Jutro wizyta w Białym Domu, dziś spotkanie koalicji chętnych z prezydentem Zełenskim. Trump mówi o dużym postępie ws. Rosji. Pierwsza dama Stanów Zjednoczonych pisze list do Putina i apeluje ws. dzieci wywożonych z Ukrainy. Dramat seniora, jest schorowany i samotny. Teraz grozi mu eksmisja. Dobry wieczór, zapraszam na "19.30". Dziś w Brukseli. Jutro w Waszyngtonie. Europejscy liderzy tworzący tak zwaną koalicję chętnych rozmawiali na temat wsparcia dla Ukrainy przed wizytą Wołodymyra Zełenskiego w Białym Domu. Granic międzynarodowych nie można zmieniać siłą - mówiła szefowa Komisji Europejskiej podkreślając wagę silnych gwarancji bezpieczeństwa dla ochrony zarówno Ukrainy, jak i Europy. Co ustalono przed wylotem do Waszyngtonu? Właściwie nic nowego w stosunku do tego, co uzgodniono z Trumpem przed szczytem na Alasce Sposób w jaki amerykański prezydent przyjął Władimira Putina zaniepokoił europejskich przywódców. Dlatego postanowili jeszcze raz osobiście tym razem przypomnieć jak ważne dla bezpieczeństwa i przyszłości Ukrainy i Europy jest to, by bronił jej racji. Granic międzynarodowych nie można zmieniać siłą. Putin ma wiele żądań. Wszystkich nie znamy. Potrzeba czasu, żeby się do nich odnieść. Trzeba wywierać presję na agresora, a nie na ofiarę. To słowa Radosława Sikorskiego, które skierował do koalicji chętnych, Prosto z Brukseli prezydent Ukrainy poleci do Waszyngtonu, gdzie jutro spotka się z Donaldem Trumpem. Już wiadomo, że nie będzie sam. Dołączą do niego m.in. przewodnicząca Komisji Europejskiej, kanclerz Niemiec, prezydent Francji i premier Włoch. Europejscy przywódcy deklarują, że będą wspierać Ukrainę tak długo, jak będzie to konieczne. Kto będzie reprezentował Polskę? Decyzję mamy poznać w ciągu kilku godzin. Cmentarz we Lwowie. Tylko tu dzień w dzień chowanych jest nawet pięciu poległych na froncie żołnierzy. Zostawiają żony, osieracają dzieci. Za każdą taką łzą kryje się osobna historia o bólu, stracie i wojnie, którą rozpętał Putin. Nie znam świata bez wojny. Zawsze gdzieś coś wybucha, gdzieś coś strzela, gdzieś brzęczą szahedy. Zapomniałem już, jak to jest, kiedy panuje spokój. Kesza ma 21 lat. Jest jednym z kilkudziesięciu rekrutów, którzy szkolą się w okolicach Charkowa. Niedługo pójdzie na front. W dyplomację nie wierzy. Szczerze mówiąc, nawet nie zwracam uwagi na te negocjacje. Odbywają się prawie co miesiąc i nie przynoszą żadnych efektów. Po szczycie na Alasce Donald Trump uważa jednak, że osiągnięcie trwałego pokoju będzie możliwe, jeśli Kijów całkowicie wycofa się z Donbasu. Tak informują dzienniki - amerykański "New York Times" i brytyjski "Guardian", powołując się dwa źródła mające bezpośrednią wiedzę o rozmowach. W ich trakcie Putin miał zażądać oddania mu w całości wschodnich obwodów - ługańskiego i donieckiego. W zamian miał zaproponować Trumpowi zamrożenie linii frontu w obwodach zaporoskim i chersońskim oraz wycofanie się z obwodów sumskiego i charkowskiego. Choć tam zajmuje zaledwie skrawek ukraińskiego terytorium. Moskwa ma domagać się także formalnego uznania jej suwerenności nad Krymem. Potrzebujemy prawdziwych negocjacji, co oznacza, że mogą one rozpocząć się tam, gdzie obecnie znajduje się linia frontu. Rosja nadal nie odnosi sukcesów w regionie Doniecka. Putin nie był w stanie go zdobyć przez 12 lat. A konstytucja Ukrainy uniemożliwia oddanie terytorium lub wymianę ziem. Takie stanowisko Kijowa popierają także europejscy przywódcy. Jutro wielu z nich będzie uczestniczyć w spotkaniu Wołodymyra Zełenskiego z Donaldem Trumpem w Białym Domu. Swój udział dotychczas potwierdzili: przewodnicząca Komisji Europejskiej, sekretarz generalny NATO, kanclerz Niemiec, prezydenci Francji i Finlandii, a także premierzy Włoch i Wielkiej Brytanii. Rozważane są gwarancje bezpieczeństwa, czyli to, jak zapewnić pokój z Rosją w perspektywie długoterminowej. Dobrą wiadomością jest to, że Ameryka jest gotowa uczestniczyć w takich gwarancjach bezpieczeństwa i nie pozostawia tego wyłącznie Europejczykom. Według dziennika "Wall Street Journal" Trump zasugerował, iż gwarancje te mogą obejmować amerykańskie wsparcie wojskowe dla europejskich sił w Ukrainie oraz ukraińskiej armii, w tym wsparcie finansowe. Stany Zjednoczone są potencjalnie gotowe udzielić gwarancji bezpieczeństwa na podstawie art. 5, ale nie ze strony NATO, tylko bezpośrednio ze strony USA i innych krajów europejskich. To wielka sprawa. Naprawdę wielka. Steve Witkoff wśród osiągnieć szczytu wymienił też zgodę Moskwy na niewysuwania kolejnych roszczeń terytorialnych wobec Ukrainy oraz nieatakowanie innych państw. Myślę, że ostatecznie, jeśli te wszystkie wysiłki nie przyniosą skutku, Rosja poniesie dodatkowe konsekwencje, ale staramy się tego uniknąć, osiągając porozumienie pokojowe. Nie będzie to łatwe. Z dokumentów, które wyciekły ze szczytu na Alasce wynika, że Trump planował obiad "ku czci Jego Ekscelencji Władimira Putina". Serwowany miał być między innymi halibut i creme brulee. Lunch, jak wiadomo, się nie odbył - Putin, zamiast na niego, pojechał modlić się na cmentarz radzieckich pilotów. Ta sprawa jest ponad podziałami. W kwestii bezpieczeństwa zarówno rządzący jak i prezydent mówią jednym głosem. Przedstawiciele kancelarii głowy państwa zapewniają o współpracy, która jest w interesie wszystkich. Prezydent proponuje też stworzenie specjalnej konstytucji. Takiej potrzeby nie widzi jednak rząd, przynajmniej na razie. Karol Nawrocki w Godziszowie na Lubelszczyźnie. W czerwcowych wyborach dostał tam prawie 95% głosów. Prezydent dziękował za poparcie. I obiecywał. Będziecie przez pięć lat mieli prezydenta Polski, który jak te pszczoły w godle Godziszowa będzie ciężko każdego dnia pracował, abyśmy mogli żyć w Polsce bezpiecznej. O bezpieczeństwie kraju Karol Nawrocki mówił też w piątek w Warszawie, podczas obchodów święta Wojska Polskiego. Bezpieczeństwo zapewnić musimy wszystkim, a zapewniają je żołnierze, także o różnych poglądach politycznych. Bezpieczeństwo to jedna z nielicznych spraw, która nie dzieli polityków. To jest owszem trudna, ale niezbędna współpraca. Dlatego że mieliśmy dużo emocji po kampanii, ale obowiązki konstytucyjne i przede wszystkim interes narodowy wymagają tej współpracy. I tę współpracę potwierdziło to czwartkowe spotkanie prezydenta z premierem. W przeddzień szczytu Trump - Putin na Alasce uzgadniali wspólne stanowisko po rozmowie Donalda Tuska z europejskimi przywódcami i Karola Nawrockiego z prezydentem USA. My jako Polska będziemy starali się dołożyć wszelkich starań, aby ta polska perspektywa na sytuację na wschód od naszych granic była maksymalnie obecna w perspektywie amerykańskiej. To nie jest kwestia Platformy Obywatelskiej czy PiS-u, tylko bezpieczeństwa Polaków. Prezydent i rząd mówią jednym głosem też w sprawie zwiększania wydatków na armię. O przeznaczeniu 5% PKB na obronność, to się musi stać i musi się stać jak najszybciej. Teraz Polska przeznacza 4,7% PKB na zbrojenia. Decyzją rządu w przyszłym roku będzie to 5% procent. Czyli około 200 miliardów złotych. Takie nowoczesne myśliwce F-35 zaczną trafiać do polskiej armii w przyszłym roku. Siły powietrzne dostana też kolejne śmigłowce szturmowe Apache. Łącznie kupiono ich niemal sto. Niebawem remontu doczekają się samoloty F-16. To umowy zawierane zarówno przez poprzedni jak i obecny rząd. Nie zrywałem kontraktów, tylko zawierałem nowe. Poprawiałem niedociągnięcia poprzedników, ale nie negowałem, jeśli coś było dobrego. Brak podziałów politycznych Karol Nawrocki chce sformalizować. I zapowiada nowy projekt. Konstytucja Bezpieczeństwa Rzeczpospolitej. Dokument ma wyznaczyć spójny kierunek budowy systemu obronnego kraju. Żeby to była trwała formuła nie tylko w tym czasie, teraz, pomiędzy tym prezydentem a tym premierem, tylko także na przyszłość. Politycznej zgody w sprawie potrzeby stworzenia takiej Konstytucji już nie ma. Każdego dnia realizuje wspólnotową strategie bezpieczeństwa, realizuje konstytucję bezpieczeństwa. Nie musiałem niczego podpisywać, żeby to realizować. Dokument na zlecenie prezydenta ma przygotować Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Pierwsza dama Stanów Zjednoczonych pisze do Władimira Putina. List został przekazany rosyjskiemu przywódcy osobiście przez prezydenta Donalda Trumpa podczas spotkania na Alasce. Melania Trump apeluje do rosyjskiego dyktatora o ochronę niewinnych dzieci. Rząd w Kijowie szacuje, że Kreml deportował lub przymusowo przesiedlił około 20 tysięcy dzieci z terenów okupowanej Ukrainy. To jedno z obliczy okrucieństwa Rosji wobec dzieci. Ofiary ataków. Ale równie bestialska jest ich deportacja do obcych rodzin w kraju, który rujnuje ich świat. Niektóre dzieci zmuszone są nosić w sobie cichy śmiech, który nie został stłumiony przez otaczającą je ciemność. Cichą niezgodę wobec sił, które mogą odebrać im przyszłość. Słowa, które mają skruszyć serce zbrodniarza. Melania Trump napisała osobisty list do Putina - przekazał mu go prezydent USA. Każde pokolenie zaczyna swoje życie w niewinności, która stoi ponad geografią, rządem i ideologią. Chroniąc niewinność tych dzieci, zrobi pan coś więcej niż tylko przysłuży się Rosji, przysłuży się pan całej ludzkości. Wiele dzieci zostało ustanowionych lub wziętych pod opiekę i jeśli były w małym wieku, to jest to wynaradawianie, przekształcanie ukraińskich dzieci w rosyjskich dzieci. Zmieniano ich dane osobowe czy datę urodzenia. Szef polskiej dyplomacji, w rozmowie z BBC, stojąc kilka kilometrów od dawnego niemieckiego obozu przesiedleńczego w Potulicach, porównał Putina do nazistów, którzy odbierali polskie dzieci aryjskiego wyglądu i oddawali je obcym rodzinom. Pamiętajmy, że to jest powód wydania przez Międzynarodowy Trybunał Karny nakazu aresztowania i aktu oskarżenia wobec Putina. Mam nadzieję, że weźmie sobie do serca list Pierwszej Damy i zwróci Ukrainie uprowadzone dzieci. To, co Rosja robi, jest potworne. Szacuje się, że Rosja deportowała od 20 do 35 tysięcy ukraińskich dzieci. Są poddawane rusyfikacji i indoktrynacji. Starsze trafiają na szkolenia wojskowe. Te dzieci mają swoich krewnych, ale Rosja nie pozwala się kontaktować z tymi krewnymi, więc dzieci są po prostu porwane. Tych, które udało się odbić, jest garstka. Ich świadectwa są druzgocące. Mówiono nam, że Ukrainy nigdy nie było, nie ma jej i nigdy nie będzie. Że wszyscy jesteśmy Rosjanami. Lekarz w szpitalu w Doniecku powiedział, że jeśli chce powiedzieć "Chwała Ukrainie!", to muszę powiedzieć: "Chwała Ukrainie jako części Federacji Rosyjskiej". Czy list jest prywatną inicjatywą Pierwszej Damy? A może to element szerszej gry dyplomatycznej? Pytań jest wiele. To wojna o przyszłość pokolenia. Bo kiedy dzieci stają się zakładnikami polityki, traci cała ludzkość. Hiszpania w ogniu. Strażacy walczą z pożarami na północnym zachodzie i zachodzie kraju. Władze wysłały ponad 3,5 tysiąca żołnierzy ze specjalnej jednostki kryzysowej do pomocy. Temperatura sięga 40 stopni. Wiadomo już, że zginęły co najmniej trzy osoby. Zniszczone przez żywioł tereny odwiedził premier Pedro Sanchez, który przerwał urlop. To nie kadry z filmu katastroficznego, a gigantyczne pożary trawiące Hiszpanię. Akcja służb trwa 24 godziny na dobę. Na lądzie i z powietrza, ale ogień wciąż się rozprzestrzenia. Spłonęło już ponad 115 tysięcy hektarów, od początku roku 157 tysięcy - to obszar wielkości Londynu. Przerażeni mieszkańcy mówią wprost: To piekło. Najtragiczniejsza sytuacja jest w pięciu regionach na północnym zachodzie i zachodzie kraju. Wszędzie unosi się gęsty dym, który dotarł już nawet do Wielkiej Brytanii. To jest nie do pokonania, gorzej być nie może. Samoloty gaśnicze do Hiszpanii wysłały: Francja, Włochy i Holandia. Z żywiołem walczą setki strażaków, około 3,5 tysiąca żołnierzy ze specjalnej jednostki kryzysowej. I wielu zdesperowanych ludzi. Nie spaliśmy cztery dni, bo pomagaliśmy mieszkańcom okolicznych miejscowości. To my staramy się ocalić nasze domy. To wieś Villar des Condes w Galicji. Mieszkańcy zebrali blisko 2000 litrów wody w wiadrach, na wypadek, gdyby wiatr skierował płomienie w ich stronę. Otaczają nas płomienie i dym. Ludzie są bardzo przerażeni, wielu uciekło ze swoich domów. W całym kraju ewakuowano ponad 20 tysięcy osób, władze informują o zabitych i rannych. Niektórzy mieszkańcy twierdzą, że choć czekali na pomoc, ta nie nadeszła. Płomienie sięgały ponad dach. Teraz przyjechał wóz strażacki i udało się ugasić ogień, ale już i tak było za późno. Od połowy lipca strajkują strażacy leśni. Domagają się podwyżek. Na dyżurach melduje się około 80% potrzebnej załogi. O to, by wrócili do pracy, apelują nie tylko władze, ale też ci, którzy walczą z ogniem. Nie ma wystarczających środków, żeby to ugasić. Jest tyle pożarów i tyle problemów, to katastrofa. Na własne oczy zobaczył ją premier Hiszpanii, który przerwał urlop i pojechał na zniszczone przez ogień tereny. Przed nami jeszcze kilka trudnych dni. Niestety, pogoda nie sprzyja, dlatego apeluję do obywateli o uważne słuchanie komunikatów i zachowanie jak największej ostrożności w tych krytycznych godzinach. Walkę z pożarami utrudnia fala upałów, jedna z najdłuższych w historii, z temperaturami sięgającymi 44 stopni Celsjusza. Lasy suche jak wiór i ekstremalnie niebezpieczne. Wystarczy iskra, by doszło do pożaru. Tylko w ten weekend do gaszenia ognia w lasach strażacy wyjeżdżali 160 razy. Podczas leśnych spacerów trzeba więc zachowywać się wyjątkowo ostrożnie. Nie wolno rozpalać ognisk, papierosów, ani wyrzucać niedopałków. Niech ta przyjemna zieleń nas nie zwiedzie, w lasach jest sucho. Kurzy się, jak nie wiem. Tak naprawdę widać, że mało pada. Prawie w całym kraju jest wysokie zagrożenie pożarowe. Wybierając się na spacer trzeba, przestrzegać pewnych reguł. Nie rozpalamy ogniska, nie palimy papierosów. Każdy jakiś fakt zagrożenia informujemy straż pożarną. Która apeluje o rozwagę i ostrożność. Nawet drobna iskra może spowodować pożar w lesie. A tych od początku roku było już ponad 4 tysiące. Człowiek odpowiada za 90% pożarów lasów. Nie wjeżdżamy na leśne ścieżki pojazdami. Katalizator w trakcie pracy silnika rozgrzewa się do temperatury 700 stopni Celsjusza. To jest dużo wyżej powyżej zapłonu ściółki leśnej. Ściółka leśna potrzebuje zaledwie 260 stopni, żeby się zapalić, a tlący się niedopałek wytwarza temperaturę około 450 stopni Celsjusza. Stąd apele o nieśmiecenie. Las jest miejscem, gdzie dla tych śmieci nie ma miejsca. Jest to środowisko naturalne, o które należy dbać, o które należy się troszczyć. Podatność lasów na pożar zależy głównie od pogody. Ostatnie ciepłe dni sprawiły, że ściółka leśna jest wysuszona. To już związane ze zmianą klimatu, że niedobory wody w krajobrazie, mam na myśli mało wody w zbiorniczkach wodnych, mało wody w ciekach wodnych czyni nas coraz bardziej bezbronnymi w razie ewentualnego pożaru. Zaledwie 18 centymetrów głębokości miała dziś Wisła w Warszawie. A to przepływająca przez Poznań Warta. Sytuacja jest daleka od ideału. IMGW alarmuje, że ponad połowa stacji notuje niski stan rzek. Susza hydrologiczna jest faktem i jest niebezpieczna. Może prowadzić do zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego czy przemysłowego, ponieważ zarówno elektrownie jak i duże zakłady przemysłowe jednak potrzebują tej wody z rzek do swoich procesów. Tak jak mieszkańcy Mszany Dolnej w Małopolsce. Przez niski stan na ujęciu wody "Szklankówka" od kilku dni obowiązują tu nocne ograniczenia w dostawach. Woda jest bardzo ważna, wiemy, że bez niej można przeżyć maksymalnie tydzień, dlatego apeluję do mieszkańców, żeby oszczędzali. Sytuacja pożarowa i hydrologiczna poprawi się w połowie tygodnia, wraz z zapowiadanymi burzami i ochłodzeniem. Tu decydują minuty. Szansa na uratowanie życia zależy od wczesnego rozpoznania i rozpoczęcia leczenia. Co drugi pacjent z sepsą umiera. Dlatego powstał projekt wczesnego reagowania, żeby we właściwym czasie postawić diagnozę i wdrożyć skuteczne leczenie, które jest w pełni dostępne w Polsce. Na czole, na skroni, na palcach. Blizny na ciele, pozostałość po trzykrotnej sepsie. Sławomir Sobolewski, policjant i specjalista cyberbezpieczeństwa. Cztery lata temu przeszedł COVID, był wtedy przez 40 dni w śpiączce. Stracił ponad 30 kg. Sepsy były czymś potężnym, jeśli chodzi o obciążenie organizmu. Jeszcze się nie spotkałem, żeby człowiek był tak zniszczony. Synek pani Kamili, który urodził się z bliźniaczej ciąży, nie przeżył sepsy, która w piorunujący sposób rozwinął się w ciągu trzech godzin. Przyczyna była bakteria, która dla wcześniaka okazała się zabójcza. Widziałam masaż serca, pikające maszyny, podanie adrenaliny, nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Sepsa to nadmierna odpowiedź organizmu na zakażenie, może doprowadzić do niewydolności wielu narządów i zagraża życiu. Na tym Oddziale Intensywnej Terapii Szpitala MSWiA ponad połowa pacjentów jest z sepsą. Problemem jest to, że ci pacjenci często trafiają do nas późno, kiedy szkody w organizmie są trudne lub niemożliwe do odwrócenia, zatem kluczem do leczenia jest wczesne rozpoznanie. Co roku w Polsce sepsa rozwija się u stu tysięcy osób, z czego blisko połowa umiera, a połowa z tych, którzy przeżyją, umiera w ciągu kolejnych trzech lat. Państwowy Instytut Medyczny MSWiA wspólnie z Fundacją Urszuli Jaworskiej opracowali projekt, który wspomoże wczesne rozpoznanie i leczenie sepsy. Żeby pacjenci z jej podejrzeniem byli traktowani priorytetowo, tak jak to się dzieje w przypadku zawałów czy udarów. Potrzebna jest szybka ścieżka septyczna, rodzaj czujności na etapie lekarza POZ, lekarza SOR, ratownika medycznego w karetce. Ministerstwo Zdrowia pracuje nad poprawą klasyfikacji sepsy, żeby ją lepiej rozpoznawać, NFZ refunduje najnowocześniejszą diagnozę i leki. Ale przyznaje, że brakuje w Polsce rejestru pacjentów z sepsą, o co zabiegają autorzy projektu. Pozyskamy pewną wiedzę o skuteczności określonych metod leczniczych, o skuteczności szpitali w tropieniu sepsy czy w leczeniu pacjentów. Choć wspomnienia są dramatyczne, pani Kamila chce się dzielić historią swojego synka. Świadomość, jak poważna to choroba, powinna być jasna dla wszystkich, nie tylko dla personelu. W tym wypadku warto wykazać nadmierną czujność. Ma 84 lata, porusza się o kulach, jest schorowany i samotny. Teraz grozi mu także eksmisja, bo mieszkanie Pana Mariana z Jaworzna jest zadłużone. Sąd w 2006 roku stwierdził, że mężczyzna musi się wyprowadzić, ale zarządca budynku wyrok postanowił wyegzekwować teraz. Niestety, takich sytuacji jest coraz więcej. Życie go nie rozpieszczało. Gdy miał dwa lata, tuż po wojnie eksmitowano go z rodziną z domu na Kresach. Jako 84-latek znowu może stracić dom. Dali mi eksmisję, z terminem 14 dni stąd mam się wyprowadzić. To mieszkanie od lat jest zadłużone. Pan Marian po udarze i zawale nie był stanie spłacać zaległości. Zarządca budynku postanowił wyegzekwować nakaz eksmisji, który sąd orzekł 19 lat temu. Lokator przystąpił do takiego programu i to spowodowało odroczenie wykonania eksmisji. Niestety nie wywiązał się z zawartego z gminą kontraktu. Nie wywiązał się, bo emerytura ledwo starcza mu na życie. Nie ma nikogo poza sąsiadami. Taki system, taki mamy ład, że tak to ujmę: został sam. Trudną sytuacją seniora zauważyli lokalni dziennikarze. Pan Marian znalazł się w trudnej sytuacji, mamy nadzieje, że znajdzie się ktoś, szczególnie po naszym reportażu, który mu pomoże. To mieszkanie komunalne ma 34 metry. Zarządca chce przenieść seniora do lokalu 15-metrowego. Nie mógłbym mieć szafy, łózka, dosłownie niczego, jeden taboret i dosłownie niczego. Dla seniora to też zamiana przyjaznych sąsiadów na niebezpieczną dzielnicę miasta. Historii takich jak ta z roku na rok może być coraz więcej, bo nadchodzi tak zwana "srebrna fala". W 2060 roku co drugi Polak będzie seniorem, czyli przekroczy sześćdziesiątkę. Co siódmy skończy 80 lat i trudno będzie mu odnaleźć się w rzeczywistości. Eksperci podkreślają, że w Polsce nie wypracowaliśmy rozwiązań, które w przyszłości pomogą uniknąć wielu problemów starzejącego się społeczeństwa. Takimi sprawami zajmowała do niedawna ministra polityki senioralnej. Po rekonstrukcji rządu stanowisko zniknęło, a potrzebne są kompleksowe strategie. Z jednej strony służba zdrowia, wsparcie dotyczące edukacji cyfrowej, podnoszenie kompetencji cyfrowych, ale przede wszystkim całościowe podejście, przygotowanie tych osób i wspieranie. Przy odrobinie szczęścia każdy z nas może być seniorem. Pytanie tylko, czy odpowiednio wcześnie zaplanujemy swoją starość albo czy państwo będzie w stanie nam pomóc. Pan Marian ma nadzieję,, że nie straci domu, że ktoś jeszcze okaże mu serce. A teraz sąsiedzkie piekło w Gryficach. Jeden z lokatorów dobija się do drzwi, rzuca kamieniami w okna i nachodzi dzieci na placu zabaw. Mieszkańcy mają dość i chcą pozbyć się mężczyzny. Sprawę zgłosili do Towarzystwa Budownictwa Społecznego, ale zarząd nie zamierza zajmować się sprawą. Dlatego trafiła już na policję i prokuraturę. Sąsiedzki terror, który trwa dzień i noc. Najpierw mnie nękał, po nazwisku, wyzywał, a teraz są groźby, walenie w drzwi, że mnie zabije, zgwałci. Jeden z lokatorów osiedla komunalnego w Gryficach zamienił życie mieszkańców w piekło. Hałasy, wyzwiska, głośna muzyka. Rzucanie kamieniami w okna i dobijanie się do drzwi. Jak słyszmy tak od lat wygląda ich codzienność. Tu są uszkodzenia, tu są uszkodzenia, tu są wgniecenia od pięści. Przerażeni lokatorzy, by się chronić zainstalowali kamery. To jednak na niewiele się zdało, bo sąsiad nie odpuścił. Niszczy wszystkich dookoła, psychicznie. Chodzi, krzyczy, wyzywa, ubliża. Wyzywa panią: k*wo ja ci dam popalić. Powybijam ci okna. Sprawę zgłoszono do TBS-u. Mieszkańcy chcą eksmisji uciążliwego sąsiada. Zarząd jednak rozkłada ręce. Tłumaczy, że do tej pory wpłynęło tylko jedno zawiadomienie. Jeśli chodzi o pogłoski, to musielibyśmy wielu mieszkańców naszych zasobów wyprowadzić. Jednak te pogłoski wyglądają tak: Strach jest wyjść przed dom, on się cały czas kręci, rzuca tymi kamieniami. Obnaża się na placu zabaw przed dziećmi. Przecież tak nie można żyć. Mimo tych słów i tych nagrań Zarząd TBS-u nie widzi problemu. Mieszkańców kieruje na policję. Sam przyznaje, że matka agresywnego mężczyzny przyszła raz z przeprosinami. To było jednorazowe, że syn w związku z tym, że jest chory, takie rzeczy czasem mogą mieć miejsce, ona bardzo przeprasza, się postara, żeby to się nie powtórzyło. Mieszkam tu od 20 lat i od 20 lat ten incydent tu jest. Sprawa trafiła już na policję i prokuraturę. Wszczęto postępowanie w sprawie nękania sąsiadki. Jest prowadzone jeszcze postępowanie w sprawie o wykroczenie nieobyczajny wybryk, że mężczyzna miał oddawać mocz na placu zabaw. Sąsiedzi podejrzewają, że mężczyzna może być chory psychicznie. To również badają śledczy. Jest naprawdę tragicznie. Nie wiadomo, z której strony zaatakuje. Dla nich każdy dzień to walka o normalność. Niosą ich wysoko, bo tam sięgają ich marzenia. Osoby z niepełnosprawnościami podziwiają piękno Sudetów dzięki wolontariuszom fundacji Ładne Historie. Każda wyprawa, którą organizują, jest jedyna w swoim rodzaju. Każda to dla osób niesamodzielnych szczyt szczęścia. Łączą ich góry. Tych, którzy chcą dać coś od siebie i tych, którzy bez pomocy w ogóle by tu nie dotarli. Ignacy Jacukowicz, lat pięć, to już weteran górskich wypraw. Jesteśmy czwarty sezon w tym roku, tak nie najdłużej, ale jesteśmy praktycznie na wszystkich wycieczkach, na których mamy możliwość. Izabela Ozga, także weteranka, jednym tchem wymienia, co już dały jej górskie wyprawy. Znajomych, nową pasję, dużo pewności siebie, że też dla osoby niepełnosprawnej góry są dostępne. Bo to, że są, zdążyli już pokazać. Wolontariusze fundacji Ładne Historie od 6 lat otwierają Sudety osobom z niepełnosprawnościami. W tym sezonie byli już między innymi na Wielkiej Sowie. Pierwsze wycieczki organizowali dla kilku odważnych, dziś na wyprawę w Góry Izerskie zabrali już 150 osób. Chętnych było więcej. Nie ma możliwości, żeby każdy chętny wziął udział, średnio jak ruszam z zapisami i rekrutacją, zamykam po sześciu godzinach, bo jest zapełniona lista po brzegi. Bo to nie tylko świetna przygoda, ale też możliwość poznania nowych ludzi i świadome przełamywanie barier, które dla osób z niepełnosprawnością i ich rodzin są codziennością. Z perspektywy rodzica dziecka niepełnosprawnego, że to jest taki oddech, "Łączą Nas Góry" - oni robią wspaniałą robotę, bo dają tym rodzicom możliwość spotkania się z innymi rodzicami. Dla wielu z nich pierwsza wyprawa i przełamanie bariery strachu razem z wolontariuszami sprawiło, że w góry zaczęli chodzić sami. Pewnie nie odważylibyśmy się, gdyby nie ta fundacja, nie fundacja "Ładne Historie", która nam pokazała, że można takie rzeczy robić. Pomóc może każdy i finansowo, i jako wolontariusz. Organizatorzy gwarantują nie tylko wspólną przygodę i możliwość pomagania innym, ale też ogromną satysfakcję. Bo takie wyprawy to dla wielu osób z niepełnosprawnością początek czegoś większego. Najczęściej mówią o tym, że wróciły do świata, czyli do kontaktów społecznych, znowu mają znajomych, znowu zaczynają coś robić, widzą, że ten świat się otwiera. W tym sezonie przed nimi jeszcze jedna wspólna wycieczka. Ale to, że będzie kolejny, jest pewne. Ja już państwu dziękuję za wspólnie spędzony weekend. Spokojnego wieczoru.