Platforma wciąż bez programu i propozycji dla Polski. Tak jak 10 lat temu, tak i dziś Donald Tusk straszy PiS-em. Zamiast pomysłów dla Polek i Polaków, pozostaje jedynie gra na emocjach. Za chwilę szczegóły. Jest 19.30, Michał Adamczyk, witam i zapraszam na Wiadomości. Życie to największy dar, warto go przekazać dalej. Manifestacja przywiązania do wartości rodzinnych. Nie ma tu nienawiści, są ciepłe słowa, odwołanie do systemu wartości. Nie wolno ustępować imperializmowi, ani nawet skłonnościom neoimperialnym. Polityczne przesłanie prezydenta Kaczyńskiego wciąż aktualne. Miał niezwykłą znajomość historii i na tej podstawie potrafił przewidywać bieg przyszłych wydarzeń. Taki arbiter to mobilizuje. Mundial, Liga Mistrzów, a dziś A-klasa. Szymon Marciniak sędziuje w Turośni. Jak już się mecz zacznie, to już się niczym nie będzie różnił. Różni się pewnie otoczka, chociaż dzisiaj ludzi tyle, co na Lidze Mistrzów. "Dzieci przyszłością Polski" - pod takim hasłem na ulicach 150 miejscowości w całej Polsce odbyły się dziś marsze dla życia i rodziny. Ich uczestnicy podkreślają, że każdy człowiek ma prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, a oparta o małżeńską miłość kobiety i mężczyzny rodzina jest podstawą prawidłowo funkcjonującego społeczeństwa. Z rodziną przytulamy się, gramy i wyjeżdżamy w różne miejsca. Poza zwykłymi podróżami ważna jest też przez system wartości. Chodzę z rodziną do Kościoła i to dzięki rodzicom wiem, co to jest wiara. Marsz to widoczny dowód przywiązania do tradycyjnego modelu rodziny... Model 2 plus pies może nie być wystarczający, żeby przetrwała Polska. ...i poszanowania życia. To największy dar, więc warto go przekazać dalej. Uczestnicy marszu nie ukrywają - założenie rodziny wiąże się z odpowiedzialnością. To jest trud, to jest wysiłek. W życiu, według mnie, wszystko, co ma wartość jest trudne i wymaga wysiłku. Ale nie mają wątpliwości, że warto. Dzieci są naszą przyszłością. W nich jest nadzieja, w nich jest wiara, nadzieja i miłość. Stąd hasło tegorocznego marszu - "Dzieci przyszłością Polski". Rodzina to jest wyjątkowe miejsce, wyjątkowa wspólnota ludzi, którzy się kochają, którzy obdarzają się wielkim zaufaniem. Rodziny to miejsca, w których dzieją się cuda. Tymi cudami są oczywiście cuda narodzin. Takie wartości promowano dzisiaj. Wczoraj tymi samymi ulicami przeszły takie parady. Zderzenie cywilizacji. Dziś postulaty prorodzinne. Wczoraj takie żądania. Małżenstwa jednopłciowe, adopcje, wszelkie programy edukacyjne, tranzycja, która nie będzie wymagała pozywania swoich rodziców. Na tym polega własnie wspaniałe państwo, normalne państwo. To co dla tego środowiska jest normalne, w tradycyjnym społeczeństwie budzi sprzeciw. Zmiana płci przez dzieci czy adopcja przez pary homoseksualne są postrzegane jako zagrożenie. Oczywiście nie można wszystkich wrzucać do jednego worka. Niestety zdarzają się przypadki, w których dzieci są wykorzystywane, w których dzieci nie otrzymują optymalnego środowiska do tego, żeby się rozwijać. Przykład to amerykańskie małżeństwo homoseksualne aresztowane pod zarzutem wykorzystywania seksualnego 2 adoptowanych chłopców i produkcji dziecięcej pornografii. Mężczyźni byli też zaangażowanymi aktywistami LGBT. Stąd takie inicjatywy, które w coraz bardziej widocznym zderzeniu dwóch systemów wartości wspierają zwolenników tradycyjnych rodzin. Piękno tego marszu polega na tym, że nie ma tu nienawiści, są ciepłe słowa, odwołanie do systemu wartości. I to jest w kontraście do tego, co się ostatnio dzieje w Polsce. Podobne marsze przeszły dziś ulicami Krakowa, Wrocławia, Poznania, Gdańska i wielu innych miast. Marsz dla Rodziny to tysiące osób, które w 150 miejscowościach w całej Polsce dają świadectwo dwóm fundamentalnym prawdom - rodzina jest najważniejsza, a dzieci są naszą przyszłością. Białoruski dyktator znów atakuje Polaków i białoruskich opozycjonistów. Tym razem Alaksandr Łukaszenka odebrał licencję adwokatowi, który bronił m.in. Andrzeja Poczobuta. To oznacza jeszcze większe represje wobec osadzonych przez reżim, którzy stracili jedyną możliwość kontaktu ze światem - właśnie poprzez adwokata. Brutalne pobicia, represje, aresztowania mieszkających na Białorusi Polaków i białoruskiej opozycji. Ale dla dyktatora Alaksandra Łukaszenki to wciąż za mało. Teraz białoruski zbrodniarz postanowił odebrać adwokata m.in. więzionemu przez reżim działaczowi mniejszości polskiej, Andrzejowi Poczobutowi. Są zamykani w więzieniach i nie mają prawa w ogóle komunikować się ze światem. My na przykład nie wiemy, gdzie jest Mikołaj Statkiewicz już ponad 130 dni. Wiktor Babaryka - nie wiemy od 27 kwietnia, gdzie jest i co z nim. Alaksandr Biryłau. Takich ludzi na Białorusi nie zostało wielu. Odważny adwokat, który przeciwstawił się reżimowi. Właśnie stracił licencję. Oprócz Andrzeja Poczobuta, bronił m.in. grodzieńskiego dziennikarza Pawła Mażejkę. W tej chwili znalezienie adwokata, który zgodzi się bronić taką osobę, a nie będzie współpracownikiem KGB, graniczy z cudem. Nie mówimy o możliwości obrony. Tej możliwości obrony tam praktycznie nie ma. Część tych ludzi ma wyroki po 8 czy 10 lat, jak nasza koleżanka. Dziennikarka TVP Kaciaryna Andriejewa została skazana na 8 lat kolonii karnej za mówienie prawdy o białoruskim dyktatorze. Dla osadzonych przez reżim jedynym kontaktem ze światem jest właśnie adwokat. Łukaszenka chce w jeszcze bardziej bezwzględny sposób rozprawiać się z opozycjonistami, których zamyka w aresztach pod absurdalnymi zarzutami. Od dawna Łukaszenka traktuje Polaków na Białorusi jako swoistych zakładników. Wydaje mu się, że tego typu działaniami zmusi Polskę do jakiś ustępstw. Także miał wywołać zmasowany atak na polską granicę przy użyciu sprowadzonych z Bliskiego Wschodu islamskich imigrantów. Ale pisany na Kremlu i wykonywany przez Mińsk plan legł w gruzach. Polska obroniła się przed białorusko-rosyjskimi naciskami. Ale nie zawsze tak było. Jest pole do współpracy z Moskwą. Chcielibyśmy mieć Rosję jako partnera w tym projekcie. Kulisy rosyjskich wpływów w Polsce i prób zbliżenia z Rosją w latach 2007-2015 odkrywa serial "Reset". Na drugi odcinek zapraszamy do TVP 1 i TVP Info. Premiera jutro o 21.00. Z Tokio do Warszawy nad biegunem północnym - taką trasą poleciał po raz pierwszy Dreamliner w barwach LOT-u. Dzięki temu skrócił się czas podróży, była ona tańsza, a sam przewoźnik udowodnił, że z każdym rokiem się rozwija, chociaż dekadę temu ówczesny rząd był gotowy sprzedać narodowego przewoźnika. Lot trasą polarną wymagał wielu miesięcy przygotowań i zdobycia dodatkowych certyfikatów. przykładem techniki odróżniającej loty jest używanie odwzorowania geograficznego, a nie magnetycznego w czasie lotu polarnego. Możliwość wykonania lotu trasą polarną jest zależna m.in. od prognozy kosmicznej, czyli przewidywania zjawisk na słońcu i w przestrzeni kosmicznej, które mają wpływ na systemy nawigacji satelitarnej czy łączność radiową. Aby polecieć nad biegunem północnym trzeba było wyposażyć samolot w polarny zestaw przetrwania, czyli kombinezony polarne dla załóg, folie termiczne dla pasażerów oraz piłę do lodu. Dzięki zgodzie wydanej przez Urząd Lotnictwa Cywilnego maszyny LOT-u mogą wybrać trasę bardziej ekonomiczną z dogodnymi lotniskami zapasowymi. Lot udowodnił, że jest wiodącą linią, jesteśmy w gronie niewielu przewoźników, a jedynym z naszego rejonu, który takie operacje wykonuje. Przykładowo czas lotu z Tokio do Warszawy będzie krótszy o około 1,5 godziny, co oznacza mniejsze zużycie paliwa oraz możliwość zabrania większej ilości załadunku. Loty polarne to także możliwość uruchomienia nowych, wcześniej niedostępnych połączeń, np. bezpośrednich rejsów do Honolulu na Hawajach. Przewoźnik będzie zawsze tym, który wspiera ruch biznesowy, nie tylko pasażerski, ale też może tworzyć bardzo dobrą promocję danego kraju i też gospodarki narodowej. Dziś nasz przewoźnik rozwija się, a jeszcze niedawno, za rządów koalicji PO-PSL LOT stał na skraju bankructwa. Najwyższy czas zerwać z doktryną, że LOT to jest firma, którą należy ratować za wszelką cenę, niezależnie od realiów, tylko dlatego, że nazywa się LOT i że ma piękną tradycję. PO zdecydowała się sprzedać narodowego przewoźnika w 2013 roku, po 6 latach własnych rządów, to oni, ich menadżerowie doprowadzili do długów, fatalnej sytuacji, katastroficznej sytuacji finansowej i zdecydowali się sprzedać LOT po 84 latach. Dziś LOT jest stabilną i ciągle rozwijającą się firmą. I potwierdza to kolejnymi trasami. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Polonia pamięta o bohaterach armii Hallera. Smakowite kąski dla fanów muzyki i polskiej kuchni. To pierwsza taka wizyta od 5 lat i pilnie śledzi ją cały świat. Do Chin przybył szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken. Misję ma trudną - złagodzenie napięć między mocarstwami, które mogą doprowadzić do otwartego konfliktu. A także przywrócenie stosunków na wysokim szczeblu. Antony Blinken rozmawiał już z chińskim ministrem spraw zagranicznych. A jutro prawdopodobnie spotka się z prezydentem Xi Jinpingiem. Rosnąca rywalizacja wymaga równie intensywnej dyplomacji, jeśli chcemy kontrolować powstające napięcia. Oba mocarstwa dzieli długa lista sporów. Rosyjska inwazja na Ukrainę, polityka handlowa czy kwestia Tajwanu. Wizyta miała odbyć się już w lutym, ale przełożono ją po incydencie z chińskim balonem nad Ameryką. W ostatnim czasie doszło zaś do agresywnych działania Chin w powietrzu i na morzu wobec jednostek USA. Gwałtowny protest w południowo-wschodniej Francji przeciwko budowie trasy szybkich kolei TGV łączącej Lyon z Turynem. Doszło do starć z policją. Ta użyła gazu łzawiącego. Wcześniej 5000 osób zablokowało pobliską autostradę. Według protestujących nowa, 270-kilometrowa linia kolejowa przebiegająca częściowo pod Alpami może mieć katastrofalne skutki dla środowiska. Papież po raz pierwszy po wyjściu ze szpitala spotkał się z wiernymi na placu św. Piotra. Modlitwę Anioł Pański rozpoczął od podziękowań za wsparcie i modlitwy. 11 dni temu Franciszek przeszedł operację jamy brzusznej. Stopniowo wraca do aktywności, ale najbliższa, środowa audiencja generalna została odwołana. Wilno żyje przygotowaniami do lipcowego szczytu NATO. A o sile Sojuszu i jego wojsk stacjonujących na Litwie, mogli przekonać się teraz jej mieszkańcy. Polska była dla nich najważniejsza. Zrezygnowali z planów lepszego życia w Ameryce i wrócili, by bić się o swoją ojczyznę. Mowa o 22 tysiącach polskich ochotników, którzy zasili Błękitną Armię Hallera w trakcie I wojny światowej. O patriotyzmie, poświęceniu i pamięci - z Kanady - Rafał Stańczyk. I ruszyli. W Biegu Hallerów wzięli udział najmłodsi i ci trochę starsi. Wszystkich łączył szacunek i pamięć o generale Hallerze oraz jego żołnierzach. Bo to właśnie tu, na granicy kanadyjsko-amerykańskiej w latach 1917-1918 szkoliło się ponad 22 tysiące polskich ochotników. To miejsce i pamięć o wysiłku Błękitnej Armii, ale właśnie o rekrutach, którzy szkolili się tutaj, jest elementem polsko-kanadyjskiego braterstwa broni. Przyjechali do Ameryki szukać lepszego życia, ale kiedy usłyszeli, że Polska znowu może być wolna, nie wahali się ani chwili, by wstąpić do ochotniczej armii. To byli młodzi ludzie, rzucali pracę, mieli pracę tutaj. Mieli małżeństwa, rzucali i jechali na front, owszem, żona musiała podpisać zgodę. Z taką zgodą w kieszeni zasili we Francji oddziały generała Józefa Hallera, a następnie w szeregach Błękitnej Armii walczyli o wschodnie granice odradzającej się Rzeczpospolitej. To jest część naszej tożsamości, a na niej budujemy naszą przyszłość. Tak uczymy tego naszych żołnierzy, mają świadomość tej historii, bo potrzebujemy takiej dumy z tego, co było, aby budować dumę z tego, co jest teraz. Po obozie Kościuszki nie ma śladu, ale świadkiem wydarzeń sprzed ponad stu lat jest ten cmentarz w miejscowości Niagara on the Lake. Z powodu wybuchu epidemii grypy hiszpanki kilkudziesięciu polskich ochotników zmarło w trakcie szkolenia, groby cały czas znajdują się tu, na tym cmentarzu, nazywanym też małym kawałkiem Polski w Kanadzie. O swoich bohaterach nie zapomina Polonia. Co roku ulicami kanadyjskiego miasteczka Niagara on the Lake przechodzi uroczysta parada ochotników, którzy ruszyli z ziemi amerykańskiej do Polski. Uczczono ich też w Southfield na przedmieściach Detroit, gdzie dzięki inicjatywie Instytutu Pamięci Narodowej powstanie 59 nowych nagrobków poświęconych polskim bohaterom. Kochał Polskę i był jej oddany bez reszty. Działał na rzecz pełnej niepodległości i suwerenności Polski. Tak śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego wspominają jego byli współpracownicy i przyjaciele. A dziś przypada 74. rocznica urodzin byłego prezydenta Polski. Wspominamy więc tę tragicznie przerwaną prezydenturę. Czy był prezydentem Warszawy czy kraju, to człowiek zawsze był dla niego na pierwszym miejscu. Tak śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego zapamiętał jego doradca i przyjaciel profesor Michał Kleiber. Jego empatia dla właśnie ludzi, była zupełnie niezwykła. On o tym dużo mówił, ale na mówieniu się nie kończyło. Ta wrażliwość na ludzką niesprawiedliwość połączyła Lecha i Marię Kaczyńskich. Czasami w biegu trzeba się zatrzymać i pomyśleć, że są wśród nas chorzy, są ludzie cierpiący i tacy, którzy oczekują jakiejś pomocy, jakiegoś wsparcia. Te kadry, które pokazują, jacy naprawdę byli, wielu Polaków zobaczyło dopiero po ich śmierci. Wcześniej cześć mediów dbała o to, by zniekształcać obraz prezydenckiej pary. Uwielbiał rozmawiać o swojej rodzinie, żonie, matce, bracie, córce, mówił z wielką miłością. Zawsze służył Polsce: w antykomunistycznej opozycji, jako prezes Najwyżej Izby Kontroli, minister sprawiedliwości, prezydent Warszawy. Miał cechy przywódcy. To jest rzadkie dzisiaj u polityków. Niedoceniane dzisiaj przez ludzi, że trzeba być przywódcą. Trzeba mieć charyzmę, siłę, muszą cię słuchać ludzie. Potrafił przekuć wizję w rzeczywistość. Zrealizował też wielkie marzenie wielu Polaków - budowę Muzeum Powstania Warszawskiego. W 2005 roku został prezydentem Polski. On był człowiekiem po pierwsze idei, solidarności, solidności i był przede wszystkim człowiekiem przygotowanym do rządzenia państwem. Niedługo minie półtora roku, od kiedy Putin napadł na Ukrainę. A przecież w tak symbolicznym miejscu, jak Westerplatte, prezydent ostrzegał. Imperializmowi nie wolno ustępować. Te słowa okazały się prorocze także w kontekście agresji Rosji na Gruzję, do której prezydent Kaczyński poleciał mimo zagrożenia. Po to, żeby pokazać solidarność. On miał niezwykłą znajomość historii. I na tej podstawie potrafił, jak myślę, co nie jest częstą zdolnością, przewidywać bieg przyszłych wydarzeń. Był pomysłodawcą dzisiejszego gazoportu w Świnoujściu. Zabiegał o bezpieczeństwo energetyczne Polski. Prezydencką misję przerwał tragiczny lot na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Był prezydentem wszystkich Polaków, dlatego w tej ostatniej drodze rodacy chcieli być ze swoim prezydentem i jego małżonką. W przyszłym tygodniu PiS zorganizuje drugą konwencję w ramach programowego ula. Pierwsza okazała się sporym sukcesem i sporym problemem dla opozycji. PO od czasu pierwszego ula zorganizowała kilka spotkań z wyborcami. Nie było jednak na nich dyskusji programowych, a jedynie agresja i język nienawiści. Język nienawiści to już stały element spotkań polityków PO z Polakami. Jeżeli chodzi o chamstwo z waszej strony to tak było, tak jest i pokazaliście to w Warszawie. Czegoś takiego dotąd w Polsce jeszcze nie było. Coraz częściej jest jednak na wiecach Platformy. Manipulacje, polityczne wykorzystywanie tragedii i podgrzewanie emocji widać najlepiej w tym zdaniu szefa Platformy. Dzisiaj ta władza to są seryjni zabójcy kobiet. W Poznaniu politykom PO nie przeszkadzał transparent, który trudno interpretować inaczej niż życzenie śmierci Jarosławowi Kaczyńskiemu. Baner, który został wystawiony przez osobę jakąś, został natychmiastowo zdjęty. W rzeczywistości ten transparent był od początku do końca tolerowany przez polityków PO. Tutaj przed wystąpieniem Tuska znajdował się tuż za Ewą Kopacz. Później widać go było na scenie, jak zapowiadano nadchodzące wystąpienie Tuska i wreszcie podczas wystąpienia szefa PO. W żadnym momencie politycy PO nie potępili tak manifestowanej mowy nienawiści. Można, że tak powiem, nie darzyć jakoś sympatią drugiego człowieka, ale jakieś zasady, jakieś granice moralności powinny być. Nie od dziś wiadomo, że jedyną rzeczą, którą PO ma do powiedzenia, to jest anty-PiS. No i to jest jedna z form po prostu. Czyli jeżeli nie mamy żadnych propozycji, to kierujemy się nienawiścią, nie mamy żadnych pomysłów na przyszłość, no to tak to wygląda. Przyzwolenie na agresje ze strony polityków PO rodzi swoje konsekwencje. To już Kraków i ludzie popierający PO. Znów z transparentami i śpiewami wzywającymi do agresji. Jaki pan, takim kram, bo to Donald Tusk napędza tę spiralę nienawiści. Najpierw to było rozpoczęte wobec śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Poprzez tego typu kampanie emocji, kampanie nienawiści, wykopujecie właśnie wy, jako opozycja, te wielkie rowy pomiędzy Polakami. Zdaniem polityków PiS to owoce mowy nienawiści zasianej przez Donalda Tuska. Jak informuje portal TVP Info, po wystąpieniu Tuska w Poznaniu w Warszawie agresywny mężczyzna zaatakował stoisko informacyjne radnych PiS. Atakuje liderów naszego obozu, wyborców naszego obozu, dzieląc Polaków, daje ciche przyzwolenie do tego, aby jego wyborcy postępowali podobnie jak on sam. W czasie gdy PO organizuje wiece z mową nienawiści, PiS przygotowuje się do wyborów. Na przyszły weekend zaplanowano drugą konwencję w ramach ula programowego. Siedem obrazów Bractwa św. Łukasza od jutra będzie można podziwiać w Muzeum Nadwiślańskim w Kazimierzu Dolnym. To właśnie w tym mieście 11 malarzy pod okiem prof. Tadeusza Pruszkowskiego stworzyło dzieła przedstawiające przełomowe wydarzenia w historii Polski, które ozdobiły polski pawilon na wystawie światowej w Nowym Jorku. Ostatni raz te obrazy w Kazimierzu Dolnym były widziane 85 lat temu. To właśnie tu, w 1938 roku 11 członków Bractwa św. Łukasza malowało je wspólnie pod kierunkiem prof. Tadeusza Pruszkowskiego. Pokazuje wkład Polski do cywilizacji zachodniej, i wreszcie także pokazuje taką odpowiedzialność państwa polskiego w okresie międzywojennym do tworzenia ważnych przesłań i idei związanych właśnie z państwowością. Siedem obrazów powstało w ekspresowym tempie, w niespełna półtora roku, na zamówienie państwa polskiego specjalnie na wystawę światową w Nowym Jorku w 1939 roku. Tam zastała je wojna. Dzieła powróciły do Polski dopiero w ubiegłym roku dzięki staraniom Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Te prace są wielowarstwowe w swoim znaczeniu, i myślę, że właśnie ten kontekst historyczno-artystyczny jest bardzo ważny. Przedstawiają najważniejsze wydarzenia z naszej historii. To m.in. zjazd gnieźnieński, chrzest Litwy, przywilej jedleńsko-krakowski, unia lubelska czy konfederacja warszawska. Każdy z tych obrazów będzie opisany, będzie informacja o ważnych momentach, które te obrazy przedstawiają. W muzeum Nadwiślańskim w Kazimierzu Dolnym Łukaszowców będzie można podziwiać do 6 sierpnia. Ta wystawa w Kazimierzu jest niezwykle ważna, bo ona buduje świadomość ogólnie mówiąc sztuki polskiej, ale i historii sztuki polskiej. Docelowo uświetnią wystawę stałą Muzeum Historii Polski, którego nowa siedziba powstaje na warszawskiej Cytadeli. Wielka trasa telewizyjnej trójki - "Roztańczona Polska" - nie zwalnia. Dziś czas na woj. zachodniopomorskie, a konkretnie na Gryfino. Na miejscu nie zabrakło kół gospodyń wiejskich, zjeżdżalni dla dzieci i warsztatów kulinarnych. Wszystkiemu przygląda się Adrian Borecki. Kro rozgrzeje publikę przed sceną i przed telewizorami? Każde pokolenie będzie miało reprezentanta. Będą młodzi uzdolnieni. Np. Felivers. Oni wygrali Debiuty w Opolu. Będzie typ niepokorny, czyli Stachurski. Oraz jedyna i niepowtarzalna Halina Frąckowiak. To tylko część artystów. Scena za moimi plecami. Na Stadionie Miejskim w Gryfinie już są tłumy. Jaki jest tajnik tych łazanek? Dusza, serce i miłość do gotowania. Tutaj tego serca do gotowania nie brakuje. Zresztą jak i u wszystkich kół gospodyń wiejskich w całej Polsce. Bigosik tutaj od KGW z Lubicza naprawdę majstersztyk. Dobry, naprawdę, sezonowy, lekki, bardzo smaczny. Festyn "Polska od Kuchni" zawitał do dwudziestotysięcznego Gryfina. Smalczyku z chlebem i ogóreczkami nie mogło zabraknąć. Boczek świeży, mielony na grubych oczkach, najpierw cebulka podsmażona. Tutaj popularny jest rosół nie z kury, a z ryb. Nasze sołectwo mieści się blisko Tywy, tam też sprzedają różne ryby, wędzą ryby, więc wykorzystujemy to. Chętnych do spróbowania nie brakowało. Miło spędzić czas z rodziną, jeżeli ma się wolne od pracy, akurat jest dzisiaj niedziela, pogoda też służy, a szczególnie, że w Gryfinie dawno tak nie było. Dawno też nie było wielkiego koncertu. Piosenki, które zaśpiewam, większość wydaje mi się będzie śpiewana razem ze mną, tak że myślę, że będzie super zabawa. TVP pokazuje, że cała Polska, także ta spoza wielkich aglomeracji, jest piękna. Bardzo fajnie, bardzo. U nas w Gryfinie nigdy takich koncertów nie było. Wszyscy na to czekają. Tam, gdzie jest muzyka, tam jest miłość, tam jest dobro, muzyka niesie coś takiego, że ludzie są ze sobą razem. Nie zabraknie tych, których doskonale znamy. I tych, którzy na muzyczne salony wkraczają. Koniecznie oglądajcie nas, będziemy grali dwa swoje kawałki, jeszcze nie zdradzamy, musicie sami posłuchać, i "Szminkę", czyli numer, którym wygraliśmy debiuty w Opolu. Start punktualnie o 20.00 w TVP 3. Ma za sobą zdecydowanie najlepszy sezon w karierze. Polski arbiter prowadził już finały mistrzostw świata i Ligii Mistrzów, teraz przyszła pora na klasę A w grupie podlaskiej. Sędzia Szymon Marciniak poprowadził mecz, w którym KS Turośnianka zmierzyła się z GKS-em Rutki. Pojedynek z bliska oglądał Waldemar Stankiewicz. Z Podkarpacia na Podlasie kawał drogi, dlatego sędzia Szymon Marciniak, by nie opóźnić pierwszego gwizdka, dotarł tutaj awionetką. W tym samym czasie przy wiejskiej drodze spotykamy pana Leonarda. Gdzie pan tak gna tym rowerem? Na mecz. Na którym będzie nasz czołowy sędzia. Poruszenie nie dziwi. Sędzia pożądany na wszystkich stadionach świata, pojawił się ze swoim gwizdkiem na boisku w Turośni Kościelnej, małej wsi pod Białymstokiem. Dlaczego tu przyjechaliście? No bo tu ma być Szymon Marciniak. Liczymy na to, że będzie można jakiś autograf, cokolwiek. Jesteśmy mieszkańcami tej miejscowości i na pewno nas to też zainteresowało, że przyjedzie pan sędzia Szymon, jest to bardzo duże wydarzenie. Szymon Marciniak dostał zaproszenie do sędziowania od klubu Turośnianka i choć niewielu wierzyło, że się uda, arbiter bez wahania przyjął propozycję. Ja się w ogólnie nie zastanawiałem, tylko nie myślałem, że to dojdzie do skutku szczerze mówiąc. Polak jeszcze w grudniu poprowadził finał mundialu, a w miniony weekend był głównym arbitrem w finale Ligi Mistrzów. Zaledwie kilka dni później sędziował mecz IV ligi w Bełchatowie, dziś odwiedził podlaską wieś liczącą 700 mieszkańców. Ostatnio zrobiło się głośno, gdzie sędziował mecz czwartej ligi, więc pomyśleliśmy, że warto spróbować. Czemu nie? Czemu nie tutaj w Turośni? Dla młodych zawodników gra z najlepszym sędzią piłkarskim świata, to emocje, których na boisku A-klasy zazwyczaj nie ma. Na pewno jest sztywnym sędzią, że nie daje sobie podyskutować, nawet takiej klasy zawodnicy typu Cristiano Ronaldo czy Messi. Jak mówi sam Szymon Marciniak, sędziowanie meczu z Ronaldo czy Messim tylko niewiele różni się od takiego spotkania. Jak się mecz zacznie, to się niczym nie będzie różniło. Różni się pewnie otoczka, ale ludzi tyle samo, jak na Lidze Mistrzów. Obecność tak utytułowanego arbitra na meczach tej klasy niewątpliwie przyciąga do sportu. Myślę, że to podniesie rangę tego wydarzenia sportowego, festynu i też będzie promować naszą gminę. Najważniejsza jest obecność tego, który potwierdził, że o klasie sędziego nie świadczy stadion czy ranga widowisko. GOŚĆ WIADOMOŚCI Z NAPISAMI W TVP INFO