Jest 19.30, Michał Adamczyk, witam państwa i zapraszam na Wiadomości. Mija 18. dzień od rosyjskiej agresji na terytorium naszego niepodległej Ukrainy. Mimo heroicznej obrony ukraińskich żołnierzy rosyjscy agresorzy nie rezygnują ze zbrodniczych ataków. Rosyjskie rakiety spadły m.in. na Międzynarodowe Centrum Operacji Pokojowych i Bezpieczeństwa w obwodzie lwowskim. Połączmy się z naszymi reporterami. W Białej Cerkwi pod Kijowem jest Tomasz Jędruchów, w ukraińskiej stolicy Kijowie jest Jacek Łęski, a we Lwowie Marcin Tulicki. Zacznijmy od Białej Cerkwi. Tomku, powiedz, jak wygląda sytuacja pod Kijowem? Jak zmieniają się rosyjskie ataki w ostatnich dniach? Coraz częściej łamią konwencje międzynarodowe i przepisy prawa, które powinny obowiązywać w czasie wojny. To bezpardonowe mordowanie cywili, ostrzeliwanie szpitali, szkół i domów mieszkalnych. Także ostrzeliwanie konwojów humanitarnych. Coraz częściej dochodzi też do wykorzystywania zakazanej broni. Bandycki atak Rosji na Ukrainę trwa już 18. dobę. Ukraińcy nie poddają się i zaciekle bronią swojej ojczyzny. Ukraińskie władze za jeden z najpoważniejszych problemów uważają blokadę Mariupola, bo to oblężone przez Rosjan miasto stoi na krawędzi katastrofy humanitarnej. Poważnym problemem są także coraz śmielsze działania armii Władimira Putina blisko granicy z Polską. Nad ranem Rosjanie ostrzelali poligon w Jaworowie niedaleko Lwowa. To nieco ponad 20 km od polskiej granicy. Zginęło 35 osób a co najmniej 134 zostały ranne. Na tym poligonie w przeszłości często odbywały się wspólne ćwiczenia z siłami NATO. Teraz miały tam stacjonować wojska obrony terytorialnej. Ale cała Ukraina drży o swoje bezpieczeństwo. Alarmy przeciwlotnicze wciąż słychać m.in. we Lwowie, Chersoniu, Kijowie, Czernihowie, Charkowie, Żytomierzu czy Odessie. Więcej o aktualnej sytuacji w Ukrainie w materiale Marcina Szewczaka. Poligon w Jaworowie w obwodzie lwowskim zaledwie 20 km od granicy z Polską stał się celem brutalnego ataku rosyjskich najeźdźców. Zginęło co najmniej 35 osób, kilkadziesiąt jest rannych. Przed wojną na zbombardowanym przez Rosjan poligonie NATO-wscy żołnierze, w tym Polacy, szkolili ukraińskie wojsko. Żaden metr kwadratowy ukraińskiej ziemi nie jest bezpieczny, ponieważ rosyjskie rakiety, zarówno balistyczne jak i te sterowane swoim zasięgiem. Część rakiet spadła na pobliskie osiedle wojskowe, gdzie mieszkają rodziny żołnierzy. W Mariupolu bestialskie ataki Rosjan na osiedla. Ostatniej nocy na miasto spadły 22 bomby. Od początku bombardowań zginęło ponad 2000 mieszkańców. W mieście wyczerpują się zapasy wody i jedzenia. Nasza sytuacja jest dramatyczna, a Rosjanie cały czas nas bombardują. Miasto jest całkowicie zniszczone, niemal zrównane z ziemią. Wiele ukraińskich miast broni się resztkami sił. W Czernihowie armia Putina zniszczyła ujęcia wody. Dramatyczna sytuacja także w Irpieniu. Barbarzyńcy mordują zwykłych mieszkańców podkijowskiej Buczy. Wszystkie szyby w oknach wyleciały, wszystkie balkony zawaliły się, huk ogromny i kolejna bomba spadła. I kolejne lecą na nas. Córka powiedziała: "Mamo, musimy uciekać". W Trościeńcu wojska Putina ustawiły wyrzutnię rakietową w środku dzielnicy mieszkaniowej robiąc z ukraińskich cywilów żywe tarcze. Na okupowanym terenie Chersonia Rosjanie próbują wprowadzić swoją pseudorepublikę. Szukają zdrajców, którzy przeszliby na ich stronę. W Irpieniu Rosjanie zabili amerykańskiego dziennikarza. Drugi dziennikarz został ranny. Putin, który trafił na opór dzielnych Ukraińców i zjednoczony Zachód, nie cofa się przed niczym. Amerykański wywiad ostrzega, że nieobliczalny tyran może użyć broni chemicznej przeciwko walczącym o obronę swojej ojczyzny Ukraińcom. To spotkałoby się ze stanowczą reakcją Zachodu - mówi w wywiadzie dla BBC prezydent Polski. Sojusz Północnoatlantycki, jego liderzy na czele z USA będą musieli usiąść razem i naprawdę bardzo poważnie się zastanowić, co w tej sytuacji zrobić, bo to zaczyna być wtedy groźne nie tylko dla Europy, nie tylko dla naszej jej części, dla naszego regionu, dla Europy środkowej, ale dla całego świata. Ukraińcy stawiają dzielny opór. Sztab generalny sił zbrojnych Ukrainy podał, że od początku inwazji zginęło 12 tys. rosyjskich żołnierzy. Kijów nieustannie szykuje się do ewentualnego ataku Rosjan. W mieście wciąż słychać odgłosy artylerii i alarmy przeciwlotnicze. Na miejscu jest Jacek Łęski. Jacku, powiedz, jak wygląda dziś miasto i jego okolice? W Kijowie, choć rzeczywiście słychać syreny a z oddali huk artylerii, to ukraińska stolica wydaje się być spokojna. Walki toczyły i toczą się w innych miejscach, nie tak daleko od Kijowa. Ja byłem dziś w Irpieniu i na własne oczy widziałem, jak wygląda to miasto zniszczone przez Rosjan. Irpień na przedmieściach Kijowa. Miasto jest kompletnie opustoszałe, aktualnie znajduje się pod kontrolą ukraińskiej armii, dlatego pozwolono nam tutaj zajrzeć. Tak wygląda jedno z osiedli. W blok uderzyła rakieta, a mieszkały tu przecież setki bezbronnych ludzi. Dla Rosjan to bez znaczenia. Rosyjskie rakiety spadały tu także na domy jednorodzinne. W Irpieniu rosyjscy snajperzy bez skrupułów strzelali do cywilów. Ciała wciąż leżą na ulicach. Prawie wszyscy mieszkańcy już uciekli, co nie było łatwe, ponieważ most łączący Irpień z Kijowem został wysadzony. Na obrzeżach miasta spotykamy kolumnę samochodów, którymi próbują uciec ostatnie, pozostałe w mieście dzieci. Na wszelki wypadek na samochodach wywieszono białe flagi. To wstrząsające, to co zobaczyłem w Irpieniu. Naprawdę ciężko to zapomnieć i ciężko zrozumieć, jak ktoś może prowadzić tego rodzaju wojnę. Teraz Lwów, który od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę staje na wysokości humanitarnego zadania. To często pierwszy przystanek dla ludzi uciekających przed bombami. Na miejscu jest Marcin Tulicki. Ci ludzie, którzy uciekają przed piekłem wojny z wielu różnych miejscowości we wschodniej i centralnej Ukrainie - 1. przystankiem dla nich jest Lwów. Tu dostają najbardziej pilną pomoc. Żeby chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim, przed czym trzeba było uciekać. Zajmujemy dzieci zabawą, żeby się nie nudziły. Po zmroku to miejsce wciąż tętni życiem. Jedni otrzymują pomoc. Tak jak Andrzej, który po pracy przyjeżdża tu i oferuje uchodźcom darmowy transport. Dużo ludzi, dużo małych dzieci z matkami. Przyjeżdżał taki zmęczony, taki czarny po prostu i jak ja wiozę, to w tym czasie opowiada mnie te historie, co było z nimi, jak te bomby padali i że wczoraj zobaczyli swój dom ostatni raz. Tysiące historii, ludzkich dramatów. Jedna z nich to historia Michała i jego rodziny. Uciekli z Charkowa. Nasza dzielnica pełna jest rosyjskich trupów. Nazywamy ich orkami, bo to wygląda tak: są zieloni, stoją ich spalone wozy bojowe i czołgi, a oni leżą jak w filmie "Apokalipsa". Teraz jego rodzina jest już bezpieczna. A Michał działa we Lwowie. Bombardują nas w tak okropny sposób, że nie jesteście sobie tego w stanie wyobrazić. Wywiozłem trójkę moich małych dzieci i wstąpiłem w Szeregi Obrony Terytorialnej miasta Lwowa. I pomaga tutaj, w miasteczku humanitarnym, które działa jak dobrze naoliwiona maszyna. Bardzo duże kolejki koło namiotów mimo późnej pory i trudno się dziwić. Tutaj można dostać coś ciepłego do jedzenia, coś ciepłego do picia. Pamiętajmy, że za tymi ludźmi bardzo długa podróż, czasem kilkudziesięciogodzinna, no i przed nimi czekanie i później kolejna podróż do innych krajów. Osobom przyjeżdżającym dajemy herbatę i jedzenie. Są też namioty, w których organizujemy ewakuację do Polski. Większość z tych ludzi setki kilometrów od Lwowa zostawiła cały swój dobytek, wszystko. Dlatego tutaj też potrzebne jest wszystko. Głównie artykuły żywnościowe. Odzieży jest pod dostatkiem. Jest wydawana z magazynu we Lwowie i z tego, co otrzymujemy z innych krajów. Najważniejsza jest żywność, zwłaszcza ta przeznaczona dla dzieci, w słoiczkach. Ci, którzy zostają we Lwowie, też mogą liczyć na pomoc. Są rozlokowywani w mieszkaniach prywatnych. W pierwszej kolejności rozlokowujemy kobiety i dzieci. Które nigdy w takich okolicznościach nie powinny się znaleźć. Mordy, kradzieże i gwałty. Najeźdźcy z Rosji posługiwali się i posługują tymi samymi metodami od setek lat. Informacje publikowane przez Ukraińców dowodzą, że rosyjskie władze nie dbają o swoich żołnierzy, osłabiając ich morale i wystawiając na pośmiewisko. Jednocześnie Kreml wydał dekret pozwalający na kradzież patentów na terenie Rosji. Bandyty nabrali. Złodzieje, którzy w tak prymitywny sposób okradają ukraińskie sklepy, to Rosjanie. Te same metody zalegalizował Władimir Putin. Kreml wydał dekret znoszący ochronę dla posiadaczy patentów, którzy są zarejestrowani we wrogich zdaniem Rosji państwach. Przyzwolenie na kradzież ma być ratunkiem dla Rosjan, którzy będą podrabiać zachodnie produkty. Ale rabowanie ma zawsze krótkie nogi. Świat finansów będzie pamiętać o tym, iż Rosja jest w stanie kraść i nielegalnie posługiwać się patentami. Rosyjscy żołnierze są głodni. Kradną kury. Kradną wszystko, co ma wartość, pokazują nagrane przez Ukraińców rozmowy rosyjskich najeźdźców z rodzinami. Czerwona zaraza wróciła. Postępowanie rosyjskich żołnierzy nie różni się wiele od sowieckich w czasie II wojny światowej. Niestety analogie nasuwają się tutaj same i same przychodzą do głowy. Co więcej, widzimy tych żołnierzy rosyjskich kompletnie nieprzygotowanych. Podobnie to wyglądało w roku 1939. Zachowują się jak zbrodniarze i tchórze. Zabijają i biorą jako zakładników cywilów, kobiety i dzieci. Swołocz - mówią dziś Ukraińcy. 80 lat temu Polacy doświadczyli sowieckiej okupacji. Wspomnień jest bez liku. Symboli także. To się nie zmieniło. Armia jako narzędzie terroryzowania społeczeństw i armia jako narzędzie ekspansji rosyjskiego imperializmu. Kreml nigdy nie liczył się z własnymi żołnierzami, ze stratami. Rosyjscy żołnierze mają przeterminowany prowiant, pokazują Ukraińcy. Tak niskie morale może tłumaczyć masową dezercję, zawsze obecną w rosyjskiej armii, i porzucanie sprzętu. Rosjanie uprowadzili mera kolejnego miasta na Ukrainie - Dniprorudne w obwodzie zaporoskim. Terroryzowanie demokratycznych władz regionów, które nie chcą ulec okupantowi, to nowy sposób zastraszania cywilów. Mimo zagrożenia ukraińscy przywódcy nie porzucają obywateli. Prezydent Wołodymyr Zełeński podkreśla, że Kijowa nie opuści aż do wypędzenia Rosjan z kraju. Wołodymyr Zełeński nie opuszcza swoich ludzi. Prezydent Ukrainy odwiedził i odznaczył rannych żołnierzy w jednym z kijowskich szpitali. Zdrowiejcie. Jesteście wspaniali. Ukraiński przywódca pozostaje w stolicy kraju odpierającego rosyjską inwazję. Dzięki temu broniący się żołnierze i obywatele wiedzą, że nie zostali opuszczeni i mogą liczyć na swoją elitę. Widzimy, że bardzo duże znaczenie gra w tym konflikcie morale i morale Ukraińcy mają dużo wyższe od żołnierzy rosyjskich, których oglądam regularnie po ich zatrzymaniu. Ukraińscy liderzy liczą się z tym, że ich honorowa postawa jest związana z ogromnym ryzykiem. Na samego Wołdymyra Zełeńskiego miało zostać udaremnionych już wiele zamachów. Rosjanie terroryzują też przywódców lokalnych społeczności. Uprowadzili m.in. mera miasta Dniprorudne, który osobiście blokował wjazd rosyjskich czołgów. A to już Melitopol. Mieszkańcy okupowanego miasta w południowo-wschodniej Ukrainie domagają się z kolei uwolnienia uprowadzonego i torturowanego przez Rosjan mera Iwana Fedorowa. Działania najeźdźcy wymierzone w cywilów i władze ich regoinów potępia mer Kijowa Witalij Kliczko. To akt terroryzmu. Rosja próbuje zniszczyć legalnie wybrany rząd na Ukrainie, który chroni interesy pokojowo nastawionych cywilów. Bracia Kliczko, niegdyś bokserzy światowego formatu, dziś dowodzą swojej waleczności w warunkach wojennych. Też nie opuszczają Kijowa, pomagając w ewakuacji cywilów i przygotowaniu do obrony stolicy. Przykłady mera Kliczki czy prezydenta Zełeńskiego są dla nich umocnieniem tej postawy, że to jest ich ojczyzna, za którą gotowi oddać życie i nie wpuścić okupanta. Przykładem Chersoń, Melitopol, Berdiańsk - okupowane ukraińskie miasta, w których mieszkańcy wciąż wzniecają antyrosyjskie demonstracje, wiedząc że ich prawdziwi przywódcy są na miejscu. Czujemy się tu bezpieczni. Jesteśmy zaskoczeni serdecznością Polaków. Bardzo dziękujemy! - takie słowa można usłyszeć od Ukraińców, którzy uciekli przed wojną do naszego kraju. Nic dziwnego, bo Polacy od początku rosyjskiej agresji pokazują, że mają wielkie serca. Coraz więcej przepisów ułatwiających Ukraińcom przebywanie w Polsce wprowadza też rząd. Od początku wojny do Polski przyjechało już prawie 1,7 mln uchodźców z Ukrainy. Widziałam zabitych, tego nie da się wybaczyć. W Polsce przyjęto nas bardzo uprzejmie, gościnnie i szczerze! Z granicy Ukraińcy wyruszają do innych polskich miast. Na dworcach największych miast, takich jak tu w Krakowie, pomoc dla uchodźców koordynuje straż pożarna. To jest np. pomoc zwykła w przyniesieniu walizki, załadowaniu tych walizek do autobusu. Dystrybuujemy też bilety czy to na specjalne pociągi do Berlina, czy na autobusy. Dla części z nich Polska to tylko przystanek w podróży do innych państw Unii Europejskiej. Celem naszym jest wypracowanie takich relacji kolejowych i takich połączeń autokarowych, które zapewnią tym umęczonym ludziom umożliwienie dotarcia do celu. Ukraińcy, którzy przekroczyli granicę z Polską 24 lutego lub później, przez 18 miesięcy mogą legalnie przebywać w naszym kraju i podjąć pracę. Ten dostęp do pracy daje też możliwość korzystania pełni z dostępu do opieki zdrowotnej, edukacji, dostępu do świadczeń rodzinnych i społecznych. Od środy Ukraińcy będą mogli otrzymać PESEL. Pierwszy numer, na razie testowo, już przyznano. Polski rząd organizuje ewakuację z ukraińskich domów dziecka i sierocińców. Przekierowuje też międzynarodową pomoc bezpośrednio do Ukrainy. Zostaliśmy hubem pomocy międzynarodowej. Ta pomoc płynie z wielu krajów. Ponad 30 krajów, około 200 samolotów - to jest żywność, leki. Polacy są solidarni z Ukraińcami. Wczoraj ulicami Warszawy przeszedł marsz "Matki wołają - przestańcie strzelać do dzieci!". To jest nasz krzyk. Krzyk żądający odstąpienia od rozlewu krwi na Ukrainie. To jest nasz krzyk, który powinien dotrzeć do całego świata. Panie Putin, jest pan nie tylko zbrodniarzem, jest pan wielkim tchórzem. Walczy pan z armią, której nie może pan pokonać. Walczy pan z dziećmi, z kobietami, z kobietami w ciąży. Gwałcą pańscy żołdacy Ukrainki. Pan tej wojny nie wygra, pan ją już przegrał! Dla Ukraińców znaczenie mają nawet najmniejsze gesty. W wielu miejscach cały czas zbierane są dary. A wrocławski rynek rozbrzmiał dziś dźwiękami ukraińskich pieśni. Rosyjska gospodarka już odczuwa nakładane przez Zachód sankcje, a wkrótce będą kolejne. Gdy na Ukrainie giną ludzie, one żyją wystawnym życiem i wcale się z tym nie kryją, a nawet narzekają na nałożone sankcje. Dzieci rosyjskich polityków nie muszą zmagać się z tym, co niewinnym ludziom zgotowali ich rodzice, ale rzeczywistość zaczyna doganiać ich wygodne życie. Kolejny dzień na Ukrainie giną ludzie, a domy innych zamieniane są w ruinę. W tym samym czasie Polina Kowaliewa, pasierbica Siergieja Ławrowa, ministra spraw zagranicznych Rosji żyje luksusowo w Londynie. Jak ujawniła dziennikarka współpracująca z Aleksiejem Nawalnym, Kowaliewa mieszka w apartamencie wartym 25 mln zł, przed którym wczoraj spotkali się protestujący, by wyrazić, co o tym myślą. Oni wysysają kraj z różnych dóbr, surowców, pieniędzy, ale chcą żyć i korzystać z uroków zachodu, dlatego wysyłają swoje dzieci na najlepsze uczelnie zachodnie, dlatego tam kupują im mieszkania i rzeczywiście to jest pewien paradoks. Gdy na Ukrainie kolejne miasta były bombardowane, w Dubaju świetnie czas spędzała Ksenia Szojgu, córka rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu. To on dowodzi zbrodniczym atakiem na niewinnych ludzi. Luksusowe życie Jelizawiety Pieskowej, córki rzecznika Władimira Putina, też zostało zachwiane. 24-latka wraz z rodzicami została objęta sankcjami. Co nazwała "szaleństwem", bo uważa, że nie powinna być obwiniana za to, co robi władza reprezentowana przez jej ojca. Pretensje panny Pieskow są najlepszym dowodem na to, że tymi sankcjami trzeba było objąć nie tylko głównych winnych, ale również ich rodziny. To jeszcze dla kontrastu: resortowe dzieci Rosji kontra inne dzieci. Na tym spotkaniu z gubernatorem obwodu kemerowskiego panie mówiły, że Rosja zrobiła z ich synów mięso armatnie i pytały. A w ogóle gdzie jest pana syn? Zachodnie sankcje dotykają rosyjskich polityków, ich rodziny i oligarchów coraz mocniej. Zarówno tych, którzy mieszkają w Rosji, jak i tych, którzy pławią się w luksusie na zachodzie. Blokowane są konta, przejmowane posiadłości i jachty. Roman Abramowicz stracił właśnie klub piłkarski Chelsea. Brytyjskie sankcje pozbawiły go możliwości sprzedania klubu. Myślę, że ukaranie Romana Abramowicza jest całkiem właściwe. Nie powinni pozwolić mu czerpać korzyści ze sprzedaży i bieżącej działalności klubu. Brytyjski minister mieszkalnictwa zaproponował, by domy oligarchów objętych sankcjami mogły zostać wykorzystane do zakwaterowania uchodźców z Ukrainy. 39 lat temu padły słowa, które na zawsze zapisały się w historii dyplomacji. "Imperium Zła" - określenie pod adresem Związku Radzieckiego z ust prezydenta USA Ronalda Reagana. Jego doktryna w ogromnym stopniu doprowadziła do upadku totalitarnego systemu. Dziś tamte słowa nadal są bardzo aktualne. Od kryzysu kubańskiego Amerykanie starali się balansować na krawędzi między polityczną poprawnością a wojną. Po drodze był Wietnam, gospodarka i afery polityczne. Filozofia wobec Związku Radzieckiego była więc w zasadzie prosta - nie prowokować. Wszystko zmienił jednak ten człowiek - Ronald Reagan - który za punkt honoru postawił zerwanie żelaznej kurtyny. Chociaż głoszą supremację państwa, deklarują jego wszechmoc nad pojedynczym człowiekiem i przepowiadają jego ostateczną dominację nad wszystkimi ludami na ziemi, są ogniskiem zła we współczesnym świecie. 8 marca 1983 roku prezydent USA wygłosił przemówienie, które stało się symbolem. To był sygnał kompletnej zmiany podejścia wobec Moskwy. Nalegam, abyście wystrzegali się pokusy dumy, pokusy beztroskiego ogłaszania się ponad tym wszystkim i etykietowania obu stron jako jednakowo winnych, ignorowania faktów historycznych i agresywnych impulsów imperium zła. Właśnie wtedy skończyła się dawna dyplomacja, a zaczęła polityka presji. Doktryna Reagana to z jednej strony odstraszanie sowietów na sposób militarny, czyli odbudowa potencjału wojskowego Ameryki, z drugiej strony konkurencja na polu gospodarczym, czego Sowieci nie wytrzymali. Dziś stoimy w podobnym momencie - zmienili się władcy Kremla, ale imperium zła nie zniknęło, tak jak imperialne zapędy. Putin wywołując tę okrutną wojnę odwołał się wprost do dziedzictwa Związku Sowieckiego, do tego imperium zła, jak kiedyś nazwał je amerykański prezydent i wielki przyjaciel polski Reagan. To, co Rosja robi w Ukrainie, pokazuje, że wciąż jest to imperium zła, że ono nigdy nie odeszło do historii. Żelazna kurtyna znowu opada. Rosja jest odcinana od świata zachodu - od samochodów, przez ubrania, biżuterię, po żywność i turystykę. Jak mówią eksperci, potrzebna jest stanowczość. Powinnyśmy wziąć przykład z Reagana. On przycisnął, mówiąc krótko, Rosję, przez co doprowadził ją do skraju wyczerpania i możliwości tego systemu. Putin, jak kiedyś Chruszczow i Breżniew twierdzi, że Rosjanie wcale tego nie potrzebują. O tym, jak bardzo się myli, po raz kolejny przekona się z pewnością już niedługo. Ukraińcy bronią się niezwykle bohatersko oraz zaciekle. Każdego dnia mierzą się z piekłem wojny i coraz bardziej brutalnymi Rosjanami. Bombardowane są szpitale, osiedla mieszkalne a żołnierze Putina mordują nawet dzieci. To uświadomiło całemu światu, że moskiewski reżim jest zdolny do absolutnie wszystkiego. Z informacji wywiadowczych wynika, że Wołodymyr Zełeński od początku wojny już trzykrotnie był celem zamachu. Ta brutalna, bezwzględna agresja i przerażająca skala zbrodni pokazuje, że Putin jest zdolny do wszystkiego. W polskim Sejmie przypomniał o tym prezydent Ukrainy. Pamiętamy katastrofę smoleńską. Pamiętamy, jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy, co oznaczało dla was milczenie tych, którzy wszystko wiedzieli dokładnie, ale oglądali się na Rosję. Zaległa cisza rzeczywiście na sali, bo to ma swoje konsekwencje. Przecież Putin był przyjmowany na salonach. Nie ma wątpliwości, że to co dzieje się na Ukrainie, to konsekwencja polityki ustępstw. Chcemy dialogu z Rosją, taką jaką ona jest. Brak reakcji świata, uzasadnianie działań Rosji, przymykanie oczu na fałszowanie śledztwa smoleńskiego doprowadziło do tego, że Putin stał się bezkarny. Polityce resetu sprzeciwiał się świętej pamięci Lech Kaczyński. Dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, potem państwa bałtyckie, a potem może czas na mój kraj, na Polskę. Prezydent Polski konsekwentnie przestrzegał świat przed katastrofalnymi skutkami odradzającego się rosyjskiego imperializmu. Naruszanie integralności terytorialnej, które jest zawsze złem, było wtedy, jest i dzisiaj, to problem nie tylko totalitaryzmu. To problem wszelkich imperialnych czy neoimperialnych skłonności. Na tle tych tragicznych, brutalnych obrazów, które docierają do nas z Ukrainy, tragedia smoleńska nie jawi się jako coś niemożliwego. Zabicie polskiej narodowej elity, zemsta na polskim prezydencie to jest coś, co absolutnie mieściło się i mieści w tym arsenale zbrodniczego reżimu moskiewskiego. Kwiecień 2010 roku, naród pogrążony w żałobie, a ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz z kawą w ręku w prosektorium pozuje uśmiechnięta do zdjęć z rozbawionymi Rosjanami. Obok leżą ciała ofiar katastrofy smoleńskiej. Kadry bulwersują i bolą. Przypomniał je film Ewy Stankiewicz "Stan zagrożenia", który pokazał, że niczego nie można wykluczyć. Prezydent Ukrainy poddał w wątpliwość oficjalną wersję, że w Smoleńsku była tylko i wyłącznie katastrofa. Tak samo jak uważali albo przynajmniej taką narracje przyjęli posłowie opozycji i przede wszystkim sam Donald Tusk. Rząd Donalda Tuska praktycznie zaraz po katastrofie zgodził się na śledztwo według procedury korzystnej dla Rosjan. Pracujemy jak jedna wspólna rodzina. A z ujawnionych niedawno nagrań wynika, że Donald Tusk bał się tylko jednego możliwych oskarżeń pod adresem Rosjan. Prawdziwe źródło niepokoju w Polsce to jest czy to zrobili Rosjanie. To są te najgroźniejsze spekulacje. A teraz najnowszy sondaż poparcia partii politycznych przeprowadzony przez pracownię Estymator dla portalu dorzeczy.pl. Spójrzmy na szczegóły tego badania. Na Prawo i Sprawiedliwość chce głosować 39,6% badanych. To wzrost o ponad 3 punkty procentowe w porównaniu z badaniem z połowy lutego. Spadek o blisko 2,5 punktu procentowego zanotowała Koalicja Obywatelska, która może liczyć na niewiele ponad 25% głosów. Na 3. miejscu Polska 2050. Ugrupowanie Szymona Hołowni zanotowało wzrost i może liczyć na poparcie 12,2% badanych. Dalej Lewica - 7,5% poparcia - Konfederacja - 7% - i Koalicja Polska - 6,3 badanych. Te 3 ugrupowania odnotowały spadki w porównaniu z poprzednim badaniem. Cała Polska już poznała małą Amelię - Ukrainkę, która wraz z babcią i bratem uciekła do Polski przed wojną. Dziewczynka ujęła mln ludzi swoim śpiewem w kijowskim bunkrze. Jej pozytywna, niezłomna postawa napełnia nadzieją serca nie tylko walczących o wolność Ukrainy, ale wszystkich przeciwników tej wojny. Mała bohaterka daje przykład hartu ducha, którego już zaczyna brakować nawet dorosłym. Mam tę moc, mam tę moc! Amelka, dziewczynka z bunkra. Jej krzepiący śpiew poznali już Ukraińcy kryjący się przed rosyjskimi bombami. To piosenka z filmu dla dzieci. Refren to słowa: "Mam tę moc!". Nagranie zobaczył cały świat. A Amelka stała się celem dla rosyjskich najeźdźców. Konieczna była ewakuacja. Dziewczynka jest już bezpieczna w Polsce. Przyjechała z babcią i bratem. Rodzice zostali, by walczyć. Lila i Roman. Oni zostali w Kijowie. No nie wiem dokładnie, gdzie teraz są, ale zostali po prostu w Kijowie. - Tęsknisz? - Tak. Tęsknię. Rozmowa dziewczynki z Marią Stepan pokazuje, jaką traumą jest piekło rozpętane przez Putina. Jakie jest twoje największe marzenie? Największe? No żeby w Ukrainie nastał pokój. Ale wiesz, że pokoju tam jeszcze nie ma? Ale bardzo bym chciała. Chciałabyś? Amelka i jej rówieśnicy z napadniętego kraju poznali strach, jakiego od wielu pokoleń nie zaznała Europa. Jak tych 90 sierot z ośrodka wychowawczego na Ukrainie. Właśnie znalazły schronienie w Ustce. Tu spędzili pierwszą spokojną noc od wybuchu wojny. Tam było bardzo głośno, siedziałyśmy w schronie. Tam było bardzo trudno, dlatego że np. w jednym takim łóżeczku siedziały od razu po cztery dziecka albo po pięć nawet.