Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę wprowadzającą wakacje kredytowe. Miliony Polaków będą mogły zawiesić część rat w ciągu dwóch lat. Dobry wieczór Państwu, Danuta Holecka, zapraszam na główne wydanie "Wiadomości". Oznacza to czasową możliwość niespłacenia, czyli odroczenie w czasie spłacania rat kapitałowych, ale także i odsetek. Ustawa podpisana. Wakacje kredytowe już od sierpnia. Nie możemy obywateli pozostawić bez wsparcia. Gwałty, tortury, egzekucje, zaginięcia, deportacje. Rosyjskie zbrodnie na Ukrainie muszą zostać rozliczone. Musimy jak najszybciej doprowadzić do przedstawienia zarzutów. Tory skibordowe, symulatory żeglarstwa, nauka żeglowania, windsurfingu. Wakacje pod pełnymi żaglami. Regatowe święto w Gdyni. To wszystko po to, żeby promować nie tylko żeglarstwo, ale aktywność ruchową i wydaje mi się, że realizujemy to dosyć skutecznie. Wakacje dla polskich kredytobiorców rozpoczną się w sierpniu - chodzi oczywiście o wakacje kredytowe, czyli okres, gdy będzie można skorzystać z zawieszenia spłat rat pożyczek hipotecznych w złotym. Ustawę w tej sprawie podpisał prezydent. Walka z inflacją poprzez podwyżki stóp procentowych ma swoją cenę. Rata była na poziomie 1950 zł, niecałe 2000. W tym momencie nasza rata to już prawie 4 tys., 3800, więc to jest drugie tyle. Ale kredytobiorcy nie zostali pozostawieni samym sobie. Prezydent podpisał ustawę, która pozwoli jeszcze w tym roku zawiesić spłatę kredytu hipotecznego w złotych łącznie na cztery miesiące: po dwa w każdym z pozostałych kwartałów. Od 1 sierpnia do końca września i od 1 października do końca grudnia. A następnie w kolejnym roku raz na kwartał. Z tej możliwości warto skorzystać, bo to de facto darmowa pożyczka - tłumaczą eksperci. Kosztów dodatkowych nie poniesiemy. Na pewno będzie opłacalne to, że da nam trochę oddechów przy tych rosnących ratach kredytu, a jeżeli oprocentowanie tam za X lat będzie mniejsze, no to również zapłacimy troszeczkę mniej odsetek. Niezapłacenie tej raty przez 4 miesiące to na pewno byłby pewien oddech dla naszej rodziny. Koszt wakacji kredytowych będą musiały wziąć na siebie banki, które jednak zarabiają więcej dzięki wyższym stopom. Zysk sektora tylko od stycznia do maja wyniósł blisko 13 mld zł, a to ponad drugie tyle co w tym samym okresie ubiegłego roku. A dzięki wakacjom problemy klientów nie staną się problemami banków. Wydają się pozytywnym rozwiązaniem. Nie tylko dla klientów, ale także dla banków. Narzucenie zbyt radykalnych, zbyt ostrych warunków spłaty kredytu może spowodować, że wielu kredytobiorców będzie miało problem z ich spłatą. Ci, którzy popadną w finansowe tarapaty, mogą dodatkowo skorzystać ze specjalnego funduszu pomocowego. Dopłaty sięgające łącznie 72 zł pomogą przetrwać czas wysokich stóp procentowych, które nie powinny już mocno rosnąć, jeśli sprawdzą się inflacyjne prognozy ekonomistów NBP. Nadzieję na taki pozytywny scenariusz dają ekonomiści Komisji Europejskiej. Spodziewamy się, że PKB Polski wzrośnie w tym roku o 5,2%, a w przyszłym o 1,5%. Prognozy na ten rok zostały podniesione. Podpis prezydenta pod ustawą oznacza także, że tarcza antyinflacyjna zostanie przedłużona co najmniej do końca października. Podczas gdy precyzyjne uderzenia ukraińskiej armii niszczą składy amunicji na tyłach wroga, Rosjanie mszczą się, mordując bezbronnych cywilów. Dziś ich ofiarami padli mieszkańcy Winnicy w centralnej Ukrainie. W Kijowie jest nasz korespondent - Tomasz Jędruchów. Co wiadomo o tym ataku? Około południa z rosyjskich okrętów wojennych na Morzu Czarnym wystrzelono samokierujące rakiety Kalibr. Część z nich udało się zestrzelić, ale 3 spadły na Winnicę. Zniszczyły centrum handlowe, Winnica. Miasto z wieloma zabytkami w środkowej Ukrainie, na które spadły rosyjskie rakiety. Zginęło co najmniej 20 osób, w tym 3 dzieci. Ponad 100 osób jest rannych. W naszym kraju każdego dnia giną dzieci. Z powodu rosyjskiej agresji zginęły dziesiątki tysięcy Ukraińców, miliony przeniesiono do Rosji albo zostały bez dachu nad głową. Niszczenie miast i zbrodnie na ludności cywilnej to norma dla żołnierzy Putina. Gwałty, tortury, egzekucje, zaginięcia, deportacje. Zbrodniarze zostaną postawieni przed sądem i skazani - zapowiada minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, który reprezentował Polskę w Hadze, gdzie społeczność międzynarodowa wsparła Ukrainę. Musimy jak najszybciej doprowadzić do przedstawienia zarzutów i później skazania nawet pierwszych, nawet kilku przestępców. Zielone światło do działania daje kilkadziesiąt państw. Nigdy wcześniej tego rodzaju dochodzenie nie rozpoczęło się tak wcześnie. Polska ma duży wkład w zorganizowanie śledztwa. Już na początku wojny polscy prokuratorzy stworzyli zespół z Litwinami i Ukraińcami, do którego przyłączył się prokurator Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Polska przesłuchała już 1200 świadków. Dzisiaj w tym zespole są już prokuratury Estonii, Łotwy, także Słowacji. Inne państwa dołączają. Dołączył Międzynarodowy Trybunał w Hadze. Prokurator tego trybunału jest współorganizatorem tej konferencji. Pierwszy raz w historii Międzynarodowego Trybunału Karnego aż 43 państwa zdały mi raport o sytuacji, o tym co dzieje się na Ukrainie. Szybkie skazanie rosyjskich zbrodniarzy może mieć nie tylko długofalowe skutki, ale także osłabić już kiepskie morale Rosjan. To fragment podsłuchanej przez polską Agencję Wywiadu rozmowy, ukazującej chaos i straty wśród rosyjskich najeźdźców. Pod naciskiem Ukrainy i przy pomocy Zachodu Rosja ustępuje w sprawie blokady eksportu ukraińskiego zboża. Na razie to wstępne porozumienie, którego stawką jest bezpieczeństwo żywnościowe mieszkańców Bliskiego Wschodu i Afryki, a także uniknięcie kolejnej fali migracyjnej. Dzielny opór Ukraińców na froncie i silne wsparcie Zachodu zaczyna przynosić efekty. Rosyjski plan wywołania klęski głodu, zwłaszcza w Afryce i na Bliskim Wschodzie, może się nie powieść. Kreml zaczyna ustępować w sprawie blokady eksportu ukraińskiego zboża. W świecie pogrążonym w globalnych kryzysach mamy światełko nadziei. Chcemy złagodzić cierpienie wielu ludzi zagrożonych klęską głodu. Za pośrednictwem Turcji i przy udziale ONZ doszło do, na razie wstępnego, porozumienia o odblokowaniu Morza Czarnego dla ukraińskiego transportu. Najważniejsze to usunąć rosyjskie zagrożenie z Morza Czarnego, jeśli to się powiedzie, to uda się zapobiec klęsce głodu. Na razie mamy pewien postęp. Eksperci przestrzegają jednak, że każde ustępstwo wobec Rosji będzie miało swoją cenę. Złagodzenia jakich sankcji będzie domagała się Rosja - tego nie wiem. Ale jedno jest pewne - Kreml będzie naciskał na Zachód, by ten w zamian złagodził lub nawet wycofał się z niektórych sankcji. I tu ważne, by pod presją Kremla nie ugięła się Bruksela. Bo trzeba pamiętać, że Rosja to kraj nieobliczalny. Od czasu inwazji Rosjanie już wielokrotnie łamali porozumienia, np. atakując cywilów podczas ewakuacji. Jedną z naczelnych, wręcz kanonicznych zasad rosyjskiej dyplomacji jest niedotrzymywanie umów oraz posługiwanie się kłamstwem i dezinformacją. Widzieliśmy to już chociażby, kiedy Rosjanie nie wykonywali zapisów porozumień mińskich czy też ostrzeliwali i zaminowywali korytarze humanitarne. Podczas inwazji na Ukrainę rosyjscy barbarzyńcy zaminowali wybrzeża Morza Czarnego. Nie można mieć też pewności, że rosyjscy zbrodniarze nie ostrzelają statków transportujących zboże. Sami już wielokrotnie kradli ukraińskie zbiory i próbowali je nielegalnie sprzedawać. Czeka nas kolejne spotkanie. W przyszłym tygodniu w Stambule. Wtedy strony mają ustalić szczegóły porozumienia. Stawką jest zażegnanie głodu na Bliskim Wschodzie i w Afryce, który mógłby stać się przyczyną nowej fali migracyjnej do Europy. Oglądają Państwo główne wydanie "Wiadomości". Oto co jeszcze przed nami w programie. Polscy żołnierze na czele defilady w dniu francuskiego święta narodowego. 4 mld zł wsparcia dla zapomnianych terenów popegeerowskich. Nawet 10 mln zł kary za przestępstwa przeciwko środowisku. To jedna z wielu zmian w Kodeksie karnym, które mają skutecznie zatrzymać trucicieli środowiska. Nowelizacja Kodeksu karnego już trafiła do Sejmu. do regionów trafiają kolejni kontrolerzy ochrony środowiska. Bartoszów na Dolnym Śląsku. Urokliwa wieś, na skraju której ktoś postanowił zakopać odpady. Inspektorów ochrony środowiska doprowadziło tu anonimowe zgłoszenie. Powinniśmy wszyscy pilnować każdego podwórka i pilnować, żeby te odpady nie trafiały gdziekolwiek na terenie naszej gminy. Tylko w ubiegłym roku inspektorzy ochrony środowiska wykryli ponad 300 takich miejsc w całej Polsce. Możemy kontrolować środki transportów, możemy również w ramach naszych uprawnień korzystać z dronów, fotołapek, możemy przesłuchiwać. Teraz zyskają nowe uprawnienia. We Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku już utworzono Wydziały Zwalczania Przestępczości Środowiskowej. Działają przy Wojewódzkich Inspektoratach Ochrony Środowiska. Przestępczość środowiskowa nieustannie ewoluuje i niestety ewoluuje w kierunku zorganizowanych grup przestępczych. Dlatego kontrolerzy przeszli dodatkowe przeszkolenia z technik operacyjnych i dostali nowy sprzęt, by skutecznie walczyć z takimi przestępcami. Utylizacja tony odpadów, nawet jeżeli nie są niebezpieczne, tylko po prostu są odpadami, kosztuje kilka, kilkanaście tysięcy zł, a wysypanie ich czy do lasu nie kosztuje nic. Wiele będzie kosztować każdego, kto niszczy środowisko. Do Sejmu trafiła największa od lat 90. nowelizacja Kodeksu karnego. Kary za zaśmiecanie pól, łąk czy lasów wzrosną do 5 tys. zł. Za nielegalny import niebezpiecznych odpadów grzywna wyniesie od 10 tys. do 10 mln zł, a tacy przestępcy trafią nawet na 12 lat do więzienia. Kary finansowe plus wieloletnie więzienie to jest odpowiedź silnego państwa. Państwa, które nie może tolerować tego typu patologii i dlatego my będziemy to skutecznie wdrażać. Nowe przepisy mają wejść w życie po wakacjach. Jedna osoba nie żyje, druga w ciężkim stanie przebywa w szpitalu. To tragiczny finał akcji na plaży w Jantarze. Ratownicy apelują: Pomagając innym, najpierw sami upewnijmy się, że nam samym nic nie grozi. W przeciwnym razie ratunek może przerodzić się w kolejny dramat. Wzburzone morze. Tysiące turystów i powiewająca czerwona flaga. Policjanci otrzymali zgłoszenie, że na plaży w Jantarze topią się osoby. Świadkowie mówią o dwóch chłopcach, którzy potrzebowali pomocy. Prawdopodobnie nie informując służb wyszli na brzeg o własnych siłach, ale dopiero wtedy zaczął rozgrywać się prawdziwy dramat. Zainterweniowałem jak potrafię, ale okazało się, że nie czuję się na siłach. Turyści utworzyli łańcuch życia. Przerwała go potężna fala. 4 osoby zaczęły się topić. Zostały one wyciągnięte przez ratowników. 2 osoby musiały być reanimowane. Jedna z tych osób, dzisiaj dowiedzieliśmy się, zmarła. To 32-letni mężczyzna. Jedna osoba w ciężkim stanie walczy o życie. Podczas próby ratowania chłopców wśród plażowiczów zapanowała panika i chaos. Wejście do wody w takiej sytuacji zawsze jest ostatecznością. Najbardziej opłaca się, żeby ten ratownik był żywy i pozostał żywy. Zróbmy wszystko, żeby komuś pomóc, ale nie narażajmy własnego życia, to jest pierwsza podstawowa rzecz. Tylko przeszkolone osoby są w stanie zapanować jednocześnie nad żywiołem i tonącym. A gdy sami znajdziemy się w tarapatach, krzyżujemy w ten sposób ręce nad głową. I dajemy znak ratownikom. Nie należy za wszelka cenę próbować dopłynąć do brzegu. Jedynym sposobem jest położenie się na wodzie i dać znieść się falom, dać znieść się prądowi. Od początku sezonu z wodą przegrało 175 osób. Aż 29 utonięć to dwa tygodnie lipca. Z każdej tragedii trzeba wyciągać wnioski. Ta w Jantarze pokazała, że warto wiedzieć nie tylko, jak zachować się nad wodą, ale co robić, gdy ktoś inny tonie. Tak, aby pomóc i jednocześnie samemu nie ryzykować życia. Tysiące żołnierzy, setki wojskowych pojazdów i dziesiątki samolotów - tak Francuzi świętowali rocznicę zdobycia Bastylii. Przez Paryż maszerowali dziś także Polacy. Defilada z udziałem żołnierzy wschodniej flanki NATO upamiętnia nie tylko wydarzenia z czasów rewolucji francuskiej. Ma też odstraszyć tych, którzy dziś chcą rewolucji na mapach Europy. 6300 żołnierzy w sumie wzięło udział w tej wielkiej wojskowej defiladzie, ale co najważniejsze, w pierwszym szeregu wzięli udział żołnierze z Polski. To oczywista wiadomość do głównego lokatora Kremla, jakim jest Władimir Putin. Wiadomość następująca: Wschodnia flanka NATO będzie broniona z całą stanowczością i z całą mocą przez taką potęgę militarną jaką jest Francja. Ramię w ramię z żołnierzami krajów wschodniej flanki NATO. Polscy żołnierze otworzyli wielką defiladę we Francji, by symbolicznie potwierdzić to, o czym kraje Sojuszu mówią od wielu miesięcy. Symbol solidarności, jedności i braterstwa broni między sojusznikami, w momencie gdy kilkaset kilometrów od miejsca, w którym się znajdujemy, szaleje wojna. Nieprzypadkowo to właśnie wojska naszego regionu maszerowały na czele francuskiej defilady. Na progu Sojuszu stoi dziś potężne zagrożenie. Wojna powraca, w pełni i okrutnie, na europejską ziemię i przypomina nam tragedie z historii. Dlatego dzisiaj jedyną możliwą odpowiedzią są jedność i siła militarna. Stąd rosnące wydatki na zbrojenia w zasadzie w całej Europie. Stąd potężne nakłady na obronność również w Polsce. NATO to widzi, NATO to dostrzega, inne państwa członkowskie też patrzą, biorą z nas przykład. Myślę, że w regionie Polska jest niekwestionowanym liderem i taki stan będzie trwał jeszcze przez długi czas. Inwestycje w obronność, ale też wsparcie sojusznicze, które Polska oferuje Ukrainie, upewniają kraje NATO w strategicznym znaczeniu Warszawy. Naprawdę będziemy znaczącą siła militarną i chyba punkt ciężkości, jeżeli chodzi o obronność NATO na wschodniej flance, przeniesie się z Niemiec do Polski. Tym bardziej, że dziś nikt nie ma wątpliwości, jaki stosunek do rosyjskiej agresji mają Polacy. Imperium zła, imperium, które stanowiło opresję dla wielu narodów w Europie. Naszym zadaniem i waszym zadaniem jest to, aby odstraszyć agresora. Dlatego budowa 300-tysięcznej armii, zakupy czołgów, samolotów, czy wyrzutni rakietowych nie są fanaberią, albo zbędnym wydatkiem. To dziś konieczność, o którą opiera się nasza przyszłość. Polska Grupa Energetyczna kupiła 3 farmy wiatrowe - łącznie 32 wiatraki. Roczna produkcja pozwoli zabezpieczyć zapotrzebowanie energetyczne miastu wielkości Lublina. Do 2030 roku PGE chce osiągnąć łączną produkcję z wiatru na poziomie prawie dwóch gigawatów. 140 metrów wysokości. Podróż na górę trwa około 10 minut. Najpierw winda, później ta drabina. Zabieramy ze sobą potrzebne narzędzia, podzespoły, urządzenia, ubieramy się w odzież ochronną, kask, szelki, obuwie, no i wtedy wjeżdżamy na górę, na turbinę wiatrową. Moc tego wiatraka to nawet trzy megawaty. Jest elementem liczącej 12 turbin wiatrowych farmy w Radzyniu Chełmińskim, którą właśnie kupiła Polska Grupa Energetyczna. To uzupełnienie wiatraków z województw wielkopolskiego i łódzkiego. Łącznie z wiatru PGE Energia Odnawialna jest w stanie wyprodukować 772 megawatów. Zakup tych farm wiatrowych jest konsekwentną realizacją naszej strategii budowy jak największej mocy w odnawialnych źródłach energii. W przyszłości na takiej farmie energia będzie produkowana jednocześnie z wiatru i słońca. Te profile produkcji energii się bardzo uzupełniają. Wiatr zazwyczaj jest wieczorem w okresach jesienno-zimowych, natomiast farmy słoneczne są bardziej wydaje w okresie letnim. W fotowoltaikę już inwestuje Tauron. Tu w Mysłowicach powstanie największa w Polsce elektrownia o łącznej mocy prawie 100 megawatów. Dywersyfikacja źródeł energii, budowa tych elektrowni powoduje również zwiększenie bezpieczeństwa produkcji tej energii. W niedalekiej przyszłości takie źródła energii będą stanowić jeden z głównych filarów produkcji prądu w Polsce. To nie będzie tylko kwestia polityki klimatycznej, ale po prostu rachunek ekonomiczny wskaże, aby inwestować w te źródła odnawialne. Do 2030 roku Polska Grupa Energetyczna planuje osiągnąć produkcję energii wiatrowej na poziomie 1,7 gigawatów. Taki zakup jak ten wiatrak, na którym się znajdujemy, znacznie przybliża spółkę do zamierzonego celu. Ponad 4 mld zł trafi do ponad 1300 gmin na terenach byłych PGR-ów. Premier Mateusz Morawiecki ogłosił dziś wyniki III edycji Rządowego Programu Inwestycji Strategicznych. Dzięki tym pieniądzom samorządy będą mogły realizować inwestycje wyrównujące szanse i poziom życia mieszkańców. Bystry pod Giżyckiem. Osiedle popegeerowskie. Mieszkańcy do dziś odczuwają skutki reform Balcerowicza. Likwidację miejsc pracy, biedę i wykluczenie z życia społecznego na pokolenia. Nikt nie miał za co żyć. Do Giżycka trzeba było dojeżdżać. Żadnej pomocy nie dostali ci ludzie od państwa, od nikogo. Zostali po prostu tak zapomnieni. To nie przesada. Sięgamy do archiwum TVP i szokujących relacji z początku lat 90. Czuję się w jakimś stopniu wyrzucony z tego społeczeństwa. W 1990 roku PGR-y zatrudniały blisko 400 tys. osób. Niemal z dnia na dzień większość została bez środków do życia. Szukałem wszędzie. Tu na tym terenie nigdzie nie można znaleźć pracy. Państwo zapomniało nawet o dzieciach. Często nie przychodzą do szkoły, albo przychodzą bez podręczników, bez podstawowych przyborów wyposażenia szkolnego, bowiem rodziców na to nie stać. Zdarzało się, że nauczyciele z własnych pieniędzy kupowali głodnym uczniom jedzenie. Mój tata dostał teraz rentę i dziadkowie nam pomagają w życiu. O wakacjach nikt tu wtedy nawet nie marzył. Jeszcze nigdy nie byłam. Nigdy. Nigdy nigdzie nie byłam. Wyrywanie się ze skutków terapii szokowej trwało dekady, ale te obszary wciąż muszą nadrabiać zaległości. Stąd wsparcie rządu PiS. M.in. w ramach Programu Inwestycji Strategicznych dla terenów popegeerowskich. Tu będą nowe szanse, nowe możliwości dla dzieci, dla młodzieży pięknych skądinąd terenów, które pustoszały. Z programu skorzysta ponad 1300 gmin. Na dofinansowanie inwestycji na terenach popegeerowskich rząd przeznaczy ponad 4 mld zł. Ale od 2015 roku realizujemy taką politykę, która właśnie jest skierowana w dużej mierze także do tych, którzy przez lata byli wykluczeni. To naprawa ponad 25 lat zaniedbań III RP. Właśnie ci ludzie, którzy na transformacji w latach 90. uciepierli najbardziej, mają w jakimś sensie rekompensatę. Z rządowego wsparcia w ramach innych edycji Programu Inwestycji Strategicznych korzystają samorządy w całej Polsce. W tym roku przeznaczono dla nich 30 mld zł. W ubiegłym - niemal 24 mld. Donald Tusk po raz kolejny podgrzewa atmosferę i straszy. Wcześniej obiecywał, że gdy dojdzie do władzy, "wyprowadzi z gabinetu prezesa Narodowego Banku Polskiego". Teraz próbuje udowodnić, że prezes NBP został wybrany niezgodnie z prawem. I powołuje się na opinię rzekomo niezależnych ekspertów. Dlaczego rzekomo? Ta konkluzja jest jednoznaczna. Donald Tusk po raz kolejny straszy. To ataki wymierzone w prezesa Narodowego Banku Polskiego. Ale po kolei. Zaczęło się od tych gróźb. Nie będzie ani jednego dnia dłużej prezesem NBP i nie trzeba będzie ustawy, żeby gościa wyprowadzić z NBP-u i ja to zrobię, ja to wam gwarantuje. Podwładnym Tuska użycie siły najwyraźniej przypadło do gustu. Przyjdą silni ludzie i go przekonają. Ale po tych wypowiedziach zawrzało. Bo przecież Donald Tusk groził użyciem siły. Wobec legalnie wybranego prezesa NBP. Groził czymś, co z demokracją nie ma nic wspólnego. Żeby gościa wyprowadzić z NBP-u. Teraz z gróźb próbuje wybrnąć. I przekonywać, że profesor Adam Glapiński został wybrany nielegalnie. Uchwała Sejmu powołująca Adama Glapińskiego na urząd prezesa NBP w takiej sytuacji powinna być uznana za obarczona nieusuwalną wadą prawną. Tuskowi chodzi o to, że profesor Glapiński był już kiedyś w zarządzie NBP. Tyle tylko, że jak tłumaczą fachowcy, zarząd i prezes to osobne, niezależne od siebie stanowiska. To nie oznacza, że jako przewodniczący zarządu zalicza mu się to do kadencji, gdy chodzi o wybór na prezesa NBP. To są dwa odrębne organy. Po drugie warto przyjrzeć się ludziom, na których opinie powołuje się Tusk. Ja mam w ręku ekspertyzę dr hab. Bogusława Ulijasza z konkluzją, którą podziela też na przykład prof. Stanisław Hoc, profesor, doktor habilitowany. Bogusław Uljasz. Za rządów PO-PSL został wiceministrem sportu i turystyki. Był także dyrektorem w opolskim oddziale Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Stanisław Hoc. Tu historia jest jeszcze ciekawsza. Szczególnie ta z poprzedniej, słusznie minionej epoki. I to historia, o której media rozpisywały się już przed laty. "Nasz Dziennik" na przykład, że Stanisław Hoc skończył 4-letnie studia habilitacyjne w szkole KGB w Moskwie. Czytamy też o jego pracy w Milicji Obywatelskiej w Białymstoku. Po takim działaniu Donalda Tuska z pewnością strzelają korki od szampana w Berlinie i na Kremlu. Warto więc głośno zadać pytanie - jakie skutki może mieć działanie Donalda Tuska? Ktoś, kto szuka jakichś szczelin, jakichś pretekstów po to, żeby demolować wiarygodność tej instytucji na arenie międzynarodowej w obliczu kryzysu, to po prostu szkodzi Polsce. Jest nie do przyjęcia. Najwidoczniej szef PO jest innego zdania. Jeszcze w wakacje ruszą wypłaty 14. emerytur. Tylko w tym roku rząd przeznaczy na ten cel ponad 11 mld zł. Tymczasem z ust polityków opozycji po raz kolejny padają słowa krytykujące programy społeczne, z których korzystają miliony Polaków. "Czternastka" do wypłaty już od sierpnia. Nasi kochani seniorzy, to warto przypomnieć, nie składają żadnych wniosków, żadnych oświadczeń, tylko w dniu wypłaty emerytury, renty ta 14. emerytura trafi na konto, a kolejny rok, rok 2023, będą to nowe propozycje, będzie to nowa ustawa. To konsekwentna realizacja tej obietnicy. Póki będę miał na to jakiś wpływ, będę do tego dążył, żeby "czternastka" już była stała, bo była początkowo jednorazowym świadczeniem. Tylko w tym roku rząd przeznaczy na ten cel ponad 11 mld zł. Najwyraźniej nie podoba się to politykom opozycji. Rozmawiam z emerytami bardzo często. Oni nie chcą jałmużny. Twierdzą, że emeryci nie potrzebują dodatkowej emerytury. Oni chcą porządnej emerytury dwunastej. 12 porządnych emerytur i wtedy im 12., 13., 17. nie będzie potrzebna. Potwierdzają to partyjne wiece z udziałem Tuska. Ja pobieram 500+, Maluch+, mój tata pobiera czternastą emeryturę. Ja się nie boję, że PO to zabierze. Ja mam nadzieję, że to zabierzecie. Za rządów koalicji PO-PSL takich programów społecznych jak dziś nie było. Minister Rostowski jest od tego ministrem finansów, żeby bronić budżetu przed jakimkolwiek uszczerbkiem. Podwyższono VAT, państwo zabrało pieniądze z kont OFE, podwyższono wiek emerytalny, a sami emeryci dostawali zaledwie po kilka złotych podwyżki. Pamiętam nawet grosze jak były. 30 groszy otrzymałam waloryzacji raz. Bez zmniejszenia świadczeń socjalnych masowa kradzież pieniędzy nie będzie możliwa. Donald Tusk chce powrotu do władzy za wszelką cenę. My się na ulicy zorganizujemy. Przed takimi nieodpowiedzialnymi słowami ostrzega wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska, której biuro poselskie zostało minionej nocy zdewastowane. Jest to pewien sygnał, z czym się możemy liczyć podczas kampanii wyborczej, do czego mogą doprowadzić nieodpowiedzialne słowa polityków totalnej opozycji. Na koniec o jednym z najważniejszych wydarzeń żeglarskich w Polsce - Gdynia Sailing Days. Międzynarodowe regaty rangi mistrzowskiej różnych kategorii wiekowych. Prawdziwy festiwal żeglarski, trwający ponad dwa tygodnie. 20 klas regatowych i ponad 600 żeglarzy. Tak prezentuje się tegoroczna edycja Gdynia Sailing Days. Sportowe święto łączące fanów żeglarstwa. Na pewno będzie co oglądać. Zachęcam do tego, żeby zarówno tutaj w Gdyńskiej Marinie, czy też na plaży Gdynia Śródmieście czy też z Gdyńskiego Bulwaru śledzić te wydarzenia. Zawody na wodach Zatoki Gdańskiej potrwają do 24 lipca. Dziś rozpoczęły się Mistrzostwa Polski w sprintach. W klasie 29er i potem spektrum tak naprawdę wszystkich regat, ponieważ i mistrzostwa Polski w klasie 49er, 49erFX, Puchar Europy w latającym Holendrze, tak że naprawdę dużo ciekawych zmagań. Wśród atrakcji nie tylko łodzie pod pełnymi żaglami. Tory skibordowe, symulatory żeglarstwa, nauka żeglowania, windsurfingu. Serdecznie zapraszam rodziny dzieci, wszystkich którzy chcą poznać żeglarstwo. Poznać można było także tę jednostkę - "I Love Poland". Jacht regatowy, na którym dzięki Polskiej Fundacji Narodowej mogą szkolić się młodzi żeglarze, już za kilka dni wystartuje w Baltic Sea Race w Helsinkach. Jest to jedna z ważniejszych imprez w tym sezonie, więc na pewno jesteśmy bardzo zmotywowani i chcemy zaprezentować się jak najlepiej. Myślę, że będziemy atakować wygraną w tych regatach. Gdynia Sailing Days to idealna okazja do tego, aby pasją zarazić najmłodszych. Jak podkreślają instruktorzy żeglarstwa, z roku na rok widać wzrost zainteresowania wśród najmłodszych. Szybciutko druga burta. Podbieramy żagiel. Piotr Małecki pasję do żeglarstwa adeptom zaszczepia od 15 lat. Dajemy tym dzieciom wiedzę w małych porcjach, tak żeby ich to nie przerosło. Zajęcia idą wedle jakiegoś tam ścisłego harmonogramu. Jeżeli mówimy o żeglarstwie turystycznym, rekreacyjnym, to jest w zasadzie dla każdego. Pływają osoby niepełnosprawne, niewidomi, pływają dzieciaczki 5-letnie i osoby dorosłe, starsze. Wspaniała sprawa. Bardzo fajnie kształtuje charakter. Ahoj, sztorm! NA GOŚCIA WIADOMOŚCI Z NAPISAMI ZAPRASZAMY DO TVP INFO.