Student terrorysta - służby udaremniły próbę zamachu. Tragedia w Jeleniej Górze - bójka uczennic zakończona morderstwem. Nawrocki kontra Tusk - udział Polski w szczycie G20 to kolejny powód do rywalizacji. Katolik, lat 19, student KUL-u. W tej sylwetce wszystko się zgadzało, ale zaszły zmiany. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała młodego mężczyznę, który miał planować zamach bombowy na jednym z jarmarków świątecznych. Miał być zafascynowany terroryzmem i islamem, a dowody są tak mocne, że sąd aresztował go na 3 miesiące. Jarmarki bożonarodzeniowe gromadzą coraz większe tłumy. Jeden z nich był obiektem zainteresowania terrorysty. Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zapobiegli tragedii. To był plan 19-latka z Lublina zatrzymanego przez ABW. Według ustaleń służb chciał skonstruować bombę i wysadzić ją tłumie. Jego celem było to, żeby zabić i zastraszyć przede wszystkim Polaków, ale zabić wiele osób. To student pierwszego roku prawa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. No szok, że coś takiego w Lublinie i u nas na uczelni. Będziemy o tej sprawie rozmawiać ze studentami, jeżeli ktokolwiek potrzebuje jakiegokolwiek wsparcia, to wsparcie zostanie udzielone. Mateusz W. i jego postawa od początku studiów niepokoiła kolegów z wydziału. Wiedzieliśmy, że jest taka osoba, ale nigdy go nawet nie widzieliśmy na żywo. Też warto wspomnieć, że on na profilu nie miał imienia Mateusz, tylko miał Mahomet. A dokładnie Muhammad. To profil i fotografia, jaką umieścił w mediach społecznościowych. Jednak wizerunek w sieci to nie wszystko. Zauroczył się czy zakochał w terroryzmie, dążył do nawiązania kontaktów z Państwem Islamskim, dążył do współpracy z Państwem Islamskim. Ma o tym świadczyć zawartość jego telefonu, dysków i to, czego szukał w internecie. Właśnie rodzaj zbieranych informacji zaniepokoił służby. Dzięki temu za zamiarami nie poszły czyny. Z oględzin telefonu komórkowego wynika, że chodziło o fazę wczesną, o fazę przygotowania, ten mężczyzna nie dokonał zakupu żadnych materiałów wybuchowych. Pomysł, żeby szukać ładunków wybuchowych, świadczył o tym, że jeszcze nie bardzo wiedział, co zrobić, bo większość jarmarków została rozjechana samochodami. Tak było rok temu na jarmarku w niemieckim Magdeburgu, gdy zginęło 6 osób, a rannych zostało ponad 200. 9 lat temu w Berlinie zabito 12 osób, gdy ciężarówka z impetem wjechała w tłum przy świątecznych straganach. Jarmarki gromadzą duże ilości osób na relatywnie niewielkiej przestrzeni i są bardzo trudne do upilnowania. Po zamachach w Niemczech wiele polskich jarmarków doczekało się zabezpieczeń. We Wrocławiu to m.in. ponad 150 takich betonowych blokad. Są także ustawione mauzery, czyli takie wielkie pojemniki wypełnione wodą. Generalnie chodzi o to, żeby nie było możliwości niekontrolowanego wjazdu na teren, gdzie przebywają ludzie. Jarmarki objęte są monitoringiem. Przed każdym wejściem są policjanci w radiowozach, a teren obserwują patrole firm ochroniarskich. Widzę, że ci ochroniarze faktycznie chodzą w kółko i patrolują, więc wydaje mi się, że jest chyba dobrze zabezpieczony. Zdaniem ekspertów nie ma idealnego zabezpieczenia takich miejsc. To jest taki problem tarczy, miecza i rozsądku. To znaczy, czy musimy zabronić tego, czy też musimy ufortyfikować te obszary. Służby przypominają - bezpieczeństwo zależy też od nas samych. Zachowajmy czujność, zwracajmy uwagę na osoby zachowujące się w sposób nienaturalny, zachowujące się w sposób podejrzany. I na wszelki wypadek poinformujmy o tym policję. 100 metrów od szkolnego boiska, 100 metrów od szkoły. Świadkowie informowali o bójce dwóch dziewczynek, ale na miejscu tragedia trudna do opisania. 11-letnie dziecko śmiertelnie zranione nożem i 12-latka zatrzymana przez policję. Na początku jest mowa o jej związku ze sprawą, ale to wstępna dyskrecja służb, bo okoliczności wskazują, że dziecko zabiło dziecko. Dlaczego i co dalej? To miejsce zbrodni. Od rana przychodzą tu mieszkańcy, którzy pamiętają Danusię. To wstrząsnęło całym miastem. To w tym wieku mogła być naprawdę drobnostka, a wyszła tragedia. Ciało 11-letniej dziewczynki zostało odnalezione wczoraj. Tato mówił właśnie, że tu pełno policji, tam dziewczyna jakaś leży i druga przy płocie zakrwawiona. Policję zawiadomił świadek, który widział szarpaninę nastolatek. Wezwany patrol przyjechał niestety za późno. Danusia miała liczne rany kłute. Jej życia nie udało się uratować. Wszystkich to chyba bardzo przeraża, taka tragedia, takie małe dzieci. Przez kilka godzin policja zabezpieczała teren. Na miejscu znaleziono nóż typu finka, którym najprawdopodobniej zadano śmiertelne rany. W sprawie zatrzymano 12-letnią dziewczynkę. To uczennica tej samej szkoły co ofiara. Dziewczynki znały się z widzenia, natomiast nie były koleżankami. Po raz pierwszy zdarza się tak tragiczna sytuacja, że dziecko zostało pozbawione życia przez najprawdopodobniej inne dziecko. Dramat rozegrał się wczoraj w Jeleniej Górze, około 200 metrów od szkoły podstawowej nr 10. W pobliżu ogródków działkowych i domów jednorodzinnych. Tędy dzieci często skracają sobie drogę do szkoły. Jak to możliwe, że dziecko zabiło dziecko? Danusia chodziła do piątej klasy. Była wzorową uczennicą. Brała udział w wolontariacie, angażowała się w konkursy, zawody sportowe, wszechstronnie uzdolniona, jest to dla nas wszystkich ogromna strata. Rodziny obu dziewczynek zostały objęte opieką psychologów. Pomoc otrzymują też uczniowie i pracownicy szkół w Jeleniej Górze. Do wsparcia oddelegowano dodatkowo 16 specjalistów ze szpitala MSWiA. Taka pomoc będzie dostępna do końca stycznia. Takie zdarzenie jest ważnym sygnałem, że nie ma na co czekać. Że działania również dotyczące procedur bezpieczeństwa w szkołach muszą zostać zmienione. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną tragedii. Myślę, że zazdrość, że to był powód, dlaczego koleżanka ją zabiła. Z tego, co słyszałem, to tam poszło o jakiegoś chłopaka, takie bardziej indywidualne sprawy. Jednak to, co naprawdę się wydarzyło, wyjaśnią śledczy. Podejrzewana 12-latka została przesłuchana. Na pewno nie możemy mówić o tym, że dziecko podjęło świadomą decyzję, to był pewnie akt, nad którym nie sądzę, że było wielkie panowanie. O losie dziewczynki zdecyduje teraz sąd rodzinny. W tej sytuacji mamy do czynienia z porażką systemu i nas dorosłych, którzy powinni chronić dzieci, są za dzieci odpowiedzialni, to nie jest tak, że dziecko rodzi się mordercą albo staje się nim jednego dnia. Dzień pogrzebu Danusi będzie dniem żałoby w mieście. Za chwilę o bezpieczeństwie wschodniej flanki NATO, a potem jeszcze... Omyłkowo skazany? Zabierzemy syna i za chwilkę go odwieziemy. I do tej pory nie wróciłem. Dowody świadczą, że pana Jarosława Sosnowskiego nie było na miejscu zbrodni. Za gwałt, którego nie popełnił? Czy to jest możliwe, żeby sprawca gwałtu i morderstwa nie zostawił po sobie żadnych śladów? W takich okolicznościach niepewne tropy nie zostały zbadane. Cała Wspólnota musi zrozumieć, że wschodnia flanka to także jej granica, a nie tylko państw, które Rosję mają za miedzą - taka musi być dla całej UE konkluzja szczytu flanki wschodniej, który obradował w Helsinkach. Na końcu jest deklaracja, w niej 13 punktów, a w nich zapowiedź wspólnych działań i wspólnych starań, tak by Bruksela znała realną cenę inwestycji nie do ominięcia. Helsinki i pierwsze takie spotkanie przywódców wschodniej flanki NATO. Przedstawiciele Finlandii, Szwecji, państw bałtyckich, Rumunii, Bułgarii i Polski rozmawiali o tym, jak odpowiedzieć na zagrożenie płynące z Rosji. Myślę, że z zadowoleniem możemy ogłosić, że Europa wreszcie rozumie, że granica wschodnia i ochrona naszej wschodniej granicy jest wspólną odpowiedzialnością. A Kreml już nie tylko testuje granice, ale paraliżuje też europejskie lotniska. Stąd wspólny głos przywódców krajów wschodniej flanki Unii o bardziej zdecydowane i solidarne działania. Każdy z nas tu zebranych odgrywa kluczową rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa i obrony Europie. Przywódcy przyjęli 13-punktową deklarację. Mowa w niej m.in. o utworzeniu straży wschodniej flanki. Chcą też, aby Bruksela głębiej sięgała do wspólnej kieszeni, by zadbać o bezpieczeństwo całej 27. Jednym z celów jest to, jak efektywnie wykorzystywać fundusze unijne - to oczywiste. To oznacza też polityczną presję i zjednoczoną argumentację. Tu wszyscy mówili jednym głosem - by Europa była bezpieczna, musi wyciągnąć wnioski z lekcji, jaką dała agresja Kremla na Ukrainę. ofensywę dyplomatyczną kontynuuje Wołodymyr Zełenski. Dziś w Hadze. Wczoraj o zakończeniu wojny z europejskimi przywódcami rozmawiał w Berlinie. Było też spotkanie z bliskimi współpracownikami Donalda Trumpa - Steve'em Witkoffem i Jaredem Kushnerem. Negocjacyjny maraton w stolicy Niemiec trwał 2 dni, po których pierwszy raz od tygodni pojawił się optymizm. To naprawdę ważne dni, które mogą być decydujące. Mam nadzieję, że pomogą zbliżyć się do pokoju. Jesteśmy świadkami znaczącego ożywienia dyplomatycznego, być może największego od wybuchu wojny. Po serii ataków zarówno na ukraińskiego prezydenta, jak i na europejskich przywódców spotkanie z entuzjazmem ocenił też prezydent USA. Jesteśmy coraz bliżej. Mamy ogromne wsparcie ze strony europejskich przywódców. Oni też chcą to zakończyć. Europa chce doprowadzić do pokoju, ale liczy na współpracę z Waszyngtonem. Dlatego po negocjacjach w Berlinie europejscy przywódcy zadzwonili do Donald Trumpa. Była mowa nie tylko o zakończeniu wojny, ale też o tym, jak utrzymać pokój. Jeśli chodzi o gwarancje bezpieczeństwa, współpracujemy nad tym z Europą. Europa odegrałaby w tym ważną rolę. Szczyt w Berlinie w tej sprawie przyniósł znaczący postęp. Amerykanie położyli na stół ofertę gwarancji bezpieczeństwa inspirowaną artykułem 5. Traktatu Północnoatlantyckiego. Z zadowoleniem przyjmuję fakt, że USA pozytywnie rozważają udzielenie Ukrainie wsparcia wojskowego, podobnie jak Europa. Europejscy przywódcy swoje propozycje zawarli we wspólnym oświadczeniu. Mowa w nim m.in. o wspieraniu Kijowa w rozbudowie sił zbrojnych do 800 tys. żołnierzy. W ramach gwarancji bezpieczeństwa chętne kraje europejskie ustanowią przy wsparciu Amerykanów misję wojskową, która będzie strzegła zawieszenia broni. Cel gwarancji bezpieczeństwa to oczywiście odstraszenie Rosji od ponownego ataku. Muszą więc być bardzo jasne i bardzo stanowcze. I muszą zostać udzielone, zanim dojdzie do jakichkolwiek rozmów o terytoriach - to głos Europy. Stanowisko Kijowa pozostaje niezmienione - zgody na oddanie ziem Moskwie nie będzie nigdy. A na to właśnie naciskają Amerykanie. Dialog dotyczący terytorium był wystarczająco długi i mówiąc szczerze, na razie mamy w tej kwestii odmienne stanowiska. No cóż, oni już stracili to terytorium. Mówiąc wprost, ono jest już utracone. I to retoryka, którą posługuje się Kreml. Nasze stanowisko jest dobrze znane, spójne, przejrzyste i zrozumiałe. W ocenie Moskwy do Rosji już należy nie tylko Krym, ale też Donbas i obwody zaporoski i chersoński. Polska zaproszona do udziału w szczycie największych gospodarek świata. Zaszczyt na G20 spotka Polskę dopiero za rok, ale w wewnętrznej polityce już pracuje i otwiera nowy rozdział współpracy rządu i prezydenta. Amerykanie, którzy nas zapraszają, chcą ustalać szczegóły tylko z ludźmi Karola Nawrockiego, choć pierwotnie chcieli także z polskim MSZ. Co się wydarzyło po drodze? Prezydent Nawrocki i jego otoczenie odmawia współpracy w sprawie polityki zagranicznej. Tak premier komentuje między innymi to... Byliśmy tutaj dzisiaj bardzo ciepło przywitani. ...w jaki sposób Pałac Prezydencki rozpoczął w Waszyngtonie przygotowania do przyszłorocznego szczytu G20, który odbędzie się w grudniu na Florydzie. Polska została zaproszona przez Stany. Reprezentantem będzie oczywiście pan prezydent. Rząd zaproponował, by udział Polski w szczycie koordynowali: wiceminister spraw zagranicznych Marcin Bosacki i szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta, Marcin Przydacz. Ale w Waszyngtonie jest obecnie tylko ten drugi. Jak pisze Gazeta Wyborcza, doszło do powtórki z sierpnia, gdy Pałac miał prosić Amerykanów o wyłączenie premiera z wideokonferencji w sprawie Ukrainy. Otoczenie prezydenta znowu poskarżyło się w Białym Domu. Prawie codziennie słyszę podważanie polskiego rządu i to nie służy naszym interesom. W naszej delegacji jest pani dyrektor z MSZ, więc proszę nie insynuować, że nie ma koordynacji. Prezydencki minister przekonuje o współpracy z resortem spraw zagranicznych. Ale obecność w delegacji dyrektora z MSZ to formalność. A nie czynny udział konstytucyjnego ministra. Rządzący mówią o otwieraniu przez Karola Nawrockiego kolejnego frontu walki z rządem. To jest walka polityczna. Szef Kancelarii Prezydenta odpowiada, że zaproszenie dla Polski do G20 dostał Karol Nawrocki podczas wrześniowej wizyty w Białym Domu. Ta wizyta pokazuje jednak co innego. Koalicja rządząca mówi o próbie zmonopolizowania przez Pałac i przygotowań, i samego udziału Polski w szczycie G20. To jest wielki sukces wszystkich pokoleń, które pracowały na to w ostatnich latach i tu nie ma miejsca na rozdrapywanie, kto bardziej, a to próbuje robić Nawrocki. Jakie narzędzia ma Kancelaria Prezydenta, żeby nas samodzielnie przygotować do G20? Na to pytanie prezydencki minister już nie odpowiedział. Ale jak słyszymy - to byłoby poza kompetencjami i możliwościami Pałacu Prezydenckiego. Wsparcie rządu jest niezbędne, zwłaszcza w dziedzinie MSZ, bo przecież pan prezydent i jego urzędnicy nie dysponują ani instrumentami, ani wiedzą, ani odpowiednim aparatem urzędniczym. Premier zapewnia o próbach podjęcia współpracy z prezydentem w zakresie polityki zagranicznej. Od wielu tygodni nie ma właściwie żadnej reakcji, włącznie z nieodbieraniem telefonu, Karol Nawrocki dziś na obchodach rocznicy tragedii w kopalni Wujek wprost premiera nie atakował. Ale tylko w tym wywiadzie ponownie nazwał Donalda Tuska najgorszym premierem i stwierdził, że szkodzi on Polsce bardziej niż Grzegorz Braun. Jest też kwestia prezydenckich wet. Karol Nawrocki zawetował już niemal tyle ustaw, ile Andrzej Duda przez całą prezydenturę. Weto za weto, wet za wet. Zapowiada marszałek Sejmu, który zapowiada walkę z działaniami Karola Nawrockiego. Tej stadionowej endecji trzeba się przeciwstawić. I dokładne przyglądanie się wszystkim prezydenckim projektom. Jak będą puste, głupie, nieprzemyślane ustawy ze strony Pałacu Prezydenckiego, to niech Karol Nawrocki nie myśli, że one będą procedowane, że komisje się będą tym zajmować. Zapraszam na protest pod Sejm, popieram. W środę Sejm będzie głosował odrzucenie prezydenckiego weta w sprawie ustawy łańcuchowej. PiS jest jedno, silne i jednego ma lidera - taki sygnał płynie z Nowogrodzkiej, ale spoza deklaracji wyzierają inne fakty. Mateusz Morawiecki macha ręką na wezwanie prezesa i organizuje spotkanie w gronie swoich zwolenników. Tu się uruchamia Jacek Kurski, grzmi o nielojalności i planie Morawieckiego. Dostaje kąśliwą odpowiedź i kilka uwag od innych członków partii. Co będzie, gdy już minie cicha noc? - Co się dzieje w PiS? - Bardzo dobrze się dzieje. - Nie ma żadnej wojny domowej? - Nie, nie... Politykom partii Kaczyńskiego trudno dziś przychodzi komentować jeden z najpoważniejszych kryzysów w historii partii. Ten, co wskazują rządzący, zdecydowanie wymknął się spod kontroli. Coś się dzieje bardzo mocnego w PiS-ie. Jeszcze chyba takich sporów nigdy nie widziałem. Główne skrzypce tym razem gra Jacek Kurski. To on na portalu X zamieścił długi elaborat, w którym atakował Mateusza Morawieckiego, który nie ukrywa, że ponownie chciałby zostać premierem. Kurski zarzuca Morawieckiemu nielojalność wobec Jarosława Kaczyńskiego i sugeruje, że były premier może odpowiadać za niskie notowania partii w sondażach. Drą się w PiS-ie jak dzikie koty, które szukają za wszelka cenę pożywienia. Nie wiem, kto ma być ich jadłem, ale wszystko wskazuje na to, że idzie o to, żeby ostatecznie skonsumować los Jarosława Kaczyńskiego. Co ważne, zdaniem WP sam Jarosław Kaczyński wyraził zgodę na publikacje wpisu Kurskiego. Jednak chwilę później - po rozmowie z Mateuszem Morawieckim - decyzję zmienił, ale było już za późno. Cieszę się, jak widzę te bejsbole polityczne latające w powietrzu, jak tam Kurski obsobacza Morawieckiego, harcerze od Morawieckiego bronią Mateusza Morawieckiego, Maślarze są w tle. Poseł Lewicy nawiązuje do tych dwóch frakcji, które od wielu miesięcy prowadzą wewnętrzne konflikty. Harcerze ostro skrytykowali wpis Jacka Kurskiego. Były rzecznik rządu zaapelował do Kurskiego o usunięcie wpisu i przypomniał ostatni wyborczy wynik polityka. Nie kłócicie się tam, ludzie. Tak walkę w PiS-ie komentuje premier, jednoznacznie wskazując, jaką pozycję ma dziś prezes największej partii opozycyjnej. Jarosław Kaczyński stracił status przywódcy polskiej prawicy czy lidera polskiej prawicy i wydaje się, że definitywnie, i to jest chyba powód, dla którego jego niemalże kult w PiS-ie niknie. Widać to szczególnie w przypadku, kiedy mimo apeli Kaczyńskiego o jedność w ugrupowaniu, tej jedności wciąż nie ma. Wkrótce w partii mogą być czystki - słyszymy. Ten porządek może zrobić i parę osób może się z członkostwem w PiS-ie pożegnać. Morawieckiego wyrzuci? Może samego Morawieckiego nie wyrzuci, ale jego otoczenie, parę osób z jego otoczenia. Myślę, że powieka by mu nie zadrżała. Mateusz Morawiecki przez władze partii został wykluczony z prac zespołu programowego. Ostatnio mimo apelu prezesa... To nie jest żadna przyczyna, żeby na tak ważne spotkanie nie przyjeżdżać. ...nie stawił się na ważnym, wewnętrznym spotkaniu na Nowogrodzkiej, bo wybrał spotkanie z wyborcami. Dziś organizuje swoją wigilię dla wybranych posłów PiS - termin nieprzypadkowy. Chwilę wcześniej wigilia w partii. Nie ma żadnych dwóch wigilii. Są i widocznie poseł Kowalski zaproszenia nie otrzymał, w przeciwieństwie do tego polityka. Ja nie zapraszałem, więc nie wiem, według jakiego klucza to spotkanie się odbywa. Wigilia u byłego premiera może być liczeniem szabel zwolenników Morawieckiego. To, co dzisiaj pan Morawiecki wyprawia, to się przecież w głowie nie mieści, jeszcze parę miesięcy temu nie do pomyślenia. Były premier w sieci zamieścił dziś taką grafikę. Mimo to konflikt w PiS-ie wydaje się zatem nie mieć końca. Jarosław Sosnowski 21 lat życia spędził w więzieniu, skazany za usiłowanie zgwałcenia i zabójstwo młodej kobiety. Trafił do więzienia, mimo że w tej sprawie dowodowo mało się zgadzało. Na ciele ofiary nie było śladów biologicznych skazanego, a zeznania świadków się wykluczały. Rzecznik Praw Obywatelskich wniósł do Sądu Najwyższego kasację od wyroku. Ślepota Temidy to zaleta czy jednak kalectwo? - Zabił pan Małgorzatę W.? - Nie. Pół życia spędził w więzieniu za gwałt i morderstwo, którego, jak twierdzi, nie popełnił. Jarosław Sosnowski został skazany na 25 lat pozbawienia wolności za zbrodnię, do której doszło w listopadzie 2004 roku. To wtedy w Lądku koło Konina w Wielkopolsce znaleziono zmasakrowane zwłoki 20-letniej Małgorzaty W. Na jej ciele widoczne były ślady gwałtu. Śledczy szybko ustalili, że kobieta poprzednią noc spędziła w dyskotece, na której również był Jarosław Sosnowski z dziewczyną. 21-letni wówczas mężczyzna został wezwany na komendę. Byłem tak zastraszony, że powiedziałbym wszystko. Najchętniej żeby mnie wtedy zastrzelili, byłby wtedy święty spokój. Biciem i krzykiem funkcjonariusze mieli zmusić mężczyznę, by przyznał się do zabicia Małgorzaty. Machina wymiaru sprawiedliwości ruszyła, choć wina Jarosława Sosnowskiego nie była pewna. Dowody świadczą o tym, że pana Jarosława Sosnowskiego nie było na miejscu zbrodni. Dziennikarzom programu "Reporterzy" jako jedynym udało się uzyskać wejście do zakładu, w którym mężczyzna odbywa karę. Z tej rozmowy i analizy całej sprawy wyłania się obraz niekompetencji wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli wczytamy się w akta, od razu widać, że są pewne niedociągnięcia, są pewne rzeczy, które są wręcz bulwersujące, budzą wiele pytań. Dlaczego nie pobrano materiału porównawczego od innych uczestników dyskoteki? Nikt się nie pokusił o to, by zebrać ten materiał DNA od innych osób. Więc mamy tutaj ślady DNA, które są kogoś nieznanego. Błędów, nieścisłości oraz znaków zapytania - zdaniem autorów reportażu - jest o wiele więcej. Sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Obywatelskich. Marcin Wiącek postanowił wnieść kasację do Sądu Najwyższego. W niewinność Jarosława Sosnowskiego wierzy także senator Grzegorz Federowicz, wcześniej wiceszef Służby Więziennej. Podejrzewam, że gdyby Jarek był winny, to przyznałby się do tej zbrodni po to, aby opuścić zakład karny. On tego nie robi. Wniosek o kasację to światełko w tunelu dla mężczyzny, który niemal całe dorosłe życie spędził za kratami. Najszczęśliwszy to będę, jak już mi się brama otworzy. Jak będę wolny, jak będę mieszkał z tatą, z rodziną, jak będę wolnym człowiekiem. Jeśli dojdzie do uwolnienia Jarosława Sosnowskiego, to oprócz naprawienia ewentualnych błędów i pociągnięcia do odpowiedzialności tych, którzy je popełnili podczas śledztwa, śledczy będą musieli znaleźć odpowiedź na pytanie, kto w takim razie zabił i zgwałcił z zimną krwią Małgorzatę W. Żeby uzyskać taki efekt, to się trzeba trochę postarać, bo rozwieszenie 200 tys. lampek trochę trwa, a i kompozycję trzeba opracować. Za to gdy jest gotowe, do Sieradza na Wiejską zjeżdża się pół powiatu, żeby to zjawisko zobaczyć. W tym roku właściciele posesji nie zawiedli i cała okolica w zachwycie podziwia świąteczną iluminację. Istnieje podejrzenie, że Polska Grupa Energetyczna też. O sieradzkim Las Vegas. To nie jest miś na miarę naszych możliwości, to polskie Las Vegas. Jest multum wszystkiego. Bajeczny świat po prostu. Państwo Kulawiakowie, czyli polscy Griswaldowie z Sieradza, poszli na rekord i przerośli oryginał. W filmie Chevy Chase podłączył 20 tys. lampek. W Sieradzu jest ich w tym roku 10 razy tyle. Choć początki były niepozorne. To jest taki nasz bałwanek, to jest taka nasza wizytówka. To jest taka nasza historia, na której bazujemy, bo od tego wszystko się zaczęło. Później instalacja rozrastała się z prędkością światła. Renifery błyskają, bydlęta klękają, cuda, cuda ogłaszają. Nigdy nie widziałam czegoś takiego na taką skalę, ani w okolicy, ani nigdzie. Prace nad instalacją zaczęły się już w październiku. Poziom jak zwykle wysoki, a konstrukcja skomplikowana i piętrowa. Wszystko schodzi w dół, czyli najpierw musimy zrobić baldachimy, tak zwane sznurki, kurtyny. Aby zejść w dół, najpierw musimy zrobić górę. Automatycznie schodzimy w dół, tych lampek codziennie przybywało. A teraz w sieradzkim Las Vegas przybywa ludzi. Niektórzy są tu pierwszy raz. Jesteśmy pierwszy raz z córką i jest pięknie. Niektórzy wracają od lat. Ja tu jestem drugi raz i polecam każdemu, żeby sobie oglądał. W ubiegłym roku państwa Kulawiaków odwiedziło ponad 65 tys. osób. Dla porównania Sieradz ma około 40 tysięcy mieszkańców. Chyba trzeci raz, odkąd to powstało, i chyba co roku przychodzi więcej za prąd... Średnio lampki LED zużywają od 0,1 do 0,3 wata na każdą diodę. Kwota na rachunku za prąd może świecić w oczy. Wiadomo, to jest duży pobór mocy, duży pobór prądu, ale dajemy radę. Jesteśmy przygotowani, myślę, że spokojnie 250 tys. moglibyśmy położyć. Bez problemu... Bo błysnąć w święta - bezcenne. Ryszard Petru, Polska 2050, u Doroty Wysockiej-Schnepf w "Pytaniu dnia". Zapraszam.