Ameryka$ska baza w Polsce - tarcza antyrakietowa gotowa do dzia¾ania. Kandydat na prezydenta. Szymon Ho¾ownia og¾osi¾ start w wyborach. Spotkanie prezydentów: Donald Trump w Białym Domu. Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Zaczynamy "19.30". Jest nazywana niszczycielem na lądzie, ma chronić USA i europejskich sojuszników, głównie przed zagrożeniem ze strony Iranu. Amerykańska baza antyrakietowa w pomorskim Redzikowie została oficjalnie otwarta. Przy okazji były ważne rozmowy o bezpieczeństwie i rozszerzaniu działania tarczy. Jest reakcja Kremla: to próba powstrzymania potencjału militarnego Rosji, dlatego Rosja zastosuje środki odwetowe. Historyczny, długo oczekiwany moment. Cały świat będzie widział, że Polska nie jest rosyjską strefą wpływów. Naval Support Facility Redzikowo to pierwsza stała amerykańska baza w Polsce. Od dziś oficjalnie gotowa do działania. Amerykański niszczyciel na polskim lądzie staje się faktem i to jest strategicznie dla Polski jedno z najważniejszych wydarzeń i zdarzeń w historii po 1989 r. Umowę na budowę tarczy władze Polski i administracja Georga Busha podpisały w 2008 r. System to radar dalekiego zasięgu i wyrzutnie rakiet SM-3, które pozwalają na niszczenie pocisków balistycznych po wystrzeleniu. Ma chronić USA i Europę przed atakami ze wschodu. To jest sygnał wzmacniania odporności Polski na politykę zastraszania, na presję przy pomocy instrumentów wojskowych. Pomorskie Redzikowo to kolejne ogniwo systemu, który tworzą: baza rakietowa Deveselu w Rumunii, stacja radarowa w miejscowości Kurecik w Turcji i ośrodek dowodzenia w niemieckim Ramstein. Do tego satelity komunikacyjne i zwiadowcze. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem i jesteśmy dozgonnie wdzięczni Polsce za rolę, jaką pełni w tym regionie. Warszawa to lider wydatków na obronność. Już dziś wydajemy na to ponad 4% PKB, najwięcej wśród wszystkich państw NATO. Z punktu widzenia USA Polska jest jednym z najważniejszych sojuszników. Będziemy tę relację wspierać i pracować z Polską, która w tym momencie w NATO odgrywa olbrzymią rolę. Także jako kraj sąsiadujący z walczącą Ukrainą i narażony na rosnącą presję ze strony Kremla. Narody polski i amerykański, ramię w ramię, stoją w awangardzie obrony przeciwko, w przeszłości sowieckiemu, a obecnie rosyjskiemu imperializmowi i agresji. Amerykańska baza to także element odstraszania, bo atak na nią, to atak nie tylko na Polskę, ale na Stany Zjednoczone. Nigdy za wiele instalacji sojuszniczych o charakterze strategicznym na terytorium Polski. W dodatku obsadzona załogą amerykańską, co ma ogromne znaczenie polityczne, ale też wojskowe. Rząd już zapowiedział, że będzie prowadził rozmowy z władzami NATO o rozszerzeniu obronnego potencjału bazy w Redzikowie. "Chcę być niezależnym kandydatem i niezależnym prezydentem" - mówi Szymon Hołownia na spotkaniu z mieszkańcami Jędrzejowa, potwierdzając, że wystartuje w prezydenckim wyścigu w przyszłym roku. Mówi o silnej gospodarce, mądrym bezpieczeństwie i niezrealizowanych obietnicach. Oficjalnie kampanii jeszcze nie ma, choć jej kolejne elementy obserwujemy coraz wyraźniej. W styczniu przyszłego roku będę kandydatem na prezydenta Polski. Marszałek Sejmu, i od teraz, oficjalny kandydat w wyborach na prezydenta. Szymon Hołownia decyzję ogłosił na spotkaniu z mieszkańcami Jędrzejowa. I zapowiedział, że będzie kandydatem niezależnym. Chcę być kandydatem niezależnym i niezależnym prezydentem, chcę być prezydentem ludzi, a nie partii politycznej. Jedyny sztandar, pod którym chcę stanąć w tej kampanii, która zacznie się już za parę tygodni, to jest ten sztandar, żaden inny. Koalicjanci jego oficjalną kandydaturę oceniają pozytywnie. Dobra atmosfera w 1 turze. Współpraca jest w II turze zwycięstwo. O planowanym starcie marszałka w przyszłorocznych wyborach prezydenckich mówiło się niemal od początku zawiązania koalicji rządzącej. Bo do polityki Szymon Hołownia wszedł właśnie startując na prezydenta w 2020 r. Wcześniej był jednym z najbardziej znanych prezenterów programów rozrywkowych, dziennikarzem, publicystą i społecznikiem. Kampania prezydencka, myślę, że dała mu duże doświadczenie, dużą wiedzę w zakresie wyborów prezydenckich i myślę, że to wszystko wykorzysta w tej chwili i wygra te wybory. 4 lata temu w pierwszej turze był trzeci. Zagłosowało na niego prawie 14% wyborców. Założone po wyborach stowarzyszenie Polska 2050 przerodziło się w partię. Dziś z PSL tworzy Trzecią Drogę. Ludowcy chcieliby wspólnego kandydata koalicji, co kilkukrotnie mówił ich lider. Ktoś, kto ma największe szanse na pokonanie kandydata PiS, bo łączy różne środowiska, takim kandydatem jest z pewnością Szymon Hołownia. Ale pozostałe partie wystawią swoich polityków. Trzecia Droga liczy, że marszałkowi uda się przekonać do siebie bardziej konserwatywny elektorat. Taki stabilizujący prezydent jest Polakom potrzebny. PiS w Szymonie Hołowni nie widzi zagrożenia dla swojego kandydata. Nazwisko mamy poznać jeszcze tej jesieni. Zabierają elektorat PO. Koalicja Obywatelska kandydata na najwyższy urząd w państwie wybierze w prawyborach. O nominację walczą minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, dziś obecny na otwarciu bazy amerykańskiej w Redzikowie i Rafał Trzaskowski, który był m.in. na spotkaniu z mieszkańcami Olsztyna. Obecnie jest 3 oficjalnych kandydatów na prezydenta: obok Szymona Hołowni, to Sławomir Mentzen z Konfederacji i Marek Jakubiak. Najprawdopodobniej kandydatkę Lewicy, może nią być Agnieszka Dziemianowicz-Bąk lub Magdalena Biejat, mamy poznać pod koniec roku. Marszałek i kandydat na prezydenta Szymon Hołownia będzie gościem "Niebezpiecznych związków" jutro o 20.18 na antenie TVP Info. A dziś o tej samej porze Justyna Dobrosz-Oracz zaprosi państwa na program "Bez Trybu". I temat kandydatów do Pałacu prezydenckiego z pewnością się w nim pojawi. To jest Red is bad? Nie oceniam czy oni kłamali. Chcę być kandydatem niezależnym. Hołownia ogłasza start w wyborach. Skąd to przyspieszenie? Jestem gotowy. Bywało się na wojnach. Potrzebujemy współpracy. Oglądają państwo "19.30" w środę, za chwilę o zmianach w składce zdrowotnej, a potem także... Nastąpił zgon pacjenta. Śmiertelne zagrożenie. Zabezpieczono opakowanie po preparacie służącym do zwalczania kretów. Twarde lądowanie. Myśmy sobie zafundowali kolejne nierentowne lotnisko. Sytuacja jest patowa, od początku było projektem politycznym. Urzędujący prezydent i prezydent elekt w Białym Domu o przekazaniu władzy. To pierwsze spotkanie Joe Bidena i Donalda Trumpa od czasu debaty w Atlancie, która zaważyła na losach całego prezydenckiego wyścigu. Donald Trump kompletuje administrację i zaskakuje nawet Republikanów. Przykłady? Nominacja dla przyszłego szefa Pentagonu. Obroną pokieruje weteran wojenny oraz prezenter konserwatywnej stacji Fox News - Pete Hegseth. Z kolei na czele nowego departament "wydajności państwa" stanie Elon Musk. Urzędujący prezydent i prezydent elekt razem w Białym Domu. Donald Trump triumfalnie wraca do Waszyngtonu na spotkanie, którego nigdy nie zorganizował dla swojego następcy - Joe Bidena. Panie prezydencie elekcie. Gratuluję. Mam nadzieję na płynne przekazanie władzy. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby tak było. Gdy ostatnio Republikanin był w Gabinecie Owalnym, napisał 2-stronicowy list do następcy i w dniu inauguracji Joe Bidena opuścił stolicę. Prezydent elekt w niespotykanym od dawna tempie rozdaje posady w swoim rządzie i wciąż zaskakuje. Doceniam, że przekazanie władzy będzie tak płynne jak to tylko możliwe. Prezenter telewizyjny, gwiazda kanału Fox News, Pete Hegseth, ma być nowym szefem Pentagonu. Hegseth to weteran wojen w Iraku i Afganistanie. Będzie nadzorował niemal 3 mln ludzi i budżet wynoszący niemal bilion dolarów. To może być osoba, która będzie bardziej powolna prezydentowi Trumpowi i dzięki temu prezydent Trump będzie miał większy wpływ na armię. Generałowie z bardziej ustabilizowaną pozycją, bardziej doświadczeni, stawialiby mu opór. Miliarder Elon Musk ma stanąć na czele nowego Departamentu Efektywności Rządu. O 1/3 chce ograniczyć rządowe wydatki. Elon Musk ma osobowość. To wyjątkowy facet. Jest super geniuszem. W drastycznym odchudzaniu administracji pomoże mu inny miliarder, Vivek Ramaswamy. W nowej administracji będą mieli role nieformalne, a Musk będzie mógł nadal kierować swoimi spółkami. Elon Musk jest trochę takim prawdziwym prezydentem w cieniu. To on będzie podejmował kluczowe decyzje w zakresie biznesowym, gospodarczym czy nawet geopolitycznym. Być może w nowej administracji Trumpa znajdzie się też była ambasador USA w Polsce - Georgette Mosbacher. Jeśli prezydent poprosi mnie o wyjazd do Polski, oczywiście, że się zgodzę. Będę służyła swojemu krajowi i prezydentowi Trumpowi w każdej roli. To byłby zaszczyt. Polska jest jednym z naszych najbliższych i najważniejszych sojuszników. Zaprzysiężenie Donalda Trumpa - 20 stycznia. Rządowy kryzys w Niemczech. 16 grudnia Bundestag zagłosuje w sprawie wotum zaufania dla rządu kanclerza Scholza, z kolei przyspieszone wybory parlamentarne zapowiedziano na 23 lutego przyszłego roku. To pewne daty, ale wciąż przeważają znaki zapytania, a klimat zdecydowanie przypomina kampanię wyborczą. W Berlinie jest Magdalena Gwódź-Pallokat. Magdo, pod znakiem zapytania stoi polityczna przyszłość samego Olafa Scholza, powiedz jak dziś przekonywał o słuszności decyzji o upadku rządowej koalicji? Oferowałem kompromis aż do ostatniego dnia. Tłumaczył Olaf Scholz, głosząc rozpad koalicji 3 partii podkreślając, że nigdy więcej publiczne opory nie powinny przyćmić sukcesów rządu. Tyle, tylko że jako rząd miał rekordowo niskie poparcie. Wszystkie partie, które przez ostatnie 3 lata rządziła Niemcami, z tych rządów wychodzą poturbowane. Partia Scholza może liczyć zaledwie na 16 procent poparcia. Mamy obowiązek dopilnować, aby Ukraina nie została pozostawiona sama sobie. Chadecja aż na 33 procent poparcia. Chcę też wyraźnie powiedzieć, że musi być jasne, że nie można podejmować żadnych decyzji, które ignorują Ukrainę. Ukraina może polegać na naszym kraju i naszej solidarności. Ale ta solidarność słabnie. Śmierć 5 dzieci w wyniku zatrucia substancjami wykorzystywanymi jako trutka na szczury, w tym trojga w zaledwie kilka dni. Ministerstwo Rolnictwa zapowiada obostrzenia i doniesienia do prokuratury na dystrybutorów, którzy sprzedając niebezpieczne substancje, mogli łamać prawo. Zakup preparatów wciąż jest wyjątkowo łatwy i śmiertelnie niebezpieczny. Wieś Pupki, 19 km od Olsztyna. Kilkanaście domów. Tragedia, po prostu tragedia. Przed tygodniem do olsztyńskiego szpitala trafili rodzice z 2-latkiem. Wymiotowali, byli odwodnieni. Mimo wszelkich podjętych prób, tego samego dnia, ok. godz. 21.00 nastąpił zgon pacjenta. Dziecko zmarło. Co było przyczyną? Odpowiedzi nie dała sekcja zwłok, ale sprawę bada prokuratura. Zabezpieczono opakowanie po takim preparacie, preparacie służącym do zwalczania kretów. Jedną z hipotez badaną w śledztwie jest to, że ta substancja mogła przyczynić się do zgonu pokrzywdzonego, jednak czy tak rzeczywiście było, pokażą czynności procesowe. To 3. taki przypadek. W Tomaszowie Lubelskim zmarło 2-letnie dziecko; rodzice i dziadkowie z objawami zatrucia trafili do szpitala. W Nowym Tomyślu w Wielkopolsce zmarła 3-latka. W ścianach domu znaleziono tabletkę ze środkiem chemicznym. Prawdopodobnie była to trutka na gryzonie. Jej opary mogły przyczynić się do śmierci dziecka. Dlatego Ministerstwo Rolnictwa składa zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienie przestępstwa przez dystrybutorów, którzy sprzedawali niebezpieczne preparaty, również w sklepach internetowych, ale nie sprawdzali, czy kupujący został przeszkolony jak je stosować - co jest obowiązkiem. Ministerstwo zapowiada zmiany. Wprowadzamy rejestr tych osób, które są uprawnione i przeszkolone do kupowania i używania tego środka, żeby ten, który sprzedaje, mógł sprawdzić czy możemy mu sprzedać, czy nie możemy mu sprzedać. Jak dziś sprawdziliśmy, niebezpieczne substancje może kupić praktycznie każdy. Wystarczy kilka kliknięć. Wystarczy potwierdzić, że kupujący jest pełnoletni i przeszkolony. Certyfikatu nikt nie sprawdza. One są bezpiecznie do stosowania, jeżeli są stosowane zgodnie z zaleceniem, do zwalczania gryzoni w magazynach paszowych, a nie w pomieszczeniach mieszkalnych. W większości instrukcji jest wskazane, że musi to stosować osoba przeszkolona do tego. Stosowane nieumiejętnie wchodzą w kontakt z powietrzem. A to powoduje reakcję i wytwarzanie śmiertelnie niebezpiecznych gazów. Pod żadnym pozorem nie można stosować ich w pomieszczaniach mieszkalnych i w ich pobliżu. I nie chodzi tylko o trutki na gryzonie. Te zatrucia nie są od środka gryzoniobójczego. To są gazy opracowane i używane do gazowania zbóż, by zwalczyć szkodniki występujące w zbożu, nie są to preparaty gryzoniobójcze. Niebezpieczne są nawet opakowania po tej truciźnie. Puste lub pełne muszą trafić do utylizacji w punktach Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa. W czasie gdy mieszkańcy popowodziowych terenów czekają na pomoc, gminne urzędy toną we wnioskach. Do wypłaty wsparcia potrzebna jest konkretna procedura, którą przeprowadzi wykwalifikowany urzędnik. O ręce do pracy apelują m.in. władze gminy Głuchołazy, w obecnym tempie oczekiwanie na decyzje może trwać nawet pół roku. Z zewnątrz prawie wszystko wygląda już normalnie, ale kiedy weszliśmy do mieszkania pani Sylwii... Tu woda była po lamperię. Wilgoci było tu tak dużo, że po chwili zaparował obiektyw kamery. Obiecana pomoc na remont mieszkania jeszcze tu nie dotarła. Wniosek składałam już dawno, już nawet nie pamiętam kiedy, razem z tymi na 8 tys., no i nie mamy żadnej wiadomości, no nic. Wszystko dlatego, że urząd gminy tonie we wnioskach o pomoc na remont lub odbudowę domu. Limit wsparcia to 200 tys. zł. Procedowane postępowania wymagają tego, żeby był przeprowadzony wywiad środowiskowy, a przeprowadzić go może tylko pracownik socjalny. Czyli pracownik ośrodka pomocy społecznej, który ma odpowiednie kwalifikacje. W gminie Głuchołazy takich osób jest zaledwie 12 - na ich biurkach czeka prawie 2,5 tys. wniosków. To jest skala tego, co się wydarzyło w gminie Głuchołazy. Taką skalę miałby co obrabiać urząd wielkości Opola, Wrocławia, a nie taki mały urząd, jak nasz. Dlatego władze zniszczonego powodzią miasta gwarantują zakwaterowanie, wyżywienie i pensję dla pracowników socjalnych. Po raz kolejny liczą na dobrą wolę i pomoc ludzi. Brakuje rąk do pracy, stąd prośba do innych gmin, praktycznie do pracowników socjalnych z całej Polski: jeśli ktoś ma ochotę, ma chęć pomóc Głuchołazom w tym, żeby jak najszybciej móc wydać wszystkie decyzje... Bez pomocy rozpatrzenie wszystkich wniosków zajmie urzędnikom z Głuchołaz pół roku. A w podobnej sytuacji są inne zalane przez powódź miejscowości i gminy. Urzędnik to nie jest wojskowy, musimy mieć zgodę tej osoby i takie zgody są, bo urzędnicy chcą pomagać i pomagają na bieżąco od pierwszych dni powodzi. Tylko w Głuchołazach straty po powodzi oszacowano na co najmniej miliard złotych. W "19.30" kondycja polskich lotnisk regionalnych. Niekwestionowanym liderem są krakowskie Balice, które zbliżają się do progu 10 mln obsłużonych pasażerów. A w ubiegłym roku było to niemal 9,5 mln. w statystykach prezentują się podobnie - znacznie przekraczając 5 mln pasażerów. Z 4 mln obsłużonych podróżnych goni je port lotniczy we Wrocławiu. Polacy lubią latać także z Poznania i Rzeszowa. Ambitne plany miało lotnisko w Radomiu - ile procent planu udało się wprowadzić w życie - sprawdzał Michał Niewodowski. W planach były 3 mln pasażerów rocznie. Wykonano zaledwie kilka procent planu. W tym roku z lotniska o dumnej nazwie Warszawa-Radom odprawiono 105 tys. pasażerów. Było huczne otwarcie i ambitne zapowiedzi: miało być bardziej komfortowo, szybciej, a nawet bliżej, zwłaszcza do Egiptu, taki był plan. Zostało zbudowane i jest nierentowne, linie lotnicze nie chcą z niego latać i pasażerowie nie chcą z niego latać, sytuacja jest patowa. Od początku było projektem politycznym i to się nie mogło udać. Z danych opublikowanych przez Polskie Porty Lotnicze wynika, że w październiku z usług lotniska - już nie Radom a Warszawa-Radom - skorzystało niecałe 6 tys. pasażerów, o prawie 1700 mniej niż rok wcześniej. Od stycznia do końca października port w Radomiu obsłużył ok. 105 tys. pasażerów, czyli średnio dziennie 346. Miało być inaczej. Dzięki decyzji prezesa Jarosława Kaczyńskiego i po analizie, że jest to przedsięwzięcie opłacalne, taka decyzja zapadła. Port lotniczy Warszawa-Radom, jego rozbudowa kosztowała ponad 800 mln złotych, plan był taki, żeby odprawiać tu około 3 mln pasażerów rocznie i choć wyniki są dalekie od ideału, niedługo może się to zmienić. Zmiana ma być efektem zmiany zarządu Polskich Portów Lotniczych. Nowe władze spółki starają się ożywić ruch w porcie Warszawa-Radom, trwają prace nad narzędziami pomagającymi liniom planować przyszłe kierunki i rozmowy z przewoźnikami, by poszerzyć ofertę Radomia. Jeżeli uda nam się przekonać linie lotnicze, bo to one decydują skąd chcą latać, bo wiedzą gdzie jest pasażer, jeżeli się uda przekonać linie lotnicze, to maksymalnie widzę 400-500 tys. pasażerów. Ruch mogłyby ożywić tanie połączenia lotnicze, ale tanie linie wolą Lotnisko Chopina i Modlin. Dlatego Radom chce zmiany decyzji środowiskowej, tak by operacje lotnicze wykonywać także w nocy. Na pewno poprawiłaby jego atrakcyjność, bo dla niektórych operatorów zapewniłaby możliwość wykonywania operacji 24 godziny na dobę. Paradoksalnie Radom nie jest ostatni na liście najsłabszych lotnisk w kraju, za nim jest Zielona Góra. Niewiele lepiej radzą sobie porty w Olsztynie, Łodzi czy Bydgoszczy. Mamy w tej chwili w Polsce taką ligę dwóch prędkości. Mamy 7 lotnisk, które odpowiadają w tej chwili za 95% pasażerów obsługiwanych z Polski i te mniejsze lotniska. To w Łodzi w ubiegłym roku przyniosło ponad 40 milionów straty. Należą do najlepiej leczonych w Europie, do czasu, gdy wiek nie odbierze im możliwości dotychczasowego leczenia. Polskie dzieci i młodzież z cukrzycą typu 1 mają dostęp do najnowszych leków i systemów monitorowania glikemii. 26. urodziny oznaczają koniec refundacji i początek poważnych problemów, a często konieczność korzystania z technologii sprzed nawet 30 lat. Apteka szpitalna przy Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku. Tu przygotowuje się leki do chemioterapii ze wsparciem jednego z najnowocześniejszych w Europie robotów. Dla Małgorzaty Kadziewicz praca w tym miejscu to spełnienie zawodowych marzeń. Kilka godzin bez przerwy w szczelnym kombinezonie i masce nie sprawia jej problemu. System ciągłego monitorowania glikemii podłączony do pompy insulinowej pozwala jej w tym czasie zapomnieć o cukrzycy. System rejestruje poziom cukru. Jak zaczyna spadać, co grozi utratą przytomności, po prostu zatrzymuje podawanie insuliny. Anna pierwszy kontakt z pompą insulinową miała dopiero w wieku 26 lat. Potem, kiedy zaszła w ciążę, dostała pompę od WOŚP. Została ambasadorką fundacji. Nie wyobraża sobie powrotu do wstrzykiwania insuliny za pomocą penów, jak to robiła przed laty. Wyjmuję sobie pompę i mogę sobie podać insulinę, nie wykonując w danym momencie iniekcji, ponieważ pompa jest cały czas podłączona do mojego ciała i wykonuje to samodzielnie. Ale nie wszyscy są entuzjastami takich technologii. Maja Makowska, triathlonistka, pokonała dystans podwójnego Ironmana, teraz planuje biegi wysokogórskie i przepłyniecie wpław cieśniny Bosfor. Przy tak ekstremalnych sportach ma większe zaufanie do własnych wstrzyknięć za pomocą tradycyjnych penów. Algorytmy ciągłego monitorowania i pompy są dla ludzi o spokojniejszym trybie życia, W Polsce na cukrzycę 1. typu choruje 200 tys. osób. Pacjenci po 26. roku życia mają refundowane urządzenia do monitorowania glikemii i część oprzyrządowania, ale pompę, która kosztuje ok. 20 tys. zł muszą kupić sami. Przychodzą z decyzją: nie mogę sobie pozwolić. Dramat, kiedy widzę tego młodego człowieka, którego wcześniej leczyłam w nowoczesny sposób, leczyć jak za króla ćwieczka. Ministerstwo Zdrowia informuje o problemach finansowych, ale daje nadzieję na rozszerzenie refundacji. W związku z napływającymi propozycjami zmian rozporządzenia, które są poddawane analizom, Małgorzata za rok kończy 26 lat. Już odkłada pieniądze na zakup nowej pompy. Żeby kontynuować to, co robię i żeby żyć pełnią życia. Polskie góry - jesienią i zimą są wyjątkowo piękne i mogą być bardzo niebezpieczne. TOPR-owcy konsekwentnie przypominają: warunki są trudne, nawet w dobrą pogodę, a odpowiedni strój i sprzęt to podstawa. Z dziećmi na szlaku wszystkie te zasady mnożymy przez dodatkową czujność. Szyndzielnia w Beskidach. Matka z dwójką synów, 7- i 11-letnim, schodziła ze szczytu. W pewnym momencie straciła dzieci z oczu. To niebezpieczne, była godzina 16.10. Starszego chłopca szybko odnaleziono. Potwierdził, że młodszy zatrzymał się w schronisku. Matka ruszyła po chłopca. 11-latek miał na nią zaczekać. Nie posłuchał. Udał się w dalszą, pieszą wędrówkę. Ten chłopiec spotkał turystów, którzy znajdowali się na szlaku. I turyści, i matka natychmiast powiadomili służby. Rozpoczęliśmy działania. Polegały one na zadysponowaniu strażaków na czerwony, niebieski, a także zielony, więc mieliśmy cały obszar podzielony na odcinki bojowe. Pozostawienie dziecka na szlaku to skrajna nieodpowiedzialność - podkreślają GOPR-owcy. Podstawowym elementem jest tutaj zadbanie, aby wszyscy uczestnicy wycieczki, również dzieci, wiedzieli co zrobić w sytuacji zagrożenia, zagubienia czy wypadku. To już Karkonosze i Śnieżka, i kolejna niebezpieczna sytuacja. Może się zdarzyć wszystko, gdyby to było bardziej zalodzone, to prawdopodobnie by się to zdarzyło. Kobieta z dzieckiem wspinała się po zboczu góry poza wyznaczonym szlakiem. Wchodząc, strącała kamienie, które spadały na turystów niżej. Powiem szczerze - karygodne i bulwersujące. Poruszanie się poza szlakiem, bardzo trudnym. Ciągnięcie dziecka jest zjawiskiem niecodziennym. Kobietę ukarano mandatem. Była ewidentnie nie w swoim środowisku, tzn. nie miała kompletnie pojęcia jakie zagrożenia tam czyhają i tak naprawdę mogło skończyć się to tragicznie, bo dokładnie z tego zbocza w styczniu ześlizgnęli się 2 turyści. Obaj zginęli. Bo góry nie wybaczają nawet najmniejszych błędów. To nie jest ulica Marszałkowska, świateł u nas w górach nie ma, zimą szlaków się nie posypuje. Już teraz TOPR-owcy ostrzegają, warunki są trudne, dlatego odpowiedni strój i sprzęt w górach są kluczowe. Zaplanujmy trasę i poinformujmy bliskich o swoich planach. Nawet w te pogodne dni w niektórych miejscach można było spotkać się z licznymi zalodzeniami, którą są przyczyną poślizgnięć i upadków, a czasem nawet upadków z wysokości. Równie ważna jest zainstalowana w telefonie aplikacja Ratunek, która w kryzysowych sytuacjach może uratować życie. W "19.30" to już wszystko. Polecam państwa uwadze "Pytanie dnia". Gościem Doroty Wysockiej-Schnepf będzie były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Do zobaczenia.