Covid znów atakuje. W Wielkiej Brytanii prawie 50 tys. nowych zakażeń. Francuzi na potęgę zapisują się na szczepienia. U nas szczepionki czekają - trzeba tylko pójść do punktu szczepień. Dobry wieczór państwu, Danuta Holecka, zapraszam na główne wydanie Wiadomości. Rosyjska firma chciała dyktować warunki gazowe dla Europy, to się nie udało. Wygrana Polski w sprawie gazociągu Opal. Precedens w sprawie Opal będzie miał znaczenie dla przyszłych sporów w sprawie np. gazociągu Nord Stream 2. Jeżeli to dotrze do kierowców, którzy piją, sama konfiskata auta, to jesteśmy na pozycji wygranej. Na polskich drogach ma być bezpieczniej. Zwalniajmy na drogach, a jak ktoś chce dodać gazu, mieć więcej tej frajdy, zapraszamy tutaj na tor. Zespół Telewizji Polskiej z TVP Sport na czele w olimpijskiej formie. Zapraszają Państwa na niesamowite emocje 32. Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Wielkie odliczanie do igrzysk. Transmisje w Telewizji Polskiej. Mam taka nadzieję, że dzięki TVP polskie społeczeństwo, ale nie tylko, będzie przeżywało wspaniałe emocje. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przyznaje racje Polsce. Chodzi o OPAL, czyli jedną z odnóg gazociągu Nord Stream, łączącego Rosję z Niemcami z pominięciem Polski i Ukrainy. Wcześniej Komisja Europejska zezwoliła na zwiększenie jego przepustowości przez rosyjski Gazprom. Warszawa zaprotestowała, twierdząc, że uderza to w kwestie bezpieczeństwa energetycznego Europy. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przyznaje rację Warszawie. Podtrzymał korzystne dla Polski orzeczenie Sądu Pierwszej Instancji sprzed dwóch lat. Chodzi o gazociąg Opal - lądową odnogę Nord Streamu - i skargę, wniesioną do Trybunału przez naszych zachodnich sąsiadów. Odwołanie zostaje oddalone. Punkt drugi - RFN zostaje obciążona, poza własnymi kosztami poniesionymi przez Rzeczpospolitą Polską. Sprawa ciągnęła się od 2016 roku. Komisja Europejska na wniosek Berlina zgodziła się wówczas na to, by rosyjski Gazprom mógł w pełni korzystać z przepustowości Opalu. Ma służyć wstrzykiwaniu jeszcze większej ilości rosyjskiego gazu w samo serce Europy Środkowo-wschodniej po to, żeby konserwować sytuacje, żeby nie wpuszczać konkurencji, żeby gruntować pozycję Gazpromu, który jest narzędziem wrogiej polityki zagranicznej Kremla. Mimo sięgania po gazowy szantaż przez Kreml, Bruksela przystała na żądania Berlina. Rosyjska firma chciała dyktować warunki gazowe dla Europy. To się nie udało. W porę PGNiG, polska firma, zakwestionowała ten pomysł, żeby Opal był własnością w pewnym sensie Gazpromu. Polska zyskała poparcie Litwy i Łotwy. 2 lata temu unijny trybunał przyznał nam rację. Ale Niemcy nie dali za wygraną. Zaskarżyli te decyzję. Kwestionowali zasadę solidarności energetycznej. Przekonywali, że jest to pojęcie polityczne a nie prawne. Berlin, nie bacząc na wszystko, nie bacząc na agresywną politykę Moskwy, nawet na zamachy dokonywane w Europie, kontynuuje wielki energetyczny biznes z Moskwą. Unijny Trybunał Sprawiedliwości tym razem nie ugiął się pod żądaniami Berlina. Uznał, że w przypadku projektów energetycznych liczy się zasada solidarności. W tym zakresie akurat TSUE wywiązuje się ze swoich obowiązków, ponieważ te kompetencje są przekazane chociażby w dyrektywie gazowej. Dzisiejsze orzeczenie oznacza, że Gazprom będzie mógł korzystać wyłącznie w połowie z przepustowości Opalu. Temat polityki energetycznej będzie dziś też omawiany w Białym Domu w trakcie wizyty roboczej kanclerz Niemiec Angeli Merkel. W Waszyngtonie jest Rafał Stańczyk. Czy możliwe jest porozumienie w sprawie dokończenia gazociągu Nord Stream 2? Niemcom zależy na tym, by gaz jak najszybciej płynął przez Europę. Ameryka mówi, że to zła umowa dla Europy. Wprawdzie zawieszono sankcje na Nord Stream 2, ale Ameryka cały czas uważa, że to zła umowa. Ameryka oczekuje od Niemiec gwarancji. Planowana jest wspólna konferencja. Ale tam o przełomie raczej nie usłyszymy. Od początku wakacji nie zdarzył się jeszcze ani jeden dzień bez śmiertelnego wypadku na polskich drogach. Rząd zapowiada zmiany w przepisach drogowych, takie które pozwolą na skuteczniejszą walkę z niebezpiecznymi kierowcami. Łatwiej będzie stracić prawo jazdy, a za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym można będzie dostać 5000 zł mandatu. Zapowiedziano również zdecydowaną walkę z nietrzeźwymi kierowcami. Ten wypadek wstrząsnął całą Polską. W Stalowej Woli pijany recydywista doprowadził do zderzenia, w którym zginęło małżeństwo. Troje dzieci nagle straciło rodziców. Pijanych kierowców trzeba karać z największą surowością. Dlatego rząd chce zdecydowanie zaostrzyć kary dla drogowych bandytów. We wtorek przyjął kierunki zmian w zakresie ustawy Prawo o ruchu drogowym, które zakładają m.in. możliwość konfiskaty samochodu pijanym kierowcom. Poza karą więzienia pijani sprawcy wypadków, w których są zabici, musieliby wypłacać rentę lub alimenty rodzinie ofiary. Samochód to nie może być śmiercionośna broń w rękach skrajnie nieodpowiedzialnych ludzi, a mówiąc jeszcze bardziej wprost, po prostu czasami, jeżeli pod wpływem alkoholu, to bandytów za kierownicą. W 2020 roku pijani kierowcy spowodowali ponad 1500 wypadków w których zginęło ponad 200 osób. Jeżeli ktoś przy użyciu tego narzędzia popełnia zbrodnię, no to jak najbardziej powinno być ono odebrane jemu. Jeżeli to dotrze do kierowców, którzy piją, przymusowa konfiskata auta - no to wtedy jesteśmy na pozycji wygranej. Więcej mają zapłacić piraci, którzy przekroczą dozwoloną prędkość powyżej 30 km/h. Proponowany mandat minimalny za takie wykroczenie: 1500 zł. Recydywiści zapłaciliby więcej. Dodatkowo punkty karne mają być kasowane dopiero po upływie 2 lat. Zwalniajmy na drogach, a jak ktoś chce dodać gazu, mieć więcej tej frajdy, zapraszamy tutaj na tor. Tych torów w Polsce jest naprawdę coraz więcej. Do zwiększenia bezpieczeństwa na polskich drogach przyczyniają się także kolejne kilometry nowoczesnych dróg szybkiego ruchu. Via Carpatia czy Via Baltica to nie puste hasła. Kilometry dróg już użytkowanych, ale kolejne setki kilometrów, które są w trakcie realizacji. Można powiedzieć, że proces inwestycyjny, proces drogowy trwa w najlepsze. Kierowcy jeżdżą już po 147 km Vii Baltiki. W realizacji jest jeszcze 169 km. A z miesiąca na miesiąc oddawane są kolejne odcinki. Ekspresowo wydłuża się także Via Carpatia, która jeszcze w tym roku może połączyć Rzeszów z Lublinem. Obecnie w użytkowaniu jest ponad 75 km tej trasy, a w realizacji 309 km. Kolejne dzieła utracone w czasie II wojny światowej wracają do macierzystych zbiorów. Dzięki staraniom Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu do Muzeum Narodowego w Warszawie trafiło 6 prac wybitnych polskich artystów. "Dama w pawich piórach" Teodora Axentowicza i 5 rysunków Michała Elwiro Andriollego z cyklu ilustracji do utworu "Maria", Antoniego Malczewskiego właśnie powróciły do Muzeum Narodowego w Warszawie. To prace najwybitniejszych artystów działających w XIX wieku w Polsce. Praca Axentowicza i prace Andriollego zostały odnalezione na rynku antykwarycznym. Formalny proces odzyskiwania dzieł trwał kilka lat. Po 10 latach w jednym przypadku, w drugim przypadku po latach 8 możemy państwu przedstawić odzyskane dzieła sztuki. To dobrze ilustruje skomplikowany proces odzyskiwania utraconych dzieł sztuki. Przekazane dzieła zostały opisane w trzytomowym opracowaniu przedwojennych zbiorów warszawskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych autorstwa Romana Olkowskiego. Trwają poszukiwania kolejnych obiektów kulturalnych. Tych spraw jest naprawdę tak bardzo wiele, że potrzeba tu spokoju i powolnego, żmudnego badania. Szacuje się, że ponad pół miliona obiektów kulturalnych zostało utraconych w wyniku II wojny światowej, co przekłada się na ponad 70% kulturalnego dziedzictwa narodowego tamtego okresu. W katalogu strat wojennych opisanych jest ponad 64 tys. obiektów. Jednym z odzyskanych wcześniej dzieł jest "Studium kobiety" autorstwa Anny Bilińskiej. Obraz znajduje się na specjalnej wystawie w Muzeum Narodowym. Wystawa "Artystka Anna Bilińska" prezentuje całokształt twórczości polskiej malarki końca XIX wieku, zaskakujący jest ogrom tej twórczości, która jest zupełnie nieznana. Wystawa będzie dostępna dla zwiedzających do 10 października. "Dzisiejszy dzień jest kolejnym ważnym krokiem 5000 aresztowanych osób, pobicia, strzały do demonstrantów. Są ranni, jedna osoba zginęła. To pierwszy bilans antykomunistycznych protestów na Kubie. Ludzie wyszli na ulice, by przeciwstawić się opresyjnej władzy komunistów. Ci pod naporem protestów idą na pierwsze ustępstwa. Nawet 5000 aresztowanych demonstrantów. Wśród nich dziennikarze i obrońcy praw człowieka. Kubański reżim nie ma litości dla nikogo, kto sprzeciwi się komunistycznej władzy. Policjanci wyjęli broń i po prostu zaczęli do nas strzelać. Ranili kilka osób i jedną zabili. Ofiara śmiertelna to 36-letni mieszkaniec przedmieść Hawany. Komunistyczne władze grożą każdemu, kto już uczestniczył w protestach lub planuje demonstrować. Ludzie, którzy protestują, są uzbrojeni. To wandale, nawołują do przemocy. Władza kontrolująca zwykłych ludzi prześladowała opozycjonistów, ale powodem demonstracji są też ogromne problemy gospodarcze i brak podstawowych produktów w sklepach. Do tego pandemia, która najbardziej dotknęła najbiedniejszych. Wszystko to sprawiło, że po raz pierwszy od ćwierć wieku ludzie wyszli na ulice, by sprzeciwić się komunistom. Potrzebujemy zmian - politycznych, społecznych, gospodarczych. Czeka nas bardzo trudna walka. Bo choć władza braci Castro się skończyła, zbrodniczy reżim na Kubie pozostał. Władza przyjęła po prostu rozwiązanie siłowe, czyli proponuje rozprawić się, jak najbardziej brutalnie stłumić te protesty w zarodku, aby Kubańczycy przestraszyli się. Ale po raz pierwszy Kubańczycy wychodząc na ulice mówią: "Nie bójmy się komunistycznej władzy". To przede wszystkim bunt tysięcy młodych ludzi, którzy nie chcą żyć pod dyktat reżimu. Nie chcą głodować, nie chcą cenzury, nie chcą łamania ich praw. W całym kraju zaczyna tworzyć się opór. Nie zgadzamy się na wiele rzeczy, które próbują nam narzucić, nie odpuścimy. Pierwsze efekty już są. Kubański rząd ugiął się. Zniósł tymczasowo cła na żywność, środki medyczne i higieniczne, których brakuje na wyspie. Przywrócił też odcięty dostęp do internetu. To były żądania protestujących, ale jest ich znacznie więcej. Może jesteśmy świadkami początku zmian na Kubie. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Oto co jeszcze przed nami w programie. Klimatyczna rewolucja, która będzie kosztowała miliony euro. Wieże, które dostarczają niezapomnianych wrażeń. Wojsko wysłane do pilnowania porządku w Republice Południowej Afryki zdołało zatrzymać falę grabieży, jednak bilans starć z ostatniego tygodnia jest dramatyczny. Ponad 70 ofiar śmiertelnych i niezliczone, splądrowane sklepy i zdemolowane budynki. Aresztowanie byłego prezydenta spowodowało wybuch przemocy i masowe kradzieże, jakich nie widziano tam od dawna. Wojsko na ulicach. Ma pomóc w tłumieniu zamieszek, nad którymi policja straciła już kontrolę. Kradzieże, plądrowanie sklepów i fabryk. Słyszeliśmy, co dzieje się w innych miastach, i wiedzieliśmy, że to samo stanie się u nas. Wiedzieliśmy! I nie zrobiono nic, by to powstrzymać. Bezpośrednim powodem wybuchu zamieszek było aresztowanie byłego prezydenta RPA Jacoba Zumy - popularnego wśród najuboższych mieszkańców RPA. Polityk rządził krajem przez 9 lat. W 2010 roku na oczach całego świata otwierał Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. Teraz został skazany na 15 miesięcy więzienia. A to być może dopiero początek, bo ciążą na nim kolejne zarzuty korupcji i prania pieniędzy. Zwolennicy Zumy domagają się jego uwolnienia. Ale kontekst polityczny był tu jedynie zapalnikiem - przekonują ci, którzy sytuację w RPA śledzą od lat. To był zapalnik, to była kulminacja kilku procesów, czy kilku problemów, które trapią mieszkańców Republiki Południowej Afryki. Najuboższa część ludności popadła w biedę, która jest na granicy głodu. Prawie 30 lat po upadku apartheidu obserwujemy w RPA wybuch gniewu spowodowany powszechnym ubóstwem - podkreśla w swojej analizie agencja Reutera. Oliwy do ognia dolała tu pandemia, która wyjątkowo mocno dotknęła Południową Afrykę. Do tak dużych zamieszek, jakie teraz widzimy, jakie obserwujemy, nie dochodziło w RPA od lat. W salonach tylko auta elektryczne i wodorowe, droższe bilety lotnicze czy koniec z zalewaniem europejskiego rynku tanimi produktami z krajów, które nie ograniczają emisji gazów cieplarnianych. Komisja Europejska szykuje klimatyczną rewolucję, która będzie kosztowała biliony euro. I choć wydaje się konieczna, to kluczowe jest, jaki będzie ostateczny podział kosztów. Tylko dla pojazdów elektrycznych - za niecałe 14 lat taka zasada ma obowiązywać nie w tylko w punktach ładowania, ale przede wszystkim w salonach samochodowych. Komisja Europejska chce od 2035 roku wprowadzić zakaz rejestracji nowych osobówek z napędem spalinowym. Do wyboru pozostaną więc elektryki i na razie mniej rozpowszechnione auta na wodór. Jakoś ja sobie tego nie wyobrażam. Może jeżeli chodzi o diesle, no to może coś się uda, ale bez benzynowych to będzie ciężko. W sumie to jestem za. Przede wszystkim ceny. Mam nadzieję, że będą niższe, właśnie bardziej będą ekonomiczne elektryczne auta. Gdzie będziemy je ładowali? Chyba że przez te 14 lat coś się zmieni. Już za 9 lat nowo produkowane auta mają być o ponad połowę mniej emisyjne. Rewolucja w motoryzacji to jeden z trzynastu elementów pakietu, który ma umożliwić realizację unijnych celów klimatycznych. Czeka nas bardzo dużo zmian. Czeka nas też bardzo dużo kosztów, bo walka z globalnym ociepleniem będzie generowała olbrzymie koszty. Za prawa do emisji dwutlenku węgla, które windują już rachunki za prąd, zapłacą też linie lotnicze, transportowcy i właściciele budynków. Jak wyliczył Polski Instytut Ekonomiczny koszty transportu indywidualnego wzrosną o połowę, a energii o drugie tyle. Emisja CO2 musi mieć swoją cenę. Cenę, która skłoni producentów, konsumentów i wynalazców do wyboru czystych technologii. Bruksela zapowiada wsparcie najbiedniejszych regionów i obywateli. Unijny plan klimatyczny to nie tylko wyzwania, ale i szanse dla gospodarki. Np. podatek graniczny, który zapobiegnie wyprowadzaniu produkcji do państw, które nic nie robią sobie z celów redukcji emisji. Prowadzenie huty w Polsce czy w Europie jest teraz bardzo dużym wyzwaniem, a to nie znaczy, że zużywamy w Europie mniej stali czy cementu, czy szkła. Bruksela chce nie tylko ciąć emisję dwutlenku węgla, ale i zwiększyć jego pochłanianie. W Europie mają zostać zasadzone trzy miliardy drzew. Francja walczy z rosnącą liczbą nowych wykrytych przypadków koronawirusa i mobilizuje do szczepień. Prezydent Emmanuel Macron zapowiedział ograniczenia dla niezaszczepionych - m.in. zamknięcie dla nich restauracji. W efekcie od poniedziałku na szczepienia zapisało się ponad 2,5 mln osób. Nowe, zaostrzone zasady sanitarne we Francji mają przynajmniej ograniczyć kolejną falą zakażeń. Musimy szczepić, by uniknąć kolejnych hospitalizacji a także mutacji wirusa. Rozpoczynamy wyścig z czasem - lato mobilizacji do szczepień. Zaszczepmy jak najwięcej osób - wszędzie i o każdej porze. Do tego musimy dążyć. Zgodnie z zapowiedziami prezydenta Francji niezaszczepieni już wkrótce nie zrobią zakupów w galerii handlowej. Nie wsiądą także do pociągu czy nie usiądą w restauracji. Do tego potrzebne będzie potwierdzenie szczepienia. To nie jest złe rozwiązanie. Oczywiście to komplikacje i wyścig z czasem, ale dbamy i chcemy dbać również o zdrowie naszych klientów. Już kilka godzin po słowach prezydenta na szczepienie zapisało się niemal milion francuzów, a do dziś już ponad 2,5 mln. I tak chciałam się szczepić, ale teraz pomyślałam, żeby to przyśpieszyć i mieć za sobą. Tak szczerze to wcześniej nie myślałem o tym, żeby się szczepić, ale kiedy Macron powiedział o restauracjach i siłowniach... Przyśpieszenie szczepień we Francji to odpowiedź na szybko rosnącą liczbę zachorowań, za które odpowiada przede wszystkim bardziej zakaźna mutacja Delta. Statystyki we Francji mogą niepokoić. Ostatnie dni to nawet ponad 8000 nowych wykrytych przypadków w ciągu doby. Stąd obawy przed kolejną falą zakażeń i powrotem obostrzeń. We Francji ograniczenia spowodowane pandemią były wyjątkowo długie i uciążliwe - zamknięte było niemal wszystko poza aptekami i sklepami spożywczymi, obowiązywała też godzina policyjna i zakaz przemieszczania się. Pokazanie zaświadczenia to żadna wielka sprawa, a daje nam to, na co tak długo czekaliśmy - możliwość wychodzenia z domu. Myślę, że to dobre rozwiązanie. Podobne rozwiązania zapowiedziała już także Irlandia. Tam również do pubów czy restauracji będą mogły wejść tylko osoby zaszczepione. Nie ma zgody na dyskryminowanie Polski - tak wyrok unijnego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie reformy sądownictwa w naszym kraju komentują przedstawiciele polskiego rządu. Sędziowie TSUE zażądali natychmiastowego zawieszenia działania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Zaledwie dzień po tym, jak Trybunał Konstytucyjny orzekł, że TSUE nie ma takich kompetencji. Opozycja straszy polexitem. Zaskoczenia nie było. Zgodnie z wcześniejszą opinią rzecznika generalnego Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nakazał zawieszenie stosowania polskich przepisów odnoszących się do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Izba ta nie daje w pełni rękojmi niezawisłości i bezstronności, Mamy do czynienia z wyrokiem politycznym, wydanym na polityczne zamówienie komisji europejskiej, u którego podstaw leży segregacja państw na lepsze i gorsze. Bo niemal identyczne przepisy odnośnie sądownictwa dyscyplinarnego dla sędziów funkcjonują w Hiszpanii, a w Niemczech sposób wyboru sędziów wprost zależy od polityków. Podstawowy zarzut TSUE, czyli uleganie władzy przez sędziów, nie został poparty i też nie było jakiejś próby tego zbadania. Wyrok TSUE zapadł dzień po tym, jak sprawą ingerencji unijnego Trybunału Sprawiedliwości w polski porządek konstytucyjny zajął się Trybunał Konstytucyjny, który ocenił, że Polska nie musi respektować wcześniejszych postanowień TSUE w sprawie Izby Dyscyplinarnej. Opozycja, której politycy słowo "konstytucja" nosili na koszulkach, a o Trybunale Konstytucyjnym mówili tak... Wyrok trybunału konstytucyjnego ma moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne. ...po tym orzeczeniu wszczęła alarm. Donald Tusk, dopiero co w niemieckich mediach opisywany jako "Oppositonsfuehrer", straszy polexitem. Wbrew PiS-owskiej propagandzie nikt nikogo w Unii nie trzyma na siłę. W komentarzach opozycji jeden ton. To zaskakujące wnioski, bo Niemcy nie wykonały już trzech postanowień TSUE, Hiszpania sześciu, Włochy dziewięciu, Grecja aż dwunastu. Żadne z tych państw nie wystąpiło z Unii. Ten spór jest sporem o kompetencje, kto ma ostatecznie rozstrzygać, jakie prawo obowiązuje państwa członkowskie Unii Europejskiej. Czy nadrzędne są konstytucje krajowe, czy arbitralne decyzje niewybieranych demokratycznie urzędników. Ten spór z napięciem obserwuje Bruksela. Didier Reynders, unijny komisarz do spraw sprawiedliwości, przyznaje, że nie o praworządność chodzi, a o podporządkowanie brukselskim elitom państw narodowych. Jeśli tego nie powstrzymamy, to powstanie więcej możliwości dla różnych państw członkowskich, Dokładnie za 8 dni startują Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Wszystkie zmagania sportowców widzowie będą mogli obejrzeć na antenach TVP oraz w aplikacji mobilnej. Szykujemy dla państwa 350 godzin relacji na żywo plus wyjątkowe studio olimpijskie. Największe sportowe wydarzenie tego roku obok piłkarskiego Euro 2020 już niebawem. Będziemy oglądały. Zespół TVP w olimpijskiej formie z zespołem TVP Sport na czele w olimpijskiej formie zapraszają Państwa na niesamowite emocje 32. Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Już nie możemy się doczekać. Do zobaczenia przed telewizorami. Aż 8 ekip TVP prosto z Tokio porozmawia z każdym polskim olimpijczykiem i podsumuje każdy start Biało-Czerwonej ekipy. Zawody opiszą najlepsi polscy komentatorzy oraz wyjątkowi eksperci. Dołączają do nas wybitni sportowcy, ludzie którzy byli na tych igrzyskach, którzy wiedzą, co to znaczy reprezentować Polskę na najważniejszej imprezie, którzy zdobywali medale olimpijskie i występowali na najważniejszych światowych arenach. Np. doskonałego siatkarza Krzysztofa Ignaczaka, trenera Radosława Panasa, znakomitych lekkoatletów Marka Plawgę, Sebastiana Chmarę, Marcina Urbasia, mistrzów olimpijskich w pływaniu - panią Otylię Jędrzejczak, mistrzynią olimpijską pierwszy złoty medal w historii polskiego pływania - czy Marka Kołbowicza w wioślarstwie. W roli tenisowego eksperta zobaczymy Marcina Synówkę. Telewizja Polska pokaże oczywiście wszystkie mecze tenisa z Igą Świątek i Hubertem Hurkaczem na czele. Ale przede wszystkim widzowie zobaczą wszystkie konkurencje z udziałem naszych sportowców, których reprezentacja liczy aż 215 zawodników. Ich zmagania, rekordy i zwycięstwa będzie można oglądać w TVP1 i TVP Sport, a także w aplikacji mobilnej - codziennie od północy do godz. 17.00. Pływanie dostarczy nam dużo emocji. Na pewno pływanie to dyscyplina kluczowa na początek igrzysk olimpijskich i wierzę w to, że w tym roku będziemy się mogli cieszyć dobrymi rezultatami. Na pewno wrócą z medalami, kibicuję wszystkim po równo. Chodzi o naszych Polaków, czy zwyciężymy, kibicować trzeba. Jest dreszcz emocji. Zresztą jak się pracuje z Przemkiem Babiarzem, to zawsze jest się na takim lekkim wysokim "c", ale to jest pozytywne, to nas nakręca. Zresztą myślę, że sami lekkoatleci nas nakręcają. Jeżeli chodzi o siatkówkę, to Polska jest potęgą. Mamy bardzo silną drużynę w tym roku olimpijskim, z tego względu się cieszymy, bo jest przede wszystkim mieszanka młodości już z doświadczeniem. Igrzyska Olimpijskie w Tokio od 23 lipca w Telewizji Polskiej. Zaczynamy jeszcze przed ceremonią otwarcia igrzysk pierwszymi wyścigami eliminacyjnymi, gdzie pojawią się m.in. wioślarze. będziemy razem kreować te wartości, które łączą społeczeństwo, te momenty, które wiążą się z hymnem narodowym, z flagą narodową. 611 lat mija od jednej z największych bitew średniowiecza. 15 lipca 1410 roku wojska polsko-litewskie pod wodzą króla Władysława Jagiełły pokonały Krzyżaków i zmieniły oblicze Europy. Państwo Krzyżackie już nigdy nie odzyskało swojej świetności. To była kilkugodzinna bitwa, gdzie po jednej stronie stało 20 tys. żołnierzy Zakonu Krzyżackiego, po drugiej 40 tys. polsko-litewskich wojsk Jagiełły. Wielka bitwa pod Grunwaldem miała charakter starcia kawaleryjskiego. Była złożona z serii starć i indywidualnych pojedynków. Rycerze to jedno, ale przede wszystkim lekka jazda używająca lekkich mieczy, poza tym strzały z kusz. Przez cały czas wojsko polskie miało przewagę nad Krzyżakami. Ostatecznie spektakularnie z nimi zwyciężyło. To wydarzenie zmieniło układ sił w tej części Europy. Zakon krzyżacki, który był tutaj mocno ukorzeniony i próbował ekspansywnie rozszerzać swoje państwo, już nigdy po tej bitwie się nie podniósł. Dynastia Jagiellonów została wyniesiona do rangi najważniejszych w Europie. Władysław Jagiełło triumfował. Całe Państwo Krzyżackie zaczęło mu się poddawać - miasta, biskupstwo warmińskie - wszystko tutaj przyjechało składać hołd i żeby przejął pod swoje panowanie. Na polu bitwy nawet po 600 latach znajdowane są fragmenty broni i uzbrojenia. Fragment tasaka, niewielki co prawda, bo z ułamaną głownią, ale zachowanym fragmentem trzpienia rękojeści. Również bardzo ciekawe znalezisko - fragment broni siecznej, co nie zdarza się często. To też nieczęsty widok. Kopia obrazu "Bitwa pod Grunwaldem" Jana Matejki, wykonana przez młodego artystę Ireneusza Rolewskiego. Po 6 latach prac dzieło można podziwiać w Skierniewicach. W końcu oglądam obraz w całości, oglądam go w ramie, zresztą oryginalnej ramie, która była poddana renowacji. Autor chciał, by kopia obrazu mogła być wystawiana za granicą. Oryginał decyzją konserwatorów od 11 lat na stałe pokazywany jest tylko w Muzeum Narodowym w Warszawie. W tym roku zrezygnowano z rekonstrukcji bitwy. Ale miłośników historii w Muzeum Bitwy pod Grunwaldem nie brakuje. W Wiadomościach pokazaliśmy już miejsca w Polsce, które przyciągają miłośników zagranicznych wojaży, a także nietypowe muzea. Przyszedł czas na kolejne ciekawe obiekty. Te, o których opowiemy, pozwalają zmienić spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość. Wycieczki tej po prostu nie można nie rozpocząć w Świeradowie-Zdroju. Bo to tu wyrosła najwyższa w kraju wieża widokowa. Wrażenia takie niepowtarzalne! Na pewno w sercu na długo zostaną. 62 metry wysokości ponoć pozwalają pospacerować w chmurach. A już na pewno nacieszyć oko. Widać Śnieżkę. Przy pięknej pogodzie pięknie widać Stół Izerski. Na turystów czeka też spora dawka ciekawych informacji. Odkrywają je podczas prawie kilometrowego spaceru na szczyt. Powrót jest o wiele prostszy. - No, jak ci się jechało? - Fajnie. - Lubisz szybkość? - Tak! W Polsce wież widokowych jest naprawdę sporo. Wystarczy się rozejrzeć. I warto to zrobić, bo z góry również góry widać lepiej. W tym wypadku Beskid Wyspowy. W Beskidach często te szczyty są zalesione i takie wieże widokowe moim zdaniem jak najbardziej uatrakcyjniają trasę. Spojrzeć na wszystko z góry bez trudu można w większości polskich miast. W Poznaniu np. niezapomnianych wrażeń dostarczy wieża widokowa na Szachtach. Piękny widok! Cały Poznań widać! Fajnie to wygląda, bardzo mi się podobało. Co ciekawe, obiekt ten został wybudowany w ramach budżetu obywatelskiego. Miło się na nie wchodzi, bardzo ładny widok z góry. Popieram! Na uwagę, choć nie jest wieżą, zasługuje też platforma w Woli Kroguleckiej. Najlepiej wybrać się tu o wschodzie lub zachodzie słońca. Szukaliśmy jakiegoś spokojnego miejsca, gdzieś żeby sobie spędzić wakacje i odkryliśmy taką perełkę. Widok, jaki się stąd rozciąga, zapiera dech w piersiach. Idealny krajobraz po prostu do tego, żeby sobie coś, coś złapać. A może ktoś woli morze? W Gdyni też da się zmienić perspektywę. Kamienna Góra przyciąga turystów pięknym widokiem na port jachtowy, Skwer Kościuszki i Zatokę Gdańską. Kocham to miasto! I ten krajobraz, który oferuje więcej niż mógłbym sobie wymarzyć. Wspaniały nadmorski kurort! Warto dodać, że mówił to Hiszpan z przepięknej Malagi. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.