19 dni, setki kilometrów od Ziemi. Polski astronauta już w Europie. Prokuratura chce uchylenia immunitetu I prezes Sądu Najwyższego. Miliardy euro dla Polski w projekcie nowego unijnego budżetu. Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. A zaczynamy od wyjątkowej historii, bo niecodziennie wita się wracającego z kosmosu Polaka. Sławosz Uznański-Wiśniewski już jest w niemieckiej Kolonii, gdzie wylądował kwadrans przed 11.00, by chwilę później zadeklarować, że to dopiero początek, wraca z głową pełną pomysłów i najważniejszym doświadczeniem w życiu. Polski astronauta dziękował za gorące powitanie i pożegnał się serdecznym: "do zobaczenia w Polsce", a wszystkiemu przyglądała się Magdalena Gwóźdź-Pallokat. Jaki jest więc plan na to, co pomiędzy powitaniem, a "do zobaczenia"? Plan będzie napięty. Zakończona misja nie oznacza końca pracy dla nikogo. Przez najbliższy tydzień Polak w Kolonii będzie przechodził rekonwalescencję. Będzie adaptował się do warunków ziemskich i przechodził badania, żeby sprawdzić jak pobyt w kosmosie wpłynął na jego organizm. Spotka tutaj też tych, którzy łączyli się z nim, kiedy był na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jest już za mną w Europejskim Centrum Astronautów, czyli prawie w domu. Myślę, że kiedy wróci do Polski, okrzyki radości będą co najmniej tak głośne jak dziś. Pierwsze kroki w Europie. Po 19 dniach w kosmosie. Już na stabilniejszych nogach niż wczoraj. Krok po kroku, powrót do codzienności. Wracam z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, wracam z pierwszej polskiej misji na ISS również z głową pełną pomysłów. Na lotnisku wojskowym w Kolonii współpracownicy i bliscy astronauty. Idealista, człowiek pełny ambicji. Wśród nich Adrian i Alicja Byszuk i ich syn, którego Sławosz zna od urodzenia. Sławosz jest naprawdę twardym zawodnikiem, jest niezniszczalny i to było widać, że on jest w ciągu kilku godzin w stanie się zregenerować i zawsze tak było. To wyjątkowy dzień dla polskiego astronauty, ale i też dla tych, którzy przez ostatnie dni w niebo spoglądali z dumą, z obawami. Cały czas martwiliśmy się o niego, wspieraliśmy jego żonę i rodzinę. A czasem z lekką zazdrością. Tego mu najbardziej zazdroszczę, tego, że mógł spojrzeć na Ziemię z dystansu. I zobaczyć, że z kosmosu nie widać granic. To był taki moment niesamowity dla mnie spojrzeć na Ziemię, spojrzeć na dom z orbity. I choć jeszcze w domu nie jest, to w miejscu, które doskonale zna. Przed siedzibą Europejskiego Centrum Astronautów jest drzewo, które przed wylotem w kosmos sam zasadził. Doskonale zna też te wnętrza. To tu w Kolonii na tych modułach przygotowywał się do misji Sławosz Uznański-Wiśniewski i to tu powrócił po jej zakończeniu. I zostanie przez około tydzień. Po to, by zregenerować organizm i przejść badania medyczne i psychologiczne. Krótko mówiąc: sprawdzić, jak na pobyt w kosmosie zareagował jego organizm. Poleciałbym nawet jutro, gdybym miał taką okazję. Andreas Mogensen, pierwszy Duńczyk w kosmosie, na ISS spędził aż pół roku. Potem przez kilka tygodni dochodził do siebie. Wie, co dziś czuje Polak. Jego zmysł równowagi był zaburzony przez 2 tygodnie. Znów zaczyna działać, ale potrzeba na to trochę czasu. W Europejskim Centrum Astronautów Polak spotka też jego. Z Andreasem Orthem z kosmosu łączył się niemal codziennie. Im bliżej był Ziemi, tym większą odczuwaliśmy ulgę. Uff, mamy go już u siebie. Jego portret zostanie tu na zawsze, a on sam już niebawem wróci do domu. Do zobaczenia, do zobaczenia w Polsce! Czy pierwsza prezes Sądu Najwyższego straci immunitet? Prokuratura Krajowa właśnie poinformowała o skierowaniu do Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN i do TS wniosków pozwalających na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej Małgorzaty Manowskiej. Minister sprawiedliwości pisze o wystarczających dowodach na popełnienie przestępstwa, rzecznik Sądu Najwyższego odpowiada: to nerwowe działanie Adama Bodnara z obawy przed rekonstrukcją. To jest pierwszy przypadek, kiedy kierowany jest wniosek o uchylenie immunitetu I prezesa Sądu Najwyższego. Bo według prokuratury są dowody, które wskazują na to, że Małgorzata Manowska mogła się dopuścić 3 przestępstw. Decyzja ta została podjęta w dniu dzisiejszym w toku śledztwa prowadzonego przez kilka miesięcy w wydziale spraw wewnętrznym. Chodzi o przekroczenie uprawnień w związku z uznaniem ważności głosowań Kolegium Sądu Najwyższego mimo braku kworum. Prezes uznała, że ci, którzy odmówili udziału w posiedzeniach, po prostu wstrzymali się od głosu. Żadna z tych uchwał nie została podjęta wymaganą większością głosów, więc każda została podjęta w trybie wadliwym i żadna z nich obowiązywać nie powinna. Pozostałe 2 zarzuty to: niedopełnienie obowiązków w związku z niezwołaniem w ustawowym terminie posiedzenia pełnego składu Trybunału Stanu, oraz o niedopełnienie obowiązków w związku z niewykonaniem prawomocnego postanowienia Sądu Okręgowego w Olsztynie dotyczącego uchwały o zawieszeniu sędziego Pawła Juszczyszyna. W związku z tym, że I prezes Sądu Najwyższego jest jednocześnie przewodniczącą Trybunału Stanu, potrzebne były dwa wnioski. Osobą, która będzie odpowiedzialna za przeprowadzenie tego wniosku przed Sądem Najwyższym, będzie przewodniczący, prezes Izby Odpowiedzialności Zawodowej, a w przypadku Trybunału Stanu spodziewamy się, że to będzie jeden z wiceprzewodniczących TS. Uchylanie tylko 1 immunitetu spowoduje, że postawienie zarzutów nie będzie możliwe. Adam Bodnar już chwyta się wszystkiego, widocznie bardzo boi się tego, że w czasie rekonstrukcji zostanie wymieniony na Romana Giertycha. Narrację polityków PiS powtarza rzecznik Sądu Najwyższego, niegdyś zastępca Zbigniewa Ziobry. Rozumiem, że rekonstrukcja rządu się zbliża i minister Bodnar Jeżeli pani prezes Manowska jest pewna swojego i tego działania, które podejmowała, że jest zgodnie z prawem, to nie będzie miała problemu z tym, żeby uchylić immunitet i stanąć przed organami państwa. Jednak w Trybunale Stanu Małgorzata Manowska będzie sędzią we własnej sprawie i szanse na to, że straci immunitet, są niewielkie, podobnie jak w zdominowanej przez tzw. neosędziów Izbie Odpowiedzialności Zawodowej SN. Na razie, póki co, pani Manowska nie musi się obawiać, że immunitet jej zostanie uchylony, o tym będą w tej sprawie orzekały osoby o tak samo nielegalnym statusie jak ona sama. Na obydwu etapach prokuratura na pewno napotka poważne trudności, ale to nie oznacza, że nie należy z pełną determinacją iść naprzód. To jest zbyt ważna sprawa. Za przestępstwo urzędnicze Małgorzacie Manowskiej po uchyleniu immunitetu groziłyby 3 lata więzienia. Do rządowej rekonstrukcji został tydzień, marszałek Hołownia wykorzystuje go na wakacyjny urlop, "mandat negocjacyjny" powierzając Katarzynie Pełczyńskiej-Nałęcz. Koalicjanci mówią o politycznej nonszalancji i kolejnych problemach po niedawnych nocnych rozmowach u Adama Bielana. Michał Kamiński też tam był i być może byłaby o tym rozmowa na dzisiejszym posiedzeniu Senatu, ale akurat na nim wicemarszałka izby nie było. To miało być ostatnie posiedzenie rządu w takim składzie... ...ale na przeszkodzie rekonstrukcji stanął urlop Szymona Hołowni. Niektórzy mogą być zaskoczeni, że po nawoływaniach do przyspieszenia, sam przyspieszył, udając się na urlop. Mówią koalicjanci i przypominają narzekania marszałka Sejmu sprzed 2 tygodni: Pani mnie pyta czy spodziewam się co pan premier położy na stole? Mam gorący apel, niech położy cokolwiek. Od 1,5 miesiąca mówicie o rekonstrukcji i kiedy ta rekonstrukcja ma być, to ją trzeba przełożyć, bo marszałek jedzie na urlop. Z tego co wiem, rozmowy nadal trwają. Trwają, bo Szymona Hołownię przy stole liderów koalicji zastępuje Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, pierwsza wiceprzewodnicząca Polski 2050. Mamy absolutną zdolność do rozmów. Pełną, konkluzywną i konstruktywną, a jak to rozwiązujemy wewnętrznie, to jest nasza sprawa. Jak mają się czuć inni liderzy, którzy nie wystawiają swoich zastępców, którym z pewnością także ufają? Tylko prowadzą osobiście tę rozmowę. Myślę, że Szymon Hołownia uczynił gest, który znowu może sprawić mu kłopoty. Znowu, bo w pamięci koalicjantów wciąż żywe jest nocne spotkanie Szymona Hołowni z Jarosławem Kaczyńskim. Nie paktuje się w nocy z Kaczyńskim. To jest elementarz. Konflikty najbardziej będą uderzać w małe podmioty, czy w mniejsze podmioty, co już widać w sondażach. W tym najnowszym dla WP, partia Szymona Hołowni ma niecałe 3% poparcia. Spotkanie Szymona Hołowni z Jarosławem Kaczyńskim odbyło się w mieszkaniu Adama Bielana. To niecałe 5 kilometrów od Sejmu. I w tym spotkaniu uczestniczyła jeszcze jedna osoba. To wicemarszałek Kamiński z rekomendacji PSL. Po tym spotkaniu Michał Kamiński zapadł się pod ziemię. Nie odbiera telefonów od dziennikarzy, nie odpisuje na SMS-y, nie było go na klubie ludowców. A dlaczego Michał Kamiński nie stawił się na tym klubie? Nie wiem. Jakieś było uzasadnienie, cokolwiek? Nie mam takiej informacji. Czy powinien się wytłumaczyć? Myślę, że powinien na posiedzeniu klubu zabrać głos i powiedzieć jaki był cel tego spotkania. Michał Kamiński dziś nie pojawił się również w Senacie. Wyluzujcie, dzisiaj go nie będzie, o ile wiem ma kontuzję, złamaną nogę i leczy się, ale kontuzja nie przeszkodziła wicemarszałkowi w udziale w nocnym spotkaniu z politykami opozycji. Nie dostałam i informacji o urlopie, ani że nie będzie na tym posiedzeniu. Marszałkini Senatu powiedziała dziś wprost, że gdyby to od niej zależało, Michał Kamiński straciłby funkcję. Na pewno mój głos, żeby odwołać Michał Kamińskiego, gdy będzie takie głosowanie padnie, żeby go odwołać. To, czy do takiego głosowania dojdzie, zależy od ludowców. My takiego wniosku nie będziemy składać. Na miejscu PSL bym się odciął. Nie tylko słownie, ale też zawnioskował o zmianę na pozycji wicemarszałka. Pan marszałek Kamiński przesadził, organizując tego typu spotkania, które de facto mają obalić rząd. To nie jest coś, co by zaburzało zaufanie. Potrzebna jest rozmowa, tak uważam na ten temat. Mówi senator, którego nazwisko w kuluarowych rozmowach najczęściej wymieniane jest jako potencjalnego następcy Michała Kamińskiego. Na razie uważam, że to są pewne spekulacje medialne. Temat wróci w Programie "Bez trybu". Justyna Dobrosz-Oracz zaprasza od 20.18. Prezydencki akt łaski dla Roberta Bąkiewicza wzbudził gorącą dyskusję, był komentarz premiera - jest odpowiedź ułaskawionego. "Niedługo wylądujesz pod jedną celą z babcią Kasią" - pisze do premiera Robert Bąkiewicz. Dla prezydenta to osoba z pozytywną opinią środowiskową. Opinii publicznej dał się poznać, gdy zagłuszał wystąpienie bohaterki powstania warszawskiego, czy rozliczał pograniczników z ich pracy. Opozycja broni Bąkiewicza, który dla rządzących jest narzędziem w rękach PiS-u. Tu jest Polska! Po ułaskawieniu Robert Bąkiewicz triumfuje. I w taki sposób zwraca się do premiera: Nie wysilaj się, już niedługo wylądujesz pod jedną celą z babcią Kasią. Dostało się też wicemarszałkowi Sejmu. Za krytykę Andrzeja Dudy. Nie jestem zaskoczony, tym co pisze, jest to człowiek nieodpowiedzialny, kompletnie nieodpowiedzialny. Ale prezydent widzi to inaczej i w uzasadnieniu do decyzji o ułaskawieniu Roberta Bąkiewicza pisze o pozytywnej opinii środowiskowej i ustabilizowanym trybie życia. To jeden z przykładów tej stabilizacji. Podczas Strajku Kobiet Robert Bąkiewicz w odpowiedzi na apel prezesa PiS... Brońcie kościołów! ...zorganizował takie bojówki... które, co prawomocnie potwierdził sąd, dopuściły się naruszenia nietykalności cielesnej tej kobiety, spychając ją ze schodów. Całym zajściem - to też orzeczenie sądu - dowodził Robert Bąkiewicz. Na tym nagraniu zabiera jej tęczową flagę. Ale PiS widzi co innego. Pan Bąkiewicz z tą panią nie miał żadnego kontaktu, był od niej parę metrów. Zrobił to, co należy, czyli bronił kościołów przed barbarzyńcami. Sąd nazwał to inaczej i skazał Roberta Bąkiewicza na 30 godz. prac społecznych miesięcznie przez rok oraz nakazał wypłacenie pokrzywdzonej 10 tys. zł. Tę pierwszą część kary Andrzej Duda darował. Wysyła fatalny sygnał do społeczeństwa, że jest przyzwolenie na przemoc w życiu publicznym. I - według rządzących - robi przysługę PiS. Po co środowisku PiS potrzebny jest Robert Bąkiewicz? Do rozrabiania, do niszczenia porządku publicznego, do atakowania przeciwników, to nie oni to robią, to robi Bąkiewicz. Ostatnio w taki sposób. Macie honor? Obrażając pograniczników i organizując samozwańcze patrole na zachodzie Polski. To wsparcie takiej narracji PiS: którą służby nazywają wprost "dezinformacją". Robert Bąkiewicz jest bardzo wygodnym narzędziem do wszczynania awantury na granicach, bo daje to zasłonę, żeby nikt już nie pamiętał o tym, że miliony wiz, które wydawano, wydawano za rządów PiS. Wcześniej Robert Bąkiewicz w taki sposób... Tu jest Polska! ...zagłuszał wystąpienie uczestniczki powstania warszawskiego. Milcz, głupi chłopie! Jako organizator Marszu Niepodległości wypowiadał takie tezy: Unia Europejska to jest czwarta Rzesza. Zgodne z polityką PiS. PiS nie zbudowało Roberta Bąkiewicza, tylko go kupiło, przyznając za swoich rządów powiązanym z nim organizacjom ponad 14 milionów złotych. Czy to co zrobił prezydent, daje wiatr w żagle takim osobom jak Robert Bąkiewicz? Na pewno tak, bo ich usiłuje wpisać do politycznego mainstreamu. Bardzo niebezpieczne i na dzisiaj, i na jutro. To jest inwestycja w politykę dla Andrzeja Dudy, a tak naprawdę sankcjonuje łamanie prawa. Fałszywy donos i atak na cudzoziemca. Legalnie mieszkający i pracujący w Wałbrzychu Paragwajczyk został posądzony o nagrywanie dzieci i dotkliwie pobity. 40-latek trafił do szpitala, rzecznik MSWiA pisze o "szczuciu na niewinnego człowieka", a zatrzymanym mężczyznom grozi do 5 lat więzienia. To nagranie nie z piłkarskiej ustawki, a sprzed domu dla cudzoziemców w Wałbrzychu. Wszystko przez jedno fałszywe zgłoszenie. Chodzi o donos na obcokrajowca, który rzekomo miał nagrywać dzieci telefonem komórkowym. Okazało się, że jest to 40-letni obywatel Paragwaju. On dobrowolnie okazał policjantom telefon komórkowy. Z tych informacji, które uzyskaliśmy od policjantów wynika, że nie było tam żadnych niepokojących treści. Kilkadziesiąt minut później mężczyznę pobito. To jest niepojęte, jak można się wyżywać na jakimś obcokrajowcu. W sprawie samosądu zatrzymano 2 osoby: 22-latka i 26-latka. Usłyszeli już zarzuty. Fala hejtu powoduje to, że młodzi ludzie, którzy nie do końca wiedzą jak to faktycznie wygląda, zaczynają atakować czy ścigać na ulicach cudzoziemców. W sprawie manifestacji nie zatrzymano nikogo. Mimo takich scen przed budynkiem, w którym mieszkają cudzoziemcy, którzy legalnie przyjechali do Wałbrzycha pracować. Oni są zatrudnieni legalnie i mieszkają na terenie Polski legalnie. Polacy też wszędzie pracują. Też w latach 80. XX pracowałam w Paryżu. Chodzi tylko o kulturę, nic więcej. Europę i Polskę zalewa falka hejtu wobec imigrantów. Jak słyszymy, inspirowana i wykorzystywana politycznie. Są okazję polityczne, żeby wykorzystać takich radykałów. Ci ludzie są wykorzystywani do takich agresywnych, prostych, bardzo bezpośrednich zachowań. Podobne hasła padają z ust polskich polityków. Popierane przez nich patrole obywatelskie, wpisy ze zdjęciami cudzoziemców i treści "Polska dla Polaków". Pamiętajmy, że rząd Donalda Tuska w mojej ocenie, w sposób całkowicie bezpodstawny, bezprawny legalizuje nielegalnych imigrantów pobyt w Polsce, a na to nie ma zgody. Jesteśmy zakładnikami polityki PiS-u, Konfederacji, Brauna. Języka nienawiści, który poszukuje wrogów i odtrąca czy odsuwa kogoś od funkcjonowania w naszym kraju. I taka narracja zbiera żniwo. W Otwocku atak na sąsiada za inny kolor skóry. W Zamościu wyzwiska wobec gości międzynarodowego festiwalu. To tylko jeden tydzień. To jest niestety efekt kampanii nienawiści i normalizowania przemocy w naszym życiu publicznym. Bo nienawiść nie pojawia się nagle. Zaczyna się wtedy, kiedy przestajemy reagować. Oglądają Państwo "19.30" w środę, co jeszcze przed nami: Jest nowy unijny budżet. Komisja Europejska ogłosiła długoterminowy projekt z wielką reformą i wielkimi wydatkami przekraczającymi bilion euro. Dyskusja wokół podziału europejskiego tortu zawsze jest pełna emocji i z Brukseli przenosi się także nad Wisłę. Tym bardziej, że za projekt Wieloletnich Ram Finansowych odpowiada komisarz Piotr Serafin. Szefowa Komisji Europejskiej od rana w dobrym humorze. Podobnie jak i jej komisarze. Choć gdy zasiadali do cotygodniowego kolegium... ...przed unijnymi budynkami trwał protest rolników. Do Brukseli przyjechali z całej Europy, także z Polski, by sprzeciwić się zmianom w polityce rolnej w ramach nowego wieloletniego unijnego budżetu. My dzisiaj walczymy o to, żeby ta wspólna polityka rolna została utrzymana w takim kształcie, w jakim była do tej pory. Założenia budżetu Komisja opublikowała po wielogodzinnych, przedłużających się rozmowach. Dziękuje za cierpliwość. Planowaliśmy opublikować go wcześniej, ale to gigantyczny budżet. Chodzi o dwa biliony euro, które przez siedem otrzymają państwa Unii. To budżet, który odpowiada ambicjom Europy, odpowiada na wyzwania stojące przed Europą i wzmacnia naszą niezależność. Budżet jest większy. Jest bardziej przemyślany i precyzyjny. Zakłada powstanie jednego superfunduszu, z którego finansowane będą: rolnictwo, inwestycje w regionach, a także te związane z kwestiami wewnętrznymi jak ochrona granic. To jest dobry budżet dla Polski, a co najważniejsze, Polska znowu ma szanse być największym beneficjentem środków Funduszu Spójności. Warszawa ma otrzymać mniej więcej tyle samo co obecnie, czyli około 750 mld euro. Nowością planu finansowego jest nie tylko integracja odrębnych dotąd polityk - od polityki spójności i rolnictwa po społeczną, migracyjną i bezpieczeństwa granic. Ale też uzależnienie wypłat środków od przestrzegania zasad rządów prawa. Stanowisko Komisji Europejskiej jest jasne. Wszystkie pieniądze unijne będą wydatkowane w poszanowaniu zasady praworządności. Komisja chce też zwiększyć dochody m.in. przez wprowadzenie nowego podatku od dużych firm i nieprzetworzonych elektrośmieci. Bo musi sfinansować inwestycje w obronność, spłatę długu po pandemii i chce wesprzeć Ukrainę kwotą stu miliardów euro. To już wywołuje niezadowolenie w Budapeszcie. Premier Wiktor Orban - w tym opublikowanym dziś nagraniu - ostrzega, że na nowym budżecie zyska głównie Kijów, a stracą europejscy rolnicy. Odnoszę wrażenie, że ten nowy budżet będzie bardzo niekorzystny dla Polski. Powiedzmy to otwartym tekstem. To jest budżet przygotowany przez komisarza z Polski, pana Piotra Serafina, który był prawą ręką przez pięć lat Donalda Tuska. Politycy PiS są jak wyrocznia delficka. Oni już dzisiaj wiedzą, jakie będą ostateczne decyzje. Tak, gdyby był rząd PiS, miałbym przekonanie, że skończy się to katastrofą. Do zaakceptowania budżetu potrzebna jest zgoda wszystkich państw członkowskich. A to oznacza walkę o każdy zapis i każde euro. Fabryka polskiej firmy zaatakowana w Ukrainie. Rosjanie skierowali drony m.in. na miasto Winnica, trafiając w zakład Grupy Barlinek. Przenosimy się do Mateusza Lachowskiego. Ile osób zostało poszkodowanych, w jakim są stanie? 2 osoby są w szpitalu. Są ciężko poparzone, ale ich stan jest stabilny. 6 osób zostało rannych. Przebywały w schronach, ale wybuchł potężny pożar, bo do uderzenia użyto 5 dronów. Polski MSZ twierdzi, że Rosjanie celowo zaatakowali ten zakład, który produkuje listwy podłogowe. Na pewno nie był zakładem militarnym. To cel cywilny. Radosław Sikorski uczestniczył w szczycie Trójkąta Lubelskiego i zwrócił uwagę, że kolejne takie naloty to zbrodnie wojenne. To, że Rosjanie próbują zniszczyć bazę podatkową, zniszczyć przemysł ukraiński, to nic nowego, ale to nadal jest zbrodnia wojenna, bo to atakowanie celów cywilnych. To jest atak, który był częścią większego zmasowanego nalotu. Ponad 40 dronów i rakiet użyli Rosjanie. Ponad 400 dronów i rakiet użyli Rosjanie. Obrona przeciwlotnicza słabnie, bo wystrzeliła tylko około 200 środków. Pytanie, czy Donald Trump zdecyduje się na realną pomoc czy poprzestanie na słowach. Jeśli nie pomoże, będziemy obserwowali kolejne ataki. 45 groszy więcej od każdego pacjenta. Tyle wyniosły podwyżki w przychodniach Podstawowej Opieki Zdrowotnej. To może oznaczać katastrofę w przypadku małych wiejskich praktyk - alarmują lekarze rodzinni. I apelują do ministerstwa Zdrowia i do NFZ o zwiększenie finansowania, w sytuacji, w której - jak dodają - to na nich opiera się ciężar leczenia większości pacjentów. Przychodnia lekarza rodzinnego w Skierniewicach. Pod opieką 9000 pacjentów. W wakacje jest tu 200 porad dziennie, ale w sezonie grypowym nawet dwukrotnie więcej. Prawie każdy pacjent wymaga dodatkowych badań i zabiegów, opłacanych z tzw. stawki kapitacyjnej. Codziennie mam takie osoby, które są przeziębione, potrzebują badań kontrolnych. Są pacjenci, którzy przychodzą cztery razy w miesiącu. Stawka kapitacyjna to wynagrodzenie lekarza za jednego zapisanego pacjenta, bez względu na, czy korzysta z opieki lekarza, czy nie. Dotąd wynosiła niecałe 18 złotych miesięcznie. Od lipca to o 45 groszy więcej. Za te pieniądze praktyki lekarza rodzinnego muszą opłacić m.in pensje, koszty utrzymania przychodni, media i badania dla pacjentów. To finansowanie jest na tak żenującym poziomie, że mówienie o tym, że mamy się dobrze, albo że mamy kominy płacowe, jest nieporozumieniem. W szczególnie trudnej sytuacji są małe wiejskie praktyki, z których korzysta prawie połowa Polaków. Jeżeli praktyka ma poniżej 800 pacjentów, nie jest w stanie utrzymać lokalu, nie jest w stanie robić zakupów, jeżeli lekarz umiera, nie ma komu przekazać, młodzi lekarze nie chcą tam pracować, są problemy z zastępstwami. Stąd nasz apel lekarzy pracujących w takich terenach, które są przystankiem Alaska. Które chronią ludzi. Według NFZ wyceny lekarzy rodzinnych nie są niskie. Składka kapitacyjna może być kilkukrotnie wyższa w przypadku najmłodszych i najstarszych pacjentów. Są też dodatki, np. za realizowanie programów profilaktycznych. Stawka kapitacyjna to tylko podstawowe wynagrodzenie lekarza POZ, lekarze mają bardzo wiele porad, świadczeń, za które NFZ płaci dodatkowo, poza tą składką. Do Podstawowej Opieki Zdrowotnej w Polsce trafia około 10% tego, czym dysponuje NFZ. W większości europejskich krajów te nakłady są przynajmniej dwukrotnie wyższe. I wcale nie chodzi o zwiększenie stawki kapitacyjnej, tylko o premiowanie działań prozdrowotnych, podkreślają eksperci. Podstawowa Opieka Zdrowotna to fundament państwa, które jest zorientowane na zdrowie obywateli, i żeby mogła być tym dobrym, solidnym, stabilnym fundamentem, musi być finansowana w oparciu o konkretne czynności, również za osiągnięcie określonych efektów zdrowotnych. Według lekarzy bez poprawy tego systemu wiele małych praktyk lekarskich może upaść. To już pewne - nowym selekcjonerem reprezentacji Polski został Jan Urban. 63-letni szkoleniowiec zastąpił na tym stanowisku Michała Probierza. Jan Urban to były piłkarz Górnika Zabrze i ligi hiszpańskiej. W reprezentacji Polski wystąpił 57 razy i strzelił siedem goli. Jako trener pracował m.in. w Lechu Poznań, Śląsku Wrocław, Górniku Zabrze i Legii Warszawa, z którą zdobył mistrzostwo oraz Puchar Polski. Teraz głównym zadaniem szkoleniowca będzie awans Biało-Czerwonych na mundial. Najbliższe mecze eliminacyjne kadra rozegra na początku września. Za chwilę Marek Czyż zaprosi państwa na "Pytanie dnia", dziś gościem będzie wiceminister cyfryzacji Michał Gramatyka. A o 22.30 w TVP1 rozmowa z Krzysztofem Kosiorem, prawnukiem Witolda Pileckiego i członkiem Rady Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, a tuż po niej film fabularny "Raport Pileckiego" w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza. Ciekawego wieczoru, do zobaczenia.