Na początek alarm pogodowy: o najwyższym stopniu dla Podlasia, Warmii i Mazur. Prognozowane są szkody. Trzeba zabezpieczyć mienie i zadbać o bezpieczeństwo. Dobry wieczór. Edyta Lewandowska. Zapraszam na Wiadomości. A oto co dziś w programie. Ludzie stracili swoje domy. Nie mają nic. Powódź w Niemczech. Największa od 300 lat. Polska oferuje pomoc. Polska jest gotowa w trudnej sytuacji nieść pomoc. Warszawski ratusz zapłaci 100 mln zł za wynajem nowoczesnych biur dla urzędników. To wszystko będzie sfinansowane z kieszeni mieszkańców, którzy cały czas słyszą, że muszą zaciskać pas. Mamy ponad 12 tys. użytkowników implantów słuchowych. To jest jedna z największych liczb na świecie. Fantastyczne osiągniecia Polaków w leczeniu zaburzeń słuchu, czyli o tym, jak spełniają się marzenia pacjentów. W Kajetanach dzieją się naprawdę cuda. Co najmniej 135 osób zginęło w powodziach w zachodniej części Niemiec. Najgorzej jest w Nadrenii-Palatynacie i Nadrenii Północnej-Westfalii. Wciąż trwają poszukiwania zaginionych. Wiele domów i dróg jest całkowicie zniszczonych. Trwa akcja ratunkowa. Polska oferuje pomoc. W Ahrweiler jest Piotr Kućma. Co się dzieje na miejscu? Ratownicy, policjanci, strażacy przeszukują zniszczone przez powódź domy w zachodniej części Niemiec. Mają nadzieję na znalezienie ocalałych. W wielu miastach poziom wody jest wysoki, wielu domom grozi zawalenie. W tym powiecie życie straciło 90 osób. Ofiar może być więcej. Wiele miejscowości jest odciętych od świata. Ludzie nie mieli dokąd uciekać. To były sekundy, gdy wielka woda zalała okoliczne miasteczka i wsie. Gdy uderzyła woda, słychać było przeraźliwy krzyk ludzi, którzy się topili. Uderzenie żywiołu, wycie alarmów, krzyki umierających. Nie do wiary. 25 miejscowości znalazło się pod wodą. Ponad tysiąc osób jest poszukiwanych. W zalanych domach ratownicy odnajdują kolejne ciała. Opłakujemy tych, którzy zginęli pod wodą, ale boimy się, że ofiar będzie więcej. Mieszkający w Erftstadt Polacy opowiadają nam o sile żywiołu i bezradności ludzi. Z rzeki, która ma 29 cm, się zrobiły 4 metry. Zaczęło się przelewać we wszystkich kierunkach. Są ludzie tacy, którzy wszystko stracili. Podtopione drogi i domy, zniszczone sklepy, mosty i samochody. Mieszkańcy zalanych terenów zmagają się nie tylko z żywiołem, ale i z plagą kradzieży. Mają też pretensje o to, że islamscy migranci, których przyjęli, teraz im nie pomagają. To jedna z największych klęsk żywiołowych w historii tego regionu, w którym mieszka nawet kilkaset tysięcy Polaków. Konsulat w Kolonii uruchomił dla naszych rodaków specjalną infolinię. A Polska jest gotowa wesprzeć naszych zachodnich sąsiadów. Gdyby taka pomoc była potrzebna, Polska jest gotowa nieść pomoc naszym sąsiadom w takiej trudnej sytuacji. Polska zaoferowała także pomoc Belgii. Tam sytuacja powodziowa również jest dramatyczna. Żywioł pochłonął życie ponad 20 osób, a kilkanaście uznawanych jest za zaginione. Momentalnie wszystko znalazło się pod wodą. Było dosłownie wszędzie. Dwa lata przed emeryturą straciłem cały majątek. Strat nikt jeszcze nie liczy. Wczoraj szczęśliwie udało się ewakuować polskie dzieci przebywające na obozie w dotkniętej przez powódź wschodniej części Belgii. A to już sąsiednia Holandia. Padające od kilku dni deszcze sparaliżowały południe kraju. Służby nie nadążały z pomocą. W Arcen ludzie sami ratowali swoją wieś, budując zapory z piasku. Nie pozwolimy na to, by woda zalała naszą wieś, nasze domy. Razem powstrzymamy żywioł. W Polsce miniona noc też nie była spokojna. W gminie Kodrąb w Łódzkiem nawałnica zniszczyła 7 budynków. To była tylko chwila i już przeszło. Nie chcę nawet wspominać, bo to mnie boli. Na Śląsku wichury. Huczało. Dom się trząsł. Ulewy na Warmii i Mazurach. Groźne zjawiska mogą pojawić się w całej Polsce. Uważajmy na siebie i śledźmy alerty pogodowe. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki apeluje o modlitwę w intencji zakończenia pandemii. I przypomina, że szczepienia są skutecznym sposobem walki z koronawirusem. 4. fala COVID-19 już dotarła do Europy. Wielka Brytania. Minister zdrowia zakażony koronawirusem. Na szczęście przyjąłem 2 dawki szczepionki i objawy mojej choroby są bardzo łagodne. Wielka Brytania odnotowała ostatniej doby ponad 50 tys. nowych zakażeń. To niemal tyle, co w 3. trzeciej fali w styczniu. Ale tym razem nie rośnie liczba zgonów. W 3. fali było ich blisko 2000 dziennie. Teraz - kilkadziesiąt. To wyraźny dowód na skuteczność szczepionek, także przeciw wariantowi delta - mówią lekarze. Tutaj trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że ten wariant szerzy się głównie wśród niezaszczepionych. Mimo nadejścia 4. fali Brytyjczycy nie muszą zamykać gospodarki. Co najmniej 1 dawkę przyjęło tam już 70% populacji. Ale nie wszystkie kraje są w tak dobrej sytuacji. Stąd kolejne państwa wprowadzają nowe obostrzenia. Do Katalonii wróciła właśnie godzina policyjna. Od 1.00 w nocy do 6.00 rano nie można wychodzić z domu. Musimy się przystosować do nowych warunków i mieć nadzieję, że sytuacja szybko się poprawi. W Grecji bez certyfikatu covidowego, czyli potwierdzenia szczepienia, przechorowania lub negatywnego wyniku testu, nie wejdziemy do restauracji. Pozostaje nam wówczas stolik na zewnątrz. Jeśli to ma pomóc nam szybciej wyjść z pandemii - jestem za. Od dziś ważna zmiana także dla osób podróżujących do Polski. Kartę Lokalizacji Podróżnego, którą w wersji papierowej mogliśmy wypełnić np. w samolocie, teraz należy wypełnić w Internecie. Znajdziemy ją na rządowej stronie gov.pl. Wylatując z Polski do innego państwa, musimy znać zasady sanitarne tamtego państwa i wypełnić kartę lokalizacji, która obowiązuje np. na terenie Włoch czy Hiszpanii. Wszystkie niezbędne informacje w jednym miejscu znajdziemy, instalując aplikację "Polak za granicą" przygotowaną przez MSZ. Polski Ład jest historycznym programem rozwojowym. Teraz na spotkaniach w całym kraju prezentują go politycy PiS. Bezpośrednio zyska na nim 2 na 3 podatników i 9 na 10 emerytów. Pośrednio skorzystają wszyscy Polacy, bo kraj czekają inwestycje o niespotykanej wcześniej skali. To pozytywny program społeczno-gospodarczy, który powinien jednoczyć Polaków - tak ocenia większość wyborców, którzy dziś w Kutnie zapoznali się ze szczegółami Polskiego Ładu. Można mieć inne poglądy, ale za Ładem to każdy Polak powinien iść. Każdy. Najwłaściwszy program, jaki może być w Polsce. Zamiast politycznych kłótni prezentujemy plan skoku rozwojowego - mówią politycy PiS. Ma zrównać poziom życia Polaków z poziomem życia, jaki jest w większości krajów zachodniej Europy. To jest możliwe. W wielki plac budowy ma przemienić się najbliższa okolica każdego z nas. Rządowy fundusz Polski Ład w połączeniu ze środkami unijnymi to rekordowy zastrzyk kapitału na inwestycje. To jest szansa na to, żeby w najbliższej swojej okolicy poprosić o nową drogę albo jej remont, zbudowanie instalacji wodno-kanalizacyjnej albo oczyszczalni ścieków. Finansowo zostanie zasilona też służba zdrowia, bo najbogatsi Polacy zapłacą składkę zdrowotną proporcjonalną do dochodów. Mieliśmy jeden z najbardziej niesprawiedliwych systemów podatkowych w Europie. Ci, którzy zarabiali mało, płacili wysokie podatki relatywnie do tego, co zarabiali. Ci, którzy zarabiali bardzo dużo, relatywnie tych podatków płacili najmniej. Na zmianach zyska dwóch na trzech Polaków, bo kwota wolna od podatku wzrośnie do 30 tys. zł. W górę pójdzie też drugi próg podatkowy. 90% zyska lub nie straci nic. Kiedyś też płaciliśmy podatki. Całe życie płaciliśmy podatki. Tylko że te pieniądze nie wracały do państwa, do ludzi, do nas. Teraz wracają np. poprzez programy społeczne. Dzieci są najedzone, ubrane. Nie tak jak za Tuska. Polski Ład to kolejna seria wsparcia dla rodzin, choćby w zakupie mieszkania. Od drugiego dziecka państwo będzie też przekazywało rodzicom dopłaty opiekuńcze, które będzie można przeznaczyć na żłobek albo nianię. Państwo powinno pomagać w taki sposób, żeby umożliwić chociażby młodym matkom powrót do pracy. Jeżeli ma się dwójkę, trójkę dzieci, a jeszcze jak jest niepełnosprawne, to jest naprawdę ciężko. Polacy chcą odbudowy Pałacu Saskiego w Warszawie. Tak wynika z sondażu Social Changes na zlecenie portalu wPolityce.pl. Jak wyglądają dokładne wyniki badania? Spójrzmy. 49% badanych popiera odbudowę pałacu, który został zniszczony przez wojska niemieckie po upadku powstania warszawskiego w grudniu 1944 roku. 24% ankietowanych jest przeciwnych. A 27% respondentów nie ma jednoznacznej opinii w tej sprawie. Tak jak 100 lat temu, tak i dziś to miejsce rodzinnych spacerów. Z tą różnicą, że wtedy w tle stał monumentalny Pałac Saski. Powinien być odbudowany. To dorobek historii Polski, więc warto, żeby osoby młode i starsze mogły odwiedzić takie miejsce i poznać coś, co dotyczy naszej historii. Pałac przez 4 wieki był rezydencją królewską, mieściło się w nim liceum, mieszkał tu Fryderyk Chopin, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości stał się siedzibą Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Należy odbudowywać to, co narodowe, co polskie. Mam nadzieję, że doczekam odbudowy. Ciągle myślę o tym, żeby odbudować Pałac Saski. Niewiele zostało elementów, które przypominają ulice czy kształt Warszawy przedwojennej. Myślę, że to jest dobra inicjatywa. Inicjatywa prezydenta Andrzeja Dudy, który w zeszłym tygodniu przekazał marszałek Sejmu projekt ustawy dotyczący odbudowy Pałacu Saskiego. To ogromne dzieło o charakterze symbolicznym. Dzieło, które ma niejako zwieńczyć cały wielodziesięcioletni proces odbudowywania stolicy. Pomysłów, by zniszczony przez Niemców w 1944 roku pałac odbudować, było wiele. Teraz staje się to realne. Przed nami dużo pracy, ale zapadły decyzje, bardzo istotne decyzje polityczne. Już we wtorek w Sejmie pierwsze czytanie ustawy, która ma doprecyzować szczegóły inwestycji. Odbudowana ma być cała zachodnia pierzeja placu Piłsudskiego w Warszawie, w tym Pałac Saski i pałac Bruehla. To historyczna szansa przywrócenia bardzo reprezentacyjnej przestrzeni w samym centrum miasta. Oglądają państwo Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Polska jednym z najbezpieczniejszych krajów w Europie. PO nadal bez programu, ale z pomysłem na szantaż unijnymi środkami. Polska jednym z najbezpieczniejszych krajów Europy. Analiza danych Eurostatu z ostatnich lat przygotowana przez Warsaw Enterprise Institute pokazuje jasno, że w zakresie 4 głównych kategorii, zabójstw, napadów, gwałtów i kradzieży, to właśnie w Polsce dominują najniższe wskaźniki. Dane, jakimi operowali eksperci Instytutu, to kompletne statystyki Eurostatu. Nie ma mowy o manipulacji czy przekłamaniach. Polska jest relatywnie bezpiecznym krajem, na tle Zachodu wręcz bardzo bezpiecznym. To się przejawia nie tylko w statystykach dotyczących przestępczości. To się przejawia tym, jak polskie społeczeństwo zachowuje się wobec różnorakich problemów. Zachód ma problem. Głównie z kradzieżami i gwałtami. Przodują kraje Skandynawii i Europy Zachodniej. W Szwecji na 100 tys. mieszkańców zarejestrowano w 2018 roku 74 przypadki gwałtów, w Polsce w tym samym czasie - zaledwie 2. W porównaniu z innymi krajami w Polsce jest dobrze, bezpiecznie. Nie czuję zagrożenia z tym związanego. Do tego dochodzi modernizacja służb, inwestycje w wyposażenie, ale też ciągłe zaostrzanie kar dla tych, którzy próbują prawo łamać. Egzekwowanie prawa czy nieuchronność kary ma ogromne znaczenie. Polska jest jeszcze krajem bezpiecznym. Niemcy i inne kraje uchodźców nasprowadzali. Tam jest niebezpiecznie. A w Polsce - raczej tak. Nielegalna imigracja, pandemia i jej skutki ekonomiczne. To wszystko łączy się w jedną wielką niewiadomą, ale trudno mówić o szansie na poprawę bezpieczeństwa na zachodzie Europy. To będzie inna skala zjawisk, inna skala także reakcji ludzkich. My nie wiemy, jak trudno będzie przygotować się na te zagrożenia, bo nie wiemy, skąd one nadejdą. Z drugiej strony autorzy opracowań przyznają, że jednym z większych problemów jest też kwestia egzekwowania prawa. Wiele dzielnic, przedmieść i centrów miast to dziś strefy spod prawa wyjęte. Na Zachodzie obserwujemy taką erozję sprawczości aparatu przymusu, który obchodzi się z przestępcami często bardzo łagodnie, można by powiedzieć: w jedwabnych rękawiczkach, co tworzy taką atmosferę przyzwolenia. Wynikającą przede wszystkim z obaw o posądzenie o rasizm. Przykład - Austria, która jako pierwszy kraj w Europie zdelegalizowała Bractwo Muzułmańskie podejrzewane o związki z terrorystami. Z miejsca rząd i kanclerz zostali oskarżeni o islamofobię. Ponad 100 mln zł zapłacą warszawiacy za wynajem powierzchni biurowych dla stołecznych urzędników. Jak tłumaczy stołeczny ratusz, część urzędów musi zostać przeniesiona z powodu zagrożenia pożarowego. Na nowe miejsce pracy wybrano nowoczesny biurowiec zlokalizowany w samym centrum Warszawy. Dla wielu firm wynajęcie powierzchni biurowej w samym centrum Warszawy to zbyt duży wydatek. Ale nie dla stołecznego ratusza, który właśnie podpisał umowę na wynajem biur w tym miejscu. Za 70 miesięcy miasto zapłaci w sumie 108 mln zł. Z tym że ta cena obejmuje więcej niż sam czynsz, jest to również wyposażenie np. w meble. Wiosną przyszłego roku do biurowca zostanie przeniesionych ponad 500 pracowników, m.in. ze stołecznego Biura Architektury. Przesada. Tyle pieniędzy? Strasznie dużo pieniędzy i dla mnie to niewyobrażalne. Stołeczny ratusz tłumaczy, że musi przenieść urzędników z kilku biur, bo te wkrótce przestaną spełniać wymagania przeciwpożarowe. Radni PiS pytają jednak, dlaczego nie skorzystano z budynków z zasobów miejskich, tylko wybrano nowoczesny biurowiec w centrum miasta, gdzie ceny wynajmu są najwyższe. Są to biura premium. Pytanie, czy Urząd Miasta Stołecznego Warszawy musi wynajmować biura premium, szczególnie w czasie, gdy prezydent Rafał Trzaskowski deklaruje złą sytuację finansową miasta. Jak podaje portal wPolityce.pl, nowy warszawski wieżowiec należy do spółki pochodzącej z Niemiec. W jej zarządzie zasiada były pracownik Fundacji Konrada Adenauera. To niemiecka organizacja, która finansuje polityczny projekt Rafała Trzaskowskiego "Campus Polska Przyszłości". To wszystko też dodaje takiej otoczki, nakazuje zadać pytania, czy nie mamy tu do czynienia z taką transakcją, wzajemną próbą odwdzięczania się prezydenta Trzaskowskiego wobec swoich sponsorów. Nawet jeśli tak nie jest, to już sam ten fakt wprowadza taką niedobrą atmosferę. Kolejny wydatek Warszawy zbiega się w czasie z problemami finansowymi miasta, które coraz częściej dotykają mieszkańców. W styczniu wzrosły opłaty za parkowanie, w kwietniu - za odbiór śmieci. Od listopada ma zostać rozszerzona strefa płatnego parkowania. Czy brak albo utrata słuchu musi oznaczać życie w świecie ciszy? Absolutnie nie. Dzięki ogromnej determinacji i autorskim rozwiązaniom prof. Henryka Skarżyńskiego dokonał się przełom w diagnostyce i leczeniu zaburzeń słuchu, a zabiegi wykonywane w Światowym Centrum Słuchu w Kajetanach wielu określa mianem cudów. Mija 29 lat od pierwszego w Polsce wszczepionego implantu ślimakowego w uchu. To wydarzenie otworzyło bramę do normalnego życia dla setek tysięcy pacjentów. Pani Ewelina Grabowska. Pierwsza w świecie pacjentka z częściową głuchotą zoperowana w wieku dziecięcym. Dziś jest członkinią zespołu terapeutów w klinice implantów słuchowych. Gdyby nie poświęcenie, determinacja oraz wieloletnia nauka prof. Skarżyńskiego, nie osiągnęłabym tak wiele w swoim życiu. Jak podkreśla prof. Henryk Skarżyński, w Światowym Centrum Słuchu na przestrzeni lat pomoc chirurgiczną otrzymało ponad pół miliona chorych. Funkcjonujemy w Centrum, w którym jest wykonywanych najwięcej w świecie różnych operacji poprawiających słuch. Ważne, że ten sygnał dociera. Radość i wdzięczność pacjentów jest ogromna. Dzięki wszczepionym implantom mogłam wrócić do zawodu pielęgniarki. W Kajetanach dzieją się cuda. Do tych cudów zalicza się też Międzynarodowy Festiwal Dzieci, Młodzieży i Dorosłych "Ślimakowe Rytmy", który w tym roku odbył się już po raz siódmy. Międzynarodowy Festiwal "Ślimakowe Rytmy" to pokazanie możliwości ludzi, pokazanie nowych możliwości terapii, które pokazują naukowcy pacjentom, i wspólne warsztaty. Ciekawa inicjatywa i na pewno duże przeżycie. Widzę też, jak uczestnicy się rozwijają. Wszystkie te osoby, które maja problemy ze słuchem, idą do przodu. Muzyka jest dla nich bardzo ważna i mogą to pokazać światu prosto ze sceny. Politycy PO nie zapowiadają konkretnych działań, na których mogliby skorzystać Polacy. Sam Donald Tusk nie przedstawił jeszcze konkretnego programu i realnej oferty. Po jego powrocie do polskiej polityki pojawiły się za to konflikty i nagonki na Polskę. Zdaniem komentatorów - nieprzypadkowo. Spotkanie ministrów sprawiedliwości UE. Tuż po tym, jak Trybunał Konstytucyjny orzekł, że Polska nie musi respektować wcześniejszych postanowień TSUE w sprawie Izby Dyscyplinarnej. Zdaniem ekspertów wypowiedź unijnego komisarza pokazuje, że w sporze TSUE z Polską nie chodzi wcale o rzekomy brak praworządności, a o próbę dominacji unijnych instytucji nad krajowymi. Art. 91 ust. 3 konstytucji, który bezpośrednio reguluje stosunki pomiędzy prawem Unii a prawem Polski, stwierdza jednoznacznie, że konstytucja do aktów prawa UE jest aktem wyższej rangi. Pierwszeństwo prawa krajowego nad wspólnotowym już wcześniej uznały francuski i niemiecki Trybunał Konstytucyjny. Polski Trybunał Konstytucyjny już dwukrotnie, bo w 2005 i w 2010 roku, orzekał o wyższości polskiego prawa nad prawem UE. Wtedy, podobnie jak teraz we Francji czy Niemczech, takie wyroki nie budziły żadnych kontrowersji, nie było gróźb wstrzymania unijnych funduszy czy straszenia wyjściem z Unii, mimo że Niemcy nie wykonały już 3 postanowień TSUE, Hiszpania - 6, Włochy - 9, a Grecja - aż 12. Mówią, kogo należy karać, a kogo nie wolno karać. Lęk znacznych lobby finansowych czy państwowych przed wzrostem Europy Środkowej. Oni widzą, że my doganiamy Europę pod względem gospodarczym. Uruchamiają wszystkie siły, żeby ten wzrost zatrzymać. Publicyści zwracają uwagę, że nagonka na Polskę zbiegła się w czasie z powrotem do polskiej polityki Donalda Tuska, który bezpardonowo atakuje polski rząd. Polska i Węgry, Orban i Kaczyński mogą wysadzić Unię w powietrze? Rozpoczęli de facto ten proces. Publicyści podkreślają, że konflikt z TSUE dla Donalda Tuska, którego niemieckie media okrzyknęły "oppositionsfuhrerem", może być wsparciem ofensywy politycznej zmierzającej do przejęcia władzy w Polsce, nawet kosztem Polaków. Donald Tusk w swoim głównym wystąpieniu na Radzie Krajowej PO powtórzył kilkakrotnie: wystarczy mocniej - w domyśle - bić, atakować, krytykować, a zwycięstwo nam samo wpadnie. Będzie jak dojrzała gruszka wpadająca do fartuszka. Chyba nie wydaje mi się, że to jest błędna linia. Nie ma programu ani konkretnej oferty dla Polaków. Jest za to konflikt i straszenie polexitem. W finale tą ostateczną konsekwencją może być albo opuszczenie przez Polskę UE, a na pewno osłabienie. Stąd opinia, że Donald Tusk wrócił do polskiej polityki nieprzypadkowo w czasie, gdy do krajów Wspólnoty mają popłynąć miliardy euro na odbudowę gospodarek po pandemii. Straszenie Polaków odebraniem im pieniędzy może być argumentem na rzecz Donalda Tuska. Tyle że tej pałki używa on sam, wykorzystując swoje doświadczenie w kontaktach z Berlinem i Brukselą. Komisja Europejska już odrzuciła węgierski krajowy plan odbudowy i stawia warunki de facto uniemożliwiające jego przyjęcie. To oznacza, że Węgrzy mogą stracić miliardy euro. Takie trudności można piętrzyć także w przypadku Polski, tym bardziej że partia Donalda Tuska już nieraz w głosowała za sankcjami przeciwko Polsce. Tak o liderze PO w podsłuchanej rozmowie przed laty wypowiadał się były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Na opozycji już organizują się środowiska, które potencjalnie mogą wesprzeć zablokowanie unijnych środków dla Polski. Donald Tusk jako obrońca demokracji i wolnych mediów? Dziś właśnie tak chce być postrzegany były premier, ale zdaniem wielu dziennikarzy pamietających realia funkcjonowania mediów w Polsce, gdy miał on pełnię władzy, to tylko słowa polityka, którym przeczą "Fakty". W tej prywatnej stacji Donald Tusk jest regularnym gościem. Wyraziłem się krótko i dosadnie, co znaczy atak na niezależne media. Nie chodzi mi o interesy właściciela, nie chodzi mi o TVN jako taki. Chociaż jest to fajna stacja. W tej "fajnej stacji" były premier przedstawia się jako obrońca wolnych, obiektywnych mediów. Sytuacja z protestów w Sejmie i relacja stacji TVN. Sytuacja wymyka się spod kontroli. Ludzie na zewnątrz chyba tego nie wytrzymają. Jarosław Kaczyński bierze na siebie ogromną odpowiedzialność. Nie wspominając przy tym, jak wyglądała wolność słowa, gdy rządził on sam i jego koledzy z PO. Ci sami, którzy często próbowali kneblować wolność debaty publicznej, wolność mediów, próbowali różne publikacje blokować. Takich przykładów jest naprawdę wiele. Pokazała to afera podsłuchowa, długie, kompromitujące dla członków rządu PO-PSL godziny nagrań m.in. z restauracji "Sowa i Przyjaciele". Początkowo aferę z udziałem najbliższych współpracowników Donalda Tuska próbowano za wszelką cenę wyciszyć, a on sam nie chciał na jej temat mówić. Później do akcji wkroczyła ABW, policja i prokuratura, które w redakcji publikującego nagrania tygodnika "Wprost" próbowały siłą odebrać dziennikarzom komputer. Sytuacja wejścia ABW do redakcji "Wprost", wyrywania z rąk dziennikarzy laptopów. To są zdjęcia z Polski, a mogłoby się wydawać, że to zdjęcia z jakiejś republiki bambusowej. W czasie, gdy Tusk był premierem, Sprawa wzbudziła kontrowersje. Sam premier Tusk krytykował też działania historyków, którzy pisali książki o Lechu Wałęsie. Chciałbym zaapelować do pracowników IPN, aby nie nadużywali środków publicznych, bo nie będą mogli w przyszłości używać. W czasie, gdy Tusk był premierem, jego zaufany współpracownik Paweł Graś potajemnie spotkał się z biznesmenem Janem Kulczykiem, z którym rozmawiał o zmianie redaktora naczelnego tabloidu "Fakt". Gazeta publikowała wtedy krytyczne dla Tuska teksty. Kilka tygodni po tej rozmowie naczelny "Faktu" Grzegorz Jankowski po ponad 10 latach przestał nim być i odszedł z wydawnictwa. Te działania wobec dziennikarzy to była sama końcówka, już takie opresyjne wręcz działania. Wcześniej jednak dochodziło do publicznego dezawuowania tych publikacji. Nazwisko Pawła Grasia pojawia się również przy okazji tekstu w dzienniku "Rzeczpospolita" dotyczącego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Najbliższy współpracownik Tuska w nocy, jeszcze zanim ukazała się publikacja, spotkał się z wydawcą gazety Grzegorzem Hajdarowiczem. Autor tekstu, dziennikarz śledczy Cezary Gmyz, został później zwolniony z pracy. Wraz z nim odeszła grupa dziennikarzy. To były ciągłe ataki na wolność obywateli. Mieliśmy media, mieliśmy znienawidzoną grupę kibiców - akcja "Widelec". W czasie policyjnej akcji "Widelec" zatrzymano ponad 700 osób, w tym przypadkowych przechodniów. Wiele osób oskarżyło wtedy rząd PO-PSL o prowokację wobec kibiców: pobicia i siłowe wymuszanie zeznań w aresztach. A mowa nie o Białorusi rządzonej przez dyktatora Łukaszenkę, a o Polsce w 2008 roku rządzonej wtedy przez premiera Donalda Tuska. Jakub Wolny zwycięzcą zawodów w Wiśle. Po kapitalnym skoku na odległość 126 m awansował na pierwsze miejsce. Dawid Kubacki też na podium. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.