Odmowa - prezydent nie chce powo¾a^ nowych s-dzi#w. Przed prokuratorem - były prezes Orlenu odmówił zeznań, ale ma zarzut. Wniosek o zwolnienie - Polska nie musi przyjmować migrantów. Konstytucja mówi, że władza sądownicza to sądy i trybunały, ale prezydent Nawrocki właśnie oświadczył, że on zdecyduje, kto ją będzie sprawował. "Kto powiela wariactwa ministra sprawiedliwości o neosędziach, nie może liczyć na mój podpis pod sędziowską nominacją" - mówi Karol Nawrocki i oddala 46 wniosków. Jak ma to naprawić rozchwiany system, prezydent nie mówi, nie mówi też, czy pamięta, kto go rozchwiał. Odsyłamy nominacje sędziowskie, brak zgody przez najbliższe 5 lat. Tą deklaracją prezydent otworzył kolejną linię frontu w starciu z rządem. Premier komentuje to tak: Żeby nie było niczego, czyli doktryna Kononowicza w Pałacu Prezydenckim. Kilka dni temu Karol Nawrocki odmówił nominacji oficerskich ponad setce funkcjonariuszy ABW i SKW. Wszyscy czekali. Dziś kontynuował tę serię. Odmawiam nominacji 46 sędziów. Tu pojawiają się pytania. Pierwsze: o jakich sędziów chodzi? Bo Pałac Prezydencki tego nie zdradził. Kolejne: o uzasadnienia. Nie wiemy, czy te indywidualne odmowy będą w jakikolwiek sposób uzasadniane, czy prezydent da nam listę i powie: tych chcę, tych nie chcę. No tak działał Król Słońce. Na razie są tylko słowa z oświadczenia dla mediów. Nie będę dawał nominacji tym sędziom, którzy kwestionują porządek prawny Rzeczpospolitej, tym sędziom, którzy słuchają złych podszeptów ministra sprawiedliwości, pana Waldemara Żurka, te złe podszepty przypominają mi wypowiedzi z poprzedniej epoki, słyszeliśmy, jak czasami przemawiał Gomułka. Minister sprawiedliwości dodaje: Zgodnie z Konstytucją prezydent, wręczając nominacje sędziowskie, stawia tylko kropkę nad i. Za całą procedurę odpowiada Krajowa Rada Sądownictwa, która wybiera kandydatów na wskazane przez Ministerstwo Sprawiedliwości wakaty. Prezydent nie ma takiej władzy, żeby powiedzieć, że Nowaka nominuję, a Kowalskiego nie. Musi być jakieś uzasadnienie. Na razie mamy tylko jakieś wypowiedzi ze strony prezydenta i one nie rokują dobrze, to znaczy, wskazują, że prezydent chce przypisać sobie władzę, której nie daje mu konstytucja. Rzecznik rządu mówi wprost: Oświadczenie prezydenta świadczy o uzurpacji uprawnień. Kancelaria Prezydenta problemu nie widzi. Powołuje się na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 2012 roku, że prezydent może odmówić nominacji sędziów. I wylicza, co według niej sędziowie mogą, a czego nie. Sędziowie nie są po to, żeby oceniać jedni drugich, nie są po to, żeby wystosowywać różnego rodzaju apele do instytucji zewnętrznych. W taki sposób szef Kancelarii Prezydenta mówi o unijnym Trybunale Sprawiedliwości, którego wyroki Polska zobowiązała się przestrzegać, wchodząc do UE. Marzeniem Polaków było zawsze być w silnej UE, współdecydować o UE i przeciwstawiać się imperializmowi Rosji. Ale tu wczoraj to nie Rosję, lecz Unię krytykował Karol Nawrocki. Prezydent Polski nigdy nie pozwoli, abyśmy znów stali się pawiem i papugą narodów, bezwolnie powtarzającą to, co przychodzi z Zachodu. Po tym przemówieniu prezydent wziął udział w marszu, na którym padały takie hasła. POLEXIT. I w taki sposób traktowano unijną falę. Polska prawica notorycznie pokazuje, że im się Europa nie podoba. To głos rządzących. Opozycja prezydenta chwali, i za wczorajsze słowa... Znakomite przemówienie. ...i za dzisiejszą odmowę nominacji sędziowskich. Bardzo dobra decyzja prezydenta. Pisze partyjny kolega tych posłów, którzy wyjechali z kraju, po tym jak zaczęła się nimi interesować prokuratura. Prezydent powinien pozostawić politykę partyjną poza drzwiami. Przypominają rządzący, komentując dzisiejszą decyzję. Żadne kompetencje konstytucyjne nie pozwalają mu na tego typu zachowania, to jest wręcz z punktu widzenia ustrojowego jakaś schizofrenia, to, co robi prezydent Nawrocki w wymiarze sprawiedliwości. Chce nabić punkty swojemu obozowi politycznemu. Daje na pewno jasny sygnał, że w sprawie praworządności z rządem nie jest mu po drodze. To jest "19.30", co jeszcze przed nami... Był to niewątpliwie sukces medyczny. Przełom, który dał nadzieję tysiącom par. Jest przedsięwzięciem cywilizacyjnym. Urodziło się już ponad 6 tysięcy dzieci. W części ośrodków pula na ten rok została wykorzystana. Nie jesteśmy w stanie przyjmować nowych pacjentów. 600 mln na 58 ośrodków w całej Polsce. Okazało się, że jest to za mało, bo zapotrzebowanie jest ogromne. Trzeba korzystać i się nie poddawać. Daniel Obajtek bez immunitetu, więc staje przed prokuratorem. Nie tak od razu, bo najpierw wizyta w zaprzyjaźnionej telewizji, potem feta zwolenników pod siedzibą prokuratury, płomienne przemówienie i potem do środka. Tam były prezes Orlenu Usłyszy zarzut wyrządzenia firmie szkody na prawie 400 tys., bo wynajął detektywów za pieniądze spółki, a pracowali wyłącznie dla niego. Co więcej, by śledzić polityczną konkurencję. ObaJtek show - tak niektórzy nazywają dzisiejsze przesłuchanie byłego prezesa Orlenu. On sam usłyszał dziś zarzut inwigilacji polityków opozycji. Nie przyznał się do stawianego mu zarzutu i skorzystał z przysługującego prawa, odmawiając składania wyjaśnień. Poradzę sobie z tym, poradziłem sobie z wieloma rzeczami, łącznie z chorobą, poradzę sobie z tą zarazą i wam też radze być czujnymi w tym wszystkim. Orlen kierowany przez Daniela Obajtka podpisał umowę z firmą detektywistyczną. Ta miała inwigilować polityków opozycji, w tym m.in. Jana Grabca czy Roberta Kropiwnickiego. Zadanie tych pytań publicznie, w Sejmie, przeze mnie jako posła wywołało wściekłość u pana Obajtka. Bo to właśnie ci posłowie organizowali liczne konferencje prasowe i ujawniali afery związane z Obajtkiem. A to prezesowi się nie podobało. Wiemy, że pan Obajtek stał się bardzo bogatym człowiekiem, pełniąc funkcję prezesa Orlenu, wiemy, że kupował działki w okolicy inwestycji energetycznych, inwestycji państwowych, do dziś czerpie z tego tytułu korzyści. Zarzut, jaki usłyszał Obajtek, dotyczy wyrządzenia Orlenowi szkody majątkowej wysokości niemal 400 tys. zł. Bo tyle kosztowały umowy z prywatnym detektywem. Za to zapłaciliśmy my wszyscy. Za te środki de facto inwigilowano przeciwników politycznych, nie chodziło tutaj o dobro spółki, a o rozgrywanie partyjnych, prywatnych interesów. Daniela Obajtka przed prokuraturą wspierali zwolennicy PiS, choć mimo zaproszenia od prezesa Jarosława Kaczyńskiego - tłumów nie było. Jak patrzę na to, "murem" to nie wygląda, raczej płotek jakiś taki wyszedł. Było za to sporo polityków PiS, którzy bronili Obajtka. To, co teraz robi rząd Tuska, to jest po prostu prymitywna, prosta zemsta. Mamy świadomość jego kompetencji i nagonki, niesprawiedliwości. To, co słyszymy, to linia obrony, ale fakty są inne - słyszymy od rządzących, którzy dają przykład jego zarobków. Przez 4 lata jako prezes Orlenu zarobił 10 mln zł. Obajtek wykorzystywał pozycję monopolisty, podnosił cenę paliwa, przez co miał wyższe marże, i w związku z tym zarabiał więcej. I mówił, że w związku z tym on też musi zarabiać więcej - co jest absurdalne. Inwigilacja polityków opozycji to nie jedyna sprawa dotycząca byłego prezesa Orlenu, którą prowadzi prokuratura. Śledczy badają zaniżanie cen paliw w okresie kampanii wyborczej czy fuzję Orlenu z Lotosem. Według Najwyższej Izby Kontroli na fuzji Orlenu z Lotosem Polska straciła 1 mld zł. Mnie najbardziej bulwersuje sprawa Lotosu, to było takie wrogie przejęciem, można powiedzieć, zlikwidowanie bardzo poważnej polskiej marki. Przez zaniżoną wartość sprzedaży części aktywów Lotosu Orlen kierowany przez Obajtka stworzył ryzyko dla bezpieczeństwa paliwowego kraju. Przypomnijmy, że za karierą Daniela Obajtka stoi Jarosław Kaczyński. To jest postać memiczna i uważam, że to jest wielka nauka dla państwa polskiego, że nigdy nie wolno stawiać na osoby tak nieprzewidywalne. Pamiętamy czasy, kiedy Orlen zajmował się wszystkim innym, a nie tym, żebyśmy mogli pojechać i tanio zatankować benzynę. Jak dotąd były prezes Orlenu w sprawie sprzedaży Lotosu i zaniżania cen paliw nie ma zarzutów. Natomiast w sprawie inwigilacji polityków opozycji Obajtkowi grozi do 5 lat więzienia. Będę przychodził na wezwania prokuratury, bo nie czuję się winny. Romanowski też mówił, że niczego się nie boi i nie będzie uciekał. Prokuratura w sprawie Orlenu z czasów prezesury Obajtka prowadzi kilkanaście postepowań. Zbigniew Ziobro, z 26 prokuratorskimi zarzutami, na razie za granicą i chyba się do Polski nie wybiera, ale ma dla prokuratury taką propozycję: "Na wasze pytania odpowiem, ale na Węgrzech lub w Belgii". Odmiana jest solidna, bo najpierw prokuratura była uzurpacją żurkowców, a teraz jest gotowość do współpracy. Decyzja prokuratury w tym tygodniu, a już teraz pytania, co się zmieniło? Czy pana klient obawia się tymczasowego aresztowania? Nie, nie obawia się tymczasowego aresztowania. Zbigniew Ziobro nie chce jednak wrócić do Polski na przesłuchanie. Zamiast tego stawia warunki. Były minister sprawiedliwości proponuje, że odpowie na pytania śledczych w Brukseli albo w Budapeszcie. Prokuratura chce mu postawić 26 zarzutów, w tym najpoważniejszy: kierowania zorganizowaną grupą przestępczą. Nie ukrywa mój klient tego, że uznaje te działania prokuratury za działania motywowane politycznie i bezprawne, w związku z tym brakiem gwarancji procesowych w Polsce wyszliśmy z taką propozycją do prokuratury. Propozycje są dwie: przesłuchanie w polskim konsulacie lub przez sąd innego państwa. Pełnomocnik Ziobry deklaruje, że jego klient stawi się w umówionym miejscu. Tak te propozycje ocenia prezes Naczelnej Rady Adwokackiej. Przeciętny zjadacz chleba nie mógłby liczyć na takie ponadstandardowe traktowanie. Podejrzany jest dla organów ścigania, a nie organy ścigania dla podejrzanego. Prokuratura o swojej decyzji ma poinformować jutro, jednak już teraz minister sprawiedliwości i prokurator generalny jasno sugeruje, jaka może być. Wyobraźmy sobie, że każdy potencjalny podejrzany, gdyby mu się za granicą przedstawiło zarzuty, to by zapewne nie wracał do Polski. Takie osoby sprowadzane są do Polski skutecznie. W ubiegły piątek Sejm uchylił immunitet Zbigniewowi Ziobrze i zgodził się na jego zatrzymanie i areszt w związku ze sprawą Funduszu Sprawiedliwości. Mamy do czynienia z głęboko posuniętą patologią władzy w zakresie wymiaru sprawiedliwości. Zbigniew Ziobro na uczciwy proces liczyć nie może. Realizują bardzo wyraźnie maksymę, którą wielokrotnie powtarzał Zbigniew Ziobro: "Uczciwi nie mają się czego bać". Skoro oni są tam, to znaczy, że się boją, że czują się winni. Zbigniew Ziobro ostatnio widziany był w Budapeszcie, gdzie spotkał się z premierem Węgier Wiktorem Orbanem. Telefon byłego ministra sprawiedliwości milczy - dla rządzących to jasny sygnał. To są ludzie odważni, kiedy mają przestrzeń do popełniania przestępstw. Ale kiedy trzeba stanąć z tą odwagą cywilną i ponieść ciężar odpowiedzialności, to uciekają. Zbigniew Ziobro zdaniem prokuratury dopuścił się 26 przestępstw. W tym założenia i kierowania grupą przestępczą, przekroczenia uprawnień i przywłaszczenia ponad 150 mln z Funduszu Sprawiedliwości, który miał pomagać ofiarom przestępstw, a w rzeczywistości był funduszem wyborczym polityków Suwerennej Polski. Dobrze, że Zbigniew Ziobro jest otwarty na pytania Żurkowej i Bodnarskiej prokuratury, ale chce to zrobić z wolnej stopy, i wcale mu się nie dziwię. Pan minister Ziobro zdemolował polski wymiar sprawiedliwości i teraz próbuje temu wymiarowi sprawiedliwości grać na nosie. Takie poczucie pana Ziobry, że jest jakąś świętą krową, po prostu jest błędne. W ciągu kilkunastu dni za Zbigniewem Ziobrą ma zostać wydany list gończy i Europejski Nakaz Aresztowania. Komisja Europejska rekomenduje, Polska i 5 innych państw, które już dźwigają migracyjne ciężary, mogą być wyłączone z regulacji paktu migracyjnego. "Nie przyjmiemy migrantów i nie będziemy za to płacić" - pisze w sieci premier Tusk i dodaje: "Jest, jak mówiłem, robimy, nie gadamy". W ławach opozycji mniej entuzjazmu, bo słychać, że pakt migracyjny nas dotyczy, więc co roku będziemy skazani na łaskę Brukseli. Ci migranci, do tej pory koczujący w dzikim obozie w Paryżu, mają otrzymać tymczasowe zakwaterowanie. Wiele osób jest chorych, potrzebują lekarstw, ponieważ tutaj warunki są złe. Nowe unijne przepisy mają zwiększyć pomoc i ułatwić przyznawanie azylu w Europie tym, którym schronienie faktycznie się należy, jednocześnie zwiększając deportację nielegalnych migrantów. Przejmujemy kontrolę nad tym, co dzieje się w Unii. Zaostrzone przepisy migracyjne w ciągu roku już zmniejszyły migrację do Unii o ponad 30%. Od połowy przyszłego roku ma obowiązywać zawarty w nich mechanizm solidarnościowy. W ramach mechanizmu solidarnościowego kraje członkowskie Unii będą zobowiązane do przyjmowania migrantów albo wykupywania się z tego obowiązku, płacąc około 20 tys. euro za każdego przydzielonego, a nieprzyjętego migranta, lub oferując odpowiednio wysoką pomoc logistyczną. Pakt migracyjny przyjęto w Unii w ubiegłym roku, pomimo sprzeciwu rządów Polski i Węgier. Pod presją m.in. Warszawy Komisja Europejska wprowadziła do niego czasowe zwolnienia dla państw w trudnej sytuacji migracyjnej. Polska należy do państw UE, które borykają się z poważnym problemem migracyjnym. Dzieje się tak, ponieważ Polska przyjęła dużą liczbę beneficjentów tymczasowej ochrony z Ukrainy. Na decyzję Komisji Europejskiej o czasowym zwolnieniu Polski z udziału w puli solidarnościowej wpłynęła też sytuacja na polsko-białoruskiej granicy. Tak jak mówiłem, Polska nie będzie przyjmować migrantów w ramach paktu migracyjnego. Ani płacić za to. To już decyzja. Robimy, nie gadamy. Pakt migracyjny na kolejne lata obowiązuje i co rok będziemy skazani na łaskę Brukseli, żeby zobaczyć, czy przyjmujemy kolejnych migrantów. czy nie przyjmujemy. Komisja Europejska zakwalifikowała Polskę do grupy państw, które również w przyszłości będą mogły ubiegać się o zwolnienie z przyjmowania migrantów. Nikt z nas nie zakłada, że sytuacja w Ukrainie się poprawi, a uchodźcy wrócą do siebie, wojna hybrydowa się zakończy. Na lata jesteśmy zwolnieni z tego mechanizmu. Polska będzie musiała poinformuj unijne kraje, że chce skorzystać z wyłączenia, i przekonać do zatwierdzenia takiego zwolnienia większość, ale nie wszystkich partnerów w Unii. Po tym jak w październiku Litwa zamknęła lądowe przejścia graniczne z Białorusią, Aleksandr Łukaszenka pisze nowy, oryginalny rozdział w dziejach dyplomacji. 10 listopada wstrzymał odprawę ciężarówek z litewskimi rejestracjami, właściwie je aresztując. Nie kierowców, bo ci mogą wrócić na Litwę, ale samochody i towar mają zostać. Będą chronione, ale za 120 euro od sztuki za dobę. To nie pierwszy raz, kiedy białoruski dyktator chwycił za siekierę. W tym propagandowym nagraniu, przy dźwiękach radzieckiej patriotycznej pieśni "I znów trwa bój" pokazuje, jak rąbie drwa. Co prawda przy użyciu niepatriotycznej, bo fińskiej, siekiery. Ale jeszcze większy zapał niż do rozłupywania pni ma do łupienia litewskich przewoźników. To ponad tysiąc ciężarówek z Litwy, które Aleksandr Łukaszenka dosłownie aresztował. I żąda za nie okupu. Ciężarówki przeparkowaliśmy. Stoją i są ochraniane. A ci, którzy je chronią, zażądali 120 euro za dobę. Teraz trzeba pomnożyć liczbę dni, które będą u nas stały, przez 120 euro. Za jeden pojazd. Płaćcie i zabierajcie je wraz z towarem. Oznacza to haracz w wysokości w sumie ponad pół mln zł - za każdy dzień. W przypadku braku płatności Łukaszenka grozi konfiskatą ciężarówek. Wcześniej dekretem zakazał ich ruchu po Białorusi. Pojazdy nie zdążyły wrócić do kraju. Mogą to zrobić jedynie kierowcy. Będziemy nadal apelować do władz Białorusi o otwarcie 2 przejść granicznych dla korytarza ewakuacyjnego po obu stronach: w Miednikach i Solecznikach. Łukaszenka zapowiedział, że litewskie ciężarówki nie opuszczą Białorusi, dopóki Wilno samo na stałe nie otworzy swoich granic. Te Litwa zamknęła z powodu takich zdarzeń. To wlatujące w litewską przestrzeń powietrzną znad Białorusi balony z przemycanymi papierosami. Wielokrotnie zmusiły wileńskie lotnisko do zawieszenia pracy. Władze Litwy powiedziały "dość". To wyraźna próba wywarcia na nas presji, ale uważam, że nasza reakcja była odpowiednia. Mamy do czynienia z atakiem hybrydowym przeciwko nam. Przebywający w Waszyngtonie szef litewskiego MSZ o sytuacji na granicy z Białorusią poinformował administrację USA. Działania Łukaszenki określił jako zagrożenie dla UE i NATO. Naszym priorytetem jest, by Białoruś zaprzestała międzynarodowej zorganizowanej działalności przestępczej w ramach wojny hybrydowej. Rozumiem desperację Łukaszenki i chęć brania jakichkolwiek zakładników, byle tylko jak najszybciej wymusić na nas ustępstwa. Litewsko-białoruska granica ma pozostać zamknięta co najmniej do końca listopada. Również polskie przejścia, w ramach solidarności z Litwą, pozostają zamknięte. Wcześniej Warszawa zapowiadała otwarcie dwóch - w Bobrownikach i Kuźnicy. Wtedy mała Madzia, dziś już pani Magda. Na świat przyszła 38 lat temu i był to pierwszy poród po ciąży z zapłodnienia pozaustrojowego. Metoda in vitro ma dziś swój rządowy program, na który państwo co roku wydaje pół mld zł, i jest tak popularny, że pieniądze kończą się przed czasem. Na szczęście nie w całej Polsce, a w niektórych ośrodkach, i da się tym urodzajem sprawnie zarządzać. To zespół, który podjął się prac nad pozaustrojowym zapłodnieniem. W 1987 roku byli to naukowcy u progu kariery, obecnie to w większości profesorowie z olbrzymim dorobkiem. Tak jak profesor Sławomir Wołczyński. Były nerwy, był stres, to była jedna wielka niewiadoma, wszystko szczęśliwie zakończone, więc ogromna radość. 38 lat temu, po cesarskim cięciu na świat przyszła Magda. Pierwsze w Polsce dziecko z zapłodnienia pozaustrojowego. Prof. Wołczyński to trochę jej ojciec chrzestny - do dziś mają kontakt. Nawet dzisiaj dzwoniłem, składając jej życzenia urodzinowe. Sukces lekarzy z Białegostoku zmienił oblicze medycyny rozrodu w Polsce. Postawił szansę przed m.in. panią Barbarą. Jest to duże wsparcie, są niektóre leki refundowane, tak że z korzyścią dla młodych par, które nie mogą zajść w ciążę. Od kilku lat staramy się z mężem o dziecko i nie wychodzi nam. Z niepłodnością mierzy się półtora miliona par w Polsce. Po przywróceniu programu in vitro Polska awansowała z jednego z ostatnich na 19. miejsce w Europie. Program, który jest na miarę europejskiego, a można powiedzieć, jednego z lepszych na świecie, programów leczenia. Jest takim w Polsce potężnym osiągnięciem cywilizacyjnym. W tym roku dzięki niemu urodziło się około 6 tys. dzieci. Mogą być takie sytuacje, że w wyniku dużego, ogromnego zainteresowania par, które chcą skorzystać z finansowania procedury in vitro, w danym ośrodku mogły się skończyć środki już na ten rok. I rzeczywiście takie sytuacje się zdarzają. Nie jesteśmy w stanie przyjmować nowych pacjentów, natomiast kończymy procedury tych wszystkich pacjentów, którzy są w trakcie, czyli zgodnie z regulaminem tego programu - kończymy cykle. Transfery zarodków nie są odwoływane. Nie są przyjmowani nowi pacjenci. Ale i oni przed nowym rokiem, gdy pieniądze już będą, znajdą pomoc. Na tej mapie na Portalu Pacjenta zaznaczone są miejsca, gdzie pieniądze na finansowanie in vitro nadal są. Kliniki te są w stałym kontakcie z Ministerstwem Zdrowia. Jesteśmy uprzedzani na odpowiednim poziomie czasowym, kiedy pieniądze mogą być, czy ich nie będzie, i ta informacja wystarcza nam do odpowiedniego planowania leczenia. Wciąż są też pieniądze dla par, które starają się o zachowanie płodności w trakcie leczenia onkologicznego. Do któregokolwiek realizatora się zgłosi, czy to będzie taki, który jeszcze ma pieniądze, czy taki, który ich już nie ma, to te pieniądze ministerstwo ma zabezpieczone i przekazuje na procedury. Rząd na refundację in vitro wydaje pół mld zł rocznie. Dodatkowo w tym roku dołożył jeszcze 100 mln. Są piętrowe, będą gnały 200 km/h, w łączonych składach mogą zabrać nawet tysiąc osób na raz i będą produkowane w Chorzowie. Polskie koleje właśnie zakupiły 40 takich ultranowoczesnych wagonów. Trochę poczekamy, bo na tory wyruszą za 4 lata, ale polską kolej czeka więcej zmian - i niektóre wcześniej. To rewolucja na polskich torach. PKP kupiły 42 takie dwupiętrowe pociągi ekspresowe. Będą jeździć po polskich torach z prędkością 200 km/h i będą mogły zabrać w łączonych składach tysiąc pasażerów na raz. Wartość podpisanego dziś kontraktu na zakup pociągów wraz z umową serwisową to niemal 7 mld zł. Pociągi powstaną w chorzowskich zakładach Alstom. Dla mnie to powód do ogromnej dumy i także zaszczyt, że w Alstom wracamy do korzeni, do produkcji w Polsce, dla Polski. Oprócz dzisiejszego zakupu PKP tylko w tym roku wydały 16,5 mld zł na zamówienia u polskich producentów. Co ważne, to pieniądze, które zostają w kraju i napędzają polską gospodarkę. Tak właśnie powinniśmy działać, żeby jak najwięcej pracy było wykonywane w polskich zakładach i żeby też jak największa liczba poddostawców to były polskie firmy. PKP Intercity wychodzi naprzeciw oczekiwaniom podróżnych. Polski przewoźnik otwiera nowe połączenia, jak Pendolino do Zakopanego czy wakacyjny pociąg do chorwackiej Rijeki. Oferta cały czas jest rozbudowywana. Będzie ona blisko 30% większa od tej, która była w 2023 roku. Będziemy uruchamiali ponad sto pociągów dziennie więcej. Ministerstwo chce, żeby koleje były pierwszym wyborem w transporcie. Idzie za tym modernizacja taboru, tras i infrastruktury. A jeszcze kilka lat temu przewidywano, że kolej czeka marginalizacja. Kolej jest w Polsce zdecydowanie na topie. Pasażerów przybywa bardzo szybko i to już od kilku lat. I to pasażerów przybywa dużo szybciej niż możliwości przewozowych. Kolej przeżywa renesans. Do końca tego roku PKP Intercity przewiezie 88 mln pasażerów. Jak wynika z raportu "Za co Polacy kochają kolej?", już 45% badanych deklaruje, że uwielbia podróżować pociągiem. Pasażerowie dosłownie dziś walą drzwiami i oknami, więc każda kolejna modernizacja taboru jest niezbędna. Do tej pory to Pendolino było rewolucją, dwupoziomowe ekspresy to rewolucja 2.0, a na horyzoncie pojawia się kolejny kamień milowy w postaci kolei dużych prędkości. Jan ma 14 lat i jest autystą. Ale ma też tatę, który z chorobą syna się oswoił, ale nie pogodził, a zwłaszcza nie godzi się na państwo, które nie ma planu na wsparcie i chorych, i rodzin. Idzie pieszo z Częstochowy, bo chce w Warszawie powiedzieć politykom osobiście, czego o tej chorobie nie wiedzą albo nie chcą dopytać. On chętnie podpowie, bo wie. Jest jak Forest Gump. Jednak bohater grany przez Toma Hanksa nie wiedział, po co biegnie. On dokładnie wie, po co idzie. Jest tatą 14-letniego Iana, który jest w spektrum autyzmu. Chce reprezentować wszystkich rodziców, którzy mierzą się z podobnymi problemami. Wyszło to trochę spontanicznie, ta wędrówka. Z jakichś emocji, wkurzenia i z niezgody na to, co się dzieje. Postanowił, że pieszo przejdzie z Częstochowy do stolicy, aby do polityków i wszystkich Polaków dotarł wyraźny sygnał. "Mamy dość" - to petycja z konkretnymi propozycjami zmian systemu wsparcia rodzin, które zmagają się z autyzmem. Tę petycję od niedzieli podpisało już kilkadziesiąt tysięcy osób. Także Adam Kompowski - założyciel fundacji Dom Autysty, którego dorosły już syn także cierpi na tę przypadłość. Nie ma stałego finansowania państwowego, nie możemy być pewni, że przyszłość naszych dzieci będzie zapewniona. To właśnie opieka i przyszłość ich dorosłych dzieci budzą największy lek. Kilka dni temu w Poznaniu doszło do tragedii. Starzejący się ojciec podjął decyzję, że umrze razem ze swoim dzieckiem. Do desperacji doprowadziła go świadomość, że niepełnosprawnego syna państwo pozostawi bez dobrej opieki. Ewa Senderacki, dziś mama 30-letniego Alexandra, edukację syna przeżyła w USA. Podkreśla, że w Polsce brakuje wsparcia, zwłaszcza w szkole. Te osoby normalnie wyglądają i są niewidoczne dla społeczeństwa, systemu, kogokolwiek. Resorty zdrowia i edukacji nie chciały dziś komentować petycji, którą niesie do Warszawy Piotr Wróbel. Obiecują, że zajmą się nią, gdy oficjalnie dotrze do stolicy. Ile jeszcze kilometrów musisz przejść, by się to wszystko udało? 89 km zostało mi na ulicę Wiejska 6/8, do Sejmu. Tam, mam nadzieję, że któryś z przedstawicieli rządzących, czy prezydent, czy premier, czy z ministerstwa zdrowia, edukacji pofatyguje się ktoś, by porozmawiać, przyjąć petycję. Forest Gump swoją misję zakończył, gdy poczuł się zmęczony. Polski Forest Gump obiecuje, że pokona zmęczenie, a w stolicy dołączą do niego ludzie, którzy wspierają jego misję. Do Sejmu planuje dojść w piątek. W Pytaniu Dnia gościem jest szef MSWiA Marcin Kierwiński, a potem Bez Trybu Justyny Dobrosz-Oracz. Dobrego wieczoru.