Dobry wieczór, Edyta Lewandowska, witam Państwa i zapraszam na Wiadomości. A oto co dziś w programie. Polska ofensywa dyplomatyczna w sprawie Ukrainy. Z przekonaniem chce powiedzieć, że obywatele mogą czuć się bezpiecznie. W każdym przypadku będzie odpowiednia reakcja. Jedynym wyjściem z obecnego kryzysu jest dyplomacja. Umowa podpisana, czyli początek budowy polskiej energetyki jądrowej. Rozmawialiśmy po pierwsze o możliwościach współpracy firm polskich i amerykańskich. Skandal na igrzyskach. Rosjanka na dopingu dopuszczona do olimpijskiej rywalizacji. Wciąż mamy problem w rosyjskim sporcie. Takie osoby, które podają środki dopingujące osobom małoletnim, ich miejsce jest w więzieniu. Najbliższe dni, a może nawet i godziny mogą zdecydować o tym, czy Rosja ponownie zaatakuje Ukrainę. Dziś w związku z kryzysem odbyło się posiedzenie Rady Gabinetowej zwołane przez prezydenta Andrzeja Dudę, który razem z polskim rządem cały czas prowadzi ofensywę dyplomatyczną mającą na celu uniknięcie konfliktu zbrojnego. Polska przygotowana jest na każdy scenariusz. Tak zapewnia prezydent Andrzej Duda po posiedzeniu Rady Gabinetowej, w której udział wzięły najważniejsze osoby w państwie. Odpowiednie środki są zabezpieczone. Tak że chcę wszystkich uspokoić: Polska spokojnie i konsekwentnie przygotowuje się na różnego rodzaju sytuacje, jakie mogą wystąpić. Z przekonaniem chce powiedzieć, że obywatele mogą czuć się bezpiecznie. W każdym przypadku będzie odpowiednia reakcja. Posiedzenie było objęte klauzulą tajności. Wiemy jednak, że omawiano m.in. kwestie przyjmowania uchodźców z Ukrainy, którzy mogą szukać schronienia przed wojną. Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji poprzez wojewodów skierował takie zapytania do samorządów z pytaniem o potencjalną bazę noclegową, w której takie osoby, które z terenu Ukrainy miałyby się przemieszczać w kierunku Unii Europejskiej, z której tej bazy mogłyby skorzystać. Więc takie przygotowania są prowadzone. Prezydent podkreślał, jak ważna międzynarodowa jedność i wspólne zdecydowane stanowisko wobec agresywnej polityki Putina. W ten sposób można skutecznie zablokować plany rosyjskiego satrapy. Musimy czynić wszystko, by Ukraina zachowała suwerenność. To znaczy, że nie może być tak, że ktokolwiek narzuca Ukrainie, czy Ukraina może należeć do określonych organizacji międzynarodowych czy nie może należeć. Dlatego cały czas trwa polska ofensywa dyplomatyczna. Dziś prezydent o sytuacji wokół Ukrainy rozmawiał z wybranym na drugą kadencję prezydentem Niemiec Frankiem-Walter Steinmeierem. Wcześniej powrócono do formuły Trójkąta Weimarskiego oraz uruchomiono nowe inicjatywy. Trójkąt Lubelski, co jest wspólną inicjatywą rządów Polski, Litwy i Ukrainy. No i jest ostatnio coś, co się pojawiło jako bardzo interesująca inicjatywa: trójkąt Londyn-Warszawa-Kijów. Mamy wyjątkowy moment, sytuację niezwykle niebezpieczną, która wymaga działań konsolidacyjnych i kontaktów międzynarodowych, które pan prezydent, rząd teraz podejmują. Jutro w Brukseli w siedzibie NATO Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak będzie rozmawiał z ministrami obrony państw Sojuszu. Z kolei w piątek do Warszawy przyjedzie Sekretarz Obrony USA Lloyd Austin, który spotka się z ministrem Błaszczakiem i prezydentem Andrzejem Dudą. Oprócz sytuacji na Ukrainie rozmowy będą również o modernizacji polskiej armii w oparciu o amerykański sprzęt oraz o obecności żołnierzy US Army w naszym kraju. Część rosyjskich wojsk z baz zlokalizowanych pod granica z Ukrainą wraca do swoich garnizonów - podają rosyjskie agencje informacyjne. Tymczasem szef NATO ostrzega - ruch wojsk sugeruję raczej przygotowanie do ataku niż wycofanie. W Kijowie jest nasz korespondent Tomasz Jędruchów. Tomku, jak do tej informacji odnosi się ukraiński rząd? Od początku można było wyczuć optymizmu. Minister spraw zagranicznych powiedział, że nie wierzymy w zapewnienia Rosjan. Atmosfery nie poprawia sytuacja w cyberprzestrzeni. Ataki hakerów doprowadziły do zablokowania strony ministerstwa obrony Spotkanie polskiego i rosyjskiego szefa dyplomacji było okazją do przekonania się, w jak bezwzględny sposób Moskwa traktuje Ukrainę czy Gruzję. Na pytanie Telewizji Polskiej: dlaczego Rosja próbuje siłą podporządkować sobie kraje dawnego bloku wschodniego, a nie uznaje ich suwerenności - szef rosyjskiej dyplomacji odpowiedział zgodnie z kremlowską propagandą: W tych krajach władzę z zewnątrz sprawują zachodnie elity, które wbrew woli mieszkańców chcą ich oderwać od Rosji. Tak było z Gruzją, która rozpoczęła wrogie działania wobec nas. Tak było z Ukrainą. Przecież Majdanem sterowała Unia Europejska, doprowadzając do rozlewu krwi. Dlatego mieszkańcy Krymu odmówili posłuszeństwa bandytom rządzącym na Ukrainie. Ale wbrew temu, co twierdzi szef rosyjskiego MSZ, Gruzini czy Ukraińcy nie bez przyczyny wiążą swoją przyszłość z Zachodem. Europa zyskała na latach pokoju więcej, niż można było oczekiwać. Polska od 1989 roku zdołała powiększyć swój PKB trzykrotnie. To są fakty. Dlatego kraje byłego ZSRR chcą integracji z Zachodem, nawet za cenę konfrontacji z Rosją. Ukraińcy wiedzą, jak zarabiają Polacy, a jak się zarabia na Ukrainie. Tu nie trzeba żadnych innych dowodów na to, żeby wykazać, bycie po której stronie oznacza rzeczywisty progres, rzeczywisty dostatek. Dlatego Polska broni wolnego wyboru Ukraińców i suwerenności Kijowa. Minister Zbigniew Rau jasno wyartykułował swojemu rosyjskiemu odpowiednikowi, że nie ma zgody na to, aby Rosja decydowała, kto ma być w NATO a kto nie, i także nie zgadza się na inwazję Rosji na Ukrainę. I proponuje dialog, choć Moskwa ani myśli o deeskalacji. Niższa izba rosyjskiego Parlamentu zwróciła się do Władimira Putina o uznanie niepodległości dwóch separatystycznych regionów na wschodzie Ukrainy: samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej i Donieckiej Republiki Ludowej. Donieck i Ługańsk to część Ukrainy i Rosja znów próbuje pogwałcić prawo międzynarodowe. Takie działania stanowią długoterminowe zagrożenie dla bezpieczeństwa w Europie. Równie groźne jest dobijanie targu z Kremlem. A właśnie to robią Niemcy. Dziś w Moskwie kanclerz Olaf Scholz i prezydent Władimir Putin zgodnie przekonywali, że Nord Stream 2 scementuje bezpieczeństwo w Europie. Polski rząd ostrzegał, że ten deal uzależni Europę od rosyjskiego gazu i rozzuchwali Putina. W zeszłym roku, jak prezydent Biden godził się na to, żeby Rosja i Niemcy dokończyły Nord Stream 2, Polacy mieli rację w kwestii Ukrainy, w kwestii nieprzewidywalności prezydenta Putina. Teraz w czasie ofensywy dyplomatycznej polskich władz w obronie bezpieczeństwa w naszym regionie marszałek Senatu Tomasz Grodzki wyjechał z grupą senatorów Platformy Obywatelskiej do Miami, co miało rozzłościć nawet szefa PO Donalda Tuska. Z kolei grupa parlamentarzystów z wicemarszałkiem Sejmu Ryszardem Terleckim leci jutro do Kijowa. Wyrazić swoją oczywiście solidarność i wsparcie dla suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Takiego wsparcia Ukraina potrzebuje teraz najbardziej. NATO rozważa kolejne wzmocnienie wschodniej flanki. Sekretarz Generalny sojuszu Jens Stoltenberg poinformował o możliwym zwiększeniu liczby wojsk w Europie Środkowo-Wschodniej. W Polsce już od kilkunastu dni lądują kolejni amerykańscy żołnierze. To już 13. dzień operacji przerzucania amerykańskich żołnierzy do Polski. Miała się ona zakończyć wczoraj, ale w ostatniej chwili zapadła decyzja o zwiększeniu kontyngentu o kolejne 3000 żołnierzy. Lądują tu na lotnisku w Jasionce pod Rzeszowem. Mają pomóc Amerykanom opuszczającym Ukrainę w razie agresji Rosji i wzmocnić wschodnią flankę NATO. To dobrze, że Amerykanie tu są? Bardzo dobrze. Boimy się. Nie mogę mówić, naprawdę. Pierwsza taka myśl, jaka była, kiedy usłyszałem, że będą lądować tutaj wojska amerykańskie, to jednak przyszło mi na myśl, że możemy się czuć troszkę bezpieczniej. Tylko w ciągu ostatnich dni samoloty i śmigłowce z amerykańskimi żołnierzami i sprzętem wojskowym lądowały w Polsce kilkanaście razy. Operacja potrwa jeszcze prawdopodobnie około tygodnia. Wtedy w naszym kraju łącznie z rotacyjnie stacjonującymi 4500 żołnierzami przebywać będzie łącznie blisko 10 tys. amerykańskich żołnierzy. To jest wzmocnienie również wschodu Rzeczpospolitej i tych terenów, gdzie żołnierze amerykańscy nie byli obecni, czyli południowo-wschodnia część Polski. Na razie stacjonują tu - w bazie wojskowej w Mielcu. To żołnierze 82. Dywizji Powietrzno-Desantowej. Ich liczba rośnie z każdym lądującym w Jasionce samolotem. Rośnie też liczba wojskowych namiotów - już stoi ich około 200. Amerykanie gromadzą też ciężki sprzęt. M.in. pojazdy HUMVEE, czyli opancerzone hummery, czy śmigłowce Blackhawk i Chinook. Powstaną także nowe bazy w pobliżu granicy z Ukrainą. Nieoficjalnie mówi się o Jasionce, Mielcu i Nowej Dębie. To jest gwarancja naszego bezpieczeństwa - to że oni są tutaj obecni. I to jest wyraźny sygnał dla Putina, że atak na Polskę jest atakiem na sojusz NATO, atakiem na USA. Więcej żołnierzy i pieniędzy będzie też mieć polska armia. Poinformował o tym Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak. Zakończyliśmy uzgodnienia międzyresortowe ustawy o obronie ojczyzny. Docelowo naszą armię ma tworzyć 300 tys. żołnierzy, w tym 50 tys. żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Resort obrony chce też dać szansę na solidne przeszkolenie wojskowe ochotnikom. Będzie to służba 12-miesięczna - 28 dni szkolenia podstawowego i później 11 miesięcy szkolenia zasadniczego. Ministerstwo Obrony Narodowej podpisało też pierwszą z przewidzianych na ten rok umów na dostawę rozpoznawczych bezzałogowców FlyEye. Na działania Rosji reaguje też NATO. Jutro spotkanie ministrów obrony państw sojuszu, na którym prawdopodobnie zapadnie decyzja o zwiększeniu liczby wojsk w Europie Środkowo-Wschodniej. Rozmowy w Nowym Jorku z przedstawicielami amerykańskiego biznesu o współpracy gospodarczej, ale też o wpływie na inwestycje w obliczu możliwej wojny na Ukrainie zdominowały drugi dzień wizyty wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina w USA. Na miejscu jest Rafał Stańczyk. Czego dokładnie dotyczyły dzisiejsze spotkania? Nowojorska giełda, czyli światowe centrum finansowe, dziś w barwach biało-czerwonych. Wicepremier Sasin rozmawiał z zarządem giełdy i amerykańskimi biznesmenami o inwestowaniu w przemysł energetyczny. Inwestorzy nie kryli, że sytuacja na Ukrainie budzi ich obawy. Tam, gdzie jest możliwość wojny, tam często nie ma inwestycji. Wtorkowa sesja na warszawskiej giełdzie zakończyła się wzrostami. Jedna z głównych notowanych tu spółek - KGHM - urosła o ponad 2%. To dowód, że inwestorzy pozytywnie przyjęli rozmowy, które toczyły się w ostatnich godzinach w USA. Także na tamtejszej giełdzie. Rozmawialiśmy po pierwsze o możliwościach współpracy firm polskich i amerykańskich, rozmawialiśmy o możliwości współpracy obu giełd. Efektem spotkania jest podpisanie umowy na kupno przez KGHM 6 niewielkich elektrowni atomowych. To tzw. małe reaktory modułowe. Nie będą one alternatywą dla dużej elektrowni, a jej uzupełnieniem. Bo powstaną szybciej i będą tańsze. Koszt reaktorów SMR to jest mniej więcej 1,5-2 mld zł za sztukę w porównaniu do 20-30 mld w zależności od technologii za całą elektrownię jądrową. Paradoksalnie to, co kiedyś było korzyścią dla polskich firm energetycznych, czyli posiadanie kopalni węgla, teraz przeszkadza w pozyskiwaniu kapitału na rozwój. Dlatego ministerstwo aktywów państwowych chce wydzielić biznes węglowy z polskich spółek i przenieść do osobnego podmiotu. Spółki energetyczne będą mogły pozyskiwać finansowanie również ze strony podmiotów finansowych amerykańskich. Chcemy, żeby tak było. Mamy nadzieje, że ta informacja, która była bardzo dobrze przyjęta, będzie też zachętą do tego, żeby do takich inwestycji dochodziło. Przed Polską lata ogromnych inwestycji w zmianę miksu energetycznego. W tym procesie Polska nie musi szukać światowych partnerów, tylko wybrać z kolejki chętnych. Mamy do dyspozycji kilka technologii, bo dzisiaj takie nowoczesne technologię oferują Amerykanie, Koreańczycy, oferują Francuzi. Budowa nowych źródeł energii jest koniecznością, co pokazuje obecny kryzys energetyczny i rosnące koszty praw do emisji CO2. Polska wprawdzie zarabia na sprzedaży darmowych uprawnień, ale dla bilansu zysków i strat to niewielkie kwoty. Znacznie więcej państwo i firmy państwowe muszą wydawać na kupno zielonych certyfikatów. Część wpływa do budżetu, ale to jest niewystarczające. Polskie elektrownie muszą kupować, i to kupować na giełdzie w Lipsku, na spekulacyjnym rynku, gdzie jest cała światowa finansjera - siedzi i spekuluje. W ostatnim czasie w debacie publicznej toczy się spór o udział praw do emisji CO2 w koszcie produkcji prądu. Niezależnie od tego faktem jest, że zgodnie z polityką klimatyczną Brukseli w najbliższych latach zielonych certyfikatów ma rynku ma być coraz mniej i mają być coraz droższe. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Politycy totalnej opozycji znów krytykują Polaków. Udało się uniknąć najgorszego inflacyjnego scenariusza. Tak ekonomiści oceniają dane o tempie wzrostu cen za styczeń. Inflacja wyniosła 9,2%, choć wielu ekspertów prognozowało dwucyfrowy wynik. Zadziałała pierwsza tarcza antyinflacyjna, a druga, która weszła w życie z początkiem lutego, powinna wyhamować wzrost cen. To nie był łatwy początek roku dla wielu Polaków. Wszystko drogie jest. Jeszcze gaz i światło, i wszystko drożeje, i jedzenie. No wszystko. Ale podobne problemy jak pani Krystyna mają teraz mieszkańcy nawet najbardziej rozwiniętych państw świata, takich jak USA. W ciągu tygodnia moje ulubione mleko bardzo podrożało. Nie jeżdżę samochodem, ale mój przyjaciel zadzwonił do mnie, że nie przyjedzie do mnie do miasta, bo ceny benzyny tak mocno skoczyły. Zauważyłam, że wszystkie pieniądze, które kiedyś miałam na rozrywkę, teraz idą na żywność. Nie wychodzę już z przyjaciółmi, nie chodzę na koncerty. W styczniu inflacja w USA wyniosła 7,5%, a to najwyższy poziom od 40 lat. W Polsce tempo wzrostu cen było najwyższe od ponad 20 lat i wyniosło 9,2%. To minimalnie mniej niż średnia prognoz ekspertów, ale niektórzy ekonomiści spodziewali się nawet 10-procentowej inflacji. To jest informacja, która oczywiście jest lepsza od tych negatywnych scenariuszy. Widać już pierwsze efekty tarczy antyinflacyjnej. Styczeń był pierwszym pełnym miesiącem, w którym obowiązywały obniżki podatków na energię elektryczną, gaz i paliwa. Wydaje się, że na pewno ten efekt pierwszej tarczy inflacyjnej widzimy w dzisiejszych notowaniach i że gdyby nie pierwsza tarcza inflacyjna, to dzisiaj ten wynik pewnie byłby dwucyfrowy. Prawie 10-procentową inflację mają Czechy, w których do tej pory ceny rosły wolniej niż w Polsce. Z jeszcze większym problemem borykają się Litwa i Estonia, w których inflacja jest najwyższa w całej Unii Europejskiej, a jednocześnie nie mogą prowadzić własnej polityki pieniężnej, bo ich walutą jest euro. Tymczasem Narodowy Bank Polski przeciwdziała utrwaleniu się podwyższonej inflacji, podnosząc stopy procentowe. Będziemy robili wszystko, żeby zdusić inflację. Będziemy robili wszystko, żeby umocnić złotego. Dodatkowo na początku tego miesiąca weszła w życie druga tarcza antyinflacyjna, która spowodowała wyraźne obniżki cen paliw i ulgę w codziennych zakupach podstawowych produktów żywnościowych. To dlatego ekonomiści oceniają, że najgorsze mamy już za sobą. To jest prawdopodobnie najwyższy odczyt, jaki zobaczymy w ogóle w tym cyklu, czyli te 9,2% to jest najwyższy odczyt i inflacja będzie już spadała. Główne przyczyny podwyższonej inflacji to kryzys na rynku energii, polityka klimatyczna Unii Europejskiej i problemy z globalnymi dostawami towarów. Jednak wzrost cen to także efekt uboczny wyjątkowo mocnego wychodzenia polskiej gospodarki z pandemii. Według Eurostatu PKB Polski w ostatnim kwartale ubiegłego roku urósł aż o 7,7%, a to zdecydowanie najszybsze tempo rozwoju w Unii Europejskiej. Polska gospodarka przez 30 lat rozwinęła się, wzrosła 9-krotnie. I musimy być z tego dumni. I poprzedni rok, jak również prognozy na ten rok wskazują, że następne 30 lat będzie jeszcze lepsze. Według krajowej metodologii wzrost PKB w końcówce ubiegłego roku wyniósł 7,3% w ujęciu rocznym. Przedstawiciele pseudoelity po raz kolejny wyrażają swoją pogardę dla Polaków. Do wulgarności i agresji tym razem dochodzi poniżanie zwykłych ludzi przez lewicową publicystkę. Komentatorzy nie mają wątpliwości - ten hejt nakręcają także politycy totalnej opozycji. Wieprzowe karki czy skrzywione ryje - tak w swoim artykule Polaków obraża i poniża Kinga Dunin, współzałożycielka Partii Zielonych, która wchodzi w skład Koalicji Obywatelskiej. Polska ogólnie rzecz biorąc składa się z Polaków. Niech ktoś spróbuje coś powiedzieć o jakiejkolwiek mniejszości, zwłaszcza seksualnej. No święta obraza, procesy, banicja, skazanie na niebyt społeczny, na jakiś margines. A tu wolno wszystko - na większość, na Polaków, na naród można wylewać pomyje, można strzykać toksynami - no tak to trzeba nazwać. W odpowiedzi na skandaliczne słowa lewicowej publicystki internauci w mediach społecznościowych publikują swoje zdjęcia. To wyraz sprzeciwu, bo samozwańcza elita gardzi Polakami już nie po raz pierwszy. Ja się czuję jakby ktoś na mnie srał po prostu cały czas. W przeszłości celebryci otwarcie wspierający opozycje brutalnie atakowali Polskość i obrażali Polaków. Jak się mnie Pani pyta, jak się czuję jako Polak za granicą, Towarzyszy temu wulgarny język... Ludzie nie są tacy głupi, jak nam się wydaje. Są dużo głupsi. ...i coraz mniej skrywana nienawiść. Z każdej pory skóry gówno wyłazi. Takie polskie gówno. Odłączają się od polskiego narodu, ale nie po to, by w jakiś konstruktywny sposób spojrzeć na niego z dystansu, tylko po to, żeby zmieszać go z błotem. Jako jedne z pierwszych celem pogardy i wściekłego ataku stały się polskie rodziny, które dzięki programowi 500 Plus mogły razem z dziećmi po raz pierwszy pojechać na wakacje nad morze. Polacy tak lubią po swojemu, staropolsko, w słomianych łapciach i gaciach dupczyć po bożemu W tej nagonce pseudocelebrytów na zwykłych Polaków hejt nakręcali także politycy opozycji. Dać ludziom dodatkową pensję - ja bym się poczuła upokorzona. W gruncie rzeczy mamy tu coś takiego jak symbiozę między elitą celebrytów, którzy próbują narzucić pewne wzory, kultury, interpretacji i oceny rzeczywistości, z częścią polityków opozycji. W obliczu kolejnych przegranych wyborów i politycznej niemocy obrażali... Jedźcie państwo na prowincję, to zobaczycie. ...i oczerniali każdego, kto ma inne polityczne poglądy. Prawo i Sprawiedliwość głównie wygrywało w tych okręgach wyborczych, które nie płacą podatków. Do tego dochodzi wulgarność i werbalna agresja, a nawet wezwania jednego z polityków Platformy Obywatelskiej do "opiłowania katolików". To jest uczciwa kara za to, co się stało. Musimy was opiłować z pewnych przywilejów, dlatego że jeżeli nie, to znowu podniesiecie głowę. Posługują się mową nienawiści niczym pałką, niczym kijem bejsbolowym okładając wyimaginowanych przeciwników, którymi są inni Polacy. Wulgarna i ohydna pogarda pseudoelit do Polaków, choć cały czas szokuje, to niestety nie powinna dziwić. Mentorem tego środowiska jest Donald Tusk, który swój stosunek do Polaków i polskości jasno określił już ponad 30 lat temu. To przełom dla pacjentów chorych na mukowiscydozę. Od 1 marca leki potrzebne do jej leczenia będą refundowane, ogłosiło Ministerstwo Zdrowia. Do tej pory na kosztowną terapię mogli pozwolić sobie nieliczni. Teraz obejmie ona wszystkich chorych. Jest ogromnym sukcesem dla nas wszystkich. Wszyscy chorzy na mukowiscydozę, w tym pani Monika, długo czekali na ten dzień. Moja mama, tata, narzeczony - po prostu łzy w oczach, oczywiście. Jesteśmy zaskoczeni, szczęśliwi i przede wszystkim wierzymy w lepsze jutro. W końcu możemy spać spokojnie. Miesięczny koszt leczenia kosztował 80 tys. zł. Teraz wszystkie koszty poniesie państwo. Najnowsza terapia dostępna od 1 marca obejmie ok. 1000 pacjentów. Jest to bardzo ważny moment dla wszystkich chorych na mukowiscydozę w Polsce. Leczenie będzie prowadzić kilkanaście ośrodków w całej Polsce. Trzy mają już podpisaną umowę, kolejne zostaną zakontraktowane na początku marca. Są to trzy technologie lekowe ukierunkowane w zależności od wieku i wskazań medycznych. To wielka ulga i dla pacjentów i ich rodzin. Do tej pory musiały walczyć o pieniądze na leczenie albo wyjeżdżać za granice. Naprawdę mówimy tutaj o wielkiej rewolucji, wielkim wydarzeniu moim zdaniem na miarę wynalezienia insuliny. Mukowiscydoza upośledza pracę niemal wszystkich narządów, głównie układu oddechowego. Do tej pory leczono ją wyłącznie objawowo. Lekarze zabiegali o refundacje leku, podkreślając, że może on diametralnie polepszyć jakość życia chorego. To są leki, które zmieniają przebieg całej choroby. Myśmy pożegnali wielu pacjentów z mukowiscydozą, więc wprowadzenie tych leków, które będą dla nich dostępne, absolutnie zmienia ich cały los. Od marca będą również refundowane leki dla chorych z pierwotną hiperoksalurią typu pierwszego oraz dystrofią mięśniową Duchenne'a. Tą sprawą od kilku dni żyje cały sportowy świat. Rosjanka Kamila Walijewa, u której w organizmie potwierdzono obecność niedozwolonej substancji, została dopuszczona do startu na igrzyskach olimpijskich. Tę kontrowersyjną decyzję podjął Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu. Jak to możliwe, że 15-latka, której udowodniono oszustwo, nie została zdyskwalifikowana? Ten widok może dziwić. Jak to możliwe, że Kamila Walijewa, u której wykryto niedozwoloną substancję - trimetazydynę - dalej rywalizuje w Pekinie? A no tak. Sportowy Sąd Arbitrażowy wydał orzeczenie, że Kamila Walijewa będzie mogła kontynuować swój udział w igrzyskach olimpijskich. Argumenty? Walijewa nie ma jeszcze 16 lat, a niedopuszczenie jej do startu wyrządziłoby jej nieodwracalną szkodę. Poza tym test, który wyszedł pozytywny, nie był wykonany na igrzyskach a wcześniej, 25 grudnia. W Rosji euforia. To strasznie, że 15-latka jest narażona na taki stres! Cieszę się, że dziś wystartowała. Jesteśmy rozczarowani decyzją trybunału - mówi nam prezydent Światowej Agencji Antydopingowej. Witold Bańka zaznacza, że CAS zastosował tu wyjątek, z którym WADA się nie zgadza. Ta decyzja nie bazuje na przepisach światowego kodeksu antydopingowego, który mówi wyraźnie, że nie ma wyjątków dla osób małoletnich, jeśli chodzi o tymczasowe zawieszenie, jeśli chodzi o wykrycie czy stwierdzenie pozytywnej próbki. Walijewą i tak czeka osobne postępowanie dyscyplinarne. Absurdalne jest jej tłumaczenie, według którego z jej szklanki miał napić się chory na serce i zażywający lek dziadek. Taka wersja jest jednak odrzucana przez ekspertów. Z powodu jej pozytywnego wyniku nadal nie odbyła się dekoracja za zawody drużynowe, w których Rosjanie zajęli 1. miejsce. Nie możemy przydzielić medali w sytuacji, w której nie wiemy, kto powinien je otrzymać. Czekamy, aż zakończy się postępowanie w sprawie dopingu. To czekanie może się nieco wydłużyć, bo postępowanie będzie trwało co najmniej kilka miesięcy. W 2014 roku niemieccy dziennikarze ujawnili wielką dopingową machinę działającą w Rosji. Zawodnicy przyjmowali doping, lekarze podmieniali próbki sportowców i fałszowali wyniki. W proceder zamieszani byli też oficjele z Kremla. Wciąż mamy problem w rosyjskim sporcie z tak zwanym otoczeniem sportowców. Wciąż mamy trenerów, działaczy, lekarzy, którzy delikatnie mówiąc mają nieciekawą przeszłość, jeżeli chodzi o naruszenie przepisów antydopingowych i oni wciąż funkcjonują w rosyjskim sporcie. Takie osoby, które podają środki dopingujące osobom małoletnim, ich miejsce jest w więzieniu. Walijewej grozi wieloletnia dyskwalifikacja. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.