Wyrzutnie systemu Patriot produkowane w Polsce, Tom Cruise na linie, a my podsumowujemy stan polskiego sportu. Zbigniew Łuczyński, to jest 19.30. A zaczynamy od Sasin Cafe, bo taki napis miał widnieć na kubkach z nazwiskiem byłego szefa resortu aktywów, do tego długopisy z podobnym logo, a wszystko za ponad milion złotych. To dużo, ale chodzi o to, że pieniądze na te przedwyborcze gadżety finansowały firmy wykonujące zlecenia dla spółek skarbu państwa. O lewych fakturach mówił dzisiaj w TVP Info Michał Szczerba. O pieniądzach publicznych używanych do politycznych celów - Bartosz Filipowicz. Państwowa Komisja Wyborcza ma w ostatnich dniach pełne ręce roboty. To w związku z kolejnym zawiadomieniem - w sprawie potencjalnych nadużyć w finansowaniu kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Przyniosłem Przyniosłem faktury, lewe faktury, czyli faktury na takie gadżety jak ten długopis. Jeżeli państwo są w stanie zobaczyć - Jacka Sasina. Chodzi na przykład o te rachunki: na koszulki, długopisy, słodycze reklamowe czy wynajem billboardów. Powstać miały też kubki z nadrukiem Sasin Cafe. Gadżety miały wspomóc między innymi kampanię Jacka Sasina. Jak przekazał europoseł Szczerba, nie były finansowane z Komitetu Wyborczego PiS. Finansowała firma, która wykonywała zlecenia dla spółki skarbu państwa KGHM. Zaprojektowany mechanizm wyprowadzania środków ze spółek, z fundacji, które nadzorował, przez wykonawców, którym płacił grube miliony. Jak usłyszeliśmy, gadżety miał zamawiać dyrektor komunikacji w KGHM. Spółce podległej Ministerstwu Aktywów Państwowych, którym zarządzał Jacek Sasin. Spółki skarbu państwa były przez 8 lat obsadzane miernymi, biernymi, ale wiernymi. Teraz widać, dlaczego był taki mechanizm. Otóż wykorzystywali spółki skarbu państwa do własnych celów. Firma BERM, która miała sfinansować między innymi gadżety wyborcze niektórych polityków PiS, w swoim portfolio pokazuje projekty zrealizowane dla ministerstw i spółek skarbu państwa. Dostała dofinansowanie na kilkadziesiąt mln zł za rządów PiS. Firma miała też opłacić takie wydarzenia jak spacer nordic walking z kandydatką PiS Jadwigą Emilewicz - za 25 tysięcy złotych. Wszystko w końcówce jesiennej kampanii wyborczej. Komitety czasem korzystają z pośredników - słyszymy od eksperta. Zakupy mogą być procedowane przez tychże pośredników, natomiast wszystko powinno znaleźć się rzeczywiście w rachunkach przedstawianych PKW do oceny. Zdaniem Michała Szczerby nie znalazły się. Jacek Sasin nie chciał dziś z nami rozmawiać. Odesłał do swojego oświadczenia w mediach społecznościowych. Rządzący twierdzą, że mają dobrze udokumentowane działania polityków PiS-u z czasu kampanii, w których obchodzili formalne struktury komitetu wyborczego i wykorzystywali środki publiczne do agitacji. Oprócz byłych ministrów Sasina i Emilewicz chodzi też o takich kandydatów PiS jak Marlena Maląg, Andrzej Śliwka, Przemysław Czarnek, Oskar Szafarowicz, Ewa Wendrowska, Agnieszka Ścigaj czy Grzegorz Piechowiak. Kwota nieprawidłowości to ponad 1,2 mln złotych. Politycy PiS mówią o politycznym ataku. Dzisiaj mamy do czynienia z festiwalem zarzutów o charakterze medialno-politycznym i z walką na poziomie politycznym, żeby odejść w Polsce od demokracji. Koalicja rządząca przypomina - to kolejne nieprawidłowości PiS w kampanii. To są niezbite dowody na to, jak PiS wykorzystywało środki publiczne w kampanii wyborczej, jak PiS w ogóle traktowało państwo. Państwowa Komisja Wyborcza zajmuje się już także dzisiejszym zawiadomieniem. Decyzję co do legalności sprawozdania finansowego PiS z jesiennej kampanii ma ogłosić 29 sierpnia. To ważny dzień dla bezpieczeństwa Polski. Huta Stalowa Wola podpisała z amerykańskim koncernem Rejfijon umowę na budowę 48 wyrzutni rakiet M-903 używanych w systemie obrony Patriot. Ten system przeciwlotniczy i przeciwrakietowy to główny element obrony powietrznej kraju. Więcej o znaczeniu podpisanego dziś kontraktu - Maria Guzek. Tak wygląda w akcji. To gwarant bezpieczeństwa polskiego nieba. Dzięki podpisanej dziś umowie kolejne wyrzutnie systemu Patriot będą produkowane w Polsce. To jest wielka inwestycja w polskie bezpieczeństwo. To jest taka inwestycja, której dzisiaj potrzebujemy. To jest kolejna faza najważniejszej obrony, jaka jest. Podpisana umowa na 48 wyrzutni to druga faza programu budowy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Wisła. W zakresie wielowarstwowej budowy zintegrowanej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej praktycznie mamy zakontraktowane wszystkie ważniejsze elementy. Zamówione przez poprzedni rząd 6 lat temu wyrzutnie Patriot też powstały w hucie Stalowa Wola. Teraz czas na ich najnowszą wersję - przystosowaną do strącania wielu typów obiektów. Te systemy rakietowe mają możliwość wyboru pocisku adekwatnie do zagrożenia, do środka, który będzie zwalczany, a to pozwoli ograniczać koszty i dobrze gospodarować posiadanymi pociskami. Na świecie system Patriot jest wykorzystywany w niemal 20 krajach. Dzięki niemu można zestrzeliwać między innymi samoloty, helikoptery, bezzałogowe statki powietrzne i rakiety. Zasięg to nawet 160 kilometrów. W jednej wyrzutni są cztery pociski. Siłę systemu pokazała wojna w Ukrainie. Jest on wyjątkowo skuteczny, okazuje się, że nawet te rakiety, które zdaniem Rosjan miały być niezniszczalne, to system Patriot również doskonale sobie z nimi radzi. Na przykład z pociskiem hipersonicznym Kindżał. Patrioty to dziś kluczowy element obrony całej wschodniej flanki NATO. Obecny przy podpisywaniu umowy ambasador Stanów Zjednoczonych podkreślał, że współpraca amerykańsko-polska w zakresie obrony powietrznej nigdy nie była tak silna. My nie dzielimy się tajnikami tak zaawansowanego uzbrojenia z byle kim. To, że ma to tutaj miejsce, pokazuje, jak duże zaufanie mają Stany Zjednoczone do Polski. Polska będzie pierwszym krajem w Europie posiadającym te zdolności dowodzenia, systemu i radarów systemu Patriot. Dostawy potrwają do 2029 roku. Jutro i w następnych dniach mają być ogłaszane kolejne kontrakty dla polskiego przemysłu zbrojeniowego i zakupów sprzętu wojskowego. Polska chciałaby, by wydatki zostały wzięte pod uwagę przez Komisję Europejską przy rekomendacjach związanych z procedurą nadmiernego deficytu. Za chwilę w 19.30 sportowe pożegnanie z Paryżem. A co jeszcze przed nami? Nie mieliśmy rowerów, nie mieliśmy nic. Kombinezony dostaliśmy dzień przed startem. Polski sport w opłakanym stanie. To związki kształtują polski sport. Czeka nas rozmowa. Powrót covidu? Należy spodziewać się wzrostu zachorowań. Będziemy chorować jak na grypę, sezonowo. Efektowny zjazd Toma Cruise'a zakończył igrzyska olimpijskie w Paryżu. Olimpijski znicz zgasł. Największe święto sportu na świecie zwieńczyła wspaniała ceremonia zakończenia. Podczas 16 dni zawodów nie brakowało emocji, niespodzianek i kontrowersji. Jak te igrzyska zapamięta świat, jak zapamiętamy my, Polacy? Tom Cruise skaczący z dachu i porywający olimpijską flagę, by zabrać ją do Los Angeles. Ta scena ceremonii zamknięcia może oznaczać tylko jedno. Ogłaszam Igrzyska XXXIII Olimpiady za zamknięte. Ale zanim zgasł olimpijski znicz i 80 tysięcy osób pożegnało się ze sportowcami, Paryż zaprezentował ostatni kosmiczny show. Historię wędrowca z przyszłości, który odkrywa igrzyska olimpijskie przy pomocy akrobatów nie z tej ziemi i muzyce bijącej zasady grawitacji. Ceremonia przeszła moje oczekiwania, naprawdę, była przepiękna. Wieczór na Stade de France kończy 17 dni sportowej rywalizacji, która pod wieloma względami przeszła do historii. Paryż 2024 pobił wiele rekordów. Rekord widzów, rekord frekwencji na trybunach, rekordowy poziom decybeli w naszych obiektach i na ulicach w całej Francji i na świecie. Igrzyska rozpoczęły się od kontrowersji. Organizatorzy przeprosili za tę scenę z ceremonii otwarcia, którą niektórzy określili jako parodię "Ostatniej wieczerzy". Nie mieliśmy zamiaru okazać braku szacunku jakiejkolwiek grupie religijnej. Wręcz przeciwnie, chodziło o pokazanie tolerancji społecznej. Ale na koniec świat zapamięta przede wszystkim obrazy zawodów jeździectwa w Wersalu. Siatkówki plażowej u stóp wieży Eiffla. I szermierki w Grand Palais. Wszystkie odbywały się przy pełnych trybunach i we wspaniałej pokojowej atmosferze. W Paryżu sprzedano największą liczbę biletów w historii - prawie 10 milionów. To jest wielki sukces sportu światowego. Wspaniałe igrzyska. Bardzo dużo kibiców. Wspaniała rywalizacja. Piękne obrazy zostaną w naszych głowach. Także rekordów świata. Dwukrotnie w Paryżu pobiła go Polka, Aleksandra Mirosław, we wspinaczce na czas. A Szwed Armand Duplantis w pięknym stylu pobił swój własny, dziewiąty rekord w skoku o tyczce. Gwiazdą igrzysk został francuski pływak Leon Marchand. Zdobył tu aż 5 medali, w tym cztery złote i jako pierwszy w historii - dwa jednego wieczoru. I Simone Biles. Amerykańska gimnastyczka po wycofaniu się z igrzysk w Tokio wróciła w wielkim stylu. I zgarnęła cztery krążki. To właśnie Stany Zjednoczone rzutem na taśmę wygrały ogólną klasyfikację medalową po zwycięstwie z Francją w finale koszykówki kobiet. Ale to nie koniec sportowych emocji. Na łuku triumfalnym wisi już symbol igrzysk paraolimpijskich. Początek zmagań 28 sierpnia. Nie tracimy nadziei na olimpijskie sukcesy. Aby nadzieja zamieniła się w olimpijskie złoto jak w przypadku Aleksandry Mirosław, potrzeba czegoś więcej. 10 zdobytych przez Polskę krążków to niewiele, a z 42. miejsca w medalowej klasyfikacji podczas tych igrzysk nie jesteśmy dumni. To miejsce jest dokładnie w środku tabeli. Czy więc szklanka jest do połowy pełna? Wzruszająca scena na stołecznym lotnisku Chopina. Powitanie medalistów z Paryża. To nasi srebrni siatkarze. Z igrzysk w Paryżu tylko nieliczni wrócili do Polski z tarczą. Nasz dorobek to 10 medali: jeden złoty, cztery srebrne i pięć brązowych. Liczba krążków to wynik dużo poniżej oczekiwań i możliwości. A przecież do związków sportowych w ramach finansowania letnich sportów olimpijskich wpompowano niemal 800 milionów złotych z państwowej kasy. 4,5 miliona dostał Polski Związek Alpinizmu, w Paryżu obie zawodniczki zdobyły medale we wspinaczce sportowej. Mniej medali zdobyli lekkoatleci i wioślarze, a do ich związków trafiło znacznie więcej pieniędzy. Badminton - tu nie było medali, nie było nawet jednego reprezentanta, a wsparcia finansowego nie brakowało. Minister sportu chce od działaczy informacji w sprawie wydatków na igrzyska. Ta informacja należy się opinii publicznej, kibicom, samym zawodnikom, bo oni też takiej informacji pełnej nie mają. Podczas igrzysk niektórzy zawodnicy narzekali na brak sprzętu i wsparcia ze strony związków tuż przed wyjazdem do Paryża. Nie mieliśmy rowerów, nie mieliśmy nic, kombinezony dostaliśmy tuż przed startem. Byłem gotowy mentalnie, byłem gotowy fizycznie, byłem przygotowany. Jednak czwarty zawodnik olimpijskiej rywalizacji w zapasach w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że w samolocie do Paryża zabrakło miejsca dla jego sparingpartnera. Byli za to jego zdaniem działacze Polskiego Związku Zapaśniczego i ich rodziny. Związek w oświadczeniu słowom zapaśnika zaprzecza. Minister sportu mówi, że w innych związkach sportowych dochodziło do podobnych sytuacji. Finansujemy związek przez cztery lata, a na końcu jedynym reprezentantem tego związku na igrzyskach jest prezes związku. Od strony organizacyjnej po prostu zawaliliśmy cały system sportu polskiego. To związki kształtują polski sport i to związki są za niego odpowiedzialne. Nowe pokolenie działaczy zamierza walczyć z patologiami w związkach. Bo zmiany są konieczne. W moim związku sportowym dzięki moim sukcesom nie został stworzony żaden długofalowy program, który miałby dzisiaj swój większy owoc. Od medali Otylii Jędrzejczak minęło 20 lat. Nowych sukcesów brak. W boksie nie było ich od '92 roku. Dziś srebro przywozi Julia Szeremeta. Trzeba pójść za ciosem. Ludziom, którzy trenują zawodników, i samym zawodnikom musimy stwarzać warunki i tu jest też rola dla nas, przedstawicieli Polskiego Związku Bokserskiego, którzy powinni o to zabiegać. Trzeba też zabiegać i stwarzać warunki do uprawiania sportu dla najmłodszych. 94% społeczeństwa młodego, dzieci i młodzieży, jest nieaktywna sportowo. Jeśli te proporcje nie będą się zmieniać, takich chwil radości będzie coraz mniej. A o godzinie 21.00 na antenie TVP Info "Minął dzień" - debata o kondycji polskiego sportu. Trwa ofensywa ukraińskiej armii w obwodzie kurskim na zachodzie Rosji. Według Instytutu Badań nad Wojną siły Kijowa nadal posuwają się w głąb rosyjskiego terytorium. A ukraińska armia mogła już przejąć kontrolę nad 28 miejscowościami. Prezydent Putin twierdzi, że Kijów wykonuje rozkazy swoich zachodnich mocodawców. Po obwodzie kurskim przyszedł czas na obwód biełgorodzki. Ukraińcy zaatakowali dziś miejscowość Kołotiłowka. Władzę obwodu zarządziły ewakuację regionu krasnojarskiego. Dla bezpieczeństwa życia i zdrowia naszych mieszkańców zaczynamy przenosić ludzi mieszkających w okolicy do bezpieczniejszych miejsc. Minął tydzień od rozpoczęcia ukraińskiej operacji, a Rosjanie nie tylko nie potrafią skutecznie zareagować, ale tracą kolejne terytoria. Ukraińcy wzięli też do niewoli setki jeńców. Wysłali nas jak mięso na pierwszą linię obrony. I wzięli nas do niewoli. Nie powinniśmy tu być. Mamo, tato, rozgłoście ten temat. Operacja na terytorium Rosji bardzo poprawiła morale ukraińskich żołnierzy i społeczeństwa. Wszyscy patrzą na to, co się dzieje w Kursku. Bo jeżeli dało się zaatakować Rosję na ich własnym terenie, zmusić do odwrotu, to znaczy, że jest szansa dla Ukrainy. Sytuacja jest dla Rosjan na tyle poważna, że Władimir Putin zorganizował dziś specjalną naradę operacyjną. W jej trakcie otrzymał informacje, których nie chciał usłyszeć. W tej chwili 28 miejscowości znajduje się pod kontrolą wroga. Głębokość wtargnięcia na terytorium obwodu kurskiego wynosi 12 kilometrów, szerokość linii frontu - 40. To wojsko będzie raportowało mi o szerokości i głębokości. Wy opowiedzcie nam o socjalno-ekonomicznej sytuacji. Rosjanie z obszarów przygranicznych musieli ewakuować ponad 120 tysięcy osób. Sam Władimir Putin ogłosił, że klęski Rosji to wina NATO i Zachodu. Wygląda na to, że przeciwnik z pomocą swoich zachodnich panów wykonuje ich wolę. Zachód walczy z nami rękami Ukraińców. Tymczasem Rosjanie podpalili wczoraj dużą ilość opon samochodowych w chłodniach kominowych zaporowskiej elektrowni atomowej. Ukraińskie władze uspokajają, że promieniowanie jest w normie i to tylko rosyjska prowokacja mająca odciągnąć uwagę świata od rosyjskich klęsk. Wizerunkowo to jest dla nich klapa, to jest wizerunkowa porażka. Niezależnie od tego, jak to się skończy. A Rosjanie jak to Rosjanie nie mogą się z nią pogodzić. Atakując terytorium Rosji, Ukraińcy przejęli inicjatywę strategiczną. Zmusili Rosjan do przerzucenia znacznych sił z kluczowych kierunków frontu, odnieśli wielki wizerunkowy sukces i pokazali światu, że Rosja jest daleka od wygrania wojny. A przecież ukraińska operacja trwa. Gigantyczny pożar coraz bliżej stolicy Grecji. Ewakuowano mieszkańców kilkunastu miejscowości i trzech szpitali w pobliżu Aten. Z ogniem walczy kilkuset strażaków, ale siła żywiołu nadal jest ogromna. Akacji gaśniczej nie ułatwiają rekordowe upały i wiejący wiatr. W niemal połowie kraju ogłoszono stan zagrożenia pożarowego. Kłęby dymu nad ateńskim Akropolem. W okolicznych miejscowościach widoki jak z filmu katastroficznego. Sytuacja jest chaotyczna. Staramy się pomóc straży pożarnej i zespołom ochotników. Rano tysiące osób z kilkunastu miejscowości położonych na północno-wschodnich obrzeżach Aten otrzymało SMS-y z nakazem natychmiastowego opuszczenia domów. Akcja służb trwała też całą noc. Ewakuowano niemal 200 osób z najbardziej zagrożonych obszarów. Powiedziano mi, że ogień przedostał się do wioski i szybko się po niej rozprzestrzenił. Od soboty w Grecji odnotowano 40 pożarów. Największy wybuchł zaledwie kilkanaście godzin temu w okolicach położonej 35 kilometrów od Aten miejscowości Varnavas. Ogień jest już w mieście i teraz zmierza w kierunku Grammatiko. W Varnavas nie udało się ocalić ani jednego domu. Zaczęło się od jednego punktu i nagle cała wioska została otoczona przez ogień. Z pożarem z ziemi i powietrza walczy już ponad 500 strażaków. Słupy ognia sięgają 25 metrów. Żywioł rozprzestrzenia porywisty wiatr, a w całym kraju od tygodni utrzymują się rekordowo wysokie temperatury. Dorastaliśmy tu, czujemy wielki smutek i złość. O katastrofie mówią właściciele gajów oliwnych. To były drzewa oliwne. Wszystko zostało spalone. Front pożaru jest naprawdę ogromny i nie da się go teraz kontrolować. Ogień rozprzestrzenia się na długości ponad 20 kilometrów i zmierza w kierunku stolicy. Władze zaapelowały o pomoc w walce z ogniem. Swoje siły wyślą Francja, Czechy i Włochy. W gotowości są też polscy strażacy. Potencjalne zagrożenie - z takiego powodu samolot Polskich Linii Lotniczych LOT lecący do USA zawrócił do Warszawy. Sytuacja wydawała się groźna, bo do służb lotniskowych wpłynęła informacja o możliwym niebezpiecznym ładunku na pokładzie samolotu. Samolot zawrócił do stolicy po dwóch godzinach lotu. Na lotnisku pirotechnicy we współpracy z kilkunastoma zastępami straży pożarnej przeszukali samolot. Na pokładzie nie znaleziono żadnych materiałów niebezpiecznych. W związku z podejrzeniem wywołania fałszywego alarmu bombowego zatrzymano 8 osób, najmłodsza ma 23, najstarsza 60 lat. Sprawę bada Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Koronawirus nie przestał być groźny. COVID-19 wciąż atakuje, pojawiają się nowe objawy, liczba zachorowań rośnie, a prace nad aktualizacją szczepionki trwają. Według Głównego Inspektoratu Sanitarnego szczyt zachorowań może przypaść w połowie września. O tym, jak unikać zakażenia i kiedy może pojawić się na rynku zmodyfikowana szczepionka. Dzień dobry, ja bym chciała przebadać się na COVID. Prawdopodobnie jak we Francji, Włoszech i Irlandii również Polacy zmierzą się z kolejną falą COVID-19. Z dnia na dzień tych przyjęć jest więcej, tak naprawdę codziennie przyjmujemy chorych zakażonych SARS-CoV-2. Na pierwszy plan wysuwają się subwarianty wirusa znane jako FLiRT. Ich objawy przypominają infekcję grypopodobną, wykrycie choroby jest możliwe tylko na podstawie testu. Ból gardła, katar, kaszel, mogą być dolegliwości ze strony układu pokarmowego jak biegunka, wymioty, bóle brzucha. Według danych resortu zdrowia od początku sierpnia potwierdzono ponad 4700 zakażeń, a 11 osób zmarło. To pokazuje, że COVID wciąż stanowi poważne zagrożenie. Ci ludzie rzeczywiście bardzo ciężko chorują. W Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie aktualnie przebywa 20 pacjentów z COVID. Wymagają tlenu, dość intensywnego postępowania terapeutycznego. Podobnie jest w całym kraju. Cały czas przyjmujemy nowych pacjentów. Niestety są to osoby starsze z licznymi chorobami współistniejącymi. Najlepszą formą ochrony przed zakażeniem są szczepienia, ale w wielu punktach szczepionki nie są już dostępne, część z nich straciła już ważność. Czekamy w tej chwili na decyzję Europejskiej Agencji Leków dopuszczającą te nowe szczepionki zmodyfikowane do użycia. Ministerstwo Zdrowia złożyło zamówienie na nowe szczepionki. Będą dostępne na przełomie września i października. Wojewódzka konsultantka w dziedzinie chorób zakaźnych alarmuje, że w większości szpitali skończyły się zapasy leków przeciwwirusowych. Na rynku nie ma dostępnych leków przeciwwirusowych i trzeba by zadziałać coś w tej sprawie, żeby w sposób systemowy zapewnić leki Polakom. A to dopiero początek fali. Epidemiolodzy przewidują: chorych będzie przybywać, gdy skończy się sezon urlopowy, a uczniowie wrócą do szkół. Sanok niczym Masdar, miasto w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, miasto zeroemisyjne, ogrzewane nie węglem, ale za pomocą odnawialnych źródeł energii. To możliwe i może się opłacać. Unijne regulacje sprzyjają takim zmianom. Emisję CO2 oprócz Sanoka chcą też obniżać inne polskie miasta. W jaki sposób to zrobić? Energia ze słońca, woda z powietrza. Budynki położone blisko siebie, co zapewnia cień ludziom i roślinom. Raj. Zeroemisyjne miasto Masdar w Zjednoczonych Emiratach Arabskich na razie jest siedzibą wielu firm, ale w przyszłości ma tu mieszkać 50 tysięcy osób. Podobną wizję miasta przyszłości snuje Sanok. Będzie zielona energia z OZE. Zdekarbonizowane i bezemisyjne miasto. Wokół Sanoka staną farmy fotowoltaiczne. Wodór będzie produktem odpadowym. Unijne regulacje dotyczące redukcji emisji to konieczne, ale jednocześnie bardzo kosztowne przedsięwzięcie. Dzięki tego typu działaniom mieszkańcy Sanoka zyskają nie tylko świeższe powietrze, ale również grubsze portfele. Polityka klimatyczna UE, której jesteśmy podmiotem, jest oparta na prostej zasadzie: kto emituje, ten płaci, kto emituje dużo, płaci dużo. Kto emituje mało, płaci mało. Ale nie tylko sama emisja kosztuje. Do tego dochodzą opłaty związane z importem paliw kopalnych z dalekich państw jak Katar czy Stany Zjednoczone. Dlatego tak ważna jest dekarbonizacja. Za oszczędzone w ten sposób środki można wybudować przedszkola czy szpitale. Jeśli to będzie przez spółkę miejską, to super. Sanok to nie jedyne miasto, które próbuje obniżyć emisję CO2. W Stargardzie ponad połowę ciepła dostarcza instalacja geotermalna, oparta o źródła, których temperatura wynosi ponad 80 stopni Celsjusza. Z kolei we Wrocławiu powstaje instalacja, która umożliwi pozyskiwanie energii cieplnej ze ścieków komunalnych i deszczowych. Dziś 12 sierpnia - to Światowy Dzień Pracoholika. Aż 1/4 polskich pracowników twierdzi, że pracuje za darmo od sześciu do dziewięciu godzin tygodniowo. Jednocześnie ponad 34% Polaków deklaruje, że jest skłonna pracować więcej godzin i dni w tygodniu, jeżeli będzie się to wiązało z dodatkowym wynagrodzeniem. Tak wynika z badania "People at Work 2022". Polacy od lat według różnych badań są jednymi z najdłużej pracujących Europejczyków. Lekarze ostrzegają: pracoholizm może prowadzić do bardzo poważnych chorób, a nawet do śmierci. Badania pokazują, że problem pracoholizmu dotyczy głównie osób posiadających własne firmy. Dotyka on głównie kobiety. To uzależnienie i tak jak w przypadku narkomanii czy alkoholizmu wyniszcza organizm psychicznie i fizycznie. Spod Hali Stulecia we Wrocławiu wyruszył Tour de Pologne. Największe polskie święto kolarstwa, potrwa siedem dni, będzie też siedem etapów, a rywalizacja zapowiada się emocjonująco. Przed kolarzami z wielu krajów trasa licząca ponad 1000 kilometrów. Zobaczycie państwo kolarzy z pierwszej dziesiątki najlepszych kolarzy świata, nawet pierwszej trójki. Na starcie stanie Chińczyk Wine Go, stanie Rafał Majka, staną zwycięzcy poprzednich lat. Pierwszy etap zakończył się wygraną Tibo Nysa z Belgii. Walka o żółtą koszulkę lidera trwała do samego końca - przed metą doszło do przetasowania. Doszło do kraksy. Najlepszy wynik wśród polskich kolarzy odnotował Rafał Majka, który dotarł do mety jako dziewiąty. Kolejny etap wyścigu 81. Tour de Pologne już jutro. Będzie to jazda indywidualna na czas z Mysłakowic do Karpacza. W 19.30 to już wszystko. Za chwilę gościem Justyny Dobrosz-Oracz będzie szef Krajowej Administracji Skarbowej Marcin Łoboda. Dziękuję i miłego wieczoru.