Przełomowe odkrycie naukowców z Białegostoku. Zidentyfikowali wariant genetyczny, który zwiększa ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19. Dobry wieczór państwu, Danuta Holecka. Zapraszam na główne wydanie Wiadomości. Druga tarcza antyinflacyjna przyjęta przez Sejm. Ceny paliw w Polsce będą najniższymi cenami paliw w całej UE. Rosjanie tracą rynek. Polski koncern multienergetyczny wypycha Rosjan z Europy Środkowej. To, że Saudowie wchodzą do naszej rafinerii w Gdańsku, powoduje, że Rosja jest w defensywie. Film o niezwykłym człowieku, wybitnym polskim sportowcu. Niezwykła historia Stanisława Marusarza, legendarnego polskiego skoczka narciarskiego, już niebawem w TVP. Młode pokolenie będzie miało wzory do naśladowania. Tarcza antyinflacyjna przyjęta. Projekt, który w sposób odczuwalny ma obniżyć ceny, miałby obowiązywać od początku lutego przez pół roku. Opozycja oczywiście tarczę krytykuje i przekonuje, że problemy z cenami energii oraz inflacją to tylko polski problem. Już wkrótce, odkręcając kurek z gazem, tankując samochód czy robiąc zakupy w sklepach, odczujemy korzystną różnicę. Przegłosowana w Sejmie Tarcza Antyinflacyjna 2.0. to odpowiedź na rosnącą inflację. Słabi politycy szukają wymówek. Politycy odpowiedzialni szukają rozwiązań. I my te rozwiązania znaleźliśmy. Od 1 lutego VAT na paliwa ma zmniejszyć się z 23 do 8%. Zapłacimy więc za nie około 5 zł za litr. Ceny paliw w Polsce będą najniższymi cenami paliw w całej UE. Ale ulg w tarczy antyinflacyjnej jest zdecydowanie więcej. VAT na energię elektryczną oraz ciepło wyniesie 5%. Żywność i gaz ziemny będą miały zerową stawkę VAT. Ustawą, którą przygotowaliśmy, ustawą chroniącą odbiorców gazu chronimy wrażliwych odbiorców gazu. Szpitale, żłobki, hospicja, DPS-y, i szereg innych, których katalog jest w tej ustawie wymieniony. Ceny energii w 60% wpływają na poziom inflacji. Ustawa gazowa ma sprawić, że wspólnoty mieszkaniowe i spółdzielnie zapłacą mniejsze rachunki za gaz. Proszę mi pokazać państwo europejskie, które w tak samo kompleksowy sposób reaguje na sytuację związaną z rynkiem energii i gazu. A to ceny energii w aż 60% wpływają na poziom inflacji. Jesteśmy uzależnieni tutaj od sytuacji na rynku gazu czy sytuacji na rynku ropy. To są sytuacje niezależne od tego, co my robimy i jak tutaj prosperujemy. Jednak zdaniem polityków opozycji za wszystko odpowiada polski rząd. Wprowadziliście chaos. Za waszych rządów są najwyższe podwyżki, najwyższa inflacja, najwyższy wzrost cen energii i gazu. Przyczyny drożyzny to wasza nieudolność. Ten kierunek jest za krótki i jest za późno tak naprawdę. Zarzuty opozycji, która przekonuje, że inflacja i ceny energii to typowo polski problem, premier kwituje tak: Przetransportowaliśmy inflację do Niemiec. Jak? Normalnie, na łódkach przez Odrę i Nysę Łużycką. Mają najwyższą inflację od 30 lat. Z inflacją mierzy się cała Europa. W Polsce jest pomysł, jak z nią skutecznie walczyć. Działań antyinflacyjnych z tej bajki nie należy rozkładać w czasie. Trzeba je robić szybko i sprawnie, uzyskać taki efekt uderzeniowy. Co to spowoduje? Zahamowanie tego wyścigu kosztów i cen. Zmiany mają obowiązywać przez pół roku. Sejm zdecydował też dzisiaj o przyjęciu zmian w prawie oświatowym. Stabilną większość pokazało też odrzucenie wotum nieufności wobec ministra sportu. Bruksela ostrzega Polskę przed możliwymi karami za planowane obniżki podatku VAT. To odpowiedź polskiego rządu na drastyczny wzrost cen spowodowany zdaniem ekspertów m.in. nieuzasadnioną ekonomicznie polityką klimatyczną eurokratów. Tarcza antyinflacyjna ma przynieść realne i przede wszystkim odczuwalne ulgi. Ma obniżyć wyższe rachunki za prąd czy gaz. Skutek decyzji jednak UE, bo przecież nie jest to wina nas, Polski. Polacy tracą przez parapodatek, który coraz częściej nazywany jest tuskowym. Chce jakoś napełnić swój portfel, wiadomo, że ubywa z naszego. To partia Donalda Tuska zgodziła się na taki system handlu prawami do emisji CO2, który uderzył w polską gospodarkę i spowodował wzrost cen. Konsekwencje płacimy - każdy z nas - poprzez to, że mamy większe rachunki za prąd, za energię, za to, że płacimy więcej na stacjach benzynowych, więc to wszystko się teraz kumuluje. Ostrzegali przed tym politycy Zjednoczonej Prawicy. Pani premier Kopacz powinna przede wszystkim wyjaśnić swoją zgodę na szczycie klimatycznym w sprawie zaostrzenia konsekwencji tego pakietu klimatyczno-energetycznego, który będzie miał fatalny wpływ na polską gospodarkę i na 2-krotny wzrost cen prądu w Polsce w perspektywie najbliższych lat. PO mimo ostrzeżeń i apeli zgodziła się na promowany w Brukseli pakiet klimatyczny niemający żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Donald Tusk w zamian za poklepanie po plecach, w zamian za późniejszą tłustą synekurę w Brukseli, zgadzał się na wszystko. Teraz tuskowe drenuje kieszenie Polaków. Drastyczny wzrost cen i szybko rosnąca inflacja to widmo skrajnej bieda dla ogromnej części obywateli UE. Niektórzy twierdzą, że jest to wyrachowana polityka, która ma doprowadzić Polaków do nędzy. Eurokraci chcą iść dalej. Partia Donalda Tuska promuje teraz pakiet "Fit For 55". Tylko ten pakiet, o który Komisja chce poszerzyć politykę klimatyczną, będzie kosztował Polskę w ciągu 8 następnych lat prawie 860 mld zł. Pakiet decyzji bardzo szkodliwych dla Polski. Kolejny raz widzimy, że Donald Tusk nie jest w stanie się przeciwstawić interesowi niemieckiemu, który za tym stoi. Mamy do czynienia z całym ciągiem wydarzeń, które mają zadusić polską konkurencyjność, pozbawić nas tej ambicji, którą mamy, tego sukcesu gospodarczego, którego wszyscy Polacy w ostatnich latach odczuwają. Polski interes ma obronić m.in. tarcza antyinflacyjna 2.0. To m.in. zniesienie podatku VAT na pół roku na żywność, nawozy i gaz. Obniżka do 5% na ciepło i do 8% na paliwa. Przełomowe odkrycie naukowców z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Badacze odkryli czynnik genetyczny, który ma znaczący wpływ na przebieg zakażenia koronawirusem. Wyniki badań pozwalają na opracowanie niezbyt skomplikowanego testu, który pomagałby identyfikować osoby, u których ryzyko ciężkiego przebiegu zakażenia jest wyższe. Nie tylko choroby współistniejące, wiek czy nadwaga, ale także geny mają ogromny wpływ na ciężki przebieg koronawirusa. To wariant genetyczny, który jest związany z chromosomem 3. To wyniki ponad półtorarocznej pracy naukowców z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, który przebadali prawie 1500 chorych. My nie zakładaliśmy, że coś musi wyjść, my odważnie i otwarcie podeszliśmy do tematu, postanowiliśmy zbadać wszystkie 20 tys. genów u pacjentów z różnymi stopniami ciężkości COVID-19. Ryzyko ciężkiego przebiegu koronawirusa dla posiadaczy tej wersji genu rośnie 2-krotnie. Może dotyczyć nawet 14% Polaków. Wyniki badań pozwolą na opracowanie testu, który pomagałby identyfikować takie osoby. Będzie jak PCR w tej chwili szybko identyfikował, czy pacjent ma ten gen i jest obciążony większym ryzykiem tego bardzo dolegliwego przejścia przez zachorowanie na COVID-19. Dzięki temu wcześniej będzie można wdrożyć odpowiednią terapię dla pacjenta. Być może to osiągnięcia naukowe, te biotechnologiczne nowości staną się tym orężem, który - mam nadzieję - w ciągu najbliższych miesięcy doprowadzi do tego, że skończy się widmo koronawirusa. Nie należy jednak się łudzić, że brak obciążenia genetycznego gwarantuje bezpieczeństwo. 60-krotnie ryzyko ciężkiego przebiegu koronawirusa zmniejszają szczepienia. W pełni zaszczepionych jest ponad 21 mln Polaków. 8 mln przyjęło dawkę przypominającą. Uważam, że jest to konieczne, by chronić siebie i innych, ponieważ trzeba być odpowiedzialnym i dbać o społeczeństwo, w którym się znajdujemy. To ważne szczególnie w kontekście coraz większej liczby przypadków wariantu omikron. Dziś to już 244 przypadki. Te proste zasady: zachowanie dystansu, noszenie maski zasłaniającej nos i usta, oczywiście dezynfekcja, mycie rąk. To są te elementarne zasady higieny, które chronią przed zachorowaniem. Ostatniej doby badania potwierdziły prawie 17 tys. nowych przypadków zakażenia. Zmarło 481 osób. Prawie 6 mld zł będą warte nowe przetargi Polskich Linii Kolejowych. W ramach nich zostanie zorganizowanych 5 projektów. Większą część finansowania spółka chce pozyskać z dotacji w ramach programu "Łącząc Europę". Projektów jest 5. To przebudowy i modernizacja tras m.in. w województwie śląskim i w Wielkopolsce. Jeden z przetargów będzie dotyczył kompleksowej przebudowy stacji Słupsk. Lwia część finansowania ma zostać pozyskana z europejskiego programu. Dzięki tym środkom jest realizowane 28 projektów o wartości ponad 20 mld zł, z czego ok. 15 mld to są środki z instrumentu "Łącząc Europę". To projekt, który wyrównuje nierówności Wspólnoty właśnie w zakresie transportu kolejowego. W zamierzeniach, o których od kilku lat powtarzam, one dotyczą rozwoju kolei aglomeracyjnej, to nie tylko Warszawa czy Kraków, ale to również Poznań, Śląsk, dobudowa dodatkowych torów, także te kolejne koleje aglomeracyjne. I tak w nowych przetargach znalazła się m.in. kompleksowa przebudowa obwodnicy Poznania. To są bardzo ważne inwestycje - budowanie dróg kolejowych, dlatego że są niskoemisyjne - transport kolejowy jest preferowany i w dodatku on włącza się właśnie w węzeł CPK. Na temat CPK właśnie ukazał się raport Najwyższej Izby Kontroli, który wykorzystuje opozycja, twierdząc, że ten jest miażdżący przez stwierdzenie, że projekt ma opóźnienie, a w koncepcji nie przedstawiono pełnego modelu biznesowego. Z wielkim sceptycyzmem, a nawet z przerażeniem śledzę wszystkie poczynania ministerstwa i spółki CPK związanej z inwestycją. Problem w tym, że, jak przekonuje pełnomocnik rządu, cały raport w zasadzie potwierdza rzetelność prowadzenia inwestycji, a uwagi odnoszą się do analizy kosztów i korzyści. Nie stwierdzono nieprawidłowości, spółka podjęła skuteczne działania organizacyjne mające na celu utworzenie struktur i procedur służących koordynacji realizacji projektu. CPK to jedna z największych inwestycji rządowych. Poza samym portem lotniczym zakłada dostosowanie większości głównych tras kolejowych w Polsce do dużych prędkości, by z każdego miasta wojewódzkiego dojazd do lotniska zajmował maksymalnie 2,5 godziny. Orlen dzięki umowie na dostawy ropy z Saudyjczykami wypycha Rosjan z Europy Środkowo-Wschodniej - tak największe światowe media finansowe komentują strategiczne partnerstwo Polskiego Koncernu Naftowego z Saudi Aramco. Ta umowa między Orlenem a największym na świecie eksporterem ropy odbiła się szerokim echem w największych światowych mediach ekonomicznych. Agencje podkreślają wagę tego wydarzenia, zarówno Reuters, jak i Bloomberg. I oni właśnie dostrzegają ten element, że Rosjanie tracą rynek. Agencja Bloomberg podkreśla, że spółka Saudi Aramco będzie pokrywała blisko połowę zapotrzebowania Polski na surowiec. Aramco wchodzi na rosyjskie podwórko dzięki umowie z Polakami. Wnioski globalnych branżowych mediów całkowicie rozmijają się z narracją Donalda Tuska i innych polityków opozycji, jakoby transakcje udziałów w Lotosie były na rękę Rosjanom. Absurdalne zarzuty. To, że wchodzą Saudowie do naszej rafinerii w Gdańsku, powoduje, że Rosja jest w defensywie, tzn. Rosja straci dominację na dostawy ropy do Europy Środkowej i Wschodniej. Umowa z Saudyjczykami na dostawy ropy łączy się z ich inwestycją w rafinerię gdańską, do której globalny gigant wniesie najnowsze technologie. Nie zbywamy Lotosu. To jest tylko 30% Rafinerii Gdańsk. Nadal mamy pakiet większościowy. Przejście w ręce Orlenu i Saudi Aramco pozwoli Rafinerii Gdańskiej przetrwać czasy transformacji rynku paliw. Bez tej inwestycji Lotos miałby potężne problemy. W tej chwili mamy potężną presję na rynek rafineryjny. Od 2008 roku w Europie zniknęło 30 rafinerii. Od początku pandemii zniknęło ich 5. Sprzedaż 30% udziałów w Rafinerii Gdańskiej była antymonopolowym warunkiem, który postawiła Bruksela, by dać zielone światło na połączenie Orlenu z Lotosem. Drugi to sprzedaż 400 stacji w Polsce. Kupił je węgierski koncern MOL. Nie ma żadnego interesu trzymać stację koło stacji. My zostawiamy te stacje, które geograficznie nie dublują się z naszymi stacjami. Natomiast dokładamy stacje w regionie. Bo Orlen jednocześnie kupił od MOL-a blisko 200 wysoce zyskownych stacji na Węgrzech i Słowacji. Wkrótce ma dokupić kolejnych 100 takich punktów w naszej części Europy. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Państwa OBWE pod przewodnictwem Polski rozmawiają w Wiedniu o rosyjskiej agresji na Wschodzie i sytuacji w regionie. Kreml odrzucił wszelkie propozycje pokojowego rozwiązania kryzysu i rozpoczął kolejne manewry przy granicy z Ukrainą. Najważniejsze zadanie to powstrzymać rosyjską inwazję na Ukrainę. W obliczu narastającej rosyjskiej agresji na Wschodzie i odrzucenia przez Kreml wszelkich propozycji deeskalacji Polska przejmuje przewodnictwo w Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Formalnie od początku tego roku, ale dziś w Wiedniu odbyło się posiedzenie Stałej Rady OBWE. Ponieważ jesteśmy narodem o traumatycznej historii, który bardzo skorzystał na pokoju w Europie, doskonale wiemy, które propozycje służą pokojowi, a które mu zagrażają. Będziemy dzielić się tym doświadczeniem. Wydaje się, że ryzyko wojny na obszarze OBWE jest obecnie największe od ostatnich 30 lat. Polska jest przeciwna polityce ustępstw wobec Kremla. Po fiasku rozmów Joego Bidena z Władimirem Putinem takie podejście zyskuje na znaczeniu. Głos Polski się liczy. Polska jest państwem jednym z największych na wschodniej flance NATO i państwem, które jest uznawane za absolutnie kluczowej z punktu widzenia polityki bezpieczeństwa w tym regionie. Polska jest też jednym z inicjatorów i liderów tzw. bukaresztańskiej dziewiątki. Czyli państw wschodniej flanki NATO. Do osłabienia tego regionu Europy dąży Rosja Putina. Nie dość, że Kreml już zgromadził żołnierzy i sprzęt przy granicy z Ukrainą, to jeszcze - mimo pokojowych rozmów - zarządził manewry wojskowe w regionie. Rosjanie zawsze wykorzystują ten element nacisku, bo on jest wobec tego tzw. miękkiego Zachodu bardzo skuteczny. Najbardziej skuteczna jest twarda polityka, gdzie się w sposób jednoznaczny artykułuje pewne zasady. Dlatego nie może być zgody na kolejne ustępstwa wobec Rosji, co podkreślali dziś przedstawiciele państw OBWE i co rozumie również NATO. Nie może być mowy o kompromisie w sprawie naszych zasad. Nie może być mowy o ingerowaniu w suwerenne decyzje innego kraju, jak chciałaby Rosja. NATO będzie zawsze broniło swoich sojuszników, a w tych czasach szczególnie kraje wschodniej flanki. Wobec wrogich działań Kremla bezpieczeństwo naszego regionu jest priorytetem. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. A oto co jeszcze przed nami. Skandal i oskarżenia o mobbing w Kancelarii Senatu. Pracownicy Kancelarii Senatu mówią dość i skarżą się na mobbing. Twierdzą, że są ofiarami zastraszania i poniżania ze strony wicedyrektor Centrum Informacyjnego Senatu Anny Godzwon. Marszałek Tomasz Grodzki twierdzi, że nie zauważył żadnych niepokojących sygnałów, ale sprawę bada już specjalna komisja złożona z pracowników Kancelarii Senatu. Doniesienia o mobbingu w Senacie od kilkunastu dni bada specjalna komisja. Przesłuchano pracowników i Annę Godzwon, wicedyrektorkę Centrum Informacyjnego Senatu, której współpracownicy zarzucają mobbing. O ile wiem, ta komisja się zebrała, wykonała wstępne wysłuchania stron według rzymskiej zasady audiatur et altera pars, czyli "wysłuchaj drugiej strony". Ona kontynuuje swoje prace. Anna Godzwon uchodzi za prawą rękę marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. Kilkakrotnie pani redaktor Godzwon, bo ona jest Godzwon, a nie Godzwoń, towarzyszyła mi w wyjazdach zagranicznych, nie zauważyłem żadnych niepokojących sygnałów, które by świadczyły o mobbingu. Tymczasem mobbingowani pracownicy Kancelarii Senatu składają wypowiedzenia z pracy. Z ich relacji wynika, że Godzwon miała ich poniżać i krzyczeć na nich w obecności innych pracowników. O mobbingu, do jakiego ma dochodzić w Senacie, pierwszy poinformował reporter TVP Info Miłosz Kłeczek. Sytuacja pracowników Kancelarii Senatu miała pogorszyć się drastycznie Są poddawani presji psychicznej. Sytuacja pracowników Kancelarii Senatu miała pogorszyć się drastycznie z chwilą, kiedy marszałkiem został Tomasz Grodzki. Jestem wstrząśnięta, bo ja byłam wicemarszałkiem Senatu poprzedniej kadencji. Nigdy czegoś takiego nie było, była zawsze dobra atmosfera pracy. Pytani o mobbing w Senacie politycy opozycji reagują nerwowo. A pan nie chce stanąć w obronie praw kobiet, które macie na językach i na ustach? Prawa kobiet? To, co pan dzisiaj robi na tej konferencji... Szanowny panie... Proszę pana o komentarz, pan nie jest w stanie się odnieść. Zajmujemy się Pegasusem. I to jest dla pana ważniejsze niż kobiety terroryzowane w Senacie? Panie, niech pan nie opowiada takich bredni, takie brednie to niech pan sobie opowiada... Nie, ja nie opowiadam bredni, pytam się pana o to, jakie jest konkretnie pana stanowisko w sprawie tego, co się dzieje w Senacie. Dlaczego nie komentujecie doniesień żołnierza, który uciekł na Białoruś? Jeżeli ktoś mówi, że musi odchorowywać kilka dni wyjazdy służbowe z dyrekcją CIS, to pan nie jest zainteresowany, żeby kwestię wyjaśnić? Według portalu tvp.info Anna Godzwon od kilkunastu dni nie pojawia się w pracy. Prawdopodobnie przebywa na zwolnieniu lekarskim. Konflikty miedzy pracownikami a pracodawcami bywają, no ale tu mamy sygnały bardzo ewidentne i rzeczywiście jest tak, że jest tam po prostu wojna między częścią pracowników a kierownictwem Senatu - szczególnie marszałkiem, ponieważ on w typowy dla siebie sposób nie uznaje żadnych innych racji poza swoimi. Zgodnie z polskim prawem karą za mobbing jest grzywna lub nawet 2 lata więzienia. Czy Bartłomiej Sienkiewicz był pijany podczas wczorajszego posiedzenia Sejmu? Zachowanie polityka PO zbulwersowało opinię publiczną. Poseł chwiejnym krokiem poruszał się po sali plenarnej. Opuścił ją przy pomocy Borysa Budki, który odprowadził swojego kolegę do wyjścia. Dzisiaj jest dzień polskiej wódki. Niektórzy być może ten dzień postawili uczcić trochę wcześniej. Wczoraj po 22.00 na sali plenarnej pojawił się Bartłomiej Sienkiewicz z PO, który chwiejnym krokiem dotarł do Borysa Budki. Był szef PO postanowił pomóc koledze opuścić salę. To wzbudziło zainteresowanie innych posłów. Ja będę kontynuować, a kto wychodzi takim krokiem, to nie jest na pewno sportowiec. Wstyd! W drodze powrotnej Sienkiewicz najpierw mało co nie upadł, a potem postanowił przybić piątkę partyjnej koleżance. Większość posłów nie ma wątpliwości, że polityk PO był nietrzeźwy. Jednak jego partyjni koledzy bronią go - zgodnie z doktryną Neumanna - "jak niepodległości". Bartłomiej Sienkiewicz podszedł do mnie, by poprosić o rozmowę w sprawie tego, co dzieje się przeciwko rodzinie Brejzów - Krzysztofa i Doroty. Czy Bartłomiej Sienkiewicz był trzeźwy? Oczywiście! Ja rozmawiałem z nim. Chyba zasłabł, tak mi się wydaje. Nie wiem, co się stało, bo nie widziałem tej sytuacji. Wiało wczoraj w Sejmie czy była jakaś inna przyczyna chwiejnego zachowania pana posła Sienkiewicza? Ja byłem wtedy na sali i naprawdę nie widziałem, by coś wzbudziło jakikolwiek niepokój. A robienie jakichkolwiek insynuacji jest po prostu nieprzyzwoite. Posłowie Polski 2050 odmówili nam komentarza w tej sprawie. Inne ugrupowania zgodnie skrytykowały Sienkiewicza. Widzieliśmy pana posła Sienkiewicza i nie ma najmniejszych wątpliwości. Ja ubolewam nad tym, bo to jest rzecz skandaliczna. Powinna być reakcja ze strony Donalda Tuska, ze strony Borysa Budki. A w momencie, kiedy nie widzą problemu, W każdym klubie parlamentarnym są kłopoty, ale trzeba je rozwiązywać przed posiedzeniami Sejmu. Jeżeli zdarzają się na posiedzeniach Sejmu, to ktoś musi za to zapłacić i ktoś musi ponieść konsekwencje. Mam wrażenie, że każdy powinien wiedzieć, nawet jak wypił lampkę wina, że do pracy się nie przychodzi w takim stanie. To, że obrady przedłużają się do późna, nie znaczy, że można sobie w sejmowej restauracji coś dolewać do coli. Nie wygląda to najlepiej, to mieć miejsca nie powinno, i z tym się możemy zgodzić. Był szef MSW w rządzie Donalda Tuska - jak sam przyznaje - do abstynentów nie należy. Bieługa to jest dobra wódka. Dobra restauracja ma swoje prawa. Ja jestem trochę człowiekiem biesiadnym. Co było widać podczas jednego z wywiadów, kiedy po przesunięciu kamery za Sienkiewiczem na stole stała częściowo opróżniona butelka, raczej nie z płynem do dezynfekcji rąk. Nie dziwią za to reakcje wyborców na tego typu zachowania. Hańba i wstyd. Nic więcej. To jest żenada. Szczególnie wśród naszych reprezentantów, którzy podejmują za nas decyzje, oczekiwałbym od nich trzeźwego umysłu. Niebawem uczniowie pierwszych województw rozpoczną ferie zimowe. By bezpiecznie dotarli na ten zasłużony czas odpoczynek, Inspekcja Transportu Drogowego jak co roku zapowiada wzmożone kontrole autokarów i kierowców. Nieuczciwi przewoźnicy - zamiast w trasę - lepiej niech jadą do mechanika. W liceum w Kole to już jeden z ostatnich dzwonków przed feriami. Uczniowie odliczają czas, bo mają masę pomysłów. Zamierzam ulepszyć technikę, jeżeli chodzi o malowanie obrazów. Możemy gdzieś wyjechać z rodzicami, z rodziną. Ze szkołą już jutro pożegnają się dzieci i młodzież z 5 województw. Kujawsko-pomorskie, lubuskie, małopolskie, świętokrzyskie i wielkopolskie zgodnie z wcześniej przyjętym harmonogramem udają się na 2-tygodniowy wypoczynek. O to, by wszyscy bezpiecznie dotarli do celu, jak co roku zadba Inspekcja Transportu Drogowego. Naszym priorytetem są kontrole autokarów, które będą przewoziły dzieci na zimowy wypoczynek. One się będą odbywały przed wyjazdem albo na głównych szlakach komunikacyjnych. O taki całkowicie darmowy test może poprosić każdy. Ale i bez tego, co pokazuje doświadczenie lat minionych, większość przewoźników zostanie skontrolowana na trasie. Zależy nam na tym, aby wyeliminować autokary, których stan techniczny stwarza zagrożenie podróżującym dzieciom. W realizacji tego zadania pomogą środki unijne. Do polskiej policji z tej puli trafi ponad 46 mln zł, które pozwolą na zakup m.in. 53 pojazdów do kontroli technicznej oraz 100 nieoznakowanych radiowozów z wideorejestratorami. W związku z tym, że samochody na drodze w Polsce też są coraz lepsze, coraz szybsze, policja zawsze musi być o krok do przodu. U wielu kierowców zbyt ciężką nogę szybko wyleczył nowy taryfikator i zdecydowanie wyższe kary. Warto te pieniądze, które oszczędzicie na mandatach, wydać właśnie na ferie. Na pewno będzie przyjemniej. Jego życie to był gotowy scenariusz na film i w końcu powstał: "Marusarz - Tatrzański Orzeł". To produkcja TVP, która opowiada o życiu wielkiego sportowca i patrioty Stanisława Marusarza. Prapremiera tego filmu odbyła się w Zakopanem. Stanisław Marusarz - prekursor polskich skoków narciarskich. Człowiek legenda, prawdziwy król nart. Był wysokiej klasy diamentem, talentem. Nie miał takich warunków, jak teraz mają skoczkowie. W czasach przedwojennych to była ścisła czołówka światowa w skokach narciarskich. Z dalekiej Polski ktoś tam potrafił Norwegom jednak naciskać na pięty. Nazywany Władcą Krokwi, ustanowił na skoczni w Zakopanem ponad 10 rekordów, 2 - wyjątkowe. 88 m, kiedy mi się córka urodziła. Druga się urodziła, ustanowiłem drugi - 89 m. I to najbardziej wspominam. W pamięci przyjaciół i znajomych zapisał się jako człowiek wysokiej kultury osobistej. Był bardzo uprzejmy, bardzo bezpośredni, bardzo często przez płot dyskutowaliśmy na temat jego osiągnięć. Bardzo mile i ciepło wspominam Stasia Marusarza. Był najlepszym sportowcem. Niesamowita historia, jeśli chodzi o czasy wojny. Bo jest to postać naprawdę historyczna. O jego bogatym życiu opowiada film "Marusarz - Tatrzański Orzeł". Nie zapomnieli o wielkim mistrzu. Zdjęcia wysoko w górach, przedwojenne narty bezkrawędziowe z luźną piętą. Aktorzy jeździli. Mateusz Janicki, grający główną rolę, jeździł na tych nartach. To było bardzo trudne, cały czas mieliśmy wrażenie, że za chwilę wpadnie na jakieś drzewo albo coś się stanie. Na szczęście jakoś los i szczęście nam sprzyjały i udało się. Prapremierę filmu zorganizowano w kinie Sokół w Zakopanem. Wszyscy, którzy będą oglądać ten film, i jestem święcie przekonany, że kolejne filmy o pięknych postaciach, pięknych bohaterach naszego miasta, naszego regionu, przyniosą dumę nie tylko naszemu miastu. Młode pokolenie będzie miało wzory do naśladowania. W rolę tytułowego bohatera wcielił się Mateusz Janicki. To był twój debiut? Bardzo fajny był ten film. Nie rozumiem, co to debiut. Debiut to jest twój pierwszy raz w filmie. Tak, to był debiut. Będąc wybitnym polskim sportowcem, trenerem, popularyzatorem sportu i wielkim autorytetem na skoczni, był także wzorem patriotyzmu. Bardzo ważnym wątkiem filmu jest opowieść o Marusarzu jako kurierze tatrzańskim AK w czasie okupacji. W ramach zadań przerzucał ludzi przez granicę, a także materiały wywiadowcze oraz duże sumy pieniędzy, przeznaczone na działalność podziemia. Musiał przejść przez kilka więzień. W tym przez to najbardziej znane, w Krakowie, na Montelupich, skąd zaplanował skuteczną ucieczkę. Ta ucieczka zakładała wygięcie krat w oknach za pomocą nogi od taboretu, zeskoczenie z 1. piętra na poziom dziedzińca, przebiegnięcie przez dziedziniec, wspięcie się na 4-metrowy mur, pokonanie drutów kolczastych, zeskoczenie w dół i ucieczka zygzakami. - A ty kto jesteś? - Stanisław Marusarz. W rolę tytułowego bohatera wcielił się Mateusz Janicki. Mateusz Janicki jechał dokładnie na nartach Stanisława Marusarza, co jest też taką fajną perełką. To nie były łatwe zdjęcia. Mieliśmy trochę skakania. Sam miałem przyjemność odgrywać sceny kaskaderskie jazdy na nartach. Ten film dał mi dużo radości. Film "Marusarz - Tatrzański Orzeł" w najbliższą niedzielę o 18.20 w TVP1.