100 dni Karola Nawrockiego w Pałacu Prezydenckim i skrajne oceny. Ministerstwo Kultury pozywa fundację ojca Rydzyka. Chce zwrotu ponad 200 mln zł. Najwyższy wzrost PKB od 3 lat. Gospodarka przyśpiesza. Zbigniew Łuczyński. Dobry wieczór. 70 podpisanych ustaw, 13 wet, napięte relacje z rządem, odmowa nominacji sędziów i ambasadorów. Od 6 sierpnia, gdy Karol Nawrocki złożył przysięgę przed Zgromadzeniem Narodowym, minęło 100 dni. Są głosy poparcia, ale nie brakuje też opinii, że prezydent gra na siebie i podobnie jak jego poprzednik reprezentuje tylko jedną stronę politycznej sceny. Dziś w taki sposób Karol Nawrocki świętuje 100 dni prezydentury. Według rządzących to nie przypadek, że robi to na wiecu. Ja myślę, że on cały czas jest w kampanii wyborczej. Chce on wzmocnić prawicę przed najbliższymi wyborami parlamentarnymi. I tym koalicja tłumaczy serię wet, którą prezydent torpeduje prace rządu. Wetuje z niezwykłym impetem. Blokuje nawet tak oczywiste sprawy jak powołanie parku narodowego, a także przepisy mrożące ceny prądu czy wprowadzające badania obecności mikroplastiku w wodzie pitnej. Ta uruchomiona dziś strona wetomat.pl opisuje skutki wszystkich 13 wet. Jak popatrzymy na jego dorobek tego autentycznego wetomana, człowieka odurzonego negatywną władza prezydencką, to zobaczymy, że uderza on w interesy zwykłych Polaków. Trudno, żeby podpisywał ustawy, z którymi się nie zgadza, które uważa za szkodliwe dla Polek i Polaków. W czym niemal całkowicie zgadza się z PiS, co było słychać także tu podczas Święta Niepodległości. Część polskich polityków jest gotowa do tego, żeby po kawałku oddawać polską wolność, niepodległość, i suwerenność obcym instytucjom, trybunałom, obcym agendom UE. Obiera sobie kurs na wschód. Mówi, że UE jest zła, że wróg jest na zachodzie, że zagrożenia nie płyną od tej strony, od której wszyscy wiemy, czyli od Putina. Według rządzących w ten sposób prezydent gra na dwóch fortepianach. Witamy jednego z nas. A idąc w tym marszu, liczy na polityczny zysk. Jak pan ocenia pierwsze sto dni Karola Nawrockiego? Znakomicie. Politycy PiS chwalą Karola Nawrockiego za te relacje. Poza USA był w 8 europejskich krajach. W planach wyjazd do Budapesztu, gdzie przed wymiarem sprawiedliwości ukrywa się dwóch posłów PiS. O wizycie w Ukrainie nie ma mowy. Jeśli prezydent Zełenski chce zobaczyć Karola Nawrockiego, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wsiadł w pociąg i przyjechał do Warszawy. Po stu dniach prezydentury Karola Nawrockiego dobrze ocenia blisko 56% badanych. Pokazał, że jest wiarygodny, dotrzymując obietnic, które składał. Przekonuje dziś PiS. Ale większość obietnic, takich jak ta o 1/3 mniej za rachunki, pozostaje bez pokrycia. Zamiast ich realizacji są wiece i projekty ustaw. To już cała seria, choć w Sejmie większości do ich przyjęcia nie ma. Czy ktokolwiek z Pałacu zgłaszał się do klub Lewicy z propozycją poparcia ustaw założonych przez Karola Nawrockiego? Nie. Nikt się nie zgłaszał, ale my możemy wyjść naprzeciw, niech wskaże źródło finansowania. Prezydent tego nie zrobił. Koszty jego obietnic to nawet 50 mld zł rocznie. Odmawiam nominacji. Te słowa ostatnio padają często. Prezydent odmówił przyznania nominacji oficerskich, ambasadorskich i sędziowskich. Choć zgodnie z konstytucją to nie on wskazuje kandydatów. Nie jestem zaskoczony, ale jest mi przykro, że kolejny raz będziemy mieli prezydenta, który nie czuje się strażnikiem konstytucji, tylko jej gwałcicielem. Czy Karol Nawrocki jest prezydentem wszystkich Polaków? Karol Nawrocki pokazał, że dzieli Polaków na lepszych i gorszych. Na koniec warto przypomnieć tę obietnicę. Skończy się wojna polsko-polska. Złożoną na początku kampanii prezydenckiej. Oglądają Państwo 19:30. Już za chwilę... Gospodarka przyśpiesza. A co jeszcze? Tragiczna pomyłka w domu pogrzebowym. W środku nie jest tato, jest inny mężczyzna. Wygląda, jakby miał 90 lat. Doszło tutaj prawdopodobnie do pomyłki zakładu pogrzebowego. Zawiodły procedury, a najsłabszym ogniwem jest człowiek. To bardzo obciążające dla psychiki. Jest to takie bolesne. Były duże pieniądze, ponad 200 mln zł, a teraz może być zwrot. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego złożyło pozew o unieważnienie umów zawartych z fundacją Lux Veritatis założoną z inicjatywy ojca Tadeusz Rydzyka za czasów ministra Piotra Glińskiego. Publiczne pieniądze miały zasilić prywatną inicjatywę budowy Muzeum Pamięć i Tożsamość w Toruniu. Muzeum Pamięć i Tożsamość im. Jana Pawła II w Toruniu to jedna z większych inwestycji Fundacji Lux Veritatis założonej przez ojca Tadeusza Rydzyka. Budowę obiektu sfinansowano głównie ze środków publicznych. Decyzję podjął były minister kultury za rządów PiS. Resort domaga się zwrotu pieniędzy i składa pozew. Próbowaliśmy dojść do porozumienia z fundacją. Wyczerpaliśmy wszystkie możliwości mediacji. My oczekujemy unieważnienia tej umowy i zwrotu ponad 210 mln zł. W naszej ocenie nie zabezpieczył należycie interesu Skarbu Państwa, wydał ponad 210 mln zł na budowę budynku de facto na działce prywatnego właściciela, czyli fundacji. Fundacja Lux Veritatis wcześniej otrzymała grunty od zgromadzenia redemptorystów, do którego należy ojciec Rydzyk. A redemptorystom tereny bez przetargu przekazał w użytkowanie wieczyste na 99 lat były wojewoda z PiS. Na preferencyjnych warunkach. Te dwie działki zostały przekazane z dużą bonifikatą na rzecz zgromadzenia redemptorystów. Jedna działka - 65%, druga działka - aż 85% bonifikaty. Gliński jako minister kultury podpisał umowę z fundacją na budowę i współprowadzenie toruńskiego muzeum w 2018 roku. Mimo że Lux Veritatis nie miała doświadczenia w działalności muzealnej. Obiekt otwarto oficjalnie dopiero 19 października 2023, 4 dni po wyborach, gdy było wiadomo, że PiS straci władzę. Gliński podpisał wtedy aneks, który wydłużał współprowadzenie muzeum i zapewniał finansowanie z budżetu 15 mln zł rocznie. A to nie koniec. Ta umowa jest obwarowana takim zapisem, że w przypadku, gdyby ministerstwo zrezygnowało ze współprowadzenia, to budynek postawiony za pieniądze publiczne trafia na własność fundacji. Nieprawidłowości w umowie dopatrzyła się też Najwyższa Izba Kontroli, która we wrześniu złożyła zawiadomienie do prokuratury na Piotra Glińskiego m.in. za wyrządzenie szkody majątkowej wielkich rozmiarów. Dla PiS to sprawa polityczna. Dlaczego podpisano umowę niekorzystną dla państwa, a korzystną dla fundacji? - To pani opinia, czy niekorzystna. - Opinia NIK. NIK, jak widać, działała w wielu przypadkach na zlecenie. Represje wokół organizatorów tego muzeum to jest łamanie prawa. Piotr Gliński w mediach społecznościowych pisze o kłamstwach w sprawie muzeum, zabezpieczonym interesie państwa i instytucji zbudowanej dla dobra publicznego. Koalicja rządząca w przypadkowe działania PiS wobec ojca Rydzyka nie wierzy. I przypomina takie imprezy, na których u redemptorysty tłumnie stawiali się politycy PiS. Miliony, które trafiały do Rydzyka, miały dawać umocnienie w jego mediach przedstawicielom PiS. Każdą złotówkę publicznych pieniędzy trzeba kilkukrotnie oglądnąć, zanim się ją wyda, a minister Gliński popełnił kardynalny błąd, zresztą z wieloma takimi osobnikami jak prezes Rydzyk, podpisując umowy, które były i są niekorzystne dla ministerstwa. O tym, czy fundacja będzie musiała zwrócić ponad 200 mln zł publicznych pieniędzy, zdecyduje sąd. Polska gospodarka rośnie 3 razy szybciej niż angielska, 4 razy szybciej niż francuska i aż 12 razy szybciej niż niemiecka - ogłasza premier i na budowie nowego szybu KGHM zapowiada kolejne inwestycje i dalsze przyspieszenie. Ale w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu. To rekordowy deficyt, wyższy od prognozowanego. Jak przyśpieszać i nie hamować? Na razie w Retkowie na Dolnym Śląsku plac budowy. Ale właśnie tu powstanie najgłębszy w Polsce szyb kopalni miedzi. KGHM w ciągu 10 lat chce uruchomić 3 takie szyby. Cel jest jasny - zwiększyć wydobycie i zwiększyć zyski. To daje wyobrażenie, jak ważnym atutem nie tylko dla nas, ale też, jak ważnym atutem politycznym miedź może być dla każdego polskiego rządu. Polska jest w czołówce producentów miedzi na świecie. W ubiegłym roku zajęła 12. miejsce. Sama KGHM odpowiada za 50% unijnej produkcji miedzi górniczej, kluczowej w energetyce, transporcie czy budownictwie. A tak już premier komunikował to w sieci. Drill, baby, drill. Lepiej miedź niż nie mieć. To nawiązanie do wyborczego hasła Donalda Trumpa: "Wydobywajmy, ile się da". Rząd od wczoraj chwali się też wynikami gospodarczymi. Gospodarka przyspiesza. W trzecim kwartale wzrosło o 3,7%. To najwyższa dynamika od 3 lat. Rośnie PKB, inflacja spada, bezrobocie bez zmian. Ale za to wysoki jest deficyt i zadłużenie. To jak to jest z polską gospodarką? O to zapytaliśmy czterech ekonomistów. Jeżeli chodzi o PKB, wzrost gospodarczy, to dane są zaskakująco dobre. Dynamika PKB za ostatnie kwartały, w tym szczególnie ten ostatni, jest nadspodziewanie dobra. Zwłaszcza na tle Europy, w której jest stagnacja. To bardzo przyzwoity wzrost na tle tego, co się dzieje np. w Europie, gdzie nasi najwięksi partnerzy mają zerowy wzrost. Nasi sąsiedzi są w stagnacji, ponieważ słabo radzi sobie przemysł, ale Polska gospodarka wciąż rośnie, obecnie motorem napędowym są usługi. Bezrobocie kolejny miesiąc bez zmian - 5,6%. Od kilku lat jest na podobnym poziomie. A to już najnowsze dane dotyczące inflacji. Kolejny miesiąc spada. W październiku wyniosła 2,8%. Jeszcze 2 lata temu była dwucyfrowa. Mamy pewien paradoks, bo inflacja, która jest zmorą gospodarki, jest czymś, czego nie lubimy, spada i to bardzo dobrze, ale niższa inflacja oznacza niższe podatki i rosnący deficyt. W przyszłym roku deficyt wyniesie ponad 270 mld zł. Jedną z przyczyn są rekordowe wydatki na zbrojenia. Nie tyle, że on rośnie, co jest wyższy od prognozowanego. Tutaj przede wszystkim wiąże się to z mniejszymi wpływami z dochodów podatkowych. To krytycznie oceniła Rada Polityki Pieniężnej przy NBP, która pisze, że szybkie narastanie relacji długu publicznego do PKB zagraża stabilności makroekonomicznej. Rada zaleca, by dla zachowania odporności polskiej gospodarki na zewnętrzne szoki działać na rzecz ograniczenia deficytu. Tak szybkie narastanie relacji długu publicznego do PKB rodzi ryzyka dla stabilności makroekonomicznej. Liczymy na to, że inwestycje zwiększa swoją rolę jako motor napędowy, dlatego że fundusze napływające z KPO, które naprawdę zaczną oddziaływać na poziom inwestycji w przyszłym roku, pomogą w tym, żeby ten wzrost był oparty na kilku nogach, nie tylko na jednej. Polacy dużo wydają i coraz chętniej biorą kredyty, a to oznacza, że czują się dobrze i odczuwają dobry stan koniunktury. Tyle ekonomiści. Jak idzie biznes? Pytamy przedsiębiorców. Hubert Sokołowski jest współwłaścicielem rodzinnej piekarni. Zatrudnia kilkanaście osób. Najbardziej brakuje mu deregulacji. Przede wszystkim mniej biurokracji. To się tyczy każdego aspektu prowadzenia firmy. Od ZUS-u, po opłaty, podatki. Niewykluczone, że jeszcze w tym roku Rada Polityki Pieniężnej kolejny raz obniży stopy procentowe. Być może Rada uzna, że na Gwiazdkę Polakom zrobi taki prezent. A niższe stopy to niższe raty kredytów. Prokuratura wystąpiła dziś do sądu Teraz o tragicznej pomyłce we wrocławskim prosektorium. Rodzina zmarłego poprosiła o otwarcie trumny, by móc po raz ostatni przed kremacją pożegnać bliskiego. Wtedy okazało się, że w trumnie jest obca osoba. Na miejscu interweniowała policja. Zakład pogrzebowy przeprosił za pomyłkę. Czy to wystarczy? Mama zaczęła krzyczeć, płakać, że to nie jest jej mąż. My - że to nie jest nasz tato. Do skandalicznej pomyłki doszło w jednym z zakładów pogrzebowych we Wrocławiu. Rodzina zmarłego, pana Roberta, poprosiła, by po raz ostatni przed kremacją otworzyć trumnę. Chciała się pożegnać. Myśmy byli pewni, że doszło do takiej pomyłki, że nasz tata został już skremowany i pochowany w grobie kogoś innego. Pracownicy zakładu nie mieli pojęcia, gdzie jest ciało pana Roberta. Rodzina wezwała policję. Dopiero po niecałej godzinie znaleziono ciało 67-latka. W trakcie transportu źle zostały oznakowane zwłoki, stąd też ta pomyłka. Niestety, błędów było więcej. Bo obcy mężczyzna w trumnie był ubrany w rzeczy przygotowane dla pana Roberta. Nasz tata został przebrany po tym człowieku. Ja nie wiem, czy bielizna została mu zmieniona, czy nie. To jest takie bardzo intymne i to jest bardzo bolesne. Nie życzę nikomu. Pan Robert cierpiał na nowotwór. Po 3 miesiącach walki zmarł 7 listopada. Bardzo przeżywałam jego chorobę, zostając z nim w domu przez praktycznie 24 na dobę przez kilka miesięcy. Przedstawiciele zakładu pogrzebowego sprawy przed kamerą komentować nie chcieli. W rozmowie telefonicznej zapewnili, że wielokrotnie rodzinę zmarłego przepraszali i są umówieni z nią na spotkanie. Być może to było zmęczenie pracownika, jakieś niedopełnienie obowiązków. Kolejna osoba powinna to sprawdzić. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca, ale niestety to jest życie. Dla rodziny to za mało. Dziś pochowano pana Roberta. Powinniśmy mieć taki czas na pożegnanie refleksje, zadumę. Ten czas na pożegnanie osoby bliskiej. I to nam zostało odebrane. Bliscy zmarłego pytają, jak mogło dojść do tak fatalnej pomyłki, bo gdyby nie ich prośba, w rodzinnym grobie mógłby zostać pochowany obcy mężczyzna. W tym momencie wszelkie stresory, szczególnie tego typu, są czymś, co potencjalnie może sprawiać, że będziemy mieć do czynienia z powikłaną żałobą, z zespołem stresu pourazowego, że ta rodzina będzie cierpieć znacznie dłużej. "Południowa Włócznia" uderzy w narkoterrorystów na zachodniej półkuli. Operację pod taką nazwą ogłosił szef Pentagonu. Biały Dom nie informuje o szczegółach. Nie wiadomo, czy chodzi o cele w Wenezueli. Przywódca tego kraju Nicolas Maduro utrzymuje, że Amerykanie gromadzą siły w tym regionie, bo chcą odsunąć go od władzy. USA oskarżają go o kierowanie przemytem narkotyków. Tłumy na ulicach Caracas. To głównie młodzieżówka rządzącej Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli. W ten sposób pokazują poparcie dla przywódcy kraju. Jesteśmy pokojowo nastawionym narodem. Spokojną młodzieżą, ale jesteśmy też gotowi na każde zagrożenie, które podważa suwerenność naszego kraju. Wśród tłumu - sam Nicolas Maduro. Ze sceny oprócz głośnej muzyki popłynęły te słowa. Jesteśmy pokojem i miłością. Nie bez powodu wypowiedziane w języku angielskim, bo Nicolas Maduro zaatakował USA. Podnieś rękę, jeśli chcesz, żeby Wenezuela stała się jankeską kolonią. Podnieś rękę, jeśli chcesz, żeby faszyści przejęli tu władzę. Kilka godzin wcześniej szef Pentagonu ogłosił rozpoczęcie operacji "Południowa Włócznia". Wojna Waszyngtonu z wenezuelskimi kartelami trwa. Od września Amerykanie przeprowadzili 21 takich ataków na Morzu Karaibskim wymierzonych w handlarzy narkotyków. O kierowanie przemytem administracja Trumpa oskarża Nicolasa Maduro. Niech mówią, co chcą. Nikt nie odbierze nam wolności. Wenezuelski dyktator twierdzi, że walka USA z kartelami to tylko pretekst, by pozbawić go władzy. Waszyngton nie uznaje Maduro za prawowitego prezydenta. Za pomoc w jego aresztowaniu oferuje 50 mln dolarów. Choć Donald Trump wielokrotnie zaprzeczał, że chce zaatakować Wenezuelę. Czy podjął pan decyzję? Nie. To nieprawda. To według amerykańskich mediów na jego biurko już trafiły scenariusze potencjalnej operacji. A wśród wpływowych polityków Partii Republikańskiej pojawiają się takie wpisy. Do wybrzeży Wenezueli zbliża się największy na świecie lotniskowiec USS Gerald Ford wraz z okrętami z grupy uderzeniowej. W regionie Karaibów znajduje się już 8 okrętów wojennych, atomowy okręt podwodny, myśliwce F-35 i nawet 15 tys. żołnierzy. Swoją armię w stan najwyższej gotowości postawiły też władze w Caracas. Będziemy z determinacją przygotowywać się do obrony naszej ojczyzny niezależnie od zagrożenia i jego skali. Armia Wenezueli liczy około 120 tys. żołnierzy, ale Maduro twierdzi, że jest w stanie zmobilizować nawet 8 mln rezerwistów. Według Ministerstwa Edukacji ten przedmiot powinien być obowiązkowy. Ale nie jest i to odbiło się na frekwencji. Znamy już pełne dane. Na zajęcia z edukacji zdrowotnej zapisało się około 30% uczniów, czyli co trzeci. Wśród tematów m.in. profilaktyka zdrowotna, odporność na stres i bezpieczeństwo w Internecie. Dlaczego więc brakuje chętnych? O ten przedmiot od lat zabiegały organizacje lekarskie i pacjenckie, bo dzieci są w coraz gorszej kondycji fizycznej i psychicznej. A liczba zagrożeń rośnie. To jest pierwszy przedmiot, który porusza kwestie ważne dla młodzieży, których nikt nie porusza w domach, są tabu. Poświęcić godzinę w imię własnego dobra to nie jest aż tak dużo. Edukacja zdrowotna od września zastąpiła wychowanie do życia w rodzinie. Wśród tematów m.in. profilaktyka zdrowotna, odporność na stres i bezpieczeństwo w Internecie. Jestem przekonany, że przedmiot edukacja zdrowotna nie był tak potrzebny nigdy jak właśnie teraz. Przedmiot nie jest obowiązkowy. Jak dodają eksperci, ta dobrowolność odbiła się na frekwencji. Jak pokazują dane opublikowane przez resort edukacji, w zajęciach uczestniczy ponad 920 tys. uczniów, czyli 1/3. Największym zainteresowaniem przedmiot cieszy się w podstawówkach. Tam chodzi na niego ponad 40%. Znacznie gorzej jest w szkołach średnich. W technikach frekwencja wynosi poniżej 8%. Od kiedy wiedzieliśmy, że przedmiot będzie nieobowiązkowy, wiedzieliśmy, że frekwencja będzie słaba. Ministra edukacji tłumaczy, że przedmiot nie jest obowiązkowy, by nie zaogniać sporu. Ten rok ma być etapem przejściowym. Dlatego ta decyzja, żeby ci, którzy słyszą te kłamstwa, mogli się przekonać, ze to jest dobra, mądra podstawa programowa i przedmiot potrzebny w szkole. W zestawieniu najlepiej wypada Wielkopolska. Najgorzej jest na Podkarpaciu. Tu frekwencja jest na poziomie zaledwie 17%. Przegraliśmy w dużym stopniu. 30% w czasie testu z jakiegokolwiek przedmiotu w szkole to jest znak, że trzeba powtórzyć. I musimy powtórzyć test na edukację zdrowotną. Zdaniem Pawła Mrozka z Akcji Uczniowskiej ideologiczne spory zabiły najzdrowszy przedmiot w polskiej szkole. Zamiast lekcji o zdrowiu psychicznym, emocjonalnym dostaliśmy lekcje o tym, jak politycy potrafią zepsuć coś naprawdę dobrego. Jak dodaje, zabrakło kampanii informacyjnej dla rodziców i wsparcia dla nauczycieli. Eksperci mówią też o chaosie i wyliczają błędy podczas wprowadzania przedmiotu. Przyczyn niepowodzenia jest dużo, takich technicznych: nieprzygotowanie kadry, to, że nauczyciele nie ukończyli jeszcze studiów podyplomowych. W wielu szkołach ten przedmiot był bardzo wcześnie, bardzo późno. Nie sprzyja to frekwencji. To lekcja, którą resort edukacji powinien nadrobić. "Nikczemny ostrzał" - tak o ostatnim zmasowanym ataku napisał Wołodymyr Zełenski. Polegli w 1939 roku, broniąc Lwowa. Dziś w Mościskach na zachodzie Ukrainy żołnierze Wojska Polskiego ekshumowani w sierpniu w dawnej wsi Zboiska zostali pochowani na lwowskim cmentarzu w polskiej kwaterze wojennej. W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyli przedstawiciele polskich władz, m.in. ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Ostatnia droga polskich bohaterów. Po prawie 90 latach żołnierze Wojska Polskiego, którzy zginęli w obronie Lwowa, doczekali się uroczystego pochówku w Mościskach w Ukrainie. Każdemu zamordowanemu, każdemu, który zginął w walce, należy się godny pochówek. Dzisiejsza uroczystość jest tego dowodem. Waga tego dnia i tego gestu jest tym większa, że jesteśmy w kraju, który sam się w tej chwili broni, którego żołnierze bohatersko walczą i giną na froncie. Mimo tych trudnych warunków polskim naukowcom w sierpniu tego roku udało się ekshumować ciała z cmentarza we lwowskiej dzielnicy Zboiska. To właśnie tutaj, we wrześniu 1939 r., Żołnierze Wojska Polskiego bronili przed niemieckim agresorem miasta. Krwawy bój z Wehrmachtem toczyła m.in. 10. Brygada Kawalerii pod dowództwem Stanisława Maczka. Zginęło 324 żołnierzy, ponad 300 zostało rannych. Ich poświęcenie pozwoliło ocalić wielu kolegów z placu boju. Opór, jaki załoga Lwowa dała tym wojskom, pozwolił na wycofanie dużej części jednostek Wojska Polskiego na Rumunię i Węgry, a później one mogły dalej walczyć. Dzięki polsko-ukraińskiej współpracy udało się odnaleźć ciała co najmniej 31 osób oraz liczne szczątki należące prawdopodobnie do kolejnych kilkudziesięciu ofiar. Część z tych szczątków posiadała nieśmiertelniki, ale one były w złym stanie, musimy je oczyścić i odczytać. Wierzę, że przynajmniej część z dzisiaj pochowanych żołnierzy odzyska swoją tożsamość. Dzisiaj mogli dołączyć do swoich kolegów żołnierzy, wcześniej pochowanych na tym polskim cmentarzu w Mościskach. Dlaczego to tak ważny dzień zarówno dla polskiej, jak i ukraińskiej strony? Ten uroczysty pogrzeb to okazja, by przypomnieć, że udało nam się pokonać nazizm, ale wciąż muszą walczyć z moskiewskim imperializmem. I rosyjską propagandą, która próbuje wykorzystać trudne elementy polsko-ukraińskiej historii. Kolejne kroki milowe w tej pracy, związane z ekshumacjami, z naszą trudną historią i taką prawdą historyczną, mam nadzieję, że wpłyną także na emocje społeczne obu naszych narodów. Walka o udział w przyszłorocznych mistrzostwach świata trwa. Emocje rosną, bo już za niecałą godzinę spotkanie, na które czekają Biało-Czerwoni i miliony kibiców przed telewizorami. Przeciwnikiem naszych będzie Holandia. Na stadionie PGE Narodowy jest Michał Niewodowski. Czy znamy już skład? Czy są jakieś niespodzianki? Trener Urban był pytany kto zastąpi Grabarę. Wystąpi Ziółkowski. Pojawi się też Michał Skóraś. Trener do końca utrzymywał w tajemnicy skład. Wiemy, jak zremisować z Holandią. Teraz pora na następny krok. Zremisowałem jako zawodnik na wyjeździe z Holandią, jako trener na wyjeździe z Holandią. Czas na zwycięstwo w Polsce. Na to zwycięstwo czekamy 46 lat. Ostatni raz Oranje ulegli nam w Chorzowie. Łącznie mierzyliśmy się 21 razy, 3 mecze wygraliśmy, w dziesięciu musieliśmy uznać wyższość Holendrów. Z taką wsparciem od kibiców na Narodowym po tylu latach od wygranej trzeba będzie znowu liczyć od zera. Kadra pod wodzą Jana Urbana nie przegrała jeszcze żadnego meczu. Cennego gola w Rotterdamie zdobył Matty Cash. Granie przeciwko najlepszym zespołom na świcie to zawsze szansa i wyzwanie, żeby pokazać swoje umiejętności przed przeciwnikiem i kibicami na tym stadionie. Trzymajcie kciuki, żebym znowu to zrobił. Kciuki trzeba trzymać za naszą obronę. Kontuzjowani są Skorupski i Bednarek, a za kartki pauzuje Wiśniewski. Z tego samego powodu nie zagra dziś w środku pola Slisz. Dziennikarze TVP sport zapytali go, jak w skali od 1 do 10 żałuje żółtych kartek z Maltą i Litwą. Jak ją dostałem, to myślę, że 10. Jak dowidziałem się, jaka jest nasza pozycja w tabeli i jak będzie wyglądało to spotkanie, to 2, bo taka jest piłka nożna. Bo sytuacja w tabeli jest dla nas dobra. Mamy przewagę nad Finami, którzy rozegrali mecz więcej. Nawet w przypadku dzisiejszej wygranej Skandynawów z Maltą potrzebujemy tylko punktu, by zagrać w marcowych barażach. Wciąż możemy walczyć o 1. miejsce w grupie, ale szanse na bezpośredni awans są matematyczne. Oranje mają lepszy bilans bramkowy i nawet jeśli dziś wygramy, musielibyśmy liczyć na ich potknięcie w meczu z Litwą. Holendrzy chcą przypieczętować awans już wieczorem. Chcemy to zrobić. Zagwarantować sobie awans, wygrać mecz. I być pewnym wyjazdu na mistrzostwa świata. To jest nasz cel na ten mecz. Celem kibiców jest zobaczyć ten mecz. Ponad pół miliona osób starało się o bilety na to spotkanie. Kogo zabraknie na PGE Narodowym, zapraszamy przed telewizory. Początek o 20.45 w Jedynce i TVP Sport. Trzymamy kciuki za naszych. Przed transmisją meczu czas na "Pytanie dnia". W studiu są już Marek Czyż i jego gość prof. Marek Chmaj. Ja dziękuję i do zobaczenia.