IPN odnalazł dowód niemieckiej zbrodni. Odkryto masowy grób więźniów niemieckiego obozu w Działdowie. Dobry wieczór państwu, Danuta Holecka, zapraszam na główne wydanie Wiadomości. Instytut Pamięci Narodowej odnalazł 17,5 tony prochów ludzkich szczątków. Te zbrodnię Niemcy chcieli zatuszować. Odkryto mogiły kilku tysięcy więźniów obozu. Nikt już nie powie, że są to puste groby, nikt już nie podważy zbrodni dokonanych przez Niemców. Operacja, która miała na celu zdestabilizować polską granicę, nie powiodła się. Zapora zdaje egzamin. Łukaszenka przegrywa atak hybrydowy na granicę. Widać, że ten mur jest kolcem, który bardzo kłuje Łukaszenkę. Cały świat ekscytuje się tym, czy to Robert Lewandowski, kapitan reprezentacji Polski, przejdzie lub nie przejdzie do Barcelony. Lewandowski na treningu w Bayernie, rozgrywki o najlepszego napastnika świata. Jest to bardzo długo trwająca saga dlatego, że Bayern Monachium nie chce go puścić. Instytut Pamięci Narodowej dokonał przełomowego odkrycia masowych niemieckich zbrodni. Specjaliści z zakresu archeologii i antropologii odnaleźli ponad 17 ton ludzkich prochów w powiecie działdowskim. To szczątki więźniów niemieckiego obozu Soldau w Działdowie. Dowód na dokonanie przez Niemców ludobójstwa. W Katyniu Sowieci zamordowali blisko 22 tys. Polaków. Tylko tutaj, w lesie białuckim, Niemcy zakopali prochy co najmniej 8 tysięcy Polaków. IPN odnalazł 17,5 tony prochów ludzkich szczątków. Co znaczy, że w tym miejscu spoczywa ok. 8 tys. ludzi zamordowanych przez zbrodniczy niemiecki system nazistowski. To ofiary niemieckiego obozu Soldau. Do tej pory niewiele mówiło się o niemieckim piekle w Działdowie. Był on powołany, by w sposób dyskretny dokonać likwidacji polskiej warstwy przywódczej. Inteligencji, przedstawicieli władz samorządowych. Specjalną grupę, szczególnie nękaną, stanowili tu polscy księża. W obozie przebywało ok. 30 tys. więźniów. Historycy wiedzieli, że Niemcy masowo mordowali tu Polaków. Ale nie wiedzieliśmy, jaka to jest skala. Dzisiaj okazało się, że jest to 17,5 tony spalonych ludzi. Ludobójstwa dokonywano w pierwszych latach wojny. Gdy Niemcy zaczęli przegrywać, 1 marca 1944 r. rozpoczęli akcję 1005. Próbowali zacierać ślady potwornych zbrodni, odkopując ciała ofiar, mieląc kości i paląc szczątki. Prochy zakopali w 3-metrowych dołach. Zwłoki Niemcy obrabowali, pozostawiając takie dla nich bezwartościowe przedmioty. Mimo ich wysiłków ślady barbarzyństwa zachowały się. Pozwolą nam przejść z fazy poszlak do fazy niezbitych dowodów. Nikt już nie powie, że są to puste groby, nikt już nie podważy zbrodni dokonanych przez Niemców. IPN zapowiedział zbadanie kolejnych 6 miejsc, w których mogą znajdować się podobne mogiły. Jesteśmy w stanie pobrać materiał od żyjących krewnych i być może z tego materiału uda nam się pozyskać materiał genetyczny. To jest oczywiście ekstremalnie trudne, nikt do tej pory tego na świecie nie zrobił. Niemcy wymordowali w sumie ponad 5 mln polskich obywateli. Zniszczyli i prymitywnie ograbili tysiące wsi i miast, z Warszawą na czele. Nie rozliczając się ze swoich zbrodni, temat reparacji uważają za zamknięty. Szanowni państwo, wiecie, ilu krajom Niemcy wypłacili odszkodowania? 70. Na przykład Meksykowi. Włochy otrzymały odszkodowania. A my nie. My tego nie popuścimy. Kompleksowy raport ukazujący skalę zbrodni i zniszczeń jest gotowy, obecnie jest tłumaczony na kilka języków obcych. Choć Rosjanie mówią o przerwie operacyjnej, to jednak nic takiego nie ma miejsca. Na ukraińskie miasta i wioski nieustannie spadają rosyjskie pociski i rakiety, a wojska Władimira Putina nadal próbują zdobyć obwód doniecki. W Kijowie jest nasz korespondent Tomasz Jędruchów. Tomku, jak w tej chwili wygląda sytuacja na Ukrainie? O tym, że Rosjanie nie odpuszczają, świadczą te ciągłe ostrzały i bombardowania. W obwodzie kijowskim dziś alarm trwał ponad dwie godziny. 16 statków miało zacumować w ostatnich dniach w portach rzecznych na Dunaju. Odbicie przez ukraińskie siły Wyspy Węży daje cień nadziei na bezpieczny eksport zboża. Choć prawdopodobieństwo ataku na transporty wciąż jest bardzo duże. Właściciel statku przewożącego zboże z ukraińskich portów musi być pewny, że żadna rosyjska rakieta nie pośle tego statku na dno. Rosjanie celowo bombardują pola i magazyny zboża. Straty w eksporcie będą, nawet jeśli uda się odblokować porty i zapewnić ochronę statkom płynącym w kierunku Turcji. Prawdopodobieństwo głodu w wielu rejonach świata jest faktem i ten kryzys żywnościowy będzie z nami prawdopodobnie przez kilka najbliższych lat. Bo potężną ilość zboża już ukradli Rosjanie, a część pól przez wojnę w ogóle nie została obsiana, inne zaminowano. Tam, gdzie zboże wyrosło, ukraińscy rolnicy z narażeniem życia walczą o plony. W każdej chwili wszystko może przestać istnieć, wystarczy jedno bombardowanie. Nasze pola są pod ciągłym ostrzałem. Ataki na rolników, pola i gospodarstwa to taktyka zastraszania. Rosyjskie morale jest coraz niższe, oficerowie odmawiają wyjazdu na front, a żołnierze na okupowanych terenach są prawie cały czas pijani. Alkohol i narkotyki pojawiają się w zasadzie we wszystkich meldunkach przy zachowaniu Rosjan na terenach okupowanych, oni rabują, gwałcą, ale są praktycznie cały czas pijani. Mimo to poparcie dla wojny wciąż jest w Rosji wysokie, głównie wśród starszych obywateli. Według utajnionego sondażu, do którego dotarli niezależni dziennikarze, większość Rosjan uważa, że Putin powinien kontynuować wojnę. Cały czas przedstawiają Rosjanom tylko jedną prawdę, że na Ukrainie panuje nazizm i że to właściwie jest obrona Rosji. Według nieoficjalnych informacji w Moskwie rozpoczęto potajemną mobilizację, do której zgłaszają się głównie mieszkańcy prowincji. Darów i wsparcia dla Ukrainy jest mniej, choć potrzeby po 140 dniach wojny, są większe. W takich miejscach jak Charków, gdzie praktycznie nie ma dnia bez rosyjskich ataków, potrzeby wciąż rosną. Wielu ludzi nie ma pracy, nie ma tez żadnych dochodów. Brakuje leków, brakuje żywności, a ta która w sklepach jest, jest bardzo droga. Wojna na Ukrainie dotyka wszystkich, jednak najbardziej tych najsłabszych. Do seniorów w Charkowie dotarła Karolina Pajączkowska. O świcie kolejna ciężarówka z pomocą dociera do parafii w Charkowie. Wolontariusze ruszają do rozładunku. Minie kilka godzin, zanim palety wyładowane jedzeniem uda się rozpakować. Dary takie jak produkty o długim terminie przydatności, leki i środki higieniczne trafiają następnie na półki regionalnego centrum Caritas. Ci, co zostali, chcieli zostać. Mówi ksiądz Rafał, który podkreśla, że dla charkowian te dary to jedyna szansa na przeżycie. Myślę, że byłoby bardzo ciężko, zwłaszcza w mieście. Na wsi, wiadomo, zawsze lżej. Każdy ma swoje ogródki. Caritas Charków pomaga wszystkim potrzebującym. Ktokolwiek zgłosi się po pomoc, otrzyma ją. Tak jak ci mieszkańcy tego hospicjum porzuceni przez swoje rodziny. Warunki w tym tymczasowym domu opieki są opłakane. Choć i tak nijak się mają do tego, jak potraktowali tych ludzi najbliżsi i władze. Strażacy znieśli nas z 9. piętra do piwnicy, później do schronu bombowego. Tam odnalazł nas przyjaciel rodziny. Ulokował nas na klatce schodowej, ponieważ nie mógł nas wnieść na 16. piętro. Siedzieliśmy tam do 10 marca. Mrozy wtedy bywały nawet do -18 stopni. Córka tej kobiety mieszka od wielu lat w Polsce. Mamy nadzieję, że obejrzy ten materiał. Wszystko tam zostało, wszystko zniszczone. Tak opisuje swój dom 78-letnia Ludmiła. Przywieźli mnie tu wolontariusze. Nie jest mi tu źle, ale mimo wszystko tęsknię do domu. Nie wiem, dokąd pójść, tym bardziej kiedy przyjdzie zima. Pytamy Adrija, który uratował tych ludzi z ulicy, co by się stało, gdyby nie ruszył z pomocą. Cóż ma się z nimi stać. W końcu przyjdzie śmierć, kwestią otwartą pozostaje to, jaka będzie to śmierć. Dlatego że wiele osób zostało bez pomocy, bez dachu nad głową. Zostały wstrzymane emerytury, ich dokumenty spłonęły. Nagle w oddali pojawia się odgłos syren alarmowych. Wychodząc z budynku, 94-letnia Walentyna prosi, żebyśmy podeszli. Zostaliśmy zaproszeni na cukierka. To ta słynna krówka ukraińska. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Oto co jeszcze przed nami w programie. W Jantarze w Pomorskiem fala porwała grupę osób. Poszukiwana wciąż jest jedna osoba. Węglowa hipokryzja. Komisja Europejska zmienia swoją politykę wobec paliw kopalnych. Dziennikarka TVP skazana przez białoruski sąd na 8 lat łagru. Kaciaryna Andrejewa została oskarżona przez reżim Łukaszenki o "zdradę państwa". Proces odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Dziennikarka razem ze swoją operatorką Darią Czulcową zostały zatrzymane w listopadzie 2020 roku, kiedy prowadziły relację internetową z mitingu upamiętniającego Ramana Bandarenkę - działacza opozycji pobitego na śmierć. A takiego prodemokratycznego zachowania reżim w Mińsku się boi i wtrąca za kraty. Dziennikarka TVP jest jedną z ponad 1200 więźniów politycznych Alaksandra Łukaszenki. Litwa jeszcze w tym roku chce dokończyć budowę zapory na całej granicy z Białorusią. Bariera to zdaniem ekspertów jedyna skuteczna metoda na zatrzymanie migrantów, których na teren Unii Europejskiej chce przerzucić Łukaszenka. Innego zdania są jednak politycy nie tylko rosyjscy czy białoruscy. Także polskiej opozycji. W co aż trudno uwierzyć. Tak wygląda dziś granica polsko-białoruska. Podobnie jest na Litwie. To skuteczna ochrona przed takimi atakami. Te z kolei są inspirowane przez białoruskie służby. Czyli de facto przez Kreml. Więc chyba nikogo nie dziwią absurdalne apele Łukaszenki. Białoruś wzywa Polskę, Łukaszenka widać, że jest ogromnie sfrustrowany, bo operacja, która miała na celu zdestabilizować polską granicę, nie powiodła się i widać, że nie powiedzie się w przyszłości. To, że zburzenia zapory chce Łukaszenka czy Putin, nikogo raczej nie dziwi. Co innego w przypadku polityków polskiej opozycji, którzy mówią jednym głosem, że wschodnimi reżimami. To już może, a nawet powinno dziwić. Mówią głos w głos z Białorusią, a tak naprawdę to z Kremlem, więc trudno jest to zrozumieć. Przykłady można mnożyć. Posłanka Lewicy np. próbuje przekonywać, że zapora nie jest żadną zaporą. Na pewno jest przekraczany górą, dlatego że po prostu są drabiny, człowiek umie myśleć i po prostu ludzie stosują te drabiny czy to zbite z desek, czy po prostu takie zakupione. Przypomnijmy. To prawie 6 m wysokości. W przyszłości całość będzie naszpikowana elektroniką. No ale powiedzieć można przecież wszystko. Ja mówię o tym wprost, oni nie chcą zbudować żadnego muru, jakby chcieli, toby zaczęli to robić. Oni nie chcą zbudować żadnego muru. Mylił się nie pierwszy i nie ostatni raz Donald Tusk. Jego ludzie wielokrotnie posuwali dużo dalej. Próbując wymóc na polskim rządzie, żeby wpuścił wysyłanych przez Białoruś migrantów. Czyli de facto zgodził się na zdestabilizowanie sytuacji w Polsce. Zrezygnował z bezpieczeństwa Polaków. Zmuszanie ich do zawrócenia na granice białoruską, to jest działanie zbrodnicze. Jedyny pomysł, jaki mają w tej chwili na tę sytuację na granicy, to jest wypowiadanie znowu tych słów, które są kompromitujące, że Polska obroni się. Tak jakby ci ludzie nam wojnę wypowiedzieli. To są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi. Wpuście w końcu tych ludzi do Polski, kim są, ustali się później. To, że ktoś nie chce, żeby Polacy byli bezpieczni, to jest naprawdę występowanie przeciwko samym Polakom. Na Litwie np. w tym temacie opozycja współdziała z rządem. Inflacja w Czechach w czerwcu przekroczyła 17% w skali roku. Ceny u naszych południowych sąsiadów rosły szybciej niż w Polsce, mimo że Czeski Bank Centralny wcześniej zaczął podnosić stopy procentowe niż NBP. Wyższy od prognoz poziom inflacji także za oceanem. Inflacja w USA w czerwcu przekroczyła 9% w skali roku i przekroczyła prognozy ekonomistów. Wszystkie ważniejsze gospodarki zmagają się z tym wyzwaniem związanym z pandemią COVID W Niemczech ceny żywności poszły w górę o blisko 13%. Mamy dramatyczny kryzys społeczny, który może jeszcze pogłębić się w najbliższych miesiącach. Po pomoc przychodzą nowi ludzie. Niektórym nie wystarcza pieniędzy na życie i częściowo zaopatrują się w banku żywności. Nowy inflacyjny rekord również w Czechach. Inflacja przekroczyła tam 17% i była o półtora punktu procentowego wyższa niż w Polsce. Takie poziomo osiągnięto mimo wcześniejszych i większych niż u nas podwyżek stóp procentowych. Tymczasem Donald Tusk twierdzi, że obecny wzrost cen w Polsce to skutek rzekomych opóźnień w zacieśnianiu polityki pieniężnej. Mimo iż Czechy wcześniej rozpoczęły ten wzrost stóp procentowych, to jednak tą inflację mają wyższą aniżeli w Polsce, więc ta narracja opozycji jest dla mnie niemerytoryczna i jest populistyczna. Bo inflację w 3/4 windują ceny energii i żywności na globalnych rynkach. Według danych, które mamy na dzień dzisiejszy, będziemy mieć szczyt inflacji podczas tych wakacji, lipiec-sierpień, i to już nie powinno być dużo więcej niż ten odczyt z czerwca. Wszystko to, co można robić u nas, tu, w Polsce, na tym polskim odcinku europejskiego i światowego frontu walki z inflacją, my robimy i będziemy robić. Wczoraj prezydent podpisał ustawę o dopłatach do węgla, które obniżają jego ceny do niespełna 1000 zł za tonę. Chwile grozy nad Bałtykiem. W Jantarze w Pomorskiem kąpiących się porwała fala. Chwile grozy nad Bałtykiem. W Jantarze, w Pomorskiem, fala porwała jedną osobę, a chwilę później plażowiczów, którzy w morzu chcieli stworzyć tzw. łańcuch życia. Pomocy udzielono 5 osobom. Nadbałtycka plaża w Jantarze. Mimo powiewającej czerwonej flagi oznaczającej bezwzględny zakaz kąpieli, przed 13.00 policjanci i strażacy otrzymali informację o zaginięciu kąpiących się. Na miejscu, gdy nasze służby przyjechały, zastaliśmy osoby poszkodowane, które tworzyły łańcuch życia, próbowały pomóc tym osobom, które się topiły. Pięciu plażowiczów ruszyło na ratunek, ale również porwała ich fala. Jedna osoba wydostała się sama, cztery też trzeba było ratować. Dwie osoby z tych pięciu trzeba było reanimować, natomiast niestety jedna została w wodzie. Szukamy tej osoby, jest osobą zaginioną. Zdzisław Litwińczuk, prezes Otwockiego WOPR, wielokrotnie brał udział w akcjach ratowniczych. Podkreśla, że nad wodą najbardziej zgubna i niebezpieczna jest brawura i lekkomyślność. Najgorzej jest to, kiedy plażowicze spożywają alkohol na plażach, rozbawieni wchodzą do wody, nie zdając sobie sprawy z sytuacji, że może zasłabnąć, może się opić wody, to jest moment - traci przytomność i niestety tonie. Tylko od początku wakacji w całej Polsce utonęły 54 osoby. Nie przeceniajmy swoich umiejętności, jeżeli jesteśmy słabymi pływakami, nie pływajmy za daleko, starajmy się nie wypływać poza teren kąpielisk strzeżonych. Rozsądek w wodzie i na wodzie - przypominają ratownicy i apelują: na motorówce, kajaku, jachcie czy żaglówce podstawa bezpieczeństwa to kapok. Takie kamizelki ratunkowe, pneumatyczne czy te, co widzicie w oddali, pomarańczowe, te tradycyjne kamizelki ratują nam życie. Czyli jedno to obserwacja i świadomość aktualnej pogody, dwa to zachowywanie środków bezpieczeństwa. Niecały tydzień po rezygnacji premiera Borisa Johnsona są już znani jego potencjalni następcy. Zgłosiło się 8 chętnych do zamieszkania przy Downing Street 10 - dziś Partia Konserwatywna odrzuciła dwóch z nich. Wśród faworytów jest były minister finansów, szefowa dyplomacji i wiceminister handlu. Spokój! Spokój! Po tym, jak stracił zaufanie w rządzie i Partii Konserwatywnej, premier Boris Johnson raczej nie mógł liczyć na ciepłe powitanie w brytyjskim Parlamencie. Będę niedługo odchodził z podniesioną głową. Na Downing Street 10 chciało wprowadzić się 8 kandydatów. Wśród faworytów były minister finansów Rishi Sunak, wiceminister handlu międzynarodowego Penny Mordaunt i szefowa dyplomacji Liz Truss. Zaczynają od dołu odrzucać kandydatów, którzy mają najmniej głosów wśród posłów, a potem to idzie do zwyczajnych członków partii, którzy pocztowo głosują za liderem, którego by chcieli. Rishi Sunaka może pogrążyć afera związana z majątkiem jego żony, która jest córką jednego z najbogatszych ludzi w Indiach, ale unika płacenia podatków w Zjednoczonym Królestwie. Bardzo możliwe, że po trzyletniej przerwie brytyjskim premierem znów będzie kobieta. Ktokolwiek będzie nowym przywódcą Partii Konserwatywnej musi wzbudzać zaufanie, bo potrzebuje silnego wsparcia, by rządzić krajem. Wśród najważniejszych zadań odbudowa gospodarki po pandemii koronawirusa. Niezależnie od tego, kto będzie nowym premierem, Wielka Brytania nadal będzie angażować się w dyplomatyczną i militarną pomoc Ukrainie. Wojna na Ukrainie doprowadziła do wzrostu cen żywności i energii, co Brytyjczycy mocno odczuwają. Mamy też bardzo poważny problem z inflacją. Boris Johnson na razie pozostaje na stanowisku, a jego rząd złożył w dziś wniosek o wotum zaufania, by uzyskać poparcie do czasu wyłonienia nowego premiera, co może potrwać co najmniej do września. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans stwierdził, że potrzebny jest powrót do paliw kopalnych. Komentatorzy mówią o hipokryzji, bo to ci sami politycy za wydobywanie węgla w Polsce domagali się milionowych kar i chcieli zamknięcia naszych kopalni. Teraz, kiedy chodzi o bezpieczeństwo energetyczne Brukseli i Berlina, problemu nie ma. Hipokryzję Brukseli widać jak na dłoni. To głos komentatorów oburzonych postawą prominentnych europejskich urzędników. W UE są równi i równiejsi. To, co wolno Niemcom, to w stosunku do Polski byłoby dawno określane jako skandaliczne. Chodzi o te słowa wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej. Przyjmują plany awaryjne powrotu do węgla i brunatnego, i przede wszystkim kamiennego. To Niemcy, to Austria, to Włochy, To Holandia. Ci sami politycy za wydobywanie węgla w Polsce jeszcze nie tak dawno domagali się milionowych kar i chcieli zamknięcia naszych kopalni. Tak jak wtedy, gdy sędzia Rosario Silva De Lapuerta jednoosobowo nakazała Polsce zamknąć kopalnię Turów, pomimo że to oznaczałoby likwidację tysięcy miejsc pracy, odcięcie od zasilania i ogrzewania tysięcy mieszkańców oraz osłabienie całego systemu energetycznego naszego kraju. Teraz, kiedy w obliczu wojny na Ukrainie chodzi o bezpieczeństwo energetyczne Brukseli i Berlina, problemu z węglem nie ma. Niemcy potrzebują po prostu tego surowca, zwłaszcza w obliczu zbliżającego się sezonu grzewczego, gdzie już w tej chwili mówi się, że Niemców nie będzie stać na ogrzewanie. Niestety kiedy chodziło o Polskę, Bruksela na pierwszym miejscu stawiała ideologię i niemającą żadnego ekonomicznego uzasadnienia politykę klimatyczną razem z tzw. pakietem Fit for 55. Dla eurokratów racjonalne reakcje polskiego rządu na wojnę nie miały znaczenia. Przyklaskiwali temu politycy polskiej opozycji... Turów jest do zamknięcia. Rządzący muszą się do niego zastosować. ...którzy teraz milczą. Firmy związane z byłym ministrem w rządzie Donalda Tuska Aleksandrem Gradem zarobiły miliony na umowach z państwowymi spółkami energetycznymi. Postępowanie prowadzą prokuratura i CBA, a o sprawie napisała "Gazeta Polska". Z kolei francuska prasa informuje o możliwej roli byłej minister w rządzie Donalda Tuska i unijnej komisarz w głośnej aferze Ubera. Prokuratura sprawdza, czy przy zawieraniu umów ze spółkami związanymi z byłym ministrem skarbu w rządzie PO-PSL nie dochodziło do korupcji i nieuczciwej konkurencji. Sam Aleksander Grad zasiada w radzie nadzorczej grupy MGGP - podmiot ten posiada wiele spółek zależnych, które są bardzo mocno badane przez organy ścigania. Aleksander Grad zasiadał w fotelu ministra skarbu w pierwszym rządzie Donalda Tuska, gdzie zajmował się m.in. restrukturyzacją stoczni. Ta w praktyce oznaczała likwidację. Nie wykluczam, że zadanie, jakie wyznaczyłem ministrowi Gradowi, było ponad siły kogokolwiek. Po 4 latach w rządzie polityk PO przeszedł do spółek Skarbu Państwa. Zaczął zajmować się budową elektrowni atomowej w Polsce. Elektrownia oczywiście nie powstała, za to Grad inkasował miesięcznie dwie pensje z dwóch atomowych spółek - ponad 50 tys. zł miesięcznie. O innej zaufanej osobie w rządzie Donalda Tuska informuje prasa we Francji. Le Monde pisze o "polskim wątku" międzynarodowego dziennikarskiego śledztwa dotyczącego afery Ubera. Sugerują, że pozwy wniesione przez Ubera przeciw Francji, Niemcom i Hiszpanii Jak wynika z informacji brytyjskiego "The Guardian", główny lobbysta Ubera w Europie miał być bardzo zadowolony z rozmów z protegowaną szefa PO. Dziennikarskie śledztwo dotyczące amerykańskiego giganta - firmy Uber pokazuje bezprawne działania i potajemny lobbing u najważniejszych europejskich polityków, m.in. byłej wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej Neelie Kroes. Doradzanie firmom zagranicznym spoza Unii jest nie tylko naruszaniem kodeksu postepowania dla funkcjonariuszy UE, ale działaniem na szkodę pracodawcy - instytucji unijnych, ale przede wszystkim państw członkowskich. Mimo dowodów przedstawionych przez media we Francji i Wielkiej Brytanii Komisja Europejska naruszenia zasad praworządności w tym wypadku nie dostrzega, a zarzuty oddala. Donald Tusk proponuje 4-dniowy tydzień pracy. To zaskakuje, biorąc pod uwagę, jak krytycznie politycy PO wypowiadali się na temat wprowadzenia przez PiS zakazu handlu w niedziele. Stąd pytania o wiarygodność Platformy i jej szefa. 4 dni pracy w tygodniu. To nowa propozycja Donalda Tuska. Do wyborów będziemy mieli przygotowany precyzyjny projekt pilotażu na czterodniowy tydzień pracy. To będzie moja propozycja, jeśli wygramy wybory. To zaskakuje, bo jeszcze 4 lata temu politycy PO byli przeciwni niedzieli wolnej od handlu. Jesteśmy przeciwni temu, żeby ograniczać wolność ludzi do wyboru, co będą robić w niedzielę albo do wyboru, kiedy będą robić zakupy i gdzie te zakupy chcą robić. Sam Tusk też chciał, by Polacy zamiast odpoczywać z rodzinami, pracowali w sklepach. Ja nie będę zwolennikiem eliminacji handlu w niedzielę czy jakiejś radykalnej redukcji. Stąd pytania, dlaczego wolna niedziela dla polityków PO była zła, a 4-dniowy tydzień pracy już dobry? Zdaniem wielu to może być obietnica, która przykryje brak programu. I tu ponownie pytania - tym razem o wiarygodność. Jak obiecali, że będzie czterodniowy tydzień pracy, jeśli wziąć pod uwagę, jak to było z ich dotychczasowymi ważnymi obietnicami, to znaczy, że będzie 6-dniowy. Jak wskazują sondaże, Donald Tusk jest dla Polaków lidem nieufności. - Nie wzbudza pani zaufania? - Nie. Jak on w ogóle śmie jeszcze mówić na temat tych rządów, jak on nic nie robił, naprawdę umywał ręce od wszystkiego. Takie opinie nie dziwią, tym bardziej że Tusk... Historia kłamstwa w polityce... ...często sam sobie zaprzecza. Mamy do czynienia z taką fabryką nienawiści pogardy, która ma z Polek i Polaków uczynić społeczeństwo podatne na każdą manipulację. Mówiąc o walce z nienawiścią, jednocześnie tak nawoływał. My się na ulicy zorganizujemy. Na ulicy też się wszyscy zorganizujemy, jeśli ta władza nie zniknie. Nieustanny trwający właściwie 24 godziny na dobę festiwal nienawiści, pogardy. Nie trzeba będzie ustawy, żeby gościa wyprowadzić z NBP-u i ja to zrobię, ja to wam gwarantuję. Jeżeli chodzi o kłamanie przez Tuska tu, w kraju, a rzeczywiście kłamie tak, że słońcu wstyd świecić. Stąd w sejmowych kuluarach coraz częściej słychać nawet takie głosy. Tusk wrócił rok temu, wszyscy liczyli, że będzie jakaś gigantyczna zmiana, że będzie jakiś przełom, nie ma przełomu, jest co raz gorzej, słyszymy o planach powstania nowej partii z części posłów Platformy. Nie udaje mu się przede wszystkim stworzyć jakieś jednolitego bloku opozycyjnego, a to jest jego obsesja prawdziwa, na tym właściwie najbardziej cierpi jego wiarygodność. Cały sportowy świat mówi o tym od dwóch miesięcy. Czy Robert Lewandowski przejdzie do Barcelony. Finał tej sagi mamy podobno poznać pod koniec tygodnia, a dziś, po urlopowej przerwie, Polak wrócił do treningów w Monachium. Mimo że zdaniem niektórych jedną nogą jest już w słonecznej Barcelonie, przyjechał na trening Bayernu i wzbudził sensację. Profesjonalista. Lewandowski nie zbojkotował klubu, z którego chce odejść, wczoraj nawet przeszedł testy sprawnościowe. Wszystko w cieniu spodziewanego transferu do Hiszpanii. To jest transfer, który ciągnie się zdecydowanie najdłużej ze wszystkich tych poważnych transferów, dużych w wielkiej piłce. Bo gdy w maju stwierdził stanowczo... Nie wyobrażam sobie dalszej dobrej współpracy. ...do dziś trwa piłkarska telenowela transferowa. W poprzednich latach w roli głównej występował a to Leo Messi, a to Cristiano Ronaldo, w tej chwili cały świat ekscytuje się tym, czy to Robert Lewandowski, kapitan reprezentacji Polski, przejdzie lub nie przejdzie do Barcelony. W końcu to najlepszy napastnik na świecie, dlatego kibice analizują każdy aspekt jego kariery. Według mnie trochę średnio, mam wrażenie, że Bayern go przytrzymuje na siłę, szczególnie po tym, co zrobił dla Bayernu. Biorąc pod uwagę aktualną sytuację Barcelony, to myślę, że to musiało się tak rozciągać, bo Barcelona musi teraz wykopać skądś pieniądze, żeby mieć i na Rafinhę, i na Lewandowskiego. W grze są twarde negocjacje i wielkie pieniądze. Najpierw była mowa o 20 mln euro, później 40, finalnie FC Barcelona ma zaproponować za Polaka 50 mln euro. Na niego to jest trochę mało, powinni mieć ze 100 baniek co najmniej. 5 lat temu Neymar za siebie samego płacił ponad dwieście milionów, teraz za Lewego... no fakt, że Lewy ma już swoje lata, 33, ale myślę, że jest to niska kwota. Oczywiście w świecie wielkiej piłki. Jak to będzie z tym Lewandowskim, pytamy eksperta. Robert Lewandowski, wszystko wskazuje na to, że niedługo zostanie piłkarzem Barcelony, natomiast to jest bardzo długo trwająca saga dlatego, że Bayern Monachium nie chce go puścić. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Bayern Monachium nie chce pozwolić sobie na to, żeby nawet najlepszy piłkarz świata dyktował warunki. Ale warunki niemieckiego klubu są już podobno spełnione. Całe zamieszanie z transferem daje Lewandowskiemu jeszcze jedną korzyść. Jeżeli uda mu się transfer do Barcelony, to na pewno połączenie tej marki osobistej i marki klubowej da dodatkową trampolinę do nowych zasięgów i jeszcze większej wartości marketingowej. Bo w tej rozgrywce Lewandowski od początku był wygranym. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.