Dobry wieczór. 10 miast i 10 stadionów, a wśród nich Hamburg, gdzie jutro o 15.00 Ciało-Czerwoni w meczu z Holandią rozpoczną swoje zmagania na Euro 2024. Na wielkie piłkarskie święto awansowaliśmy dosłownie za pięć 12.00, trafiając prosto do grupy D - trudnej i wymagającej, ale nie bez szans na zwycięskie spotkania. W Hamburgu jest także silna reprezentacja TVP - Bartosz Filipowicz i Tomasz Mildyn. Bartosz na początek i pytanie, jaki jest stan gry zanim rozpocznie się gra na boisku? Dobry wieczór. Stan gry jest taki, że po konferencji Probierza, na której był także Piotr Zieliński, kapitan, wiemy, kto w meczu nie zagra, ale wiemy też, kto jest bliżej. Piłkarze są zmotywowani. Jutrzejszy mecz z Holandią nie będzie łatwy. Za mniej niż dobę polscy piłkarze rozpoczną rywalizację w mistrzostwach Europy. Pierwszy przeciwnik od razu z najwyższej półki - Holandia. Ale nasi kadrowicze są zmotywowani. Chcemy zagrać jak najlepiej i w niedzielę chcemy też udowodnić, że będziemy się liczyć w tej grupie, i miejmy nadzieje, że tak będzie. Polacy będą musieli radzić sobie bez kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego. Co dziś kolejny raz potwierdził selekcjoner. Coraz bardziej prawdopodobny jest występ Karola Świderskiego. Wiemy te, co z kontuzją Pawła Dawidowicza. Karol udział w treningu. Polacy zameldowali się już w Hamburgu. Z Holandią zagrają na stadionie miejscowego HSV, gdzie przed południem jako jedyni podglądaliśmy prace organizatorów. Na nieco ponad 24 godziny przed meczem trwają ostatnie przygotowania na Volksparkstadion, gdzie Polska zagra z Holandią. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Ale jeszcze kilka dni temu były zastrzeżenia obu ekip co do stanu nawierzchni. Więc jeszcze dziś obowiązkowa inspekcja murawy przez polskiego selekcjonera, piłkarzy i sztab szkoleniowy. I tak się stało. Biało-Czerwoni kilkadziesiąt minut temu zapoznali się z boiskiem przed jutrzejszym spotkaniem. Atmosfera w polskiej drużynie jest bardzo dobra - słyszymy. Atmosfera jest bardzo dobra, wyśmienita - bym powiedział. A takie obrazki z treningów i wspólnego spędzania wolnego czasu tylko to potwierdzają. Mecz Polski z Holandią będzie 20. Oficjalnym spotkaniem obu reprezentacji. Słynni Oranjes zawsze byli dla nas trudnym przeciwnikiem. Na 19 spotkań wygraliśmy tylko 3. 9 razy triumfowali Holendrzy, 7-krotnie padł remis. Bilans bramkowy także na korzyść Pomarańczowych. Selekcjonerem reprezentacji Holandii jest legenda europejskiej piłki Ronald Koeman. W kadrze znajdziemy takie gwiazdy jak obrońcy Virgil van Dijk i Mattajs de Ligt czy napastnik Memphis Depay. To są piłkarze klasy europejsko-światowej i powstrzymanie takich napastników czy wahadłowych będzie bardzo odpowiedzialnym zadaniem. Nasi rywale muszą radzić sobie bez jednej z największych gwiazd Frenkiego de Jonga, który przez kontuzję nie pojechał na Euro. Z Polską nie zagra też napastnik Brian Brobbey - w minionym sezonie strzelec 18 bramek dla Ajaxu Amsterdam. To zawsze jest irytujące, kiedy są kontuzje - i dla samych kontuzjowanych, i dla całego zespołu. Ale musimy iść naprzód, dlatego mamy w kadrze 26 zawodników. Eksperci nie mają wątpliwości - nie jesteśmy faworytem tego spotkania. Zawodnicy Michała Probierza muszą zagrać na maksimum swoich możliwości. Cały nasz zespół musi zagrać perfekcyjne spotkanie, być niesamowicie skoncentrowanym i oczywiście bez strachu - to będzie bardzo ważna rzecz. Dobrym prognostykiem są ostatnie wygrane przez Polaków sparingi z Ukrainą i Turcją. Teraz polscy piłkarze są gotowi na kolejne zwycięstwo. Jutro ranking nie będzie miał tak wielkiego znaczenia i postawimy im mocne warunki i zwyciężymy to spotkanie. "Presja jest wyczuwalna, ale motywująca, nic, tylko grać" - to rzecznik reprezentacji o panujących w drużynie nastrojach. "Nic, tylko kibicować" śmiało mogą powiedzieć ci, którzy wspierają Biało-Czerwonych. Polscy kibice. Jak licznie stawili się w Hamburgu i w jakich są nastrojach? To pytanie do Tomasza Mildyna. Tomku. W nastrojach są dobrych. Jeśli chodzi o liczebność, obrazek za mną oddaje to w 100 procentach. Zdecydowanie więcej pomarańczowych barw na ulicach Hamburga. Kibice Holandii już tu są, już świętują. Polskich kibiców na szczęście także mamy. Zapowiadają, że jutro będzie ich tutaj więcej. Polski język słychać w Hamburgu od wczesnego popołudnia, ale nie ma wątpliwości, że zdecydowana większość kibiców, których dziś tu spotkaliśmy, to fani Pomarańczowych. Geograficzna bliskość do Hamburga sprawiła, że setki holenderskich kibiców świętowanie rozpoczęły tu już dziś. Każdy mecz dla Holandii w Niemczech to mecz u siebie. Polscy kibice, na razie w mniejszości, zapowiadają, że doping nie zawiedzie. Przekrzyczymy ich. Na razie się zbieramy, przyjechaliśmy dopiero dzisiaj. Jutro pokażemy, na co nas stać, na meczu i na trybunach. Wiadomo, że kibice Holandii mają bliżej, jest ich więcej, ale fajnie jest, przyjazna atmosfera, bawimy się wspólnie, jest okej. O tym, że doping Polaków będzie okej, przekonani są kibice, którzy już w Hamburgu są, bo mieszkają tu od lat. Jak Manfred Wolny, prezes działającego tu od 35 lat klubu Polonia Hamburg, jutro z kolegami z drużyny wybiera się do strefy kibica. Po ostatnich meczach widać było, że polska piłka żyje, więc myślę, że to będzie dobry turniej. Członkowie polonijnego klubu podkreślają, że w blisko 2-milionowym Hamburgu mieszka około 100 tys. Polaków, którzy jutro i w strefie kibica, i na trybunach będą wspierać drużynę narodową. Grupa to jest grupa śmierci, ale ja mam w pamięci '74 rok, wtedy była niespodzianka. Na to liczę. Myślę, że piłkarze nie będą pod dużym ciśnieniem, nie będzie dużej presji, więc zagrają na luzie. Jest zatem zgoda, że, jak to w sporcie, wszystko jest możliwe. Choć kiedy pytam o wynik jutrzejszego meczu, zdania kibiców są już podzielone. 3:1 dla Polski. Zero zero. 3:1 dla Holandii. Odpowiedź na pytanie, czyj doping będzie skuteczniejszy, już jutro. O ostatnich przygotowaniach w reprezentacji i pełnej gotowości wśród kibiców - tyle na teraz. Temat piłkarskiego święta jeszcze wróci w "19:30", tymczasem Warszawa i Marek Czyż. "Równość, wolność, tolerancja!" - było dziś słychać w Warszawie. Ulicami stolicy przeszła parada równości. Wśród haseł marszu także pytania o ustawę o związkach partnerskich. Miały swoich adresatów, bo w marszu pojawili się politycy władzy, którzy jeszcze w opozycji zapewniali: "Załatwimy to". I co? Tęczowo przed Pałacem Kultury i Nauki, już od rana działało tu miasteczko promujące równość i tolerancję. Jak co roku kolorowo, radośnie, głośno - głośno także o prawach społeczności, o które walczą w różny sposób. Będąc osobą LGBT, chciałem go też pokazać tutaj, na paradzie, i wzbudzić sensację, myślę, że mi się to udało, i walczyć o równe prawa. Chcą wolności od mowy nienawiści i legalizacji małżeństw homoseksualnych. Fajnie by było, gdyby było tak jak w Stanach Zjednoczonych, czyli równe prawa. Aby akceptacja przede wszystkim była. Tak, większa akceptacja w Polsce. Amerykańskim akcentem była obecność ambasadora Stanów Zjednoczonych, który chciał wyrazić swój gest solidarności ze społecznością LGBT i pokazał to, stając na czele parady. Ameryka popiera równość. Ameryka opowiada się za równością. Kochamy Polskę. Społeczność LGBT od lat czeka na to podstawowe prawo - do związków partnerskich, choćby po to, żeby moc dziedziczyć, żeby moc otrzymać informację lekarską na temat partnera czy partnerki. Na razie bezskutecznie. Stąd też hasło parady: "Czas na równość jest teraz". Idziemy przede wszystkim po to, żeby pokazać, że wciąż niestety nie mamy praw, które są nam przynależne. Lewica i Koalicja obywatelska obiecywały, ale dotąd nie udało się wypracować kompromisu z Trzecią Drogą. Rozmowy we wtorek. Podjęłam decyzję o skierowaniu wszystkich niezbędnych dokumentów do wykazu prac legislacyjnych dotyczących rządowego projektu o związkach partnerskich. Mam wielką nadzieję, że znajdzie się większość w Sejmie, żeby poprzeć taką ustawę. Zwłaszcza dlatego, że olbrzymia większość Polek i Polaków jest za takim rozwiązaniem. Zgodnie z danymi Unii Europejskiej tylko 5 państw Wspólnoty nie zezwala na legalizację związków partnerskich, w tym cały czas Polska, mimo że u nas ponad 60% społeczeństwa opowiada się za taką regulacją. Na dzisiejszym marszu także wiele osób przyszło, by wesprzeć. Nadal są osoby, które wierzą, że lepiej nie istnieć, niż być tym, kim są, i chciałabym, żeby przestały tak myśleć. Żeby wesprzeć społeczność i żeby dać mojemu dziecku przykład, że różnorodność jest super, że różnorodność jest zaletą. W czerwcu w Warszawie 3 pochody zamiast jednego. Niestety, bo to efekt wewnętrznych konfliktów, do których doszło pomiędzy organizatorami. Fajnie by było, jakby w końcu nie było żadnych podziałów, bo nawet w naszej społeczności są podziały i to nie jest fajne. Podziały nie były przeszkodą w realizacji tego celu, po który przyszli tu wszyscy. Żeby się dobrze bawić. Związki partnerskie to absolutne minimum, na które czeka społeczność LGBT w Polsce, więc jeśli politycy zaczną procedować ustawę, braw nie będzie. Ci ludzie chcą już znacznie więcej: chcą równości - także tej małżeńskiej. Lokator tego pałacu siądzie na walizkach dopiero za rok z okładem, ale kampanijny ruch już widać, słychać i czuć. Wyścig o urząd prezydenta RP zawsze budzi wielkie emocje, bo wybieramy polityka z najsilniejszym mandatem. Na giełdzie kandydatur kilka oczywistości, ale w istocie same niewiadome, bo nikt twardych deklaracji nie składa. Tak czy inaczej wyborcy już się do urn przymierzają i mniej więcej wiemy, co by z tego wyszło. O prezydenckim klimacie na dziś. Tuż po wyborach do europarlamentu... Do zobaczenia za rok. ...ruszyły przymiarki do walki o fotel prezydenta. Rafał, oddaję ci głos. W Koalicji Obywatelskiej karty wydają się rozdane. Naturalnym kandydatem wydaje się Rafał Trzaskowski. Który 4 lata temu walczył już o Pałac Prezydencki z Andrzejem Dudą. Przegrał wówczas różnicą 2% głosów. W kwietniu Rafał Trzaskowski po raz drugi w I turze został wybrany na prezydenta Warszawy, zdobywając ponad 57% głosów. Myślę, że Rafał jest najlepszym kandydatem. Rafał Trzaskowski na razie niczego nie potwierdza, ale nie ukrywa, że liczy na partyjną nominację. Decyzje będą dopiero w drugiej połowie roku. Znacie państwo moją determinację, więc o czym tu mówić. Czas pokaże. Oficjalna decyzja na jesieni, podobnie jak w PiS, gdzie jest już lista kandydatów do walki o prezydenturę. Partyjne sondaże największe szanse dają Mateuszowi Morawieckiemu. Nie zaczynam żadnej kampanii, ponieważ te decyzje, kto będzie z naszej strony kandydował, będą zapadały dopiero za kilka miesięcy. Ale już teraz Mateusz Morawiecki coraz częściej widywany jest na takich spotkaniach. Tu podczas zjazdu klubów Gazety Polskiej. To jednak za mało, by przekonać Jarosława Kaczyńskiego. W tym gronie do niedawna była Beata Szydło. Ale zmieniły to wyniki sondaży poparcia dla kandydatów PiS. W tym ostatnim była premier zajęła 6. miejsce. PiS stoi przed alternatywą, może wystawić znaną twarz, taką jak Mateusz Morawiecki albo Mariusz Błaszczak. Taki kandydat te wybory spektakularnie przegra, ale PiS zachowa status partii numer 2. Druga alternatywa to polityczne ryzyko. Czyli postawienie na młodsze pokolenie. Nie będzie pan kandydował w wyborach prezydenckich? Tego nie wiemy, kto będzie kandydował. Tomasz Bocheński, Waldemar Buda czy Kacper Płażyński - to nazwiska, które są brane pod uwagę. Jesteśmy w pewnej drżączce wyborczej. W Trzeciej Drodze decyzje nie zapadły. Choć oczywisty kandydat wydaje się jeden. Pan marszałek Hołownia wydaje się świetnym kandydatem, ale ta scena jest bogata. Podobne odpowiedzi padają w lewicy. Przed końcem roku pewnie to ogłosimy. Musimy zrobić badania. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk byłaby świetnym kandydatem. Konfederacja chce postawić na jednego z dwóch liderów - Krzysztofa Bosaka lub Sławomira Mentzena. Duża liczba kandydatów oznacza, że II tura jest niemal pewna. Według dzisiejszego sondażu wygrałby ją Rafał Trzaskowski. W starciu z Mateuszem Morawieckim otrzymałby 62% głosów. Z Szymonem Hołownią - 63%. Wybory prezydenckie w maju przyszłego roku. Przedstawiciele blisko stu krajów przyjechali do Szwajcarii, żeby rozmawiać o zakończeniu wojny w Ukrainie. Polskę reprezentuje prezydent Andrzej Duda. Obradom dwudniowego szczytu przygląda się nasz wysłannik Marcin Czapski. Czego możemy się spodziewać, bo na pewno nie szybkiego końca wojny? Konkretów tutaj raczej nie będzie. Uczestnicy rozmawiają nie o tym, jak mają wyglądać granice Ukrainy po zakończeniu wojny, nie o tym, jak wyprowadzić z Ukrainy rosyjskie wojska, raczej chcą zbudować koalicję, która miałaby przejdź do tego, żeby zapanował pokój. Ona jest bardzo ważna po to, by pokazać państwom odległym od Ukrainy, państwom, dla których rosyjska agresja na Ukrainę z uwagi na odległość geograficzną jest czymś abstrakcyjnym, czymś zupełnie dalekim, że problem jest ogromnie poważny, że ta agresja stwarza niebezpieczeństwo nie tylko dla samej Ukrainy, nie tylko dla Europy, ale ona stwarza niebezpieczeństwo dla świata. Przyjechały tu delegacje, które mają otworzyć nowy rozdział w pokojowych rozmowach. jasny sygnał dla Moskwy, która wysłała swój sygnał ustami rzecznika Kremla, mówiąc, że nie ma nic do przekazania uczestnikom szczytu. Karol III urodził się w listopadzie, ale król to król i może świętować już w czerwcu. Londyn z tej okazji widział dziś uroczystą paradę wojskową, a życzenia odbierał nie tylko jubilat. Londyńczycy zobaczyli dziś także księżną Kate. Podobnie jak teść, księżna walczy z nowotworem i po raz pierwszy od pół roku pojawiła się publicznie. Na ten moment czekało wielu Brytyjczyków. Księżna Kate po blisko 6 miesiącach nieobecności z powodu choroby nowotworowej pojawiła się dziś pierwszy raz publicznie. Okazją była parada urodzinowa jej teścia, tak jak ona od kilku miesięcy walczącego z rakiem. Nie moglibyśmy prosić o więcej. Przyszła, by nas zobaczyć i podziękować. My również dziękujemy Kate, bardzo ją kochamy. To było cudowne móc ją zobaczyć. Wspaniale, że czuje się na tyle dobrze, że mogła razem ze swoją rodziną wziąć udział w tej wyjątkowej uroczystości. Kochamy Kate i rodzinę królewską. Jesteśmy szczęśliwi, że wróciła. Wczoraj księżna w poruszającym, bardzo osobistym liście napisała o walce z chorobą i zapowiedziała swój stopniowy powrót, na tyle, na ile pozwalać będzie jej stan zdrowia. "Moje leczenie trwa i potrwa jeszcze kilka miesięcy. Opowiedziała też o tych trudnych dniach, kiedy czuje, że naprawdę nie może wstać z łóżka, i wie, że musi dać sobie czas na wyleczenie. To bardzo szczere i wzruszające. Widok uśmiechniętej księżnej i pełnego sił króla w towarzystwie najbliższych obudził w brytyjskim narodzie falę entuzjazmu. Myślę, że jest bardzo silną kobietą, która jest naprawdę inspirująca. To wspaniała wiadomość, że jej stan się poprawił. Wierzę, że to znak, że jest w remisji. To daje nadzieję innym ludziom. Przede wszystkim tym, którzy zmagają się z chorobą nowotworową. Nie bardzo chce się wierzyć, że w XXI wieku w środkowej Europie można tak mieszkać. Przy Wólczańskiej w Łodzi zawilgocone ściany, zmurszały strop, zapadające się podłogi. Do tego stopnia, że kamienicę wyłączono z użytkowania, ale to tylko urzędniczy żargon, bo ludzie i tak tam mieszkają. Budynek ponoć nie zagraża ich życiu, ale oni sami nie są pewni, czy to aby na pewno życie. Kapiąca z sufitu woda, wilgoć i brak toalet. W takich warunkach żyją mieszkańcy tej łódzkiej kamienicy przy ulicy Wólczańskiej. To jest horror. To jest XXI wiek. Za co my tu płacimy? Stropy w części lokali podtrzymywane są przez takie belki. Najgorzej mają ci mieszkający na górze. Przecieka dach. Cały sufit mi leci, pada mi w mieszkaniu. Przy każdej ulewie, śniegach mam zalane mieszkanie. Tu, choć na głowę nie leci, lokatorzy mierzą się z innym problemem. Mam mamę inwalidkę. Ciężko jej się poruszać. Podłoga się zapada, ciężko jest wyjechać. Mieszkańcom obniżono czynsz, bo formalnie kamienica jest wyłączona z użytku. Nie była to decyzja inspektora budowlanego, a zarządu lokali miejskich. Jest to nasze wewnętrzne wyłączanie, ale budynek nie zagraża życiu i zdrowiu mieszkańców. Ale trudno w to uwierzyć. Część lokatorów już się stąd wyprowadziła. Część wciąż czeka na przydział mieszkań od miasta. Trzy rodziny mają umowy najmu, zaproponowaliśmy im lokal zamienny, ale odmówili ze względu na odległość, część są to osoby bezumownie korzystające z naszego lokalu, więc decyzję podejmie sąd. A to może jeszcze potrwać. Powiedzieli, że Wólczańska nie jest brana pod uwagę na ten rok, więc niech oni nas wciągną w następnym roku, żeby nas wykwaterowali, wyprowadzili. Lokatorzy mówią o życiu na tykającej bombie. Niespełna rok temu było tu o włos od tragedii. W lipcu oderwał się fragment jednego z balkonów. Po prostu był huk wielki. Wyszłam na ulicę, bo myślałam, że to jest jakiś wypadek. Patrzę, a tu leży kawał tynku. Walka lokatorów o poprawę warunków trwa od 2017 roku. Na razie bezskuteczna. Teraz historia trochę jak z filmu, ale tu wszystko na faktach. Autokar z dziećmi opuszcza pas ruchu i taranuje drogowe znaki, bo kierowca bez przytomności, za to nauczycielki przytomne jak nigdy. Jedna łapie za kierownicę, dwie inne za kierowcę, pojazd bezpiecznie trafia na pobocze, kierowca równie bezpiecznie - w ręce lekarzy. Jak to się stało, że się nic nie stało? Komu się śniło, że jedzie autokarem? To była prawdziwa lekcja życia, która na długo zapadnie im w pamięci. Nie zwracałam uwagi na to, co się dzieje dookoła, dopóki nie usłyszałam krzyku nauczycielki i tego, że autobus zaczyna trochę wariować na drodze. Bałem się, każdy chyba by się bał. Uczniowie wracali ze szkolnej wycieczki. Do przejechania mieli niespełna 130 km - z Krakowa do Tarnowskich Gór. Byli w miejscowości Gostkowice, kiedy jedna z nauczycielek zauważyła, że autobus nagle zaczyna zjeżdżać na przeciwległy pas. Zadziałały błyskawicznie. Wyskoczyłam z fotela i chwyciłam za kierownicę. Najpierw prowadziłam, stojąc obok kierowcy, autokarem, a kiedy wyprowadziłam go na środek, już szukałam hamulca. Dwie inne nauczycielki odciągnęły kierowcę. Pamiętam urywki. Od razu doskoczyłyśmy do kierowcy i próbowałyśmy go ocucić, bo nie wiedziałyśmy, co się dzieje. Byłam przekonana, że on po prostu się zapatrzył, a on był całkowicie bezwładny. Dzięki błyskawicznej reakcji skończyło się tylko na kilku stłuczonych szybach. Kierowca ocknął się, kiedy już się zatrzymali. Psycholog transportu doktor Andrzej Markowski przypomina, że zasłabnięcie jest obok nadmiernej prędkości i alkoholu jedną z głównych przyczyn wypadków drogowych. Wystarczą trzy sekundy, żeby jadąc z prędkością 70 km/h, zjechać na przeciwległy pas i doprowadzić do zderzenia czołowego z nadjeżdżającym pojazdem. Nauczycielki zostały nagrodzone przez burmistrza Tarnowskich Gór. Mówią, że nie czują się bohaterkami. To, co mnie najbardziej wzruszyło, to reakcja mojego syna, który mi powiedział: "Mamo, ty mogłaś dziś nie wrócić do domu". jak ważne są szybka reakcja i współpraca w sytuacjach kryzysowych. Jutro o tej porze będziemy już mieli wspomnienia po meczu Polska - Holandia i może jest w tym trochę brawury, ale mamy nadzieję, że będą dobre. Wracamy do Hamburga, gdzie Joanna Dunikowska-Paź kompletuje dla państwa emocje, oczekiwania, nadzieje. Joanno. Trwa odliczanie do 1. spotkania Biało-Czerwonych na Euro 2024 z Holandią. Jutro o tej porze będzie jasne, czy mimo trudnego zadania triumfujemy, czy po przegranej stoimy pod ścianą. Polska reprezentacja jest już w hotelu w Hamburgu. Przed budynkiem nasz reporter Marcin Lustig. Jakie nastroje i plany piłkarzy na ostatnie przedmeczowe godziny? Piłkarze wychodzili dzisiaj z autokaru uśmiechnięci i zmotywowani do jutrzejszego meczu. Jak powiedział nam rzecznik prasowy kadry, przed tak wymagającym spotkaniem jak to piłkarze potrzebują przede wszystkim spokoju i wypoczynku, żeby dać jutro z siebie wszystko na murawie. Najważniejszy jest to, że są zmotywowani i gotowi, żeby jutrzejsze spotkanie wygrać. Przed budynkiem tego hotelu tłumnie zgromadzili się polscy kibice, którzy od pierwszych godzin, jak przyjechał autokar z kadrą, wiwatowali na cześć naszych reprezentantów. Podkreślali, że będą z nimi jutro na stadionie i będą dwunastym zawodnikiem, dadzą z siebie wszystko, żeby doping był słyszany w całym Hamburgu. Wcześniej chcą odprowadzić naszych zawodników do autokaru, który odwiezie ich na stadion w Hamburgu. Tam będą na nich czekać tysiące kibiców. Marcin Lustig, bardzo dziękuję za relację. Polska reprezentacja w walce o tytuł najlepszej drużyny na Starym Kontynencie zawalczy piąty raz z rzędu. Na Euro gramy nieprzerwanie od 2008 roku. Występom Biało-Czerwonych towarzyszyły różne wspomnienia. Te, które warto przypomnieć, na pewno ma dla państwa Michał Niewodowski. To, czego nie udało się legendarnym polskim trenerom, zrobił Holender, Leo Beenhakker. Każdy jest szczęśliwy. Oczekiwania były wysokie. W debiucie przegraliśmy z Niemcami, ale to mecz z Austrią na lata został w pamięci kibiców. Pierwszą historyczną bramkę dla Polaków zdobył Roger Guerreiro. W ostatnich sekundach meczu jednak Howard Webb podyktował rzut karny, czym stał się wrogiem publicznym numer jeden nad Wisłą. To już polsko-ukraińskie Euro. W Warszawie wyrósł Stadion Narodowy, kadrą zarządzał Franciszek Smuda. Żebyśmy rzeczywiście byli tym czarnym koniem. Mistrzostwa otworzyliśmy remisem z Grecją. Bramka Błaszczykowskiego strzelona Rosji była jedną z piękniejszych i ważniejszych w historii reprezentacji. Szanse na wyjście z grupy były, niestety nasi południowi sąsiedzi mieli ten sam plan. Czesi wygrali 2:0 i wracaliśmy do domu. Na szczęście nie mieliśmy daleko. Walczyli do samego końca. Jesteśmy z nich naprawdę dumni. Adam Nawałka rozpoczął jeden z najlepszych okresów naszej kadry. Zmagania rozpoczęliśmy od zwycięstwa nad Irlandią Północną. Drugie spotkanie nie należało do łatwych, mierzyliśmy się z ówczesnymi mistrzami świata, drużyną Niemiec. Przed meczem z Ukrainą byliśmy już prawie pewni wyjścia z grupy. Pierwszy historyczny awans przypieczętował Jakub Błaszczykowski, strzelając jedyną bramkę w tym meczu. Faza Pucharowa to festiwal rzutów karnych. Ze Szwajcarami zremisowaliśmy 1:1, w konkursie jedenastek byliśmy lepsi. Ćwierć finał z Portugalią nie mógł się lepiej rozpocząć, w drugiej minucie prowadzenie dał nam Robert Lewandowski. Portugali udało się wyrównać i znowu decydowały karne. Tym razem Portugalczycy byli górą. Na otarcie łez pozostaje świadomość, że przegraliśmy z późniejszym zwycięzcą Euro. Jest mi przykro z tego powodu, ale będę dalej walczył. Grali fantastycznie, walczyli dzielnie, ale taka jest piłka dzisiaj. Pandemia COVID-19 przesunęła rozgrywki Euro o rok. Mecz z Hiszpanami śmiało można nazwać najlepszym spotkaniem naszej reprezentacji w tym turnieju. Na gola Alvaro Moraty odpowiedział Robert Lewandowski. W kolejnym meczu Szwedzi prowadzili już dwoma bramkami, kiedy nasz kapitan ruszył za nimi w szaleńczy pościg i doprowadził do remisu. W doliczonym czasie gry Szwedzi po raz trzeci znaleźli drogę do naszej bramki. Mistrzostwa skończyliśmy z jednym punktem. Nie można nam odmówić woli walki, zdeterminowania, ale zabrakło czegoś. Jak będzie tym razem, trudno wyrokować, ale warto pamiętać, że to Holender zabrał nas na Euro, pierwszego gola strzeliliśmy Austriakom, a najlepszy turniej rozegraliśmy we Francji. I niech to będzie dobra wróżba. Polacy na mistrzostwach Europy - przed nami kolejny rozdział tej sportowej historii, który Polacy napiszą jutro w Hamburgu, skąd mówimy państwu "do zobaczenia", przekazując głos do Warszawy. Dziękujemy, Asiu, zamykamy nasze zagraniczne łącze na dziś, wracamy cali w emocjach do ciebie jutro, a teraz już sobotnie zaproszenie: program "Sto pytań do" proponuje państwu spotkanie ze znakomitością. To nie Monty Phyton, choć kiedy usłyszeliby państwo żart Krzysztofa Materny, można by się pomylić. O te żarty, o satyrę, o historię będziemy pytać w programie naszego gościa. Proszę państwa, nieprawdopodobna sprawa: TVP Info i ja. Zapraszam na program, w którym będę odpowiadał. Krzysztof Materna już za chwilę u nas w programie. Do zobaczenia. To była "19:30" w sobotę, liczymy na państwa towarzystwo jutro, do zobaczenia.