Monika Sawka, dobry wieczór, zaczynamy 19.30. Centrum handlowe w ogniu. 11 minut minęło, kiedy dostaliśmy zgłoszenie poprzez system alarmowania. Gdzie były czujki, gdzie były drzwi? Niemalże 100 procent uległo spaleniu. Dramat najemców. Świat mi się zawalił, mam dwójkę dzieci, kredyt, niezapłacone faktury za towar. Co dalej? Nie wiem, jak ci ludzie się pozbierają po tym wszystkim. Musimy zakończyć tę sytuację, ten chocholi taniec. Ustawa o KRS z ważnymi poprawkami. Chcemy, żeby te osoby powtórnie stanęły w konkursach Mamy przywracać praworządność w sposób praworządny. Potężny pożar i alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, który obudził mieszkańców stolicy. Spłonęło centrum handlowe Marywilska - jedno z największych w Warszawie. To kompleks sklepów i punktów usługowych. W środku było dużo łatwopalnego towaru, w tym ubrania. Ogień pojawił się w kilku miejscach hali jednocześnie. Kłęby gęstego czarnego dymy było widać z kilku kilometrów. Pożar wybuchł około 3.30. Mieszkańców warszawskiej Białołęki obudziły kłęby czarnego dymu. Płonęło centrum handlowe. Straż pożarną zawiadomił system alarmowy. Zgłoszenia telefoniczne wpływały po momencie, kiedy straż pożarna już tutaj dotarła, 11 minut minęło, kiedy dostaliśmy zgłoszenie poprzez system alarmowania, do momentu kiedy pierwsze zastępy straży pożarnej tu dotarły. Gdy pierwsze ekipy dojechały na Marywilską, płonęło już dwie trzecie budynku. Potrzebne było wsparcie. Do akcji skierowano 240 strażaków i prawie sto wozów. W budynku nie zadziałały bramy przeciwpożarowe. Niestety oddzielania pożarowe nie były zamknięte. Dziwne, że po tak krótkim czasie pożar objął taką powierzchnię. Z naszych ustaleń wynika, że pożar wybuchł w kilku miejscach. Niestety nie wszystkie systemy wewnątrz zadziałały. Jak w tak szybkim tempie spaliło się tak duże centrum? Gdzie były czujki, gdzie były drzwi? Do akcji skierowano też robota gaśniczego. Ze względu na wysoką temperaturę i zagrożenie ratownicy nie mogli wejść do środka. Te ciężkie elementy konstrukcyjne spadły, będziemy musieli przecinać, rozginać je. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Pożar udało się opanować około południa. Z centrum handlowego zostało tylko kilka ścian, zawalił się dach. Niemalże 100 procent uległo spaleniu. Marywilska 44 to jedno z największych centrów handlowych w stolicy. W jednym miejscu na dużej powierzchni działało ponad 1400 sklepów, głównie z odzieżą. Nie zostało nic, więc pytanie, co dalej, jest bardzo dobrym pytaniem, bo my nie wiemy co. Nad ranem Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wydało alert. Na miejscu wciąż działała mobilne laboratorium monitorujące jakość powietrza. Jeżeli możemy, zamknijmy okna, nie wychodźmy na zewnątrz, bo ten dym jest dla nas bardzo niebezpieczny. Podczas akcji gaśniczej na teren centrum próbował wtargnąć mężczyzna. Gdy strażacy próbowali go zatrzymać, wyciągnął przedmiot przypominający broń. Prawdopodobnie to właściciel sklepu, który chciał ratować swój dobytek. To była zabawka, atrapa. Przyczyny pożaru nie są znane, ale świadkowie nie wierzą w przypadek. W sprawie więcej jest pytań niż odpowiedzi. Słyszałam, że osiem ognisk było zapalnych. Na miejscu działają policjanci i biegli. Zabezpieczany jest monitoring, który może pomóc odpowiedzieć na pytanie, jak doszło do pożaru. Proszę dać nam czas, policjantom i straży pożarnej, która pracuje na miejscu. Będziemy te okoliczności ustalać. Teren przy Marywilskiej 44 jest własnością miasta, ale dzierżawi go spółka, która podnajmuje przestrzeń indywidualnym przedsiębiorcom. Będziemy się spotykać z przedstawicielami spółki i ich pytać o ewentualne zamierzenia co do odbudowy hali, w jakim zakresie, w jakiej formie. Prezes spółki zapowiada, że hala zostanie odbudowana. W jednej chwili stracili nie tylko pracę, ale i dorobek życia. W hali na warszawskiej Białołęce było w sumie 1400 lokali. Wśród najemców 14 narodowości, głównie Azjaci. Mówią, że zawalił im się świat. Wojewoda mazowiecki zapowiedział pomoc. Wsparcie deklaruje też urząd miasta. A prezes spółki zapewnia, że centrum zostanie odbudowane. Nie pozwolono im wejść na teren Marywilskiej. Najemcy Najemcy zza ogrodzenia przyglądali się, jak płonie ich miejsce pracy i wieloletnich inwestycji. Straciliśmy praktycznie wszystko, pieniądze tam były, towar. 100 tys. zł. Dokumenty wszystkie. Ogromna skala zniszczeń nie daje szans na to, by w ciągu najbliższych miesięcy handel mógł tu wrócić. Świat mi się zawalił, mam dwójkę dzieci, mam kredyt, mam niezapłacone faktury za towar. Co dalej? Oni stracili majątki życia. Oni stracili miejsca pracy, o które być może bardzo długo walczyli. Ucierpiały także zwierzęta. W budynku było 47 papug, którymi zajmowała się pani Gabriela. Kocham je. Nie mogę się tylko doczekać, aż tam wejdę. Rikesh i Bhavik z Indii prowadzili na Marywilskiej polską restaurację "Grill i smaczek". Dziś - jak mówią - całe życie im się zatrzymało. Zarabialiśmy tutaj pieniądze, mogliśmy dobrze żyć, a teraz nie wiemy, co będzie dalej, gdzie znajdziemy pracę. Musimy poczekać na decyzje firmy ubezpieczeniowej i prezesa Marywilskiej. Najemcy mają nadzieję na odszkodowania. A na nie mogą wpłynąć przyczyny tragedii. To wygląda dosyć podejrzanie, za szybko to się spaliło w takich godzinach, że w zasadzie nikt nie miał tam dostępu. Poszkodowani pytają też, dlaczego nie zadziałała instalacja zabezpieczająca przed pożarem. Nic, puste, nic nie zostało, ani towary, pieniądze. Co będzie dalej? Z 1400 kupców około 500 pochodziło z Wietnamu. Stowarzyszenie Wietnamczyków w Polsce ma dziś wieczorem zwołać sztab kryzysowy. Będziemy chcieli zaproponować osobom poszkodowanym, w jaki sposób zapewnić im miejsca, gdzie będą mogli do czasu odbudowy kontynuować swoją działalność. O pomocy wspominają też władze Warszawy i Mazowsza. Z pewnością skierujemy po analizach, naradach wspólnych propozycje wsparcia. Będziemy rozważać możliwości uruchomienia dodatkowych środków w postaci kryzysowej i ze względu na to, że są to przedsiębiorcy, może być to utrudnione, bo nie ma dzisiaj taki procedury. Według straży pożarnej najemcy i pracownicy Marywilskiej będą mogli wejść do środka najwcześniej jutro. Kilka tysięcy osób, które tu pracowały, nigdy nie zapomni tego pożaru. Ogień zabrał im dorobek życia, oby nie zabrał wiary w to, że po takiej tragedii da się wszystko odbudować. Jak słyszeliśmy, pożar hali Marywilska został opanowany. Ale strażacy nadal mają dużo pracy. Dogaszanie może potrwać kilkanaście godzin. Odbudowa - być może nawet kilka lat. Łączymy się z Pawłem Balinowskim. Czy są już jakieś propozycje, jak pomóc najemcom? Przed chwilą przejechał 1 z wozów strażackich. Oni są tam jeszcze na miejscu, ale dogaszają to ostatnie zarzewia ognia. O dwudziestej, czyli za nieco ponad 20 minut, spotyka się stowarzyszenie Wietnamczyków w Polsce. Rozmawiać będzie o pomocy poszkodowanym, o tych propozycjach, które są teraz niezbędne, bo przecież to jest najważniejsze pytanie, jak pomóc tym ludziom, którzy stracili wszystko. Na stole jest np. zbiórka pieniędzy właśnie dla poszkodowanych i o tym dzisiaj stowarzyszenie Wietnamczyków rozmawiać będzie. Ważne pytanie kolejne to, gdzie ci ludzie, którzy będą przecież chcieli dalej prowadzić swoje biznesy, będą mogli to robić. Będzie trwało najprawdopodobniej poszukiwanie miejsca, w którym będą oni mogli ponownie otworzyć swoje firmy, swoje stoiska czy swoje punkty gastronomiczne. Przede wszystkim czekamy na sygnał od wojewody i od Urzędu Miasta. Jutro lub pojutrze mają pojawić się bardziej konkretne informacje o pomocy dla poszkodowanych w tym tragicznym pożarze. Senat poparł nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Pojawiły się jednak poprawki. Jedna z nich zakłada, że tak zwani neosędziowie będą mogli startować w wyborach do nowej rady. Minister sprawiedliwości przekonuje, że uzdrowienie KRS jest kluczowe dla procesu przywracania praworządności w Polsce. Rozczarowania poprawkami do ustawy nie kryje środowisko sędziowskie. Poprawka została przyjęta jednogłośnie. Senat łagodzi ustawę o KRS. Mam nadzieję, że pan prezydent zobaczy, że parlament wychodzi do przodu. Chodzi o najważniejszą instytucję w polskim sądownictwie. Uzdrowienie KRS jest kluczowe dla przywracania praworządności w Polsce. Krajowa Rada Sądownictwa decyduje o tym, kto będzie sędzią. Kto awansuje lub przejdzie w stan spoczynku. Ale przez Komisję Wenecką, Europejski Trybunał Sprawiedliwości, Sąd Najwyższy i Europejski Trybunał Praw Człowieka nie jest uznawana za organ praworządny. Powodem są zmiany wprowadzone przez rząd PiS. Zgodnie z nimi 15 sędziów, którzy wchodzą w skład KRS, wybierają nie sędziowie - jak było wcześniej - lecz politycy w Sejmie. W ten sposób do KRS trafił między innymi Maciej Nawacki, który wbrew wyrokom blokował powrót do pracy sędziego Pawła Juszczyszyna. KRS jest grzechem pierworodnym destrukcji wymiaru sprawiedliwości przez poprzednią władzę. Który także blokował miliardy euro na KPO. Musimy zakończyć ten chocholi taniec. Stąd ustawa, która przywraca sędziom prawo wyboru członków KRS. Żeby obywatele mieli pewność, że jak będą mieli wyrok, to druga strona, która przegrała, go nie podważy, bo PiS miał ochotę z panem Ziobrą rozmontowywać sądy. Pytanie, jaka powinna być przyszłość dwóch i pół tysiąca sędziów, którzy na podstawie decyzji upolitycznionej KRS otrzymali nominacje. Chcemy, żeby te osoby powtórnie stanęły w konkursach organizowanych przez uczciwą radę sądownictwa. W tej sprawie jasne stanowisko zajął prezydent. Nie pozwolę na żadną weryfikację sędziów powołanych w okresie 8,5 roku mojej prezydentury. Nowa ustawa zakazywała tak zwanym neosędziom kandydowania do KRS. Ale ten zapis właśnie uchylił Senat. Kto jest za? Powodem była opinia Komisji Weneckiej, według której taki zakaz pomija indywidualną ocenę sędziów. Senatorowie Koalicji 15 października podkreślali, że opinia KW jest dla nich bardzo ważna, bo to KW przez ostatnie lata upominała się o praworządność w Polsce. Politycy PiS, którzy jakimkolwiek zmianom w KRS są przeciwni... Upadek tego rządu. To przepis na powrót do polskiej praworządności. Senacką poprawkę popierają. To, że koalicja odstąpiła od szykanowania części sędziów, którzy wydali 7 milionów wyroków, to już jest bardzo dobra decyzja. Środowiska sędziowskie... Jest to rozczarowanie. oczekiwania miały większe. My musimy postępować tak, żeby nie stać się drugim PiS-em, mamy przywracać praworządność w sposób praworządny. Pytanie, co zrobi prezydent. Pan prezydent decyzję podejmuje zawsze, gdy ustawa trafia na jego biurko. To stanie się jeszcze przed wakacjami. O Krajowej Radzie Sądownictwa i roli, jaką w neo-KRS odegrał były już sędzia Tomasz Szmydt, który uciekł na Białoruś i wystąpił o azyl do władz w Mińsku, także w programie Bez Retuszu. Łączymy się z Markiem Czyżem. Jakie zagadnienia dziś poruszysz? Może ustawa także będzie zakładała jakąś formę weryfikacji sędziów pod tym kątem. Chcemy też dopytać o to, czy w istocie musi powstać specjalna komisja naciskowa badająca naciski rosyjskie. Mamy gości w tej sprawie. Oglądają państwo 19:30. Już za chwilę statki widmo z ubezpieczeniem za 150 milionów, a potem jeszcze... Kurs prezesa. Euro jest tak naprawdę warte nie 5 zł, tylko 2,55. Podawane kwoty przez Jarosława Kaczyńskiego są pewnym wyrazem jego fobii antyunijnej. Ta piosenka opowiada o mnie. Mam nadzieję, że zainspiruje wiele osób. Emocje i kontrowersje - finał Eurowizji. Widownia buczała, kiedy na arenie pojawił się szef Eurowizji. Prezes PiS straszy europejską walutą i podaje jej własną wycenę. Według Jarosława Kaczyńskiego wprowadzenie euro spowodowałoby między innymi gwałtowny wzrost cen i spadek płac. Ekonomiści tłumaczą: to nieprawda. A rządzący podkreślają, że wprowadzenie europejskiej waluty nie jest obecnie nawet rozważane. 4,30 zł. Tyle dziś kosztuje euro. To zdjęcia z warszawskich kantorów, a to wypowiedź prezesa PiS. Euro jest tak naprawdę warte nie 5 zł, tylko 2,55. Skąd te wyliczenia - pytają politycy koalicji rządzącej. Prezes Kaczyński tęgim umysłem, jeżeli chodzi o ekonomię, nigdy nie był, co potwierdzają finansowe publiczne po 8 latach jego rządach. Słowa Jarosława Kaczyńskiego tłumaczą politycy PiS. Odnosiło się to do siły nabywczej w stosunku do tego, ile Polacy są w stanie kupić za swoją pensje, np. minimalną, w stosunku do tego, co było 8 czy 10 lat temu. Ale wydźwięk jest inny - uważa profesor Orłowski. Rozumiem, że prezes użył tego argumentu, jak mocny jest złoty faktycznie, a prawda jest taka, że chyba nie do końca rozumie ekonomię, bo to jest argument za rzeczą odwrotną. Bo zdaniem ekonomisty słowa prezesa oznaczają, że na przykład przyjeżdżający do Polski Niemcy za jedno euro mogą kupić znacznie więcej niż u siebie. To oznacza - według profesora - że euro jest walutą mocniejszą. Prezes Kaczyński nie zbyt dobrze zna się na gospodarce, co gorsza, nie zbyt dobrze zna się na sprawach europejskich. Jarosław Kaczyński na spotkaniu w Sompolnie o euro mówił sporo. Jak ktoś zarabia 7 tysięcy, to byłoby to tylko 1200, 1400 w tym wypadku euro. Podawane kwoty przez Jarosława Kaczyńskiego są pewnym wyrazem jego fobii antyunijnej. Uważa posłanka Koalicji Obywatelskiej i na takie wypowiedzi odpowiada jednoznacznie. Absolutnie żadnej dyskusji o przystąpieniu do strefy euro w tym momencie nie ma i być nie może. Choć zdaniem ekonomisty przyjęcie euro nie oznaczałoby wzrostu cen. Mając euro, Polska rozwijałaby się szybciej, a my bylibyśmy spokojniejsi, myśląc o naszych emeryturach oszczędnościach. To nie pierwszy raz, kiedy Jarosław Kaczyński mówi o wejściu do strefy euro. To wypowiedź z kwietnia. Chcą nam narzucić euro. A to sprzed dwóch lat. W Niemczech euro nie jest warte więcej niż trzy złote. Jest problemem straszenie Unią, bo jednak po 20 latach wiemy, jakie korzyści Polska ma z członkostwa, więc sięgnięto po argument finansowy, który działa na wyobraźnię, czyli straszenie wejściem do strefy euro. Polska - wchodząc do Unii - zobowiązała się do przyjęcia euro, jednak unijne przepisy nie określają konkretnej daty. Sadownicy, których uprawy zostały zniszczone przez kwietniowe przymrozki, będą mogli liczyć na wsparcie. Minister rolnictwa proponuje dopłaty hektarowe, ograniczenia podatkowe i tanie kredyty. Skala zniszczeń jest ogromna. W niektórych regionach w ogóle nie będzie zbiorów. Organizacje mówią o klęsce żywiołowej. Będziemy robić różne przesunięcia w budżecie, aby znalazły się środki, aby stworzyć system wsparcia celowego dla obszarów dotkniętych przymrozkami, bo nie wszyscy są jednakowo poszkodowani. Straty sięgają 100 procent, tam nie ma czego zbierać i nie ma co liczyć, że my będziemy mieć jakikolwiek plon i dochód w tym roku. To pojedyncze sztuki jabłek, które się zachowywały, więc byłem jeszcze bardziej rozżalony. Będą różne formy. I dopłaty, i zwolnienia z podatku, i z KRUS, i także kredyty niskooprocentowane. Normą jest ubezpieczenie okrętu, który jest budowany, ale ubezpieczenie okrętów, które dopiero mają być budowane, już trzeba postawić pod pewnym znakiem zapytania. Polska Grupa Zbrojeniowa na zapłatę za drugi okręt miała jeszcze rok, a na trzeci dwa lata. Można ją było także rozłożyć na raty. Dochodzi jeszcze podejrzenie konfliktu interesów. Jedna z osób, która przygotowywała ten kontrakt z ramienia brokera czy też ubezpieczyciela, wcześniej przez pewien okres pracowała w polskiej grupie zbrojeniowej. Czyli w jednym momencie była klientem, a w drugiej dostawcą usługi. Daty decyzji zbiegają się ze zmianą rządu i mogą wskazywać na pośpiech. Wniosek o zawarcie umowy z ubezpieczycielem wpłynął do Polskiej Grupy Zbrojeniowej 12 grudnia. Dzień później zmienił się rząd. A 14 grudnia jeszcze stary Zarząd PGZ zatwierdził zapłatę. Jeśli doszło do nadużyć, trzeba je wyjaśnić - słyszymy od polityka, który zasiadał w rządzie Zjednoczonej Prawicy. Każde kontrowersje w takiej sprawie, jak wszystkie zresztą, należy wyjaśnić. Są od tego powołane w Polsce służby. Jeżeli ktoś nadużył swoich kompetencji albo sprzeniewierzył publiczne środki, trzeba go z tego rozliczyć, niezależnie od tego, z jakiej władzy pochodzi. Były już minister obrony zapowiadał transparentność. Zostanie podpisana umowa w sprawie pobudowania trzech okrętów w programie "Miecznik". Podkreślam, że będę się bardzo skrupulatnie przypatrywał procesowi inwestycji. Nowe władze Polskiej Grupy Zbrojeniowej też się przyjrzały. Nowy zarząd PGZ informacje o tym powziął i przekazał do prokuratury, bo pewne rzeczy trzeba wyjaśnić. W PGZ zarządzono też audyt wszystkich umów ubezpieczeniowych. To inwestycja ważna dla Marynarki Wojennej. Chodzi o nowoczesne, wielozadaniowe fregaty, zdolne zwalczać cele pływające, w tym podwodne, a także cele na lądzie i w powietrzu. Ich zasięg to 8 tysięcy mil. Fregaty mogą nie tylko realizować operacje militarne, ale też chronić instalacje morskie jak Baltic Pipe czy zabezpieczać misje humanitarne. Poprzedni rząd założył bardzo wyśrubowany harmonogram. Jeśli z jakiegoś powodu fregaty nie zostaną ukończone do kwietnia 2031 roku, Polska Grupa Zbrojeniowa będzie musiała wydać kolejne pieniądze na ubezpieczenie. To był największy w historii Gruzji protest. Około 300 tysięcy osób zebrało się w Tbilisi, by powiedzieć "nie" ustawie o agentach zagranicznych. To kopia rosyjskich przepisów, których celem jest stłamszenie głosu społeczeństwa obywatelskiego. Protestujący mówią o pomyśle rodem z putinowskiej Rosji. Plac Europejski w Tbilisi. Gruzińskie i unijne flagi. Przekaz setek tysięcy ludzi dla rządu był jasny. "Tak" dla Europy, "nie" dla Rosji. Młode pokolenie gromadzi się tutaj, bo wie, że przyszłością naszego kraju jest Europa, Unia Europejska. To odpowiedzialność naszego pokolenia, aby upewnić się, że nasza przyszłość i przyszłość pokoleń po nas jest bezpieczna. Gruzińskie media mówią o największej demonstracji w historii kraju. Ludzie wychodzą na ulice od ponad miesiąca. Chcą, by rząd wycofał się z tak zwanej ustawy o zagranicznych agentach. Partia Gruzińskie Marzenie jest zdrajcą swojego kraju i to jest powód, dla którego nie powinna rządzić naszym krajem. Ustawa zakłada, że organizacje pozarządowe, stowarzyszenia broniące praw człowieka i media musiałyby rejestrować się jako "zagraniczni agenci", jeżeli więcej niż 20 procent ich finansowania pochodziłoby z zagranicy. Zaniepokojenie wyraziły Stany Zjednoczone. I przedstawiciele Unii Europejskiej. Mamy szczerą nadzieję, że biorąc pod uwagę trwające protesty, rząd Gruzji albo wycofa ustawę, albo znacząco ją zmieni w oparciu o oczekiwaną opinię Komisji Weneckiej. Krytycy ustawy mówią wprost. W rzeczywistości jest to rosyjskie prawo. I dodają - stworzone do uciszenia niezależnych mediów i organizacji pozarządowych. Grozi nam powrót do Związku Radzieckiego lub Imperium Rosyjskiego. Zdecydowanie nie chcemy tego, gdy mamy jasną perspektywę przystąpienia do Unii Europejskiej. Gruzja w grudniu 2023 roku otrzymała status kandydata. Według sondaży wejście do Unii popiera około 80% Gruzinów. Mam nadzieję, że te głosy ogromnej większości gruzińskiego społeczeństwa zostaną wysłuchane i będziemy po prostu kontynuować ścieżkę integracji Gruzji z Unią Europejską. Gruzini zapowiedzieli, że dzisiejszą noc spędzą przed gmachem parlamentu. Jutro ma zebrać się parlamentarna komisja prawna, która zajmie się przygotowaniem projektu ustawy do trzeciego, ostatniego czytania. Teodor ma już nowy dom, swojego pana nie odstępuje na krok. Wasyl z Ukrainy na nową rodzinę wciąż czeka. Ma za sobą trudną przeszłość, traumę wojny i nowotwór. We wrocławskiej ekostraży jest w sumie 50 psów i kotów, które uratowane przed śmiercią i cierpieniem czekają na nowych opiekunów, którzy mogą stać się ich przyjaciółmi na całe życie. Czekają na swojego człowieka. Kilkadziesiąt psów i kotów, podopiecznych wrocławskiej Ekostraży jest gotowych do adopcji. Są wyleczone, jeżeli były schorowane, są odkarmione, jeśli były głodzone, lub ich choroby zostały ustabilizowane na tyle, że nowy dom poradzi sobie z opieką nad takim zwierzakiem. Zwierzakiem, który potrzebuje już tylko domu. Jak Wasyl - do Ekostraży trafił z Ukrainy. Oprócz traumy wojny dotknięty także nowotworem. Już wyleczonym, wszystko jest w porządku, na pewno nie ma żadnych przerzutów. On jest totalnie zdrowym psem i jak najbardziej gotowym do adopcji. I bardzo czeka na ten dom. Wolontariusze też czekają, bo każde zajęte miejsce blokuje możliwość pomocy kolejnym zwierzętom. W zeszłym roku uratowano ich ponad półtora tysiąca. 4 lata temu z interwencji do ekostraży trafił malutki wówczas Teodor. Jemu udało się znaleźć prawdziwy dom. Wskoczył mi na klatkę piersiowa i zaczął mnie lizać po twarzy. I do tej pory tak robi nad ranem. Po spacerze zapoznawczym i formalnościach trafił do rodziny pana Sławka. Wypełniliśmy wszystkie warunki ekostraży i pies jest nasz. Jest członkiem rodziny? Bez wątpienia, jest moim dzieckiem. Pani Magda i pan Maksymilian po stracie przygarniętego 2 lata temu jeża postanowili sprawdzić, czy znajdą tu przyjaciela. Chcemy po prostu zobaczyć, czy jesteśmy gotowi przyjąć kolejnego zwierzaka, a przy okazji dowiedzieć się przede wszystkim, jak możemy pomoc. Pomoc można, przywożąc karmę, środki higieniczne czy wpłacając pieniądze. Ale przede wszystkim można zostać najważniejszym człowiekiem w życiu tych zwierząt. Otwórzcie swoje serca, otwórzcie swoje domy, znajdźcie przyjaciela na całe życie. Nemo ze Szwajcarii wygrał tegoroczną Eurowizję. Zdeklasował pozostałych 24 reprezentantów, o jednego mniej niż zwykle z powodu dyskwalifikacji Holandii. Rozemocjonowany artysta po swoim występie zbił statuetkę, ale jak twierdzi można ją naprawić. Naprawy potrzebuje też sama Eurowizja. Ta wygrana na pewno zmieni mnie, zmieni moje życie. Ta piosenka opowiada o mnie. Mam nadzieję, że zainspiruje wiele osób. Drugie miejsce należy do niesamowitej Chorwacji, a trzecie do naszego sąsiada, czyli Ukrainy. W trakcie 68. edycji konkursu nie zabrakło kontrowersji. W trakcie finałowego występu artystka z Izraela została wybuczana i wygwizdana, zresztą podobne sytuacje miały miejsce już wcześniej. W ostatniej chwili zdyskwalifikowany został reprezentant Holandii. To pierwszy taki przypadek w historii tego konkursu, kontrowersje polegają na tym, że trwa śledztwo w jego sprawie. Nic nie udowodniono, a cała sprawa jest owiana tajemnicą. To były głosy niezadowolenia właśnie w związku z tą dyskwalifikacją Holandii. Mimo incydentów nie zabrakło pozytywnej energii, muzyki szwedzkiej grupy Abba, która w tym roku świętuje 50-lecie zwycięstwa w konkursie. Pojawiły się nawet hologramy kultowej grupy. Alan Cymbalista zwycięzcą finału "Szansy na sukces". Alan wyśpiewał sobie występ na deskach opolskiego amfiteatru. O udział w koncercie Debiuty walczyło ośmiu zwycięzców odcinków programu. Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu rusza 31 maja. Alan Cymbalista! Co czujesz? Ogromną radość. Nie wierzyłem w to. Bardzo dziękuję. ŚPIEW Ja już państwu dziękuję za wspólnie spędzony weekend. Jutro o 19.30 spotka się z państwem Marek Czyż, spokojnego wieczoru.