Na kursie kolizyjnym. Rośnie temperatura sporu o reformę wymiaru sprawiedliwości. Szybki jak poseł. Łukasz Mejza z PiS pędził z prędkością ponad 200 km/h, odmówił przyjęcia mandatu. Witam i zapraszam na "19.30". "Żadne regulacje podustawowe, rozporządzenia, dekrety ludzi, którym wydaje się, że będą regulować porządek prawny pozaustawowo, państwa nie obowiązują" - powiedział prezydent Karol Nawrocki, wręczając nominacje sędziowskie i asesorskie. W tle spór o legalność Krajowej Rady Sądownictwa, którą prezydent uznaje za legalną, obóz rządzący za zależną od polityków, a europejskie trybunały za wadliwie wybraną. Na początku było słowo, a po słowie dopiero szły czyny. To pierwsze wystąpienie prezydenta po tym, jak Waldemar Żurek przedstawił swój plan na przywrócenie praworządności. Brzmiało jak zapowiedź weta. Nie zgodzę sie nigdy na segregację sędziów na neosędziów i paleosędziów. O paleosędziach mówi tylko prezydent. Neosędziowie to ci nominowani przez upolitycznioną neo-KRS. Nazywaną tak od czasu, kiedy rząd PiS zdecydował, że większość jej składu będą wskazywać nie sędziowie, a politycy. W efekcie neo-KRS nie jest uznawana przez europejskie instytucje. Choć powołała już co trzeciego orzekającego obecnie sędziego. Żadne zapewnienia, że wszyscy są równi, nie zmienią tego stanu rzeczy. Po prostu mamy wadliwie powołanych sędziów, ugruntowane orzecznictwo w tej sprawie i musimy coś z tym zrobić. To według ministra podstawa przywrócenia praworządności. Każdy obywatel musi mieć przeświadczenie pewności wyroku, że wyrok, który zapadł w dwóch instancjach, jest prawomocny, a w tym przypadku każdy może podważyć orzeczenie sądu wydane przez neosędziego. Wtedy proces trzeba zacząć od nowa, a obywatel może walczyć o odszkodowanie w europejskich trybunałach. Te już zasądzone są liczone w milionach złotych. Płacimy z budżetu państwa, więc wszystkie osoby ponoszą za to koszty, także te, o których mówi marszałek Sejmu. Nadal firmy upadają, bo w sądach gospodarczych czeka się po 3, a nawet 5 lat na rozprawę, a w międzyczasie człowiek wychodzi bankrutem. Za chwilę nikt nie będzie szedł na aplikacje sędziowskie, bo namaści go nie ten KRS co trzeba, to on za chwilę nie będzie miał szans wykonywania zawodu. Ale prezydent stoi na straży tego, co wprowadził PiS, i to obecnej władzy zarzuca łamanie praworządności. Nie godzę się, żeby prawo było czytane przez polityków tak, jak oni to sobie wyobrażają, bo to nie jest zapowiedź prawa, a zwykłego bezprawia. Gdyby sprawa nie była poważna, to można by powiedzieć, że pan prezydent pozwolił sobie na żart. Tak do sprawy odniósł się premier, przypominając, że stawką jest sędziowska niezawisłość. Próbujemy odtworzyć taki system sprawiedliwości, który będzie niezależny od polityków i będzie odporny na próby brutalnej interwencji polityków. Jak wyglądało to za poprzedniej władzy, widać na tym wykresie. Na czele KRS szkolna koleżanka Zbigniewa Ziobry, pierwszą prezes Sądu Najwyższego została przyjaciółka Andrzeja Dudy, poprzednią prezes Trybunału Konstytucyjnego Jarosław Kaczyński nazywał odkryciem towarzyskim ostatnich lat, a obecny jest byłym bliskim współpracownikiem Zbigniewa Ziobry, były prokurator krajowy to jego świadek na ślubie. Dziś Zbigniew Ziobro przekonywał, że to niezawisłość, którą obecna władza chce zniszczyć. Ta władza robi to w sposób przemyślany, perfidny, robi to w sposób przemyślany, perfidny, cyniczny, po to, żeby podporządkować sobie sądy. Tę narrację... Pogłos bezprawia. ...powtarza prezydent. Ja bym oczekiwał, że każdy, niezależnie czy jest prezydentem, czy premierem, będzie się kierował dobrem obywateli, a nie jednego środowiska politycznego, czyli PiS. Minister sprawiedliwości wciąż na to liczy. Ja bym chciał, żebyśmy ustabilizowali sytuację w sądownictwie i żeby nie były to tylko takie polityczne harce w mediach, tylko żebyśmy usiedli i porozmawiali konstruktywnie. Jeśli nie, jest plan B. Wiosną kończy się kadencja KRS, nową - według naszych informacji bez zmiany ustawy mają wybrać sędziowie, a Sejm tylko potwierdzić ten wybór. To jest 19.30, a przed nami: policyjna interwencja, zatrzymanie poszukiwanego, 9-miesięczny syn mężczyzny pod wpływem narkotyków. Ale to nie jedyne tematy. Rajd posła Mejzy. 200 km/h. Przypomnijmy, tam obowiązuje 120 km/h. Każdemu zdarzyło się dostać mandat. To jest tak głupie, że aż nie chce mi się komentować. I długa lista grzechów konserwatywnego parlamentarzysty. Czują się lepszym sortem, ale tu nie będzie taryfy ulgowej. To nie jest internat dla trudnej młodzieży ani cyrk. Warto być przyzwoitym. Premier twierdzi, że wie swoje i ani jeden człowiek w ramach paktu migracyjnego do Polski nie trafi. Opozycja też wie swoje i po pierwsze nie wierzy, po drugie czeka na oficjalne dokumenty, po trzecie jak nie w tym roku, to w następnym pakt nas dopadnie. To z jednej strony, bo z drugiej PiS przyznaje jednak, że pakt nas nie obejmie, ale załatwił to Nawrocki, a nie żaden Tusk. To co z tym paktem? Ani jednego migranta. I temat jest z naszego punktu widzenia zamknięty. Premier wprost mówi o wyłączeniu Polski z unijnego mechanizmu relokacji migrantów. Choć oficjalnej decyzji Brukseli nadal nie ma. Miała zapaść w tym tygodniu. Jednak spotkanie zniknęło z programu prac Komisji Europejskiej. Zastrzeżenia zgłosiły najbardziej obciążone migracją kraje południa Europy. Hiszpania, Włochy i Grecja obawiają się, że ich postulaty dotyczące przyjmowania odesłanych przez inne kraje migrantów nie zostały wystarczająco uwzględnione. Komisja Europejska dała sobie dwa tygodnie na doprecyzowanie przepisów. Jesteśmy spokojni. Rządzący przekonują, że to nie wpłynie na rozwiązania korzystne dla Polski. Nasz kraj ma być wyłączony z obowiązkowej solidarności. Nie będzie musiał przyjmować określonej liczby migrantów. To oznacza też brak kar za uchylanie się od tego obowiązku. Polska nie będzie musiała także wspierać innych państw, które mierzą się z kryzysem migracyjnym. Przez wiele, wiele najbliższych lat w ogóle nie będzie mowy o tym, aby jakakolwiek relokacja dotyczyła Polski. Bo w Polsce schronienie znalazło ponad milion Ukraińców uciekających przed wojną. I to Polska mierzy się z presją migracji organizowanej przez Moskwę i Mińsk. Kwestia relokacji i płacenia nas nie dotyczy, bo my już tę solidarność pokazujemy. Czy to z uchodźcami wojennymi z Ukrainy, czy chroniąc granicę Unii Europejskiej na wschodzie. Co z tego, że odroczymy? Opozycja uważa, że po roku sprawa relokacji wróci. To nie jest żaden ratunek, nawet jeśli by się tak stało. Problemem jest sam pakt migracyjny. I tu polityczna różnica zdań, kto za ten problem odpowiada. Prace nad paktem migracyjnym trwały ponad trzy lata. W uzgadnianiu szczegółów brał udział rządzący wówczas PiS. Gdy dokument był już gotowy, rząd się zmienił. Negocjacje nad paktem formalnie zakończono tydzień po zaprzysiężeniu gabinetu Donalda Tuska. Do 20 grudnia Polska była przeciwna paktowi migracyjnemu i nie było szans na jego przeforsowanie. Nawet możemy mówić o tym zbiorze dokumentów: pakt migracyjny imienia Mateusza Morawieckiego. Do problemu nikt się nie przyznaje. Do sukcesu - wszyscy. Zdaniem PiS wyłączenie Polski z mechanizmu relokacji to skutek tego listu Karola Nawrockiego do szefowej Komisji Europejskiej. Prezydent wysłał go przed tygodniem. Unia Europejska pęka, pęka przed Karolem. Przekonywał Mateusz Morawiecki na sobotniej manifestacji PiS przeciw migracji. Doświadczenie polityczne mi mówi, że jeden wymyślił manifestację, a drugi wymyślił list, bo wiedzieli, że załatwiłem problem. A to załatwianie, zdaniem premiera, trwało miesiącami. M.in. w trakcie takich spotkań z Ursulą von der Leyen na polsko-białoruskiej granicy. "Mateusz, wajchę przełóż" - pisał w sieci Donald Tusk do ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego, odwiedzając w styczniu 2023 roku spółkę Rafako, gdy zaczynała tonąć w długach. Potem sam został premierem, a raciborska załoga pamiętała obietnicę ratunku. Wiadomo, że Rafako kotłów już nie wyprodukuje, ale jest inny plan i poważne deklaracje. To nowy początek dla miejsca, które było już spisane na straty. Dawna fabryka kotłów Rafako w Raciborzu dostała dzisiaj nowe życie. Ratujemy to miejsce. Inwestujemy w to dużo pieniędzy, ale to nie jest żadna darowizna. To jest bardzo dobrze przemyślany program i to jest program biznesowy. Te przedsięwzięcia będą przedsięwzięciami, które przyniosą zysk. Zakład, który w grudniu zeszłego roku ogłosił upadłość, teraz wejdzie w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej jako oddział Jelcza. Spółka produkująca podwozia do wielu elementów radarowych i rakietowych stworzy tutaj ponad 500 miejsc pracy. Myślimy o montażu samochodów, o produkcji części tutaj, o tym będzie decydował zarząd Jelcza. Natomiast wierzymy, że te pięć hal tutaj uzupełni w bardzo dobry sposób to, co dzisiaj jest nam potrzebne. Podpisanie tego dokumentu, czyli listu intencyjnego pomiędzy Agencją Rozwoju Przemysłu, Polską Grupą Zbrojeniową, Jelczem i Rafako to element strategii rządu, by nasz potencjał obronny opierać jak najmocniej o krajową produkcję. W ten sposób można na jednym ogniu upiec dwie pieczenie, czyli uratować upadający zakład, czyli Rafako, a jednocześnie pozyskać w tym łańcuchu produkcji zbrojeniowej całkiem pokaźny element. Donald Tusk walkę o przetrwanie Rafako zapowiadał już w 2023 roku. Wówczas, jeszcze jako polityk opozycji, deklarował chęć pomocy pracownikom Rafako, zaangażowanych w utrzymanie zakładu przy życiu. To nie chodzi tylko o to, żebyśmy my tutaj dopracowali do emerytury. Chodziło o to, żeby ten zakład mógł dalej służyć Raciborzowi, Śląskowi i Polsce. Choć część ekspertów zastanawia się nad uzasadnieniem decyzji o wznowieniu produkcji w Raciborzu. Czy nie łatwiej by było od nowa w Laskowicach wybudować kolejną halę i tam rozwijać produkcję i tak zwiększać wydajność tego zakładu, czy przerzucać wszystko do kolejnego miejsca. Rządzący przekonują, że przy podejmowaniu tej decyzji ważny był też kontekst społeczny, tym bardziej że zakłady w Jelczu-Laskowicach będą się rozwijać równolegle do inwestycji na Śląsku. Tu w Raciborzu ludziom tak bardzo zależało na tym, by to miejsce nie umarło, żeby tu była produkcja, żeby tu był biznes, żeby ludzie mieli robotę. Rozwój produkcji w Raciborzu ma odbywać się stopniowo, pełną gotowość zakład ma osiągnąć za 1,5 roku. 2500 złotych mandatu i 15 punktów karnych wyfasował pisowski poseł Mejza za swój rajd ekspresową S3 gdzieś pod Polkowicami. I to jest koniec komunikatu, bo pan poseł odmówił przyjęcia mandatu, uśmiechając się do policjantów zza immunitetu. Jak się ma beemkę i parlamentarne kwity, można gnać 200 km/h, choć wolno 120. Ciąg dalszy nastąpi. 200 km/h - z taką prędkością po tej ekspresówce koło Polkowic na Dolnym Śląsku mknął poseł Łukasz Mejza i tu został zatrzymany. Poruszał się z prędkością ponad 200 km/h, na tej trasie obowiązuje ograniczenie do 120 km/h. Poseł PiS nie przyjął 2500 zł mandatu. Zasłonił się immunitetem. Twierdził, że spieszył się na lotnisko. Czują się tym lepszym sortem, jak to kiedyś mówił Jarosław Kaczyński, ale tutaj nie będzie żadnej taryfy ulgowej. Będzie wniosek o uchylenie immunitetu. Do sprawy odniósł się sam poseł. Źle się zachowałem i nie mam zamiaru piep*** głupot, bo nic tego nie tłumaczy. Zapewnił też, że jeśli będzie taka możliwość, opłaci mandat, ale jeśli nie, to... Natychmiast, zrzeknę się immunitetu i poniosę pełną odpowiedzialność, bo jestem charakternym gościem. Poseł ma już doświadczenie w zrzekaniu się immunitetu. W grudniu oddał się do dyspozycji prokuratury z związku z nieścisłościami w swoich oświadczeniach majątkowych. Prokuratura doszukała się 11 fałszywych informacji albo niepodania tych informacji. No i oczywiście mam nadzieję, że po karczemnej awanturze przeprosił już swoją partnerkę i policja nie będzie już musiała przyjeżdżać do awantur domowych. Awantury domowe to jedno, tu policję wzywała partnerka tego polityka. Do innej z jego udziałem doszło też w restauracji w Nowym Domu Poselskim. Parlamentarzysta PiS obrażał wtedy senatora Tyszkiewicza i jego żonę. On nie zasługuje na to, żeby pełnić funkcję parlamentarzysty. Bo jest tego więcej. Prokuratura zajmuje się też kwestią fikcyjnych szkoleń i 750 tys. złotych ze środków unijnych, które miały wyłudzić należące do niego firmy. Ja myślę, że panu Mejzie można zacytować słowa Władysława Bartoszewskiego: warto być przyzwoitym. Z przyzwoitością, jak i medycyną, niewiele wspólnego miała założona przez Mejzę firma Vinci NeoClinic, obiecująca leczenie umierającym na raka, chorym na stwardnienie rozsiane, alzheimera i inne nieuleczalne choroby. Koszt - jedyne 80 tys. dolarów. Problemem była jednak skuteczność terapii. Bierze udział w jakimś procederze oszukiwania dzieci, wmawiając, że można ich uzdrowić wodą. Wydaje się, że sprawa posła Mejzy powinna być już dawno przecięta i przez wymiar sprawiedliwości, i przez sam PiS. A jednak pomimo różnych kontrowersji dalej zajmował miejsce na listach PiS. O tym będzie decydować komitet polityczny PiS przed następnymi wyborami. Choć po ostatnim wybryku krytyczne głosy słychać nawet w PiS. Jestem pewien, że moim koleżankom i kolegom z PiS nie zadrży ręka przy głosowaniu nad jego immunitetem. Mam nadzieję, że poseł Mejza sam zrzeknie się immunitetu w tej sprawie i nie będzie narażał naszego klubu na ataki za jego idiotyczną postawę. Wnioskiem o uchylenie Łukaszowi Mejzie immunitetu Sejm może się zająć w listopadzie. Małopolska policja zatrzymała mężczyznę podejrzewanego o udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Tropy śledztwa zaprowadziły na teren podkrakowskich ogródków działkowych. W jednej z altan odnaleziono poszukiwanego, jego partnerkę i 9-miesięczne dziecko, ale także narkotyki, środki łączności i gotówkę. Wszyscy byli pod wpływem narkotyków. Jak kokaina znalazła się w organizmie niemowlęcia, ustali śledztwo. To, co policjanci zastali na miejscu tej interwencji, było szokujące. W małej altanie na terenie ogródków działkowych w Krakowie odnaleźli poszukiwanego Adriana S. Mężczyzna od grudnia ukrywał się przed policją. Ale to nie jedyny sukces, bo prawdopodobnie uratowali też życie 9-miesięcznego dziecka mężczyzny. Z uwagi na warunki, w jakich przebywało, trafiło do jednego z krakowskich szpitali. Bardzo szybko otrzymaliśmy telefon z tego szpitala, że dziecko jest pod wpływem kokainy. Czy rodzice świadomie podali synkowi narkotyk, czy dostał się do jego organizmu przypadkiem, to w tej chwili ustalają śledczy. W sprawie powołani zostaną biegli z zakresu toksykologii. Te dzieci naprawdę potem mają pod górę. Dla dziecka w takim wieku kontakt z narkotykiem może mieć poważne konsekwencje. Skutki obserwujemy i ze strony zdrowia psychicznego, pobudzenie, i ze strony zdrowia somatycznego dotyczące układu krążenia, układu nerwowego. Przy okazji przeszukania altany policjanci odnaleźli ponad 2 kg różnych narkotyków: marihuany, mefedronu i kokainy. To było zaskoczenie, bo 33-latek poszukiwany był z powodu zasądzonej wcześniej kary roku więzienia i podejrzenie o działanie w grupie oszustów okradających ludzi metodą na wnuczka. Odnalezione narkotyki oznaczają kolejne zarzuty. To wskazuje na to, że podejrzany mógł brać udział w obrocie i takie zarzuty przedstawiono mu w prokuraturze w Tarnowie. O to samo podejrzana jest jego 30-letnia żona. Ale na tym nie koniec, bo warunki, w jakich przebywało ich dziecko, i to, że miało kontakt z narkotykami, też będzie miało konsekwencje. Oboje rodzice maluszka usłyszeli zarzut narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, Kokaina w organizmie niemowlaka zszokowała policjantów. Mieszkańcom Krakowa też trudno uwierzyć w to, co się stało. Skrajna nieodpowiedzialność ludzi młodych. Nie wiem, czy oni nie chcą pracować, czy bez pracy są, czy szukają łatwego zarobku. Adrian S. i jego żona w momencie zatrzymania byli pod wpływem narkotyków. Nie przyznają się do zarzucanych czynów i odmówili składania wyjaśnień. Mogą trafić do więzienia na 12 lat. Na razie trzy miesiące spędzą w areszcie. Ich syn jest już bezpieczny pod opieką krewnych. O jego dalszym losie zdecyduje sąd rodzinny. Jak na trzy tysiące lat starań, o których mówi prezydent Trump, 20 punktów porozumienia pokojowego to może być za mało, ale na razie Izrael zaprzestał bombardowań, zakładnicy wrócili do domów, tak jak wygnani przez wojnę Palestyńczycy. Cały świat wie, że ten pokój jest kruchy, ale każdy jego dzień to dzień bez strachu, i, co teraz bardzo ważne, pomoc humanitarna. O tym, jak życie wraca na gruzy. Dla wielu z nich to będzie pierwszy od dawna prawdziwy posiłek. Po 7 miesiącach izraelskich blokad do Gazy wjeżdżają wreszcie ciężarówki z pomocą humanitarną. Ale wciąż jest ich za mało, by wyżywić 2 mln zdesperowanych Palestyńczyków. Głód nas zabija. Nie możemy znaleźć jedzenia, koców ani schronienia. Nie mam ani grosza. W sumie na wjazd do Gazy czeka 170 tysięcy ton jedzenia, wody i leków. Nasz cel jest prosty. Musimy zalać Gazę żywnością, i to jak najszybciej. Mamy nadzieję, że każdego dnia będziemy wysyłać znacznie więcej ciężarówek. Izrael nie chce otworzyć wszystkich przejść granicznych, bo, jak mówi, Hamas złamał zasady rozejmu. Terroryści mieli zwrócić szczątki 28 izraelskich zakładników, którzy zginęli w Gazie. Na razie do Izraela wróciły tylko cztery ciała. To się jeszcze nie skończyło, wciąż mamy ponad 20 martwych zakładników, a ich ciała są nadal przetrzymywane. Do domu wróciło wczoraj 20 ostatnich żyjących izraelskich zakładników. Ale ich powrót do normalności może zająć miesiące, a nawet lata. Niektórzy mają oparzenia i rany, wszyscy cierpią na skrajne niedożywienie. Kolejne tygodnie spędzą w szpitalach. Jednym z nich jest to miejsce: placówka Ichilov w Tel Awiwie. Trafiło tu czterech uwolnionych zakładników. Są pod stałą opieką najlepszych w Izraelu lekarzy, fizjoterapeutów i psychologów. Stracił sporo na wadze, ponad 40% masy ciała, i jak można sobie wyobrazić, to nie jest normalna utrata wagi. Zajmiemy się wszystkim, ale ma przed sobą bardzo, bardzo długą drogę. Powrót zakładników to dopiero koniec pierwszego etapu tego rozejmu. Nad kolejnymi mieli pracować międzynarodowi liderzy, którzy spotkali się w egipskim Szarm El Szejk. USA, Egipt, Turcja i Katar, czyli mediatorzy rozejmu, podpisali tam deklarację na rzecz trwałego pokoju w Gazie. Wspólnie wdrożymy to porozumienie w sposób, który zapewni pokój, bezpieczeństwo, stabilność i szanse wszystkim ludziom regionu, zarówno Palestyńczykom, jak i Izraelczykom. Ale nie podali w niej ani jednego konkretu. Zgodnie z 20-punktowym planem Donalda Trumpa Gazą zarządzać ma teraz przejściowy rząd. Rozpocznie się proces demilitaryzacji Hamasu. Na miejsce wysłane zostaną Międzynarodowe Siły Stabilizacyjne. Donald Trump jest optymistą: ten plan się uda. Zadbamy o to, aby Bliski Wschód był bezpiecznym miejscem. Ale na razie nie wiadomo nic na temat tego, kto, jak i kiedy miałby go zrealizować. Hamas chce pokazać, że w Gazie wciąż rządzi i przeprowadza publiczne egzekucje tych, którzy mieli kolaborować z wrogiem. Izraelskie wojska po wycofaniu z Gazy zostawiły po sobie miasto ruin. Zasoby rolne, bogactwa naturalne, w tym złoto i kamienie szlachetne. Madagaskar, bogata wyspa i jeden z najbiedniejszych krajów świata. Czasem brakuje tam prądu, a nawet wody, więc ludzie wyszli na ulice. Od września głównie młodzi protestowali przeciwko klanowej władzy prezydenta, który w końcu uciekł z kraju. O sile pokolenia. Stolica Madagaskaru i tłumy młodych ludzi. Tak pokolenie Z domaga się ustąpienia prezydenta. Nie będziemy dłużej czekać. Nie chcemy propagandy, on musi odejść. Na ustach protestujących także głośne pytanie - gdzie jest prezydent? Dlaczego nie wygłosił przemówienia tutaj, na Madagaskarze, skoro jest prezydentem? Wszyscy pytają, dlaczego zrobił to po drugiej stronie świata. Chodzi o to opublikowane w mediach społecznościowych orędzie. Zostałem zmuszony znaleźć bezpieczne miejsce, aby chronić swoje życie. Prezydent byłej francuskiej kolonii uciekł z kraju na pokładzie samolotu francuskiej armii. Wcześniej miał rozmawiać z prezydentem Emmanuelem Macronem. Dzisiaj niczego nie potwierdzam, ale chcę wyrazić nasze głębokie zaniepokojenie. Paryż twierdzi, że nie ingeruje w narastający od końca września kryzys. Młodzi ludzie wyszli na ulice w proteście przeciwko ciągłym przerwom w dostawie wody i prądu. A protesty przerodziły się w bunt przeciwko władzy. Dajcie ludziom wodę, dajcie ludziom prąd. Protesty tłumiono gumowymi kulami i gazem łzawiącym. Według ONZ zginęły 22 osoby, a ponad 100 zostało rannych. Mój mąż wyszedł z domu, żeby zamknąć sklep. I wtedy został postrzelony. Po stronie protestujących stanęła elitarna jednostka armii CAPSAT. Wzywamy mieszkańców Madagaskaru i wszystkich członków sztabu generalnego do współpracy, by chronić ludność i jej mienie. Ta sama jednostka w 2009 roku wzięła udział w zamachu stanu, w wyniku którego do władzy doszedł obecny prezydent. Dziś mówi o próbie obalenia jego rządów. Rozwiązał parlament, by w ten sposób uchronić się przed impeachmentem. Posłowie przegłosowali jednak postawienie go w stan oskarżenia. Wielokrotnie dopuścił się działań, które mogłyby podważyć godność i neutralność urzędu prezydenckiego. Wykorzystywał zasoby publiczne dla własnych korzyści. Prezydent Madagaskaru wynik głosowania uznał za nieważny. Władzę przejęło wojsko. W ostatnich dniach protesty młodych ludzi przetoczyły się też przez Maroko. Pokolenie Z domagało się reform w zakresie mieszkalnictwa, zdrowia i edukacji. Jesteśmy młodymi ludźmi, wciąż studiujemy, a nasza przyszłość nie może być stracona. Jednocześnie chcemy, aby nas wysłuchano, a nasze żądania zostały spełnione. Wcześniej na ulice wyszli młodzi Nepalczycy sfrustrowani nepotyzmem i korupcją ludzi u szczytu władzy. Pokolenie Z obaliło rząd w ciągu zaledwie 48 godzin. Kto chce na żywo posłuchać wirtuozów fortepianu, nie musi za to płacić, za to musi wcześnie wstać. Wejściówki na przesłuchania w trzecim etapie Konkursu Chopinowskiego dostępne są od dziesiątej, ale kolejka stoi całą noc. Oto czym żyje kolejka po dobro narodowe. Wyjechałam o 22.00, byłam już od 2.00 w nocy i dojechałam pod filharmonię o 3.00. Jak widać, nie jestem pierwsza. W tym roku wyjątkowo jest bardzo dużo ludzi, zainteresowanie co 5 lat wzrasta. Przyszłam w sobotę o siódmej rano i czekałam 5,5 godziny, ale nie dostałam się na koncert. Dlatego żeby kupić bilet, jestem dziś od 4.00 rano. Sama atmosfera bycia tam w środku ma swój przeolbrzymi urok. Chciałyśmy poczuć ducha Chopina. Zasada jest: kto pierwszy, ten lepszy, więc faktycznie im wcześniej ktoś wstanie, tym większe szanse, że wejściówkę uda się kupić. W 19.30 to wszystko. Sędzia Igor Tuleya w "Pytaniu dnia" u Doroty Wysockiej-Schnepf. Do zobaczenia.