Ukraińcy w kampanii. Ostra walka o prawicowego wyborcę. Miliardy na mieszkania. Kogo ucieszy podpisany przez prezydenta budżet? Lista gości. Kto został zaproszony na inaugurację Trumpa? Dobry wieczór, zapraszam na "19.30". Pracuj w Polsce i płać tu podatki - taki komunikat ma do Ukraińców pobierających świadczenie 800+ Rafał Trzaskowski, kandydat na prezydenta z ramienia Koalicji Obywatelskiej. Stoimy przy Ukrainie i ma nasze wsparcie, ale do Polski nie przyjeżdża się tylko po socjal - mówi Trzaskowski w Gołdapi i dodaje, że czas racjonalizować działania wobec Ukraińców. Ale ukraińską kartą gra się na niejednym kampanijnym froncie. Oczy Polski zwrócone głównie w kierunku dwóch czołowych kandydatów. Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki próbują przekonać regiony, w których prym wiedzie opcja przeciwna. Trzaskowski gości w Warmińsko-mazurskiem, w którym w ostatnich wyborach parlamentarnych wygrał PiS, Nawrocki w Zachodniopomorskiem, bastionie Koalicji Obywatelskiej. Ludzie traktują te wybory jako plebiscyt czy jesteś za rządem, czy za poprzednim albo alternatywnym rządem i to jest kluczowe, a to, że przy okazji takiego wielkiego plebiscytu ustalamy, kto jest prezydentem, no to już jest jakiś pomysł konstytucjonalistów sprzed ćwierć wieku, który na razie niespecjalnie się sprawdza. Obaj czołowi kandydaci skupili się na bezpieczeństwie głównie wobec zagrożenia ze wschodu - tylko ten wschód dla każdego z nich leży gdzie indziej. Rafał Trzaskowski, pokazując umocnienia Tarczy Wschód na granicy, straszy Rosją, Nawrocki - Ukrainą. My musimy zademonstrować Putinowi, że jesteśmy gotowi na każdy scenariusz, bo właśnie to odstrasza. Putin rozumie tylko i wyłącznie język siły. Polskiego prezydenta wybierają Polacy, a nie Bruksela czy Berlin, ale także polskiego prezydenta wybierają Polacy, a nie Kijów. To kolejna kontrowersyjna wypowiedź po tym, jak Karol Nawrocki postawił pod znakiem zapytania członkostwo Ukrainy w NATO i Unii Europejskiej. Tym samym dla Rafała Trzaskowskiego zniknął ostatni temat, który Polaków nie dzielił: bezpieczeństwo. Według niego wygrana Nawrockiego będzie po prostu groźna. Nie wyobrażam sobie, żeby zradykalizowany do granic możliwości kandydat PiS-u mógł objąć stanowisko i kwestionować to, co najważniejsze, czyli polską rację stanu, Ale i u Rafała Trzaskowskiego wątek ukraiński się pojawił - prezydent Warszawy uznał, że tylko pracujący Ukraińcy powinni liczyć na wsparcie. Pana prezydenta Trzaskowskiego chyba zainspirował start pana Brauna i postanowił się z nim ścigać na postulaty. Kandydat Konfederacji straszy migrantami z Afryki i Azji, ale i kwestia Ukrainy pojawia się u Sławomira Mentzena, i też mało przychylnie. Uszczelnię granice, nie pozwolę na migracje do Polski, do tego nie pozwolę, żeby polskie wojsko zostało wysłane na wschód, na Ukrainę. Żaden polski żołnierz nie zginie za Donbas albo Krym. Nie pozwolę na to. Adrian Zandberg nie chce z kolei pozwolić na to, by Podhale dostało się w niepowołane jego zdaniem ręce. Jestem przekonany, że za 4 miesiące możemy doprowadzić w Polsce do prawdziwej zmiany i wyrwać się z tego zaklętego kręgu, w którym od 20 lat każą nam wybierać albo kandydatów Tuska, albo kandydatów Kaczyńskiego. Mali się wciskają w te szczeliny które tworzą duzi, jak te szczeliny są duże, no to oni mogą wtedy urosnąć, a jak duzi nie robią błędów, to nie bardzo jest się gdzie wciskać. Zdaniem Jarosława Flisa dwóch głównych kandydatów czuje się tak pewnie, że można odnieść wrażenie, jakby już teraz rozpoczęła się kampania do drugiej tury wyborów. Idą łeb w łeb, a dalej długo nikt. Mamy nowy partyjny sondaż, sporządzony przez pracownię Ipsos dla "19.30" i TVP Info. W politycznej stawce remis, Prawo i Sprawiedliwość i Koalicja Obywatelska po 29% poparcia, a na podium jeszcze Konfederacja, ale i tak w innej lidze, bo z 12% poparcia i 3% spadku. Trzecia Droga z 10% poparcia, potem Lewica, której przybył 1% i urosła do 7%, a na końcu partia Razem, niezmiennie z 3%. 2% badanych chętnie by wskazało inną partię, a 7% nie ma faworytów. Sondaż musi nas mobilizować. Dokładnie w tym momencie tych dwóch polityków dowiaduje się, że w najnowszym sondażu dla "19.30" i TVP Info ich partie idą łeb w łeb. To komentarz na gorąco. Czasami to nie jest wynik faktycznego poparcia poszczególnych ugrupowań, ale jakiejś kreacji, którą próbuje się tworzyć. Tyle że tu ciężko mówić o kreacji, bo polityczny przeciwnik też nie wygląda na w pełni zadowolonego. To musi być wyraźny sygnał, żeby pracować ciężej, żeby pracować efektywniej. Po ponad roku od zmiany władzy najnowszy partyjny sondaż powinien być sygnałem alarmowym dla rządzących. Ale to nie oznacza, że PiS może otwierać szampana. Wystarczy spojrzeć na wyniki wyborów 15 października, by zauważyć, że partia Kaczyńskiego dziś oddaje pozycję lidera. Wyborcy PiS po prostu nie kupują tej negatywnej narracji, tego tchórzostwa w formie uciekania od odpowiedzialności również za to, co zrobili w poprzedniej kadencji. Od tego momentu wyborów w 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość szło na rekord. Drugą kadencję partia Kaczyńskiego wygrała z 44% poparcia. Prawdziwe tąpnięcie nastąpiło wiosną 2020 roku. Mateusz Morawiecki niecały rok temu tak mówił o przyczynach. PiS ma 43-45%, wiosną 2020 roku mamy 47%, 45%, 44%, 43%. Potem jest wyrok. Potem jest wyrok, piątka dla zwierząt, ale głównie ten wyrok aborcyjny i nagłe tąpnięcie o 10%. "Czwórka" z przodu w poparciu dla PiS-u już nigdy nie wróciła. A Morawiecki posłów własnego ugrupowania nazwał radykałami. W pewnym momencie nasi radykałowie w obozie wytworzyli taką atmosferę gigantycznego nacisku. Wywieszali nawet nie powiem jakie plakaty na płocie Trybunału Konstytucyjnego, żeby wreszcie ten trybunał zajął się tą sprawą. Teraz Karol Nawrocki wraca do tego tematu. Moje poglądy są pro-life. Zapowiada, że nie zgodzi się nawet na powrót do tak zwanego kompromisu aborcyjnego. To teraz raz jeszcze Mateusz Morawiecki sprzed roku. Popieram powrót do kompromisu aborcyjnego, a to dlatego, że nie jestem naiwny. Wiem, że jeżeli wahadło wychyli się bardzo mocno w drugą stronę, to projekty liberalne, które były wczoraj proponowane, mogą wejść w życie. Czy w takim razie Karol Nawrocki chce liberalizacji prawa aborcyjnego? W co gra Karol Nawrocki? Panie redaktorze, to nie są poglądy Karola Nawrockiego. To o czym mówi Karol Nawrocki, to wynika z takiej kalkulacji wyborczej. Obliczonej, jak słyszymy, na pozyskanie elektoratu Konfederacji. Który może okazać się pomocny przy ewentualnej drugiej turze. Pytanie ile z tego elektoratu zostanie. Bo ten sondaż został przeprowadzony jeszcze przed rozłamem w Konfederacji. Spowodowanym startem Grzegorza Brauna w wyborach prezydenckich. Na pewno trochę głosów z Konfederacji pan Grzegorz zabiera w ten sposób. Czy Konfederacja w sondażu ustąpi miejsca na podium Trzeciej Drodze? Przed wyborami dawano nam 6%, a dostaliśmy 14%. Jak teraz sondaże dają nam 10%, to ten wynik może być jeszcze lepszy. Do Sejmu dostałaby się jeszcze Lewica z 7% poparcia. Życzyłbym sobie, żeby Lewica miała nie 7%, ale 17%. Pod progiem wyborczym znalazłaby się partia Razem z 2% poparcia. Rekordowe wydatki na ochronę zdrowia, na potrzeby socjalne, na obronność. Prezydent podpisał ustawę budżetową, a w niej także rekordowe nakłady na mieszkalnictwo. Około czterech milionów rodzin w Polsce szuka sposobu na dach nad głową, ale łatwo nie jest. Zarabiają za dużo, by starać się o lokal komunalny, ale za mało, by bank podał rękę nawet z hipotecznym obciążeniem. Na co pójdzie i na co ma wystarczyć prawie pięć miliardów zł. Pan prezydent zdecydował o podpisaniu budżetu na rok 2025. To pierwszy budżet w całości przygotowany przez obecny rząd, który planuje wydać ponad 921 miliardów złotych, przy szacowanych wpływach do państwowej kasy rzędu 632 miliardów. Deficyt ma być rekordowy, rekordowo wysokie mają być nakłady na ochronę zdrowia. To 221 miliardów. Ministra zdrowia liczy, że to pomoże skrócić kolejki do lekarzy. Szczególnie w systemie ochrony zdrowia nic tak nie motywuje, jak kwestia finansowania. Na obronność Polska wyda ponad 180 miliardów złotych. Rosną też wydatki socjalne. Niemal 63 miliardy to program 800+. Przeszło 8 miliardów - program Aktywny Rodzic. 3 miliardy 200 milionów - renta wdowia. Na 13. i 14. emerytury przewidziano 31,5 miliarda złotych. Wszystkie programy społeczne, które były, są kontynuowane. W budżecie zapisano prawie 5 miliardów złotych na mieszkalnictwo. Lewica chce, by te pieniądze w całości poszły na budownictwo społeczne, a nie kolejne dofinansowania do kredytów hipotecznych. Już są środki w budżecie na ten rok zabezpieczone, ale potrzebujemy większych i potrzebujemy strategii i taką strategię Lewica zaprezentowała. Jak mi dzisiaj mówią o tym, że będą rozwijali budownictwo społeczne, no to jest to absolutnie niewiarygodne. To już są całkiem rozsądne środki, za które można zrobić różnicę, ale żeby naprawdę zakończyć kryzys mieszkaniowy potrzeba ich dużo więcej. Szacuje się, że w luce mieszkaniowej jest około 4 milionów Polaków. Są zbyt biedni, aby mieszkanie kupić lub wynająć, ale nie aż tak biedni, żeby dostać lokal socjalny. Lokale na tani wynajem to szansa, ale nie od razu dla wszystkich. Kilkanaście lat to jest minimum zanim rzeczywiście odczujemy, że coś w tej sprawie się dzieje. Dlatego jeszcze długo głównie deweloperzy będą dostarczać mieszkania na rynek. Ceny ostatnio przestały rosnąć, ale to nie oznacza, że są przystępne. W Warszawie za metr kwadratowy średnio trzeba zapłacić ponad 18 tysięcy złotych. W Krakowie to ponad 16 tysięcy, w Gdańsku - 15. Dla większości bez kredytu ani rusz. Te wciąż są drogie. W tym tygodniu ponownie nie obniżono stóp procentowych. Za chwilę przeniesiemy się na Bliski Wschód, a później jeszcze: Blokada TikToka w Stanach. Dalekie obserwacje. Jest to odległość ponad 275 km. Sześć tygodni ciszy na froncie, stopniowy odwrót Izraela ze Strefy Gazy i więźniowie za zakładników. Jutro ma wejść w życie rozejm między Hamasem i Izraelem, wynegocjowany przy udziale Kataru, Egiptu i Stanów Zjednoczonych. Jak przebiegał ten chyba niełatwy proces i jakiej jakości może być ten pokój? Proces był karkołomny, bo rozmowy trwały aż 8 miesięcy. Zakończyły się dopiero dzisiaj nad ranem. Potem po 8-godzinnych obradach izraelski rząd wreszcie podpisał rozejm. Tak naprawdę cały czas nie wiadomo, czy do niego dojdzie. Jak poinformował przed kilkoma minutami premier Izraela, Hamas cały czas nie dostarczył list izraelskich zakładników, których zamierza wypuścić. Dopóki tego nie zrobi rozejmu nie będzie. Co więcej premier powiedział, że Izrael rezerwuje sobie prawo, żeby w każdej chwili tę wojnę wznowić. Walki miały ustać już za nieco ponad 12 godzin. W Białym Domu wielkie wietrzenie i porządki, bo nowi lokatorzy kwaterują już w poniedziałek. Donald Trump wraca jako 44. prezydent USA, by złożyć przysięgę na amerykańską konstytucję. To będzie mroźny i wietrzny dzień, ale goście będą przyjęci gorąco, bo prezydent elekt zaprosił starannie dobrane towarzystwo. Ceremonia inauguracyjna odbędzie się wewnątrz Kapitolu, bezpośrednio pod historyczną kopułą. Jak 40 lat temu, kiedy drugą kadencję wygrał Ronald Reagan - ta analogia Donaldowi Trumpowi szczególnie się podoba. Wtedy też temperatury spadły znacznie poniżej zera w skali Celsjusza. Temperaturę na Kapitolu może podnieść lista zagranicznych gości, z których największym zaskoczeniem jest wiceprezydent komunistycznych Chin. W Waszyngtonie pojawi się także parada polityków populistycznej prawicy, których w ostatnich tygodniach szczególnie wspierał w internecie właściciel portalu X, Elon Musk. Z Włoch przyleci premier Giorgia Meloni. Z Węgier premier Viktor Orban. Z Argentyny prezydent Javier Milei. Z sąsiedniej Brazylii były prezydent Jair Bolsonaro. Z Niemiec współprzewodniczący nacjonalistycznej AfD Tino Chrupalla. Z Francji szef skrajnej prawicy Eric Zemmour. Z Wielkiej Brytanii architekt Brexitu Nigel Farage. Europarlamentarną frakcję Europejskich Konserwatystów i Reformatorów reprezentować będą m.in. politycy PiS Mateusz Morawiecki i Dominik Tarczyński. Większość krajów, w tym z Europy, będzie reprezentowana przez ambasadorów. Na uroczystości pojawią się wszyscy żyjący prezydenci Stanów Zjednoczonych: Clinton, Bush, Obama i oczywiście Biden. Przybędą z żonami. Zabraknie jedynie Michelle Obamy - oficjalny powód nie został podany. Amerykański Sąd Najwyższy stanął po stronie amerykańskiego rządu i nakazał albo sprzedaż chińskiej platformy TikTok, albo jej zablokowanie na terytorium Stanów Zjednoczonych. Mają za tym stać względy bezpieczeństwa narodowego i decyzja ma wejść w życie jutro. Kłopot w tym, że z platformy w Ameryce korzysta około 170 milionów ludzi, a wielu z tego żyje. Z tej aplikacji korzysta ponad miliard użytkowników na całym świecie. W Stanach to co druga osoba. Na TikToku spędzam około pięciu godzin dziennie. Oczywiście nie od razu - robię sobie przerwy. Od jutra miliony użytkowników TikToka w Stanach Zjednoczonych muszą przygotować się na dłuższą przerwę, bo aplikacja ma przestać działać. Jestem zdenerwowany, smutny, zły. To główna platforma, na której publikuję swoje filmy. Będzie to miało na mnie ogromny wpływ. Ale to właśnie obawami przed zewnętrznymi wpływami podyktowana była decyzja Sądu Najwyższego. Podtrzymał on uchwaloną przez Kongres ustawę blokującą dostęp do aplikacji. Aby rozwiązać uzasadnione obawy dotyczące bezpieczeństwa narodowego związane z praktykami gromadzenia danych przez TikTok i relacjami z zagranicznym przeciwnikiem. Chodzi o dane od ponad 170 milionów użytkowników aplikacji w Stanach Zjednoczonych, które miały wykorzystywać Chiny. Choć firma ByteDance, właściciel TikToka, konsekwentnie zaprzeczała jakimkolwiek powiązaniom z rządem w Pekinie. Nie zostaliśmy poproszeni o żadne dane przez chiński rząd i nigdy ich nie dostarczyliśmy. Kongres nie dał jednak temu wiary i w kwietniu ubiegłego roku przyjął ustawę zakazującą TikToka, chyba że ByteDance sprzeda aplikację Amerykanom. Tak jednak do tej pory się nie stało, a od jutra prawo ma wejść w życie. Prezydent może dać dodatkowe 90 dni na sprzedaż, jeżeli ByteDance poświadczy, że trwają intensywne prace nad zawarciem umowy z potencjalnym kupcem. Taki zapis jest w ustawie. Cóż, ta decyzja i tak zostanie podjęta przez następnego prezydenta. Donald Trump chce uratować TikToka. Rozmawiał już o tym już nawet z prezydentem Chin. Problem w tym, że decyzje jako prezydent będzie mógł podejmować dopiero od 20 stycznia - po zaprzysiężeniu. W narciarskim kurorcie Astun w Hiszpanii zawalił się wyciąg krzesełkowy. Co najmniej 30 osób zostało rannych, ponad połowa z nich w stanie ciężkim trafiła do szpitala. Prawdopodobnie doszło do uszkodzenia jednego z kół mechanizmu wyciągu. W efekcie fragment konstrukcji zawalił się, a siedziska odwróciły do góry nogami. Część narciarzy pospadała z krzeseł, część utknęła i kilka godzin czekała na pomoc. Wielka Krokiew na trasie Pucharu Świata w skokach narciarskich, a dziś konkurs drużynowy. Nasi u siebie, ale wystarczyło im formy na piąte miejsce, a Zakopane miało innych bohaterów. Co z formą naszych przed jutrzejszym konkursem indywidualnym? W skrócie - forma jest coraz lepsza. Zakopane dodało wiatru Biało-Czerwonym. Skakaliśmy dalej niż zwykle i miejmy nadzieję, że będzie tylko lepiej. Dzisiaj zajęliśmy piąte miejsce. Dziś konkurs drużynowy - biało-czerwone orły walczyły. Seria próbna pokazała, że mamy szansę. W tej klasyfikacji kadra była tuż za podium, bo na czwartym miejscu. W dzisiejszej pierwszej serii - na piątym. I taki był efekt końcowy. Polacy w konkursie zajęli piąte miejsce. W sobotnich zawodach brało udział dziesięć drużyn z całego świata. Polska miała czterech reprezentantów - Aleksander Zniszczoł, Kamil Stoch, Dawid Kubacki oraz Paweł Wąsek. Ten ostatni pokazał, że wiatr jest po jego stronie. Dziś skoczył najlepiej z biało-czerwonych. Jest w najlepszej formie. Puchar Świata w skokach narciarskich wrócił do Zakopanego. Wielka Krokiew, czyli polska mekka skoczków. To tu były bite rekordy, a dziś tysiące kibiców, tyle samo gardeł i jeden okrzyk. Zagrzewał naszych do boju. - Jestem kibicem i zależało mi na tym, żeby tu być - Jak się podoba? - Super! Niektórzy przemierzyli cały kraj, by tu dotrzeć. Inni widzą się tylko raz w roku, właśnie tu pod Wielką Krokwią i tak od dwudziestu lat. Znamy się od lat, z całej polski przyjeżdżamy. Każdego roku jesteśmy razem ci sami, nieważne, kto wygra, my jesteśmy. Każdy niezmiennie, niezależnie od wyniku, zawsze jest po ich stronie. To wielka rodzina, która jutro znów w Zakopanem będzie kibicować. Czas na konkurs indywidualny i kolejne nadzieje na podium dla biało-czerwonych. Teraz Bałtyk pod specjalnym nadzorem. Był apel do NATO - na morzu pojawiły się okręty. Mają wywierać presję i utrudniać ucieczkę podejrzanych statków. To odpowiedź sojuszu na działania sabotażowe Rosji, które mogą zagrażać naszemu bezpieczeństwu. W gotowości są już także polskie fregaty. Ten okręt właśnie wraca z kilkudniowej misji. Żołnierze naszej Marynarki Wojennej stale monitorują sytuację na Morzu Bałtyckim. Fregata rakietowa ORP Kościuszko właśnie wchodzi do portu wojennego w Gdyni. Działania patrolowe m.in. tego okrętu to gwarancja naszego bezpieczeństwa na Bałtyku. Bałtyku, który stał się kolejną areną rosyjskiej wojny hybrydowej. Od dawna zakładano, że infrastruktura morska może być obiektem ataku, W tej chwili przykłady niszczenia kabli podmorskich, atakowania rurociągów to już nie są mity, to już nie są domysły, to są fakty. Polscy żołnierze muszą być w ciągłej gotowości. Oprócz fregaty Kościuszko służbę pełni tu także ORP Pułaski. Te jednostki to tylko część systemu obrony naszych morskich granic. Tu obowiązuje zasada: wszystkie ręce na pokład, dosłownie i w przenośni. Jednym z zadań Marynarki Wojennej to jest wsparcie działań morskiego oddziału straży granicznej, który na co dzień realizuje zadania ochrony morza w tym obszarze. - Na czym polega taki patrol, jaki teraz wykonujemy? - Sprawdzamy, czy nic niepokojącego się nie dzieje, zważywszy, że ostatnie wydarzenia napawają sporym dosyć niepokojem, jeżeli chodzi o obszar związany z naruszaniem infrastruktury przemysłowej i telekomunikacyjnej. To co dzieje się w Zatoce Gdańskiej badają także inspektorzy z urzędu morskiego w Gdyni, którzy raportują wiele zakłóceń sygnału GPS. Najprawdopodobniej to ingerencja Rosjan. Jesteśmy bardziej wyczuleni na tego typu sytuacje, no i ten monitoring, ten nadzór, jest bardziej wzmożony. Eksperci podkreślają, że przed naszą marynarką stoi jeszcze wiele wyzwań, także w kontekście rozwoju technologicznego. System nadzoru pozwala nam powiedzieć, że coś płynie i to praktycznie w czasie rzeczywistym. Brak nam systemu, który by zareagował, gdyby rzeczywiście ten ktoś, kto płynie, zaczął coś złego robić. Taki system właśnie powstaje, tak jak budowane są nowe okręty, których z niecierpliwością oczekują polscy żołnierze. Bo skuteczna obrona morskich granic nie będzie możliwa bez nowoczesnej floty. Dzieci mają rzecznika swoich praw, ale kiedy trzeba, to potrafią o nie zadbać same, a zapytać to już z pewnością. W Rusi koło Olsztyna, gościnnie w radiu uniwersyteckim, nadają audycję "Dzieciaki mają głos". Zapraszają ważnych dorosłych i lekko tam dorośli nie mają. Rzecznik Praw Dziecka też dorosła, ale chwali. Czy pani rywalizowała z jakimś mężczyzną? Z takimi pytaniami młodych zmierzyła się m.in. Krystyna Abramczyk-Puzio, Mistrzyni Europy i Mistrzyni Świata w podnoszeniu ciężarów. W tej grupie nie ma tematów tabu. Dzieci też mają dużo fajnych myśli i pomysłów, które warto realizować. Głos dorosłych oczywiście się liczy. Liczy się każdy głos, ale to dzieci nadają ton. Każda nasza audycja jest inspiracją, jest pomysłem dla każdego człowieka, żeby zrobić coś nowego w swoim życiu, coś ciekawego. Na co dzień to uczniowie wiejskiej szkoły z Warmii, za mikrofonem przedstawiciele głosu ambitnego pokolenia. Był stres, trzeba było się przygotowywać, pierwszy raz było wszystko robione. Program Dzieciaki Mają Głos nadawany ze studia uniwersyteckiego radia to przede wszystkim bezcenna w XXI wieku rozmowa w cztery oczy. Także lekcja zadawania precyzyjnych pytań. Małe dzieci zadają ich w ciągu godziny do 100, a gdy kończą 12 lat, nie zadają żadnego pytania. Ta grupa zawyża statystyki, nie dając nikomu taryfy ulgowej. Skoro pani jest taka silna, to czy mężczyźni się pani boją? Dociekliwość młodzieży została doceniona. Fajnie dostać takie nagrody, wyróżnienie, ja się cieszę też, że zdobyliśmy rozgłos. Zdobyli także honorowy patronat Rzecznika Praw Dziecka. Docenieni się czujemy, to dla dzieciaków też jest taka nagroda, że ktoś ich dostrzegł, że właśnie to, że mają głos, który będzie słyszany. Planujemy w tej chwili zorganizowanie radiowęzła w szkole, u nas w szkole, po to żeby dzieci nie musiały jeździć na audycję do radia, ale żeby mogły tworzyć je tutaj. Audycja nadawana jest raz w miesiącu na antenie akademickiego radia Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Czy da się z Polski zrobić zdjęcie obiektowi w Rumunii? Da się. Szczyty w rumuńskich Apusenach sfotografowane z Jasła w Bieszczadach. Odległość to bagatela ponad 270 kilometrów. Grupa pasjonatów szykowała się do tej misji miesiącami, przedarła się nocą przez kopny śnieg, by bladym świtem zrobić to jedno zdjęcie. A na nim bonus za wytrwałość. I to jaki. Śnieg po pas, zimno, ciemno, sprzęt do fotografowania ciężki, nieprzespana noc. By przed wschodem słońca wejść na górę Duże Jasło w Bieszczadach i zrobić takie zdjęcie. Szczytów w Rumunii widzianych z Polski. Dzieli je niemal 300 kilometrów. Zdjęcie zrobili czterej śmiałkowie, entuzjaści dalekich obserwacji. W ekipie był m.in. Kamil Gołąb. W środowisku dalekich obserwacji Buteasa była dla wielu marzeniem, gdyż jest to odległość ponad 275 kilometrów. Jak dotąd nikomu nie udało się tej obserwacji wykonać. Aż w końcu się udało, choć do ostatniej chwili nie było to pewne. Jak mówi nam uczestnik wyprawy Bartłomiej Siedlecki, analizy warunków trwały długo. Bardzo duża ilość analiz warunków pogodowych, duża ilość przygotowań, wyjazd jest w konkretnym celu, chcemy osiągnąć konkretny szczyt. I uchwycić go na fotografii. O sukcesie decydują minuty. I zjawisko z dziedziny fizyki atmosfery. Refrakcja atmosferyczna. Jest to zjawisko uginania się promieniowania świetlnego podróżującego przez atmosferę. To światło może w taki sposób się uginać, że zobaczymy te odległe obiekty. Obserwacja z Dużego Jasła jest drugą pod względem odległości w Polsce. Numerem jeden Alpy widziane ze Śnieżnika. Autor był 27 razy na szczycie i dopiero właśnie za 28. udało się. I nie, te zdjęcia to nie dowód na to, że Ziemia jest płaska. Gdyby ziemia była płaska, to widzielibyśmy te Tatry od podstawy, dlatego dalekie obserwacje udowadniają, że Ziemia jest, nazwijmy to, okrągła. Dalekie obserwacje to wąska dziedzina fotografii, jej entuzjaści wymieniają się informacjami, zdjęciami i wskazówkami. Analizują, czy to co sfotografowali, to naprawdę to, a nie coś innego. Prawie w każdej wolnej chwili robią zdjęcia. I temu co blisko, i temu co daleko. Przez najróżniejsze obiekty wypatrują nie tylko zarysów gór, ale też wież i kominów. U Kamila Gołębia zaczęło się od zdjęć smartfonem. A później już poszło błyskawicznie. Zakup aparatu, prostego obiektywu małego. A z czasem apetyt rośnie w miarę jedzenia, chcąc robić większe odległości, to już kupiłem sobie o ogniskowej 600 obiektyw. No i tym już można bardzo wiele rzeczy zrobić, których nie widać gołym okiem. I sięgnąć poza horyzont. Nowy wirus z Chin. Czy grozi nam kolejna pandemia? Z takimi tytułami grozy rozliczą się za chwilę w TVP Info autorzy programu "Sprawdzamy". Dziś zajmiemy się wirusem z Chin, bo przeglądając media społecznościowe można się przerazić. Czytamy tam np.: nowy wirus z Chin atakuje i grozi nam kolejna pandemia. Wielu natychmiast ma najgorsze skojarzenia - SARS-CoV-2. Tym razem mowa o HMPV, czyli metapneumowirusie, który faktycznie rozprzestrzenia się w Europie. Jednak porównania do pandemii COVID-19 nie są uzasadnione, a wirusolodzy uspokajają. Więcej na ten temat już za chwilę. To wszystko w "19.30". Dziękuję i do zobaczenia.