Prezydent wyrazi¾ zgod- na pobyt dodatkowych wojsk NATO, szef MON og¾asza wojska medyczne. Lawina pyta$ po reakcji na syreny alarmowe na Lubelszczy÷nie. Pom#c ma poradnik przygotowany przez resort obrony. Biliony na energetykę - premier zapowiada wielkie inwestycje. Monika Sawka, dobry wieczór. Prezydent podpisał zgodę na wojskowe wsparcie państw NATO. Rusza jedna z największych operacji sojuszu - Wschodnia Straż. Do Polski trafią śmigłowce przeznaczone do operacji specjalnych i żołnierze państw sojuszniczych. Po nalocie rosyjskich dronów nikt już nie ma wątpliwości, że obrona przestrzeni powietrznej jest nieszczelna. Trzeba więc, jak przekonują rządzący, zrobić wszystko, by tak nie było. Nowa formacja ma lepiej chronić żołnierzy i cywilów - w skrócie: bezpieczeństwo medyczne kraju ma zostać wzmocnione. Dzisiaj trzeba uczynić wszystko, żeby trzymać jak najdalej wojska Federacji Rosyjskiej. Każdy dzień zużywany na froncie ukraińskim to jest jeden dzień więcej dany nam, żeby być lepiej przygotowanym. Dowództwo Wojsk Medycznych oficjalnie tu w Krakowie powołał szef MON. To centralne dowództwo, które będzie odpowiedzialne za medycynę pola walki w czasie kryzysów i wojen. Do tej pory wojskowa służba zdrowia podlegała pod 3 różne instytucje. Polscy wojskowi mają ogromne doświadczenie po Iraku, po Afganistanie. Chcemy, by polscy weterani, ludzie, którzy wąchali proch, jak to mówią, wzięli odpowiedzialność za medycynę pola walki w Polsce. Za to odpowiadać będzie pułkownik Mariusz Kiszka - do tej pory zastępca dyrektora wojskowego szpitala we Wrocławiu. To on został szefem wojsk medycznych. Dzisiaj przed panem pułkownikiem wielkie wyzwanie. Bo trzeba opracować strategię. Wśród aktualnych zadań nowej formacji m.in. powołanie Wojskowej Uczelni Medycznej w Łodzi. Wicepremier zachęca lekarzy i pielęgniarki, by dołączyli do legionu medycznego. Zdaniem ekspertów nowa formacja jest potrzebna. Jak najbardziej tak, tylko pytanie, co z ludźmi, bo tu wskaźniki demograficzne są nieubłagane, więc mogą być trudności z uformowaniem tych jednostek i później wdrożeniem ich w życie. Wojsko z pierwszej pomocy na froncie ciągle się szkoli. Trwają największe w tym roku ćwiczenia, w których uczestniczy ponad 30 tys. żołnierzy. Wszystko to pod kryptonimem "Żelazny obrońca". Chodziło nam w pierwszym etapie o sprawdzenie gotowości bojowej, mobilizacyjnej, czyli wszystkie etapy mobilizacyjnego wyjścia z jednostek wojskowych. W ćwiczeniach na lądzie, morzu, w powietrzu i cyberprzestrzeni wspierają nas wojska sojusznicze. Używając wszelkiego możliwego sprzętu. Współpraca z sojusznikami w ramach ćwiczeń "Żelazny obrońca" odbywa się właśnie teraz. Równolegle z ćwiczeniami operacja "Wschodnia Straż" wchodzi w życie. To odpowiedź na ubiegłotygodniowy rosyjski atak dronów. Jedno i drugie - obrona i odstraszanie. Wzmacnia obronę, ale jednocześnie odstrasza przeciwnika od ewentualnego nierozważnego kroku w kierunku ataku w naszym kierunku. Prezydent wyraził zgodę na obecność na naszym terytorium wojsk państw NATO. To postanowienie Karola Nawrockiego ma charakter niejawny. Wiadomo, że Dania dostarczy nam 2 myśliwce F-16 i fregatę przeciwlotniczą, Francja przekazała 3 myśliwce, Niemcy 4 eurofightery, a Czechy 3 śmigłowce przeznaczone do zwalczania dronów. To jest wymowny wymiar jedności sojuszniczej NATO. NATO przywiązuje bardzo duża uwagę do integracji terytorialnej swoich członków. Kwestia Wschodniej Straży polityków nie dzieli. Ponieważ są zgodne z tym, co my powtarzamy od 30 lat, że największym zagrożeniem dla pokoju i bezpieczeństwa w Europie jest Federacja Rosyjska i Putin. Każdy pomysł, który buduje bezpieczeństwo na wschodniej granicy, angażuje naszych sojuszników, daje więcej środków finansowych to dobry pomysł, nie ma żadnych wątpliwości. Nazywana nową erą bezpieczeństwa operacja Wschodnia Straż będzie obowiązywała do odwołania. Taki sygnał ostrzegawczy usłyszeli w sobotę mieszkańcy Świdnika i Chełma w Lubelskiem. Większość nie miała pojęcia, co oznacza. A już tym bardziej, co w tej sytuacji powinni zrobić. Nie wszyscy zajrzeli do telefonu, by odczytać alert RCB, że zagrożenie jest realne. Władze tych miast już zapowiedziały specjalne lekcje. Jak ostrzegać, by to było zrozumiałe? W sobotę w Chełmie i Świdniku na Lubelszczyźnie zawyły takie syreny alarmowe. Wnioski - 3 lata po rozpoczęciu wojny w Ukrainie - są niepokojące. Nie wiedziałam, co robić, wzięłam tylko swoje leki od ciśnienia, wodę i to wszystko, i czekałam. Mówię, chyba się coś zaczyna, ale co zrobić? Siedzi się w domu i słucha, co będzie. Syreny alarmowej nie wolno ignorować. W Świdniku wiele osób tak zrobiło - nie wiedzieli, jak zareagować. Ten modulowany, trwający 3 minuty dźwięk oznacza ogłoszenie alarmu. Zasada jest prosta: włączyć odbiorniki, słuchać komunikatów i powiadomić bliskich. Ciągły 3-minutowy oznacza odwołanie alarmu. Tyle teoria. Praktyka wymaga poprawy, dlatego władze na Lubelszczyźnie usprawnią system ostrzegania. Przede wszystkim przez kampanię informacyjną. Będą szkolenia dla dzieci i dorosłych. Wypuścimy miejską broszurę dla każdego mieszkańca, jak odczytywać sygnały syren. Jak się zachowywać w sytuacji zagrożenia, gdzie sięgać po informacje. Jak bardzo są potrzebne - wystarczy wsłuchać się w wypowiedzi polityków. Ten przez wiele lat był odpowiedzialny za bezpieczeństwo kraju. Wie pan, panie ministrze, jak działa ten sygnał alarmowy? Nie wiemy, jak działa, nie wiemy. Ale nie tylko były minister obrony narodowej ma problem z odpowiedzią na to pytanie. Pan potrafi odróżniać sygnały alarmowe? Nie. Musiałabym to przetestować. Wydaje mi się, że tak. Sygnały alarmowe? Nie nie umiem odróżniać sygnałów alarmowych. Słysząc je, przede wszystkim należy zachować spokój i nie panikować. Należy również pamiętać, że syreny mogą zawyć w ramach testów, jednak te są zapowiadane z 24-godzinnym wyprzedzeniem. Przed zagrożeniami ostrzegają też Rządowe Centrum Bezpieczeństwa i Regionalny System Ostrzegania. To komunikaty sprawdzone i pewne, które dostajemy w formie SMS lub w aplikacji w telefonie i w telewizorze. Nie lekceważmy tego, bo nawet jeżeli jest sygnał po to, by zrobić trening, coś przetrenować, to chyba o to chodzi, żeby w czasach pokoju, w tych sterylnych czasach przetrenować. Co robić i jak się zachować w sytuacjach kryzysowych - to opisuje poradnik bezpieczeństwa, który dostępny jest na rządowej stronie. On jest prostym językiem napisany, tak żeby trafił do każdego, żeby każdy mógł z niego skorzystać. Proszę wszystkich, żebyście już dzisiaj skorzystali. Egzemplarze są już w druku. Trafią do wszystkich Polaków w przyszłym roku. Pod każdy adres w Polsce trafi specjalny podręcznik, który będzie mówił, jak się zachować w sytuacjach trudnych, które dotyczą zarówno klęsk żywiołowych, jak i możliwych sytuacji niebezpiecznych. To plecak ewakuacyjny, czyli bezpieczeństwo w jednej torbie. Tu powinny znaleźć się najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak dokumenty i zapasy, które pozwolą nam przetrwać kilka dni. Żywność na 2 do 3 dni. Powinna być latarka, powinno być radio na baterie, nóż. Syreny, alerty, komunikaty. Cel jest jeden - chronić. Musimy jednak wiedzieć, co robić. Kod QR na ekranie to instrukcja, która pomoże nam w chwili zagrożenia. Premier przestrzega przed falą prorosyjskich nastrojów i niechęcią do walczącej Ukrainy. Mówi o teście na patriotyzm i dojrzałości całej klasy politycznej. To reakcja szefa rządu na teorie spiskowe, które głosili m.in. politycy Konfederacji po wtargnięciu w polską przestrzeń powietrzną rosyjskich dronów. Rządzący apelują o ponadpartyjną współpracę w temacie bezpieczeństwa. Czy jest możliwa? Pokazanie integralności społecznej jest najsilniejszą odpowiedzią dla Federacji Rosyjskiej. To już się dzieje, bo tych polityków trudno posądzić o wzajemną sympatię, ale gdy w polską przestrzeń powietrzną wtargnęły rosyjskie drony, to w temacie bezpieczeństwa zapanowała polityczna zgoda. Obiekty powietrzne zostały wystrzelone albo z terenu Rosji, albo z terenów kontrolowanych przez Rosję - to są fakty. Fakty, którymi posługuje się zarówno premier, jak i prezydent. Ale są też politycy, do których fakty nie docierają albo nie chcą z nich skorzystać. Nie bez powodu. Narasta fala prorosyjskich nastrojów i niechęci do walczącej Ukrainy, kreowanych przez Kreml na bazie autentycznych lęków i emocji. Rolą polityków jest zatrzymanie tej fali, nie płynięcie na niej. To test na patriotyzm i dojrzałość całej polskiej klasy politycznej. Takie są demokratyczne reguły gry, że odpowiada się na te nastroje, które reprezentują wyborcy. Odpowiada wicemarszałek Sejmu, a rządzący pod adresem właśnie jego ugrupowania wysuwają największe zastrzeżenia. Starają się na tym zbić kapitał polityczny, co jest niestety czynione ku uciesze Kremla. Przykłady z ostatnich dni można mnożyć. To nie jest nasza wojna. To europosłanka Konfederacji, która podczas debaty o sytuacji w Polsce, zamiast apelować o solidarność, zdecydowała się oskarżać unijnych polityków. Nakręcacie prowojenną histerię w Polsce, za pomocą której razem z prezydentem Zełenskim chcecie wciągnąć Polskę do wojny na Ukrainie. Wicemarszałek Bosak od tej wypowiedzi się dystansuje. Nie uważam, że w Europie panuje prowojenna histeria. A minister obrony apeluje o współpracę w obszarze bezpieczeństwa. Nie ma zaplanowanych żadnych wyborów ogólnokrajowych ani samorządowych, więc to jest dobry czas, żebyśmy w spokoju mogli wiele rzeczy przepracować, zachęcamy i prosimy o współpracę na każdym poziomie. Ale na to raczej się nie zanosi. I tu wystarczy rzut oka na te dane CBOS-u, gdzie wyraźnie widać, jak spadła sympatia Polaków do Ukraińców. Politycy prawicy i skrajnej prawicy nie przechodzą obok tych badań obojętnie, często posługując się nieprawdą. Na sam socjal dla Ukraińców wydajemy znacznie więcej, niż oni płacą tutaj. Walczą o ten sam elektorat. Trzeba wystawić Ukrainie bardzo wysoki rachunek za naszą pomoc. Stawianie jakichkolwiek warunków Ukrainie to przedsięwzięcie na korzyść Rosji. Od bezwarunkowej pomocy do wystawiania rachunków. Te dwie wypowiedzi dzielą 2 lata. Skąd tak radykalna zmiana stanowiska partii? Wystarczy zestawić te wypowiedzi z wykresem obrazującym stosunek Polaków do Ukraińców. Doraźne działania schlebiające pewnym zachowaniom, tak żeby mieć wyższe poparcie, równają się działaniom, które są wymierzone w interes Rzeczpospolitej. W wyścigu o antyukraiński elektorat jest jeszcze ten człowiek i jego ludzie. A to ostatni ich wyczyn. Poseł Włodzimierz Skalik sprzeciwił się uchwale potępiającej naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony. Myślę, że takim osobom powinny się przyjrzeć różne instytucje. To jest kwestia naszego bezpieczeństwa. 2 pozostałych posłów z tego samego koła wstrzymało się od głosu. A teraz pierwsza od 6 lat wizyta chińskiego ministra spraw zagranicznych w Polsce. Wang Yi, nazywany carem chińskiej dyplomacji, jest twarzą reżimu. Po spotkaniu z Radosławem Sikorskim politycy nie wygłosili oświadczeń. Wiadomo, że ustalili ponowne uruchomienie eksportu polskiego drobiu do Chin. Pytanie, co z trwającą inwazją Rosji na Ukrainę, w której Chiny są ważnym graczem, a Polska ma gospodarcze karty, które można wymienić na bezpieczeństwo. Nie w siedzibie ministerstwa spraw zagranicznych w Warszawie. A w ośrodku ministerstwa obrony w podwarszawskim Helenowie. To tu, w miejscu zapewniającym dyskrecję i wysoki poziom bezpieczeństwa, Radosław Sikorski podjął kluczowego chińskiego polityka. Dziennikarze mogli uczestniczyć jedynie w powitaniu ministra Wang Yi. Ale pytań zadać już nie mogli. Na prośbę strony chińskiej wspólne spotkanie szefów dyplomacji z mediami odwołano. Prośba strony chińskiej wynikała z tego, że pan minister Wang Yi chciał dłużej porozmawiać z ministrem Radosławem Sikorskim. Ta rozmowa trwała od godziny 11.00 do godziny 14.00, czyli bardzo długo. Krótkie nagranie z tej właśnie rozmowy opublikowało polskie MSZ. Jakie kwestie omawiano podczas spotkania, mówił jeszcze przed jego rozpoczęciem szef polskiej dyplomacji. Mamy sprawy dwustronne, takie jak eksport polskiej żywności do Chin i inne kwestie handlowe. Mamy sprawy związane z agendą Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ale spodziewam się, że rozmowy zdominuje agresja Rosji na Ukrainę. Wizyta Wanga Yi zbiegła się w czasie również z agresją Putina - wobec państw wschodniej flanki NATO. To jeden z rosyjskich dronów zestrzelonych nad Polską. A to granica polsko-białoruska. Umocniona i całkowicie zamknięta - do odwołania. Pierwszy raz w historii. Powodem trwające rosyjsko-białoruskie ćwiczenia Zapad. Myślę, że Chinom może się nie podobać to, że Rosja wprowadza destabilizację w Europie Środkowej. Destabilizację, która gdzieś na końcu zagraża także chińskim interesom. Chodzi m.in. o terminal w Małaszewiczach. Również zamknięty. Obsługuje 13% eksportu kolejowego towarów z Chin na europejski rynek. Nazywany jest chińską bramą do Europy. Według ekspertów - na wyrost. Ten przepływ towarów kolejowy czy drogowy, który się nie odbywa, bo zamknęliśmy granicę, jest minimalny w porównaniu do tego, co rzeczywiście Chińczycy transportują do UE za pośrednictwem statków. Nie ma takich korzyści dla nich, żeby dla polepszenia relacji z Polską czy krajami wschodniej flanki zrezygnowały ze strategicznych relacji z Federacją Rosyjską. A te kwitną, co było widać w trakcie ostatniej wizyty Putina w Państwie Środka. Xi Jiniping wspiera go i politycznie, i gospodarczo, napędzając machinę wojenną Kremla. Choć oficjalnie temu zaprzecza. Nigdy nie angażujemy się w żadne wojny ani nie planujemy żadnych wojen. Naszym celem jest promowanie pokoju i zachęcanie do dialogu. To wypowiedź szefa chińskiej dyplomacji w Słowenii. Był tam 2 dni temu. Odwiedził też Austrię. Ani w jednym, ani w drugim kraju jego wypowiedzi dla mediów nie odwoływano. Tej nie było też po spotkaniu z prezydentem Karol Nawrockim. Pałac Prezydencki opublikował jedynie to zdjęcie. Warszawa z wizyty odniosła korzyści. To poparcie Chin dla członkostwa w grupie G20. A także odblokowanie eksportu polskiego drobiu do Państwa Środka. Mają być wielkie inwestycje i ogromne wydatki. Premier podczas wystąpienia na forum dostawców polskiej energetyki wiatrowej mówił o bilionach złotych, które w ciągu najbliższej dekady zostaną wydane na rozwój energetyki. W zamówieniach mają brać udział polskie firmy. Na tym według szefa rządu polega narodowy biznes. Wiatraki w gminie Margonin w Wielkopolsce stoją już 15 lat. To jedna z największych farm w Polsce. Większość mieszkańców jest zadowolona. Gmina nie ma długów. mnie nie przeszkadza. Ja bym nie była za tym, żeby wiatraki stawiać. Ani nie ma hałasu, nie przeszkadzają absolutnie. 60 turbin wiatrowych, 120 megawatów mocy, ok. 100 000 gospodarstw domowych. Farma liczy 60 turbin o łącznej mocy 120 megawatów i produkuje energię dla nawet 100 tys. gospodarstw domowych. Nasza farma zabezpieczyłaby w prąd miasto Bydgoszcz, a jeden wiatrak zaspokoiłby potrzeby wszystkich mieszkańców gminy Margonin. Inwestycje w energetykę to sprawa bezpieczeństwa. My w ciągu 10 lat będziemy wydawać biliony złotych na polską energetykę. W tym na wiatraki, atom, sieci przesyłowe. Tam, gdzie to możliwe, inwestycje mają mieć polską flagę - mówił premier w czasie Forum Dostawców Polskiej Energetyki Wiatrowej. Nikt już więcej nie będzie rolował Polaków, nikt już nie będzie więcej wykorzystywał polskich pieniędzy publicznych, nikt nie będzie ogrywał czy omijał polskich wykonawców. Zaczyna się biało-czerwony rozdział dla polskich wykonawców i polskich firm. Tylko w ubiegłym roku wydatki na zamówienia publiczne wyniosły 580 mld zł. To jest taki czas, w którym musimy być wszyscy patriotami i nacjonalistami gospodarczymi. Na początek podpisano deklarację zwiększającą udział polskiej gospodarki i polskich wykonawców w rozwoju farm wiatrowych na Bałtyku. My mówimy o olbrzymiej szansie dla polskiej gospodarki. W perspektywie 25 lat nakłady na ten sektor mogą sięgnąć 400 mld zł. Polska zaczyna być takim hubem dla firm związanych z transformacją energetyczną. Polska po prostu kumuluje na swoim terytorium przemysł związany z transformacją energetyczną, wiec powinniśmy postrzegać transformację energetyczną jako szansę nie na osłabienie, ale na wzmocnienie naszego przemysłu. W ubiegłym roku mieliśmy prawie 28% zielonej energii. Jesteśmy daleko za liderami - Norwegią, Austrią, Portugalią czy Danią. Ale chcemy to zmienić. Polska zanotowała boom fotowoltaiki i podobny boom może odnotować odnośnie energetyki wiatrowej na lądzie. Pod warunkiem liberalizacji przepisów, do której jeszcze nie doszło. PiS zapewnia, że z wiatrakami nie walczy. Mimo prezydenckiego weta. My jesteśmy przeciwni zmienieniu tej odległości bliżej gospodarstw domowych. Nie jesteśmy co do zasady przeciwni wiatrakom, sami odpowiadamy za położenie fundamentów pod największą farmę wiatrakową na Bałtyku, którą się chwali dzisiaj Donald Tusk. Rząd odpowie na weto hamujące rozwój wiatraków na lądzie rozporządzeniami zwiększającymi moc turbin. I zwiększy polski kapitał w inwestycjach. W elektrowniach jądrowych poziom local contentu polskiego biznesu wyniósł na pierwszym bloku przynajmniej 40%. Tak, aby już w trakcie drugiej fazy energetyki wiatrowej było to blisko 40-50%. Po naszych poprzednikach zastaliśmy 20%, powinno być 2 razy tyle. Energia elektryczna z pierwszej polskiej farmy wiatrowej na Bałtyku popłynie w przyszłym roku. Mija dokładnie rok od powodzi na południu Polski. Krytycznym momentem tragedii okazało się pęknięcie wału w Stroniu Śląskim. Tama zostanie tam w pełni odbudowana dopiero za około 5 lat. Mieszkańcy mówią, że żyją jak na tykającej bombie. Niektórzy jeszcze nie wrócili do swoich domów. Na tereny popowodziowe popłynęło już 8 mld zł, ale to wciąż za miało. Tego, co wydarzyło się we wrześniu ubiegłego roku, mieszkańcy południowo-zachodniej Polski nie zapomną nigdy. Każdy opad deszczu powoduje lęk. Wielka woda odebrała nie tylko dobytek, ale też poczucie bezpieczeństwa. Ciężki czas, bo powracają te momenty, które odbiły się na naszym zdrowiu. 9 osób straciło życie, a 890 - dach nad głową. Niektórzy wciąż rozważają przeprowadzkę. Doszliśmy do wniosku z mężem, że to zrobimy, mimo że mąż ma problem z tym ogromny, bo on budował ten dom. Stronie Śląskie - równo rok temu pękła tu tama, ostatnia nadzieja mieszkańców. Fala powodziowa wdarła się do miasta. Ogłoszono stan klęski żywiołowej, zamknięto szkoły i urzędy. Zalało m.in. tę piekarnię. Nie da się zapomnieć, to zbyt krótki czas, dlatego to wszystko jeszcze w nas jest świeże i wszyscy to bardzo przeżywamy. Mówiąc o tym, zawsze się bardzo wzruszam. Prokuratura wyjaśnia, czy przerwania tamy można było uniknąć. W 2023 roku na zlecenie Wód Polskich przeprowadzono tam prace. Tama po powodzi została tymczasowo zabezpieczona przegrodą z kamieni i betonu. Zbiornik trzeba zaprojektować na nowo. Mówimy o budowie całkiem nowego zbiornika, budowa tego typu obiektu to jest około 5-8 lat. Ten zbiornik chcemy zakończyć w trybie ekspresowym 4-5 lat. W miastach, które podnoszą się po powodzi, naprawa zajmie lata. Potrzebne są m.in. ręce do pracy i pieniądze. Niektórzy mieszkańcy nie kryją rozgoryczenia. Nas nikt nie zrozumie, a przez rok nie zostało nic zrobione, nic kompletnie, tylko obiecywanki. Proces przywracania normalności spowalniają przetargi, których nie da się ominąć - odpowiadają rządzący, którzy dziś podsumowali swoje działania. I wyliczyli, że do tej pory na pomoc przeznaczono 8 mld zł. Nigdy wcześniej w historii katastrof naturalnych w Polsce, a przecież powodzie na tamtych terenach się zdarzały, nigdy wcześniej ta pomoc nie była tak wielka. Na odbudowę placówek przeznaczyliśmy przeszło 225 tys. zł, 69 jednostek samorządu terytorialnego skorzystało z tych środków. Pieniądze przeznaczono też na podręczniki, pomoc psychologiczną dla uczniów i nauczycieli. Szkoły, drogi, budynki da się odbudować, ale trauma tamtych wydarzeń zostanie z powodzianami. A także pamięć o tych, którzy bezinteresownie ruszyli z pomocą. Nie rozdają autografów każdego dnia, nie są gwiazdami zaczepianymi podczas porannych zakupów, ale lepszych od nich na świecie jest niewielu. Polscy amp futboliści wygrali Ligę Narodów. Biało-Czerwoni pokonali Włochów 4:1 i osiągnęli jeden z największych sukcesów w historii. Do tego miejsca, w którym są teraz, przeszli długą drogę w bardzo krótkim czasie. Jeszcze nigdy w historii polska reprezentacja w amp futbolu nie sięgnęła po taki sukces. Fajna sprawa, smak zwycięstwa, ciężkiej pracy, planów, do których dążyliśmy, smak nie do opisania. Wczoraj polscy amp futboliści zmierzyli się z reprezentacją Włoch. By wygrać Ligę, nie wystarczyło ich pokonać. Liczył się bilans bramek. Polacy wygrali 4:1. Pierwszy raz Puchar Ligi Narodów zdobyty, podniesiony do góry. A drugi taki sukces to to, że wreszcie udało się wygrać z tą niepokonaną Turcją - i to jeszcze na ich terenie. To właśnie sobotnie zwycięstwo z gospodarzami rozgrywek było dla Polaków przełomowym momentem. Dawid pokonał Goliata - mówili o tym spotkaniu nasi piłkarze. Bo Turcja to amp futbolowa potęga. Turcja w świecie amp futbolu jest Brazylią, z tradycjami amp, z profesjonalną ligą, kilkoma poziomami ligowymi, z profesjonalnymi zawodnikami, z ludźmi, którzy żyją z tego, że grają w amp futbol. A tak do walki przed turniejem zagrzewał kadrę nowy trener. Mariusz Miecznikowski miał na przygotowanie się tej roli tylko dwa tygodnie. Bardzo odważnie i tak z buta wszedł w naszą dyscyplinę, wcześniej nie miał do czynienia z amp futbolem, a z tak krótkim okresem czasu na przygotowanie, jaki miał, przygotował się bardzo dobrze. Amp futbol istnieje w Polsce zaledwie od 15 lat. Staje się coraz bardziej popularny. Setkom zawodników i zawodniczek, którzy zmagają się ze swoją niepełnosprawnością, daje szanse na nowe życie. I dostarcza wiele wzruszeń kibicom, którzy tak witali mistrzów Ligi Narodów na lotnisku w Warszawie. Najważniejsza impreza w 2026 roku, mistrzostwa świata w Kostaryce, jeśli Polacy tam wygrają, to będziemy mogli mówić, że mamy najlepszą drużynę na świecie w amp futbolu. Energia, jaką nasi mistrzowie przywieźli z Turcji, pokazuje, że marzenia mogą się spełnić. "Franz Kafka" w reżyserii Agnieszki Holland polskim kandydatem do Oscara w kategorii "najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy". To opowieść o życiu jednego z ważniejszych pisarzy XX w., o literackiej ikonie, która inspiruje artystów i fascynuje kolejne pokolenia. To nie jest klasyczna biografia Franza Kafki, to ciąg luźnych wątków, anegdot, skojarzeń. Nie jest to opowieść zgrabnie uporządkowana, a skrajnie subiektywna, miejscami irracjonalna. To czwarty film w karierze Agnieszki Holland, który będzie ubiegać się o Oscara. Ceremonia wręczenia nagród w przyszłym roku. W Polsce film oficjalnie w kinach pojawi się 24 października. Jego koproducentem jest TVP. Cieszy się dobrym zdrowiem, dystansem do siebie, a do tego ma ogromne poczucie humoru. 108 lat kończy Teresa Wójcik, jedna z najstarszych Polek. Urodziła się w czasie I wojny światowej. Mieszka w centrum seniora w Kluczborku. 5 lat temu wygrała z koronawirusem. 200 lat, 200 lat niech żyje, żyje nam! Melodia znajoma, ale tekst zdradza, że nie jest to zwykły jubileusz. Pani Teresa Wójcik właśnie świętuje swoje 108. urodziny. I to w niezwykłej atmosferze. Serdeczne życzenia pani składamy. Bardzo, bardzo dziękuję. Jeszcze będę mówić dalej. Uśmiech i poczucie humoru to coś, co pani Teresa ma od zawsze. Jak udało się jej przez tyle lat zachować też zdrowie? Że ja tak długo dożyłam? To sprawa Boga, ja dla siebie nie umiałam nic zrobić, żeby przedłużyć życie. O Pani Teresie zrobiło się głośno 5 lat temu, gdy podczas pandemii covid-19 - miała wówczas 103 lata - była najstarszym w Polsce ozdrowieńcem. Jej wnuczka opowiada, że babcia od zawsze podchodzi do życia z dystansem i dba o sprawność umysłu. Jak kiedyś jej się zapytałam, ile tam jest, powiedzmy, 137 razy 515, to nim ja to wybiłam na kalkulatorze, to ona mi powiedziała wynik. Dziś oprócz rodziny życzenia składali jej także koleżanki i koledzy ze Stobrawskiego Centrum Seniora w Kluczborku. Żeby dalej była zdrowa, dalej była jeszcze przytomna, żeby wiedziała, co ją otacza. A otacza ją dużo ciepła i serdeczności. Czyli to, co pani Teresa także chętnie daje od siebie. Dziękuję bardzo, pozdrów mi go tam. I mimo sędziwego wieku nie daje sobie odpocząć. Lubi np. śpiew. Naprawdę jest pełna takiej energii, werwy, bardzo lubi śpiewać i uczestniczyć w moich zajęciach. Jej recepta na długie i szczęśliwe życie to wiara, optymizm i umiejętność cieszenia się z każdego dnia. A już zwłaszcza z takiego jak dzisiaj. Wszystko mi się podobało, wszystko mi się podobało. Bardzo państwu dziękuję za wspólnie spędzony czas. Już za chwilę Pytanie Dnia. Gościem Justyny Dobrosz-Oracz jest gen. Wiesław Kukuła, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Czy wiemy, jak się zachować w sytuacji zagrożenia? O tym także w programie Rozmowy Nocą o 22.20 w TVP Info. Spokojnego wieczoru.