Rząd uznaje uchwały Izby Kontroli Nadzwyczajnej za wadliwe. Kto zdecyduje o ważności wyborów prezydenckich? Katastrofa lotnicza, nie zamach - szef BBN o katastrofie smoleńskiej. włoscy carabinieri kontra Święty Mikołaj. Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Zaczynamy "19.30". "Stoimy u progu chaosu" - mówi marszałek Sejmu o perspektywie przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Decyzja o ich ważności należy do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, której status jest kwestionowany. Szymon Hołownia proponuje, by o ważności wyborów orzekał cały sąd. "To cenna inicjatywa" - odpowiada premier, a rząd właśnie przyjął uchwałę, która zakłada specjalny przypis dla publikacji werdyktów wadliwych ze względów na sędziowski skład. To minister sprawiedliwości przygotował uchwałę w sprawie kryzysu konstytucyjnego. Chodzi o publikacje orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego. W przypadku obecnego Trybunału rząd uznał, że "nie jest dopuszczalne publikowanie orzeczeń wydanych przez organ nieuprawniony". Z kolei werdykty Sądu Najwyższego wydane przez tzw. neosędziów będą publikowane, ale z dodatkową informacją: Będą przez nas opatrzone takim przypisem, że każdy, kto będzie czytelnikiem tej publikacji, będzie wiedział, że ta sytuacja, instytucje lub ich werdykty są wadliwe z punktu widzenia państwa polskiego. W adnotacji będzie przywołanie wyroków europejskich sądów i wskazanie, że "nieprawidłowości w procesie powoływania sędziów nie pozwalają na uznanie Sądu Najwyższego", orzekającego w składach wyłonionych przez neo-KRS, "za sąd ustanowiony na mocy ustawy". Chodzi konkretnie o dwie izby - Odpowiedzialności Zawodowej oraz Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Tę samą, która uchyliła decyzję PKW pozbawiającą PiS subwencji za nielegalne finansowanie ostatniej kampanii parlamentarnej. Cała izba jest wadliwa, więc nie ma wątpliwości, że ciągle jesteśmy świadkami łamania fundamentalnych praw To w obliczu tych wątpliwości PKW w poniedziałek odroczyła decyzję dotyczącą wypłaty PiS-owi subwencji. Do czasu uregulowania systemowego, normatywnego statusu sędziów. Minister finansów zapowiada, że w tej sytuacji przelewu na konto PiS w przyszłym roku nie będzie. Minister finansów realizuje uchwały PKW i tu sytuacja jest jasna. Wypłacimy jeszcze niewielką część środków, która przypada za rok 2024. PiS w odpowiedzi składa zawiadomienia do prokuratury na ministra finansów i PKW. Powinna niezwłocznie przyjąć sprawozdanie finansowe PiS i na tej podstawie Minister Finansów powinien te środki wypłacić. PKW realizuje wyroki sądu. Pytanie, co tu jest sądem. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, dziecko pana prezydenta, nie jest sądem w rozumieniu prawa. A to właśnie Izba Kontroli i Spraw Publicznych zatwierdza wybory prezydenckie. Stoimy u bram chaosu. Marszałek Sejmu proponuje, by o ważności wyboru prezydenta zamiast kwestionowanej Izby Kontroli decydował cały Sąd Najwyższy. Jeśli my czegoś z tym teraz nie zrobimy, to się za pół roku obudzimy z ręką w ustrojowym nocniku. O projekcie rozmawiał już z premierem. Jestem okej z tym. Wszyscy powinni być zainteresowani tym, żeby żadne spory prawne nie utrudniały nam przeprowadzenia wyborów prezydenckich. Mam nadzieję, że misja pana Hołowni zakończy się tu sukcesem. Środowiska prawnicze mają tu jednak wątpliwości. Z tego, co ja się orientuję, w Sądzie Najwyższym jest już przewaga tak zwanych neo-sędziów. Gdyby marszałek zmodyfikował swoje zdanie i by powiedział, że o ważności wyborów mają orzekać wszyscy legalni sędziowie wszystkich izb w Sądzie Najwyższym, tutaj byłaby moja zgoda. Szymon Hołownia o pomyśle ma też rozmawiać z prezydentem. Bez jego podpisu żadnej zmiany przed majowymi wyborami nie uda się przyjąć. Jest wniosek o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania Marcina Romanowskiego, są też informacje "Gazety Wyborczej", że poseł, były wiceminister sprawiedliwości, został namierzony przez służby, które "znają każdy jego ruch". Oficjalnie prokuratura nie potwierdza tych doniesień. Wcześniej przekazała, że według jej wiedzy ścigany listem gończym polityk może przebywać na terenie UE. Aby go tam ująć, potrzebny jest Europejski Nakaz Aresztowania. Wniosek wpłynął już do sądu. Wcześniej wydano za Marcinem Romanowskim list gończy. Odzyskujemy kontrolę nad polskimi granicami - pisze w mediach społecznościowych premier o przyjętych dziś przez rząd nowych zasadach dotyczących wiz i wniosków o azyl. Prawo azylowe ma przestać być narzędziem do nielegalnego przekraczania granicy, a Donald Tusk liczy, że zmian nie zablokuje PiS i prezydent. Politycznej zgody nie zapowiada burzliwa dyskusja wokół tzw. afery wizowej, jaka dziś miała miejsce przy Wiejskiej przy okazji sprawozdania komisji śledczej badającej tę sprawę. Odzyskujemy kontrolę nad polskimi granicami. To przyjęty przez rząd pakiet ustaw, które mają uszczelnić system wydawania wiz, w tym tych dla studentów. Za rządów PiS było tak, że można było zgłosić się na studenta jakiejś polskiej uczelni, dostawało się wizę schengenowską, ta uczelnia na oczy nie widziała tego studenta. Przepisy przewidują też kary za nielegalne zatrudnianie cudzoziemców i możliwość wprowadzenia czasowego ograniczenia prawa do złożenia wniosku o azyl. Jak ja słyszę pomysły, żeby ograniczać prawo do tego, żeby złożyć wniosek o azyl, to myślę sobie, że ktoś, kto to mówi, chyba niezbyt poważnie traktuje to, co mamy w konstytucji napisane. Ograniczenie miałoby być wprowadzane czasowo, nie dłużej niż na 60 dni i tylko w przypadku rosnącego zagrożenie na polskiej granicy. Bezpieczeństwo przed wszystkim, ale musimy też pamiętać o człowieczeństwie. Jedno nie wyklucza drugiego. Myślę, że projekt jest potrzebny. Jak przypomnę sobie sprzed dwóch, trzech lat, kiedy dyskusja była o zatrzymaniu migrantów, to wszyscy ci politycy, którzy mówią dzisiaj o konieczności odejścia od prawa azylu, wtedy tych migrantów bronili. Prawo i Sprawiedliwość do władzy doszło, głosząc takie hasła. Jednocześnie rząd Zjednoczonej Prawicy wydał rekordową liczbę wiz obywatelom spoza UE. W ostatnich 4 latach prawie 3 mln. To niemal połowa wszystkich wydanych przez kraje Unii. Ten czterystustronicowy raport jest dorobkiem naszej rocznej pracy. Dziś sprawozdanie w tej sprawie przedstawiła komisja śledcza do spraw tak zwanej afery wizowej. W nim mowa o braku strategii migracyjnej, wydawaniu przez wysokich urzędników MSZ poleceń ograniczających rolę konsulów, wsparciu dla konkretnych firm i osób ubiegających się o wizy i stosowaniu pozaprawnych "szybkich ścieżek". Nie ma afery. To nie jest nawet aferka. To słowa sprzed roku. Dziś nadal powtarzane przez PiS. Ależ oczywiście, że żadnej afery nie było, i ten raport to potwierdza. Doprowadzono do demontażu polskiego systemu migracyjnego. Posłowie PiS twierdzą, że prace komisji nie pokazały ani jednego konkretnego przypadku nielegalnego wydania wizy. Tzw. komisja wizowa to nie była komisja śledcza, tylko to była komisja kłamstwa, kabaretu i kompromitacji. Efekty prac to nie tylko setki dokumentów, ale także 11 zawiadomień do prokuratury. Dotyczą one m.in. tych polityków - byłego premiera Mateusza Morawieckiego i kilkorga ministrów jego rządu. Posłowie PiS zgłosili do raportu zdanie odrębne. "Katastrofa lotnicza, nie zamach" - tak o Smoleńsku na antenie TVP Info mówi szef BBN Jacek Siewiera i to ocena na prawicy raczej odosobniona. Dla tych, którzy zamach próbują kwestionować, polityczny rachunek jest wysoki, o czym niedawno przekonał się m.in. europoseł PiS Tobiasz Bocheński. Dowodów nie znalazła też podkomisja smoleńska, ale pewność ma prezes PiS. "Zamach jest oczywistością" - odpowiada Jarosław Kaczyński i pod znakiem zapytania stawia przeszłość Jacka Siewiery. Do podważania tezy o tym, że w Smoleńsku doszło do zamachu, dołącza jeszcze jeden ważny dla prawicy gracz. A pan wierzy w zamach smoleński? To nie jest kwestia wiary. W katastrofie samolotu w Smoleńsku doszło do katastrofy lotniczej. Czyli zamachu nie było? Tam miała miejsce katastrofa lotnicza. - Czyli nie zamach? - Nie zamach. Tych słów w TVP Info nie wypowiada polityk koalicji rządzącej, ale bliski współpracownik prezydentowi i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Cieszę się, że są tacy urzędnicy w Pałacu pana prezydenta, którzy się nie poddają tego typu spiskowym teoriom i zachowują podstawową trzeźwość umysłu. Mniej entuzjazmu wśród polityków PiS na czele z samym prezesem, który ani zdziwiony, ani zaskoczony nie jest. To jest człowiek, który ma pewną przeszłość. Państwo nie znają, ja znam. Jaka to przeszłość - prezes nie zdradza, ale obiecuje, że opisze w pamiętnikach. Być może uległ atmosferze kabaretowej tego programu. Od prezydenckiego ministra odcinają się także podwładni Jarosława Kaczyńskiego. Nie mam nic wspólnego z ministrem Jackiem Siewierą. Szef BBN-u się myli? Nie wie, co mówi. W marcu szef BBN pisał, że od dekady nikt nie przedstawił żadnych dowodów na istnienie zamachu. My mamy zupełnie inne informacje, zupełnie inne dane. Jeżeli ktoś chce wierzyć w narracje Putina, Rosji, to jest jego problem. Tu warto przypomnieć, że Jacek Siewiera to nie jedyna osoba ze środowiska prawicowego, która nie powtarza tych słów. To był zamach. Miesiąc temu z jednoznaczną deklaracją problem miał Tobiasz Bocheński. Ja się nie zapoznawałem z tym raportem w całości. Niektórzy politycy PiS i mają większą wiedzę na ten temat. Kaczyński nie ma problemu, żeby powiedzieć że był zamach, a pan ma problem? Nie mam problemów żadnych, w ten sposób nie będziemy rozmawiać. W podobnym tonie mówił także Marcin Horała. Oboje politycy krótko po tych wypowiedziach zostali wezwani do gabinetu prezesa Kaczyńskiego i wtedy nie mieli już problemu, aby jasno wyrazić swoje stanowisko. Wiemy, że ci, którzy nie mają kręgosłupów, Kaczyński tam tupnie, to oni zmieniają zdanie, a pan Siewiera jest widocznie na tyle niezależny. Czy niezależny, jak o sobie mówi, jest też kandydat na prezydenta popierany przez PiS? Tu też jasnej deklaracji nie ma. Nie możemy wykluczyć, że był zamach. To jest rzecz naturalna. Nie możemy posługiwać się w życiu publicznym naiwnością i ufnością w kierunku do dzisiejszej Federacji Rosyjskiej. Wszyscy politycy PiS, którzy chwilę temu siedzieli w ławach poselskich, to właściwie oni doskonale wiedzą, co się stało w Smoleńsku. I że była tam katastrofa. Ich cynizm, hipokryzja jest porażająca. Skąd więc wśród polityków PIS odmienne zdania? Odpowiedź ma prezes. Zawsze jest tak, że są ludzie słabsi i silniejsi. Ci słabsi pod naciskiem propagandy ustępują, dlatego że mają słabe charaktery. Propagandą prezes nazywa niezależne badania i wnioski komisji, która badała działalność Antoniego Macierewicza. W sprawie działania podkomisji smoleńskiej złożono ponad 40 wniosków do prokuratury. O 20.18 Justyna Dobrosz-Oracz zaprosi państwa do TVP Info na program "Bez trybu". Dziś m.in. o kulisach poszukiwań Marcina Romanowskiego. Mówił, że nie będzie uciekał. List gończy za Romanowskim. PiS z podejrzanego robi bohatera Solidarności. Nasza cierpliwość się skończyła. Bitwa o pieniądze. Jesteście gotowi umierać za ministra? Umierać to może nie. Będzie dymisja Wieczorka? Oglądają państwo "19:30" w środę. Za chwilę wigilijne spotkanie z żołnierzami operacji FENIKS, a potem także... Z tego, co wiemy, to godzinę próbował wzywać pomocy. Na "Ratunek". Ten człowiek został przysypany przez lawinę. To grono jest coraz mniejsze. Wyjątkowy prezent dla wyjątkowych osób. Jesteście kochani, wszystkiego najlepszego. Podziękowanie za to, co już zrobili, i apel o to, by nie zabrakło sił na najbliższe miesiące, bo pracy wciąż jest mnóstwo. Wicepremier, szef MONu Władysław Kosiniak-Kamysz spotkał się z żołnierzami operacji FENIKS zaangażowanymi w odbudowę i przywracanie normalności na popowodziowych terenach. To ponad 4000 żołnierzy, których służba na południu i zachodzie Polski została przedłużona do końca kwietnia przyszłego roku. Na froncie walki z żywiołem są od samego początku. Żołnierze Wojska Polskiego i Wojsk Obrony Terytorialnej, tu na zdjęciach we Wrocławiu dokładnie 3 miesiące temu, najpierw zabezpieczali zagrożone miejsca przed wielką wodą. Ale najtrudniejsza i najbardziej skomplikowana operacja logistyczna rozpoczęła się, gdy woda opadła, odsłaniając skalę zniszczeń. Głównie jest to pomoc potrzebna w odbudowie, pomoc w powrocie tych ludzi do normalnego życia, do domu. Tę pomoc widać w liczbach. W ciągu 12 tygodni ze skutkami powodzi walczyło 26 tysięcy żołnierzy. Dzięki nim oczyszczono i odbudowano kilkadziesiąt kilometrów dróg, z ulic zniknęło blisko 90 tys. ton śmieci, odkażono 2 mln m2 ścian w zalanych budynkach. Ale zadań ciągle sporo. Rozbiórki budynków, które nie nadają się do zamieszkania, ale to też budowa przedszkola w Stroniu Śląskim, rozpoczęcie budowy domu dziecka w Kłodzku. Już wiadomo, że żołnierze zostaną tu dłużej, niż wstępnie planowano. Część z nich także w święta. Dziś we Wrocławiu z żołnierzami, strażakami i przedstawicielami innych służb spotkali się przedstawiciele rządu. Stworzyliśmy naprawdę zwartą i silną drużynę, połączyliśmy wszystkie służby, działania. To było kluczowe porozumienie, współpraca i współdziałanie. Tu w Krapkowicach mieszkańcy już niedługo pojadą tymczasowym mostem przygotowanym przez żołnierzy. Taki sam umożliwia przejazd przez rzekę w Głuchołazach. Do końca roku takich przepraw będzie w sumie 6 - to kluczowe dla powrotu do normalnej komunikacji. Bez pomocy żołnierzy skutki powodzi utrudniałyby życie na terenach południowej Polski znacznie dłużej. Mieszkańcy dobrze o tym wiedzą. Bardzo dużą pomoc świadczą nam żołnierze. Duża pomoc jest tutaj właśnie: wojsko, straż pożarna. Oczywiście dzięki wojsku, które rzeczywiście bardzo pomogło. Choć nikt nie ukrywa, że jeszcze sporo pracy, zanim sytuacja wróci tu do normalności sprzed powodzi. Proces odbudowy to proces rozpisany na wiele miesięcy, to trudny proces, ale nikt nie zostanie bez pomocy. Żołnierze na dotkniętych powodzią terenach zostaną co najmniej do kwietnia. Dzień politycznych rozmów na szczycie w Brukseli. Z wizytą w belgijskiej stolicy jest polski prezydent i premier. Dorota Bawołek z nami. Doroto, na agendzie rozmów bezpieczeństwo jest kluczowe. Dlatego szefowie państw rozmawiają nie tylko o wojnie w Ukrainie, ale także o działaniach sabotażowych, o podpaleniach czy podkładaniu bomb, czego dopuszcza się Rosja na terenie Unii. Po apelach Donalda Tuska przywódcy uznali za działania wojenne wysyłanie nielegalnych migrantów na granicę Unii, zezwalając na czasowe zawieszanie prawa do azylu. W Europie mimo tych lamentów, które się w Warszawie rozległy, także w Europie przyjęto to nie tylko z zadowoleniem, ale tak naprawdę staje się to postępowaniem, które chętnie inne państwa by naśladowały. Celem dzisiejszych rozmów na unijnym szczycie i u sekretarza generalnego NATO, który zaprosił do siebie Zełenskiego, ale także wielu przywódców, w tym Polski, by opracować wspólną strategię, na wypadek gdyby po objęciu władzy przez Trumpa prezydent zaczął realizować swój plan dotyczący jak najszybszego zakończenia wojny, narzucając Europie swoje warunki rozejmu. W wielu miejscach w kraju krajobraz wciąż bardziej jesienny niż zimowy, ale w górach jest biało i naprawdę niebezpiecznie. Przekonał się o tym turysta w Szczyrku. Mężczyzna został przysypany przez śnieg. Własnych sił nie starczyło, pomoc wezwał przez aplikację Ratunek. Akcja się udała, ale ratownicy apelują o rozsądek, dobre przygotowanie i nielekceważenie ostrzeżeń. Wysokie góry - wysokie ryzyko. Zwłaszcza zimą. Ten dźwięk to alarm, który może zabrzmieć w każdym momencie. Sygnał SOS osoby, która jest w niebezpieczeństwie. Dokładnie taki sygnał nadano z Babiej Góry. Turystę porwała lawina. Z tego, co wiemy, to godzinę próbował wzywać pomocy. Mężczyznę przysypała gruba warstwa śniegu. Dopiero po 60 minutach udało mu się uwolnić ręce na tyle, aby sięgnąć po telefon i wezwać pomoc. Warunki były trudne, w okolicach 0 stopni. Padał marznący deszcz, a osoba w lawinie też wychładza się dość szybko. Dlatego można mówić o ogromnym szczęściu. Gdyby nie zainstalowana aplikacja Ratunek, wszystko mogłoby skończyć się inaczej. Samotna wędrówka po górach zimą jest naprawdę skrajnie nieodpowiedzialna. Bo tam, gdzie góry i śnieg, tam potrzebny jest naładowany telefon i aplikacja, która za pomocą kliknięcia wysyła ratownikom dokładną lokalizację i może uratować życie. Ten człowiek został przysypany przez lawinę w terenie, gdzie zazwyczaj te lawiny się nie pojawiają, co świadczy o tym, że góry są nieprzewidywalne. Szczególnie że szlaki wyglądają teraz tak. To Śnieżka i zdjęcia z dzisiaj. Goprowcy i toprowcy ostrzegają i przypominają - góry to nie zabawa. Halo, pogotowie górskie, słucham? W razie wypadku i pomocy śmigłowca warto pamiętać o tym sygnale. Unosimy ręce do góry w kształcie litery Y. Stoimy wyprostowani. To znaczy "yes", czyli tak, potrzebujemy pomocy Pamiętajmy - nie wychodźmy w góry samotnie. W plecaku obowiązkowo: latarka i apteczka. W niej powinny być również te podstawowe lekarstwa, które zażywamy na co dzień. Nie liczmy na to, że takie lekarstwa kupimy gdzieś w górach. Ważne, by nie przeceniać własnych umiejętności, planować odpowiednio trasę, sprawdzić prognozy pogody, spakować i ubrać się odpowiednio. Powiadomić innych, naładować telefon, trzymać się szlaku. Wyruszać wcześniej i wracać przed zmrokiem. To dekalog bezpiecznego turysty. Mam bardzo dużo miłości i pokory do gór, ale to też jest wynikiem, że bardzo dużo po nich chodzę i powiem, jakie są zagrożenia. Myślę, że brak wiedzy i świadomości powoduje brak pokory. W zdobywaniu szczytów pamiętajmy zawsze o rozsądku, tak by nigdy nie ryzykować zdrowiem i przypadkiem nie przekroczyć szczytu głupoty. Piłka ręczna mężczyzn w Telewizji Polskiej. Pokażemy na naszych antenach Mistrzostwa Świata: mecze Polaków, półfinały i walkę o medale. Pierwszy gwizdek 14 stycznia. TVP pokaże wszystkie mecze polskich szczypiornistów, półfinały, walkę o brąz oraz wielki finał turnieju. Transmisje na antenach TVP, na stronie tvpsport.pl i w aplikacji mobilnej. Mistrzostwa Świata w Piłce Ręcznej Mężczyzn 2025 potrwają do 2 lutego. Turniej odbędzie się w Chorwacji, Danii i Norwegii. Wielkie pakowanie świątecznych prezentów zaczęło się w weekend. Czas, by nimi obdarować. Ponad 300 bohaterek i bohaterów 1944 roku właśnie odbiera Paczki dla Powstańca. Powodów, by im dziękować i o nich pamiętać, jest mnóstwo, podobnie jak osób, które są chcą odwiedzić bohaterów ze świątecznymi życzeniami Janusz Walendzik, pseudonim Czarny. W dniu wybuchu powstania miał 13 lat. Przeżył rzeź Woli. Chętnie dzieli się wspomnieniami. Jest jednym z przyjaciół Muzeum Powstania warszawskiego, do których od 7 lat przed wigilią trafiają świąteczne paczki. W niemieckiej panterce, z niemieckim hełmem, tak wyglądali powstańcy. Pierwsze święta po powstaniu warszawskim spędził w obozie w Sachsenhausen. Stłoczonym w nieogrzewanych barakach więźniom udało się zdobyć choinkę. Nie było żadnych bombek, więc my żeśmy zbierali papierki i robiliśmy ozdoby sami. Nie było jedzenia ani opłatka, ale były życzenia i kolędy. W pewnej chwili do baraku wtargnęli SS-mani. Nie wiedzieli co zrobić. Starszy zdjął czapkę. Oni zdjęli czapki, podeszli bliżej nas i razem z nami, ale po niemiecku zaczęli śpiewać kolędę. Od 20 lat Muzeum Powstania Warszawskiego organizuje także wspólne śpiewanie kolęd i wigilijne spotkanie dla weteranów. To bezcenne spotkanie pokoleń i lekcja historii z ust tych, którzy ją tworzyli. Wspominają święta w okupowanej Warszawie. Nawet kiedy brakowało wszystkiego, tradycja była rzeczą świętą. Było ciężko, ale rodzice starali się, żeby ta choinka była ubrana po ludzku. Powstańcy życzą młodym ludziom, żeby czuli swoja siłę, ale nie musieli jej wystawiać na tak dramatyczne próby, jakich sami doświadczyli w młodości. A muzeum ich przesłania uwiecznia. Trzeba być uczciwym, aktywnym, zaangażowanym, trzeba chcieć coś móc załatwić w świecie. I trzeba umieć dzielić się wartościami, które są przydatne w każdych czasach. Powstaniec weteran życzy wszystkim, zwłaszcza młodym ludziom, żeby umieli żyć z radością i cieszyć się każdym dniem, tak jak on. Żeby za rok, żebyśmy się wszyscy, jak tu jesteśmy, żebyśmy się spotkali. Latający, pływający, w samochodzie, na rowerze czy motocyklu. Mikołaj do dzieci próbuje dotrzeć wszelkimi sposobami. Ten we włoskim Montegrotto tradycyjnie był w saniach, ale nie wszystko poszło zgodnie z tradycją. Magiczny objazd miasta przerwała policja. Gwiazdor nie zdążył do najmłodszych, a komu faktycznie należą się za to punkty karne? To wersja klasyczna. Renifer Rudolf i sanie. A to wersja z Montegrotto pod Padwą. Mikołajowi na drodze stanęli carabinieri, bo sanie bez tablic i oświetlenia. Prezenty nie dotarły do przedszkolaków, a o włoskiej policji mówi cały świat. Powinna przymknąć oko i niech jedzie, bo po to jest Święty Mikołaj, żeby dawał prezenty dzieciom. Polscy policjanci rozumieją włoskich kolegów, bo przepisy to świętość, nawet gdy jedzie święty. A co, jeśli Mikołaj da policjantowi jakiś prezent? Policjanci prowadzą działania na drodze i stosują przewidziane środki. Te prawne zastosowano przed rokiem w Słupsku wobec kierowcy samochodu choinki. Każdy może zrobić, cokolwiek chce, ozdobić, jak chce, ze światełkami, Policjanci mówią, że Mikołaja kochają. Dowód? Parada w Trójmieście. Tysiąc Mikołajów jeździło i mandatów nie było. W tym roku po raz pierwszy zrobiliśmy pickupa, bo komarek nie odpalił i na pickupie. Czasem na pickupie, a czasem tak. Nad Polską Mikołajom korytarze ruchu lotniczego chce rozdawać Agencja Żeglugi Powietrznej. Aby była określona separacja, czyli oddzielenie statków powietrznych poruszających się, czuwają kontrolerzy ruchu lotniczego. Czy jakieś zgłoszenia związane ze świętami z Laponii państwo mieliście? Jeszcze nie. U nas nie, a w Peru tak. W Ciudad Nueva Mikołajem jest sam burmistrz. Lata nad centrum miasta. Im kraj cieplejszy, tym mikołajowa fantazja większa. W Brazylii święty ma skuter wodny, w USA prezenty daje pod wodą. Jak podróżuje Mikołaj w dzisiejszych czasach? Kurierami. Bo prezenty muszą dotrzeć. Nawet jeśli Mikołaja wpuszczą w kanał, to prezenty przywiezie gondolą. I dzieciom, i policjantom. Przedszkole w Montegrotto, w którym dzieci nie doczekały się na Mikołaja, Mikołaj ma tydzień do świąt na decyzję, jaki prezent przywiezie lub przyniesie włoskim karabinierom. To jedyny taki moment, w którym można zrobić wiele, nie robiąc właściwie nic. W pierwszy dzień świąt w TVP1 tuż po "19:30" specjalny blok reklamowy. Zebrane środki trafią do najbardziej potrzebujących dzieci. Dołączyć do akcji może właściwie każdy. Wystarczy telewizor i pilot. W pierwszy i drugi dzień świąt Bożego Narodzenia zachęcamy, by zostać z Jedynką po programie informacyjnym "19.30" i obejrzeć specjalny blok reklamowy. To już 32. odsłona tej akcji. Do tej pory przez ponad trzy dekady udało się zebrać 35 mln zł. Tą zapowiedzią kończymy "19.30", bardzo dziękuję, że byli państwo z nami i polecam "Pytanie dnia". Gościem Marka Czyża będzie wicemarszałek Sejmu z PSL - Piotr Zgorzelski.