Polskie wsparcie. Rozmowy Tusk-Ze¾enski we Lwowie. Oszczerczy atak - dziennikarze pom#wieni przez prawicowych polityk#w. Hydra i ¾¼e-elity - co oznaczaj@ s¾owa prezydenta Dudy? 19.30, Zbigniew Łuczyński, dobry wieczór. To była krótka, ale bardzo intensywna wizyta. Premier Donald Tusk swój trzymany w tajemnicy przyjazd do Lwowa rozpoczął od odwiedzin zburzonej przez rosyjski nalot kamienicy. A potem rozmawiał z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, potwierdzając niezmienne poparcie dla ukraińskich aspiracji przed wstąpieniem tego kraju do Unii Europejskiej i NATO. "Czeka nas wielka gra o przyszłość Ukrainy, Polski i Europy" - mówił Donald Tusk. Więcej o wspólnych interesach obu krajów - Wojciech Tymiński. Niespodziewana i utrzymywana w tajemnicy. W wymiarze symbolicznym - jednoznaczna. Wizyta premiera Donalda Tuska we Lwowie. Nasza historia jest skomplikowana i piękna, pełna wzlotów i upadków. Jest to historia dwóch narodów, które w chwili próby okazały się narodami rozumiejącymi historyczną chwilę, jaką jest napaść Rosji. Bardzo jestem wdzięczny Polsce za jej wsparcie i pomoc od pierwszych dni i przez wszystkie lata naszej niepodległości. Politycy rozmawiali m.in. o nadchodzącej polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. To może być dla nas bardzo owocny czas, by przybliżyć Ukrainę do członkostwa w Unii. Ale najważniejsza była kwestia rosyjskiej agresji. Szef polskiego rządu przyjechał do Lwowa w chwili, gdy Rosjanie każdego dnia odcinają kolejne porcje ukraińskiej ziemi. I są bliscy zajęcia Pokrowska. Jeśli upadnie, może to doprowadzić do załamania całej obrony Ukrainy w Donbasie. Jak tu żyć? Nie ma prądu, ogrzewania, gazu, wody. Szybki pokój na Ukrainie po raz kolejny obiecuje Donald Trump. To najgorsza rzeź, jaką ten świat widział od czasów II wojny światowej. Musimy powstrzymać tę masakrę. Ale wciąż nie wiadomo, jak i jakim kosztem. Musimy wszyscy bez wyjątku wesprzeć Ukrainę w tej chwili, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Nikt bardziej nie pragnie pokoju niż Ukraina, my to wiemy, a w Unii Europejskiej nikt bardziej nie pragnie pokoju niż Polska, z podobnych względów. Lwowski trębacz Jarosław Simkiw, który od początku rosyjskiej inwazji towarzyszył w ostatniej drodze setkom ukraińskich wojskowych, wie jedno. To w najbliższym czasie się nie skończy. Jeśli zgodzimy się na rozejm, wojnę pozostawimy naszym dzieciom i wnukom. Aby się skończyło, musimy stać się członkami NATO. I o tym wsparciu Ukrainy w dążeniu do Sojuszu zapewniał w trakcie wizyty Donald Tusk. Ukraina zawsze mogła liczyć na polskie wsparcie, jeśli chodzi o członkostwo w NATO. Nic się tu nie zmienia. Gdyby to zależało od Polski, nie trwałoby to dłużej niż jeden dzień. Podczas wizyty we Lwowie premier odwiedził historyczną ulicę Melnyka i kamienicę zburzoną podczas rosyjskiego nalotu. Podczas wizyty we Lwowie premier odwiedził historyczną ulicę Melnyka i kamienicę zburzoną podczas rosyjskiego nalotu. A także Cmentarz Orląt Lwowskich. Wołodymyr Zełenski - cmentarz Łyczakowski, gdzie oddał hołd poległym w walce z Rosjanami. Dziennikarze na celowniku polityków opozycji. Polityczne podziały dochodzą do głosu coraz częściej, a dziennikarze nie tylko publicznego nadawcy, którzy zadają pytania w imieniu swoich widzów, coraz częściej atakowani są personalnie. Dziś celem szokującego zachowania ze strony byłego premiera Mateusza Morawieckiego padła nasza koleżanka Justyna Dobrosz-Oracz. O atakach i trzaskaniu drzwiami po pytaniach niezależnych dziennikarzy. Dzień dobry, panie premierze, czy pan był przesłuchiwany w prokuraturze w sprawie kampanii "Stop Russia Now"? Dziennikarka TVP próbowała spytać byłego premiera o tę sprawę sprzed dwóch lat. Akcja tych billboardów. Kampania "Stop Russia Now" była reakcją polskiego rządu na rosyjską napaść na Ukrainę. W jej ramach kilkadziesiąt samochodów ciągnących za sobą billboardy z antywojennymi hasłami rozjechało się po europejskich stolicach. Poleciłem przygotować tę akcję. Która podatników miała kosztować 70 mln złotych. Według Onetu duża część tych pieniędzy trafiła do spółek ludzi z otoczenia ówczesnego szefa rządu i prezydenta Dudy. Sprawą zajmuje się prokuratura. I o to dziennikarka TVP próbowała zapytać byłego premiera. Czy pan był przesłuchiwany w prokuraturze w sprawie kampanii "Stop Russia Now"? Był pan przesłuchiwany? Czy to jest nieprawda? A co pani powie o swoich kontaktach z Rubcowem? Będzie miał pan proces, bo nie miałam żadnych kontaktów, i proszę nie trzaskać drzwiami. Czy ty dzisiaj usłyszałaś odpowiedź o to, o co pytałaś, czyli kampanię "Stop Russia"? Absolutnie nie. Odpowiedzią był atak. Czegoś takiego nie doświadczyłam nigdy. Były premier de facto sformułował wobec mnie oszczercze oskarżenia, pomawiając mnie o jakieś kontakty z rosyjskim agentem. Dziennikarka TVP od polityka PiS-u zażądała przeprosin, ale od Mateusza Morawieckiego usłyszała to: Bardzo proszę, żeby pan mnie za to przeprosił. Pani redaktor, każdy ma prawo pytać. Należy zawsze dopytywać. Polityk PiS-u dziennikarki nie przeprosił. Dalej brnął w kłamstwa i insynuacje. To oświadczenie dyrektora generalnego TVP. Insynuacje wobec dziennikarki TVP ze strony polityka PiS-u to nie incydent, ale jak słyszymy - strategia. Teraz kolejny przykład. Pytanie do marszałka Sejmu, czy pan Michalski będzie jakoś weryfikowany? Tak rzecznik PiS-u insynuował o rzekomych powiązaniach dziennikarza WP z tym samym rosyjskim agentem. To jest bezprecedensowa akcja i w normalnych warunkach takie insynuacje bez żadnych podstaw, bez żadnych dowodów, wbrew faktom powinny wykluczać z życia publicznego, ponieważ nigdy nie miałem kontaktów z Rubcowem. Wirtualna Polska do rzecznika PiS-u skierowała wezwanie przedsądowe, a prokuratura zajmuje się anonimowymi kontami, które powielają kłamstwa na temat powiązań Michalskiego i Dobrosz-Oracz z rosyjskim szpiegiem Pawłem Rubcowem. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że kłamstwa pod adresem dziennikarzy i podważanie ich wiarygodności przez polityków PiS-u mają być elementem ich kampanijnej strategii. To teraz kilka przykładów z ostatnich dwóch tygodni. Jak macie czelność w ogóle w ten sposób ze mną rozmawiać? Szczególnie pani. Zapamiętamy to. Inny polityk PiS-u w sobotę pomówił dziennikarkę TVN. Tu nie ma przypadków. To inspiracja wprost z kampanii Donalda Trumpa. Dyskredytacja dziennikarzy była taką taktyką stosowaną w amerykańskiej kampanii. Ona jest zresztą bardzo często stosowana przez populistów. W najbliższej kampanii będzie próbować tej taktyki. Niezależnie od tego, jak bardzo politycy nie będą chcieli odpowiadać na pytania, my dziennikarze będziemy je zadawać. Niezatwierdzenie przez PKW sprawozdania finansowego komitetu PiS z wyborów w 2023 to przestępstwo - tak uważa prezes PiS. Odroczenie rozstrzygnięcia w tej sprawie przez Państwową Komisję Wyborczą komentuje też prezydent, mówiąc o "hydrze postkomunistycznej i pozostałości komunistycznych łże-elit". Dlaczego decyzja PKW rozsierdziła opozycję i prezydenta? Decyzja PKW dotycząca pieniędzy dla PiS budzi polityczne emocje. Oliwy do ognia dolał Andrzeja Duda. Dzisiaj ta hydra postkomunistyczna, która przez cały czas broni i podkarmia te pozostałości komunistycznych łże-elit w Polsce, cały czas ich broni i dzisiaj dała po raz kolejny głos, jak rozumiem w PKW. Wprowadzał ustawy, wetował ustawy, więc doskonale wiedział, co robi, gdzie psuł wymiar sprawiedliwości, i brnie w tym kierunku. To komentarz byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Politycy Koalicji i przypominają, kto był autorem słów... Łże-elita III Rzeczpospolitej. ...które wczoraj wypowiedział prezydent. A także tę decyzję o przyjęciu ślubowania na sędziego Trybunału Konstytucyjnego od byłego prokuratora stanu wojennego Stanisława Piotrowicza. Andrzej Duda podważa, obraża, insynuuje, zachowuje się jak taki polityk rangi na poziomie gminy, gdzie można sobie na więcej pozwolić. On powinien studzić emocje i łączyć, a nie dzielić. Politycy PiS słów prezydenta o PKW bronią. Prezydent precyzyjnie określił, co to za towarzystwo. Ta piątka, która podjęła taką, a nie inną decyzję, będzie odpowiadała cywilnie i karnie, nie mam najmniejszej wątpliwości. PKW nie mogła postąpić inaczej - odpowiadają rządzący i przypominają, że PiS nie jest pierwszą partia pozbawioną finansowania z budżetu. Wcześniej spotkało to m.in. Nowoczesną i ludowców. Nikt nie pytał o to, czy PSL da radę, czy sobie poradzi, nikt nie mówił, że to koniec demokracji. Nikt nie mówił, że to odradzająca się hydra postkomunistyczna. W przypadku PSL powodem było jedno konto bankowe dla funduszu i komitetu wyborczego. PiS według PKW między innymi w taki sposób... Głosujcie na PiS. ...wykorzystywał publiczne pieniądze do partyjnej agitacji przed ubiegłorocznymi wyborami. W tym sporze po stronie PiS stanęła Izba Spraw Publicznych i Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, która nie jest uznawana za sąd przez europejskie trybunały, bo zasiadają w niej neosędziowie powołani przez upartyjnioną KRS. Stąd wczorajsza decyzja większości PKW, że decyzję izby rozpatrzy po uregulowaniu jej statusu. Czyli Sejm jest wybrany niezgodnie z prawem? ...pytają teraz politycy PiS, bo według znowelizowanej za ich rządów ustawy to Izba Kontroli Nadzwyczajnej decyduje o ważności wyborów, także tych prezydenckich. Rządzący w odpowiedzi wskazują na konstytucję, zapis ten jest sformułowany inaczej i mówi tylko o Sądzie Najwyższym. Powinniśmy wrócić do modelu i ten model się sprawdzał, że sprawy te rozpatrywała Izba Pracy Sądu Najwyższego. Do tego jednak potrzeba zmiany kodeksu wyborczego i podpisu prezydenta. Andrzej Duda wczoraj powtórzył, że go nie złoży. To jest 19.30, a dziś jeszcze... Wiatr powalił to drzewo. Dzień strażackich interwencji. To była bardzo ciężka i bardzo intensywna służba. Umowa na patriotyzm. Traktuję tę sprawę jako kolejną satyrę. Pan Karol Nawrocki wyparł się świadomości współpracy z marką Red Is Bad. Marzeniem Filipa i Gabrysi jest przede wszystkim być razem. Bezduszna decyzja - rozdzielone rodzeństwo. Potraktowano dzieci jak bezmyślne przedmioty. Dla Moskwy to cios prosto w serce, dla ukraińskiej armii wielki sukces. Rosyjski generał Igor Kiriłłow został zabity w Moskwie. Ładunek wybuchowy, który doprowadził do jego śmierci, umieszczono w hulajnodze. Ukraińskie media podają, że wybuch był zaplanowaną akcją specjalną Służb Bezpieczeństwa Ukrainy. Ten wybuch z samego rana wstrząsnął rosyjską stolicą. Było słychać głośny huk, niebezpieczny, bardzo przerażający. Był tak silny, że z budynku wyleciały szyby, wyrwane zostały drzwi wejściowe. Siła eksplozji uszkodziła nawet sąsiedni blok i zaparkowane na ulicy samochody. Obudziliśmy się z moją żoną. Na początku myśleliśmy, że to dron. To była bomba ukryta w położonej tuż obok hulajnodze. Eksplodowała, gdy dwóch rosyjskich wojskowych wychodziło z budynku. To generał Igor Kiriłłow ze swoim asystentem. Gdy mieszkańcy wyszli na ulicę, zobaczyli ich już martwych. Incydent został sklasyfikowany jako akt terrorystyczny, morderstwo. Na miejscu zdarzenia pracuje grupa śledcza ustalająca okoliczności przestępstwa i krąg osób zamieszanych w jego popełnienie. Wszystko wskazuje na to, że za zamachem stoi Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. Generał Kiriłłow był uważany za zbrodniarza wojennego. Odpowiedzialny jest m.in. za rozkaz użycia przeciwko ukraińskiej armii środka duszącego - chloropikryny, czyli broni chemicznej, która jest od 1993 roku zakazana konwencją. W październiku na Kiriłłowa sankcje nałożyła Wielka Brytania za pomoc w rozmieszczeniu tej broni w Ukrainie, a wczoraj ukraińscy prokuratorzy oskarżyli wojskowego za jej użycie na wojnie. Nie jest tajemnicą, że mamy dość rozległą siatkę w Rosji. To zabójstwo to kara. Świadczy jedynie o wysokich umiejętnościach naszego personelu wojskowego. Udany zamach dla Putina jest sporym ciosem. Szczególnie że do eksplozji doszło na Alei Riazańskiej, czyli zaledwie kilka kilometrów od Kremla. To będzie upokarzające dla Putina. On nie ukryje tego przed ludźmi, którzy co do zasady nie wspierają tej wojny. Spodziewam się poważnego odwetu ze strony Rosji. Zemstę za zabójstwo generała już zapowiedział były prezydent Rosji. Nazistom Bandery, w tym najwyższym przywódcom wojskowo-politycznym znikającego kraju, Po zamachu na generała Kiriłłowa Rosyjska Duma chce ochrony dla wysokich rangą urzędników wojskowych. Kilka tysięcy interwencji, uszkodzone budynki, powalone drzewa, zerwane linie energetyczne i ranni. Silny wiatr nad Polską daje się we znaki. Prawie cały kraj został objęty alertami pierwszego i drugiego stopnia. Wichury i wysoka temperatura to efekt przemieszczającego się na północ od Polski głębokiego niżu. To pokaz siły natury. Tyle zostało ze stacji transformatorowej w miejscowości Płonka-Kozły na Podlasiu. Wiatr powalił to drzewo i ono leżało w tym kierunku. To ono spowodowało te zniszczenia. A to oznacza wiele godzin bez prądu. W całym kraju dostęp do energii elektrycznej straciło ponad 30 tys. odbiorców. Nie można nic na gospodarstwie zrobić bez prądu, prąd jest bardzo potrzebny. Na Podlasiu bez prądu zostały niektóre placówki medyczne. Pomogli strażacy. W Sejnach i Czarnej Białostockiej strażacy zasilali aparaturę medyczną za pomocą agregatów prądotwórczych. W Lipsku w woj. podlaskim runął murowany komin, który dosłownie wbił się w budynek mieszkalny. Na szczęście nikomu nic się nie stało. To była bardzo pracowita doba dla strażaków. Mundurowi interweniowali ponad 3500 razy. Większość z nich dotyczy powalonych drzew, zerwanych gałęzi czy konarów drzew. Do makabrycznie wyglądającego wypadku doszło w Kobylinie na Mazurach. Autem jechała kobieta. Powaliło się ogromne drzewo, w wyniku tego zdarzenia ta osoba trafiła do szpitala. Najsilniej wiało w górach - momentami nawet 140 km/h, na północy i wschodzie kraju wiatr uszkadzał dachy i zrywał ogniwa fotowoltaiczne. Nad morzem podmuchy już osłabły, ale molo w Gdańsku pozostaje zamknięte. Wczoraj wiało mocno, dziś już jest lepiej, można spacerować. Czasem zawiewa i się robi strasznie, bo gałęzie lecą. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej przedłużył ostrzeżenia 1. stopnia przed mocnym wiatrem. Jeszcze jutro silnie może wiać na północy kraju. Wiatr jest nadal groźny, on nadal może uszkodzić drzewo czy słabsze konstrukcje. Wszystko uspokoić ma się w czwartek. Na termometrach może być miejscami nawet 15 stopni. Szanse na białe święta powoli topnieją. Posłanka Koalicji Obywatelskiej Agnieszka Pomaska pokazała umowę na zakup przez Muzeum II Wojny światowej odzieży patriotycznej od firmy Red Is Bad. Instytucją kierował w tym czasie Karol Nawrocki. Muzeum miało za to zapłacić 78 tysięcy. Pomaska zapowiada przekazanie umowy do prokuratury. A jak reaguje obywatelski kandydat na prezydenta i popierający go obóz polityczny? Panie Karolu, odwagi. Agnieszka Pomaska nie wierzy w zapewnienie Karola Nawrockiego, że jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej nie odpowiadał za umowę z Red is Bad, która dała producentowi odzieży patriotycznej 78 tys. zł. Był to po prostu nie detaliczny, ale też nie hurtowy zakup artykułów do sklepiku szkolnego, do sklepiku muzealnego, za którego asortyment dyrektor nie odpowiada. Ale za własny podpis już tak. Dlatego Agnieszka Pomaska ujawnia umowę, na której Karol Nawrocki własnoręcznie się podpisał. Niech pan od początku do końca powie prawdę, że świadomie umowę podpisywał, że świadomie informował także mnie o tym i zachwalał produkty marki Red is Bad. W odpowiedzi na pisma posłanki Nawrocki jako dyrektor muzeum informował, że produkty Red is Bad odwołują się "do pięknej polskiej historii patriotyzmu i budowania tożsamości narodowej", a i dziś chwali za to pracowników. Dziękuję, że wówczas stawiali na polskie marki, nie mogąc mieć świadomości, że wokół tych marek będzie później tak dużo publicznego zamieszania. W efekcie tego zamieszania szef Red is Bad Paweł S. siedzi w areszcie, podejrzany m.in. o udział w grupie przestępczej i pranie brudnych pieniędzy. Grozi mu do 10 lat więzienia. Politycy PiS lubili Red is Bad, marka zyskiwała na popularności, a Paweł S. miał za ich rządów otrzymać pół miliarda złotych z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych na kupno prądnic dla Ukrainy. To pokazuje, że Karol Nawrocki wcale nie jest kandydatem takim obywatelskim, tylko jest związany z PiS, z określonym środowiskiem politycznym i z tego środowiska politycznego, tak jak inni, czerpał chociażby poprzez związki z Red Is Bad. Politykom obozu rządzącego trudno dziś znaleźć odpowiedź na pytanie, co gorsze: interesy z Red Is Bad czy mataczenie w tej sprawie. Ja myślę, że to może być ta zasada, którą zdaje się pan Romanowski ogłaszał, że jak cię złapią za rękę, to mów, że to nie twoja ręka. Politycy PiS bronią Karola Nawrockiego, atakując. Słyszałem ten zarzut stawiany przez polityków koalicji 13 grudnia. On jest bezpodstawny. - Dlaczego? - Zupełnie bezpodstawny. To jest hejt w wykonaniu tych, którzy teraz rządzą Polską. I traktują to jako element prekampanii wyborczej. Im więcej tego rodzaju rzeczy absurdalnych będzie się ukazywało, tym poparcie pana Nawrockiego będzie rosło. Agnieszka Pomaska wierzy jednak, że sprawa nie pozostanie bezkarna. Kandydat na prezydenta, który zaczyna swoją kampanię wyborczą od jakiegoś kręcenia, od mówienia, że to nie on, czy po prostu od kłamstwa, nie wróży dobrze. I zamierza sprawę przekazać do prokuratury. Stanisław Tym, legendarny aktor, satyryk, felietonista i reżyser spoczął dzisiaj na Powązkach Wojskowych. Żegnali go bliscy, przyjaciele i wiele osób, które swoje poczucie humoru kształtowało dzięki niemu. My nigdy nie zapomnimy pasażera na gapę, a nasz "Rejs" bez kulturalno-oświatowego nie będzie już taki sam. Uczył nas Stasio przez dziesięciolecia, z czego się śmiać, z czego się nie śmiać, a co należy wyśmiać. Odprowadzimy cię, tam gdzie teraz będzie twoje miejsce, i to jest takie miejsce, które ci się należało, to jest aleja zasłużonych na tym cmentarzu, bo żegnamy dziś osobę nam bardzo bliską, ale jednocześnie jedną z najważniejszych postaci dla polskiej kultury ostatnich wielu dekad. Dla mnie tytan relacji międzyludzkich. To tak kochany, ciepły człowiek, który tak szybko przechodził na ty, z którym chciało się po prostu spędzać czas. Był dowcipny, mądry i była w nim taka aura, z której chciało się czerpać. "Razem dla was" - pod takim hasłem miliony naszych widzów okazywało swoje wsparcie dla tych, którzy zostali dotknięci skutkami wrześniowej powodzi w Polsce. To hasło zamieniło się w konkretne pieniądze, bo na pomoc powodzianom państwo wpłacili ponad 14,5 mln zł. Teraz miliony za pośrednictwem fundacji TVP trafiają do potrzebujących. Więcej o fali serdeczności Sandra Meunier. Prąd już jest, ale jeszcze niedawno Dom Dziecka w Krasnym Polu był niemal odcięty od świata. Wielka woda we wrześniu zabrała wiele. Wylewaliśmy tę wodę, ale po chwili nie było już prądu, bo odcięli. Szukaliśmy po wszystkich salach, pokojach, czy jest jakaś zapalniczka albo zapałki. Chodziliśmy po wiosce i pytaliśmy, czy ktoś ma dwie zapalniczki. Mikołaj i jego koledzy dzielnie walczyli. Dziś robią sałatkę owocową w ośrodku w Głubczycach, gdzie tymczasowo zostali przeniesieni. Choć bardzo tęsknią. Za wspomnieniami z braćmi, kolegami, wspólnymi wypadami, grą w piłkę. I chcą już wracać. Czuję się jak u siebie. No tak jak w domu normalnym. Dla całej rodziny. Jeszcze chwilę będą musieli poczekać, ale remont w Krasnym Polu trwa w najlepsze. Uległa zniszczeniu kotłownia. Nie było ogrzewania, bo już jesteśmy po remoncie częściowym no i wszystko kwalifikuje się do remontu. Bardzo brakuje, bo jesteśmy przyzwyczajeni do szumu, ruchu. Tym bardziej że dzieciaki bardzo tęsknią, chcą wrócić i bardzo chcielibyśmy, żeby już było normalnie. Nowy dach i piec też już są. Najważniejsze jednak, że są również dodatkowe środki, w tym te od państwa przekazane Fundacji TVP. Radość ogromna. Są takie sytuacje, że tej radości, tego szczęścia w żadne słowa ująć nie można, jak raduje się moje serce. Hasłem fundacji TVP jest "Piękno pomagania", więc kiedy możemy dzielić się tym pięknem i pomagać innym, zwłaszcza tym, którzy potrzebują, to jest to uczucie nie do opisania. W placówce jest już ciepło, ale o powrocie na razie nie ma mowy. Odbyło się tu tylko symboliczne spotkanie wigilijne. To ich dom i azyl. Dzieci są wdzięczne, że tymczasowo mogą przebywać w Głubczycach, ale serce mają w innym miejscu. Bardzo dziękujemy za nasz nowy dom i że są ludzie, na których można liczyć. 8-letnia Gabrysia i 9-letni Filip to rodzeństwo. Są dla siebie całym światem, bo ich rodziców pozbawiono praw rodzicielskich, a oni razem trafili do domu dziecka. Teraz, tuż przed świętami, dzieci rozdzielono. Dramat rodzeństwa ujawnił program "Reporterzy" na antenie TVP. A więcej o dzieciach potraktowanych jak przedmioty Katarzyna Grzęda-Łozicka. To jest idealny przykład rodzeństwa, bardzo się kochają, bardzo są zżyci. 8-letnia Gabrysia i 9-letni Filip trafili do domu dziecka, po tym jak ich rodzice zostali pozbawieni praw rodzicielskich. Teraz los po raz kolejny ich doświadcza. Dom dziecka, w którym byli, zlikwidowano, a rodzeństwo trafiło do rożnych placówek. Marzeniem Filipa i Gabrysi jest przede wszystkim być razem. Wiadomo, że muszą być w domach opiekuńczych, ale żeby mogli być razem. Zaprzyjaźnieni z dziećmi społecznicy kompletnie nie rozumieją, jak można było do tego dopuścić. Społecznicy wspólnie walczą o to, by dzieci były razem. Tak zadecydowała góra. To znaczy nie wiem, kto zadecydował o rozdzieleniu tych dzieci. Psycholodzy podkreślają, że dorośli powinni zapewnić im poczucie bezpieczeństwa, a nie dostarczać kolejnej traumy. To jest coś w stylu doświadczenia straty, nawet śmierci, a być może jeszcze gorzej, bo jeżeli ktoś umiera, to wiemy, co się z nim stało, a w tej sytuacji mamy jeden wielki znak zapytania. Eksperci podkreślają, że prawo dopuszcza rozdzielenie rodzeństwa tylko w szczególnie uzasadnionych sytuacjach. Są to sytuacje nadzwyczajne. Przede wszystkim nadrzędne jest dobro dziecka, a zgodne z dobrem dziecka jest to, żeby miało prawo wychowywania się z biologicznym rodzeństwem. Ja uważam, że w tej sytuacji, co jest skandaliczne, potraktowano dzieci jak bezmyślne przedmioty. Jak czytamy w wyjaśnianiach nadesłanych przez urząd miasta, Próbowaliśmy ustalić, o jakie przesłanki chodziło, ale do czasu emisji materiału nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Bardzo często używa się tego w interesie dzieci, żeby ułatwić sobie życie, ustawiamy tabelki w Excelu, robiąc to za cenę więzi między rodzeństwem, jedynej stałości, którą te dzieci mają. Dziennikarze programu "Reporterzy", którzy nagłośnili sprawę, podkreślają, że decyzja urzędników jest kompletnie niezrozumiała. Nie udało mi się poznać żadnego racjonalnego powodu dla rozdzielenia tej dwójki rodzeństwa. Gabrysia kilka dni temu skończyła osiem lat. To były jej pierwsze urodziny bez brata. Użyczyłem telefonu i rozmawiali. Zaprzyjaźnieni z dziećmi wolontariusze wierzą, że urzędnicy zmienią decyzję. Sprawą zajmuje się też Rzeczniczka Praw Dziecka. Nie pozwolimy nigdy, tak jak im powiedziałem i tak jak obiecałem, nie zostawimy ich nigdy, bo ich kocham. Ja już państwu dziękuję. Czas na "Pytanie dnia", u Marka Czyża dziś minister finansów Andrzej Domański. Dobranoc i do zobaczenia.