miałyby pochodzić z 12-procentowego podatku zdrowotnego, podatku tłuszczowego i jednolitej akcyzy alkoholowej. Po prostu przejdźmy do finansowania z budżetu państwa, z tych podatków, z akcyzy, o których mówimy, i to będzie odpowiedzialne rozwiązanie. Wydaje się, że te systemu oparte o składkę zdrowotną, radzą sobie gorzej. Bo zdaniem ekspertów są wrażliwe na zmiany demograficzne. Kryzys demograficzny będzie pustoszyć kasę NFZ. Ten raport pokazuje, że za 15 lat zabraknie ponad 170 miliardów, a za 35 lat - ponad 430 miliardów. Bo zacznie ubywać pracowników płacących składki. A przybędzie pacjentów w podeszłym wieku. Musimy dokonać rewolucyjnej zmiany, bo to, że przedstawiliśmy prognozę, ile to będzie kosztować za 15 lat, to przecież co roku ten efekt w części będzie się dokonywać. Wśród rządzących brak jednomyślności. To nie jest czas na rozmowę o nowych podatkach. Ale rozmów o finansowaniu ochrony zdrowia nie brakuje. Ostatnie dni to szczyty medyczne z udziałem prezydenta. Zdrowie ma łączyć. I premiera. Gdzie padła ważna deklaracja. Nie planujemy podniesienia składki zdrowotnej. Powraca więc pytanie, skąd wziąć brakujące miliardy, skoro składka nie wzrośnie, a nowy podatek nie wszyscy akceptują. Albo zrobimy to w sposób planowany, długoterminowy, albo będziemy mieli do czynienia z ciągłym gaszeniem pożarów. Była pani minister tutaj? Szefowa resortu zdrowia o systemowych rozwiązaniach rozmawiała wczoraj z Naczelną Radą Lekarską. Jej główny postulat to zwiększenie wydatków na ochronę zdrowia, ale też zmiany organizacyjne, aby pieniądze wydawać efektywnie. To inne wyceny procedur, ale też mapa potrzeb zdrowotnych oraz współpraca zamiast konkurencji między szpitalami w jednym mieście. Ta rozmowa o finansach i ten sposób, ta decyzja potrzebna jest teraz, bo z każdym rokiem niestety pewnie będzie gorzej. Musimy urealnić to, czego regiony potrzebują, oczywiście w oparciu o demografię, od której też nie uciekajmy. Co widać choćby po porodówkach. Przez półtora roku zamknięto kilkanaście takich oddziałów. Kluczowa działka pod budowę CPK wraca do skarbu państwa. Jutro ma zostać podpisane porozumienie w sprawie przekazania gruntu, który pod koniec rządów PiS-u został sprzedany wiceprezesowi firmy Dawtona. Po podpisaniu aktu notarialnego KOWR ma opublikować szczegółowe informacje w oświadczeniu, a pytań wciąż jest sporo. Pytań o tak ważną działkę. W sprawie wykupu 160 hektarów w Zabłotni jeszcze w trakcie dzisiejszej porannej rozmowy politycznej w TVP Info nic nie było pewne. Czekamy na dobrą wolę ze strony pana Wielgomasa, aby przystąpił do aktu notarialnego. Obie strony - jak słyszeliśmy - miały swoje wątpliwości, każda chciała zabezpieczyć swój interes. Było publiczne stawianie znaków zapytania i ostatecznie sukces - tuż po programie. Ta wiadomość. Skarb Państwa odzyska kluczową działkę. Jutro o godzinie dziewiątej mamy umówiony akt notarialny i nastąpi okupienie działki. Po cenie, za jaką została sprzedana wiceprezesowi Dawtony, czyli za niecałe 23 miliony zł. Chodzi o ziemię pod Grodziskiem Mazowieckim, przez którą ma prowadzić linia szybkich kolei z Warszawy do CPK. Pod koniec października okazało się, że przeszła w prywatne ręce w czasie dwutygodniowego rządu Mateusza Morawieckiego. Tuż przed oddaniem władzy przez PiS. Działka nie powinna być wtedy sprzedawana i to był błąd na pewno. Nie wiem, z czego wynikający. To jest wyjaśniane. Po ujawnieniu afery przez Wirtualną Polskę PiS zawiesił czterech swoich członków. Między innymi Roberta Telusa, byłego ministra rolnictwa, który wydał zgodę na sprzedaż. Sam Telus, zazwyczaj chętnie występujący w mediach, od tygodni się nie pokazuje. Schowanie Roberta Telusa przez Jarosława Kaczyńskiego pokazuje, że to jest jednak coś na rzeczy. Piotr Wielgomas przez lata dzierżawił działkę, ale nie mógł jej kupić. Przeszkodą była mała rzeczka. Prawo zabrania państwu sprzedaży wód płynących, ale w sierpniu 2023 roku, dwa dni po wizycie Roberta Telusa w Dawtonie, państwowe Wody Polskie zmieniły status cieku wodnego na rów melioracyjny. Stąd teraz takie słowa. Dobrze się dzieję, że są zabezpieczone interesy skarbu państwa, ale z drugiej strony, jeśli ktoś naruszył prawo, to musi być rozliczony. Sprawę bada prokuratura. Ale pytania padają także w stronę obecnego dyrektora KOWR. Dlaczego rozpoczął starania o odzyskanie działki dopiero, gdy afera wybuchła w mediach? Dlaczego przez dwa lata nikt nie tyle nie zainteresował się, ale wiedząc o nieprawidłowościach, nikt nie podjął działań w celu odzyskania nieruchomości? W KOWR poleciały głowy na szczeblu kierowniczym. Odwołane ze stanowisk zostały dwie osoby miesiącami przetrzymujące dokumentację. To, co zostało przez poprzedników zepsute, naprawiliśmy. Nie ma żadnej straty dla budżetu państwa. Nie ma, ale do tego potrzebna była dobra wola po obu stronach transakcji. Niespodziewana śmierć 10-letniej uczennicy z Gródka na Podlasiu i pytanie, czy można było zapobiec tragedii. Dziewczynka zmarła w domu we śnie, rano znalazła ją mama, bezskutecznie próbując obudzić dziecko. Rodzice nie wiedzieli, że dzień wcześniej córka w szkole upadła, uderzając głową o podłogę. Do uczennicy nie wezwano pomocy. Prokuratura rejonowa w Białymstoku sprawdza, czy to zdarzenie mogło przyczynić się do śmierci dziecka. Tragedia, w którą trudno uwierzyć, jeszcze trudniej się z nią pogodzić. 10-letnia Kinga wieczorem wydawała się całkiem zdrowa. Rano mama znalazła ją martwą w łóżku. Jest bardzo trudno, jak to może być. Każdy, kto zaczyna o tym mówić, to mu się łezka w oku kręci. Kinga kochała sport i taniec. Kinga była taką bardzo spokojna dziewczynką. W sobotę rano centrum kultury, do którego przychodziła na zajęcia, opublikowało nagranie z jej ostatniego występu. A później dowiedzieliśmy się o tej strasznej wiadomości. Reakcja była jedna, ogromny smutek, ogromny żal. Okoliczności tragicznej śmierci dziewczynki wyjaśnia prokuratura. Śledztwo dotyczy czynu polegającego na narażeniu tej dziewczynki na narażenie życia poprzez zaniechanie wezwania pomocy medycznej. Jak ustalili śledczy, dziewczynka wcześniej przewróciła się w szkole i uderzyła głową o podłogę. Jednak nikt z placówki nie powiadomił o tym rodziców dziewczynki. Chociaż to ich bezwzględny obowiązek. Nawet jeżeli wypadek wydaje się pozornie niegroźny, to obowiązek informacyjny istnieje, żeby rodzic mógł świadomie podjąć decyzję, czy interweniować czy nie. Dlaczego w tym przypadku tego nie zrobiono? W tej chwili nie jestem w stanie się na ten temat wypowiedzieć i udzielić takich informacji. Prokuratura ma nagranie monitoringu, które pokazuje moment wypadku. Kinga przewróciła się na korytarzu podczas gry w piłkę. Nauczycielka zaopiekowała się dzieckiem, zaprowadziła ją do swojego pokoju, to też widać na monitoringu, Kinga samodzielnie wstała. Eksperci podkreślają, przy wstrząsach mózgu najczęściej pojawiają się wymioty, senność, zaburzenia pamięci, ale w przypadku innych urazów objawy mogą być nietypowe. Z takich niecharakterystycznych objawów to zasinienie wokół oczu lub uszu to jest bardzo niepokojący objaw i wszelkie rodzaju wycieki z nosa lub ucha. Doktor Dawid Kacprzak dodaje, że objawy mogą pojawić się z wielogodzinnym opóźnieniem, dlatego tak ważna jest obserwacja dziecka w takich przypadkach. Mogło dziecko mieć np. krwawienie do głowy, które biegiem czasu postępowało, po chwili ta krew się dolała się do głowy i to dziecko zmarło i objawy się pojawiły za jakiś czas. Jutro ma być przeprowadzona sekcja zwłok dziewczynki, która wyjaśni, jaka była przyczyny śmierci. Dziś zwodowany został kolejny niszczyciel min "Czajka", a zaledwie przed tygodniem na wyposażenie polskiego wojska weszły bojowe wozy piechoty "Borsuk". Wojna za wschodnią granicą przyspieszyła proces modernizacji naszej armii. Cieszy wysoki stopień zaufania do munduru, ale potrzeby tych, którzy go noszą, wciąż są ogromne. Ochrzczony i zwodowany. To nowy polski okręt wojenny "Czajka". Morze Bałtyckie stało się obszarem z jednej strony rozwoju bezpieczeństwa, z drugiej strony aktów hybrydowej agresji. Naszą odpowiedzią mają być między innymi niszczyciele min typu Kormoran 2. ORP Czajka jest szóstym tego typu okrętem w naszej flocie. Jednostka, która posiada naprawdę szerokie możliwości techniczne, technologiczne do mapowania przestrzeni podwodnej. Okręt wyposażony w systemy sonarowe, a także drony podwodne jest jednym z symboli zmian w polskiej flocie. Zaniedbania były wieloletnie, od 10 lat nie inwestowano w Marynarkę Wojenną, a dzisiaj mamy już program zakupu okrętów podwodnych, mamy program niszczycieli min i program fregat. Modernizacja dotyczy także wojsk lądowych. 15 bojowych wozów "Borsuk" zostało przekazane polskiej piechocie. Te 30-tonowe maszyny będą wsparciem dla żołnierzy na polu walki. Nowy sprzęt zastępuje ten wysłużony, pamiętający jeszcze Układ Warszawski. Polska chce przekazać Ukrainie walczącej z rosyjskim agresorem myśliwce MiG-29. Ten temat stał się przyczyną nieporozumienia między rządem a Kancelarią Prezydenta. Karol Nawrocki podczas dzisiejszej wizyty na Łotwie, gdzie odwiedził polskich żołnierzy, zarzucił szefowi MON, że nie poinformowano go o przekazaniu polskich MiG-ów do Kijowa. Potwierdzałem to jeszcze dzisiaj w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Taka informacja do mnie nie trafiła, ale jestem spokojny, że z premierem Kosiniakiem-Kamyszem to wyjaśnimy i dojdziemy w tej kwestii do porozumienia. Według szefa MON sprawa była dwukrotnie omawiana na posiedzeniach rządowego komitetu bezpieczeństwa, na których obecny był przedstawiciel kancelarii Karola Nawrockiego. Informujemy pana prezydenta i jego współpracowników o wszystkim. Chyba mają tam straszny bałagan w kancelarii. Zajmują się politykierstwem, a nie informowaniem prezydenta. W tle tej wymiany zdań i miliardowych zakupów uzbrojenia trwa operacja Szpejowisko 2.0. Jej celem jest zapewnienie najnowocześniejszego wyposażenia indywidualnego, m.in. nowego rodzaju umundurowania, które wkrótce ma trafić do tych, którzy stoją na straży naszego bezpieczeństwa. W peruce i przebraniu, brnąc przez kolejne wojskowe punkty kontrolne, następnie łodzią rybacką przez wzburzone morze do Curacao, a stamtąd odrzutowcem do Norwegii. Takim sposobem przywódczyni wenezuelskiej opozycji próbowała dostać się do Oslo, by odebrać Pokojową Nagrodę Nobla. Maria Corina Machado chce wrócić do ojczyzny, ale najpierw odwiedzi europejskie stolice i Waszyngton, by opowiedzieć o rządach reżimu. Ciszę w jednej chwili wypełniła okrzykami o wolności i odwadze. W środku nocy wybudziła Oslo. Ale rozbudziła też nadzieje, że z mroku wyprowadzi Wenezuelę. To zdeterminowana wojowniczka. Dla nas jest symbolem wolności. Maria Corina Machado publicznie pokazała się pierwszy raz od niemal roku. Symbolem spotkania z rodakami są otrzymane od nich różańce. Od ponad szesnastu miesięcy nie mogłam nikogo przytulić ani dotknąć. To było dla mnie niezwykle głębokie uczucie, móc nagle w ciągu kilku godzin zobaczyć ludzi, których kocham najbardziej, spojrzeć im w oczy, dotknąć ich, płakać razem i modlić się razem. W Norwegii wylądowała tuż przed północą. Kilka godzin po ceremonii wręczenia Pokojowej Nagrody Nobla. Wyróżnienie w imieniu opozycjonistki odebrała jej córka. Wciąż powracałam myślami do tej pierwszej chwili, kiedy zobaczyłam moje dzieci. Przez wiele tygodni zastanawiałam się, które z nich przytulę jako pierwsze. I powiem wam: przytuliłam je wszystkie troje naraz. To był jeden z najbardziej niezwykłych momentów w moim życiu. Nim nastąpił, opozycjonistka wymknęła się reżimowi Maduro. Tajną operację przygotowywano dwa miesiące. Jej szczegóły ujawnił "Wall Street Journal". Rozpoczęła się w poniedziałkowe popołudnie na przedmieściach Caracas. Skąd Machado w przebraniu dotarła na wybrzeże, mijając po drodze 10 punktów kontrolnych. Do rybackiej łodzi wsiadła następnego dnia nad ranem. I popłynęła w stronę Curacao. Ucieczkę spowalniały silny wiatr i wzburzone morze. Do Norwegii przyleciała prywatnym odrzutowcem z międzylądowaniem w USA. Chcę podziękować wszystkim, którzy ryzykowali życiem, bym mogła dziś tu być. Pewnego dnia będę mogła opowiedzieć wam tę historię, ale dziś nie chcę narażać ich na niebezpieczeństwo. W operację zaangażowani byli Amerykanie. Poderwali myśliwce F-18 i mieli nie atakować rybackich łodzi. Ale zajęli wenezuelski tankowiec. Przejęliśmy tankowiec u wybrzeży Wenezueli, wielki tankowiec, bardzo wielki, nawet jeden z największych. Inne rzeczy też się dzieją. Wie o tym i wenezuelski dyktator Nicolas Maduro. Śpiewa: tak dla pokoju, nie dla wojny. Ale sam wypowiedział ją narodowi Wenezueli. Machado zapowiedziała, że wróci do ojczyzny i będzie walczyć o jej wolność. "Twoja pomoc to będzie wielka rzecz" - piszą organizatorzy Szlachetnej Paczki i często niewielki wysiłek wystarczy, by odmienić czyjś los. 700 rodzin wciąż czeka na pomoc, a licznik na stronie internetowej pokazuje, że czas na wybór mamy już tylko do jutra. Warto tam zajrzeć, poznać poruszające historie, konkretne potrzeby i dołączyć do rodziny Szlachetnej Paczki, by nikt nie został bez wsparcia. To będą ich pierwsze święta bez taty. Justyna pomimo choroby sama musi zadbać o dwójkę dzieci i psa. Mąż górnik umarł kilka miesięcy temu. Nie wiem, właściwie tylko dla nich, one mi dają siłę do życia po śmierci męża. W tym roku Szlachetna Paczka ma na liście prawie 20 tysięcy rodzin. Kilkaset z nich jeszcze do jutra czeka na darczyńców. Bardzo mocno wierzę, że jest to możliwe, że pojawi się na stronie Szlachetnej Paczki okrągłe wyczekiwane zero. Najwięcej rodzin, którym jeszcze nikt nie zadeklarował pomocy, jest w tych województwach. A o tym, że taka pomoc przywraca nadzieję, przekonał się Krzysztof, który w samotności zmaga się z padaczką, brakiem pieniędzy i perspektyw. Ja się po prostu rozpłakałem, myślę, to jest niemożliwe. Nie wiem, kto to jest, ale szacunek pełen dla wszystkich, kto potrafi pomóc. Paczki dla potrzebujących rodzin najłatwiej robi się wspólnie. Przekonuje pani Małgorzata, która do akcji włączyła się w tym roku. Swoją energią zaraziła kolegów z pracy. Pomagamy osamotnionej starszej osobie, która jest niepełnosprawna, potrzebuje najpotrzebniejszych rzeczy, które na co dzień dla nas są rzeczami normalnymi, żywność, środki czystości, kurtka, walizka. Bo właśnie takie proste prezenty są najczęściej na listach Szlachetnej Paczki. To jest superuczucie, jak możemy pomagać innym rodzinom, które są w potrzebie. A o tym, że Polacy potrafią solidarnie pomagać, przekonali się Arek i Katarzyna z Wielkiej Wsi pod Kielcami. Pożar w ich drewnianym domu w ciągu kilkunastu minut zabrał im cały dorobek życia. Wstaliśmy, jak byliśmy w domu, tak wylecieliśmy przez okno i straciliśmy wszystko. Dobra, nie wszystko. Jesteśmy razem, Kasieńko. Ale razem z nimi jest też cała lokalna społeczność. Dostali ubrania, żywność i mieszkanie zastępcze. Tu też podobnie jak w Szlachetnej Paczce wierzą, że trzeba sobie pomagać. Pomaga się, żeby świat był lepszy. A do zamknięcia list Szlachetnej Paczki został tylko jeden dzień. Weekend cudów już w sobotę i niedzielę. W 19.30 to już wszystko. Europoseł Koalicji Obywatelskiej Borys Budka gościem w Pytaniu Dnia u Justyny Dobrosz-Oracz. Do zobaczenia.