Gaz dla przedsiębiorców tańszy o 25% - tak reaguje polski rząd na drożyznę, która nie oszczędza nikogo w Europie. Dobry wieczór, Edyta Lewandowska, witam państwa i zapraszam na Wiadomości. A oto co dziś w programie. 60% z tego, co płacimy za energię, stanowią opłaty klimatyczne. Polityka Donalda Tuska odbija się na kieszeniach Polaków. Wykonywał zawsze polecenia, a nie aktywnie bronił interesów Polski. Tysiące ludzi tu pracuje. To by była tragedia dla całej Bogatyni. Rząd nie zamknie kopalni w Turowie, czego domagała się opozycja. Jakby oni rządzili, to na pewno by była kopalnia zamknięta. Nam się każą zamknąć, a będą się otwierać kopalnie na terenie Niemiec, Bezpiecznie. Jedziemy do Wisły na obóz sportowy. Najpierw Rada Polityki Pieniężnej, potem rząd, a teraz także spółki Skarbu Państwa ruszają do walki z inflacją. Po obniżce cen paliw przez PKN Orlen teraz największa polska spółka gazowa zdecydowała o czasowym obniżeniu rachunków za gaz dla firm. To skoordynowana walka państwa na rzecz ograniczenia skutków rosnących cen. Mieszkańcy tych dwóch bloków w Gnieźnie bardzo się zdziwili, gdy dostali pierwsze rachunki za gaz w tym roku. Żeśmy płacili w zeszłym roku powiedzmy 250, no to teraz jest 1250. Takich rachunków nie trzeba będzie jednak płacić. W drugiej tarczy antyinflacyjnej budynki komunalne i te należące do wspólnot mieszkaniowych będą objęte taryfą Urzędu Regulacji Energetyki, co ograniczy możliwość podwyższania rachunków przez firmy energetyczne. Podejmujemy szereg działań, żeby niwelować te problemy, z którymi mierzy się cała Europa. W związku z tym jednym z elementów są działania na rzecz obniżenia cen gazu. Zgodnie z obowiązującymi przepisami taryfami URE nie są objęte firmy, dlatego wielu przedsiębiorców otrzymało rachunki wyższe niż gospodarstwa domowe. Zleciłem Polskiemu Górnictwu Naftowemu i Gazownictwu działania, W ten sposób państwo poprzez spółki Skarbu Państwa reaguje na podwyżki cen energii, które wynikają z szantażu Kremla oraz polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Takie tarcze to ewenement w polskiej gospodarce. W przeszłości politycy przekonywali, że rząd nie powinien pomagać w ten sposób, bo walka z inflacją to zadanie innych. Pilnować porządku konstytucyjnego. Walka z inflacją to jest zadanie Narodowego Banku Polskiego. Dziś zarówno NBP jak i rząd, a także spółki Skarbu Państwa wspólnie reagują na inflację, niezależną od Polski. Rząd ma możliwości ulżenia obywatelom tam, gdzie np. jest to kwestia podatkowa. Dlatego teraz jest ta tarcza 2.0 i dodatkowe obniżki VAT. Przyjęta przez Sejm tarcza 2.0. to także obniżka VAT-u na paliwo. Od 1 lutego ceny na stacjach powinny spaść o kolejne kilkadziesiąt groszy. I choć nie zatrzyma to całkiem inflacji, to zdaniem ekonomistów na pewno wpłynie na jej ograniczenie. Jak to wpłynie? Prawdopodobnie ok. 1,5-2 punkty procentowe obniży. W jakim czasie? No w tym czasie, w którym będzie ta tarcza obowiązywała. To zobaczymy dość szybko te efekty, bo efekt jest natychmiastowy przełożenia tej tarczy w większości przypadków. Niestety wysokie ceny energii zostaną z nami na dłużej. To efekt polityki klimatycznej Brukseli, która zakłada stały wzrost kosztów emisji dwutlenku węgla towarzyszący produkcji prądu. To unijne decyzje zatwierdzone przez Donalda Tuska i Ewę Kopacz odpowiadają za wzrost cen energii - o tym związkowcy przypomnieli politykom Platformy Obywatelskiej, którzy przyjechali do Jaworzna urządzić happening przed tamtejszą elektrownią. Gdy politycy Platformy pojawili się przed elektrownią w Jaworznie, związkowcy urządzili im gorące powitanie. Zajmijcie się grzaniem w Sejmie. Przedstawiciele PO na czele z Borysem Budką próbowali wmawiać pracownikom śląskiej i małopolskiej energetyki, że rosnące ceny energii to wina rządu Prawa i Sprawiedliwości. Na próżno. Ceny energii w Polsce to jest tylko wina premiera Mateusza Morawieckiego i niekompetencji rządu. Dziękuję. Nieprawda. Nie jesteśmy w stanie się z tym zgodzić. Fakty są takie: Dzisiaj paliwo do tego bloku kosztuje ok. 120 zł. Nawet może mniej - ok. 100 zł za MWh. Cena parapodatku w postaci uprawnień do emisji to jest 400 zł. Decyzje unijne i regulacje unijne powodują, że jesteśmy na końcu dopiero brani pod uwagę. Związkowcy wypomnieli też politykom Platformy, kto ponosi winę za obecny kształt polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Pan Donald Tusk, podpisując wszystko, pani Ewa Kopacz, która właśnie nas wpędziła w tę biedę. To właśnie premierzy rządów PO-PSL w 2014 roku wyrazili najpierw polityczną, a potem formalną zgodę na zmiany w systemie handlu prawami do emisji CO2, które weszły w życie od 2019 roku. Musimy mieć świadomość że 60% z tego, co płacimy za energię, stanowia opłaty klimatyczne, więc de facto są to podatki Tuska. Dlatego związkowcy z Jaworzna domagają się okrągłego stołu w sprawie przyszłości polskiej energetyki. Się dogadać i wspólnie zreformować tzw. ETS-y. Wspólny projekt posłów Rzeczpospolitej i wspólne działanie w Unii Europejskiej. Takiego porozumienia jednak brak, bo PO, Lewica, PSL i Polska 2050 Szymona Hołowni w Sejmie głosowały przeciw uchwale wzywającej Unię do zmiany systemu handlu prawami do emisji CO2. Donald Tusk nie wykorzystuje też okazji, by wpłynąć na zmianę ideologicznego kursu eurokratów. Jest szefem Europejskiej Partii Ludowej, która niestety jest głównym rzecznikiem tego systemu. Tusk nie wpłynął też na kształt polityki klimatycznej Unii, gdy był szefem Rady Europejskiej. Niestety Donald Tusk wykonywał zawsze polecenia, a nie aktywnie bronił interesów Polski, jeżeli chodzi zwłaszcza o rzeczy związane z handlem emisjami i transformacją energetyczną. Ojciec chrzestny tego kryzysu gazowego - Donald Tusk. Rząd Tuska podpisał niekorzystny dla Polski długoterminowy kontrakt gazowy z Rosją. Nie zdziwię się, jeśli Donald Tusk w ramach programu "praca dla przyjaciela" otrzyma od Władimira Putina propozycję pracy w jakimś koncernie, w jakimś koncernie rosyjskim. W gronie byłych szefów rządów, którzy po zakończeniu kariery politycznej znaleźli zatrudnienie w energetycznym imperium Putina, jest m.in. były premier Francji Fransois Fillon z Europejskiej Partii Ludowej. Jeszcze w styczniu dawkę przypominającą szczepionki będą mogły przyjąć dzieci od 12. roku życia - informuje Ministerstwo Zdrowia. Wkrótce ma pojawić się oficjalna rekomendacja Europejskiej Agencji Leków. Badania wykazują, że dawka przypominająca znacząco zwiększa skuteczność ochrony przed wariantem Omikron, W ciągu kilku tygodni wariant Omikron uderzy w Polskę z całą mocą - przewidują epidemiolodzy. Jesteśmy, myślę, na początku dopiero tej piątej fali. Może dojść do przeciążenia służby zdrowia. Służby zdrowia, która już teraz pracuje na najwyższych obrotach. Za nami kolejna doba z kilkunastoma tysiącami zakażeń. Zmarło ponad 400 osób. Poziom zakażeń utrzymuje się na stabilnym wysokim poziomie, ale czekamy, co się będzie działo właściwie w ciągu najbliższych dni. Spodziewamy się wzrostu dużego. Takie duże wzrosty notują państwa Europy Zachodniej. W krajach o wysokim stopniu zaszczepienia, śmiertelność pozostaje jednak na niskim poziomie. W Wielkiej Brytanii czy Francji notującej po 300 tys. zakażeń dziennie, liczba zgonów jest niższa niż w Polsce. Tam, jeżeli zakażeń jest dużo, to się nie przekłada na dużą liczbę osób, które trafiają do szpitali. Czyli tam, gdzie się bardzo szczepimy, tam bardzo mało umieramy. Europejska Agencja Leków informuje, że badania potwierdzają skuteczność już istniejących szczepionek przeciw wariantowi Omikron. W przypadku przyjęcia dawki przypominającej skuteczność ochrony przed hospitalizacją wzrasta do 90%. Większość pacjentów w tej chwili to są osoby, które przyjmują dawkę przypominającą. Na pierwsze dawki tych osób jest bardzo mało, czyli te osoby jak widać, które do tej pory się nie zaszczepiły, dalej się nie dały przekonać do tego, żeby to zrobić. Jeszcze w styczniu dawkę przypominającą będą mogły przyjąć dzieci od 12. roku życia - poinformowała Ministerstwo Zdrowia. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Jest przełom. Czesi są gotowi porozumieć się w sprawie Turowa. Premiera filmu o Tatrzańskim Orle już jutro. Na szwedzkiej Gotlandii wylądowały wojskowe oddziały reagowania kryzysowego. Ma to bezpośredni związek z wejściem do Cieśniny Duńskiej trzech rosyjskich jednostek desantowych. Jak ostrzega amerykański wywiad, w najbliższych tygodniach może dojść do szeregu prowokacji ze strony Moskwy, która szuka pretekstu do ataku na Ukrainę. Czołgi na ulicach miasteczka, piesze i zmotoryzowane patrole na całej wyspie. W ciągu jednej nocy Gotlandia zmieniła się w szwedzką twierdzę, a na nogi postawiono cały sztab dowodzenia w Sztokholmie. Ten, kto kontroluje Gotlandię, ten ma przewagę na całym Morzu Bałtyckim. Jeśli ktoś zainstalowałby tu różnego typu uzbrojenie, ma w zasięgu Szwecję, Finlandię i kraje Bałtyckie. Alarm podniesiono po wpłynięciu w Cieśninę Duńską trzech rosyjskich okrętów desantowych. W sumie na Bałtyku jest ich 6. Miesiąc temu był tylko 1. Rosja reaguje na odrzucenie przez NATO jej kuriozalnych żądań. Jak na razie reaguje w najgorszy możliwy sposób. NATO zdecydowanie odrzuciło żądania Rosji dotyczące wycofania wojsk ze wschodniej flanki. Moskwa szykuje się do wojny. Tego pewni są Amerykanie. Wywiad potwierdza jednoznacznie, że w nadchodzących tygodniach może dojść do całej serii dziwnych zdarzeń na wschodniej flance. W ramach swoich planów Rosja przygotowuje grunt pod prowokacje i szuka pretekstu do inwazji. Widzieliśmy to już wcześniej, jeszcze przed rokiem 2014. Według danych wywiadowczych Rosjanie mają już przygotowaną grupę agentów, która na rozkaz ruszy do akcji. Możliwą konfrontację na Ukrainie określono na przełom stycznia i lutego. Rosja jest tym bardziej bezpieczna, im bardziej bezbronne są kraje sąsiednie, i to w tej chwili Rosji chodzi o bezbronną Ukrainę, osłabione bezpieczeństwo państw wschodniej flanki NATO. Z pomocą Putinowi ruszył Mińsk. Reżim Łukaszenki od pół roku nęka granice krajów wschodniej flanki NATO. Tu też można spodziewać się dalszych prowokacji i działań dywersyjnych. Te próby prowokacje są na całej granicy polsko-białoruskiej. Nie są nasilone na jakimś jednym konkretnym odcinku, ale obserwujemy je na wszystkich. Wielką niewiadomą wciąż pozostaje kwestia nałożenia na Moskwę ewentualnych sankcji, jakie rozważane są w Brukseli i Waszyngtonie. Według ostrzeżeń dyplomatów w przypadku jakiejkolwiek eskalacji wobec Ukrainy Rosjanie mogą spodziewać się bardzo twardej odpowiedzi. Równocześnie Niemcy w osobie kanclerza Olafa Scholza próbują przekonać Zachód, by nie grał kartą gazociągu Nord Stream 2, bo to, zdaniem Berlina, rzekomo projekt czysto biznesowy. Czy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zajmie się niezależnością niemieckich sądów? Domagają się tego niemieccy sędziowie, którzy mówią o politycznych naciskach. Wyrok mógłby sparaliżować wymiar sprawiedliwości naszych zachodnich sąsiadów, a TSUE w tej sprawie na razie milczy. Sprawa ma związek z koncernem Volkswagena z 2015 roku i Dieselgate. Trwają procesy sądowe o odszkodowania, ale część sędziów w Niemczech stwierdziła, że nie może swobodnie orzekać, bo sędziów wprost wybierają politycy, a udziały w grupie Volkswagena ma państwo. Jest podejrzenie, że po prostu istnieją naciski polityczne, nie tylko zresztą na niemieckie, na sądownictwo, bo bardzo długo odwlekane jest rozstrzygnięcie przed TSUE, gdzie Niemcy posiadają duże wpływy. Sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej skierował sąd w Erfurcie. Zadał pytanie, czy niemieckie sądy w ogóle można uznawać za niezawisłe i bezstronne. Podobnie jak inny sąd - w Wiesbaden - stoi na stanowisku, że niemieckie sądownictwo nie spełnia unijnych wymogów. Dla TSUE to jest test jednolitych standardów orzecznictwa podejmowanych wobec różnych krajów. Decyzja sędziów TSUE mogłaby sparaliżować Niemcy, bo choć zgodnie z traktatami wymiar sprawiedliwości jest kwestią państw członkowskich, to jednak sędziowie TSUE zajmowali się niedawno m.in. wymiarem sprawiedliwości w Polsce. Gdyby TSUE orzekał tak jak w sprawach polskich, to po prostu musiałby zakwestionować niemiecką Konstytucję, bo niemiecka konstytucja wskazuje, że politycy powołują sędziów. Byłby to niesamowity precedens, jakiego jeszcze nie było. Jak wygląda niemiecki system, dobrze obrazuje przykład prezesa tamtejszego Trybunału Konstytucyjnego. Stephan Harbarth został wybrany na to stanowisko przez Bundestag, w którym sam zasiadał jako wpływowy polityk CDU. Jednocześnie jako adwokat był partnerem w kancelarii prawnej, którą koncern Volkswagena wynajął po wybuchu Dieselgate. Ja proponowałem TSUE już dawno, żeby połączył jakąś sprawę w jedną całość - polską i niemiecką. I wtedy będzie miał pojęcie, na czym polega niezawisłość sędziowska w państwach członkowskich. Inaczej nigdy w życiu tego się TSUE nie dowie. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej jednak wyraźnie nie śpieszy się z rozpatrzeniem tej sprawy, jak miało to miejsc przy okazji wniosków przeciwko Polsce. Wiele wyroków TSUE były dyskutowane jako te, które wskazują jednoznacznie, kto na nich zarobi - mówiąc wprost. Te podwójne standardy oraz wyrok, którego wszyscy oczekują, będzie takim symbolicznym papierkiem lakmusowym. Sprawa niemieckiego wymiaru sprawiedliwości trafiła do TSUE w połowie 2020 roku, ale dotąd nie ma ani zwyczajowej opinii Rzecznika Generalnego Trybunału, ani też terminu ogłoszenia wyroku. Czechy są gotowe do porozumienia w sprawie Turowa. Spotkanie Minister Klimatu i Środowiska Anny Moskwy i czeskiej minister środowiska Anny Hubaczkovej w tej sprawie zaplanowano na wtorek. Czesi chcą wrócić do projektu umowy z września ubiegłego roku. Z największą niecierpliwością na kompromis czekają mieszkańcy regionu. Negocjacje w sprawie Turowa zostały zawieszone przez poprzedni czeski rząd jesienią. We wtorek znów zasiądą do rozmów. Mam nadzieję, że to się wyjaśni i że będzie dalej tak jak było, że ludzie będą mieli pracę. To nie ma sensu tak dalej ciągnąć. Powinno się zakończyć, ale kopalnia i elektrownia jak najbardziej powinna istnieć. Czesi chcą wrócić do projektu umowy z września ubiegłego roku. Dobrze przeanalizowałam tę umowę i myślę, że zawiera wszystkie niezbędne warunki, by chronić nasze interesy, czyli czeskie środowisko. Przypomnijmy. Wiosną ubiegłego roku Czechy wniosły skargę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej twierdząc, że kopalnia Turów zagraża dostępowi mieszkańców Liberca do wody. TSUE nakazał zamknięcie zakładu do czasu wyjaśnienia sprawy. Polski rząd stanął po stronie obywateli i nie zastosował się do nakazu TSUE, mimo nałożonej na Polskę kary - 500 tys. euro dziennie. Opozycja tutaj podniosła larum, natomiast pytam w takim razie opozycję, czy oni chcą wyłączyć tę kopalnię? Jeżeli tak, to oczywiście się nie zgadzamy na absolutnie zasadniczym poziomie. Zamknięcie kompleksu oznaczałoby nie tylko gigantyczną stratę dla polskiej gospodarki, ale też dramat dla mieszkańców regionu. To jednak nie przeszkadza opozycji wykorzystywać tej sytuacji do politycznej rozgrywki. Nigdy nie myślałem, że będę na Nowy Rok życzyć Wam ciepłej wody w kranie i ciepłej wody w kaloryferach. Wielu Polaków te słowa odebrało jako wyjątkowo cyniczne. Zamknięcia kopalni i elektrowni domagali się przecież jego partyjni koledzy. Jest orzeczenie sądowe i rządzący muszą się do niego zastosować niezależnie od tego, jak ono jest bolesne i jak trudne. Na tym polega system Unii Europejskiej. To, jak się wypowiadają pan Trzaskowski i inni, to jest dla mnie coś strasznego. Jakby oni rządzili, to na pewno by była kopalnia zamknięta. Szaleńcy po prostu i tyle. Co ja mam powiedzieć? Ludzie, którzy po prostu grają dla Unii Europejskiej. Dla tamtych z zachodu, ze wschodu, a nie grają dla Polski. Nam się każą zamknąć, a będą się otwierać kopalnie na terenie Niemiec, no to chyba trzeba najpierw dbać o swój interes. Zamknięcia Turowa domaga się także nowy Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek. Kopalnia i elektrownia Turów dostarczają ok. 7% energii w Polsce. Jej utrzymanie to kwestia polskiej racji stanu. Dla Platformy Obywatelskiej to jednak tylko kolejny pretekst do ataku na rząd i własny kraj. W Muzeum Pałacu Wielkich Książąt w Wilnie odbyła się premiera dokumentu "Kościuszko. Przewodnik bardzo współczesny". Film powstał dzięki współpracy TVP i litewskiego nadawcy publicznego LRT. Tadeusz Kościuszko - niezłomny bojownik w walkach o niepodległość. Wyprzedzał swoje czasy, był znakomitym dowódcą i inżynierem wojskowym, bohaterem Polski, USA, Francji, Litwy. Kościuszko to jeden z tych, który należy do wspólnego dziedzictwa tak naprawdę i Rzeczypospolitej, czyli do dziedzictwa polsko-litewskiego. Życie Kościuszki, jego decyzje i wybory składają się na wyjątkowo aktualną opowieść o człowieku - mówi reżyser filmu. Zarówno w Polsce jak i na Litwie, nie musiałem nikomu tłumaczyć, kim jest Tadeusz Kościuszko. Co bardzo cieszy, ale z drugiej strony uważam, że o takich postaciach nigdy dosyć rozmów, konferencji, wystaw, filmów. Dziś odbyła się litewska premiera obrazu. Dokument powstał dzięki współpracy Telewizji Polskiej i litewskiego nadawcy publicznego LRT. Jesteśmy bardzo dobrymi partnerami. Osobiście jestem bardzo zadowolona i widzę, że Telewizja Polska jest jednym z liderów w regionie. Trwa rozbudowa Domu Kultury Polskiej w Wilnie. To tam powstaje siedziba TVP Wilno: nowoczesne studio, newsroom i montażownie. Była genialna atmosfera i głośny doping biało-czerwonych kibiców. Zabrakło jedynie dalekich skoków Polaków. W konkursie drużynowym nasi zawodnicy zajęli 6. miejsce. Zawody na Wielkiej Krokwi obserwował Mateusz Nowak. Polacy spisali się dziś poniżej oczekiwań. Skąd możemy brać nadzieję na poprawę wyników w najbliższych dniach? Musimy pamiętać, że w zawodach nie skakali Stoch i Kubacki. Ze swojej postawy zadowolony może być tylko Paweł Wąsek. To nie był dzień naszych skoczków. Polacy bez Kamila Stocha i Dawida Kubackiego zajęli w drużynówce dopiero 6. miejsce. Wygrali Słoweńcy. Nie cieszymy się z tego. 6. miejsce nie jest dla nas. Trzeba było zrobić swoje, a tego w naszych skokach startowych nie było. Skoczkowie w średniej formie, za to w mistrzowskiej, jak zawsze, kibice w Zakopanem. Wyjątkowy klimat wielkiego sportowego święta trwał tu dziś od samego rana! Chcieliśmy rozgrzać trochę skoczków, coby się im lepiej skakało. Kibicujemy im bardzo, żeby skoki były jak najdłuższe! Ta atmosfera nie tylko sprawia, że skoczkowie z całego świata czekają na zawody na Wielkiej Krokwi, ale też wydobywa z Biało-Czerwonych dodatkowe pokłady energii. To tu swój ostatni konkurs Pucharu Świata wygrał w 2011 roku Adam Małysz, a dwa dni później pierwszy raz triumfował Kamil Stoch. Zakopane naprawdę jest bardzo wyjątkowe. Wielokrotnie jak zawodnik nie był w formie i jak ja nawet nie byłem w formie, to i tak wiedziałem, że tutaj poskaczę lepiej niż mnie stać. Dlatego że kibice robią swoje! Takie weekendy jak ten to najlepsza promocja Zakopanego. A wystarczy przyjechać tu raz, by zakochać się w Tatrach. Jakiekolwiek imprezy związane tutaj z Zakopanem - czy Sylwester czy właśnie skoki - przyciągają więcej gości, więcej kibiców i gości, którzy chcą nas odwiedzić. Ja zawsze apeluję do wszystkich, którzy do nas przyjeżdżają, żeby zachowywać wszystkie środki ostrożności, wszystkie przepisy pandemiczne, natomiast to, że musimy funkcjonować, żyć, to jest naturalne. Jutro kwalifikacje i konkurs indywidualny. Jeszcze bez Kamila Stocha, który kilka dni temu zerwał torebkę stawową. Szybko wraca jednak do zdrowia. Wyraźnie jest lepiej ze stawem skokowym Kamila. Obrzęk jest dużo mniejszy, zakres ruchu się znacznie poprawił. Przed igrzyskami możemy być więc optymistami. Jutrzejszy konkurs w Zakopanem rusza o 16.00, kwalifikacje półtorej godziny wcześniej. Był prekursorem polskich skoków narciarskich, ale też przykładem tego, jak walczyć w życiu. O wolność, o niepodległość, o ojczyznę. "Marusarz - Tatrzański Orzeł" to film o wyjątkowym sportowcu i człowieku. Na premierę zapraszamy jutro o 18.20 do TVP1. Pokaz filmu już odbył się w rodzinnym mieście Stanisława Marusarza, Zakopanem. Jego życie i jego historia to gotowy scenariusz na film. Niezwykły sportowiec i przede wszystkim niezwykły człowiek. Wielki zakopiańczyk i wielki Polak. Ikona sportu, ikona patriotyzmu. Człowiek, który od 10. roku życia zaczął bardzo aktywne życie, czas spędził i nie zaprzepaścił ani chwili. "Marusarz - Tatrzański Orzeł", prapremiera filmu, który opowiada historię Stanisława Marusarza, odbyła się w Zakopanem. Tu zaczęła się jego przygoda z nartami i pierwsze sukcesy, które odnosił już jako 10-latek. Duch pana Stanisława Marusarza niezmiennie nam towarzyszył i opiekował się, bo jak przyjechaliśmy do Zakopanego dzień wcześniej przed zdjęciami nie było w ogóle śniegu. W nocy napadało tak dużo, że mogliśmy przystąpić do kręcenia zdjęć. Historia polskich skoków zaczyna się od niego i jego sukcesów. Wicemistrz świata, olimpijczyk, dwukrotny rekordzista świata. To jest postać niezwykle ważna, symboliczna. To są takie postaci - Marusarz i Marusarzówna - naprawdę cieszące się tutaj ogromnym szacunkiem. Nie tylko za sukcesy sportowe, ale też za to jak wraz z rodzeństwem zachował się, gdy wybuchła wojna. Wtedy też dał przykład innym. Stanisław Marusarz razem z Janem i z Heleną zostali kurierami tatrzańskimi placówki ZWZ AK o kryptonimie Zagroda i chodzili na Węgry z Zakopanego do Budapesztu. To było bardzo niebezpieczne i wymagało odwagi. Pojmany przez Niemców, więziony i torturowany, nigdy się nie poddał. Brawurowo uciekł z celi śmierci. Przetrwał wojnę i stał się bohaterem. Film opowiada także historię jego siostry. Helena jest cudowna. Sama bardzo bym chciała taka być prywatnie. To jest postać, która miała w sobie niesamowitą siłę, niesamowity temperament i taką wolę walki. W niedzielę ma być film. Będziecie państwo oglądać? Oczywiście. "Marusarz - Tatrzański Orzeł" - zapraszamy na premierę jutro w TVP1 o 18.20. Ten film jest po prostu niezwykle wiarygodny. Wiarygodnie pokazuje bohaterstwo polskich patriotów, którzy byli sportowcami, a których wojna zastała nagle w młodości życia i dali świadectwo i udźwignęli to wyzwanie, któremu na imię Polska. Warto poznać tę fascynującą historię o sportowej woli zwycięstwa, ale też walce o wolność, niepodległość, o ojczyznę. Ferie rozpoczęte. 2 tygodnie wypoczynku mają uczniowie z województw kujawsko-pomorskiego, lubuskiego, małopolskiego, świętokrzyskiego i wielkopolskiego. By bezpiecznie dojechały do wyznaczonego celu na drogach rozpoczęły się wzmożone kontrole. Ferie są bardzo fajne. Dlaczego są fajne? Bo są różne fajne rzeczy wtedy. Np. górskie spacery, jazda na łyżwach czy szusowanie na stokach. Pomysłów na dobre wykorzystanie zimowych ferii nie brakuje. Od zajęć sportowych, basenowych, teatralnych, tanecznych, plastycznych, wokalnych, jezykowych, no mnóstwo można by jeszcze wymieniać. Ferie to czas wzmożonych wyjazdów. stąd wraz z ich początkiem ruszyła akcja "Bezpieczny autokar". To akcja, która jest wpisana w coroczny kalendarz działań Inspekcji Transportu Drogowego. Proszę o jedno - zachowujmy się bezpiecznie na drogach. Mam nadzieję, że przewoźnicy właściwie przygotowali tabor do tych ferii, że autokary są sprawne technicznie, że kierowcy będą przestrzegać i norm czasu pracy, i przepisów ruchu drogowego. Punkty kontrolne rozmieszczone są w całym kraju. Stan bezpieczeństwa powinien być na bieżąco poprawiany m.in. przez takie kontrole, żeby przewoźnicy zdawali sobie sprawę z tego, że jest nad nami mały bat, że tak to nazwę. Mam nadzieję, że będzie coraz mniej wypadków na naszych drogach. Na przyjęcie turystów w pełni gotowe są górskie kurorty. W Zakopanem pogoda jak na razie wymarzona. Śnieg jest, temperatura jest odpowiednia, Polaków jeżdżących na nartach już jest 4 mln. To powoduje, że na stokach jest duże zagęszczenie narciarzy i snowboardzistów, dlatego wszystkie elementy bezpieczeństwa są niezwykle ważne i trzeba je przestrzegać. W wielu miejscach czuwa nad tym specjalny policyjny patrol. Eliminujemy osoby, które jeżdżą w sposób brawurowy, a mamy takie przypadki, że jeżdżą pod wpływem środków odurzających bądź alkoholu. Działamy w sposób prewencyjny. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.