Magdalena Biejat staje do wyścigu o pałac prezydencki. Czarny weekend na polskich drogach. 500 złotych więcej niż przed rokiem wydamy na święta. "19.30". Zbigniew Łuczyński, dobry wieczór. Kobieta dołącza do męskiej reprezentacji kandydatów na prezydenta. To wicemarszałkini senatu Magdalena Biejat, kandydatka Nowej Lewicy, jeszcze do niedawna działaczka partii Razem. Partyjni koledzy nazywają ją "dziewczyną z sąsiedztwa" w odróżnieniu od "chłopaka z siłowni czy z pałacu". A co dziewczyna z sąsiedztwa obiecuje przyszłym wyborcom? Na oficjalną kandydatkę Lewicy w przyszłorocznych wyborach prezydenckich musieliśmy czekać najdłużej. Dziś wszystko jest jasne. Jestem bardzo dumna i bardzo szczęśliwa, że mogę reprezentować Lewicę w najbliższych wyborach prezydenckich. Będzie walczyła tak mocno, jak przypomnę w ostatniej kampanii w Warszawie, gdzie zrobiła bardzo dobry wynik, zdobyła zaufanie wielu warszawiaków i warszawianek, więc teraz pora na zaufanie Polek i Polaków. Jak słyszymy, jeszcze w sobotę w Lewicy ostatecznej decyzji o starcie Biejat nie było. Ta ostateczna decyzja zapadła tak naprawdę dzisiaj, bo to zarząd krajowy i rada krajowa podjęły te decyzje. Giełda nazwisk na Lewicy była długa - pojawiali się na niej posłowie, ministry, wicepremier czy prezydenci miast. Wybór Lewicy oznacza, że wszystkie ugrupowania sejmowe mają już kandydata swojego lub przez siebie popieranego. Magdalena Biejat to jedyna kobieta startująca w wyborach prezydenckich i jak słyszymy od polityków Lewicy, jedyna polityczka, która reprezentuje lewicowych wyborców. Z takimi postulatami idzie do prezydenckiego wyścigu. To jest to bezpieczeństwo codziennych spraw, codziennego życia: dostęp do mieszkań, do dobrej ochrony zdrowia, do dobrych usług publicznych. Myślę, że będzie nie tylko głosem polskich kobiet, ale każdej polskiej rodziny, która najzwyczajniej w świecie poszukuje bezpieczeństwa i pokoju. Magdalena Biejat w polityce pojawiła się 9 lat temu jako członkini partii Razem. Bez powodzenia startowała do Rady Warszawy, a później do europarlamentu. Do polskiego sejmu weszła w 2019 roku jako kandydatka Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W ubiegłorocznych wyborach uzyskała mandat do Senatu, została wicemarszałkinią. W kwietniu próbowała swoich sił w wyborach na prezydenta Warszawy. Dwa miesiące temu odeszła z partii Razem po rozłamie z Lewicą. Bardzo szanuję Magdalenę Biejat - mówi Rafał Trzaskowski, który odwiedził Lubelszczyznę. Spotkał się m.in. z rolnikami. Patriotyzm gospodarczy to efektywna walka o to, żeby przepisy w UE były życiowe, żeby uwzględniały interes i doświadczenie naszych rolników i taka powinna być też rola prezydenta. Karol Nawrocki, kandydat popierany przez PiS, spotkał się dziś ze swoim obywatelskim komitetem. Będzie to kampania, która wsłuchuje się w głos tak wyjątkowych, tak wspaniałych przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego. Magdalena Biejat dołącza do walki o pałac prezydencki do pozostałych 6 kandydatów. Na miesiąc przed rozpoczęciem kampanii wyborczej. Ten czas pomiędzy rozpoczęciem kampanii przeznaczymy na zbudowanie sztabu, na przedstawienie go państwu, na przygotowanie programu. W poniedziałek kandydatka Lewicy rozpoczyna prekampanię spotkaniem w Łodzi. Marcin Romanowski, podejrzany m.in. o ustawianie konkursów na wielomilionowe dotacje z Funduszu Sprawiedliwości, od czwartku poszukiwany listem gończym, dalej nieuchwytny. Pojawiły się spekulacje, że poseł PIS może ukrywać się za granicą. Radosław Sikorski napisał w mediach społecznościowych, że paszport dyplomatyczny "męczennika od defraudowania publicznych pieniędzy" - jak nazwał byłego wiceministra sprawiedliwości - znajduje się w depozycie MSZ. Mam wrażenie, że Marcin Romanowski miał być takim spakowanym prezentem w kokardę wsadzonym do aresztu z okazji rocznicy rządu Tuska. To najnowsza odsłona obrony Marcina Romanowskiego, bo jeszcze w poniedziałek pełnomocnik byłego wiceministra sprawiedliwości i politycy Prawa i Sprawiedliwości mówili o "operacji" i ciężkim stanie zdrowia Romanowskiego. Człowiek tak naprawdę uszedł z życiem, bo doznał dość istotnego krwotoku. Przeszedł operacje, poważną operację, ale widać, że to prokuratury nie powstrzymało. Janusz Kowalski do sieci wrzucił nawet zdjęcie zakrwawionego posła. Ale narracja o ciężko chorym Romanowskim legła w gruzach, gdy prokuratura ujawniła, że poseł PiS-u przeszedł planowany zabieg 3 dni przed posiedzeniem i sam ze szpitala się wypisał. Zdjęcie w momencie publikacji było najpewniej już nieaktualne. - Czemu miało służyć to zdjęcie? - Nie wiem, proszę Janusza Kowalskiego pytać. - Wielu polityków PiS-u podawało dalej. - Często się tak robi. To cyniczna gra - słyszymy od polityków koalicji rządzącej. Gdyby Romanowski został dowieziony do aresztu, to oni mogliby grać tym zdjęciem: zobaczcie chory, schorowany facet do aresztu, ale skoro Romanowski uciekł i się ukrywa, to cały mit tej legendy upadł. Mit upadł, ale politycy PiS-u nadal zaciekle bronią swojego kolegi i tak próbują przekonywać, że Romanowski wcale nie ucieka przed organami ścigania. Marcin Romanowski nie ukrywa się, tylko nie ułatwia, po prostu. A do tego ma prawo. - Ale wy też nie wiecie, gdzie on jest. - No nie wiemy. - To chyba się ukrywa jednak. - Nie wiem. Przypomnijmy: Marcin Romanowski od czwartku poszukiwany jest listem gończym. Prokuratura zarzuca mu udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości. policja wyczerpuje teraz swoje możliwości na terenie kraju, za tym pójdą konkretne działania międzynarodowe. Pana Romanowskiego należy szukać tam, gdzie miał kontakty. Mówi posłanka koalicji rządzącej i przypomina, że Romanowski jest członkiem religijnej organizacji Opus Dei, która - jak słyszymy - może okazać się kluczowa w ucieczce posła, bo działa w 65 krajach. Rozumiem, że pan Romanowski może znajdować się w miejscu sobie zaprzyjaźnionym. Szef dyplomacji wczoraj w Internecie poinformował, że Romanowski nie posiada przy sobie paszportu dyplomatycznego. Według informacji WP, organy ścigania zakładają, że Romanowski mógł przygotowywać się do ucieczki przed tymczasowym aresztowaniem, więc może przebywać w trudno dostępnych miejscach. To jest "19.30" w niedzielę 15 grudnia, za chwilę tragiczny raport z dróg, a to nie wszystko: Szczepionką w raka. Są dowody, że to działa. Lepiej zapobiegać niż leczyć. Latająca zagadka. Rozmiar mnie naprawdę przestraszył, ogromne obiekty, wielkości autobusu. Mamy Departament Bezpieczeństwa Krajowego i FBI, które przyglądają się temu. Rozpalić święta. No niespotykane, dlatego tu przyjechaliśmy. Cieszy nas to, że przychodzą tam różne pokolenia, młodsi, ludzie w średnim wieku i ci starsi. Czarny weekend na drogach. Czworo nastolatków zginęło w wypadku w miejscowości Nowowola w powiecie sokólskim. Do tragedii doszło też ma drodze w okolicach Opatowa. W Ustrzykach Górnych do rowu wpadł autokar, 20 osób jest rannych. Policja i meteorolodzy ostrzegają - włączmy ostrożność, bo warunki na drogach są wyjątkowo trudne. Mieli przed sobą całe życie. Samochód osobowy wypadł z drogi i uderzył czołowo w drzewo. Do wypadku doszło na drodze Janów - Sokółka na Podlasiu. Ofiary to 19-letni kierowca i pasażerowie: 16, 17 i 18-latek. To już okolice Opatowa i ślady po samochodzie, którym podróżowały 4 osoby. W wypadku zginał 16-latek, dwie młode dziewczyny trafiły do szpitala. 20-letni kierowca był pijany. Z niewyjaśnionych przyczyn zjechał z drogi, w wyniku czego pojazd dachował. W Gołuchowie w Wielkopolsce samochód nad ranem potrącił przechodzącą przez przejście dla pieszych 70-letnią kobietę. Niestety po walce strażaków z ratownikami medycznymi, strażacy stwierdzili zgon. Dramatyczny poranek także w Bieszczadach. Rano w Ustrzykach Górnych autokar wiozący 50 osób wpadł do rowu i przewrócił się na bok. Kierowca był trzeźwy. Wszystkie osoby wyszły o własnych siłach, były to osoby przestraszone, miały jakieś drobne urazy. Trudne warunki na drogach dały się też we znaki kierowcom w województwie łódzkim. Do karambolu z udziałem karetki, wozu strażackiego i radiowozu doszło na wiadukcie w miejscowości Siomki. Lekko poszkodowany został jeden z policjantów. W tym sezonie to już chyba trzeci taki wypadek, a śniegu jeszcze nie było, wiadukt jest często bardzo oblodzony. Bo czarna droga nie zawsze oznacza bezpieczeństwo. Pojawia się takie zjawisko czarnego lodu, wydaje się, że wszystko jest dobrze, a to lód, który leży na asfalcie. Kluczowe są opony zimowe i w dobrym stanie. Tylko taki kawałek gumy ma styczność z podłożem i to od niego zależy nasze życie. Zimą pogarsza się widoczność i wydłuża droga hamowania. Kluczowa zasada to mniejsza prędkość i większa czujność. Obserwujmy dalej, świat uczy: patrz 800 metrów do przodu, skanuj przestrzeń. Ważne też, by podczas szarówki świecić przykładem. Sprawdzajmy, jak nasze światła działają, mamy często już porysowane reflektory, słabe żarówki, które ledwo zipią. Najtrudniejsze warunki na drogach czekają kierowców we wschodniej części kraju. Istnieje ostrzeżenie pierwszego stopnia o marznącym deszczu. Za kilka dni do Polski przyjdzie ocieplenie, ale wraz z nim silny wiatr i mocne opady deszczu. Zrobiła międzynarodową karierę w modelingu, teraz edukuje m.in. o profilaktyce HPV. Anja Rubik i jej Fundacja SEXED rozpoczyna na Podlasiu kampanię promującą w szkołach szczepienia. To ważne, bo mimo bezpłatnego dostępu do szczepień, w całej Polsce skorzystało z nich dotąd niewiele osób. Najmniej właśnie w województwie podlaskim. Anja Rubik, światowej klasy modelka, od roku ze swoją fundacją prowadzi kampanię "Bye bye HPV", pod patronatem Ministerstwa Zdrowia. Celem jest przełamanie stereotypów o zakażeniu i możliwościach uniknięcia go. Teraz Fundacja połączyła siły z władzami województwa Podlaskiego, żeby wzmocnić efekty programu, który od września jest realizowany w szkołach. Ja mam za sobą dwie dawki, przede mną trzecia i też gdybym miała dzieci na pewno bym je zaszczepiła. Według lekarzy, nawet trzy czwarte populacji zetknęło się z wirusem. Nie zawsze jest to jednoznaczne z zachorowaniem, ale jest ryzyko rozwinięcia się różnych powikłań w przypadku obu płci. Nie tylko u kobiet szyjki macicy, ale raki prącia, brodawczaki w jamie ustnej, brodawczaki w krtani. Część szkół, jak ta w Gdyni, przystąpiło do programu i rodzice chętnie zgłaszają swoje dzieci. Lepiej zapobiegać niż leczyć. I ze świadomością podchodzić do zdrowia swojego i swojej rodziny. Ale wiele szkół obawia się protestów. To porażka tych, którzy powinni edukować. Oceniają eksperci. Problemem jest droga zakażenia z jaką kojarzy się wirus HPV. Proszę zrozumieć, że to bardzo zaraźliwa choroba, przenosząca się nie tylko poprzez kontakty seksualne. Najskuteczniejsze jest szczepienie. Jeszcze przed inicjacją seksualną. Dlatego bezpłatnie wprowadzono je u dzieci od 9 do 14 roku życia. Badania pokazują, że nie jest to zachęta do wcześniejszej inicjacji seksualnej. w dzisiejszym społeczeństwie ten okres inicjacji seksualnej jest niższy niż 10 - 20 lat temu. Więc warto zabezpieczyć dzieci już na wczesnym etapie. Każdego dnia w Polsce sześć kobiet dowiaduje się, że ma raka szyjki macicy. Cztery kobiety dziennie tracą życie z powodu tej choroby. A w tak prosty sposób możemy jej zapobiec. W większości Europejskich krajów poziom wszczepialności na HPV przekroczył już połowę. W Norwegii, Szwecji i Danii to ponad 95% społeczeństwa. U nas ten wskaźnik jest poniżej 10%. Polska jest jednym z ostatnich krajów w Europie, który wprowadził możliwość wykonania bezpłatnych szczepień na HPV. Kraje, które zrobiły to kilkanaście lat temu dziś niemal nie zmagają się z problemem raka szyjki macicy. Dla nich to był wyjątkowy rok. Polski ampfutbol to siła. A zawodniczki i zawodnicy to światowa klasa, dla których nie ma przeszkód nie do pokonania. Teraz trzy reprezentacje - męska, żeńska i młodzieżowa spotkały się na wspólnym zgrupowaniu, żeby podsumować rok i zaplanować kolejny, oczywiście ambitny rok. Wszyscy są mili i wszyscy są niepełnosprawni. 8-letnia Frania Pęczkowska ma wadę prawej nogi. Ale wrodzone tyłozgięcie kości piszczelowej jej nie powstrzymuje - od ponad roku gra w ampfutbol. Tu jest super atmosfera, ja uwielbiam grać w piłkę i ta piłka jest dosyć szalona, bo są kule. Tutaj nikt nikogo nie ocenia, nikt dla nikogo nie jest dziwnym zjawiskiem, nikt nie jest wytykany palcem, że ten ma krótszą nogę, ten nie ma ręki, ten nie ma nogi. Po prostu wszystko jest na swoim miejscu. W hali sportowej na warszawskim Bemowie odbyło się świąteczne spotkanie polskich ampfutbolistek i futbolistów. Oprócz żeńskiej i męskiej kadry narodowej swoje umiejętności na boisku prezentowali także najmłodsi. Podobnie jak w tradycyjnej piłce nożnej, tutaj też piłka jest jedna, a bramki są dwie. Ale wszyscy na tym boisku zgodnie podkreślają, że ampfutbol to coś więcej niż sport. Chodzi o bycie ze sobą, o przebywanie razem, uczenie się od siebie nawzajem, zobaczenie, że wokół są takie same osoby, które mają ten sam cel i jest nim nie tylko trafienie do bramki przeciwnika. To też przełamuje pewne stereotypy o osobach z niepełnosprawnością, które trochę traktuje się w specyficzny sposób. My jesteśmy całkowicie normalni - część z nas nie ma ręki, część nie ma nogi, ale to nie ogranicza nas całkowicie w życiu społecznym. Dla polskiego ampfutbolu to był wyjątkowo dobry rok. Kadra mężczyzn zdobyła brązowy medal Mistrzostw Europy. Brąz, tyle że na mundialu w Kolumbii zdobyła także reprezentacja kobiet. W Lidze Mistrzów też jesteśmy najlepsi - puchar zwycięzców wzniosła do góry Wisła Kraków, która wygrała rozgrywki klubowe. Sukcesy napędzają popularność ampfutbolu, o którym wielu kibiców w Polsce po raz pierwszy usłyszało przy tej okazji. Dwa lata temu ten gol Marcina Oleksego został przez FIFA uznany za najpiękniejszą bramkę roku. Jeśli nagle zawodnik na jednej nodze rywalizuje z najlepszymi, z Messim czy Mbappe, i on wygrywa tę nagrodę, okazuje się, że ten sport osób z niepełnosprawnością może być atrakcyjny. To był dobry rok dla polskiego ampfutbolu i liczymy na to, że kolejny będzie jeszcze lepszy, a tak naprawdę za dwa lata, kiedy będą mistrzostwa świata. Co, miejmy nadzieję, oznacza kolejne medale na szyjach naszych sportowców. Choć są zwycięzcami już gdy wchodzą na boisko. Korsyka. Po raz pierwszy wyspę odwiedza głowa Kościoła katolickiego. Papież Franciszek w czasie 10-godzinnej wizyty spotkał się z prezydentem Francji. Jednak to nie jedyny cel jego pobytu. Łączymy się z Anna Kowalską. Dlaczego papież jako cel tej historycznej wizyty wybrał właśnie Korsykę? Oficjalnie zaproszony został na zamknięcie kongresu religijnego. To tylko pretekst. Korsykanie już nie raz wysyłali zaproszenie do Watykanu. Są bardzo religijni. Dziś są dumni. Tłumy witały papieża. Papież chętnie zatrzymywał swój papamobil, aby ich pobłogosławić. Mówił, że czuł się jak u siebie w domu. Mszę oglądało 9000 osób na żywo. Nigdy wcześniej nie widziałem tylu dzieci co na Korsyce. To wasza radość i chwała. Wcześniej w katedrze apelował o pokój w Ukrainie i w Rosji. Franciszek coraz rzadziej podróżuje ze względu na stan zdrowia. "To zaszło za daleko" - mówi gubernator Nowego Jorku i wzywa na pomoc stanowe centrum wywiadu. Od tygodni amerykańskie niebo usiane jest tajemniczymi obiektami latającymi. Liczb zgłoszeń rośnie, jak i pytań. Skąd nadlatują i do kogo należą przypominające drony urządzenia? Co na to amerykańskie władze? Okrągły, oświetlony obiekt. Dron, ale na sterydach i przypominający UFO. Wszyscy go widzą, nikt nie wie, czym jest. Poruszało się z lewej do prawej. W górę i w dół. A potem po prostu zniknęło. Od niemal miesiąca tajemniczy obiekt w nocy pojawia się na amerykańskim niebie. Regularnie obserwują go mieszkańcy Nowego Jorku i New Jersey. Czasem jest ich więcej i poruszają się z prędkością ponad 100 km/h! To coś nie przypominało niczego, co kiedykolwiek wcześniej widziałem. Rozmiar mnie naprawdę przestraszył, ogromne obiekty, wielkości autobusu. Wielkość mogłaby wskazywać na bezzałogowe statki powietrzne. Tylko do latania nimi potrzebne jest specjalne zezwolenie Federalnej Administracji Lotnictwa. Posiada je tak niewiele osób, że władze nie mają problemu z identyfikacją. Teraz rozkładają ręce. Zwłaszcza, że tajemnicze obiekty unikają radarów... Nie mamy pojęcia, skąd pochodzą, kto jest ich właścicielem. Powinniśmy usunąć je z nieba. Nie wydaje się, aby istniało jakiekolwiek bezpośrednie zagrożenie, dla bezpieczeństwa publicznego lub narodowego. Niezidentyfikowane obiekty zauważono obok baz wojskowych i lotnisk. Pentagon twierdzi, że nie są to ani amerykańskie, ani zagraniczne drony wojskowe. Rozumiem, dlaczego ludzie są zaniepokojeni. My też jesteśmy. Ale mamy Departament Bezpieczeństwa Krajowego i FBI, które przyglądają się temu. Federalna Administracja Lotnictwa wydała jak na razie dwa tymczasowe ograniczenia lotów dronów nad jedną z baz wojskowych i zakaz latania nad klubem golfowym Donalda Trumpa w New Jersey. Dlaczego nie możemy złapać, zestrzelić przynajmniej jednego z tych dronów i dojść do sedna sprawy? Dlaczego nie możemy ich śledzić? Skądś przecież nadlatują. FBI otrzymało już 3000 zgłoszeń o przelatujących na niebie niezidentyfikowanych bezzałogowcach. Czarę goryczy przelało wstrzymanie na ponad godzinę lotów na lotnisku w Nowym Jorku. Powód? Niebo na trasie samolotów było zajęte przez "obcych". Uwaga i obecność - to mogą być najcenniejsze świąteczne prezenty. Stowarzyszenie Mali bracia Ubogich chce nimi obdarować jak najwięcej osób starszych, seniorów, którzy święta często spędzają samotnie i przy pustym stole. Dzięki ludziom dobrej woli spotykają się na świątecznych kolacjach z wolontariuszami, którzy pomagają im nie tylko na święta. O tym jak w tym roku "podarować komuś wigilię" i dlaczego warto. Kolędy, tradycyjne potrawy i drobne podarunki. A przede wszystkim rozmowy. To wigilia dla samotnych seniorów. We Wrocławiu zorganizowało ją stowarzyszenie "Mali Bracia Ubogich". Przy stole zasiadło 120 osób! Mogę się uśmiechać, nie siedzieć w czterech ścianach, tylko być między ludźmi. To jest dla mnie pokarm dla duszy i bardzo się cieszę, że są takie spotkania. Wigilia międzypokoleniowa, bo oprócz seniorów byli też wolontariusze. Moi dziadkowie mieszkają w Gdyni i nie mogę ich odwiedzać na co dzień przez to, że studiuję tutaj i stwierdziłam, że chciałabym poświęcić ten czas komuś, kto nie ma takiej wnuczki na miejscu. Starszym te spotkania pozwalają poczuć się młodziej. Starszy człowiek powinien z młodszymi się spotykać, bo jest taka mobilizacja, jest naprawdę świetnie. Dowiaduję się wiele o współczesnym świecie dzięki temu, że się spotykamy. Inaczej byłoby mi trudno się o nim dowiedzieć. Stowarzyszenie Mali Bracia Ubogich takie spotkania organizuje w kilkunastu miastach. Jest uroczysta kolacja, są prezenty. Seniorów, którzy nie mogą przyjść wolontariusze odwiedzają w domach. Jednak bez darczyńców nic z tego by się nie stało. Zbiórka na rzecz akcji trwa. Wystarczy wejść na stronę podarujwigilie.pl. W Polsce mieszka około 1,5 mln osób powyżej 80. roku życia. Nawet połowa z nich żyje samotnie. Te historie są bardzo różne, czasem rodzina mieszka bardzo daleko, czasem tej rodziny już nie ma, wielu naszych podopiecznych jest po 80., 90. roku życia, więc siłą rzeczy ten krąg znajomych się wyklucza. Stowarzyszenie Mali Bracia Ubogich działa w 13 miastach. Łączy seniorów z wolontariuszami. Mam bardzo dobrego wolontariusza, takiego bardzo miłego, który może co tydzień do mnie nie przychodzi, ale jesteśmy ciągle na telefonie. Pan Leszek ma prawie 86 lat. 14 lat temu zmarła jego żona. To dzięki wolontariuszce odzyskał sens życia. Pan sobie nie wyobraża, jak to jest być samemu. W tej chałupie tylko tak: albo internet, albo telewizja, albo książka. Wyjść się nie chce samemu. A z nią się chce wyjść. A nawet jak jej nie ma, to ona mi tam zaraz "masz tu iść do parku" i muszę robić to, co mi każe. Wolontariuszem może być każdy. Nabór do projektu trwa. Przed Polakami wyjątkowo drogie święta Bożego Narodzenia. Według ekspertów średnio wydamy o pół tysiąca złotych więcej niż rok temu. Najwięcej na kosmetyki i zabawki. W tle pojawiają się jeszcze inne finansowe zmartwienia: rachunki za prąd i gaz czy paliwo. Czy dla każdego będzie to beztroski czas? Święty Mikołaj na brak zajęć nie narzeka. Sprzedawcy na brak klientów również. Trochę klienci narzekają na ceny, ale i tak kupują, bo tradycja - rzecz święta. Prezenty już kupione, teraz jeszcze ustroimy dom i wszystko będzie przygotowane. Zaraz wybieranie choinki, tak więc po mału do przodu. Myślę, że zabawki głównie poszły w górę, bo to jest czas taki, że na dzieciach nie oszczędzamy. Jak będzie i starczy to stracę dużo. Bo przygotowanie świąt małym wydatkiem przecież nie jest. Będzie drogo, będzie drożej niż w ubiegłym roku? Na pewno będzie drogo, będzie drożej niż w ubiegłym roku, dlatego że nawet jeśli w tej chwili inflacja spadła, co oznacza, że ceny wolniej rosną, no to niech nikt nie oczekuje, że ceny spadną do poziomu zeszłorocznego. Po tym jak w 2023 było naprawdę drogo, tak w tym roku jest już tylko umiarkowanie drogo. Na świąteczne zakupy przeznaczymy średnio ponad 1,5 tys. złotych, a to o niespełna 90 złotych więcej niż rok temu. I choć trochę więcej zapłacimy na przykład za karpia. To za pozostałe produkty już niekoniecznie. Ceny są o te 5% inflacyjne wyższe, przynajmniej na artykuły spożywcze. Jedne produkty drożały, ale inne dawały nam oddech, czyli spadła cena cukru, cytrusów, a nawet w grudniu spadła cena warzyw. W tym czasie oczywiście to osławione już masło drożało. W związku z tym święta jesteśmy w stanie zrobić za tyle samo, co w zeszłym roku. To, że mamy coś, co większość Polaków określa mianem drożyzny, czyli wysoki poziom cen żywności, to jest efekt tego, co się działo 2 lata temu, 3 lata temu. Wtedy bardzo, wręcz błyskawicznie rosły te ceny. Wtedy inflacja była nawet dwucyfrowa. Ostatni odczyt GUS-u, a więc za listopad, to niespełna 5%. Mimo spadków jest drogo i taniej już nie będzie. Na prezenty przeznaczymy średnio niespełna 700 złotych, nieco mniej na produkty spożywcze, a żeby jechać do rodziny - około 360 złotych. Ale przecież w święta nie pieniądze są najważniejsze. Większość gotowa, ale nam bardziej zależy, żeby po prostu spędzić czas z rodziną, trochę wolnego mieć. Odpocząć przede wszystkim. I głównie tego sobie życzmy. Ogrody i parki światła, bajkowe krainy, w których niekiedy nawet słynny Dom Griswoldów wydaje się tonąć w cieniu. Polacy coraz bardziej lubią wprowadzać się w świąteczny nastrój zapalając kolorowe światełka i nawet brak śniegu nie przeszkadza stworzyć jedyny taki w roku nastrój. To nie przedmieścia Chicago czy Hoboken w New Jersey, to sieradzkie Las Vegas. Cieszymy się, że naszą pasją się możemy podzielić z innymi. Cieszy nas to, że przychodzą tam różne pokolenia, młodsi, ludzie w średnim wieku i ci starsi, że każdy tutaj może do nas przyjść. Pan Krzysztof Kulawiak z rodzicami już od 30 lat ustawia w ogrodzie świąteczne iluminacje. Mikołaje, renifery, ale nie tylko to. W sumie sto 170 tys. lampeczek i kilometry kabli. Pracowaliśmy nad tą iluminacją ponad 2 miesiące po godzinach, bo każdy z nas pracuje. Więc trzy osoby musiały 2 miesiące tutaj pracować, aby to mogło tu działać. Działa i to jeszcze jak - sieradzkie Las Vegas przyciąga ludzi z kraju i z zagranicy. W minionym roku iluminację odwiedziło około 55 tysięcy osób, czyli więcej niż Sieradz ma mieszkańców. Mieszkam w Holandii i muszę to zobaczyć. No niespotykane, dlatego tu przyjechaliśmy. Obrazki jak z filmów. Te filmy amerykańskie, rodzina Griswoldów wywarła na nas duże wrażenie, ta rodzina dekorowała dom zawsze tak dość mocno. Polscy Griswoldowie mieszkają w Bydgoszczy. Przyozdabianie posesji to od 35 lat w domu państwa Butryn tradycja. Naprawdę wszyscy się tym zajmujemy, my, rodzina, tata, przyjaciele, tak naprawdę wszyscy, każdy wie, że Andrzejowi to sprawia radość. Pan Andrzej cierpi na niedosłuch i to on jest głównym architektem tej iluminacji. Liczba lampek rośnie z roku na rok, teraz jest ich 250 tysięcy. Każdy kolejny projekt to coś nowego. Duże bombki, gwiazdki, serce na dachu, gwiazdy na dachu, dziadki do orzechów, jest wiele nowych atrakcji. Duże tak jak bombki mogą być też rachunki za prąd. Przy instalacji na 200 tys. lampek w zależności od ich energooszczędności koszt świątecznego świecenia od dziś do Trzech Króli może się wahać od 1600 do prawie 5000 złotych. Kiedyś to było inaczej. Lampki zużywały więcej prądu, teraz coraz mniej. Jeśli chodzi o rachunki, no to wiadomo, to są święta, więc tu się nie liczymy z pieniążkami, jeśli chodzi o rachunki za energię. Bo świąteczna atmosfera - bezcenna. W "19.30" zapachniało świętami, ale do świąt jeszcze trochę czasu. Więc z kolejnymi wiadomościami wracamy już jutro. Do zobaczenia.