Houston, mamy sukces, misja Axiom 4 wr#ci¾a na Ziemi-. Prawo łaski. Lider narodowców ułaskawiony przez prezydenta. Nacisk na Putina. Ameryka wyśle Ukrainie więcej broni. Kiedy kapsuła Dragon weszła w górną warstwę atmosfery, ściśnięte powietrze pod jej podłogą rozgrzało osłony termiczne do prawie 1900 stopni Celsjusza. Później sekwencja uruchamiania spadochronów. Zadanie karkołomne. W ciągu niecałej godziny Dragon pędzący z prędkością 28 000 km/h musiał zwolnić do dwudziestu kilku km/h, aby bezpiecznie wodować u wybrzeży Kalifornii. Misja wypełniona - melduje załoga Dragona. 20 dni i 3 godziny. Od startu do wodowania. Ponad 2 tygodnie naukowo-badawczej roboty na orbicie, seria eksperymentów i nasze narodowe emocje, bo w kosmosie mieliśmy rodaka. Houston, mamy sukces, misja AX4 wróciła na Ziemię. Ten uśmiech stał się znakiem rozpoznawczym polskiego astronauty. Nie opuszczał go ani w trakcie misji w przestrzeni kosmicznej, ani teraz, po bezpiecznym powrocie na Ziemię. Choć krok jeszcze niepewny, można już powiedzieć, że plan został wykonany. A zadanie nie było łatwe. Start jest ryzykowny, ale równie ryzykowne jest lądowanie na ziemi, gdzie wszystko musi pójść gładko. Po odłączeniu od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej statek przez 20 godzin krążył po orbicie. Przygotowywał się do wejścia w ziemską atmosferę. A to najtrudniejszy punkt całej misji powrotnej. Nie jest łatwo wytracić prędkość z 27 tys. do zaledwie 24 km/h. W kapsule w tym czasie panują olbrzymie przeciążenia. Dla astronautów to chwila maksymalnego napięcia. Temperatury, do których zostaje rozgrzana kapsuła podczas spotkania z atmosferą, to jest ponad 2000 stopni Celsjusza. To jest więcej niż w piecu hutniczym. W tym czasie astronauci stracili łączność z bazą w Houston na kilka długich minut. Choć tak jest zawsze, za każdym razem wszyscy z napięciem czekają na taki komunikat... SpaceX Dragon, słyszymy was głośno i wyraźnie. ... ale to jeszcze nie koniec. Spadochrony wytracały prędkość i stabilizowały lot. W końcu po 2.00 w nocy czasu kalifornijskiego kapsuła wylądowała u wybrzeży San Diego. W planowanym miejscu wodowania czekała już łódź Shannon. Naukowcy wyliczyli, że astronauci misji Ignis wrócą na Ziemię u wybrzeży Kalifornii, około 30 mil morskich od portu w San Diego. Dzięki za świetny przebieg, bezpieczną podróż i dobrze znów tu być. Widzowie transmisji poczuli ulgę. W Polsce śledzono ją między innymi w toruńskim domu Mikołaja Kopernika. Ja się strasznie bałam, że coś się nie uda, że ten ogień, że nie wycelują tam, gdzie mają celować. Na miejscu w Houston wszystkiemu przyglądała się żona polskiego astronauty. Ogromna ulga i wielkie wzruszenie, oczywiście. Bardzo się cieszę, że wszystko udało się bezpiecznie, że wszystko poszło zgodnie z planem. A ten plan zakładał co najmniej 2-tygodniowy pobyt naszego astronauty na orbicie. W sumie jednak Sławosz Uznański-Wiśniewski i trójka pozostałych astronautów misji Axiom 4 spędzili w kosmosie 20 dni i 3 godziny. Kosmiczne zadania wypełnione, teraz ziemska część misji do dokończenia, bo z orbity naukowcy przywieźli wiedzę i wyniki naukowych eksperymentów. Marcin Antosiewicz jest w Houston. Opisz, jakie teraz przed doktorem Uznańskim protokoły i procedury? Zanim protokoły, to weźmie prysznic. W kosmosie higiena jest ograniczona. Organizmy astronautów są osłabione. Najpierw zobaczyli ich lekarze. Trójka z nich zostaje w Houston. W ośrodku medycznym NASA przejdą badania. Natomiast Sławosz za 2 godziny samolotem Wojska Polskiego, którego załoga wchodzi na pokład, odleci do Kolonii, gdzie jest siedziba Europejskiej Agencji Kosmicznej. Europejscy lekarze pobiorą od niego próbki. Najpierw jednak gorące powitanie z żoną, która tutaj drżała z nerwów. Oboje mamy ogromną nadzieję, że to doświadczenie Sławosza, praca na bardzo zaawansowanym sprzęcie, którego Polska i Europa nie posiada, że będziemy w stanie mądrze to wykorzystać i my po stronie parlamentarnej czy politycznej, i Sławosz po stronie naukowej, technologicznej, po to by to wielkie poświęcenie zdrowia i życia załogi Axiom4 i innych astronautów nie poszło na marne. Powrót z kosmosu niczego nie kończy, a wszystko zaczyna. Pobyt na stacji kosmicznej zmienia patrzenie na ziemię i jej mieszkańców. Przed nami słowo, o tym, jak jego zmieniła ta misja. Zapytałem szwedzkiego astronauty, uczestnika misji, która odbyła się rok temu. Kompletnie zmieniło mi się postrzeganie rozmiaru Ziemi, która stała się dla mnie miejscem, które mogę zjechać w 1,5 godziny. To tak, jakbym wsiadł do samochodu i dojechał gdzieś w 1,5 godziny. I to powoduje, że rośnie w tobie uczucie, że naprawdę chcesz się o nią zatroszczyć. I chcesz zrobić wszystko, by mieć tę piękną Ziemię w takim samym stanie także za kilka lat. Za chwilę na lotnisku Sławosza uściska żona. Narodowe ściskanie pewnie za tydzień, kiedy wróci do Polski. Doktor Sławosz zawiózł na orbitę nasze narodowe emocje, ale nie tylko. 13 polskich projektów badawczych i trzy eksperymenty Europejskiej Agencji Kosmicznej, urządzenia polskich firm i polskich uczelni. Od demonstracji technologii po eksperymenty biomedyczne. Jaki jest urobek tych dni na orbicie i czym się go mierzy na Ziemi? Start lotu był wielokrotnie przekładany, ale udało się. Misja rozpoczęła się 25 czerwca z przylądka Canaveral. Po niespełna 30 godzinach lotu tak wyglądało spotkanie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Ale gdy załogi już się poznały, trzeba było zacząć eksperymenty, bo dziś astronauci to przede wszystkim naukowcy. I w najśmielszych snach nie przypuszczaliśmy, że uda się zrealizować aż tyle. Czyli wszystkie 13 eksperymentów zostało wykonane, razem z sesjami dodatkowymi. Z 18 dni na stacji niemal każda minuta była dokładnie zaplanowana. 65 mln euro, które Polskę kosztował ten lot, to według ekspertów dobra inwestycja w naukę. Jednym z nich badanie zmodyfikowanych drożdży w kosmicznych warunkach. Jeżeli rzeczywiście uda się stworzyć drożdże, które będą bardzo odporne na warunki kosmiczne, to będziemy w stanie stworzyć biofabryki, które będą źródłem żywności, a także paliwa dla przyszłych misji kosmicznych. Przede wszystkim doświadczony astronauta to jest wynik naszego eksperymentu, czyli Sławosz, który już był w kosmosie, zna stację kosmiczną, przeprowadził eksperymenty i jeżeli myślimy o kolejnych lotach Polaków w kosmos, to on ma dużą szansę, by polecieć jako następny Polak. Ciało i umysł Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego były obiektem wielu eksperymentów. Wyniki niektórych z nich mamy już dziś. Mowa o wideodziennikach, w których Polak regularnie opisywał swoje odczucia. W zależności od tego, kiedy taki film był nagrywany, czy na początku, czy w środku, czy na końcu misji, to te odpowiedzi były różne i one stawały się z czasem odpowiedziami mniej technicznymi, a bardziej prywatnymi. I to jest dla nas fascynujące. Eksperymentom poddane były fale mózgowe naszego astronauty. Narzędzie o nazwie EEG Neurofeedback miało za zadanie wspierać odporność psychiczną i koncentrację Polaka. Testowano jego skuteczność w kosmosie, gdzie stres i izolacja mogą negatywnie wpływać na samopoczucie. Nasze badania po misji będą miały miejsce i w Houston, i w Kolonii, więc to będzie kolejny etap eksperymentu. Po tych badaniach będziemy musieli z całym zespołem sprawdzić wyniki, przeanalizować i dalej pracować. Bardzo ważna była też dieta i trawienie astronauty. Jeden z eksperymentów dotyczył tego, jak zmieniał się tak zwany mikrobiom w jelitach Sławosza. Te zdjęcia przejdą do historii. Udana misja Polaka w kosmosie to wizerunkowy sukces i zachęta do pracy nad kosmicznymi technologiami. Taki znak, że Polska jest gotowa, aby wejść, tylko trzeba teraz wykorzystać ten moment, ten czas i coraz bardziej się tam rozpychać łokciami. Tam, czyli w Europejskiej Agencji Kosmicznej, dla której od dziś jesteśmy krajem z doświadczeniami na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Powrót naszego astronauty na Ziemię to symboliczny finał misji, ale także początek intensywnej pracy naukowców. Teraz trzeba przystąpić do analizy zebranych danych, aby wykorzystać je do dalszych badań i rozwoju nowych technologii. To jest 19.30, co jeszcze przed nami? Bardzo bym nie chciał doprowadzić do sytuacji, w której głosujemy z PiS-em, Konfederacją przeciwko PO. Deregulacja koalicji. To próba godzenia ognia z wodą. Staramy się w zarodku zlikwidować nowy szlak, który się pojawił. Kontrole graniczne w liczbach. Zostało skontrolowane 107 tys. osób. Robert Bąkiewicz ułaskawiony. W październiku 2020 roku poturbował aktywistkę, starszą kobietę, znaną jako Babcia Kasia, i został za to prawomocnie przez sąd skazany na między innymi prace społeczne. Ówczesny prokurator generalny zawiesił wykonanie kary, obecny je odwiesił, ale pan prezydent pana Bąkiewicza ułaskawił. Jakie zalety pana Roberta uczyniły go godnym tej łaski? Źle kończy prezydent swoją prezydenturę, bo to oburzające. Tak rzecznik rządu reaguje na tę decyzję Andrzeja Dudy, który tuż przed końcem prezydentury, rzutem na taśmę, ułaskawił tego człowieka. Robert Bąkiewicz to bojówkarz PiS-u, lider samozwańczego Ruchu Obrony Granic. Widzimy, że Andrzej Duda pokazuje, że był w Pałacu marionetką, która ułaskawiała swoich. Bąkiewicz ma na swoim koncie prawomocny wyrok za to, że podczas demonstracji Strajku Kobiet pięć lat temu ze schodów kościoła zrzucił starszą aktywistkę znaną jako Babcia Kasia. Sąd nałożył na Bąkiewicza 30 godzin prac społecznych miesięcznie przez rok i 10 tys. złotych na rzecz poszkodowanej. Zbigniew Ziobro, wtedy prokurator generalny, rozpoczął procedurę ułaskawienia i wstrzymał wykonanie kary, ale przez trzy lata Andrzej Duda nie ułaskawił Bąkiewicza. Dopiero teraz prezydent zastosował prawo łaski, które obejmuje wyłącznie darowanie kary ograniczenia wolności. Andrzej Duda podjął decyzję po tym, gdy prokurator generalny postanowił, że Bąkiewicz musi wykonać wyrok i uchylił decyzję o jego wstrzymaniu. Prezydentura Andrzeja Dudy i jego działalność w końcówce tej prezydentury przechodzi do historii hańby. Dziękuję panu prezydentowi RP, panu Andrzejowi Dudzie, za ułaskawienie wielkiego polskiego patrioty Roberta Bąkiewicza. Wiele ludzi spontanicznie, wśród których znalazł się pan Bąkiewicz, stanęło w obronie niszczonych kościołów. To jeszcze raz. Tak wyglądała rzekoma obrona kościoła przed 65-letnią wówczas kobietą. Rok później - w 2021 roku - Bąkiewicz zagłuszał wystąpienie weteranki powstania warszawskiego. Milcz, chamie skończony. Teraz Bąkiewicz to bohater prawicy, który rzekomo broni zachodniej granicy Polski, dezinformuje i sieje zamęt. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego sprawdza, czy w jego działaniu nie ma obcej inspiracji, a prokuratura zajmuje się znieważaniem funkcjonariuszy na służbie. Ile macie tego honoru w sobie? Ile macie honoru? Oni mają tyle honoru, że wstąpili do służb mundurowych, które chronią polską granicę, Straż Graniczna, Wojsko Polskie i policja, a pan Bąkiewicz ma honoru kilka milionów, które dostał z różnych funduszy z państwa za czasów rządów PiS. Przeszłość i obecna działalność Bąkiewicza nie powstrzymały prezydenta przed tym, by częściowo go ułaskawić. Jak czytamy w komunikacie, prezydent miał na uwadze pozytywną opinię środowiskową i ustabilizowany tryb życia. Pan prezydent zdecydował się na ułaskawienie człowieka, który jest przepełniony nienawiścią, pogardą dla innych, ale też pogardą dla instytucji państwa. Jak zaczyna, tak kończy, słyszymy od rządzących. Bo na początku prezydentury Duda ułaskawił nieprawomocnie skazanych polityków PiS-u. Później, już po prawomocnym wyroku, ponownie ich ułaskawił. Dla nich mandat prezydenta to maszynka do ułaskawiania. Andrzej Duda w ostatnim miesiącu swojej prezydentury udzielił też tego wywiadu. Dawno kogoś nie powieszono. Te słowa, haniebne słowa o wieszaniu sędziów, o zdradach, dzisiaj ułaskawienie pokazuje, że zbyt wiele obowiązków spoczywających na głowie państwa przerastało prezydenta Dudę. Zmiana w fotelu prezydenta za 21 dni. Deregulacja. Na dziś 129 przyjętych przez rząd rozwiązań, które mają uprościć życie gospodarcze. I tak jak deregulacja jakoś się toczy, tak rządowa koalicja prosi się o regulację, bo Polska 2050 ma swój pomysł starszy od rządowego i nie zamierza go porzucić. Jeśli będzie trzeba, to w głosowaniu z PiS-em przeciwko rządowi. Nie chcą, ale co, jeśli będą musieli? Został złożony ponad pół roku temu. Projekt deregulacyjny Polski 2050 trafił do Sejmu, jeszcze zanim premier zaprosił do współpracy Rafała Brzoskę. Bierze pan to? Ale utknął w sejmowej komisji, którą kieruje Ryszard Petru. Powodem, jak twierdzi poseł, jest opór Ministerstwa Finansów. Bardzo bym nie chciał doprowadzić do sytuacji, w której głosujemy z PiS-em, Konfederacją przeciwko PO. Ale nie wyklucza pan tego? Projekt Polski 2050 zakłada skasowanie odsetek za przedłużającą się kontrolę skarbową. Postępowania skarbowe na ostatnią chwilę, czyli rok przed przedawnieniem podatkowym, nie wstrzymują go. Przedawnienie następuje po pięciu latach, ale obecnie kontrola skarbowa zawiesza i wydłuża je do czasu rozstrzygnięcia. Ale głosowanie projektu wbrew rządowi byłoby kolejnym zgrzytem w koalicji. Tydzień temu Polska 2050 wspólnie z PiS-em i Konfederacją przyjęła poprawki do ustawy mieszkaniowej. Wbrew reszcie koalicji i przy aplauzie prawej strony. Przestrzegaliśmy, że jak tworzyła się ta koalicja, że programy wyborcze to próba godzenia ognia z wodą. Jest to koalicja od lewicy do centroprawicy i tutaj nigdy dialogu, rozmowy, otwartości nie może brakować. Limit koalicyjnych zgrzytów wyczerpuje się - komentuje Platforma. Mieliśmy złe doświadczenie na ostatnim posiedzeniu Sejmu, że będzie się z PiS-em wygrywało projekty. No bo to się będzie na jedną nóżkę w koalicji, a na drugą w opozycji. Ryszard Petru twierdzi, że robi wszystko, żeby powtórki z głosowania z PiS-em nie było. Zgłosiłem autopoprawki, które są zgodne z oczekiwaniami rządu - w moim przekonaniu. I jaka jest opinia rządu? No właśnie żeby poczekać, pogadać i tak dalej. Na razie nie chcą tego poprzeć wprost. A ja nie chcę doprowadzić do konfrontacji. Pan poseł Petru jest szefem komisji deregulacyjnej, ma na to bardzo duży wpływ. Ministrowie Polski 2050 są w rządzie i to jest najlepsze forum, żeby te wątpliwości wyjaśniać. Wątpliwości będą wyjaśniane i na pewno najlepsze rozwiązania dla obywateli i przedsiębiorców będą wychodziły z rządu. Do czerwca przedsiębiorcy przekazali rządowi blisko 500 postulatów zmian. Jeżeli patrzymy na statystykę, na matematykę, to absolutnie oczekiwania spełnione, mamy 216 na dziś tematów, które są na zielono, i ponad połowa z nich jest już w takim zaawansowanym procesie, czyli albo jest po Sejmie, albo już jest nawet w podpisie u pana prezydenta. Dziś rząd przyjął kolejną ustawę deregulacyjną - przedsiębiorcy nie muszą przechowywać papierowych zgłoszeń do ubezpieczeń społecznych. Ten obowiązek zostaje zlikwidowany. Jeśli to jest w systemie zusowskim, a jest, to przedsiębiorcy nie muszą tego robić. Do tej pory w ramach deregulacji rząd przyjął 129 zmian. Donald Trump potwierdza: Ukraina dostanie nowoczesną broń. Ameryka ją wyprodukuje, NATO zapłaci i przekaże Kijowowi. To według Trumpa będzie skuteczny, politycznie dobry interes. Ukraina dostanie Patrioty, a Putin 50 dni na refleksję i początek rozmów pokojowych. Jeśli nie, to broń do Ukrainy nadal będzie trafiać, a Rosja odczuje wagę nawet 100-procentowych ceł. Wyślemy Ukrainie dużo broni. Te słowa amerykańskiego prezydenta odbiły się głośnym echem. Przekażą systemy Patriot. Nie tylko w rosyjskich, propagandowych mediach, także na ulicach Moskwy. Rozpoczyna się nowy etap wojny. W Kijowie ostrożny optymizm. Mam nadzieję, że to nie tylko puste słowa. Donald Trump zawarł umowę z szefem NATO. Na Ukrainę trafi 17 systemów obrony powietrznej Patriot. Jestem wdzięczny za jego gotowość do wspierania ochrony życia naszych obywateli. Takie zapewnienia Wołodymyr Zełenski usłyszał podczas rozmowy telefonicznej z prezydentem USA, tuż po ogłoszeniu decyzji o dostarczeniu broni. Jednak cierpliwość Trumpa do Rosji skończyła się już wcześniej. Jak donosi "Financial Times", 4 lipca również rozmawiał z Zełenskim i zapytał wprost, czy zaatakuje Moskwę. Broń dalekiego zasięgu. Wczorajsza decyzja o przekazaniu Ukraińcom Patriotów, czego Trump nie ukrywał, to dla Amerykanów czysty zysk. Jedna bateria kosztuje około miliarda dolarów. Nie będziemy ponosić żadnych opłat. Nie kupujemy broni, będziemy ją produkować. Zapłacą Europejczycy - m.in. Berlin, który chce kupić dwa systemy. O szczegółach umowy w Waszyngtonie z sekretarzem obrony USA rozmawiał minister obrony Niemiec. Sprzęt, wbrew obietnicom Trumpa, na Ukrainę szybko nie trafi. System Patriot będzie gotowy dopiero za kilka miesięcy. Patrioty, rakiety i amunicję dla Ukrainy chcą kupić też Finlandia, Dania, Norwegia, Szwecja, Wielka Brytania i Kanada. Inicjatywą zainteresowana jest też Holandia. Sprawdzimy, co możemy zrobić w związku z zapowiedzią Trumpa. W Brukseli szefowie dyplomacji krajów unijnych rozmawiali nie tylko o 18. pakiecie sankcji na Rosję, ale też o tych, którymi Trump straszy Moskwę. Mamy nadzieję, że okres 50 dni przed wejściem ewentualnych amerykańskich sankcji to jest okres na zwiększanie nacisku na Federację Rosyjską, by się wreszcie opamiętała. Waszyngton nałoży stuprocentowe cła na rosyjskie towary, jeśli w ciągu 50 dni nie dojdzie do zawieszenia broni. Uderzy też w państwa kupujące od Moskwy ropę. Wprowadzimy cła wtórne. Będą dotkliwe dla Indii i Chin. Z Pekinu już popłynęły słowa krytyki. Na groźby Trumpa zareagował też Kreml. Chcielibyśmy zrozumieć, co oznacza oświadczenie prezydenta USA o 50 dniach. Siergiej Ławrow wbił szpilkę Trumpowi, bo przypomniał, że ten obiecywał zakończyć wojnę w Ukrainie w 24 godziny. Zakłóceń w ruchu nie ma - tak litewskie służby komentują pierwszy tydzień od wznowienia przez Polskę kontroli na granicy. Na razie zawrócono blisko 30 nielegalnych imigrantów, którzy na Litwę mieli dotrzeć z Łotwy. Polsko-białoruska granica stała się na tyle szczelna, że zmieniają się szlaki migracyjne. Teraz wiodą coraz częściej przez państwa nadbałtyckie. Tak wygląda teraz codzienność na polsko-litewskiej granicy. Polska i Litwa niezmiennie są w strefie Schengen, ale od ponad tygodnia wjeżdżający do Polski muszą się liczyć z taką kontrolą. Pokierowano nas jakąś drogą, taką inną zupełnie, ale jedziemy spokojnie i widzimy, że tutaj żołnierze uśmiechnięci, wszystko fajnie. Na przesmyku suwalskim jest 13 takich punktów kontroli granicznej. Ale polskie służby patrolują także zieloną granicę. I są efekty. Dotąd skontrolowano prawie 50 tys. osób. W ręce służb wpadło 8 osób zajmujących się przerzutem migrantów. To tak zwani kurierzy. Tym osobom zostały postawione już zarzuty. Wśród tych kierowców byli cudzoziemcy m.in. z Estonii, z Ukrainy, była też osoba tak zwany bezpaństwowiec, był też Polak. Te mniejsze przejścia i lokalne drogi są bardzo ważne ze względu na to, że potencjalnym kurierom wydaje się, że te kontrole tutaj mogą być rzadsze. A jednak nie są. Na granicy z Litwą 19 osobom odmówiono wjazdu do Polski. Z kolei 21 osób zatrzymano i, w ramach tak zwanej readmisji, przekazano służbom litewskim. Sprawdzane są i samochody, i pociągi. Skontrolowano w ten sposób prawie 25 tys. pojazdów. Staramy się w zarodku zlikwidować nowy szlak, który się pojawił. Ten nowy szlak migracyjny, przez kraje bałtyckie i Polskę na zachód Europy, pojawił się po uszczelnieniu zapory na granicy polsko-białoruskiej. Tu zdarzają się jeszcze próby forsowania, ale coraz rzadziej. Migranci, często ci sami, mamy na to dowody, którzy nie przeszli do Polski przez zaporę, kierują się na Łotwę i z Łotwy na południe. Dlatego planowane jest zwiększenie patroli. Wydałem dyspozycję taką, żeby komendant główny Straży Granicznej w kontakcie z dowódcami Wojsk Obrony Terytorialnej z ministrem obrony zwiększył siły, tak aby ta szczelność była jeszcze większa. Straż Graniczna ma wsparcie wojska. Dzisiaj zaangażowanie Wojska Polskiego to w sumie możliwość wykorzystania około 10 tysięcy żołnierzy, z czego 5 tysięcy żołnierzy to granica polsko-białoruska i 5 tysięcy żołnierzy możliwych do użycia, jeżeli chodzi o granicę polsko-niemiecką i polsko-litewską. Nie tylko na granicy i nie tylko migranci są odsyłani - raportuje rząd. Mowa o cudzoziemcach łamiących prawo. Dzisiaj na pokładzie samolotu, który wystartował z Radomia, Polskę przymusowo opuściło 27 obywateli Gruzji, 13 obywateli Mołdawii. To jest kolejna tego typu operacja, która jest deportacją z Polski osób, które zagrażają porządkowi. Wśród nich byli organizatorzy nielegalnego przekraczania granicy. Jeden z deportowanych miał na koncie 12 wyroków za kradzieże. Starość bywa kłopotliwa, ale łatwiej ją dźwigać, gdy jest z kim, tymczasem 40% osób starszych przyznaje, że najbardziej doskwiera im samotność. Stowarzyszenie Mali Bracia Ubogich rusza z kolejną edycją akcji Wakacje Jednego Dnia. Nie chodzi w niej o wyjazd, ale o wspólny wyjazd, bo to dla seniorów często najbardziej oczekiwany podarunek. Jak towarzystwo może uczynić szczęśliwszym i zdrowszym? Cztery ściany i sufit, nawet nie mogę do okna dojść. Pani Danuta była więźniem we własnym mieszkaniu. Nie może się samodzielnie poruszać. Mimo to tego lata pojechała nad jezioro. Świeże powietrze, ptaszki śpiewające, wiewiórki skaczące po drzewach. Do Świeradowa, gdzie spędzała młodość, zabrali ją wolontariusze Stowarzyszenia Mali Bracia Ubogich. Mają możliwość wyjścia ze swoich czterech ścian i spędzenia czasu wśród ludzi. Chodzi to, by seniorzy jednego dnia poczuli się jak na prawdziwych wakacjach. Czasem jest to wyjście do parku, innym razem prawdziwa wyprawa. Wolontariuszka zabrała seniorkę nad morze, pojechały pociągiem i spędziły ten dzień nad morzem. Ważne, by osoby starsze miały zajęcie. Jeśli nie mają sił na wyjazd, możliwa jest wycieczka palcem po mapie w domu. Do tego jakieś akcenty, lemoniady owocowe, jakieś drineczki z palemką. W Polsce żyje 9 mln osób po sześćdziesiątce. Z samotnością zmaga się nawet 60% seniorów. Kiedy nie mamy kontaktu z drugim człowiekiem, mózg jest mniej ćwiczony. To jest tak jak z treningiem: mamy lepsze efekty, kiedy regularnie ćwiczymy. Dlatego seniorzy często padają ofiarą depresji. Wtedy każde wyjście z domu to szansa. Potrzebne są formy spędzania wolnego czasu i odnalezienie nowego celu w życiu. Ten cel najlepiej znaleźć w grupie - z oferty tego warszawskiego centrum dla seniorów korzystają dziesiątki osób. Nie siedzę w domu, zawsze coś się dzieje, a jak jest ruch, to jest też zdrowie. Tutaj mam kolegę i koleżankę, którzy mają te same problemy i się wzajemnie uzupełniają. Szukają też kogoś, kto ich uzupełni, bo na miłość nigdy nie jest za późno. Mi się zachciało lepiej żyć, nie mam faceta, ale może tu go znajdę. A jak nie, to i tak czuję się szczęśliwa. Szczególnie w dużych miastach seniorzy mogą rozwijać pasje, na które kiedyś nie mieli czasu. Seniorzy gromadzą podczas swojego życia wiele talentów i cudowne jest to, że chcą się nimi dzielić. Takie miejsca jak to mają ogromne znaczenie, bo już za 25 lat co trzeci z nas będzie emerytem. A teraz Dariusz Klimczak, minister infrastruktury, u Mariusza Piekarskiego w "Pytaniu dnia". To wszystko w 19.30.