Za g¾osem. Kandydaci w trasie. Cena zdrady. Ile Rosja p¾aci polskim trollom? Kłopoty na froncie. Czy Ukraińska obrona się sypie? W kampanii wyborczej dziś znów o Ukrainie. Kandydat PiS wraca do banderowskich zbrodni i ukraińskich ambicji, które jego zdaniem, na razie się wykluczają. Konkurencja odpowiada, że to szkodliwe, bo Ukraina w NATO, to polska racja stanu, co było jasne jeszcze do niedawna także dla środowiska pana Nawrockiego. Ale kampania wiele zmienia. To w tych stolicach Karol Nawrocki upatruje zagrożenia. To Polacy mają prawo wybrać swojego prezydenta a nie Bruksela, Berlin czy Kijów. Tyle, że to nie Bruksela, nie Berlin ani nie Kijów, próbują wpływać na wybory w Polsce. Zagrożenie, co jest potwierdzone dowodami, płynie wprost z Rosji. To świadczy o tym, że retoryka pana Nawrockiego jest antyeuropejska, jest antyukraińska. A nie słyszałem żadnego słowa w ostatnim czasie potępienia dla kolejnych bombardowań, ataków na infrastrukturę w Ukrainie, zabitych dzieciach oraz cywilach. Dziś Karol Nawrocki na tym spotkaniu z wyborcami nie powiedział o zagrożeniu ze strony Putina. Mimo, że w swoim przemówieniu sporo czasu poświecił tematom międzynarodowym. Wątek Rosji pojawił się, ale tylko w kontekście listu gończego Federacji Rosyjskiej, który jest wystawiany za Karolem Nawrocki. Dla mnie jest najlepszą oceną jako prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Kandydat PiS-u lubi chwalić się tym faktem. Karol Nawrocki rzeczywiście jest na czarnej liście służb Putina, ale chodzi po prostu o wykonywanie ustawy, której celem jest usuwanie sowieckich pomników. "Z całą pewnością nie czuję się z bohaterem" - mówi prezydent Wałbrzycha, który też jest na liście ściganych przez Rosję za likwidacje pomnika. To naprawdę dość krępujące wykorzystywanie tego argumentu do tak poważnej sprawy, jaką jest przekonywanie wyborców o tym, że chce się być głową państwa. Karol Nawrocki dziś po raz kolejny powtórzył ten warunek wejścia Ukrainy do NATO: Rozliczenie się ze straszliwymi zbrodniami ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu. Sprawa ekshumacji na Wołyniu powinna być załatwiona - odpowiadają rządzący. Ale w tym wątku istotna jest skuteczna dyplomacja, a nie groźby. Karol Nawrocki robi na tym politykę, a nie próbuje tej sprawy rozwiązać. W polskim interesie jest to, by Ukraina była członkiem Paktu Północnoatlantyckiego. Kandydat KO w wyborach prezydenckich, który dziś był w Elblągu, o wejściu Ukrainy do NATO mówi wprost: To polska racja stanu. Wszyscy mówiliśmy jednym głosem. I prezydent Andrzej Duda, i premier Tusk, i ja. Wszystkie siły polityczne. Aż do momentu kiedy niestety kandydat PiS-u w tych wyborach postanowił zaprzeczyć polskiej racji stanu. Takie jawne wypowiadanie przez Nawrockiego - na razie nie ma miejsca dla Ukrainy w UE i NATO - jest po prostu szkodliwe i jest podyktowane tylko i wyłącznie kampanią wyborczą. Ten kto myśli tylko o kampanii wyborczej nie dorósł by być prezydentem kraju. "Popieramy i będziemy popierać Karola Nawrockiego" - słyszymy w PiS-ie. Żadnej zmiany kandydata nie będzie. W sondażu dla "19.30" i TVP Info 33% badanych wskazuje, że należy wystawić innego kandydata. Mam nadzieję, że PiS nie wymieni Karola Nawrockiego na innego kandydata. Bo Karol Nawrocki przy jego antyukraińskich, antyeuropejskich, a więc no w kontekście również niekrytykujących Rosji przy tego typu poglądach jest kandydatem skazanym w Polsce na klęskę. Wskazaliśmy już wiele tygodni temu, że naszym kandydatem jest Karol Nawrocki i nie zamierzamy tego zmieniać. Gdyby PiS jednak zdecydowało się zmienić kandydata ma czas do 24 marca. Są takie zakątki internetu, w które zapuścić się nie trudno, ale równie łatwo się tam pogubić. Rosja kusi polskich obywateli tysiącami euro w zamian za cyrograf współpracy. Dezinformacja ma być narzędziem wpływu na polską politykę i służby mają na to dowody. Co się kryje w sieci, kto ją zarzuca i kogo łowi? "Rosja chce zdestabilizować sytuację w Polsce podczas kampanii wyborczej". Mówi wicepremier i ma ku temu poważne powody, bo Rosja już zaczęła rekrutację Polaków do swoich działań. To wszystko dzieje się w darknecie. Za dobre pieniądze, infiltracja ludzi, którzy mają poglądy skrajne, takie bardzo nacjonalistyczne. Następnie ich werbunek, a później wciąganie ich w sieć rosyjską. Taki proces jest w praktyce bardzo prosty. W tzw. darknecie pojawiają się oferty grup adresowanych przez Rosję. W rzeczywistości służą one jako wsparcie rosyjskich sił specjalnych. Na start oferują kilka tysięcy euro. W zmian zwerbowana osoba ma wspomagać akcję dezinformacji w naszym kraju i po prostu chociażby w mediach społecznościowych siać chaos. Odwrotu już wtedy nie ma. Później Rosjanie stosują szantaż. Będą robili wszystko, by do siły i władzy doszły te ośrodki, które są im po prostu wygodne. Wygodnym dla Kremla, zdaniem polityków koalicji rządzącej, jest kandydat wspierany przez PiS Karol Nawrocki. Jako przykład wymieniają taką wypowiedź prezesa IPN. Nie widzę przyszłości Ukrainy w UE i NATO. Nawrocki może grać w drużynie Putina i może im chodzić o to, żeby działać na korzyść kandydata PiS. Aby zapobiec ingerencji rosyjskich służb w wybory prezydenckie, rząd chce stworzyć plan ochrony wyborów w cyberprzestrzeni. To elementy po pierwsze hardwarowe, które maja wpływać na ochronę infrastruktury. Takie jak komputery czy Krajowe Biuro Wyborcze, a po drugie elementy dotyczące przeciwdziałania dezinformacji. Wszystkie ugrupowania opozycyjne powinny mieć możliwość delegowania swoich ekspertów w przygotowanie i zatwierdzenie tego planu. Jeżeli będzie to przejrzyście to chwała dla premiera Gawkowskiego. Wicepremier zapewnił, że do tych prac zastaną zaproszone wszystkie komitety. Jednak poseł PiS nie rosyjskich działań w naszym kraju najbardziej się obawia. Obawia się pan tego, że rzeczywiście mogą mieć wpływ na te wybory? Ja obawiam się, że pan minister chce prowadzić cenzurę, która zapowiedział. Jednak sprawa jest poważna, bo z dnia na dzień ogłoszeń rosyjskich służb w darknecie jest coraz więcej. A my jako kraj nie mierzymy się z tym pierwsi. Belgijskie służby wywiadowcze potwierdziły istnienie prorosyjskich sieci ingerencji. Celem jest pomoc w wyborze większej liczby prorosyjskich kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Podobny schemat działania rosyjskich służb był w Rumunii. Tam Sąd konstytucyjny unieważnił wybory, gdy pierwszą turę wygrał prorosyjski kandydat. Powód? Zwycięstwo przyniósł mu TikTok, nielegalne boty i celebryci sowicie opłacani. Drogi prowadzą na Kreml. Musimy chronić nasze demokracje przed zagraniczną ingerencją, zwłaszcza jeśli chodzi o wybory. Rosja miała także wpływać na proces referendalny w Wielkiej Brytanii, który doprowadził do Brexitu. Nasze służby ostrzegają. Jeżeli ktoś wchodzi w relacje z obcym wywiadem - odpowiada za szpiegostwo. Rosyjskie wojska w Ukrainie posuwają się naprzód, ale nadal nie można tego nazwać przerwaniem frontu - jak próbują przedstawiać to kremlowscy propagandziści. Spójrzmy na mapę. W rosyjskim obwodzie kurskim Ukraina utrzymuje zajęte terytoria i Rosja nie jest w stanie odbić ich przed inauguracją nowego prezydenta Stanów, a takie miała plany. Z kolei w Donbasie Rosjanie nadal nie zajęli Pokrowska, który jest ważnym węzłem logistycznym Sił Zbrojnych Ukrainy. Właśnie w tym mieście jest w tej chwili nasz reporter Mateusz Lachowski. Pokrowsk dalej pod ukraińską kontrolą, ale pod stałym rosyjskim ostrzałem. Drony, ostrzał artyleryjski przez cały czas. Do tego bomby szybujące i lotnictwo. Przyjeżdżamy tu z ukraińskimi policjantami, którzy ewakuują mieszkańców i polskimi medykami. Jest bardzo niebezpiecznie, trwa ostrzał, latają rosyjskie drony. Urządzonko, do którego tu mamy sterownik, antena jest na górze, na dachu. Zagłusza drony. Teraz wjazd do Pokrowska bez takiego urządzenia jest praktycznie niemożliwy. Rosjanie są jakieś dwa kilometry od Pokrowska i starają się go otoczyć. Grady najprawdopodobniej. Albo huragan. Albo kasetowa. W mieście pozostaje 7 tys. cywilów. Wielu chce zostać. To i tak ślepa uliczka. Teraz mamy wybór między popełnieniem samobójstwa, a dalszym cierpieniem, czekając na śmierć. Internet i prąd muszą zostać przywrócone. Ewakuacja z Pokrowska dalej się odbywa, ale Rosjanie każdego dnia zbliżają się do miasta, pod którym trwa wielka bitwa. Ale to nie koniec złych informacji dla Ukraińców. Niestety, sytuacja na całym froncie nie jest dobra. Po zajęciu Torecka i Kurachowego, Rosjanie atakują dalej. Przesunęli linię frontu pod Czasiw Jarem i wkroczyli do Wielkiej Nowosilki. Ukraina w tym momencie traci te ziemie. Nie da się tego inaczej określić. Ukraińska armia jest osłabiona. Brakuje przede wszystkim ludzi. I widać to w okopach. Myślę że ten kraj się kurczy. Nie tylko geograficznie, ale też demograficznie i to jest straszne. Rosjanie zdobyli przewagę. W przeddzień inauguracji prezydentury Donalda Trumpa jest też wiele pytań o dalsze wsparcie dla Ukrainy. Nadal będziemy walczyć. Nie poddamy się, będziemy walczyć na naszej ziemi. Nie mamy innego wyjścia, z pomocą lub bez niej. To właśnie od żołnierzy i ich woli walki będzie zależała dalsza przyszłość Ukrainy. Za chwilę o rozejmie w Izraelu. Co później? Dzieci kochają sanki, lepienie bałwana. Udanych ferii! Wyjeżdżam w góry. Na Dominikanę. Na narty. Piękna tradycja i oby trwała jak najdłużej. Za 100 dni matura. Jest to jeden z ważniejszych wieczorów w moim życiu. Studniówka jest, żeby się wyszaleć ostatni raz i potem wszystko zdać pięknie. Losy tego rozejmu wisiały na włosku do ostatnich godzin, ale wreszcie, dziś przed południem, weszło w życie. Izrael i Hamas uzgodniły trzy etapowe porozumienie, jego warunki są realizowane. Więźniowie i zakładnicy mają wrócić do domów, Izraelskie wojsko wycofa się, a Gaza będzie odbudowana. Czego trzeba by się udało, bo Izrael rezerwuje sobie prawo wznowienia wojny? Poranek na Bliskim Wschodzie upłynął pod znakiem nerwowego wyczekiwania, bo do samego końca nie było wiadomo, czy rozejm wejdzie w życie. Tutaj na granicy ze Strefą Gazy, widać było kłęby dymu, bo już po upływie terminu Izrael kontynuował naloty, zginęło w nich 19 osób. Rozejm się opóźnił, bo Hamas nie dostarczył na czas listy izraelskich zakładników, których zamierza wypuścić. Ostatecznie, walki ustały o 11.15 czasu lokalnego. I po skomplikowanej akcji wymiany zakładników, do domu, przy ogromnym wzruszeniu Izraelczyków, wróciły trzy pierwsze uprowadzone przez Hamas kobiety. Jesteśmy podekscytowani. Tak wygląda solidarność w Izraelu. Jestem naprawdę szczęśliwy. To jeden z najbardziej radosnych dni w ostatnim czasie w Izraelu. Romi Gonen, Emily Damari i Doron Steinbrecher w niewoli w tunelach spędziły 470 dni. Według władz są w dobrym stanie zdrowia i mogły już zobaczyć się z rodziną. Izrael w zamian na wolność wypuścił 90 Palestyńskich więźniów. Do Strefy Gazy już dziś wjechało ponad 4000 blokowanych dotychczas na granicy ciężarówek z pomocą humanitarną, a przesiedleni Palestyńczycy po 15 miesiącach w namiotach, zaczęli wracać w miejsca, gdzie kiedyś stały ich domy. Naszych uczuć nie da się opisać. To moment zwycięstwa biednych, rannych, głodnych, a nawet tych, którzy zginęli. Pierwszy dzień rozejmu przyniósł nadzieję na pokój, ale według władz zawieszenie broni jest tymczasowe. Premier Netanjahu zapowiedział już, że Izrael rości sobie prawo do wznowienia wojny. W rękach Hamasu wciąż przebywa jednak 95 zakładników. Kolejna wymiana ma odbyć się za 6 dni. I Izraelczycy wierzą, że oni wszyscy już niebawem też wrócą do domu. Jutro Donald Trump rozgości się w gabinecie owalnym. Już tam kiedyś urzędował, teraz wraca. A z nim wszyscy ludzie prezydenta. Wśród nich Elon Musk, który nie ma na to papierów, ale uchodzi za wiceprezydenta. W Waszyngtonie jest Witold Tabaka. Jaki jest klimat? Czy prezydent elekt już na miejscu? Donald Trump przyleciał wczoraj wieczorem. Wziął udział w uroczystej kolacji. Wraz z żoną obejrzał pokaz sztucznych ogni. Joe Biden skierował takie słowa do Polaków: bądźcie silni. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby dać wam wszystko, czego potrzebujecie do obrony. Do powstrzymania Putina. Jestem pełen nadziei. Już jutro Donald Trump będzie w Białym Domu wraz z najbliższymi współpracownikami. W tym z Elonem Muskiem, który ma dostać specjalny gabinet w okolicach zachodniego skrzydła Białego Domu. Dziś pada śnieg z deszczem. Jest około zera stopni. Jutro ma być minus kilkanaście stopni, śnieżyca. Niektórzy mówią, że to zemsta Grenlandii i Kanady. Trwa wielkie sprzątnie po inauguracji, której jeszcze nie było. Odwołana uroczystość zaprzysiężenia na schodach Kapitolu, odwołana parada. Jesteśmy rozczarowani, wydaliśmy 7 tys. dolarów, żeby tu przyjechać i przenocować. Może chodzi o pogodę, może o coś innego. Jednak najważniejsze, żeby prezydent był zdrowy i bezpieczny. W końcu ma już 78 lat. Trwa rozbiórka budowanej od października ubiegłego roku sceny i kilometrów ogrodzenia. Ci ludzie przyjechali tu dla Donalda Trumpa, wierzą, że będzie dobrym prezydentem. Jednak, jeśli chodzi o jego najbliższego współpracownika, David Peters takiej pewności już nie ma. Musimy być ostrożni. Elon Musk ma ogromny wpływ na to, co się dzieje. Będzie miał teraz biuro w Białym Domu. Wierzę, że władza powinna być w rękach ludzi pochodzących z demokratycznych wyborów, a nie biurokratów, na których nie głosowaliśmy. Już teraz najbogatszy człowiek świata, właściciel Platformy X, Tesli, Starlinków czy firmy Space X, wypływa na to, co dzieje się nie tylko w Stanach, ale na całym świecie. Kiedyś demokrata, dziś republikanin. Parafrazując hasło kampanii Donalda Trumpa napisał: "Uczyńmy Europę znów wielką". Skrytykował włoski wymiar sprawiedliwości, premiera Wielkiej Brytanii, a przed wyborami w Niemczech wyraźnie popiera antyunijną, nacjonalistyczną AFD. On wspiera skrajną prawicę w całej Europie. W Wielkiej Brytanii, w Niemczech, w wielu innych krajach. To jest nie do przyjęcia. Zagraża demokratycznemu rozwojowi Europy. Zagraża naszemu społeczeństwu. W kampanię Donalda Trumpa zainwestował 250 mln dolarów. Choć formalnie ma odpowiadać za zmniejszenie administracji i wydatków rządowych, w USA jest już nazywany wiceprezydentem, czy, choć takiego stanowiska tu nie ma, premierem. To nie jest administracja Donalda Trumpa, nazywajmy to administracją Muska i Trumpa. Mówi dr Courtney Radsch, i podkreśla, że choć biznes i polityka zawsze były blisko, teraz ludzie tacy jak Musk mają dodatkowe narzędzie manipulacji, to globalne media społecznościowe. Jemu chodzi o próbę wyniesienia do władzy autorytarnych, skrajnie prawicowych reżimów i ludzi, którzy rozmontują demokratyczne struktury tworzone przez ostatnie stulecia. Rzeczpospolita spytała, czy poparcie Elona Muska dla jednej z partii w Polsce wpłynęłoby na ich głos w wyborach. Ponad 11% badanych zadeklarowało, że chętniej poparliby taką partię. Co piaty byłby mniej skłonny poprzeć partię, którą poparłby Musk. Dla 48% badanych zdanie Muska byłoby obojętne. Paweł Wąsek piąty indywidualnie na Wielkiej Krokwi. Jest w formie i chyba forma rośnie, bo Polak coraz bliżej podium. Reszta Biało-Czerwonych poniżej kibicowskich oczekiwań, ale puchar świata finiszuje końcem marca, więc ciągle jest nadzieja. Szymon Szulczyński jest w Zakopanem. Jaki nastrój w drużynie, jaki wśród kibiców? I czego możemy oczekiwać jutro? Polacy, nic się nie stało. Oczekiwania były ogromne. Mieliśmy wywalczyć podium - nie udało się. Najbliżej tego był Wąsek. Wygrał Austriak. Emocje były na najwyższym poziomie. Kibice dopingowali naszych od samego rana. Na ten moment wszyscy czekali. Paweł Wąsek w powietrzu. Paweł Wąsek tegoroczny lider polskiej reprezentacji. Dziś w konkursie indywidualnym w pierwszej serii poleciał najdalej z Biało-Czerwonych - 136 metrów. Niestety to było za mało jak na podium. Wylądował na siódmym miejscu. Druga seria to ogromne nadzieje. Na przebudzenie i daleki skok. Koniec konkursu to dla skoczka piąte miejsce. Reszta polskiej reprezentacji niżej w tabeli. Kamil Stoch 24. miejsce, Dawid Kubacki 26. Aleksander Zniszczoł poza drugą serią. Zdyskwalifikowany został Jakub Wolny. Chociaż wyniki nie spełniły oczekiwań, to emocji nie zabrakło. Przyjechaliśmy, bo jest tu świetna energia, ludzie wspaniali. Każdemu trzeba kibicować, ale nasi wygrają. Paweł Wąsek w tym roku zdobył tytuł mistrza Polski, właśnie tu w Zakopanem, gdzie otarł się o rekord skoczni. Od jego pobicia dzieliły go zaledwie dwa metry. Młody skoczek pochodzi z Cieszyna. Jest reprezentantem klubu WSS Wisła. Pokorny i sumienny - oddany skokom. On wie, że jak szybko się wybije i będzie na samej szpicy, to jak spadnie, to jest bardzo ciężko. To naprawdę huczne urodziny Wielkiej Krokwi. Mija sto lat od jej powstania. To tu jest polska stolica skoków narciarskich. Do skoczni należy też niepobity dotąd światowy rekord publiczności. W 1962 roku mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym oglądało 120 tys. kibiców. Dziś to ponad 20 tys. Wielka Korkiew przeżyła wiele pięknych chwil i przeżywa dalej, niech ta historia trwa. Bowiem polscy kibice naprawdę prezentują tutaj pozytywną wersję patriotyzmu, pokazują skąd są, swoje małe ojczyzny. Obojętnie skąd, dziś wszyscy byli stąd, pod biało-czerwonym sztandarem. To koniec tegorocznych skoków narciarskich w Polsce. Kolejny konkurs już w przyszły weekend. Tym razem w Obersdorfie. Za tydzień o tej porze koncert tej orkiestry będzie trwał w najlepsze. Licznik będzie pokazywał jak rośnie zebrana kwota, a główny dyrygent będzie pewnie z wolna tracił głos. Potem poczekamy gdzieś do końca marca, by się dowiedzieć, jak nam wszystkim poszło, a jeszcze później odezwą się kategorycznie żądający rozliczeń. Można je znaleźć w internecie, ale łatwiej w szpitalach. Dla jednych to coroczna zbiórka, dla innych - codzienność i szansa na zdrowie. Orkiestra Świątecznej Pomocy! Zbierają pieniądze i kupili wszystkie tutaj te sprzęty. Wystarczy się rozejrzeć i wszędzie to serduszko można znaleźć. To są akurat pompy te nowsze. Często dostaje przez to leki. Tak to wygląda w szpitalach w całej Polsce, bo przez ponad trzy dekady fundacja kupiła prawie 75 tys. urządzeń medycznych. Serduszka są przede wszystkim na naszych ultrasonografach, na sprzęcie do diagnostyki radiologicznej, na rezonansach, na tomografach, na sprzętach do nowoczesnej diagnostyki molekularnej białaczek. Ale są też na takich małych aparatach, które towarzyszą pacjentom przez cały dzień. Policzyliśmy ostatnio, ile są warte darowizny tego sprzętu, który otrzymaliśmy od orkiestry. Przez te wszystkie lata uzbierała się kwota przekraczająca 50 mln zł. A w całej Polsce to już ponad dwa miliardy złotych. Każde urządzenie medyczne przekazywane jest w darze. A z obdarowanymi szpitalami fundacja podpisuje umowę darowizny. Szpital nic za to nie płacił, sprzęt został nam podarowany. Najdroższe w historii fundacji urządzenie trafiło tu, do Centrum Zdrowia Dziecka. Ale pomaga diagnozować pacjentów z całej Polski. To urządzenie to jest połączenie dwóch technik: techniki radiologicznej i techniki medycyny nuklearnej, która pozwala nam obrazować najmniejsze zmiany w różnych częściach organizmu, nawet najmniejszych dzieci. Koszt to ponad 16 mln zł. Ogromna kwota. I raczej mało prawdopodobne, żeby mogło być takie finansowanie z innych źródeł. W tym roku kolejny raz orkiestra gra dla onkologii i hematologii dziecięcej, bo potrzeby cały czas są tu ogromne. Sprzęt mamy taki, który już się nam zużywa. Ma już 10 lat i jego czas żywotności już się kończy. I bardzo liczymy, że ta zbiórka pomoże nam zakupić nowy. By szybciej diagnozować i skuteczniej leczyć. Ten sprzęt naprawdę ratuje życie i zdrowie dzieci. A dla rodziców nie ma nic cenniejszego. Jak moja mama to mówi, ja z moim bratem jestem dla moich rodziców całym życiem. Tak, więc zachęcamy do wrzucania tej przysłowiowej złotówki. Prognozy są umiarkowanie optymistyczne, bo jest mowa o kilkunastu stopniach powyżej zera, ale na razie w górach biało, pracują wyciągi, ratraki armatki. Polska rusza na ferie. Na razie kujawsko-pomorskie, lubuskie, małopolskie, świętokrzyskie i wielkopolskie. Jest śnieg, jest słońce. Warunki do zimowego szaleństwa w Tatrach doskonałe. Przyjemnie, naprawdę polecam wszystkim. Góry piękne, więc jedziemy dalej zjeżdżać. Stacje narciarskie czekają na przyjezdnych z pięciu województw, w których właśnie ruszają ferie: małopolskiego, kujawsko-pomorskiego, lubuskiego, świętokrzyskiego i wielkopolskiego. Tydzień później wypoczynek zaczną uczniowie w Podlaskiem i Warmińsko-Mazurskiem. Pozostali w kolejnych dwóch turach. Województwa, które rozpoczynają są statystycznie najmniej dziecięcymi województwami, w związku z tym tego potencjału jest mniej niż w kolejnych tygodniach. Hotelarze w Zakopanem na razie rozczarowani, bo telefony od gości się nie urywają. W ferie, nie ukrywając, mamy obłożenie, mówię na te pierwsze dwa tygodnie, na poziomie niecałych 40%. Dla chętnych miejsca cały czas są, ale trzeba mieć pieniądze. A wiele osób dopiero wróciło z wojaży na przełomie roku. Za blisko długiej przerwy świąteczno-noworocznej, stworzone budżety domowe, ewentualnie zaspokojone chwilowo potrzeby wyjazdowe. Za tygodniowy skipass na zakopiańskiej stacji narciarskiej dla rodziny 2+1 trzeba zapłacić niemal 2,5 tys. zł. Za noclegi w czterogwiazdkowym hotelu nawet do 10 tys. zł. Do tego dochodzi wyżywienie. Nieco taniej jest na Dolnym Śląsku, który też ma bogatą zimową ofertę - przekonują mieszkańcy. Może być Polanica, do Szczyrku można pojechać, do Zieleńca. Okolice Jeleniej Góry, Kotlina Kłodzka. Ten region ucierpiał podczas wrześniowej powodzi, ale hotele i trasy narciarskie są gotowe na przyjazd turystów. Bardzo potrzebują przedsiębiorcy turystyczni tego impulsu i okazania solidarności ze strony wszystkich Polaków. Na zyski podczas ferii zimowych liczą też hotelarze znad Bałtyku. Ten nieoczywisty kierunek o tej porze roku też ma swoich amatorów. Tak jak patrzę na zlecenia, które mamy na zimę, czyli teraz przełom stycznia i lutego, to jest tego dużo więcej niż było w zeszłym roku. Widać to na plaży i promenadzie w Świnoujściu. Morze o tej porze roku ma też swój piękny urok. Sezon zimowy wbrew pozorom nad morzem całkiem nieźle i bardzo ładnie rokuje. Czy Północ czy Południe, Polacy ferie zimowe spędzają głównie w kraju. Zagranicę wybiera nawet co piąty badany. Nie zawsze są to zaśnieżone alpejskie stoki. Wyjeżdżam na Dominikanę. Tam zostają tylko narty wodne. Zanim zdadzą egzamin dojrzałości, czeka ich pierwszy dojrzały bal. Sezon studniówek właśnie się zaczyna. I przyszli maturzyści ćwiczą poloneza. Bal będzie dojrzały, o czym najlepiej wiedzą rodzice, którzy biorą na siebie koszty. Dojrzałe jak sam bal. Przypominanie maturzystom o tym, co się zacznie piątego maja, byłoby nietaktem, więc na razie życzymy dobrej zabawy. Polonez odtańczony! Jedni tradycyjnie, inni z artystycznym zacięciem. Panie w klasycznych sukniach, a panowie we frakach. Niezależnie od anturażu studniówka ma być taka, by ją zapamiętać na długie lata. Na pewno jest to jeden z ważniejszych wieczorów w moim życiu. Jest to wydarzenie, które wcześniej tak naprawdę nie miało miejsca. Pierwszy taki dorosły bal w życiu i taki trochę moment przełomowy. I może nawet bardziej ten przełom czują rodzice. Przeżywamy bardzo, bo dorasta i pójdzie w świat. I pójdzie dalej, a my razem z nią będziemy kibicować. Przed kibicowaniem - wydawanie. Bo oprócz tego, że to bal bardzo ważny to i bardzo drogi. Można oczywiście kreację wypożyczyć, można kupić w sklepie z używaną odzieżą, ale jak się ma gruby portfel, można kupić kreację jak na czerwony dywan. Widełki cenowe są od 1500 zł w górę. Tutaj nie ma górnej granicy. A potem fryzjer, wizażystka, niektórzy od tego wszystkiego są niewyspani. Po mojej pobudce już miałam zamówionego fryzjera i makijażystę, także praktycznie cały dzień był w biegu, żeby to wszystko ogarnąć. DJ a czasem nawet orkiestra, fotobudka, operator kamery i fotograf. Jak na weselu. A to nie koniec. Jeszcze przecież wynajem sali i jedzenie. Ze świecą szukać szkół, które organizują studniówki w sali gimnastycznej. A przecież kiedyś było tylko tak! Dekoracje z siatki maskującej, skromny poczęstunek i skromny strój. Wtedy obowiązywał biało-czarny zestaw, czyli biała bluzka, oczywiście szyta, i do tego spódnica. Garnitur to kupiłem sobie na bazarze. To na pewno wyglądało bazarowo, ale odpowiadało naszym upodobaniom. To był taki czarny w prążki garnitur z rozszerzaną nogawką u dołu. To co łączy pokolenia to fakt, że teraz pora przysiąść nad książkami. Studniówka jest, żeby się wyszaleć ostatni raz i potem wszystko zdać pięknie. Oby tylko pięknie. Matury ruszą piątego maja. A o 21.00 w "Rozmowach symetrycznych" w TVP Info Dorota Wysocka-Schnepf i sędzia Paweł Juszczyszyn, wiceprezes Sądu Rejonowego w Olsztynie. Zacznijmy od tego głównego pana, czyli Zbigniewa Ziobry. Dwa miliony złotych może utracić, jeżeli państwa pozwy zostaną uznane. Nasze pozwy opierają się na takim założeniu, że to był pewien układ zamknięty. Gdzie systemowo niszczono niezależnych sądów. Ale ważniejszym celem tego było wywołanie tego tak zwanego efektu mrożącego, żeby zastraszyć innych. To wszystko w programie. Rzut oka na logo WOŚP. Został tydzień. Dziękujemy i do zobaczenia.