Dobry wieczór, Monika Sawka, jest piątek, 16 sierpnia, 19.30. zaczynamy od deklaracji premiera w sprawie igrzysk olimpijskich w Polsce. Jest decyzja. Są pytania. Życie pokaże, czy jest to realny cel - mówi Donald Tusk. I przekonuje: będziemy to traktowali poważnie. To ma być plan na rok 2040 lub 2044. Opozycja koncepcji nie krytykuje, bo dokładnie rok temu taką samą ogłosił ówczesny minister sportu i turystyki. Taki pomysł według szefa rządu wymaga jednak przejrzystości wydatków na sport. O kosztach i rozliczeniach, także tych politycznych, po igrzyskach w Paryżu. To jeden z pomysłów na to, by biało-czerwoni sportowcy na międzynarodowych arenach znaczyli więcej. Polska podejmie formalne starania o organizację igrzysk olimpijskich. W tym kierunku idą prace nad nową, długofalową strategią rozwoju polskiego sportu. Zimą rozpoczną się konsultacje. Jak doprowadzić do tego, żeby igrzyska w Polsce się odbyły, były sukcesem i były kołem zamachowym nie tylko dla sportu, ale dla całej Polski, tak jak stało się to z EURO 2012. Letnie igrzyska olimpijskie rozgrywane są od 128 lat. Polska nigdy nie była gospodarzem. Teraz w grę mogą wchodzić dwie daty: 2040 rok lub 2044. 4-krotny medalista olimpijski Robert Korzeniowski uważa, że to dobry czas na przygotowanie się, i nie chodzi tylko o infrastrukturę. Bardzo ważne jest to, byśmy przez te 16-20 lat zbudowali monumentalnie silną kadrę sportową, która by nam dała wiele radości. Decyzja mogła być wcześniej - mówi były minister sportu z PiS. My we wrześniu ubiegłego roku zgłosiliśmy tę koncepcję. Szkoda kilku miesięcy zmarnowanych, bo ten 2036 rok, o którym mówiliśmy, byłby świetną okazją do przetarcia szlaków w MKOl-u, bo rzadko udaje się uzyskać tak wielką imprezę przy pierwszej aplikacji. Pomysł organizacji igrzysk pojawił się kilka dni po zakończeniu tych w Paryżu, skąd polscy sportowcy przywieźli 10 medali, w tym tylko 1 złoty. To najsłabszy wynik od kilkudziesięciu lat. Rozpoczęła się dyskusja nad kondycją związków sportowych, zwłaszcza gdy takie - gorzkie - słowa wypowiada srebrna medalistka. Do kwietnia jeszcze nawet nie mieliśmy informacji nt. finansowania. Nie mieliśmy rowerów, nie mieliśmy nic. Kombinezony dostaliśmy dzień przed startem. Rośnie też napięcie na linii prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego - minister sportu. Sławomir Nitras poprosił związki sportowe i PKOl o informacje dotyczące wyjazdu i pobytu delegacji na igrzyskach w Paryżu. Prezesi związków w Hyatcie ponad tysiąc euro za noc... Ale i informacje, że z VIP-owskich odpraw na lotnisku miał wcześniej korzystać prezes PKOl Radosław Piesiewicz z rodziną. Niemal wszystkie związki przesłały informacje. Nie zrobił tego prezes PKOl-u, który według Onetu stwierdził, że minister nie jest uprawniony do żądania wyjaśnień. Ja jestem bardzo zdumiony tą odpowiedzią. Nie wiem, czy można nazwać to odwagą, ale zachowanie pana prezesa Piesiewicza trzeba zmierzyć i porównać z oczekiwaniami społecznymi. Istnieją formalne rekomendacje MKOl, które zobowiązują takie instytucje jak PKOl do pełnej przejrzystości. Radosław Piesiewicz tłumaczy, że za prywatne loty płaci z własnych pieniędzy. A delegacje związków na igrzyskach są potrzebne. Igrzyska olimpijskie to uważam, że tam się też odbywają duże sprawy międzynarodowe dla każdego związku. Premier zapowiada rozliczenie przez służby funduszy płynących do polskiego sportu. Z każdej wydanej złotówki działaczy sportowych, związki sportowe i PKOl. Jeśli nie ma tam woli, to my tę wolę wyegzekwujemy. PKOl nie chciał dziś komentować słów rządzących - ze względu na urlopy. Do sprawy Komitet ma odnieść się za kilka dni. Jest zielone światło w sprawie polskiego kandydata na komisarza Unii Europejskiej. Prezydent Andrzej Duda zgodził się na propozycję premiera, czyli na Piotra Serfina. Szef Stałego Przedstawicielstwa Polski przy Unii od wielu lat współpracuje z Donaldem Tuskiem. Był szefem jego gabinetu, gdy ten był przewodniczącym Rady Europejskiej. Tak dziś rano o rozmowie z prezydentem mówił szef rządu. Rozmawiałem już z panem prezydentem, mieliśmy takie dyskretne spotkanie kilka dni temu, będę je długo pamiętał, bo odbyło się u mnie w Trójmieście, na pokładzie okrętu wojennego. Dzięki temu było bardzo dyskretne. I rozmawialiśmy także o naszej współpracy, jeśli chodzi o struktury europejskie i polską prezydencję w Unii Europejskiej. Oglądają państwo "19:30", już za chwilę kulisy ataku na Nord Stream, a później jeszcze... Ona powiedziała: "Mamusiu, ja myślałam, że po prostu byłam niegrzeczna i zostałam tam za karę". Pięciolatka zamknięta w przedszkolu. Odpowiedzialna osoba za to zdarzenie zostanie pociągnięta do odpowiedzialności. Pięć osób zatrzymanych w związku ze śmiercią Matthew Perry'ego. Perry płacił ogromne pieniądze za ketaminę, która go zabiła. Mamy do czynienia z podziemną siatką przestępczą. Słońce to życie! Afrykański żar i alerty pogodowe. 2024 rok może się okazać najcieplejszym rokiem w historii. Sytuacja burzowa jest dosyć napięta. Sensacyjne doniesienia w sprawie zniszczenia Nord Stream na dnie Bałtyku we wrześniu 2022 roku. Niemcy wydały europejski nakaz aresztowania ukraińskiego instruktora nurkowania. To on miał stać za atakiem. Według śledczych w ostatnim czasie mieszkał w Polsce. Sabotażyści mieli wyczarterować jacht, a następnie podłożyć bomby. W sprawie pojawiają się też polskie wątki. Trzy potężne podwodne eksplozje i największy w historii wyciek gazu. We wrześniu 2 lata temu przeprowadzono atak na rosyjskie gazociagi Nord Stream. Według niemieckiej prokuratury, która jako jedyna wciąż bada sprawę, tropy prowadzą do ukraińskich nurków mieszkających pod Warszawą. Wśród nich miał być Wołodymyr Z., za którym Berlin wydał europejski nakaz aresztowania. Zbiegł na Ukrainę. Niezależnie od wyniku takich dochodzeń - fakt, że Rosja prowadzi wojnę przeciwko Ukrainie z naruszeniem prawa międzynarodowego pozostaje niezmienny. Według ustaleń prokuratury z Karslruhe, do których dotarły niemieckie media, sabotażyści z pomocą polskiego biura podróży, za powstaniem którego stoi ukraiński wywiad, wynajęli ten jacht. W Rostoku na jego pokład weszła grupa sześciu osób, część z doświadczeniem w służbach specjalnych. Udawali turystów. Jednostka przez 15 dni pływała pomiędzy Niemcami, Danią Szwecją i Polską - w pobliżu gazociągów. By podłożyć ładunki, czterej nurkowie w parach To, że podejrzany jest obywatelem Ukrainy, to jedno. Ale nie wyciągałbym z tego żadnych wniosków dotyczących udziału w tym państw. By podłożyć ładunki, czterej nurkowie w parach dwukrotnie schodzili na głębokość 80 metrów. Na dnie spędzili około 20 minut. Po powrocie do Rostocku spieszyli się tak bardzo, że nie umyli jachtu. Dzięki temu niemieccy śledczy zabezpieczyli ślady DNA oraz użytych ładunków wybuchowych. To, że podejrzany jest obywatelem Ukrainy, to jedno. Ale według dziennika "Wall Street Journal" plan uszkodzenia gazociągów Nord Stream dostarczających rosyjski gaz do Niemiec początkowo miał zatwierdzić prezydent Zełenski. Prezydent Zełenski początkowo ustnie zatwierdził plan operacji. Jednak gdy CIA dowiedziała się o przygotowaniach, Wstrzymanie operacji nakazał, gdy dowiedziała się o niej CIA. Ale od ówczesnego dowódcy sił zbrojny miał usłyszeć, że jest za późno. Akcję wartą 300 tys. dolaróww mieli sfinansować ukraińscy biznesmeni. Kijów wielokrotnie zaprzeczał, by miał coś z nią wspólnego. Jestem prezydentem i wydaję odpowiednie rozkazy. Ukraina niczego takiego nie zrobiła. Nigdy bym tak nie postąpił. W rozmowie z "Die Welt" były szef wywiadu Niemiec stwierdził, że atak na gazociąg musiał się odbyć przy wsparciu Polski. Śledztwo jest prowadzone przez stronę niemiecką. My nie mamy wpływu na to śledztwo, ani nie mamy wglądu w prowadzone prace w toku postępowania prowadzonego przez stronę niemiecką. W związku z tym również z tego powodu odmawiam komentarzy. Wypowiedzi dotyczące Nord Stream i rzekomego udziału Polski w wysadzeniu Nord Stream ze strony niemieckiej są czystą dezinformacją. To jest wpisywanie się w narrację rosyjską, która sufluje od jakiegoś czasu takie informacje. My na pewno jako polski rząd nie mieliśmy z tym nic wspólnego. Ale to, co można powiedzieć, że to rosyjskie trolle i rosyjskie służby specjalne z tymi trollami robią wszystko, żeby takie wrażenie stworzyć. Wcześniej dziennikarze śledczy ze Skandynawii ustalili, że rosyjskie okręty zdolne do prowadzenia podmorskich operacji potajemnie pływały w miejscach, w których potem doszło do wysadzenia gazociągów. Moskwa zawiesiła dostawy gazu do Niemiec jeszcze przed zniszczeniem Nord Stream - w trakcie rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie. Z powodu inwazji ostatecznie nie został uruchomiony również gazociąg Nord Stream 2. Jest weto prezydenta w sprawie ustawy likwidującej powołaną za rządów PiS To był brutalny atak bez ostrzeżenia. Żydowscy osadnicy napadli na palestyńską wieś Dżit na okupowanym przez Izrael Zachodnim Brzegu Jordanu. Podpalali domy i samochody. Jedna osoba nie żyje, druga walczy o życie. Atak potępił Biały Dom. Premier Izraela zapewnił, że sprawcy zostaną zatrzymani. O dramatycznej sytuacji na Bliskim Wschodzie. To uchwycony przez monitoring moment ataku. Dwóch zamaskowanych mężczyzn wylewa na budynek łatwopalną ciecz. Grupa kilkudziesięciu uzbrojonych żydowskich osadników podpalała domy i samochody. Zaatakowali późnym wieczorem - bez ostrzeżenia. Przepędziliśmy ich, ale przenieśli się w inne miejsce i zaczęli strzelać. Do ataku doszło w palestyńskiej miejscowości Dżit na okupowanym przez Izrael Zachodnim Brzegu. Zginęła co najmniej jedna osoba. Napastnicy uciekli dopiero po przybyciu izraelskiego wojska. Atak potępiły Stany Zjednoczone, a szef unijnej dyplomacji domaga się wyciągnięcia konsekwencji. Premier Benjamin Netanjahu zapewnia: Prezydent mówi o rysie na wizerunku Izraela. Do ataku doszło, gdy świat poznał najnowszy raport dotyczący ofiar trwającej od 11 miesięcy wojny w Strefie Gazy. Kontrolowane przez Hamas ministerstwo zdrowia twierdzi, że konflikt kosztował życie ponad 40 tys. Palestyńczyków. Szef ONZ do spraw praw człowieka mówi wprost: to ponury kamień milowy dla świata. Ta niewyobrażalna sytuacja w przeważającej mierze jest spowodowana powtarzającymi się przypadkami nieprzestrzegania zasad wojny przez Siły Obronne Izraela. O masakrze cywilów w tureckim parlamencie mówił też prezydent Autonomii Palestyńskiej. W trwającym ponad 40 minut przemówieniu oskarżył Stany Zjednoczone o wspieranie Izraela i przedłużanie wojny. Oświadczył też, że wraz z innymi palestyńskimi liderami uda się do Strefy Gazy. Nawet jeśli będzie nas to kosztować życie. Na temat śmierci cywilów w Strefie Gazy izraelskie wojsko milczy, raportuje za to o sukcesach w walce z Hamasem. Wyeliminowaliśmy ponad 17 000 terrorystów. Armia Izraela osiągnęła w Strefie Gazy to, co było możliwe - pisze "The New York Times", powołując się na wysokich rangą amerykańskich urzędników. Mówi o tym też rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych. Zorganizowana struktura wojskowa Hamasu została zniszczona. Izrael zrealizował prawie wszystkie główne cele wojskowe. Oprócz jednego - uwolnienia przetrzymywanych przez Hamas zakładników. To jeden z głównych warunków Izraela stawianych podczas trwających w Katarze rozmów o zawieszeniu broni. Poczta Polska na krawędzi. Premier Donald Tusk mówi o potężnych stratach - tylko w pierwszym półroczu 300 mln zł - i obwinia poprzedników. Nowy prezes państwowego giganta przedstawia plan transformacji spółki - a w nim redukcja etatów. Za kilka tygodni ruszy program dobrowolnych odejść z firmy, który ma objąć około 9 tys. pracowników. Poczta Polska na krawędzi. Premier Donald Tusk w bardzo ostrych słowach mówił dziś o sytuacji spółki. Odpowiedzialność za kondycję Poczty Polskiej zawsze spoczywała na państwie, na rządzie. Doprowadzili Pocztę Polską do ruiny. Rząd za tę sytuację obwinia swoich poprzedników. Przez 8 lat nie robiono nic, przejadano pieniądze, przesypiano czas. Dziś decyzje potrzebne są szybkie, ale nic nie zwróci przeszłości, a tutaj PiS bardzo zaspał. Straty Poczty Polskiej za poprzedni rok wyniosły 620 mln zł, w tym roku to już 300 milionów. Przedstawiciele prawicy problemu nie widzieli. Przyglądałem się sytuacji w spółkach Skarbu Państwa, w instytucjach państwa polskiego, w tym i Poczcie Polskiej w czasach naszych rządów. Nigdy nie było mowy o tym, że ona jest w tak głębokim kryzysie. W Poczcie Polskiej po wyborach przeprowadzono szereg audytów. Efektem kontroli mają być zawiadomienia do prokuratury. W każdym z sektorów państwa mieliśmy do czynienia z BMW. Czyli biernymi, miernymi, ale wiernymi PiS-owi nominatami, którzy nie dbali o kondycję spółek, tylko o dobre imię PiS-u. Sytuacja Poczty Polskiej wymaga działania. Przedstawiony w środę plan transformacji na ten rok zakłada m.in. dobrowolne odejścia z pracy. Obejmą one około 9 tys. pracowników, czyli 15% załogi. Stoimy przed wyzwaniem, nazwałem to śmiercią kliniczną, serce bije, ale musimy się transformować. Pracownicy, którzy dobrowolnie odejdą z Poczty, mają dostać równowartość rocznej pensji. Sposób zmniejszenia kadry nie jest jednak jasny dla związkowców. Pojawia się widmo strajku. Dwa związki reprezentatywne tutaj współpracują, zarówno w zakresie przeprowadzenia referendum strajkowego we wrześniu, jak również pewnie innych akcji protestacyjnych. Plan naprawczy Poczty Polskiej to nie tylko redukcja zatrudnienia. Mowa jest też o modernizacji systemów IT, procesów logistycznych i sieci sprzedaży. Nacisk ma być położony na usługi kurierskie. Zamiana w poczcie - tak. Wymyślenie poczty na nowo - tak. Natomiast zmiana, czyli zastąpienie listów paczkami, będzie bardzo trudna. Poczta Polska jest drugim największym pracodawcą w kraju, który rocznie dostarcza ponad miliard przesyłek. Koszmar w przedszkolu. Grupa dzieci wyjechała na wycieczkę. Opiekunki zapomniały o 5-latce. Dziewczynka została zamknięta bez opieki na kilka godzin. Wychowawczynie zapewniały rodziców, że wszystko jest w porządku i nie ma powodów do zmartwień. Dopiero późnym popołudniem zorientowały się, że dziecka nie ma. Sprawą zajmują się policja, prokuratura oraz kuratorium oświaty. To w tym przedszkolu 5-letnia Nina przeżyła godziny grozy. Została zapomniana i zamknięta w przedszkolu. Na ponad 6 godzin. Bo właśnie tyle trwała wycieczka, na którą dzieci pojechały z opiekunami. Zaczęto mnie przepraszać, że córce się nic nie stało, że córka prawdopodobnie się schowała przed nimi. Przedszkole odmawia komentarza. Głos zabiera za to kuratorium oświaty, które w placówce przeprowadziło już kontrolę. Wnioski są jednoznaczne. Od godziny 10.00 do 16.00 dziecko pozostawało bez opieki, samo, dopiero od 16.00 do 17.00 opiekę sprawował nad tym dzieckiem pracownik żłobka. Prawdopodobnie właśnie wtedy do sąsiadującego z placówką żłobka zadzwoniła jedna z nauczycielek z prośbą o zaopiekowanie się Niną. Wcześniej kobieta zapewniała matkę, że dziewczynka dobrze się bawi na wycieczce. O 10.34 wysłałam sms do pani Justyny, żeby na nią uważała, a ona mi odpisała: proszę się nie martwić, płynie z wujkiem Krzyśkiem, jest ok. Sprawą zajmuje się już policja. Prowadzone jest dochodzenie w kierunku narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia dziecka. Mówimy tu o artykule 162., jeśli nad sprawcą ciąży obowiązek opieki, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Rodzice zamierzają walczyć o odszkodowanie. Pieniądze chcą przeznaczyć na terapię - ich córka rozwija się bowiem w spektrum autyzmu. Zdarzenie może odcisnąć piętno na jej dalszym życiu. Teraz w spokojny, obrazowy sposób trzeba wyjaśnić, że ona nie jest winna tej sytuacji. Winę ponoszą nauczyciele. Ci, którzy dla dziecka w wieku przedszkolnym powinni być gwarantem bezpieczeństwa. Dzieci potrzebują przewidywalności, powtarzalności, bardzo lubią rutynę. Jeżeli wydarza się to, co bardzo wykracza poza to, co dziecku jest znane, to może to prowadzić do zaostrzenia objawów, pogorszenia funkcjonowania. Odbudować zaufanie będzie niezwykle trudno. Mamusiu, ja myślałam, że byłam niegrzeczna i dlatego dostałam taką karę. Teraz karę dostanie dyrekcja placówki. Kuratorium może nawet cofnąć pozwolenie na działalność przedszkola. Małpia ospa w Europie. Pierwszy przypadek potwierdzono w Szwecji. Chory przebywa w szpitalu Sztokholmie, wirusem zaraził się podczas pobytu w Afryce. Światowa Organizacja Zdrowia ogłasza najwyższy poziom alarmu, bo małpia ospa jest globalnym zagrożeniem dla zdrowia publicznego. Wirus jest już w kilkunastu krajach. Tak wyglądają pacjenci chorujący na małpią ospę. Do zakażenia może dojść przez bliski kontakt z nosicielem wirusa, np. przez dotyk. Objawy - gorączka, osłabienie i charakterystyczna wysypka. Charakterystyczna jest wysypka, która ma typowy przebieg, to są zmiany, które następnie pokrywają się takimi czarnymi strupami. Takich przypadków w Afryce jest coraz więcej. Od stycznia zachorowało 14 tys. osób. To o 160% więcej niż w roku ubiegłym. Najwięcej w Demokratycznej Republice Konga i państwach sąsiadujących. Chorują głównie dzieci, 70 proc., ze śmiertelnością 4-10 proc., i to jest duży problem. Sytuacja w Afryce wymyka się już spod kontroli, dlatego Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła stan zagrożenia zdrowia publicznego o znaczeniu międzynarodowym. To jasne, że skoordynowana reakcja międzynarodowa jest niezbędna, aby powstrzymać epidemię i ratować życia. Podobny alert ogłoszono 2 lata temu. Wtedy epidemię udało się zatrzymać. Tym razem sytuacja jest poważniejsza, bo wzrost zakażeń łączy się z pojawieniem nowego, zmutowanego typu wirusa. Ten wariant łatwiej się przenosi i może powodować cięższy przebieg, dlatego WHO sięgnęła po to bardzo silne narzędzie, jakim jest ogłoszenie stanu zagrożenia zdrowia o zasięgu międzynarodowym. Strach przed małpią ospą także w Europie. Informacje o pierwszym potwierdzonym przypadku zdominowały nagłówki szwedzkich mediów. Mamy w Szwecji przypadek poważniejszego typu wirusa ospy małpiej, traktujemy to bardzo poważnie. Stan zagrożenia zdrowia publicznego o znaczeniu globalnym wprowadzany jest, kiedy choroba rozprzestrzenia się tak szybko, że niezbędna jest skoordynowana reakcja państw. Pamiętajmy zawsze, że jest to choroba zakaźna, która jeżeli trafi na osobę podatną, z osłabionym układem odpornościowym, może taką osobę zabić. Eksperci tłumaczą, że WHO w ten sposób daje nam czas na przystosowanie systemu opieki medycznej do nowego zagrożenia. Trzeba przeszkolić personel, żeby szybciej rozpoznawał chorobę. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, co będzie dalej. WHO ostrzega, ale nie mówi, co się dalej stanie, bo tego nie wie i tego nikt nie wie, na tym polegają epidemie, że one się toczą własnym torem, może się skończyć na pojedynczych przypadkach, może się skończyć kolejną epidemią. Szczepionka przeciw ospie prawdziwej w 85 proc. chroni również przed ospą małpią. Preparaty były stosowane w Polsce do początku lat 80. Jest przełom w śledztwie dotyczącym śmierci legendarnego aktora Matthew Perry'ego. W związku ze sprawą aresztowano m.in. asystenta gwiazdy serialu "Przyjaciele" i dwóch lekarzy. Mieli dostarczać aktorowi ketaminę - narkotyk, który doprowadził do jego śmierci. Łączymy się z Marcinem Antosiewiczem. Co ustalili śledczy? Zarzuty przyczynienia się do śmierci aktora usłyszało 5 osób, w tym 2 lekarzy, jego asystent oraz dilerka ketaminy. Ketamina to środek znieczulający o właściwościach halucynogennych. Zazwyczaj podawany przy znieczuleniu ogólnym podczas operacji. Detektywi i agenci ustalili, że 2 lekarzy celowo uzależniło aktora od ketaminy. Chcieli na nim zarobić. Zastanawiam się, ile zapłaci ten kretyn - tak pisali do siebie SMS-ami. Lekarstwo kosztuje zwykle 12 USD. Jemu kazali płacić 2000 USD. Uzależnienie rosło. Aktor zaczął szukać tańszej ketaminy na ulicy aż trafił na dobrze znaną królową ketaminy. Ona za 50 fiolek skasowała 11 tysięcy USD. Matthew Perry szukał leczenia depresji i lęku i udał się do lokalnej kliniki, gdzie uzależnił się od dożylnej ketaminy. Kiedy lekarze kliniki odmówili zwiększenia dawki, zwrócił się do pozbawionych skrupułów lekarzy, którzy postrzegali Perry'ego jako sposób na szybki zarobek. Oskarżeni wykorzystali uzależnienie pana Perry'ego, aby się wzbogacić. Wiedzieli, że to, co robią, jest złe. Wiedzieli, że to, co robią, naraża pana Perry'ego na wielkie niebezpieczeństwo, ale i tak to robili. To bardzo tragiczna historia, która nie dzieje się tylko w Ameryce. Lekarze nie przyznają się do winy. Jednemu z nich grozi do 120 lat więzienia. Drugiemu dożywocie. Fala upałów na południu Europy - termometry pokazują nawet 40 stopni. Najgorzej jest we Włoszech, Hiszpanii i Grecji, która walczy z pożarami. W Polsce też alerty 2 stopnia przed wysoką temperaturą. W ubiegłym roku z powodu upałów zmarło ponad 47 tys. mieszkańców Europy. Tak wyglądają dziś wioski wokół Aten. Ugaszony pożar strawił obszar wielkości Paryża. Kto mi w tym pomoże? Nawet wóz strażacki nie przyjechał na pomoc. Przyczyną był prawdopodobnie luźno zwisający przewód na słupie energetycznym. Jednak eksperci wskazują też na upał i suszę. Obszar ten był niegdyś pełen zielonej, gęstej roślinności. Ale nie było środków ochrony przeciwpożarowej. Wszędzie było pełno suchej trawy. Turyści w Atenach nie muszą się już obawiać pożaru, ale 40-stopniowy upał w trakcie zwiedzania jest nie do zniesienia. Po przyjeździe do Aten spodziewaliśmy się gorąca, ale nie żaru i zapachu spalenizny. Zwiedzanie jest ciężkie, temperatura bardzo utrudnia. Karolina Lamka uciekła z Aten na wyspę Paros. Pogoda w miejscach blisko morza jest bardziej przyjazna dla turystów. Podobnie jest w Czarnogórze. 41 stopni. Ludzie gromadzą się nad Adriatykiem. Przyjechałyśmy z Sarajewa, a fala upałów już tam dotarła. W domu to katastrofa. Ale przyjechaliśmy gotowi, żeby ochłodzić się tutaj. A to już Rzym. Upał sprawia, że szpitale pękają w szwach. Przede wszystkim mówimy o turystach przyjeżdżających do Rzymu, którzy bardzo często odwadniają się podczas intensywnego zwiedzania. Gorące zwrotnikowe powietrze z południa Europy dotarło do Polski. Tu, w centrum Warszawy, 31 stopni. Meteorolodzy zapowiadają też tropikalne noce. Poza terenami na morzem w całej Polsce było dziś upalnie. Najcieplejszymi miastami były: Racibórz, Opole i Rzeszów. Co chwilę robię przerwy, ale niestety upały w ciąży nie sprzyjają. Wysokie temperatury źle znoszą osoby starsze i mieszkające w dużych miastach, gdzie brakuje zieleni. Jesteśmy w czasie zmiany klimatu. W Polsce od wielu lat coraz częściej gości na terenie naszego kraju masa powietrza znad Afryki. Napływają do nas gorące i wilgotne masy powietrza. Przez cały weekend możemy się więc spodziewać burz. Burze prognozowane są na wschodzie naszego kraju, ostrzeżenie 1 stopnia przed burzami na wschód i południe naszego kraju. Chłodniej - około 20 stopni - zrobi się w poniedziałek. Ale upały w sierpniu jeszcze wrócą. Ja już państwu dziękuję. Już teraz "Pytanie dnia". U Doroty Wysockiej-Schnepf były premier Leszek Miller. Ja czekam na państwa jutro o 19.30, do zobaczenia.