Monika Sawka, dobry wieczór, zaczynamy "i9:30". Iskrzy w koalicji rządzącej. Mobilizujemy naszych wyborców w ramach przyjaznej rywalizacji. Koniec holowania. Nieuczciwie grają. Te kłótnie są, pęknięć jest coraz więcej. Spór o dyplomatów. Poprzedni rząd nadmiernie upolitycznił polską służbę dyplomatyczną. Nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać ani odwołać bez podpisu prezydenta. Zmiana w polskim Kościele. Przyjmuję wolę biskupów jako ogromny kredyt zaufania. Biskupi w Polsce postanowili dynamicznym krokiem ruszyć ku przepaści. Premier zachęca, by ci, który taktycznie poparli w wyborach parlamentarnych Trzecią Drogę, teraz zagłosowali zgodnie z własnym sumieniem. Dość kłótni - odpowiada Donaldowi Tuskowi Szymon Hołownia. I pisze o pokonaniu PiS raz na zawsze, a nie na sto dni. Opozycja komentarz szefa rządu ocenia jako zagranie wyjątkowo perfidne. O rosnącym politycznym napięciu. Nastroje w ramach koalicji rządzącej... Nieuczciwie grają. ...inne niż przed wyborami parlamentarnymi, kiedy do wyborców Trzeciej Drogi były kierowane takie apele. Głosujcie na swoich, nie zawahajcie się ani chwili. Dziś premier Donald Tusk zmienia kurs. Znałem go z innej strony, ale być może ten lewoskręt sprawia, że liczy się tu i teraz, krótkomedialny, niż trwała współpraca. Mobilizujemy naszych wyborców w ramach przyjaznej rywalizacji. Polska 2050 widzi to inaczej. Ale chodzi nie tylko o premiera. Kilkanaście minut po publikacji wpisu przez Donalda Tuska identyczny zamieścił współprzewodniczący Nowej Lewicy. Wiemy, że gdyby nie taktyczne głosowanie wyborców Lewicy, to ta reprezentacja Trzeciej Drogi w Sejmie byłaby mniejsza. Teraz już koniec z taktyką, teraz już każdy dba o siebie. Każde z ugrupowań musiało samo zapracować na swój wynik. Według opozycji... Kłótnie są w koalicji rządzącej. Czego dowodem ma być dzisiejsza wymiana zdań. To takie stawianie do pionu i rzucenie wyzwania Trzeciej Drodze. Tusk twierdzi, że Trzecia Droga nie ma własnych wyborców, a jedynie pożyczonych od Platformy. Z całą pewnością nikt nie zamierza nikogo w naszej koalicji schrupać. Jednak podziały są widoczne. Polacy zobaczyli, że głosując na Trzecią Drogę, zagłosowali na kota w worku. Trzecia droga ma poglądy rodem ze średniowiecza. Chodzi między innymi o tę decyzję marszałka Sejmu. Zróbmy to 11 kwietnia. Przekładającą termin dyskusji o zmianach w prawie aborcyjnym sprzed na po wyborach. Szliśmy do wyborów z jasno określonym programem. Liberalizacja prawa aborcyjnego to jeden ze stu konkretów PO. Pierwsze rozliczenia już w przyszłym tygodniu, z okazji stu dni. Od zaprzysiężenia rządu Donalda Tuska. Jednak myślę, że wielu wyborców Koalicji Obywatelskiej będzie zawiedzionych. Każdy się czuje trochę niekomfortowo w tej koalicji, ale ta koalicja robi bardzo dużo dobrego. I ma apetyt na pokonanie Zjednoczonej Prawicy w kwietniowych wyborach. Utrzymanie stanu posiadania to jest dla nas taki master plan. Chcemy wygrać wszystkie sejmiki. W przypadku sejmików to gra zespołowa. W wyborach na prezydentów miast każdy gra na siebie. W Warszawie, gdzie dziś swój start ogłosił Janusz Korwin-Mikke, Trzecia Droga wsparła Rafała Trzaskowskiego. Kandydatkę na prezydenta zgłosiła za to we Wrocławiu. Izabela Bodnar powalczy o głosy m.in. z obecnym prezydentem Jackiem Sutrykiem i kandydatem PiS Łukaszem Kasztelowiczem. Koalicja Obywatelska zrezygnowała z wystawienia własnego kandydata. A teraz spór o dyplomatów. Według ministra spraw zagranicznych odwołanie ponad 50 ambasadorów to rzecz rutynowa. Andrzej Duda mówi: nie da się tego zrobić bez jego podpisu. A szef gabinetu prezydenta dodaje, że to łamanie ustaleń. Radosław Sikorski wyjaśnia: dyplomaci reprezentują bardziej rząd niż państwo, a wybory mają swoje konsekwencje. Poprzedni rząd nadmiernie upolitycznił polską służbę dyplomatyczną. Tak minister spraw zagranicznych tłumaczy decyzję o odwołaniu 50 ambasadorów i wycofaniu kilkunastu kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu. Komunikat MSZ-tu w tej sprawie pojawił się kilka godzin po tej wypowiedzi premiera Donalda Tuska w Waszyngtonie. Musimy zbudować lojalną wobec państwa polskiego ekipę, która będzie prowadziła nasze sprawy, sprawy państwa polskiego we wszystkich ambasadach. To nie jest odwet. Wiele pań i panów ambasadorów na pewno zasługuje, żeby swoją pracę kontynuować. Na reakcję prezydenta nie trzeba było długo czekać. Nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać ani odwołać bez podpisu prezydenta. Fundamentalne znaczenie ma tutaj decyzja, którą podejmuje prezydent RP. Mówi o tym ustawa o służbie zagranicznej przegłosowana przez PiS 3 lata temu. Ambasadorów powołuje i odwołuje prezydent na wniosek ministra spraw zagranicznych. Dokument wcześniej akceptuje premier. Rząd twierdzi, że prezydent był informowany o planowanych zmianach. Szef gabinetu Andrzeja Dudy mówi o braku współpracy. Panu premierowi Donaldowi Tuskowi chyba się coś pomyliło. To nie są ambasadorowie rządu, to są ambasadorowie RP. Chyba panu ministrowi myli się ta funkcja w Kancelarii Prezydenta z jakąś rolą publicysty z publicystycznym zacięciem. Po wizycie w Stanach Zjednoczonych, gdzie prezydent i premier mówili jednym głosem w sprawach bezpieczeństwa, mamy kolejny poważny zgrzyt. Pan prezydent nie pomaga w ułożeniu Polski po wyborach, to dotyczy nie tylko kwestii ambasadorów. Zakładanie a priori, że trzeba odwołać 50 osób, to wyłącznie uderzenie prezydenta, wojna polityczna. To jest naturalna kolej rzeczy, że po wygranych wyborach jest nowa polityka międzynarodowa, nowa polityka zagraniczna. Zostało to zrobione hurtowo. Jak jakaś superpromocja czy superwyprzedaż w markecie. To też jest zadziwiające i przedziwne. Marszałek Senatu liczy na dialog. Oczekuję bardzo merytorycznej rozmowy ministrem spraw zagranicznych a prezydentem, żeby domówić ten proces zmiany dyplomatów. Z nieoficjalnych informacji wynika, że na liście odwołanych ambasadorów nie ma najbliższych współpracowników prezydenta, czyli Krzysztofa Szczerskiego - ambasadora przy ONZ, Jakuba Kumocha w Chinach, Pawła Solocha w Rumunii, Adama Kwiatkowskiego w Watykanie. Pozostawienie ich na stanowiskach miało być kompromisem na linii prezydent - premier. Preferencje, które przekazał mi pan prezydent podczas naszego spotkania w tej sprawie jeszcze w grudniu, póki co zostały zachowane. Myślę, że porozumienie jest możliwe, wystarczy trochę dobrej woli. Jeśli prezydent nie zgodzi się na zmiany, to zamiast ambasadorów w placówkach zagranicznych będą charge d'affaires. To będzie wyraźne osłabienie naszych zdolności oddziaływania. Mam nadzieję, że pan prezydent pamięta o tym. Wnioski o odwołanie ambasadorów nie dotarły jeszcze do prezydenta Andrzeja Dudy. Po Stanach Zjednoczonych kierunek - Bruksela, jutro - Berlin. Temat - bezpieczeństwo. Trwa ofensywa dyplomatyczna prezydenta i szefa rządu. Andrzej Duda mówi: jesteśmy ważną częścią Sojuszu na wschodniej flance. Sekretarz generalny przekonuje: dzięki Polsce NATO staje się silniejsze. Łączymy się z Dorotą Bawołek. Padły ważne deklaracje. Pytanie, czy ze strony głowy państwa były też stanowcze oczekiwania? Polski prezydent apelował do sojuszników, żeby dalej zwiększali swoje wydatki na obronę, żeby stanowiły 3% ich PKB. Postulaty polskiej głowy państwa nie spotkały się dziś z bezpośrednią reakcją, ale w przyszłości mogą być wstępem do być może wspólnych decyzji. Sekretarz generalny NATO przyznawał, że NATO musi stawać się silniejsze, bo świat jest coraz bardziej niebezpieczny. Bezpieczeństwo - wokół niego skupia się dyplomatyczna ofensywa. Prosto z Waszyngtonu prezydent Duda przyleciał do Brukseli, gdzie spotkał się z szefem NATO. Potrzebujemy większej siły, potrzebujemy większych zasobów militarnych dziś, potrzebujemy więcej amunicji i bardzo aktywnej polityki. Budujemy jedną z największych armii w NATO, wydajecie blisko 4% PKB na obronność, dodajecie mnóstwo zdolności, F35, himarsy, śmigłowce - Polska umacnia Sojusz, a NATO zabezpiecza wszelkich sojuszników. Polskie zdolności militarne znacząco zwiększy amerykańska pożyczka - 2 mld dolarów i oferta sprzedaży 96 śmigłowców uderzeniowych Apache. Zawsze staraliśmy się o te zakupy, ale nie było funduszy albo motywacji związanej z zagrożeniem. Te zakupy są nie dlatego, że mamy jakąś gigantomanię czy ambicje, tylko próbujemy dogonić zmarnowany czas. I wyjść naprzeciw rosnącemu zagrożeniu. Putin wczoraj znów groził użyciem broni atomowej. Z wojskowo-technicznego punktu widzenia jesteśmy oczywiście gotowi. Mamy siły nuklearne stale w pogotowiu. Zagrożenie ze strony Rosji powstrzymać może tylko jedność Zachodu i zatrzymanie agresji na Ukrainę. Jak wynika z raportu NATO, tylko w ubiegłym roku wydatki na obronność w Europie i Kanadzie wzrosły o historyczne 11%. Ukraińcom nie brakuje odwagi, ale brakuje im amunicji. Razem mamy możliwości, by przekazać Ukrainie, czego potrzebuje. Każdy dzień zwłoki będzie miał konsekwencje na polu bitwy. To jest krytyczny moment i to będzie wielkim historycznym błędem, jeśli pozwolimy Putinowi wygrać. W tym roku europejskie kraje Sojuszu w obronność zainwestują w sumie 470 mld dolarów. Po raz pierwszy w historii to 2% łącznego PKB. Musimy być jako Europa przygotowani na to, że być może presja ze strony Ameryki presja wywierana na Putinie, na Rosji będzie mniejsza. Rosja atakuje też hybrydowo, nielegalna migracja to jeden z przykładów. O czym w Sztokholmie z szefową szwedzkiej dyplomacji rozmawiał Radosław Sikorski. To nie ma nic wspólnego z regularną migracją czy polityką uchodźcza, jest to raczej inny sposób prześladowania i agresji ze strony Rosji dla nas, a dla Polski ze strony Białorusi. Finlandia nie chce być rosyjską kolonią, podobnie jak Polska nie chce nią być, a Ukraina ma też prawo nie być kolonią rosyjską. Trzeba zrobić wszystko, by zapobiec takiej kolonizacji. Jutro w Berlinie szczyt Trójkąta Weimarskiego, który ma przede wszystkim załagodzić francusko-niemiecki spór o to, jak powinno wyglądać wsparcie wojskowe dla Ukrainy. Jest decyzja premiera. Dariusz Korneluk został nowym prokuratorem krajowym, potwierdził Jan Grabiec, szef Kancelarii Premiera na antenie TVP Info. Korneluk pod koniec lutego wygrał konkurs organizowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Opinii w sprawie zmiany na tym stanowisku nie przedstawił prezydent. Będzie czekał ze swoją opinią na decyzję Trybunału Przyłębskiej dotyczącą rzekomego sporu kompetencyjnego. Trudno, żeby była opinia w sytuacji, w której to stanowisko jest dzisiaj obsadzone i prokuratorem krajowym jest prokurator Barski. Ewidentnie widać, że następuje tutaj próba siłowego przejęcia jednej z najważniejszych dla bezpieczeństwa państwa polskiego instytucji, jaką jest Prokuratura Krajowa. Nie ma sporu kompetencyjnego, ponieważ w przypadku pana prokuratora Barskiego o zupełnie co innego chodziło, chodziło o kwestię tego, że pan prokurator nie mógł powrócić z tego stanu spoczynku do czynnej służby. Ta opinia, to stanowisko prezydenta nie ma znaczenia z punktu widzenia tej decyzji, która została podjęta przez pana premiera na mój wniosek, czyli powołania pana Dariusza Korneluka na stanowisko Prokuratora Krajowego. Oglądają państwo 19:30, już za chwilę: Byłam świadkiem natarczywych komentarzy. Nauczyciel z zarzutami. Schrony pod lupą, czyli gdzie się ukryć. Czy wie pan, gdzie najbliżej pana znajduje się schron? Nie, nie wiem. Raport jest brutalny. Zaskoczenia nie ma. Na czele polskiego Episkopatu przez pięć lat będzie stał abp Tadeusz Wojda. Zastąpi na tym stanowisku abp. Stanisława Gądeckiego. Metropolita gdański wsławił się kazaniem, które było odezwą przeciwko pierwszej w historii Białegostoku Paradzie Równości. O zmianie, która zdaniem wielu publicystów niewiele zmieni w polskim Kościele. Nowy przewodniczący Episkopatu z radością powitał media, chce dobrej współpracy z dziennikarzami, ale przede wszystkim z wiernymi. Z mojej strony chcę zrobić wszystko, żeby nie zawieść tej nadziei czy tych nadziei pokładanych w mojej osobie. Jeśli nadzieją była rewolucja w polskim Kościele, to trzeba ją porzucić - uważa wielu publicystów. Ultrakonserwatywni biskupi wybrali konserwatywnego duchownego. Adam Szostkiewicz uważa, że taką drogą będą podążać nowe władze Episkopatu - abp Wojda, metropolita gdański i jego zastępca wrocławski metropolita abp Józef Kupny. Biskupi w Polsce postanowili dynamicznym krokiem ruszyć ku przepaści. Tomasz Terlikowski krytykuje ten wybór, bo na temat obu duchownych nie jest w stanie powiedzieć absolutnie nic, nawet tego, że są konserwatystami. Jego zdaniem dwóch ludzi bez właściwości, nijakich, którzy nigdy nie mieli wyrazistej opinii na żaden z kościelnych tematów. Jeśli biskupi uważają, że dwaj ludzie, którzy do tej pory nie pokazali, że mają cokolwiek do powiedzenia, mają przeprowadzić Kościół przez jeden z najtrudniejszych momentów w jego dziejach, no to gratuluję, ale mnie wolno to ocenić jako samozaoranie. Moment trudny, bo wiele wyzwań, odpływają wierni, spada liczba powołań kapłańskich, a do tego zmieniła się władza. To ostatnie zdaniem ojca Gużyńskiego zdecydowało o dzisiejszym wyborze. Biskupi wolą wewnątrz mieć człowieka bezpiecznego, który nie rozhuśta łodzi kościelnej od wewnątrz, bo musi się zmierzyć z falą liberalną, która zalewa całą Polskę. Z przekąsem można o tym mówić, bo widząc, co się dzieje, postanowili wybrać kogoś, kto ma jednoznaczną markę konserwatysty. Z krytyczną lojalnością ojciec Gużyński zamierza przyglądać się, jak nowe władze Episkopatu poradzą sobie z zadaniami, które stoją przed Kościołem, Arcybiskup Wojda to były metropolita białostocki, metropolita gdański, członek komisji Episkopatu, komisji konkordatowej, delegat episkopatu ds. Telewizji Trwam. Gdańsk bardzo często lubi się dobrem dzielić, a taką pewną dobrocią zapewne jest nasz arcybiskup. Cieniem na kościelnej karierze biskupa Wojdy kładzie się czas białostocki - w 2019 roku wystąpił przeciwko organizacji pierwszego w historii miasta marszu LGBT. Nie możemy się na to zgodzić! W marcu 2020 r. wiele osób zbulwersowała ta wypowiedź. Cuchniemy grzechem homoseksualizmu. Cuchniemy grzechem LGBT. Polskie społeczeństwo "cuchnie grzechem LGBT". Jednocześnie duchowny krytykuje przestępstwo pedofilii wśród księży i stanowczo chce z tym walczyć. Ze względu na wiek - ma 67 lat - będzie sprawował funkcję przewodniczącego jedną kadencję, czyli 5 lat. Z jakimi wyzwaniami musi zmierzyć się Kościół? Jakich zmian oczekują od Kościoła wierni? O 20.15 w TVP Info debata o Kościele. Pół wieku temu oddał śmiertelny strzał w plecy 38-latka. W Berlinie ruszył proces byłego funkcjonariusza Stasi, 80-letniego dziś Manfreda N. Do zabójstwa doszło podczas próby przekroczenia przez Czesława Kukuczkę muru berlińskiego. Oskarżony w sądzie nie przyznał się do winy. O sprawiedliwości, na którą nigdy nie jest za późno. Na ławie oskarżonych 80-letni Martin Manfred N., były funkcjonariusz Stasi. Dziś - emeryt mieszkający w Lipsku. Nie przyznaje się do winy. Nie znam przypadku, w którym zapadłby prawomocny wyrok wobec agenta Stasi z powodu morderstwa. Oskarżycielem głównym jest berlińska prokuratura. Posiłkowymi - córka i syn Kukuczki. Oboje unikają mediów. Dotrzeć do nich udało się 9 lat temu. Ode mnie dowiedzieli się, co w Berlinie stało się z ich ojcem. Byli zszokowani tą wiadomością, ale wydaje mi się też, że odczuli ulgę. Ich ojciec w 1974 roku wszedł do polskiej ambasady w Berlinie Wschodnim i groził, że wysadzi budynek w powietrze, jeśli nie otrzyma pozwolenia na wyjazd do Berlina Zachodniego. Sam wiceminister bezpieczeństwa państwowego NRD Bruno Beater miał podjąć decyzję, żeby Kukuczkę, jak to jest określone, w aktach - unieszkodliwić. Kukuczka dostaje zapewnienie, że będzie mógł wyjechać na Zachód. Dziś wiadomo, że było to kłamstwo. Został przewieziony rzeczywiście do tego przejścia granicznego przy Friedrichstrasse i tam już właściwie w ostatniej chwili kiedy był przekonany, że przeszedł odprawę graniczną, że za chwilę znajdzie się w wolnym świecie, został - jak się okazało - śmiertelnie ranny. Strzał z odległości zaledwie dwóch metrów miał oddać Manfred N. Niemieckie organa ścigania dwukrotnie umarzały tę sprawę i dopiero nasza inicjatywa sprawiła, ze sąd w Niemczech uznał za konieczne podjęcie śledztwa. Śledzi je też Mike Lukasch dyrektor Pałacu Łez. To tu, N. miał strzelić do Kukuczki. Miejsce pożegnań, wylano tu wiele łez. Od 1962 roku było tu przejście graniczne między Berlinem Wschodnim a Zachodnim. Lukasch nie tylko przygląda się temu procesowi, pamięta też procesy chociażby strzelców przy murze berlińskim. Często kończyły się na symbolicznych wyrokach - sprawy z prawnego punktu widzenia były złożone i rodziły pytania. Jak do nich podchodzić, jak można - i o to chodzi też w tym procesie - udowodnić morderstwo. To znamienne, że Erich Mielke nie został skazany za polecenia, które wydawał jako minister bezpieczeństwa państwowego NRD, a za morderstwo popełnione w latach 30. Oskarżony kilka dni po tym, jak Kukuczka zmarł, miał zostać wyróżniony za - tu cytat - działalność służbową, która zakończyła się unieszkodliwieniem. Podczas próby przedostania się na Zachód, pragnąc wolności, ranionych śmiertelnie zostało co najmniej 140 osób. Czesław Kukuczka był jedną z nich. Tu na Bernauer Strasse, gdzie fragment muru jeszcze stoi, jest upamiętniony. Wraz z pamięcią o Polaku wracają też wspomnienia o ponurym okresie w niemiecko-niemieckiej historii, której Czesław Kukuczka stał się częścią. Nauczyciel z Białegostoku z zarzutami. Pedagog przed sądem odpowie m.in. za przemoc seksualną. Sprawa wyszła na jaw rok temu. Około 150 uczniów podpisało się pod listem otwartym do dyrekcji i kuratorium. To w nim licealiści oskarżyli mężczyznę i opisali, czego doświadczali przez 6 lat. Niechciany dotyk i niestosowne komentarze - tak według uczniów z 5 LO w Białymstoku przez kilka lat miał zachowywać się jeden z nauczycieli. Rok temu licealiści wysłali list do dyrekcji i kuratorium oświaty. Podpisało się pod nim 150 uczniów. Jedną z nich była Julita - absolwentka liceum. Byłam świadkiem natarczywych komentarzy, niekomfortowych, nie na miejscu, różnego rodzaju dotyku. W związku z listem od uczniów dyrektor liceum zawiesił nauczyciela i powiadomił policję. Pedagog wziął urlop na podratowanie zdrowia, ma na nim przebywać do końca sierpnia. Prokuratura przesłuchała w sumie stu świadków. Teraz zdecydowała o postawieniu zarzutów. Zarzuty m.in. nadużycia zaufania i doprowadzenia do innych czynności seksualnych. Nauczyciel do winy się nie przyznaje. W nadesłanym liście odpiera zarzuty. Zarzuty za niedopełnienie obowiązków usłyszał również dyrektor szkoły. Według prokuratury choć były sygnały, nie zareagował na to, co dzieje się w szkole. Czekamy na informacje z prokuratury i wtedy będziemy reagować. W ciągu 6 lat wuefista miał skrzywdzić cztery uczennice, wszystkie poszkodowane były wówczas niepełnoletnie, a jedna z nich nie ukończyła nawet 15 lat. Jeżeli doznaje dziecko krzywdy w miejscu, które powinno je chronić, to trudno w jakikolwiek związek wejść z jakimś poziomem zaufania. Sprawie przygląda się rzeczniczka praw dziecka. Zwróciliśmy się do prokuratury, by w trybie natychmiastowym przesłała nam akta w sprawie karnej. Będziemy tę sprawę nadzorowali. Schrony bez ochrony. Są, ale w zasadzie tylko w teorii. Według kontrolerów NIK-u większość nie nadaje się do użycia. A do tego miejsce w nich znajdzie się jedynie dla 300 tys. Polaków. A co z resztą? Trudno powiedzieć, bo nawet warszawskie metro nie daje gwarancji przetrwania. Samorządowcy pytają o ustawę o obronie cywilnej. Rządzący odpowiadają: to nasz cel. Mało kto wie, gdzie się schronić. Cztery polskie miasta i to samo pytanie. Czy wie pan, gdzie najbliżej pana znajduje się schron? Nie, nie wiem. Nie wiem. Nie mam pojęcia. Nie wie też wiceminister obrony narodowej. To jest podstawowe pytanie. Nie wiem tego, panie redaktorze, podobnie jak pan. Najbliższy schron można znaleźć z pomocą specjalnej aplikacji. Strażacy dokonywali tzw. spisu z natury miejsc, które zostały wskazane. To pomocne narzędzie, bo ponad 80% z nas nie ma pojęcia, gdzie schronić się podczas ataku. Gdzie uciec wie tylko 8%. To zatrważające wyniki raportu Najwyższej Izby Kontroli. Na dodatek schrony są w fatalnym stanie. 68 skontrolowanych przez NIK schronów i ponad połowa ukryć nie spełniały wymagań technicznych. Według NIK wentylacja jest niedrożna. A większość z nich powstała jeszcze za komuny. Ostatnie remonty niektóre schrony przeszły kilkadziesiąt lat temu. Nawet warszawskie metro nie gwarantuje bezpieczeństwa. Raport jest brutalny. Ale lepiej taką wiedzę mieć i pokazać i wyciągnąć z niej wnioski i szybko na niego zareagować. Według raportu NIK - mamy niewiele ponad 10,5 tys. schronów. A to oznacza ratunek jedynie dla 4% społeczeństwa. Zagrożenie mogłoby oznaczać bitwę o miejsca. Myślę, że w niektórych miastach, które byłyby przedmiotem ataków z powietrza, mogłoby dojść do takich wydarzeń. Jest jeszcze jeden problem. Samorządy nie wiedzą, kto ma się schronami zajmować. Już od 2 lat borykamy się z brakiem przepisów wykonawczych. Ustawa o obronie ojczyny sprawiła, że schrony są niczyje. Samorządy czekają na konkrety. Nie ma podstawowych definicji i podziału kompetencji. Ministerstwo Obrony Narodowej zapowiada ustawę o obronie cywilnej. Raport NIK-u traktujemy bardzo poważnie i jest dobrą podstawą do pójścia dalej, bo możemy zlokalizować bardzo precyzyjnie te zaniedbania, niedociągnięcia. Ustawa w ciągu najbliższych tygodni ma trafić do marszałka Sejmu. Niektórzy nie czekają - w naszym kraju powstaje coraz więcej prywatnych schronów. Tak. Dostrzegamy ożywienie na rynku od ponad 2 lat. A to oczywisty efekt wojny w Ukrainie. Bardzo dziękuję za wspólnie spędzony czas. Już za chwilę gość 19:30. Z wiceministrem spraw zagranicznych Andrzejem Szejną porozmawia Zbigniew Łuczyński. Spokojnego wieczoru.