Waszyngton, Joanna Dunikowska-Paź, witam państwa i zapraszam na 19:30. "Zaangażowanie Ameryki w Polskę jest żelazne, atak na jednego z sojuszników jest atakiem na wszystkich" - to prezydent Joe Biden w Białym Domu podczas spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą i premierem Donaldem Tuskiem. O symbolicznych gestach i konkretnych efektach rozmów na szczycie opowiedzą nasi reporterzy, którzy przyglądali się im z bliska. Marcin Antosiewicz jest przed Białym Domem, Witold Tabaka przed Atlantic Council, z kolei Marcin Czapski jest towarzyszy prezydentowi Andrzejowi Dudzie podczas trwającej wciąż wizyty w Stanach Zjednoczonych. Zaczynamy od Marcina Antosiewicza. Marcinie, byłeś wczoraj w samym centrum wydarzeń i obserwowałeś manifestację jedności Polski w kwestii bezpieczeństwa, a także potwierdzenie wagi sojuszu polsko-amerykańskiego. To wyjątkowa chwila, gdy polscy politycy mówią jednym głosem, ale ten głos nie przełamuje blokady Kongresu dla pomocy Ukrainie. Jeszcze nie, ale wizyta polskich przywódców podniosła presję na Kapitol, żeby przyspieszyć głosowanie w sprawie pakietu pomocowego dla Ukrainy. Andrzej Duda i Donald Tusk spotkali się z liderami Izby Reprezentantów i gospodarza Białego Domu. Prezydent Duda podobno chciał się spotkać z Donaldem Trumpem, ale administracja Bidena zasugerowała, żeby tego nie robił. Prezydent USA potwierdził, gwarancje dla Polski. Na razie zwiększenia liczby amerykańskich żołnierzy w Polsce nie będzie. Wczoraj kupiliśmy trochę wojskowego sprzętu i otrzymaliśmy korzystny kredyt. To był polski dzień w Waszyngtonie. Okazja do spotkania symboliczna. 25. rocznica wejścia Polski do NATO. Trudno o lepszy dzień, by podkreślić wagę polsko-amerykańskiego Sojuszu. My, Polacy, wierzymy w Amerykę. Wierzymy, że Polska i Europa potrzebują więcej Ameryki pod względem militarnym, politycznym i gospodarczym. Więcej amerykańskiego ducha w myśleniu i działaniu. Jesteśmy tu dziś z prezydentem Dudą także po to, by potwierdzić, że Polska jest i będzie solidnym i trwałym filarem wspólnoty transatlantyckiej. Bez względu na to, kto wygra wybory w naszym kraju, traktujemy nasze zobowiązania poważnie, bardziej niż ktokolwiek inny w Europie. Wystarczy spojrzeć na skład amerykańskiej delegacji, kto siedział w najbliższym otoczeniu prezydenta, by zrozumieć, że spotkanie także dla Amerykanów było dalekie od kurtuazyjnej rozmowy. Tak duże zainteresowanie wizytą polskiego prezydenta i premiera może cieszyć w Waszyngtonie, ale ci wszyscy reporterzy nie są tutaj, żeby świętować 25-lecie przystąpienia Polski do NATO, a ze względu na to, że sytuacja bezpieczeństwa w naszej części Europy staje się coraz bardziej niestabilna. Obie delegacje nie pozostawiły złudzeń: by utrzymać pokój, musimy szykować się do wojny. Musimy działać, zanim będzie naprawdę za późno. Zanim będzie za późno! Bo jak Polska pamięta, Rosja nie poprzestanie na Ukrainie. Putin będzie kontynuował działania, narażając Europę, USA i cały wolny świat na niebezpieczeństwo. Dlatego teraz kluczowe jest wsparcie dla Kijowa. Biden ogłosił, że z rządowych rezerw przeznaczy 300 mln dolarów na amunicję, której dramatycznie brakuje Ukraińcom. To wystarczy im na kilka tygodni walki. By zatrzymać dalszy marsz Rosjan, potrzebują znacznie więcej. Prezydent przesłał do Kongresu pakiet opiewający na 60 mld dolarów pomocy dla Ukrainy, ale głosowanie nad nim blokuje przewodniczący Izby Reprezentantów, Mike Johnson, co ostro skomentował premier Tusk, a odnotowały amerykańskie media. Brak decyzji, tej pozytywnej decyzji pana Johnsona, naprawdę będzie kosztował tysiące istnień ludzkich na Ukrainie: dzieci, kobiet, i musi mieć tego świadomość. On bierze za to swoją osobistą odpowiedzialność. Na Kapitolu z amerykańskimi parlamentarzystami spotkał się prezydent Duda, w tym z przewodniczącym Johnsonem, ale nie uzyskał deklaracji odblokowania pakietu dla Ukrainy. Pan przewodniczący powiedział, że znakomicie rozumie przedstawioną argumentację i zna sytuację, i na tym się rozstaliśmy, proszę państwa. I tyle po prostu. Republikanie pod presją Donalda Trumpa wstrzymują pomoc dla Ukrainy. Trump przed spotkaniem polskich przywódców z Bidenem zaprosił na Florydę premiera Węgier. Viktor Orban, jak relacjonował krajowym mediom, usłyszał od kandydata Republikanów, że jeśli wygra listopadowe wybory prezydenckie, to "nie wyśle na Ukrainę ani grosza i wojna się skończy". Ewentualna wygrana Donalda Trumpa na pewno nie ułatwi jedności całego Zachodu wobec Putina. Trudno udawać, że będzie lepiej, czy tak samo. Polscy przywódcy usłyszeli w Waszyngtonie, że USA planują uruchomić nową bezpośrednią pożyczkę dla Polski w wysokości 2 mln dolarów na zakup 96 śmigłowców uderzeniowych Apache. Ponadto Departament Obrony zaakceptował wnioski o sprzedaż Polsce ponad 1700 rakiet, niektóre z nich mają zasięg niemal 1000 km. Amerykańskie zobowiązanie wobec Polski jest żelazne. Mamy na myśli to, co mówimy, że atak na jeden centymetr ziemi partnera NATO, jest atakiem na nas wszystkich. Moim zdaniem to właśnie zapewnia nam wszystkim bezpieczeństwo. To usłyszeliśmy, że USA będą bezwzględnie respektować artykuł 5., że jeśli Polska będzie w potrzebie, to nie będą się wahać, tylko udzielą wszelkiej możliwej pomocy. Prezydent Duda postulował w Waszyngtonie podniesienie w NATO wydatków na obronę z 2 do 3% PKB. Amerykanie odpowiedzieli, że na razie trzeba wyegzekwować od wszystkich państw 2%. Marcinie! Podczas mojej rozmowy z premierem na antenie Telewizji Polskiej, Donald Tusk zapowiedział, że w piątek odbędzie się nieplanowany wcześniej szczyt Trójkąta Weimarskiego i wskazywał na rosnącą rolę tych 3 stolic w mobilizowaniu Europy. Duda leci do Brukseli, żeby spotkać się tam z sekretarzem generalnym NATO. Premier leci do Berlina, żeby na szczycie Trójkąta Weimarskiego przekazać informację prezydentowi Francji i kanclerzowi Niemiec. Chodzi też o pokazanie determinacji Zachodu. Europa musi być zjednoczona. W piątek odbędzie się nieplanowany szczyt Trójkąta Weimarskiego. W Berlinie. Będziemy rozmawiali o tej sytuacji. Czekają na moje informacje z rozmów w Waszyngtonie. Sytuacja jest trudna. Wszyscy o tym wiemy. Natomiast potwierdzenie ze strony amerykańskiej, że oni naprawdę traktują na serio, to jest coś ważnego. Przyszłość NATO w kontekście wojny w Ukrainie to był kluczowy temat rozmowy. Nasze bezpieczeństwo ma wzmocnić potężna pożyczka na modernizację armii i oferta na śmigłowce Apache i rakiety. Obok listy zakupów jest też giełda nazwisk na międzynarodowe stanowiska i polski akcent także tu ma znaczenie. Bilans wizyty okiem ekspertów ma dla państwa Witold Tabaka. Jak twoi rozmówcy oceniają wczorajsze spotkanie? Na jakie konkrety wskazują? Być może są państwo zaskoczeni tym, co widać za moimi plecami. Tak wygląda większa część Waszyngtonu. To głównie bloki, a w nich tysiące biur i pracowników. Ludzi uważanych za intelektualistów, pracowników firm lobbingowych. Udało mi się z nimi porozmawiać. Mają wpływ na to, co dzieje się w Białym Domu i na Kapitolu. Ci eksperci mówią wyraźnie, że ta symboliczna wizyta wkrótce przełoży się na realną pomoc dla Ukrainy. Pomoc ze strony Ameryki. W Waszyngtonie nikt nie ma wątpliwości, że przyszłość NATO zależy w dużej mierze od tego, kto po listopadowych wyborach będzie rezydował w tym budynku przy Pennsylvania Avenue. Na razie administracja Joe Bidena dość chłodno przyjęła pomysł polskiego prezydenta, by kraje NATO zamiast 2% PKB, musiały na obronność wydawać nawet 3%. To zaskakujące, uważa Ian Brzeziński, syn Zbigniewa Brzezińskiego, ekspert jednego z najbardziej wpływowych amerykańskich think-tanków. Jestem tym skonsternowany. Mamy tu kraj, którego przywódcy odwiedzają Waszyngton. Kraj, który, jak mi powiedziałeś, wydaje 4,3% PKB na swoją obronę. A my, w USA, zachęcamy przecież Europejczyków, aby wydawali więcej. Nie wiem, dlaczego mielibyśmy krytykować tę propozycję prezydenta Dudy. Prezes Narodowego Funduszu na Rzecz Demokracji dodaje, że z czasem wszystkie kraje same będą chciały osiągnąć ten wyższy pułap. Tu nie chodzi tylko o sojusz wojskowy. To nie jest agresywny sojusz wojskowy. Chodzi o ochronę wolności, na którą tak wielu ludzi, zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej ciężko pracowało. Konkret jaki z Waszyngtonu przywozi polska delegacja, to pożyczka w wysokości 2 mld dolarów na zakup 96 najnowszych śmigłowców Apache. To nie jest bardzo ogromna suma, ale też ważna jest kwota. To też pokazuje, że USA są bardzo otwarte na szukanie jakichkolwiek możliwości, żeby pomagać Polsce w tym programie modernizacji, bo to jest nasz wspólny interes. Zwłaszcza, że zagrożenie nie mija, wręcz przeciwnie jest coraz większe. Władimir Putin kolejny raz powtarza, że jest gotowy do wojny nuklearnej. Znowu mówi też o Polsce, która rzekomo chce zająć cześć Ukrainy. Jeśli, polskie wojska wejdą na terytorium Ukrainy, aby chronić granicę ukraińsko-białoruską, lub jeśli zostaną rozmieszczone w innych miejscach, to myślę, że już nigdy stamtąd nie wyjdą. To bardzo wyraźnie pokazuje odwetowe ambicje Putina, który chce odtworzyć terytorium byłego Związku Radzieckiego, a może nawet zająć więcej. Dlatego tak ważne jest szybkie zwycięstwo Ukrainy w tej wojnie. W tym kontekście ważne jest jak zachowają się NATO i UE, i kto będzie liderem. Radosław Sikorski jest coraz częściej wymieniany jako kandydat na stanowisko, które miałoby dopiero powstać - unijnego komisarza ds. obrony. Ja nie ukrywam, ze chciałbym z ministrem Sikorskim dalej współpracować, ale jeśli się okaże, że może być jeszcze bardziej przydatny Europie, kto wie, to jeszcze kwestia miesięcy. Jedno jest pewne, tu w Waszyngtonie ma świetną prasę. Minister Sikorski jest tu dobrze znany. Wyrobił sobie markę jeszcze przed objęciem obecnej funkcji. Ludzie doceniają jego strategiczną perspektywę dostrzegania zagrożeń. Niezależnie od roli, jaką pełni, będzie ważnym przywódcą społeczności transatlantyckiej. Ta wizyta prezydenta, premiera i ministra spraw zagranicznych ma jeszcze jeden wymiar - podkreśla Ian Brzeziński. Pokazuje podzielonym amerykańskim politykom, że sprawa bezpieczeństwa powinna być ponad podziałami. Jestem pod wielkim wrażeniem, widząc premiera i prezydenta reprezentujących przecież 2 bardzo różne opcje polityczne, odkładających na bok dzielące ich różnice, by tu mówić jednym głosem. Jako Amerykanin polskiego pochodzenia jestem dumny. Jedność Polaków w tym względzie może pomóc Demokratom w przekonywaniu Republikanów do udzielenia większej pomocy Ukrainie. Prezydencka wizyta w USA trwa, a jej kolejny punkt to Georgia i elektrownia jądrowa firmy, która ma wyprodukować reaktory atomowe także dla Polski oraz baza wojskowa w Fort Stewart. Prezydentowi Andrzejowi Dudzie towarzyszy Marcin Czapski. Strategiczne relacje polsko-amerykańskie to także partnerstwo energetyczne. Powiedz, co dziś, tuż po wizycie w elektrowni, mówił prezydent Andrzej Duda? Prezydent był zadowolony, że mógł odwiedzić tę jedną z najnowocześniejszych elektrowni atomowych w USA. Podobna ma powstać w Polsce. Przy użyciu tej samej firmy, która także swoje reaktory dostarczyła tutaj. Prezydent podkreślał, że bezpieczeństwo energetyczne jest niezwykle ważne, jeśli chodzi o Europę Środkowo-Wschodnią. Inwestycje w tym zakresie powinny być realizowane. Na Pomorzu należy się spodziewać, że będzie zatrudnionych kilkaset osób. To będzie duża elektrownia. 3 reaktory, 3750 MW. Taką będą miały moc. Najnowsza technologia. Kolejny punkt to odwiedziny w Forcie Stewart, w którym stacjonują czołgi i śmigłowce. Te same, które mają trafić do polskiej armii. Już wkrótce. Tym sposobem zarówno kwestia energetycznego bezpieczeństwa, jak i bezpieczeństwa militarnego wysunęły się na pierwsze plany tej wizyty. Prezydent Andrzej Duda podczas wizyty w Waszyngtonie podkreślał, że sojusznicy w ramach NATO powinni zwiększać wydatki na obronność z 2 do 3% PKB. "Podnosimy poprzeczkę, by wzmacniać presję" - to z kolei wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz o polskim zaangażowaniu. A o tym, jak ważna jest solidarność w NATO i jak ważne, że było ją wczoraj widać w Białym Domu, docenili także politycy w Warszawie. Takiej zgody - dawno już nie było. Imponująca była jedność poglądów przy tym stole. Czyli bezpieczeństwo, bezpieczeństwo i jeszcze raz bezpieczeństwo. Bo to właśnie bezpieczeństwo było celem tej wizyty. Jedność w sprawach: zakupów sprzętu wojskowego, wsparcia Ukrainy i wydatków państw NATO na obronność. Teraz największą część swojego PKB na zbrojenia wydają: USA, Grecja i Polska. Podnosimy poprzeczkę po to pewnie, żeby wzmóc tę presję, pozytywne działanie na te kraje, którego tego limitu jeszcze nie wypełniły. Polska - jeszcze raz przypomnę - przekracza 4%. 10 lat temu, na szczycie Sojuszu w Newport, wszystkie państwa członkowskie zobowiązały się przeznaczać na obronność co najmniej 2% swojego rocznego PKB. Według szefa NATO, w tym roku wymóg ten spełni 18 z 32 krajów. Progu nie przekroczą m.in.: Francja, Holandia czy Luksemburg. To nie może być tak, że USA, czy ktokolwiek inny będzie więcej dokładał się względem innych krajów i oczekiwał też pomocy ze strony innych krajów. Tu musi być solidarność. Solidarność było widać w Waszyngtonie. Według polityków - ogromne znaczenie ma fakt, że z prezydentem Bidenem rozmawiali razem prezydent Andrzej Duda i premier Donald Tusk. Polska klasa polityczna potrafi wspólnie reprezentować polskie interesy i jeszcze umiejętnie grać na dwóch fortepianach, że prezydent ma swoje relacje z otoczeniem Donalda Trumpa, a premier ma bliskie relacje z otoczeniem prezydenta Bidena, to nic tylko przyklasnąć. Dla Polski dobry prognostyk, że bez względu na to, jaka będzie władza w USA, to najważniejsze jest bezpieczeństwo. I w tej kwestii USA ewidentnie właśnie w Polsce widzą największego partnera w naszym regionie. Choć były prezydent ma wątpliwości co do formatu spotkania. Nikt nie wie, kto jest tam numerem jeden, czyja to jest delegacja, czy pan premier Tusk jest w delegacji prezydenta Dudy, czy też właśnie odwrotnie. To jest bardzo niezręczna sytuacja. Wspólna wizyta premiera i prezydenta pochodząca z innych obozów politycznych to jest sygnał w sprawach bezpieczeństwa. Mówimy jednym głosem i to jest bardzo ważny sygnał w 25. rocznicę przystąpienia do NATO dla naszych rodaków i dla naszych sojuszników. Bo do Waszyngtonu polski prezydent i polski premier polecieli mówić głosem walczącej Ukrainy, od której przyszłości może zależeć bezpieczeństwo reszty Europy. Echa wizyty prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska w USA dla państwa prosto z Waszyngtonu, bardzo dziękuję! A 19:30 trwa, z kolejnymi informacjami czeka na państwa Monika Sawka. Jest zapewnienie prezydenta USA o żelaznym zaangażowaniu Ameryki w Polskę. Są też korzyści bardziej namacalne. 2 mld dolarów pożyczki, oferta sprzedaży Polsce prawie 1800 rakiet, a także śmigłowców Apache. Taki zakup będzie oznaczał, że wejdziemy w posiadanie drugiej po USA największej floty tych maszyn. Wizyta premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudy w USA to nie tylko gesty. To konkrety. USA planują uruchomić nową bezpośrednią pożyczkę w wysokości 2 mld dolarów. To transakcja wiązana. Pieniądze wystarczą na sfinansowanie 1/6 kontraktu na zakup 96 amerykańskich śmigłowców Apache. To jest bardzo długo wyczekiwany śmigłowiec dla polskiej armii. Do naszego kraju trafi jego najnowocześniejsza wersja. Może lecieć z prędkością 300 km/h. Ma opancerzoną kabinę i niezwykle skuteczny radar. Uzbrojenie - szybkostrzelne działko oraz rakiety przeciwpancerne i przeciwlotnicze. Całość kontraktu to 12 mld dolarów. Głównym jego przeznaczeniem jest wsparcie pola walki, czyli zwalczanie głównie środków opancerzonych przeciwnika - czołgów, ale również środków mniej opancerzonych. To np. inne śmigłowce. Nasze wojsko będzie posiadało drugą po USA flotę tych maszyn na świecie. Poza USA śmigłowce Apache są wykorzystywane m.in. przez Wielką Brytanię, Izrael, Arabię Saudyjską, Koreę Południową, Japonię czy Tajwan. Brakowało nam tego typu środków w arsenale. On wypełnia lukę po już schodzących śmigłowcach Mi-24. Wyzwaniem będzie przeszkolenie pilotów. Eksperci mówią, że potrzebujemy ich trzystu. Polska kupi także rakiety powietrze - ziemia. Część z nich ma zasięg nawet 1000 km. MON kupi również pociski powietrze - powietrze. Wszystkie 3 typy będą elementem wyposażenia naszej armii stanowiących uzbrojenie samolotów wielozadaniowych, tych, które teraz mamy, czyli F-16, oraz tych, które pozyskamy w najbliższym czasie, czyli F-35. Blisko 2 tys. rakiet kosztować ma 4 mld dolarów. To ma być kolejna dostawa do polskiej armii. Kiedy więc sprzęt trafi do Polski? Chcemy jak najszybciej. Nie jest to jednak proste. To dopiero deklaracje polityczne. Teraz czas na twarde negocjacje. Do końca roku w naszym kraju pozostanie brytyjski system obrony przeciwlotniczej Sky Sabre. Będzie w Polsce dłużej, ponieważ jesteście dużo bliżej frontu. W mojej opinii ta pomoc jest wam teraz bardzo potrzebna. Decyzję ogłoszono podczas ćwiczeń Dragon 24 w Orzyszu. Nowe uzbrojenie to jedno. Od samego kupowania, czy to będą samoloty F-35 czy śmigłowce Apache, nam się lepiej i bezpieczniej nie zrobi. A drugie to umiejętność wykorzystania zakupionej broni. Na to wszystko potrzebny jest czas. Ponad 50 ambasadorów odwołanych, kilkanaście kandydatur wycofanych. Taką decyzję podjął minister Radosław Sikorski. W komunikacie MSZ tłumaczy: Na te informacje zareagował już prezydent Andrzej Duda, który przebywa w USA. Nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać ani odwołać bez podpisu prezydenta. Fundamentalne znaczenie ma tutaj decyzja prezydenta. Ukraina dziękuje za kolejną pomoc, ale takie wsparcie to wciąż za mało, by przełamać impas na ukraińskim froncie. Tam, gdzie nie dotrą ukraińskie czołgi, bez problemu docierają za to drony. Kijów atakuje m.in. rosyjskie rafinerie i zakłady zbrojeniowe. O swojej walce przeciwko Putinowi przypominają też rosyjscy partyzanci. To dramatyczna akcja ratunkowa w Sumach. To Krzywy Róg - miasto prezydenta Zełenskiego, gdzie zginęło 5 osób. A to skutki zrzucenia jednej z najnowszych rosyjskich bomb Grom E-1 na Myrnohrad, czyli miasto, które ma w swojej nazwie słowo "pokój". Zniszczony został 17-piętrowy budynek. Są ofiary i ranni. Ale to już Rosja, która coraz bardziej odczuwa toczoną przez siebie wojnę - także na własnym terytorium. Rafineria w Riazaniu została zaatakowana przez ukraińskie drony. Rosjanie mają przewagę pod względem liczby ludzi, czołgów i samolotów. My musimy się starać zdobyć przewagę technologiczną. Według Moskwy tylko dzisiaj 6 rosyjskich regionów zaatakowało 65 ukraińskich dronów. Celami były w sumie trzy rafinerie - w Riazaniu, Kstowie i Kirszach. Wczoraj płonął magazyn w pobliżu elektrowni w Petersburgu, a w ubiegłym tygodniu uderzenia skierowane były na obiekty przemysłowe ważne dla rosyjskiej branży zbrojeniowej - Michajłowski Kombinat Wydobywczo-Przetwórczy w Żeleznogorsku i zakłady metalurgiczne w Czerepowcu. Regularnie atakowany jest leżący tuż przy ukraińskiej granicy Biełgorod, który jest logistycznym zapleczem dla rosyjskiej armii. Ostatnim celem w mieście była siedziba Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Nie znaleźliście części dronów? Nie widzieliśmy żadnych. Proszę nie wchodzić, dopóki śledczy nie skończą pracy. Rosyjskie terytorium atakowane jest jednak nie tylko z powietrza. Rosyjskie formacje walczące po stronie Ukrainy wkroczyły wczoraj do rosyjskich obwodów: kurskiego i biełgorodzkiego. Zajęły miejscowość Tiotkino. Moskwa szybko poinformowała o zabiciu ponad 200 partyzantów, ale proukraińscy ochotnicy zapowiedzieli kolejne ataki na Kursk i Biełgorod. Zaapelowali też do cywilów o ewakuację. Chłopaki! Pomachajcie ojczyźnie! Nie ma co głosować na kartach wyborczych. Trzeba głosować karabinami. Przyłączajcie się, nie tchórzcie! Głosować Rosjanie będą w niedzielę, ale nikt nie zastanawia się, kto wygra. Jedyną niewiadomą pozostaje skala ewentualnych protestów. Do pojawienia się w lokalach wyborczych w południe nawołują współpracownicy Aleksieja Nawalnego. Jeden z nich został właśnie brutalnie pobity w Wilnie. Chcemy pokazać prawdę - przekonują byli szefowie CBA. Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik na specjalnej konferencji tłumaczą, że Pegasus to system skierowany do walki z przestępczością. O inwigilacji obecnych rządzących nie mówią. Mówią za to o kampanii oszczerstw wymierzonej przeciwko nim. "To linia obrony" - tak prezentację oceniają ci, którzy Pegasusem byli podsłuchiwani. To jest bzdura, szanowni państwo. Po raz pierwszy byli szefowie MSWiA zabierają głos w sprawie Pegasusa. Jesteśmy obiektami kampanii oszczerstw, kampanii polityczno-medialnej, inspirowanej przez obecnie rządzących. Żadne słowa, oświadczenia, odpieranie zarzutów nie będzie broniło ani pana Kamińskiego, ani pana Wąsika. Podczas tej konferencji słowo "inwigilacja" nie padło. Byli ministrowie przyznali jednak, że Pegasus został kupiony przez polskie służby i zaczął działać pod koniec 2017 r. Nie była to broń skierowana przeciwko opozycji ani przeciwko partii rządzącej. Był to system skierowany do walki z przestępczością. Udział w zabójstwach, porwania, produkcja narkotyków, wyłudzanie podatku VAT. Chciałabym bardzo wiedzieć, do której z tych kategorii należę. O komentarz do słów byłych szefów służb poprosiliśmy tych, którzy Pegasusem byli inwigilowani. Prokurator Ewę Wrzosek, która wszczęła postępowania w sprawie wyborów kopertowych, Michała Kołodziejczaka, wówczas organizatora rolniczych protestów, i Krzysztofa Brejzę, który był szefem sztabu wyborczego PO. Bzdura totalna, ja nie jestem o nic oskarżony, to jest totalna inwigilacja, podsłuchiwani byli działacze opozycji i przeciwnicy PiS. Michał Kołodziejczak pokazuje dowody. Ten wydruk, który posiadam z Citizen Labu, pokazuje, kiedy, w jakich godzinach, w jakich dniach były włamania do telefonu. Byli szefowie służb przyznali dziś, że rocznie używano Pegasasusa wobec ponad stu osób. Nazwiska jednak nie padły. Przy pomocy tej metody w sposób niezwykle precyzyjny, za zgodą prokuratury i sądu, stosowano kontrolę operacyjną. Wiedząc, jak działała prokuratura za czasów Ziobry, jak sądy były wprowadzane w błąd, niestety między bajki musimy włożyć to, że wszystko odbywało się w granicach prawa. Z drugiej strony informowanie o ofiarach to jest bzdura. Zapewnienia, że Pegasus nigdy nie był użyty w sposób nielegalny i że system miał ograniczone możliwości, absolutnie nie można było przy pomocy tego systemu ani wgrywać jakichkolwiek wiadomości, ani modyfikować wiadomości. Mam raporty z Amnesty International, mam raport z Citizen Lab, z których wynika, że struktura wiadomości w moim telefonie była naruszana, mam mnóstwo wiadomości, których nie wysłali moi znajomi, ale służby, które podszywały się pod moich znajomych. Ze strony polityków PiS - oskarżenia pod adresem Donalda Tuska. Państwo od 2012 do 2015 dysponowało podobnym oprogramowaniem. Był to system Galileo i można go nazwać Pegasusem Donalda Tuska. Zasłona dymna. Mieli prokuraturę, mieli służby, nie zrobili z tym nic. To samo potwierdzają obecni przedstawiciele służb, wobec których politycy PiS też stawiają zarzut, że nie mają dziś narzędzi do walki z przestępczością. Ofiarą tej akcji polityczno-medialnej jest polskie bezpieczeństwo. Służby zawsze miały doskonałe narzędzia do walki z przestępczością, nie wzbudzało to sensacji ani emocji, bo nie były wykorzystywane przeciwko obywatelom. Podczas konferencji polityków PiS pytań nie było. Będziemy odpowiadać na komisji śledczej. Ta prace rozpoczyna w piątek. Pierwszym świadkiem będzie Jarosław Kaczyński. Czy Brejza był podsłuchiwany? 1,5 promila to wyraźna granica, za którą o aucie będzie można zapomnieć. Jutro w życie wchodzą przepisy surowo karzące nietrzeźwych kierowców. Tyle w teorii. Według Ministerstwa Sprawiedliwości w praktyce może się okazać, że to martwe prawo. Bo sąd według swojego uznania będzie mógł orzec inne kary. Dachowanie na rondzie, o krok od tragedii na drodze krajowej czy stacji benzynowej. Do tych wypadków by nie doszło, gdyby nie jedna rzecz - alkohol. Wkrótce takich zdarzeń ma być mniej. Tutaj dmuchamy z odległości. Nie dotykamy urządzenia. Bo od jutra wchodzą nowe przepisy. Pojawia się nowa sankcja dla kierowców prowadzących pojazd pod wpływem alkoholu. Czyli obok istniejących konsekwencji - mandatów, punktów karnych, sprawy sądowej - dodatkowo dochodzi konfiskata pojazdu lub jego równowartości. Samochód może stracić każdy kierowca, który będzie miał co najmniej 1,5 promila alkoholu we krwi lub gdy spowodowuje wypadek przy zawartości powyżej promila. Samochód stracimy także w sytuacji recydywy. Kiedy złamiemy przepisy, nie będąc właścicielem pojazdu, będziemy musieli zapłacić jego równowartość. Punkty karne to jest żadna kara. Kara to jest zabranie samochodu. Piłeś - nie jeździsz. Pozbawienie środka do życia, bo samochód dla niejednego to jest środek do życia. Za wysoka kara. Policja tłumaczy i ostrzega: nie będzie taryfy ulgowej. Zatrzymujemy takiego kierującego, samochód zostanie odholowany na parking depozytowy i dalsze czynności będzie prowadził już wydział dochodzeniowy pod nadzorem prokuratury bądź sądu. I tu pojawia się problem. Wprowadzone od jutra nowe przepisy będą martwe. Bo w tym zakresie nie ma gotowych rozporządzeń. Podjęliśmy prace wewnątrz resortu żeby przepis zmodyfikować tak, żeby sąd orzekający w sprawie miał swobodę wyboru pomiędzy przepadkiem, który mógłby nastąpić, a w sytuacjach niemożliwych zastosować karę finansową. Ministerstwo na nowelizację daje sobie kilka tygodni i liczy, że do tego czasu nie zapadną prawomocne wyroki. To są potencjalni zabójcy, powtarzamy to od wielu lat. Według ekspertów zmiany są potrzebne, choć przypominają te dane. U nas przy kontrolach policyjnych zatrzymuje się tylko 0,3%, a w wielu krajach wysoko rozwiniętych motoryzacyjnie ten procent przekracza 2-2,5%. Czyli dziesięciokrotnie mniej zatrzymuje się u nas nietrzeźwych kierowców. Ale ze wszystkich zatrzymanych pijanych kierowców 40% procent ma problem z alkoholem. Być może zatrzymanie, utrata pojazdu spowoduje u tych osób jakąś refleksję. Szukanie pomocy w rozwiązaniu problemy alkoholowego. Tylko w 2023 r. kierowcy pod wpływem alkoholu spowodowali ponad 1300 wypadków drogowych, w których zabitych zostało ponad 200 osób, a 1500 zostało rannych. Bardzo dziękuję za uwagę, już za chwilę gość 19:30. Rozmowa w TVP Info z Ryszardem Schnepfem, byłym ambasadorem Polski w USA.