15,5 mln zaszczepionych to ciągle za mało, abyśmy wszyscy mogli czuć się bezpiecznie. Szczepionki czekają, wystarczy pójść do dowolnego punktu szczepień. Dobry wieczór państwu, Danuta Holecka, zapraszam na główne wydanie Wiadomości. Wielki program, który, miejmy nadzieję, zostanie z wielką korzyścią dla RP i dla jej bezpieczeństwa zrealizowany. Polska armia wzbogaci się o czołgi Abrams. Jest czołgiem, który jest najnowocześniejszy. Jest niezgodny z artykułami konstytucji. TSUE nie może stawiać się ponad polskim prawem. Państwo polskie jest dla swoich obywateli podstawowym punktem odniesienia. Ojciec potrzebował ćwierć wieku, by odnaleźć porwanego syna. Miłość rodzicielska przekracza wszelkie granice i tu rzeczywiście ogromny szacunek dla ojca. Polska armia wzbogaci się o nowy sprzęt. Niebawem trafi do nas spora ilość amerykańskich czołgów Abrams M1A2 SEP 3. To najnowocześniejszy wariant tego czołgu, choć pierwsze abramsy swój chrzest bojowy przeszły już w czasie operacji "Pustynna Burza". Najnowsza wersja, który trafi do Polski, posiada silnik o mocy 1500 koni mechanicznych. Jest to silnik z turbiną gazową i może być zasilany różnego rodzaju paliwami. Prędkość maksymalna czołgu to blisko 70 km/h. Abrams waży około 70 ton. Głównym uzbrojeniem jest armata kalibru 120 mm, a jego uzbrojenie dodatkowe stanowią 3 karabiny maszynowe. W przyszłości czołgi będą mogły być także wyposażone w system aktywnej obrony TROPHY. Załogę abramsa M1A2 SEP 3 stanowi 4 żołnierzy. Teraz szczegóły kontraktu na zakup tego supernowoczesnego sprzętu. To jeden z najgroźniejszych czołgów świata. I trzeba przyznać, że na ten tytuł solidnie sobie zapracował. Abrams M1A2 SEP3 to najnowocześniejsza wersja tego czołgu. Sprawdzona w walce, sprawdzona w boju. I właśnie tym sprzętem zainteresowana jest nasza armia. Łącznie chcemy kupić 250 czołgów. Ich dostawy miałyby rozpocząć się już w przyszłym roku. Stosujemy zasadę, że kto chce pokoju, ten musi szykować się do wojny. Otóż chcemy pokoju, ale w razie nieszczęścia nasza obrona będzie tutaj mocniejsza. Model, który wybraliśmy, posiada m.in. opancerzenie nowej generacji, zdalnie sterowane systemy ognia, a także możliwość użycia amunicji programowalnej. Może też współpracować z wyrzutniami HIMARS i samolotami F-35. Wersja najlepsza, jaką w Stanach posiadają dla swojej armii. To świadczy, że traktują nas jako wiarygodnego sojusznika, umożliwiając nam dostęp do najnowszej technologii. Wszystkie 4 bataliony abramsów miałyby zostać skierowane na ścianę wschodnią. I wzmocnić operujące tam oddziały "Żelaznej Dywizji". Sprzęt bardzo intuicyjny, czyli nie wymaga dodatkowych, zaawansowanych szkoleń, tylko pozwala wyszkolonym czołgistom w krótkim czasie wykorzystać w pełni walory bojowe nowego sprzętu. Warto zaznaczyć, że planowany jest także zakup tzw. mostów szturmowych. Co pozwoli czołgom o tej masie na sprawne przekraczanie przeszkód wodnych. Na całe zamówienie obejmujące także amunicję, symulatory oraz pakiety logistyczny i szkoleniowy rząd zarezerwował ponad 23 mld zł. To są dodatkowe pieniądze. Kupienie czołgów Abrams nie odbędzie się kosztem innych programów zbrojeniowych. MON poinformowało, że w wojskowych zakładach remontowych zostaną stworzone warunki do zabezpieczenia eksploatacji tych maszyn. W Polsce w pełni zaszczepionych jest już prawie 15,5 mln osób. To wciąż niestety jest za mało, byśmy zdobyli odporność zbiorową i nie obawiali się 4. fali pandemii. Bo że ona przyjdzie, i to do nas, nikt już nie ma wątpliwości. Akcja "Zaszczep się w wakacje" w Kielcach. Nie trzeba się zapisywać, nie trzeba czekać, szczepionka w dodatku jest 1-dawkowa. Żeby chronić siebie i rodzinę. I wnuki przede wszystkim. Żeby nie zarażać innych. A że chcę wybrać się na wakacje, myślę, że to jest przepustka. Dla jednych przepustka na wakacje, dla innych do zdrowia i życia. Były Główny Inspektor Sanitarny, dr Marek Posobkiewicz. Leczył chorych na COVID-19, sam też chorował, teraz przeciwko COVID-19 szczepi i ostrzega przed koronawirusem. On nie zabije nas wszystkich, nie zmiecie nas z tej ziemi, ale jeżeli nie podejdziemy poważnie do tego problemu, to jeszcze wiele milionów ludzi może umrzeć. W Polsce na COVID-19 umarło już ponad 75 tys. osób. Jakby z mapy zniknęły Mysłowice. Ale ostatnio liczba wykrytych przypadków zakażeń nie przekracza 100 osób dziennie, wielu więc wydaje się, że zagrożenie minęło. A to nieprawda. Coraz bardziej rozprzestrzenia się, także u nas, wyjątkowo zaraźliwy wariant Delta. Według szacunków Ministerstwa Zdrowia odpowiedzialny jest już za 27% zakażeń. Widzimy, że praktycznie dotyka osób między 20. a 40. rokiem życia i to osób, oczywiście, którzy nie są zaszczepieni. Jak szybciutko... Stąd apele o szczepienia i ostrzeżenia lekarzy - 4. fala pandemii dotrze i do nas. Pytanie tylko kiedy. Żeby była odporność, musimy zaszczepić 20-25 mln ludzi, tak że jeszcze nam dużo brakuje do tego, żebyśmy byli bezpieczni, żeby się wirus nie mutował. Gdybym się zaszczepił... Tak w grudniu, tuż po wynalezieniu szczepionki na koronawirusa, cieszył się i śpiewał o niej Marek Posobkiewicz. Śpiewająco przecież choroby nie przeszedł, ale przeżył. Niestety nie wszyscy takie szczęście mieli i życzyłbym wszystkim dobrej decyzji i skorzystania z tej bezpłatnej profilaktyki, jaką jest szczepionka, która daje nam skuteczną obronę przed tym wirusem. Do kogo nie przemawiają te argumenty, może przemówi statystyka. Co 50. osoba zakażona koronawirusem umiera. Dziś w Polsce zaraziło się 86 osób. To wojna hybrydowa i zorganizowana działalność przestępcza Aleksandra Łukaszenki. Litewski sejm przyjął rezolucję, która ostrzega przed próbą destabilizacji naszej części Europy przez białoruski reżim. Mińsk sprowadza nielegalnych islamskich imigrantów z Bliskiego Wschodu i przerzuca ich na granicę z Litwą. Kolejny dzień i kolejny szturm nielegalnych islamskich imigrantów sprowadzanych przez białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę na granicę z Litwą. Białoruskie służby nam pomagają, wskazują drogę. Mówią: Tędy, tam jest Litwa. Są bardzo pomocni. Litewski Sejm mówi wprost o przestępczym procederze Łukaszenki. W przyjętej rezolucji te działania nazywa wojną hybrydową. Litewski rząd stara się rozwiązać tę poważną sytuację na granicy. Aleksander Łukaszenka do zorganizowania przestępstwa wykorzystał nielegalnych imigrantów. To próba destabilizacji nie tylko Litwy, ale państw naszego regionu. Przez niespełna 7 miesięcy białorusko-litewską granicę nielegalnie przekroczyło 21 razy więcej imigrantów niż w całym ubiegłym roku. Mamy do czynienia z szantażem. Ci ludzie, tam, z Iraku czy z innych krajów, sprowadzani są przez państwowe firmy białoruskie i wyrzucani specjalnie na granicę. Litwa już zaapelowała o pomoc do państw unii. Polska pierwsza udzieliła wsparcia naszym sąsiadom. Mamy do czynienia de facto z atakiem hybrydowym z wykorzystywaniem ludzi, w tym przypadku nielegalnych imigrantów, do destabilizowania państwa. Polska także wspiera Litwinów, jak tylko może, bo to jest wspólne zagrożenie. Tym razem padło na Litwinów, ale Polacy też mają granicę z Białorusią. Stąd wzmożone kontrole przy granicy z Białorusią. To patrol podlaskiej Straży Granicznej na przejściu w Kuźnicy. Pogranicznicy przez całą dobę pilnują polskich granic, ale także terenów przygranicznych. Polsko-białoruski odcinek granicy jest przez Straż Graniczną bardzo uważnie i na bieżąco monitorowany. Obserwujemy, co się dzieje na Litwie. Zauważyliśmy, że również u nas te statystyki, jeżeli chodzi o liczbę nielegalnych migrantów, wzrosły. Nasze granice są dobrze strzeżone, zwłaszcza w obliczu kryzysu migracyjnego na Litwie. Priorytetem jest bezpieczeństwo. We Francji 14 lipca to Dzień Bastylii i święto narodowe, ale od 5 lat to także tragiczna rocznica zamachu terrorystycznego w Nicei. Na tamtejszej Promenadzie Anglików, w miejscu, gdzie w 2016 r. doszło do ataku, jest Maksymilian Maszenda. Czy dziś Francja jest bezpieczniejsza i czy pamięta o ofiarach zamachu w Nicei? Francja pamięta. Hołd ofiarom ataków w Nicei oddał dziś m.in. premier. Ten zamach w 2016 roku dla wszystkich był szokiem. W takim dniu i w takim miejscu to musiało szokować. Mimo upływu lat francuskie władze wciąż nie mogą powiedzieć, że w kraju jest bezpiecznie. Tutejsze służby wciąż ostrzegają przed możliwymi kolejnymi atakami. Jak dziś to był kolejny słoneczny dzień na francuskim Lazurowym Wybrzeżu. W lipcu 2016 roku w tym miejscu pojawiła się biała ciężarówka. Kierowca, 31-letni Tunezyjczyk, rozpędzony wjechał w tłum. Pokonał w ten sposób 2 km, zabijając mężczyzn, kobiety, dzieci. Zapanowała panika, ludzie napierali, zostawiłam wózek, widziałam ten samochód, jechał zygzakiem, dzieci płakały, byłam przerażona, nie wiedziałam co robić. W ataku terrorystycznym w Nicei zginęło 86 osób, w tym także 2 młode Polki. Kilkaset osób zostało rannych, wiele z nich ciężko. 14 lipca 2016 roku zaatakowano coś najpiękniejszego, co mieliśmy. Musimy żyć, to miasto musi żyć, ale nigdy nie zapominać. Zamachowiec został zastrzelony przez policję. Do organizacji ataku przyznało się tzw. Państwo Islamskie. To cios dla rodzin ofiar i dla całej Francji. Choć od tego zamachu minęło już 5 lat, to problem terroryzmu we Francji nie zniknął. Francja wciąż walczy z islamskim ekstremizmem - pod koniec ubiegłego roku w Nicei znów doszło do ataku terrorystycznego, tym razem w tutejszej katedrze. Również pochodzący z Tunezji 21-letni mężczyzna, krzycząc "Allah akbar!", zabił 3 modlące się w kościele osoby. Jednej z ofiar odciął głowę. Wkrótce we Francji rozpocznie się proces dotyczący jeszcze innego aktu terroru. Przed sądem stanie pochodzący z Maroka Salah Abdeslam oskarżony o udział w przygotowaniu i realizacji zamachu w Paryżu w 2015 roku. To będzie największy proces w historii Francji i największa sala sądowa, jaka kiedykolwiek tutaj powstała - pomieści 550 osób. Blisko 6 lat temu terroryści zaatakowali w kilku dzielnicach stolicy Francji, zabijając 130 osób. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Oto co jeszcze przed nami: Nowatorski zabieg w leczeniu raka. Księżycowa misja studentów z całego świata. Sejmowy klub PiS liczy 232 posłów. Powróciła do niego poseł Małgorzata Janowska. Oznacza to, że w Sejmie jest większość dla realizacji Polskiego Ładu. Programu, który da rolnikom możliwość nieopodatkowanej sprzedaży do 100 tys. zł w całym kraju. Klub PiS z bezpieczną większością w Sejmie. Pozwoli to kontynuować rozpoczęte projekty Zjednoczonej Prawicy. Mamy już 232 osoby w naszym klubie. Są wszelkie podstawy do tego, że ta nasza jedność została odnowiona. Dzięki temu łatwiej będzie wprowadzać w życie np. Polski Ład, w tym propozycje dla rolników. Rząd zdecydował o rozszerzeniu tzw. rolniczego handlu detalicznego. W jego ramach rolnicy będą mogli sprzedawać swoje towary nie tylko na lokalnym rynku, ale i w całym kraju. To skrócenie drogi z pola na stół. Każdy rolnik, który chce skorzystać z tej możliwości - do 100 tys. zł bez opodatkowania, z bardzo preferencyjnymi warunkami. Rolniczy handel detaliczny to sposób na to, by zarabiali polscy rolnicy, a nie zagraniczni pośrednicy. Część pieniędzy z Polskiego Ładu dla rolnictwa trafi także na wsparcie przetwórstwa. Aby rolnicy mogli te produkty przetwarzać, wytwarzać, a później je sprzedawać w ramach nowych centrów logistycznych. Państwo chce wspierać m.in. produkcję ekologiczną i zmniejszyć ryzyko działalności rolniczej. Ubezpieczenie dla upraw i dla hodowli rolnej od klęsk żywiołowych, ale też od gwałtownych skoków cen, bo tego rolnik się najbardziej boi. Propozycje dla rolnictwa mają przynieść korzyści i państwu, i rolnikom. Otwarto kolejny fragment trasy Via Baltica. To Polski Ład w praktyce. Rząd PiS zabezpieczył środki finansowe w programie budowy dróg krajowych i autostrad. Zabezpieczył limit finansowy. Nord Stream 2 nadal nieukończony, nadal z niepewną przyszłością. Do USA wybiera się Angela Merkel, a głównym tematem będzie z pewnością dokończenie budowy rosyjsko-niemieckiego rurociągu objętego amerykańskimi sankcjami. Angela Merkel ma świadomość, że to amerykańskie sankcje pokrzyżowały niemiecko-rosyjskie plany uruchomienia Nord Stream 2. Jego budowa po roku przestoju ruszyła ponownie kilka miesięcy temu, gdy Joe Biden łaskawszym okiem spojrzał na projekt. Jednak gazociąg nadal w USA ma mocnych przeciwników. Omówię tę kwestię z prezydentem Bidenem, musimy wypracować wspólne stanowisko. Nord Stream 2 będzie głównym tematem rozmów kanclerz Angeli Merkel w Waszyngtonie, dlatego że to jest problem, który dzieli Niemcy i USA. Kanclerz Angela Merkel wcale nie jest pewna, czy na tym polu odniesie sukces. Izba Reprezentantów robi wszystko, by sankcje nałożone na firmy budujące rurociąg nie wygasły, nazywając Nord Stream 2 polityczną bronią. Zaprzeczanie, że ten projekt ma znaczenie polityczne, jest zwykłym kłamstwem. Berlinowi nie przeszkadza, że gazociąg jest szkodliwy dla bezpieczeństwa energetycznego UE. Umowę na budowę pierwszej nitki Nord Stream podpisał kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder, który po złożeniu urzędu objął stanowisko w radzie nadzorczej kontrolowanego przez Gazprom konsorcjum. Gazprom zatrudnia wielu byłych polityków zachodnioeuropejskich. Może być to synekura będąca formą nagrody za pracę na rzecz interesów rosyjskich jeszcze w czasach dużej aktywności politycznej. Sztandarowym przykładem jest były kanclerz. Kariery najważniejszych niemieckich polityków, po opuszczeniu urzędów budzą sprzeciw samych Niemców. "Joschka" Fischer jako wicekanclerz Niemiec prowadził kampanię na rzecz legalizacji konopi indyjskich, a gdy przestał pełnić tę funkcję, zasiadł w kanadyjskiej firmie produkującej konopie. Jak ujawniła "Gazeta Polska", dla firmy tego niemieckiego polityka miał z kolei pracować Sławomir Nowak, były minister w rządzie Donalda Tuska. Boję się, że to jest kwestia braku wstydu jakiegokolwiek i braku lojalności wobec własnego państwa i własnego narodu. Wiele wskazuje na to, że Nowak miał inkasować 3 tys. euro miesięcznie za pracę dla lobbysty na rzecz niemieckich koncernów - podkreśla tygodnik. Narodowy Instytut Onkologii w Gliwicach jako pierwszy w kraju dołączył do grona europejskich i światowych instytucji, w których stosowany jest zabieg radioembolizacji wątroby z użyciem izotopu Holm-166. 45-letni Sebastian Hornik. 2 lata temu dowiedział się o diagnozie - rak jelita grubego. 7To był szok dla mnie, dla całej rodziny. Pół roku od wykrycia choroby nastąpiły przerzuty do wątroby. Mężczyzna trafił do szpitala w Gliwicach. Po 10 chemiach się okazało, że niestety nie przynosi to żadnych skutków. Wtedy zapadła decyzja o zastosowaniu radioembolizacji. Radioembolizacja ma na celu zniszczenie czy zamknięcie naczyń odżywczych guza, a więc w ten sposób wyeliminowanie komórek nowotworowych. Zabieg został przeprowadzony z użyciem izotopu Holm-166. Przygotowania trwały kilka miesięcy. To jest nowa zupełnie metoda, od bardzo niedawna stosowana na świecie, my mamy przyjemność być pierwszą taką jednostką medyczną w Polsce, gdzie takie leczenie zostało zastosowane. Holm ma taką przewagę nad innymi izotopami, że tutaj czas, okres rozpadu izotopu jest krótszy, dzięki temu jesteśmy w stanie podać większą dawkę w krótkim czasie w guzie nowotworowym. Izotop ten jest widoczny w badaniu rezonansu magnetycznego, dzięki czemu lekarzom łatwiej decydować o terapii. Posiadamy specjalny program, w którym dla konkretnego pacjenta obliczamy dawkę, jaką otrzyma guz, jaką otrzyma zdrowy miąższ wątroby, zachowując bezpieczeństwo pacjenta. Wątroba była w takiej poświecie, a guz świecił jak słońce. Pan Sebastian dzień po zabiegu czuje się dobrze i wierzy, że nowatorska metoda okaże się skuteczna. W domu czeka rodzina, małżonka, 2 dzieci, wnuczkę mam też, tak że jest dla kogo żyć. Jutro możemy poznać orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w kwestii nadrzędności prawa unijnego nad krajowym. To ważne m.in. z punktu dzisiejszego orzeczenia TSUE, który nakazał Polsce natychmiastowe zawieszenie przepisów odnoszących się do funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Polski Trybunał orzekł, że to jednak nie jest rozwiązanie zgodne z nasza konstytucją. To ważne orzeczenie z punktu widzenia ewentualnych sporów kompetencyjnych na linii Warszawa-Bruksela. Trybunał Konstytucyjny musi odpowiedzieć na fundamentalne pytanie - czy w Polsce ważniejsza jest ustawa zasadnicza, czy wyższość nad nią mają unijne przepisy. Wniosek w tej sprawie skierował do Trybunału premier Mateusz Morawiecki. Chodzi o jednoznaczne rozwianie wszelkich wątpliwości. Polski rząd ma prawo skierować skargę do Trybunału Konstytucyjnego - przekonuje rzecznik rządu, tłumacząc, że nie ma to nic wspólnego z kwestionowaniem naszego członkostwa w UE, co próbują z kolei wmówić politycy opozycji. Jeżeli Trybunał Konstytucyjny uzna, że polskie prawo dominuje nad unijnym, wbrew zobowiązaniom traktatowym, to jest początek polexitu. Nikt zdroworozsądkowy nie twierdzi, że orzeczenie prawa konstytucyjnego nad unijnym jest wyjściem Polski z UE, bo to by oznaczało, że Niemcy już dawno musiałyby wyjść z UE, bo miały analogiczne orzeczenia. Że Francja również by miała wyjść z UE. Włochy czy Czechy... Chodzi m.in. o ubiegłoroczny wyrok niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, który podważył zasadność orzeczenia TSUE w sprawie wykupu obligacji. Sąd w Karlsruhe stwierdził, że Bruksela wykroczyła w ten sposób poza kompetencje traktatowe. Uznał, że Berlin nie musi się stosować do decyzji podjętych przez unijny trybunał. My nie zrezygnowaliśmy ani z konstytucji, ani niepodległości, wstępując do UE. My ją współtworzymy na zasadach równych. Jesteśmy jednym z członków UE, a nie jakimś podległym terytorium. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego może mieć szczególne znaczenie dla przyszłości reformy naszego wymiaru sprawiedliwości. Trybunał Sprawiedliwości UE zobowiązał Polskę do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów krajowych odnoszących się do funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Na takie orzeczenie TSUE liczyła część środowiska sędziowskiego... Całe życie broniłam sędziów, uważam, że to jest zupełnie nadzwyczajna kasta ludzi. ...które od 6 lat kwestionuje reformę wymiaru sprawiedliwości, atakując przy tym rządzących. Trybunał Konstytucyjny orzekł jednak dziś, że środki tymczasowe podejmowane przez TSUE są niezgodne z naszą ustawą zasadniczą. Środki tymczasowe orzekane przez TSUE muszą mieścić się w granicach kompetencji przekazanych przez państwa członkowskie UE. Tym orzeczeniem TK wpisał się w konsekwentną linię orzeczniczą polskich Trybunałów Konstytucyjnych, które na przestrzeni lat były wybierane przez różne większości polityczne. W świetle tego orzeczenia Polska nie musi stosować się do orzeczeń TSUE w tym zakresie. To jest dobry przykład pokazujący, po co jest ten wyrok TK potrzebny, dlaczego Polacy chcą jasnego określenia, dlaczego konstytucja RP jest nadrzędna wobec zakusów na naszą praworządność. Polska stoi na stanowisku, że kształt wymiaru sprawiedliwości wyłączony jest z traktatów unijnych i kraje członkowskie mają prawo do jego dowolnego reformowania i kształtowania. Ja będę szczera, ja pragnę zemsty. Kolejny polityk PO na czele warszawskiej spółki miejskiej. Tym razem szef struktur PO na Podkarpaciu został prezesem miejskiej spółki śmieciowej. Zdzisław Gawlik zastąpił na tym stanowisku Włodzimierza Karpińskiego, innego ministra w rządzie PO-PSL, który znalazł zatrudnienie u prezydenta Rafała Trzaskowskiego. To stołeczne Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania ma wiele wspólnego ze skarbem. I nie chodzi tu o ceny odbioru śmieci, które drastycznie rosną w ostatnich latach w Warszawie. Zarząd MPO może przypominać jeden z resortów za rządów PO-PSL. Jeszcze do niedawna prezesem MPO był Włodzimierz Karpiński, minister skarbu w rządzie PO-PSL. Teraz jego miejsce zajął Zdzisław Gawlik, w przeszłości wiceminister skarbu w rządzie Tuska. I zapewne nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to politycy PO najgłośniej protestują w ostatnich dniach przed zatrudnianiem polityków. Niestety pokazuje to, że nie liczy się profesjonalizm, liczą się znajomości partyjne, czyli może bardziej kolesiostwo niż nepotyzm w tym wypadku, ale z nepotyzmem też mamy do czynienia. Były już prezes MPO, Włodzimierz Karpiński, wygrał w ostatnim czasie konkurs na pracę w stołecznym ratuszu. Niektórzy dyrektorzy w tym miejscu zarabiają więcej niż prezydent czy premier. A polityków związanych z PO można znaleźć też w wielu innych stołecznych instytucjach. Z kolei spółka Szybkie Koleje Miejskie obsługująca lokalne połączenia to wysyp burmistrzów warszawskich, dla których zasiadanie w tej spółce jest źródłem dodatkowego finansowania. I choć zgodnie z miejskimi przepisami zatrudnianie polityków PO i ich rodzin w miejskich spółkach nie jest zakazane, to wielu mieszkańców stolicy narzeka na działania lokalnych włodarzy. Do wspomnianej już podwyżki opłat za wywóz śmieci w tym roku dojdzie jeszcze poszerzenie płatnej strefy parkowania. Miasto wydłuża czas płatnego parkowania i podnosi stawki, a jednocześnie rozszerza te strefy. I choć oficjalnym powodem podwyżek jest ograniczenie ruchu samochodów czy - w przypadku śmieci - rzekome urealnienie kosztów ich odbioru, to wiadomo, że rosnąca armia urzędników to rosnące koszty dla miasta. To pierwsza tego typu misja kosmiczna na świecie stworzona i przeprowadzona w całości przez studentów. Nie odrywając stóp od ziemi, młodzi naukowcy w Szwajcarii przenieśli się analogowo na Księżyc, gdzie testują nowe produkty kosmiczne, badają wpływ psychiki i fizjologii na przebieg misji i sprawdzają nowe rozwiązania wypracowane w laboratoriach. Żeby wylądować na Księżycu, wcale nie trzeba lecieć w Kosmos. Wystarczy być studentem i dołączyć do projektu analogowych misji kosmicznych Asklepios. Projekt, rozwijany przez cały rok, skupia się na konkretnych zagadnieniach. Rozwiązania będą testowane w naszych europejskich misjach analogowych, symulacjach życia na Księżycu lub Marsie, ale odbywać się to będzie na Ziemi. To pierwszy tego typu projekt na świecie. Całą załogę i centrum kontroli misji stanowią studenci z całego świata. Zdobywają taką samą wiedzę jak profesjonaliści. Asklepios ma 2 cele naukowe - bycie platformą dla badaczy do testowania prototypów i protokołów oraz szkolenie studentów w zakresie organizowania i prowadzenia analogowych misji kosmicznych. Od początku lipca analogowi astronauci - jak w trakcie prawdziwej eksploracji Kosmosu - muszą samodzielnie konserwować sprzęt i odkrywać przestrzeń wokół siebie. Spróbują uprawiać też rośliny. Ponieważ Asklepios II skupia się na naukowym aspekcie eksploracji kosmosu, planujemy przeprowadzić kilka eksperymentów naukowych. Jeden z nich, REDMars, koncentruje się na usuwaniu nadchloranów z próbek gleby, aby móc hodować żywność na Marsie. Studenci sprawdzają też wpływ zachowań człowieka na powodzenie misji i testują produkty zaprojektowane do użycia w Kosmosie. Wszystko to na przełęczy Grimsel w Szwajcarskich Alpach, w tunelach biegnących głęboko, nawet kilkaset metrów pod górami. Jak mówią autorzy projektu, to swoista "jaskinia księżycowa". Gdy myślimy o tym, by kiedyś wysłać ludzi ponownie na powierzchnię Księżyca czy wreszcie wykonać lot na Marsa, gdzie te loty będą długo trwały, potrzebne są badania. Studenci mają w planach kolejne misje. Asklepios I to dopiero początek. Jeśli ktoś uważa, że czasami brakuje mu cierpliwości czy determinacja nic nie daje, to ta historia pokazuje, Że happy end jest faktem. Ojciec przez 24 lata poszukiwał porwanego syna - przemierzył setki tysięcy kilometrów i... udało się. Gdy ojciec po blisko ćwierć wieku odnajduje porwanego syna, nie da się nazwać takich chwil. organy bezpieczeństwa publicznego w Henan pobrały próbki DNA i potwierdziły, że to syn, który został uprowadzony 24 lata temu. Ta historia wydarzyła się w Chinach w 1997 roku. Wówczas 2-letni syn pana Guo został porwany. pomyślałem, że jeśli sam wyjdę szukać mojego syna, pojawi się promyk nadziei. Zdesperowany ojciec powiesił zdjęcie syna na motocyklu i tak przez lata przemierzył ponad pół miliona kilometrów. To jakby ktoś na motocyklu przejechał 20 krajów europejskich. W Chinach mieszka blisko 1,5 mld osób. Znalezienie zaginionej osoby graniczy tu z cudem. A pierwsza baza DNA powstała dopiero w 2016 roku. Ale pan Guo nie odpuścił. Potwierdza to konfucjańską wizję świata, że ta miłość rodzicielka przekracza wszelkie granice, tu rzeczywiście ogromny szacunek dla ojca za to, że przez ponad 20 lat poszukiwał swojego syna za wszelką cenę. Chińskie dzieci, szczególnie chłopcy, nadal są bardzo "cenni" dla chińskich rodzin, które pragną mieć męskiego dziedzica. Jak podaje BBC, w 2015 r. w Chinach porwano ok. 20 tys. dzieci, które zostały sprzedane do adopcji w kraju i za granicą. Procederu nie udało się zatrzymać. 6 lat temu na kanwie historii pana Guo powstał film "Lost and Love", w którym happy endu brak. To zakończenie dopisało życie. Porywacze trafili do aresztu. Teraz pan Guo i jego syn są razem. Tylko czy uda im się nadrobić 24 lata rozłąki? Konieczna jest tutaj opieka psychologa, dla jednej i drugiej strony, i przede wszystkim powolne poznawanie siebie i budowanie relacji, która nie miała szans być zbudowana. NA "GOŚCIA WIADOMOŚCI" Z NAPISAMI ZAPRASZAMY DO KANAŁU TVP INFO.