Kłamliwe tezy stacji TVN nie mają żadnego potwierdzenia w dokumentach historycznych. Za chwilę więcej informacji po haniebnym ataku na papieża Polaka. Jest 19.30, Michał Adamczyk, witam i zapraszam na Wiadomości. Insynuacjami i półprawdami nie uda się zamordować pamięci o naszym wybitnym Polaku. W obronie pamięci o papieżu Polaku. Uderzenie w Jana Pawła II, który stanowi największy autorytet dla Polaków, to uderzenie w naszą wspólnotę. Każdy kierowca powinien pochwalić. Miliony dla samorządów na modernizację dróg. Nie ma Polski PiS, nie ma Polski PO - Polska jest jedna. And the Oscar goes to... Wielcy zwycięzcy tegorocznych Oscarów. Marzenia się spełniają. Nigdy się nie poddawajcie. Nie ma żadnych historycznych dokumentów, z których wynika, że Jan Paweł II, a wcześniej kardynał Karol Wojtyła, wiedział i tuszował przypadki pedofilii w Kościele. To słowa prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, który po emisji reportażu w TVN atakującego papieża przejrzał ponownie akta. Dlatego zdaniem komentatorów celem materiału było podważenie autorytetu papieża i próba podzielenia Polaków. Doktor Karol Nawrocki. Prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Po emisji reportażu "Franciszkańska 3" w telewizji TVN przestudiował akta, na podstawie których autorzy materiału oskarżyli Jana Pawła II o tuszowanie pedofilii. Chcę jasno, jako prezes IPN powiedzieć po analizie już tych akt, że nie wynika z nich w żaden sposób, że Jan Paweł II, wówczas jeszcze jako kardynał Karol Wojtyła, posiadał taką wiedzę, która wybrzmiewa w niektórych materiałach. Ale dla autorów reportażu... Jan Paweł II wiedział o pedofili w Kościele. ...historyczne fakty najwyraźniej nie mają znaczenia, podkreślał prezes IPN na antenach TVP i Polskiego Radia. Opinia publiczna jest podbudowana nawet nie półprawdami, tylko kłamstwami pozbawionymi warsztatu historycznego. Dla mnie jako historyka i prezesa Instytutu Pamięci Narodowej to jest niepoważne i oburzające. Jaki był zatem cel ataku telewizji TVN na Jana Pawła II, który łączył wszystkich Polaków? Uderzenie w Jana Pawła II, który stanowi największy autorytet dla Polaków, to uderzenie w naszą wspólnotę. Insynuacje względem papieża oparte są przede wszystkim na donosach preparowanych przez esbeków. Jest to nieuczciwe, nierzetelne dziennikarstwo. Doktor Milena Kindziuk, autorka książek o Janie Pawle II mówi wprost: materiał telewizji TVN to fake news. Niewątpliwie została zbudowana chytra i podstępna narracja, fałszywa narracja, jakoby Jan Paweł II, a wcześniej kardynał Wojtyła, tuszował pedofilię w Kościele. Nie pojawiła się informacja w materiałach TVN-u o tym, że to właśnie Jan Paweł II jako pierwszy papież w dziejach wydał zdecydowaną i otwartą walkę pedofilii w Kościele. Kuria Krakowska, gdzie jako kardynał służył Jan Paweł II, apeluje do wiernych, by nie dali się zmanipulować nieprawdziwym informacjom przedstawianym w reportażu TVN. Komunikujemy się z wiernymi, którzy mogli się poczuć zmartwieni tym, co usłyszeli. Mówimy wprost, że w archiwum, które jest za moimi plecami tak naprawdę nie ma nic, co by potwierdzało te przedstawiane przez wielu redaktorów czy publicystów tezy. Która ma na celu zniszczyć autorytet papieża i podzielić Polaków. Tak jak Alemu Agcy nie udało się zamordować świętego papieża Polaka Jana Pawła II tak insynuacjami i półprawdami nie uda się zamordować pamięci o naszym wybitnym Polaku. Do telewizji TVN i polityków opozycji w ostatnich atakach na media publiczne, w tym na TVP, dołączył Tygodnik Newsweek z okładką już uznawaną za haniebną. Centrum Monitoringu Wolności Prasy mówi wprost, że to kolejny przykład, kiedy próbuje się zohydzić media publiczne w Polsce, które ukazują kłamstwa polityków opozycji. Należący do niemiecko-szwajcarskiego koncernu Ringier Axel Springer tygodnik ramię w ramię z politykami opozycji paskudną i kłamliwą okładką atakuje media, które pokazują fakty takimi, jakie one są, często niezgodnie z linią przyjętą przez przeciwników rządu. Ma na celu zohydzenie mediów publicznych, które informują o kłamstwach opozycji. Politycy opozycji wściekle atakują media publiczne, w tym Telewizję Polską, próbując zdyskredytować dziennikarzy. TVP to nie jest medium, to jest narzędzie zła. Tego się nie da zreformować i trzeba zamknąć. Mikołaj został właściwie zaszczuty przez złą intencję funkcjonariuszy władzy i tzw. mediów publicznych. Odczuliśmy zło, którego symbolem przez te ostatnie lata stała się telewizja, którą kiedyś nazywaliśmy publiczną. Operacja medialna, którą niestety część mediów i polityków prowadzi w związku z tragiczną śmiercią tego chłopca, była zaplanowana i jest koordynowana i ma na celu osiągnięcie konkretnych celów, podważanie zaufania do mediów publicznych. PO i sam Tusk boją się niewygodnych pytań od dziennikarzy TVP, dlatego nie jesteśmy wpuszczani na spotkania z szefem PO. Zaproszenie zostało anulowane do TVP. Jest niestety zakaz wpuszczania TVP. Politycy PO argumentów nie mają. Zapraszamy dziennikarzy, telewizja partyjna nie spełnia tych standardów, tak że dziękujemy bardzo. Te wszystkie media, które nie mają pod kontrolą, które nie robią tego, co żądają dla Donalda Tuka, dla PO, te media mają albo zamilknąć, albo przestać istnieć, a najlepiej żeby dołączyły do ich obozu, kto nie z nimi, ten przeciw nim, to jest zasada bolszewików. Politycy PO marzą o powrocie do sytuacji sprzed 2015 roku, kiedy mieli duży wpływ na praktycznie wszystkie największe media w Polsce. Musimy zacząć od nowa przywracać nadzieję na wspólną przyszłość i mieć media, które nas będą w tym wspierać, a nie które będą w tym przeszkadzać. Kłamliwe ataki opozycyjnych mediów i polityków opozycji doprowadzają do fali hejtu i gróźb wobec dziennikarzy mediów publicznych, stąd apel przewodniczącego Rady Mediów Narodowych. Lider tej największej partii opozycyjnej od lat specjalizuje się w tym, żeby sprowadzać polska debatę polityczną, publiczną do hejtu, nienawiści i tylko i wyłącznie do tego. Państwa możemy zapewnić - zaszczuć się nie damy. Kilkadziesiąt osób miała liczyć rosyjska siatka bojówkarzy, którą udało się rozbić służbom w Mołdawii. W Kiszyniowie trwają prorosyjskie demonstracje, za którymi stoją rosyjskie służby specjalne. Zdaniem zachodnich agencji wywiadowczych Kreml próbuje wywołać w Mołdawii przewrót i obalić prozachodnie władze kraju. Kolejny antyrządowy protest. I po raz kolejny ten sam scenariusz. Do stolicy Mołdawii autobusami zwożeni są mieszkańcy prowincji omamieni rosyjską propagandą. Wielu z nich ma w Rosji rodziny, które powielają narrację Kremla. Na czele stoi prorosyjska partia Sor. Ta partia polityczna, na czele której stoi zbiegły oligarcha Ilan Shor, po prostu przekupuje ludzi, żeby przyszli i protestowali, organizują transport, mają bardzo jasną hierarchię organizacyjną. Do tego zdaniem mołdawskich służb ściśle współpracują z rosyjskimi służbami specjalnymi. Kreml miał stać za szkoleniem w Turcji grupy 80 bojówkarzy, których zatrzymano w Kiszyniowie po powrocie do kraju. Mieli wywołać zamieszki, co w konsekwencji miało obalić rząd. Mieliśmy eksplozję zagrożeń bezpieczeństwa, która rozpoczęła się 24 lutego zeszłego roku. To nieprawda, że Mołdawia nie była częścią tej wojny hybrydowej, gry elementów wojny hybrydowej Moskwy od czasu naszej niepodległości w ciągu ostatnich 30 lat. Z kolei według samozwańczych władz w nieuznawanej republice Naddniestrza ukraińskie służby miały przygotować zamach na prezydenta tego pseudopaństwa. Zachodni analitycy są jednak przekonani, że to rosyjska prowokacja mająca uzasadnić ewentualne przejęcie władzy w stolicy prorosyjskiej pseudorepubliki Tyraspolu przez Moskwę i docelowo obalenie prozachodniego rządu w Kiszyniowie. Na razie wygląda jednak, że Rosja dostaje po łapach w Mołdawii, co będzie dalej - zobaczymy. Tu jest jeden niepokojący sygnał, o ile rzeczywiście zwycięstwo tych prozachodnich polityków było duże i znaczące, o tyle z ostatnich badan sondażowych sympatie przechyliły się w stronę ugrupowań prorosyjskich. Bo Mołdawia do niedawna uzależniona energetycznie wyłącznie od Rosji ma coraz większe problemy gospodarcze, a w dominującej prokremlowskiej narracji wybawieniem może być tylko Moskwa. Rosjanie nie potrafią zdobyć ukraińskich pozycji w Bachmucie. Bandyci Putina w akcie desperacji coraz częściej posuwają się do akcji odwetowych wymierzonych nie tyle w ukraińskie oddziały, co w bezbronnych cywilów. Z Kramatorska Marcin Lustig. W Bachmucie powstała "strefa śmierci" dla sił zbrojnych Rosji, jest to miejsce oddzielające wschodnią część, która jest pod kontrolą sił zbrojnych Rosji oraz najemników z grupy Wagnera, od zachodniej, gdzie stacjonują Siły Zbrojne Ukrainy. To właśnie w tej "strefie śmierci" dziesiątkami, a nawet setkami giną przede wszystkim najemnicy z grupy Wagnera, skazańcy werbowani z kolonii karnych bez żadnego doświadczenia bojowego oraz mniejszości etniczne ze wschodnich regionów Rosji, co pokazuje, jak bardzo siły zbrojne Rosji są zdesperowane, aby zdobyć Bachmut. Jednak Siły Zbrojne Ukrainy skutecznie im to uniemożliwiają. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Dwie choroby oczu leczone w trakcie jednego zabiegu. Teatr Telewizji już za chwilę na żywo w państwa domach. "Nie wolno zapominać nam o polskich dzieciach, które stały się ofiarami niemieckich obozów na terenie Łodzi" - podkreślił wicepremier, minister kultury Piotr Gliński w liście odczytanym podczas odsłonięcia tablicy upamiętniającej polskie dzieci - ofiary zbrodni niemieckich. Żywe szkielety. Do tego Niemcy doprowadzali polskie dzieci. Do założonego przez okupantów obozu w Łodzi trafiło ich kilka tysięcy. Były zabijane głodem, karami cielesnymi, chorobami, niewolniczą pracą. Tu spędziłem, w tym piekielnym miejscu, rok czasu. Bez rodziców, bez dorosłych, bez osób które mówiły po polsku. Tu nam odebrano imiona, tu przydzielono nam numery. Jerzy Jeżewicz - jeden z nielicznych żyjących byłych więźniów obozu przy Przemysłowej. Na budynku Łódzkiego Kuratorium Oświaty odsłonił tablicę upamiętniającą tysiące polskich dzieci - ofiar zbrodni niemieckich. Ta pamięć pomimo upływu 80 lat musi być żywa i musi budować naszą polską tożsamość. Pierwszą ofiarą wojny jest prawda, a drugą ofiarą wojny są dzieci, kobiety, osoby bezbronne, niewinne. O nich się często zapomina. Wiedzę o osadzonych w niemieckim obozie w Łodzi ma upowszechniać Muzeum Dzieci Polskich Ofiar Totalitaryzmu. Obecnie funkcjonuje przy ul. Piotrkowskiej. Główna siedziba powstanie na miejscu dawnego obozu. Te straszliwe niemieckie zbrodnie - w Łodzi i w innych miejscach - wciąż nie zostały rozliczone. Polski rząd dał szansę Niemcom rozliczenia z II wojną światową i powinni jak najszybciej tego dokonać. A to już Bastion Świętej Barbary na Jasnej Górze i uroczystość upamiętniająca 160. rocznicę wybuchu powstania styczniowego, podczas której wyróżnienia otrzymały szkoły zaangażowane w realizację projektu "Śladami powstania styczniowego w regionie częstochowskim". Ważne jest to, żeby młodzież wiedziała, z jakich korzeni wyrasta. Jest wiele mogił upamiętniających powstańców styczniowych na terenie szeroko pojętej ziemi częstochowskiej. Ta choroba nie boli, ale zabiera wzrok. W Polsce na jaskrę według szacunków choruje nawet 800 tys. osób, ale połowa chorych nie wie, że choruje. Wczesna diagnoza pomaga ocalić wzrok, nowoczesne zabiegi są coraz mniejszym dyskomfortem dla pacjenta, a podczas jednej operacji można leczyć i jaskrę, i zaćmę. Zachorować może każdy. To może po prostu spowodować ślepotę. Tym się właśnie kończy nieleczona jaskra. Jaskra to przewlekłe i postępujące uszkodzenie nerwu wzrokowego. Choroba systematycznie pogarsza wzrok. Wczesnych objawów chorzy zazwyczaj nie dostrzegają. Dla wielu koniecznością jest operacja. Nowoczesna tzw. Mikrochirurgia jaskry jest znacznie bezpieczniejsza dla pacjenta, oczy goją się po operacji dużo szybciej niż kiedyś, a efekty zabiegów także mogą być wieloletnie. Skutki jaskry są nieodwracalne. Zabieg pozwala ocalić wzrok. Myślę, że uratuje mój wzrok. Jaskra jest chorobą dziedziczną, ale narażone na zachorowanie są także osoby, które mają problemy z ciśnieniem czy cukrzycą. Operacja pozwala zatrzymać chorobę. Pani Teresa jest po zabiegu na dwoje oczu i cieszy się z tego, jak zmieni się jej codzienność. Że nie będę już musiała zwracać uwagi na ciężary, że będę mogła ćwiczyć tak, jak lubię, bo ja chodzę na fitness. Pan Dariusz choruje na jaskrę i zaćmę. Podczas jednego zabiegu w Klinice Okulistyki Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego lekarz może zająć się oboma schorzeniami równocześnie. Leczenie dwóch schorzeń w czasie jednego zabiegu to mniejszy stres dla pacjenta i szybszy powrót do aktywności. Chirurg jest najważniejszym elementem operacji, ale dzięki nowoczesnemu sprzętowi możemy wykonywać operacje, o których kiedyś nie mogliśmy myśleć. Ostrość widzenia poprawia się po kilku dniach. Na efekty trzeba poczekać nieco dłużej. Około 6 miesięcy będzie takiego powrotu do pełni widzenia. Lekarze zachęcają do badań w kierunku jaskry, bo im wcześniej wykryta, tym więcej wzroku można ocalić. Teraz szokujące sceny, które rozegrały się w podwarszawskim Pruszkowie. Grupa nastolatków - chłopców i dziewcząt - znęcała się nad swoim kolegą. Chłopaka bito, kopano, przypalano papierosami, wyzywano i poniżano. Nastolatek nie miał szans w starciu z oprawcami. Nagranie trafiło do sieci, ale policja apeluje. Ważnym elementem jest to, żeby powstrzymać się od jakichkolwiek działań polegających na rozpowszechnianiu tego filmu. Policja zatrzymała oprawców. Mają od 14 do 16 lat. Część z nich nie pierwszy raz terroryzowała bezbronną osobę. Z tych 6 osób 3 osoby są nam znane, one w tym miesiącu miały juz dokonać pobicia innej osoby małoletniej, już wcześniej czynności z tymi osobami były prowadzone. Sąd w Pruszkowie po wysłuchaniu zatrzymanych w charakterze sprawcy czynu karalnego przychylił się do wniosku policji i skierował wszystkich nastolatków do schroniska dla nieletnich na 3 miesiące. W tej sprawie głos zabrała marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Jeśli my jako rodzice, jako nauczyciele, jako politycy zachowujemy się w sposób wulgarny, bezczelny, obrażamy, kłamiemy, jesteśmy agresywni, młodzi ludzie, którzy są naszymi dziećmi, wnukami, może dziećmi sąsiadów, to doskonale obserwują. Tracą autorytety. Dlatego zapowiedziała rozmowy z ekspertami o tym, co zrobić, by takie sytuacje więcej nie miały miejsca. Tajwan szykuje się na wypadek "totalnej blokady" przez Chiny. Taki wniosek płynie z opublikowanego właśnie raportu tamtejszego ministerstwa obrony. Chiny wielokrotnie podkreślały, że dążą do przejęcia kontroli nad Tajwanem, nie wykluczając możliwości użycia siły. Teraz o napiętych relacjach na linii Pekin-Tajpej. Jeśli ktoś zastanawiałby się, o co jest ten konflikt, to nie jest on o ziemię czy złoża, ale o wpływy. I to miejsce - fabryka TCMS - to największy tego typu zakład na świecie produkujący mikrochipy. To właśnie te podzespoły produkowane w tym miejscu trafiają do niemal każdego telefonu, laptopa, ale też samochodu czy pralki na całym świecie. Potrzebne są też do produkcji tych chińskich samolotów, które coraz częściej prowadzą manewry w okolicach Tajwanu. Pekin nie ukrywa, że chce kontrolować całą wyspę. A zwłaszcza miasto, skąd pochodzi ponad 90% światowej produkcji półprzewodników. Tajwan pracował na to wiele lat, stworzył bardzo unikalną infrastrukturę współpracy naukowo-technologicznej, która pozwoliła na badania nad najbardziej zaawansowanymi technologiami. Wszystko zaczęło się zaledwie 36 lat temu. Teraz półprzewodniki są używane praktycznie wszędzie. To jest taka mała plakietka sylikonowa, która kontroluje przepływ prądu elektrycznego w naszych urządzeniach, więc jak mam telefon i klikam, to ten półprzewodnik liczy, co teraz powinien zrobić. A to wszystko na powierzchni tysiąc razy cieńszej niż ludzki włos. Pekin chciałby mieć tę technologię i kontrolę nad całym Tajwanem. W interesie żadnej ze stron nie leży to, żeby Tajwan zmienił się w strefę wojenną. Więc wszystko, co Chiny robią, jest to tylko walenie pięścią w stół, które ma na celu zachowanie twarzy, tzn. pokazanie tego, że jest się silnym. Ale wyznacznikiem tej siły jest też kontrola nad takimi - kluczowymi dla światowej gospodarki - miejscami. Gdyby chińskie groźby dotyczące ataku na Tajwan zostały zrealizowane, to wtedy oczy całego świata zostałyby skierowane na tę miejscowość i ten park technologiczny, a to dlatego, że zerwanie łańcuchów dostaw produktów, które tu powstają, groziłoby załamaniem gospodarek absolutnie na całym świecie. Do gmin, powiatów i miast w ramach Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg w tym roku trafią łącznie 3 mld zł. Dzięki temu powstaną lub zostaną zmodernizowane trasy o długości prawie 3 tys. km. Rząd podkreśla, że pieniądze płyną do wszystkich samorządów - niezależnie od partyjnych barw. Huta Deręgowska na Podkarpaciu. Ta droga spędza sen z powiek kierowcom. A szczególnie tam na Szyperki, bo tam jest wąsko, tam trudno się jest wyminąć. W lesie, za wąska jest ta droga, tam jak się mijają, to lusterkami nieraz się zetkną. Trasa zostanie przebudowana, będzie szersza, wzdłuż drogi powstaną chodniki i ścieżki rowerowe. Koszt inwestycji to ponad 16 mln zł. 60% będzie pochodzić z Rządowego Programu Rozwoju Dróg. Cieszę się bardzo, że samorządy powiatu niżańskiego wykorzystują Rządowy Fundusz Rozwoju Dróg do takiej dynamicznej poprawy infrastruktury, którą zarządzają. Rząd podkreśla, że drogi samorządowe nie mają barw partyjnych. Pieniądze płyną wszędzie tam, gdzie są potrzebne. Na przykład do powiatu oświęcimskiego i gminy Zator na modernizację infrastruktury trafi ponad 2 mln 400 tys. zł. Nie ma Polski PiS, nie ma Polski PO, Polska jest jedna. I dzisiaj w taki sposób rząd podchodzi do tych inwestycji, bardzo ważne jest to, że dzisiaj po raz kolejny rządowe środki są kierowane także do samorządów kierowanych przez polityków opozycji. Politycy opozycji mają zupełnie inne podejście. Po otwarciu Przekopu Mierzei Wiślanej drugie życie ma otrzymać port w Elblągu. Jednak aby tak się stało, konieczne są inwestycje w port i pogłębienie drogi wodnej, w tym na miejskim, niespełna kilometrowym, odcinku. Rząd od ponad 8 miesięcy próbuje dokapitalizować spółkę Portu Morskiego Elbląg kwotą 100 mln zł, których miasto nie chce. Środki, które są przewidywane do przekazania, to nieprawda, że to jest na rozwój portu, ale są to środki, które spółka ma przekazać na pogłębienie toru, czyli na zadanie, które należy do rządu. Te 100 mln zł, które może zostać wykorzystane na inwestycje prorozwojowe, to jest 100 mln więcej, niż miasto przeznacza w tym momencie na ten port. Bo miasto przeznacza na port w budżecie okrągłe 0 złotych. Miasto inwestuje 33 tys. zł, ale nie w port, a w sondaż, do kogo powinien należeć. Sympatycy opozycji nie wierzą w zwycięstwo wyborcze partii Donalda Tuska. Z sondażu United Survey dla RMF FM i Dziennika Gazety Prawnej wynika, że jedynie 47% wyborców opozycji wierzy w zwycięstwo wyborcze PO. Znacznie większą wiarę w zwycięstwo mają wyborcy PiS. Tak ma wyglądać fabryka polskiego samochodu elektrycznego Izera w Jaworznie. Spółka odpowiedzialna za inwestycję właśnie rozpoczęła rekrutację pracowników. To okazja m.in. dla mieszkańców Śląska, gdzie debatowano o rozwoju szkolnictwa zawodowego. Budowa gospodarczego ładu przyszłości dla Polski zawsze zaczyna się od Śląska. To Śląsk od dekad kształtuje przemysłowe oblicze kraju. Transformacja energetyczna Śląska będzie jednym z największych projektów polskiej gospodarki w najbliższych latach. Ja wielokrotnie powtarzałam, że odpowiedzialna władza to jest taka, która nie myśli wyłącznie na jedną kadencję, ale która patrzy perspektywicznie. Politycy PiS chcą rozmawiać o podobnych wyzwaniach z Polakami. Spotkania odbyły w całym kraju. Zbliża się Wielkanoc. A to jest taki dobry czas budzenia nadziei, myślenia o przyszłości i o tym, co ważne w życiu człowieka, więc to jest też dobry czas na to, żeby o Polsce rozmawiać. Wiara to jedna z fundamentalnych wartości dla wielu Polaków. Wartości atakowanych w ostatnim czasie przez opozycję. Donald Tusk w Wielkopolsce zaproponował likwidacje lekcji religii w szkołach. Bo to są setki i tysiące wynagrodzeń, wiadomo. Bo przecież nie chodzi o ewangelizację. Widzę, że pan Tusk wrócił na trasę i puszcza nam taki maraton smerfa Marudy. Opowiada takie głodny kawałki, opowieści z mchu i paproci. Jedną z ostatnich propozycji polityków jest zapowiedź programu mieszkaniowego. Platforma nie poinformowała jednak, skąd weźmie na niego pieniądze. Skąd wygrzebiecie pieniądze na kredyty zero procent, dodatki do najmu oraz różnego rodzaju programy socjalne, które Platforma chce pozostawić, skoro pieniędzy nie było, nie ma i nie będzie? ŚMIECH PSL chce mówić w kampanii o sprawach emerytalnych, choć jak zwrócił uwagę w programie "Strefa starcia" poseł PiS Piotr Kaleta, to PSL podniosło z Platformą wiek emerytalny. Dziedziczenie emerytury, własny kąt, praca się opłaca. I wiek emerytalny. Panie pośle, proszę o spokój, bo już widzę, że pana ręka świerzbi. Mów pan prawdę, to nie będzie świerzbić. Według sondażu United Surveys dla RMF FM i Dziennika Gazety Prawnej 52% Polaków spodziewa się, że PiS wygra najbliższe wybory. To największy teatr na świecie. A na jego widowni mogą również zasiąść państwo - w wygodnych fotelach, w swoich domach. Mowa oczywiście o Teatrze Telewizji, który już za niewiele ponad godzinę na żywo zaprezentuje dla państwa spektakl "Barwy uczuć". To temat stary jak świat - miłość. Ta z "Barw uczuć" zrodzi się na oczach widzów w spektaklu Teatru Telewizji. O inteligentnym flircie i tęsknocie za nim, o zdradzie, o strachu przed obnażeniem się w miłości. Scenariusz powstał na podstawie 2 dramatów Alfreda de Musseta oraz fragmentów "Maksym i rozważań moralnych " Francisa de la Rochefoucaulda. Będą wszystkie pragnienia, uczucia i emocje związane z miłością i będzie też w tej miłości zawierała się miłość do teatru. Całość jak w tradycyjnym teatrze - na żywo. Pracujemy tak jak w teatrze, prawda? Z tym że z tym przekazem na żywo trafiamy do państwa domów i z tego się bardzo cieszymy. Tak że jest to żywy teatr. Nie mamy publiczności, która będzie nas dopingować, a aktorowi zawsze to dobrze robi, gdy jest publiczność. No ale wiemy, że za tym ekranem jest publiczność, więc dla niej będziemy grać. Dla niektórych to pierwszy występ na scenie Teatru Telewizji. Staram się o tym nie myśleć, żeby się dodatkowo nie stresować. Mam nadzieję, że będzie podobnie, jak to zazwyczaj jest w teatrze podczas tego pierwszego pokazu, że będzie trema, ale taka mocno mobilizująca. Teatr Telewizji to wielkie przedsięwzięcie, przy którym pracuje kilkadziesiąt osób. To, co zobaczą państwo ostatecznie, zależy m.in. od realizatora wizji. Praca realizatora polega na przełożeniu tej warstwy literackiej na obraz, na rozłożeniu na poszczególne ujęcia kamerowe. Znalezienie odpowiednich kątów, odpowiedniego rytmu spektaklu. Premiera "Barw uczuć" na żywo w Jedynce o 21.05. Bez sensacji, bez przemocy podczas ceremonii, ale i bez nagrody dla polskiego filmu - 95. Gala rozdania Oscarów za nami. Mimo że w transmisji telewizyjnej wręczono wszystkie 23 statuetki, a nie - jak rok wcześniej - 15, sama gala trwała krócej. Na miejscu jest Joanna Pinkwart. Jak wygląda Hollywood po tym święcie światowego kina i co było największym zaskoczeniem? Chyba najbardziej zaskakujące jest to jak organizatorom szybko udaje się doprowadzić tę ulicę do stanu sprzed imprezy. To tutaj przechodziły największe gwiazdy. Już za chwilę będzie tu można z powrotem jeździć samochodem. And the Oscar goes to "Everything Everywhere All at Once"! I tak aż 7 razy. Film "Wszystko wszędzie naraz" został zdecydowanym zwycięzcą 95. ceremonii rozdania Oscarów. Wszystko zresztą zgodnie z przewidywaniami. Twórcy filmu odebrali m.in. statuetki za najlepszy film, reżyserię, scenariusz i najlepszą rolę kobiecą. Najlepszą rolą męską za to - i tu jedno z nielicznych zaskoczeń - uznano kreację Brendana Frasera w filmie "Wieloryb". Oh, my goodness! Gdy Jimmy Kimmel wprowadził na scenę osła, serca polskiej ekipy zabiły szybciej, jednak nie był to wieczór dla filmów o osiołkach. Film "Duchy Inisherin", którego dotyczyła scenka prowadzącego, żadnej z aż 9 nominacji nie zamienił na statuetkę, a w kategorii "Najlepszy film międzynarodowy" polskie "IO" Jerzego Skolimowskiego uległo "Na Zachodzie bez zmian", który dostał aż 4 Oscary. Zawsze jest trochę niedosytu, nie jest to coś, o czym marzyliśmy. Ale sama obecność tutaj jest wielkim wyróżnieniem i jak wszyscy dobrze wiemy, nominacją piszemy kawałek historii. Do historii może przejść także to, że twórcy kilku filmów z licznymi nominacjami musieli odejść z niczym. Na pewno rozczarowany był Steven Spielberg. Liczył, że po niemal 25 latach wróci do domu z choć jedną statuetką, bo jego "Fabelmanowie" nominowani byli w aż 7 kategoriach. Jednak jak mówią krytycy filmowi, tym razem werdykty Akademii były tak przewidywalne, że tabliczki na Oscarach można było niemal grawerować już wiele tygodni wcześniej. Te największe gwiazdy kina można zobaczyć tutaj jeszcze wiele godzin po zakończeniu gali. Wszystko dlatego, że i aktorzy, i twórcy filmowi czekają na limuzyny, które rozwiozą ich po mieście na imprezy pooskarowe. Ale gdy największe gwiazdy świata filmu czekają na swoje limuzyny, zaczyna się demontaż konstrukcji dywanu. Przez ulewy montowanie dekoracji trwało do ostatniej chwili, lecz na przywrócenie Alei Gwiazd do użytku czekać nikt nie zamierzał. Ekipy techniczne wzięły się do pracy zaraz po zakończeniu ceremonii. Patrzyli na to i odjeżdżający ze swoimi Oscarami filmowcy, i kinomani. Czekamy na ekipę filmu RRR, która zdobyła pierwszego Oscara w historii Indii. Jesteśmy bardzo dumni. I tu, na ulicy, widać dopiero prawdziwe emocje, bo te w Dolby Theatre w tym roku były raczej wyreżyserowane. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.