Rosyjska agresja na Ukrainę coraz bardziej prawdopodobna. Nie ustają wysiłki dyplomatyczne, by zapobiec wojnie. Szczegóły już za chwilę. Jest 19.30 Michał Adamczyk, zapraszam na Wiadomości. Jeśli Rosja ponownie użyje siły militarnej przeciwko Ukrainie, będzie musiała zapłacić wysoką cenę. Putin gotowy do inwazji. W Polsce kolejni amerykańscy żołnierze. Już niebawem wzmocnią siły amerykańskie w południowo-wschodniej części naszego kraju. Infekcje w przebiegu wariantu omikron są nieco łagodniejsze. Omikron dominuje, ale widać powolny spadek zakażeń. Stosunkowo niewielka część pacjentów trafia do szpitala. I daleko! Brawo, Kamil! To był piękny skok! Stoch bez medalu. Do podium zabrakło niewiele. Chciałem, żeby to się trochę inaczej skończyło. Zaczynamy od rozmów, które mają zapobiec wojnie na wschodzie. 1,5 godziny temu przez telefon rozmawiali prezydenci USA i Rosji, wcześniej szefowie resortów obrony oraz spraw zagranicznych obu państw. Wczoraj amerykańska administracja poinformowała, że inwazja na Ukrainę może nastąpić jeszcze podczas igrzysk olimpijskich, pojawiła się nawet możliwa data początku wojny - 16 lutego. Połączmy się z naszymi reporterami. W Waszyngtonie jest Rafał Stańczyk, a w Kijowie Tomasz Jędruchów. Najpierw Waszyngton. Co ustalono podczas dzisiejszych rozmów? Czy zapadły jakieś decyzje? Ta rozmowa prezydentów trwała godzinę i dwie minuty. Ale przełomu raczej nie było. W oświadczeniu Białego Domu czytamy, że główny temat to wojska rosyjskie na Ukrainę. Joe Biden miał powiedzieć, że atak na Ukrainę może spowodować poważne koszty dla Rosji, cierpienie cywilów i osłabi pozycję Rosji na świecie. To To są te same argumenty od tygodni. Zdjęcia satelitarne nie pozostawiają wątpliwości. Rosja wokół Ukrainy skoncentrowała ogromną liczbę żołnierzy i wojskowego sprzętu. Musimy być gotowi każdego dnia. To nie zaczęło się wczoraj. Zaczęło się w 2014 roku. Od tego czasu Rosja okupuje Półwysep Krymski i wschodnią część Donbasu. Tu sytuacja od 8 lat jest napięta. Wojna tak naprawdę nigdy się tu nie skończyła. Lecz dziś realne stało się widmo następnej rosyjskiej inwazji na kolejne części Ukrainy. Widmo wojny totalnej. Desperacja Władimira Putina i jego generałów jest tak duża, że może wymknąć się spod kontroli. Bo bez zyskania czegokolwiek Putin może nie chcieć się już wycofać. Być może na uznanie tzw. separatystów z Donbasu za partnerów w rozmowach, gdyby to się udało Putinowi, wówczas moim zdaniem wycofanie wojsk i wojna by nie wybuchła. Tyle tylko że to de facto byłoby uznanie przez Kijów rosyjskiej okupacji. Rosja rozpoczęła wojnę na terytorium obwodów ługańskiego i donieckiego, a teraz mówi bzdury, że mamy zamiar odbić obwody ługański i doniecki w sposób militarny. Rosjanie uzbrojeni po zęby na granicach z Ukrainą. Także na Białorusi i na Morzu Czarnym. W tym samym czasie na świecie trwa ofensywa dyplomatyczna. Jest jedność przywódców Zachodu, jest poczucie głębokiej potrzeby solidarności, deklarowanie solidarności naszej wzajemnej i naszej solidarności z Ukrainą. To słowa polskiego prezydenta po konferencji telefonicznej zorganizowanej przez amerykańskiego prezydenta Joe Bidena. Brali w niej udział niektórzy członkowie NATO i UE. Daliśmy jasno do zrozumienia, że jeśli Rosja ponownie użyje siły militarnej przeciwko Ukrainie, będzie musiała zapłacić wysoką cenę. Zachód przynajmniej w sensie formalnym bardziej pokazuje pazura, reaguje bardziej zdecydowanie. Bardziej niż rok temu, gdy Rosja też wokół Ukrainy prężyła militarne muskuły. To zdaniem ekspertów tylko jedna z różnic w tych dwóch sytuacjach. Środki uderzeniowe, lotnicze, rakietowe, działania od strony morskiej, czyli intensywne przygotowanie do globalnego konfliktu, który miałby na celu opanowanie destabilizacji Ukrainy. O sytuacji wokół Ukrainy rozmawiali też ministrowie obrony narodowej USA i Rosji. Jedno jest pewne: tu nie będzie już elementu zaskoczenia. W tym aspekcie Władimir Putin już poniósł porażkę. Amerykanie i Brytyjczycy wycofują wszystkich swoich żołnierzy z Ukrainy. USA i Wielka Brytania apelują też do swoich obywateli, by jak najszybciej opuścili Ukrainę. Zajrzyjmy do Kijowa. Jest tam Tomasz Jędruchów. Czy Ukraińcy spodziewają się rosyjskiego ataku? Czy też liczą na to, że Putin jednak zrezygnuje z agresji? Jak słyszeliśmy, 8 lat to dużo czasu, żeby przyzwyczaić się do zagrożenia. Dziś wszyscy są zgodni - każdy scenariusz jest prawdopodobny. Dlatego zwykli obywatele nie bagatelizują zagrożenia. Wstępują do Wojsk Obrony Terytorialnej. Chodzą na manewry, ćwiczenia. Inaczej niż w 2014 roku, dziś ponad 70% mężczyzn jest gotowe chwycić za broń. To ręczna wyrzutnia pocisków kierowanych NLAW szwedzkiej produkcji. Jej główną zaletą jest kilkusekundowe namierzanie celu i brak potrzeby nadzorowania toru lotu pocisku. Kilka tysięcy takich wyrzutni z kilkunastoma tysiącami rakiet trafiło na Ukrainę w zeszłym miesiącu z Wielkiej Brytanii. To ten pamiętny lot dwóch transportowców, które omijały przestrzeń powietrzną Niemiec. Ukraińska armia przeszła w ciągu ostatnich lat prawdziwą metamorfozę, ale ostatnie miesiące to rewolucja. Ukraina ma obecnie ponad ćwierć miliona żołnierzy w stałej służbie, nie licząc rezerw i innych formacji paramilitarnych. Do tego większość żołnierzy w czynnej służbie przeszła szkolenia z sojusznikami z NATO. Ukraińskie oddziały szkolili amerykańscy specjalsi i brytyjscy komandosi. Kijów współpracował również w ramach manewrów z siłami NATO, ucząc się nowoczesnego systemu zarządzania polem walki. Wszystko to jest wymierna pomoc. Również Polska takiej pomocy udziela, co jest bardzo ważne. Z Polski na Ukrainę trafią przeciwlotnicze wyrzutnie rakietowe, moździerze i drony. Ukraina sama ma na wyposażeniu tureckie drony Bayraktar, których już użyto w Donbasie w odpowiedzi na ostrzał artyleryjski. Oczywiście potencjału rosyjskiej i ukraińskiej armii porównywać w zasadzie nie można. Kijów nie ma nawet zbliżonych sił. Z drugiej strony Rosjanie nie mogą sobie pozwolić na rzucenie do walki całej armii. O tym, czy inwazja błyskawiczna w ogóle się uda może zadecydować, nie tylko siła, ale i determinacja, a to, kto ma większą, nietrudno dziś wskazać. Polska ofensywa dyplomatyczna przynosi efekty. Po serii rozmów za oceanem Amerykanie zdecydowali się zwiększyć siły na wschodniej flance. Do Polski przerzuconych zostanie dodatkowo 3000 żołnierzy 82. Dywizji, której siła w naszym kraju wzrośnie do niemal 5000 wojskowych. Do Polski trafi też amerykański sprzęt. Elitarna 82. Dywizja zwiększa siły na wschodniej flance. 3000 dodatkowych amerykańskich żołnierzy wkrótce przyleci do Polski. To już druga w ostatnim czasie decyzja administracji Joe Bidena o wzmocnieniu naszego kraju. Dodatkowi żołnierze już niebawem wzmocnią siły amerykańskie w południowo-wschodniej części naszego kraju. Żołnierze amerykańscy z 82. Dywizji będą w sile niemal 5000. Konsekwentne dyplomatyczne zabiegi Polski przynoszą wymierne efekty. Biały Dom zmienił front z uległości wobec Kremla na język siły - jedyny, który rozumie Władimir Putin. Przerzut amerykańskich wojsk do Polski i do Rumunii to wzmocnienie flanki wschodniej. Robimy to, by bronić terytorium NATO. To nasze zobowiązanie wobec sojuszników. Stąd nasz kraj, ale i cała Europa otrzymuje wsparcie, które ma odstraszyć Kreml. Amerykanie wysyłają najlepszych z najlepszych, by bronili nienaruszalności granic Sojuszu. Nie ma zgody państw NATO na rosyjską inwazję w pobliżu polskich granic. To dla nas dobra informacja, dla Polski, ponieważ Polska w tym regionie będzie ogrywać i odgrywa kluczową rolę. Także na polu dyplomatycznym. Zwiększenie liczebności amerykańskich wojsk to efekt wielu rozmów i przekonywania zachodnich sojuszników o tym, jak poważne zagrożenie stanowi Putin, o tym, że rozmieszczenie ponad 100 tys. rosyjskich wojsk i sprzętu przy granicy to nie są manewry. Dodatkowy amerykański kontyngent przybędzie do Polski najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu. Amerykański sekretarz obrony wydał już rozkaz przerzutu wojsk szybkiego reagowania. Liczba nowych zakażeń koronawirusem o blisko 15 tys. niższa niż przed tygodniem. Według ekspertów dzisiejsze statystyki mogą potwierdzać przewidywania Ministerstwa Zdrowia, że apogeum piątej fali pandemii już za nami. Polska i inne państwa Europy powoli łagodzą restrykcje. Mimo to we Francji część obywateli uważa, że odbywa się to zbyt wolno. Na Polach Elizejskich pojawiły się dziesiątki samochodów przeciwników pandemicznych obostrzeń we Francji. Tzw. konwój wolności nawiązuje do podobnych protestów w Kanadzie. Mamy dość. To trwa już dwa lata i jesteśmy zmęczeni. Nie rozumiemy tego prawa. Paraliżu stolicy Francji udało się uniknąć, bo policja zatrzymała pół tysiąca pojazdów w drodze na demonstrację. W centrum Paryża funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego. Konwój wolności został zorganizowany w momencie, gdy Francja łagodzi pandemiczne restrykcje. Od 10 dni nie trzeba nosić już maseczek na ulicach miast, od dziś zaszczepieni spoza strefy Schengen nie muszą testować się przy wjeździe do kraju, a z końcem lutego certyfikat będzie zwalniać z obowiązku zakrywania ust i nosa w zamkniętych budynkach publicznych. To wynik poprawy sytuacji pandemicznej związanej z dominacją wariantu omikron. Omikron bardziej dotyczy górnych dróg oddechowych i te infekcje w przebiegu wariantu omikron są nieco łagodniejsze w porównaniu np. do delty. W Polsce ostatniej doby wykryto ponad 31 tys. nowych zakażeń koronawirusem. To o 1/3 mniej niż tydzień temu. Ministerstwo Zdrowia ocenia, że szczyt piątej fali mamy już za sobą. Można być zadziwionym, że przy tak dużej liczbie zachorowań stosunkowo niewielka część pacjentów trafia do szpitala. To dlatego 5000 łóżek covidowych zostało przeznaczonych do leczenia pacjentów z innymi chorobami. Od wczoraj zniesiono kwarantannę po kontakcie z zakażonym koronawirusem, a od wtorku zostanie skrócony okres izolacji w przypadku pozytywnego wyniku testu. Uczniowie z 5 województw: lubelskiego, łódzkiego, podkarpackiego, pomorskiego i śląskiego rozpoczynają ferie zimowe. Warunki w górach są idealne, a o warunki na drogach zadba Inspekcja Transportu Drogowego, kontrolując autokary, którymi na wyjazdy będą podróżować najmłodsi. Dla jednych to już koniec zimowego wypoczynku. Wspomnienia będą fantastyczne. Nauczyłem się lepiej jeździć na nartach. Pierwszy raz w tym roku jeździłam na nartach. Było fajnie. Za rok też bym chciała pojechać. Inni dopiero cieszą się z początku ferii. Pogoda dzisiaj dopisuje, stok dobrze przygotowany, tak że zadowoleni jesteśmy. Jedziemy do Zakopanego na zimowisko. Będziemy tam tydzień wypoczywać. Uczniowie z 5 województw mogą ruszać na zimowy wypoczynek. Troszeczkę więcej mogło być turystów. W tej chwili jest naprawdę idealnie, bo na stoku widzimy tyle ludzi, ile ten stok zmieści. Lubelskie, Łódzkie, Podkarpackie, Pomorskie i Śląskie - tam ferie właśnie się zaczynają. Pozostałe województwa już zakończyły ferie. Cieszymy się, że już za tydzień wszyscy będą mogli wrócić do nauki stacjonarnej. Cieszymy się, że ferie przebiegają bardzo bezpiecznie. O bezpieczeństwo w podróży jak co roku w ramach akcji "Bezpieczny autokar" dbają funkcjonariusze Inspekcji Transportu Drogowego. Inspektorzy sprawdzają, czy pojazdy są sprawne technicznie, takie elementy jak układ hamulcowy, kierowniczy, wydechowy, stan opon, oświetlenie, czy nie ma wycieków spod pojazdu. Koncentrujemy się na sprawdzeniu kondycji kierowców. Ale bezpieczne ferie to to także spotkania edukacyjne z uczniami. W jednym z nich udział wzięła pierwsza dama. Zależy mi, żebyście stali się bezpiecznymi i odpowiedzialnymi uczestnikami ruchu drogowego. W drodze do domu czy na upragniony wypoczynek warto zwolnić. Bo lepiej dotrzeć chwilę później, niż nie dotrzeć wcale. W katedrze polowej Wojska Polskiego w Warszawie odbył się ingres do katedry nowego biskupa polowego Wiesława Lechowicza. Wierzę i liczę na to, że tajemnica wiedzy, mocy i mądrości Bożej będzie i mnie towarzyszyć w posłudze, którą dziś podejmuję dla dobra ojczyzny i Kościoła, Wojska Polskiego i Ordynariatu Polowego. Do tej pory biskup Lechowicz związany był z diecezją tarnowską, gdzie pełnił funkcję biskupa pomocniczego. Na stanowisku ordynariusza polowego zastąpił arcybiskupa Józefa Guzdka. Oglądają państwo Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Lojalność za ruble. Kolejni politycy na usługach Putina. 111. urodziny najstarszej pianistki świata. W lutym rodzice po raz kolejny złożyli wnioski o przyznanie 500+ na każde dziecko. W marcu emeryci otrzymają wyższe emerytury po waloryzacji. Do tego w tym roku jeszcze trzynastki i czternastki. Programy społeczne okazały się sukcesem rządu Zjednoczonej Prawicy, a krytykujący wcześniej przeciwnicy próbują teraz wmówić wyborcom, że to były ich projekty. Dla najmłodszych: 500+ czy 300+. Dla seniorów: wyższe emerytury po waloryzacjach i trzynastki, a nawet czternastki. PiS stawia na politykę prospołeczną. To była polityka nastawiona na pomoc najuboższym, wyrównywanie poziomu życia ludzi. Nastawienie PO od samego początku jej istnienia... Nastawienie było na ludzi bogatszych, na elity. Dlatego nie dziwiła krytyka 13. emerytur przez polityków PO. Dać ludziom dodatkową pensję. Ja bym się poczuła upokorzona. Teraz osoby z PO zaskakują, twierdząc, że to był ich pomysł. Wyraźnie mówię: 13. emerytura to był pomysł PO, który przedstawiałem na konwencji programowej. Tak, wszystko to były pomysły PO. 500+ też. Podobnie sytuacja wygląda z flagowym projektem PiS, czyli 500+. Na początku ostra krytyka programu i zapewnienie, że jest on nierealny. Według mojej najlepszej wiedzy nie ma możliwości sfinansowania tego projektu. Nie ma środków na tego typu pomysły. Ja nie żałuję, że nie wprowadziłem 500+, bo ja dokładnie liczyłem, mówię o całym moim rządzie, na co Polskę bezpiecznie stać, a na co Polski nie stać. A po powrocie Donalda Tuska do krajowej polityki jest wmawianie Polakom, że był to pomysł PO. Ewa Kopacz miała już przygotowany projekt, podobny do 500+, z podobnymi skutkami. Wszyscy wiemy, dlaczego nie mogliśmy w rządzie PO wprowadzić 500+. Bo był kryzys finansowy. Ale nie było pomysłów, żeby wprowadzać 500+. - Były. - No gdzie? Stąd stawiane pytania, czy politycy z partii Donalda Tuska liczą na krótką pamięć wyborców. Taka strategia stosowana często w sytuacji, kiedy nie ma się żadnej alternatywy w stosunku do partii rządzącej, a PO nie ma. Wypowiedzi przeciwników rządu wprawiają w osłupienie tym bardziej, że politycy PO znani z liberalnego nastawienia przyznają, że są zafascynowani Leszkiem Balcerowiczem, którego polityka w latach 90. do ubóstwa doprowadziła miliony Polaków. Tak inspirowanej polityce wyborcy od 7 lat kredytu zaufania już nie udzielają. Kiedyś stali na czele rządów w Niemczech, Francji czy Austrii, dziś pracują dla zależnych od Putina rosyjskich spółek. Liczba europejskich polityków zatrudnionych w Rosji wciąż się wydłuża. Oni zarabiają gigantyczne pieniądze, ale co ma z tego Kreml? Gerhard Schroeder stał się symbolem pierwszoligowego polityka, który karierę kończy jako podwładny Putina. Zatrudnienie w rosyjskich spółkach znalazł tuż po tym, jak przestał być niemieckim kanclerzem. Do dziś należy do najbliższych współpracowników prezydenta Rosji. W tej chwili w tych spółkach, głównie spółkach energetycznych pracuje dwóch byłych kanclerzy, jeden niemiecki, drugi austriacki, dwóch byłych premierów: finlandzki i francuski, nie wspominając już o ministrach i innych urzędnikach. Były premier Francji Francois Fillon w Rosji pracuje od zeszłego roku, dołączył do zarządu największego rosyjskiego koncernu petrochemicznego Sibur. Jego pensję francuskie media szacują na kilkaset tysięcy dolarów rocznie. Tradycją polityki prowadzonej z Moskwy jest utrzymywanie takich użytecznych idiotów, którzy zawsze pozostają na pensji Kremla, służą interesom Rosji. W Rosji pracuje też były kanclerz Austrii Wolfgang Schuessel, zatrudnienie znalazł w Łukoilu, a także była minister spraw zagranicznych Austrii Karin Kneissl. Kilka lat temu Władimir Putin pojawił się nawet na jej ślubie w Alpach. Od zeszłego roku Kneissl pracuje dla Rosnieftu. Taka współpraca polityków zachodnioeuropejskich ułatwia prowadzenie interesów Federacji Rosyjskiej. Współpraca nie jest przypadkowa. Zatrudnienie w rosyjskich koncernach znajdują czołowi politycy związani z dwoma największymi europejskimi ugrupowaniami: socjaldemokratami, jak Gerhard Schroeder z niemieckiej SPD, i Europejską Partią Ludową, jak Francois Fillon, były premier Francji z ramienia obecnych Republikanów. Z Europejską Partią Ludową, którą kieruje były polski premier Donald Tusk, związany był także Wolfgang Schuessel i Karin Kneissl. Putin wykorzystuje słabości zachodnich polityków i załatwia swoje interesy. Czy to jest teraz mocniejsza pozycja Kremla? Były niemiecki kanclerz od lat nie tylko zarabia w Rosji ogromne pieniądze, ale regularnie udziela wywiadów dla niemieckich mediów, w których zawsze wypowiada się zgodnie z polityką Kremla. Polska ocena rosyjskich zapędów, chociaż słuszna, nie cieszy, bo zagrożenie jest realne, a militarnego konfliktu Zachód na pewno nie chce. Stąd setki godzin rozmów polityków, spotkania, wideokonferencje i próby wyjścia z impasu. To było kolejne z serii spotkań na politycznym szczycie. Kolejne, w którym ważne miejsce przy dyplomatycznym stoliku zajmuje Polska. Wszyscy przywódcy, którzy spotkali się dzisiaj, mówili jednym głosem, wypowiadali się w sposób podobny. W rozmowie z Joe Bidenem poza prezydentem Polski wzięli udział prezydent Francji, kanclerz Niemiec, premierzy Wielkiej Brytanii, Kanady, Włoch, prezydent Rumunii oraz sekretarz generalny NATO i przewodnicząca Komisji Europejskiej. Zachód odrobił troszeczkę już tę lekcję. Nawet Niemcy zaczynają rozumieć, że Polska miała prawa do obaw i że najczarniejsze sny się zaczynają spełniać. O tych dalekowzrocznych przewidywaniach przypomina amerykański "Wall Street Journal", cytując te słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę. Autor artykułu zauważa, że Polacy mieli niejednokrotnie rację co do swego bliskiego sąsiada, a zdolności przewidywania zawartej w pamiętnym ostrzeżeniu prezydenta Kaczyńskiego w Tbilisi nie można kwestionować. Zachód nie doceniał stopnia rozpychania się Rosji w regionie i stopnia determinacji Rosji, żeby odbudować utraconą pozycję. Przed imperialnymi zapędami Putina przestrzegała Polska. Teraz Zachód kolejny raz zauważył, że były to bardzo uzasadnione obawy. Wspieramy Ukrainę militarnie, ale również myślę, że to jest bardzo ciekawe, bierzemy udział w tworzeniu regionalnych sojuszy, w tym w tworzeniu porozumienia pomiędzy Ukrainą, Wielką Brytanią a Polską. Prezydent Andrzej Duda i członkowie polskiego rządu od dłuższego czasu zapraszają sami i są zapraszani na najważniejsze spotkania dotyczące bezpieczeństwa w regionie. Chociaż 10 dni temu szef PO twierdził, że rząd sobie z polityką zagraniczną nie radzi. W Polsce też odczuwamy lęk przed tym, co się może zdarzyć na granicy ukraińsko-rosyjskiej. I w tej sprawie też mamy do czynienia z chaosem, brakiem kompetencji. Trudno jednak przyznać rację szefowi największej partii opozycyjnej, gdy niemal codziennie dochodzi do takich spotkań i rozmów, w których Polska jest wśród najważniejszych graczy w geopolitycznej układance. Świetna wiadomość dla fanów "Korony królów". Ruszyły zdjęcia do nowego sezonu serialu, który tym razem przeniesie widzów w czasy dynastii Jagiellonów. Nie zabraknie intryg, wielkich uczuć, zdrad czy spektakularnych scen walki. Prace nad kontynuacją jedynego takiego serialu historycznego już ruszyły. Akcja "Jagiellonów" rozpoczyna się w 1399 roku i wprowadzi widzów w pełne zwrotów akcji losy dynastii. Zaczyna się już po śmierci Jadwigi, gdy Jagiełło jest w żałobie. Wtedy pojawia się nowa kobieta, Anna Cylejska. Tutaj zaczynają się perypetie, konflikty, ale w końcu zaczyna się też wielka miłość. Na królewskim dworze nie zabraknie emocji. Tu każdy walczy o swoje miejsce. Gram postać Anny Witoldowej, wielkiej księżnej litewskiej. To kobieta bardzo silna, ambitna. Jest w stanie zlecić morderstwo, skłócić pewne osoby, żeby osiągnąć swój cel. Teraz zdjęcia realizowane są w halach, gdy zrobi się cieplej, filmowcy przeniosą się w oryginalne historyczne wnętrza, m.in. na zamek w Malborku czy lokalizacje plenerowe, gdzie aktorów czekają nietypowe wyzwania. Jeżdżę konno, strzelam z łuku do kuropatw, rzucam garnkami o ściany, wyzwań aktorskich mam bez liku. Zrobiłam z 2000 projektów. "Korona królów" to serial wyjątkowy, przygotowany z prawdziwym rozmachem i dbałością o najmniejszy szczegół. Staram się odwzorować kostium jak najlepiej z manuskryptów, z tego, co jest możliwe, ze źródeł pisanych, to jest taka składanka układanka. Kolory, formy, możliwość zastosowania tkanin. Sezon z Jagiellonami to aż 125 odcinków. Najstarsza pianistka świata kończy dziś 111 lat. Wanda Szajowska, urodzona we Lwowie. a od ponad 75 lat mieszkanka Krakowa. Przed jej domem zgromadziło się wielu znajomych i wielbicieli, aby złożyć życzenia wyjątkowej jubilatce. Mimo 111 lat każdego dnia siada do swojego lwowskiego fortepianu, towarzysza z lat konspiracji oraz powojennej tułaczki, i gra. Pani Wanda, kiedy siada do tego fortepianu, u niej następuje niesamowite wyciszenie. Jest to coś cudownego i naprawdę to jest jej wielka miłość, ten fortepian. Jest najstarszą absolwentką Uniwersytetu Jagiellońskiego, kończyła historię sztuki w 1950 roku na wydziale humanistycznym. Dziś z okazji urodzin pod oknem Wandy Szajowskiej mnóstwo gości. Dwieście lat, dwieście lat, niech żyje, żyje nam! Wśród wielu prezentów m.in. Złota Odznaka Honorowa Województwa Małopolskiego oraz odznaczenie. Medal Komisji Edukacji Narodowej, który mam zaszczyt przekazać, życząc sił, zdrowia. Niech Opatrzność czuwa, wszystkiego dobrego. Jubilatka całe swoje życie poświęciła edukacji dzieci i młodzieży, zaszczepiając w nich miłość do muzyki. Wśród jej wychowanków wiele sław muzycznego świata, m.in. Antoni Wit. Kochanej pani profesor najlepsze życzenia samych radosnych, promiennych, pozbawionych trosk i cierpień chwil w życiu jak najdłuższym. Podczas dzisiejszej uroczystości Wanda Szajowska odegrała dla zgromadzonych krótki koncert. Muzyka była słyszalna dzięki ustawionym na zewnątrz głośnikom. Tutaj w Krakowie wszyscy, niezależnie od rang, tytułów, urzędów, czcimy, bo tak już trzeba powiedzieć, naszą wspaniałą solenizantkę, jubilatkę. Zaprosiła wszystkich za rok na swoje 112. urodziny i wierzę, że Pan Bóg jeszcze nam ją zostawi tutaj, abyśmy za rok świętowali 112. urodziny Wandy Szajowskiej. Medalu nie ma, chociaż braku waleczności na skoczni zarzucić nie można. O medal na dużej skoczni do końca walczył nasz mistrz Kamil Stoch. Zawodom przyglądał się Marek Ignasiewicz. Powiedz, ile zabrakło Kamilowi do wejścia na podium? Wielki, wielki niedosyt - tak można powiedzieć o tym, co zdarzyło się podczas konkursu indywidualnego na dużej skoczni w trakcie zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie. Kamil Stoch na 4. miejscu. Zabrakło naprawdę niewiele. Ale przed nami jeszcze konkurs drużynowy, a tam, wierzymy w to bardzo mocno, nasi skoczkowie sięgną po medal. Było naprawdę bardzo blisko. Niezły skok Kamila, ale czy to wystarczy do medalu? Do piątego medalu igrzysk olimpijskich Kamilowi Stochowi zabrakło 4,1 punktu, czyli niewiele ponad 2 metrów. Tym razem 3-krotny mistrz olimpijski wylądował tuż za podium. Ja naprawdę poświęciłem ostatnio bardzo dużo i zrobiłem ogrom pracy i chciałem, żeby to się trochę inaczej skończyło, ale tak to już jest. Muszę to zaakceptować i iść dalej. W pierwszej serii Stoch na chwilę został rekordzistą skoczni. I daleko! Brawo Kamil! To był piękny skok! 137,5 m dało mu czwarte miejsce i dobrą pozycję do ataku. Niestety zabrakło odległości. Dla samego Kamila to jednak jest mocny cios. Że on zrobił wszystko i wystarczyło to do 4. miejsca, że on miała nadzieję cały czas. Czwarty po pierwszej serii. Nie da się tego niczym zrównoważyć. Kamil i tak dokonał rzeczy wielkiej. W tym sezonie mu nie szło, na dodatek miesiąc temu doznał kontuzji stawu skokowego. Nie załamał się, wrócił - od razu do światowej czołówki. Ja płakałem 2 dni temu, nie miałem nadziei i pomysłu, co robić. Kamil, w moich oczach jesteś najlepszym sportowcem, najlepszym skoczkiem, jakiego mamy. Dobrze zaprezentowali się też pozostali Polacy. Cała czwórka awansowała do 2. serii. 21. był debiutujący na igrzyskach Paweł Wąsek. W końcu miałem dużo radości ze skakania tu. Nie ukrywam, że te poprzednie dni mocno się męczyłem. Dzisiaj od pierwszego skoku bardzo fajnie to wyglądało i naprawdę cieszyło mnie skakanie tu. A nas cieszy niezła dyspozycja Biało-Czerwonych, szczególnie w perspektywie poniedziałkowego konkursu drużynowego. Gdyby Słoweńcy nie zdobyli złotego medalu, myślę, że byłaby to niespodzianka. Ale o pozostałe miejsca na podium toczyć się będzie walka i tutaj jest co najmniej 5 drużyn, które do tego medalu będą kandydować. I wśród nich jest też reprezentacja Polski. Bardzo blisko medalu byliśmy dziś nie tylko na skoczni. Piotr Michalski otarł się o podium w rywalizacji panczenistów na 500 m. Do brązu zabrakło 0,03 s. Jestem najlepszy z Europy, prawie czwarty, prawie trzeci. Trzeba się cieszyć, trzeba być z siebie dumnym, ja na pewno jestem. Mam nadzieję, że dostarczyłem emocji osobom, które mi kibicowały. Kolejna szansa na medale Biało-Czerwonych jutro także na torze łyżwiarskim. O 14.50 finał wyścigu na 500 m pań.