Putinowi grozi aresztowanie w 123 państwach po nakazie wydanym przez Międzynarodowy Trybunał w Hadze. Jakie są na to szanse? O tym już dziś w głównym wydaniu Wiadomości, ale też inne tematy. Zbudowaliśmy ten gazociąg i dzisiaj jesteśmy bezpieczni. Niezależność energetyczna tematem rozmów z Polakami. Możemy uniezależnić cały region od ruskiego miru. Sport dla Rosjan to jest narzędzie propagandy, które bezwzględnie wykorzystują. Czy reprezentacje Putina i Łukaszenki wystąpią na igrzyskach? Ja osobiście uważam, że nie powinni nawet pod neutralna flaga. Wręcz namacalnie możemy dotknąć i poczuć klimat tamtych czasów. To już dziś. Wielka premiera serialu "Polowanie na ćmy" w telewizyjnej Jedynce. Możemy już za chwilę oddać naszą robotę w państwa ręce. To jeszcze nie kampania wyborcza, ale politycy kontynuują rozmowy z Polakami w całym kraju. Opozycja mówi o rządzących, rządzący o bezpieczeństwie. Dziś energetycznym i uniezależnieniu się od Rosji z konkretnymi działaniami dotyczącymi podłączeń gazowych włącznie. Kolejne polskie gminy podłączane są do sieci gazowej. W Ostrożnem, koło Zambrowa, otwarto połączenie lokalnej sieci gazowej z gazociągiem Polska - Litwa. Ta inwestycja zbudowana kosztem ponad 21 milionów złotych dzisiaj - można powiedzieć - zapewnia bezpieczeństwo energetyczne tej części Polski. To przede wszystkim realizacja zasady zrównoważonego rozwoju. To wielki impuls do rozwoju naszego regionu. To jest tez poprawa jakości życia naszych mieszkańców. Rosyjska napaść na Ukrainę i embarga na rosyjskie surowce ostatecznie wyeliminowały z polskiego rynku węgiel, ropę i gaz ze wschodu. Dywersyfikacja dostaw gazu uchroniła nas w ostatnich latach, zwłaszcza w 2022 roku. Dzięki temu Rosja odcinając dostawy Polsce, nie zrobiła nam wielkiej krzywdy. I to wbrew przerażających wizji kolportowanych przez opozycję. Nie tylko przeżyliśmy zimę normalnie, ale rządowi udało się przeprowadzić wzorowy proces różnicowania źródeł i uniezależnić od Rosji. PiS dokonało niebywałej rzeczy. W ciągu kilku lat uniezależniliśmy się od dostaw rosyjskiego gazu. Mamy naftoport, który był ideą świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego. Zagrożenie ze strony Rosji obóz rządzący wyczuwał od dawna. PiS od początku stawiało na bezpieczeństwo energetyczne i derusyfikację. Tłumaczyliśmy to całej Europie, tłumaczyliśmy to innym państwom. Mówili, że mamy obsesję na punkcie Rosji. Zbyt mocna była siec powiązań niektórych polityków europejskich, w tym polskich z Kremlem. Do listopada 2015 roku niemal cała ropa obecna w Polsce pochodziła właśnie z Rosji. A to m.in. za sprawą Jacka Krawca, ówczesnego prezesa Orlenu. W 2013 roku Krawiec podpisał 2 długoterminowe umowy na dostawy ropy z RosNeftem. Kierowanym przez Igora Sieczyna, jednego z najbardziej zaufanych ludzi Putina. Rząd PiS przeniósł bezpieczeństwo energetyczne na inny poziom, teraz - chce pomóc reszcie regionu. Możemy uniezależnić cały region od ruskiego miru. Dlatego Polska już aktywnie buduje nowy ład energetyczny w Europie. Nasze więzi z sąsiadami na południu i na północy nigdy nie były tak mocne. Baltic Pipe, gazoport LNG w Świnoujściu, konektory gazowe łączące Polskę z Litwą i Słowacją. I atom w przyszłości. To wszystko tworzy infrastrukturę, która sprawia, że mamy wszelkie warunki, by czuć się bezpiecznie i zostać energetycznym hubem dużej części Europy. I to także o tym - jak mówi Jacek Sasin - będą najbliższe wybory. Wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin będzie dziś gościem Wiadomości. Kijów domaga się od Kremla listy ukraińskich dzieci nielegalnie deportowanych w głąb Rosji. Po nakazie aresztowania Putina za zbrodnie wojenne Organizacja Narodów Zjednoczonych potwierdza: nie ma wątpliwości, że Rosjanie dopuszczali się ataków terrorystycznych na terytorium Ukrainy. Władimir Putin kilkadziesiąt godzin po wydaniu przez Międzynarodowy Trybunał Karny nakazu jego aresztowania w związku z nielegalnymi deportacjami ukraińskich dzieci w głąb Rosji - według rosyjskiej propagandy odwiedził Mariupol. Wladimir Putin nie słynie z gotowości odwiedzania niebezpiecznych miejsc. W związku z tym ja bym raczej obstawiał, iż Putin po raz kolejny udawał, iż odwiedził tereny okupowane. Ścigany jako podejrzany o zbrodnie międzynarodowe rosyjski dyktator ma od teraz utrudnione pole manewru w polityce zagranicznej. Państwo, które przystąpiło do Międzynarodowego Trybunału Karnego, które uznaje statut tego Trybunału powinno wydać Putina. Statut ten ratyfikowały 123 państwa. Na ich terytorium mógłby zostać aresztowany np. w przypadku gdyby wyjechał na szczyt międzynarodowy. Również takie państwo jak USA, które nie przystąpiły będą mogły skorzystać z takiej możliwości, a prezydent Macron, jak będzie chciał znowu zatelefonować do Putina, to będzie mógł mu tylko powiedzieć, żeby dał się aresztować, do tego doszło. W ocenie wielu tym nakazem aresztowań Władimira Putina i komisarz ds. dzieci Mari Lwowej-Biełowej także formalnie upadła pozycja międzynarodowa Rosji. Już wszyscy widza, że jedyna szansą na trwały pokój w Europie jest dezimperializacja Rosji. Jest powiedzenie, że Rosja ma na arenie międzynarodowej dokładnie takie same prawa, jak inne kraje. Zbombardowanie Teatru Dramatycznego w Mariupolu oznaczonego widocznym z powietrza napisem "Dzieci", w którym zginęło nawet tysiąc osób, oraz ostrzelanie dworca kolejowego w Kramatorsku, gdzie śmierć poniosło 59 osób, a niemal sto zostało rannych, to dowód, że Rosjanie dopuszczali się ataków terrorystycznych. Potwierdziła to w najnowszym raporcie Niezależna Międzynarodowa Komisja Śledcza ds. naruszeń prawa na Ukrainie powołana przez Radę Praw Człowieka ONZ. Z konkretnymi działaniami zwleka Międzynarodowy Komitet Olimpijski, a w międzyczasie pojawiają się pomysły m.in. startu zawodników z obu krajów pod neutralną flagą, co krytykują inni sportowcy. Międzynarodowy Komitet Olimpijski wciąż tylko rozważa, czy sportowcy z Rosji i Białorusi wezmą udział w igrzyskach w Paryżu. Żadnych wątpliwości nie mają za to wielokrotni uczestnicy tej imprezy. Nie powinni być dopuszczeni do igrzysk olimpijskich, które już są niebawem, bo za półtora roku. Jest to naprawdę totalny absurd, to, co na chwilę obecną się dzieje, ani Rosja ani Białoruś nie powinna zostać dopuszczona do igrzysk. Dlatego też 34 kraje, w tym Polska, w opublikowanym oświadczeniu sprzeciwiają się temu, aby reprezentacje agresorów brały udział w igrzyskach. Nasze stanowisko jest niezmienne, bo i nic na lepsze w postępowaniu Rosji od początku wojny się nie zmieniło, w związku z czym absolutnie nie widzimy żadnego powodu, by Rosjan i Białorusinów przywracać na międzynarodowe areny sportowe. Tymczasem MKOL bada możliwość dopuszczenia sportowców Putina i Łukaszenki do rywalizacji pod tzw. neutralną flagą. Jak można grać w grę zespołową, jaką jest chociażby siatkówka pod neutralną flagą, no przecież to wiadomo przeciwko jakiej reprezentacji, jakiego kraju się gra. Ze względu na zakaz wjazdu do Europy MKOL prowadzi też konsultacje związane z uczestnictwem Rosjan i Białorusinów w kwalifikacjach olimpijskich, które mają miejsce np. w Azji. Jak wynika z sondażu pracowni Social Changes dla wpolityce.pl większość uważa, że Polska powinna całkowicie zrezygnować z udziału w imprezie, gdy weźmie w niej udział Rosja czy Białoruś. Tak zdecydowaną reakcję popiera 47% ankietowanych. Z kolei 38% respondentów wskazało, że powinniśmy uczestniczyć w igrzyskach na dotychczasowych zasadach. Pamiętajmy. Sukcesy sportowców rosyjskich czy sam udział będzie wykorzystany przez rosyjską propagandę. Propagandę, która teraz bardzo liczy na życzliwość MKOL-u. W głównym wydaniu Wiadomości jeszcze o zamieszkach w Paryżu. Bruksela ślepa na płonącą w protestach Francję. Marsjański śmigłowiec polskiego inżyniera. Warszawski ratusz szykuje kolejną zmianę dla stołecznych kierowców. Chce częściowego wprowadzenia stałego ograniczenia prędkości do 30 km/h. Niedawno zakończył się pierwszy etap konsultacji w tej sprawie. Już niedługo dojazd samochodem np. do Dworca Centralnego w Warszawie może być niemożliwy. Stołeczny ratusz pracuje nad ograniczeniami wjazdu do Śródmieścia i części sąsiednich dzielnic. Szaleństwo. Nie jesteśmy miastem takim, jak Londyn, aby to ograniczyć. Projekt Strefy Czystego Transportu zakłada, że do 2030 roku do centrum miasta wjadą tylko samochody spełniające normy Euro 6dT - w przypadku Diesla. Oznacza to, że nawet kilkuletnie diesle spełniające wyśrubowaną normę Euro 6 dostaną czerwone światło. Co więcej samochód będzie musiał nie tylko spełniać normę, ale i być nie starszy niż 20 lat w przypadku silników benzynowych i 11 lat w przypadku diesla. Próba zakazywania w tej chwili, kiedy społeczeństwo polskie jest wciąż na dorobku, jest przejawem dyskryminacji, gdyż to ludzie ubożsi posiadają starsze samochody, i nie może być tak, że miasto, centrum miasta ma być otwarte dla milionerów, dla ludzi bogatych. Co ciekawe w Polsce mimo sprzeciwu mieszkańców nadal próbuje się wprowadzać strefy czystego transportu, a w tym samym czasie w Niemczech się je likwiduje. Nie od dziś wiadomo, że stołeczny ratusz z kierowcami ma nie po drodze. Nie dość, że nie będzie można wjechać do centrum, to jeszcze ponad 90% miasta miałoby zostać objęte strefą ograniczenia do 30 km/h. Uważam, że jest to bezsensu, dywanowa zmiana, która niewiele wprowadzi bezpieczeństwa, a jest takim odgórnym nakazem. Właśnie zakończył się pierwszy etap konsultacji społecznych w tej sprawie. Konsultacji tylko z nazwy, bo z ponad 1,5 mln mieszkańców wzięło w nich udział zaledwie 1389 osób. Wiele osób się skarżyło, że o tych konsultacjach w ogóle nie miały wiedzy, tradycyjnie były to małe grupki, często reprezentujące ten - nazwijmy to - aktywistyczny, antysamochodowy lobbing. Ale zdaniem prezydenta miasta pomysł ograniczeń nie jest jego. Są dokumenty rządowe, w których są jasne zalecenia, mówiące o tym, żeby wprowadzać tego typu strefy bezpieczeństwa. Pod płaszczykiem bezpieczeństwa i przy ogromnym sprzeciwie mieszkańców o kolejne dzielnice rozrosła się strefa płatnego parkowania. Tym razem o Saską Kępę i Kamionek. Nie dość, że nie ma miejsc do parkowania, to jeszcze płatności. Nowe parkometry staną tu na początku listopada. Uchwała została zaskarżona do wojewody. Dla wielu osób w zniszczonej wojną Syrii i obozach dla uchodźców w sąsiednim Libanie, pomoc z Polski to jedyne, co mają. Wsparcie, przede wszystkim dla dzieci i kobiet, organizują: Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie i polski rząd. Jeden z obozów dla uchodźców na granicy libańsko-syryjskiej odwiedził Maksymilian Maszenda. Większość z tych dzieci nie zna świata bez toczącej się od 12 lat wojny w Syrii i życia poza obozem dla uchodźców w sąsiednim Libanie. Obecnie w tej zbudowanej z kontenerów szkole uczy się już tu ponad 300 dzieci i niestety, ale ta liczba stale rośnie. Od wielu lat ten obóz na granicy libańsko-syryjskiej wspiera Polska poprzez papieskie stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Żeby troszeczkę ulżyć tym ludziom, widzimy w jakich warunkach żyją, pod namiotami. Jest to nielegalny obóz, bo w Libanie nie ma legalnych obozów dla uchodźców, i to, co powtarzamy, czyli największymi ofiarami wojny są zawsze najsłabsi, czyli starcy, kobiety i dzieci. Polski rząd sfinansuje m.in. trzy busy, dzięki którym wiele z żyjących tu syryjskich dzieci będzie mogło regularnie chodzić do szkoły. Największe wyzwanie w tej chwili to przede wszystkim właśnie transport, którego nie mamy, a bez którego wiele dzieci po prostu zostanie w domu. Pomoc - w tym z Polski - jest wszystkim, co mają. Idea tego projektu jest taka. Albo my im damy szanse na edukację, albo ktoś inny da im broń do ręki, albo my im damy książki, albo ktoś inny da im karabin. Na powrót do domu albo normalne życie w Libanie nie mogą liczyć. Wsparcie ze strony Libanu jest co raz bardziej ograniczone ze względu na trwający tu gigantyczny kryzys gospodarczy. Co raz częściej za to o pomoc proszą sami Libańczycy. Coraz częściej też decydują się przez morze przedostać do Europy. Coś co do tej pory można było obserwować u wybrzeży Libii czy Tunezji, staje się również rzeczywistością pogrążającego się w kryzysie Libanu. Tutaj nie ma życia, nie ma szans na nic. Wszyscy, których znam, chcą się stąd po prostu jak najszybciej wydostać i normalnie żyć. Jusuf, Wadi i Muhammad w ubiegłym roku próbowali dostać się do Europy przepełnioną łodzią. Stracili swoich bliskich - ich żony i dzieci utonęły. Nadal chcemy tam dotrzeć, nie mam nic do stracenia. Niezależnie od kosztów nadal będę próbował dostać się do Europy. W ubiegłym roku u wybrzeży Libanu utonęło kilkaset osób. Tysiące innych wciąż próbuje przedostać się do Europy. Pomoc także w Polsce. Wraca akcja Polska Pomaga - wspólna kampania charytatywna Caritas i Telewizji Polskiej. Przez 3 kolejne niedziele Wielkiego Postu Caritas Polska i TVP będą zachęcać do pomocy, tym razem głównie osobom z niepełnosprawnościami, zmagającym się z rzadkimi chorobami. Zebrane pieniądze zostaną przekazane na finansowanie leczenia, rehabilitacji i zakup niezbędnych leków. Kto konkretnie potrzebuje wsparcia i w jak trudnej jest sytuacji można sprawdzić w serwisie: uratujecie.pl. Czas obietnic, czas ich weryfikacji. Ile warte są słowa - będą musieli zdecydować wyborcy. Współczesne narzędzia technologiczne ułatwiają porównania obecnych wypowiedzi z dawnymi albo niedawnymi. Internauci wychwytują więc niezgodności w mig. A że spotkań z przyszłymi głosującymi w roku wyborczym nie brakuje, jest co analizować. Festiwal obietnic Platformy trwa. Donald Tusk na Śląsku przekonywał. My chcemy wydobywać polski węgiel. Śląsk może być i będzie potęga przemysłową. W śląskich kopalniach będzie wydobywać się węgiel. A raptem 5 miesięcy temu twierdził zupełnie co innego. Odejście od paliw kopalnych to nie jest coś, co jest takim poświęceniem własnych interesów. Komentatorzy mówią wprost. Tusk zachowuje się kameleon, który chce się dopasować do środowiska, w którym aktualnie się znajduje. Szef PO nie ustaje w ataku na rząd, posługując się kłamstwem i manipulacją. Wcześniej straszył, że zabraknie węgla. Mówimy dzisiaj w imieniu mln. Tych, którzy boją się zimy, boja się ciemności i zimna, gdzie jest ten węgiel, którego miało starczyć na 200 lat? Węgla nie zabrakło, a Polacy mieli ciepło w domach. Tusk straszył, że do końca zeszłego roku chleb będzie niesamowicie drogi. Jeśli PiS będzie dalej rządził, to bochenek chleba do końca roku może kosztować nawet 30 złotych. Rzeczywiste działania rządu w sprawie uzyskanie od Niemiec reparacji wojennych wywołują u Tuska furię. Ja się śmieję z Mularczyka. PiS-owscy frajerzy z Mularczykiem na czele biegają z papierami na temat reparacji, a de facto finansują miliardami polskich złotych niemiecką gospodarkę, bo Niemcy wzięli te pieniądze z KPO, a my tam je wpłacimy. Wybuch wściekłości, agresji, złości ze strony Donalda Tuska był czymś, co szokowało. Temu człowiekowi w głowie się nie mieści, że Polska może się czegoś domagać od Niemiec. Pan w ogóle z jakiej paki miałby dostać reparacje wojenne, panie! Wielu pyta z jakiej paki Tusk pobiera emeryturę od 65. roku życia, skoro sam kazał Polakom pracować do 67 lat. Projekt jest przemyślany i jest potrzebny, mimo że przykry. To jest prawie chichot historii. Można to tak nazwać. W końcu człowiek, który robił wszystko, żeby podnieść wiek emerytalny i utrudnić życie, sam pobiera te emeryturę i to monstrualnie wysoką. Oszukał w ten sposób? Bezwzględnie, tak, ludzie zostali oszukani. 1,4 mln czy tam 1,5 mln ludzi podpisało przeciwko. Tusk podwyższył wiek emerytalny mimo iż wcześniej jego środowisko zapewniało. Proponujemy zmianę na zasadzie wyboru, że ktoś może dłużej pracować, ale nie musi. Dlatego w obecne zapowiedzi szefa PO Polacy... Nie będziemy podnosić wieku emerytalnego po wygranych wyborach. ...nie wierzą. Czy jemu można ufać, jeszcze w tych czasach? Nie, ja bym mu nie zaufała. Co ciekawe teraz we Francji są ogromne protesty ze względu na podwyższenie wieku emerytalnego o 2 lata, a Tusk 11 lat temu podwyższył wiek emerytalnym kobietom, aż o 7 lat. Kolejne gwałtowne zamieszki w Paryżu. Ci, którzy nie mogą pogodzić się z narzucą przez prezydenta Emmanuela Macrona reformą emerytalną, znów wyszli na ulice. Znów doszło do regularnej bitwy z policją. Są podpalone samochody i aresztowani ludzie. Nie ma tylko reakcji Brukseli - zauważają unijni obserwatorzy. Podpalone samochody, zdewastowane ulice i regularna bitwa z policją. Kamienie i metalowe pręty z jednej - armatki wodne i gaz łzawiący z drugiej strony. Ranni i aresztowani. Paryż - stolica kraju, którego władze stawiają siebie za wzór demokracji. Jednak zdaniem wielu ich działania z demokracją mają coraz mniej wspólnego. To, co robią francuskie władze, to jawne łamanie demokracji na światową skalę. Znaczna większość ludzi nie chce podwyższenia wieku emerytalnego, a oni siłą wprowadzają zmiany. Francuzi nie mogą pogodzić się z tym, co zrobił ich prezydent. Wbrew znacznej większości społeczeństwa siłą przeforsował reformę podwyższającą wiek emerytalny z 62 do 64 lat. Omijając parlament, wprowadził nowe przepisy. To wywołało wściekłość. Nasze demonstracje i tak są spokojne. Chyba musimy być bardziej stanowczy, bo na razie Macron schował się. Udaje, że nas nie widzi i nie słyszy. Eksperci wprost wskazują na poważny kryzys praworządności we Francji. Gdzie zatem reakcja Brukseli? Gdzie oburzenie przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen? Gdzie ostrzeżenia od unijnej strażniczki praworządności Very Jourovej? Zapewne tej krytyki w ogóle nie usłyszymy. Bruksela, instytucje unijne już wielokrotnie dały dowód podwójnych standardów i można powiedzieć, że Unia Europejska podwójnymi standardami stoi. Komisja Europejska chętnie upomina Polskę, ale mimo jawnego łamania praworządności we Francji, Bruksela milczy. I raczej nie jest to cisza przed burzą. Bruksela milczy, bo Bruksela patrzy na Francję inaczej, patrzy inaczej na Hiszpanię. Tego być nie powinno, bo Traktat o Unii Europejskiej gwarantuje równe traktowanie. To jest zasada wpisana do artykułu drugiego. Prezydent Francji tak rozumiejącej praworządność 2 razy traci. Kruszy się jego koalicja w parlamencie, a według najnowszego sondażu poparcie dla niego spadło do najniższego od 4 lat poziomu. Po ujawnieniu przez IPN i prokuraturę przełomowych informacji dotyczących śmierci księdza Franciszka Blachnickiego, dziennikarze próbują poznać szczegóły jej okoliczności i dotrzeć do osób, o których mówią śledczy. Nagłośnienie sprawy wcale tego nie ułatwia. Duchowny jest uznawany za ofiarę systemu komunistycznego. Gdzie jest Jolanta Gontarczyk vel Lange? Dziennikarze Telewizji Polskiej ostatni raz widzieli ją 10 marca, w czasie nagrania "Magazynu Śledczego Anity Gargas". We wtorek, najdalej w środę, do pani zatelefonuję. Od tamtej pory nie zadzwoniła do redakcji, nie odbiera też telefonu - także od nas. Miejsce jej pobytu od czwartku próbują też ustalić dziennikarze Gazety Polskiej Codziennie. Jolanta Lange ucieka, ukrywa się przed mediami. Dlatego że wszystkie odpowiedzi, które mogłaby udzielić będą kompromitować, a w zasadzie narażać ją na odpowiedzialność karną. Jolanta Gontarczyk vel Lange. Tajny Współpracownik Służby Bezpieczeństwa, pseudonim "Panna". Oraz jej mąż Andrzej są wskazywani jako osoby, które spotkały się z księdzem Franciszkiem Blachnickim tuż przed jego śmiercią. Duchowny był szczególnie inwigilowany przez komunistów. Wiemy o tym, że 28 lutego 1987 roku ks. Franciszek Blachnicki miał otrzymać jakoby twarde dowody współpracy Gontarczyków z SB. Dzień przed śmiercią ksiądz Blachnicki informował o tym swoich współpracowników. Gontarczyki nam rozwalili całą drukarnię. To on to powiedział. Ja to słyszałam. Dzień przed śmiercią to powiedział. Kilka godzin przed zgonem ksiądz Blachnicki odbył burzliwą rozmowę z Gontarczykami, po której nagle poczuł się źle. Niewątpliwie dla komunistów taki człowiek nie mógł pozostać przy życiu, dlatego że oni nie byli w stanie powstrzymać jego działalność. Ksiądz Blachnicki zginął 27 lutego 1987 r. w Carlsbergu w Niemczech Zachodnich. Nie ulega żadnej wątpliwości, że ksiądz Franciszek Blachnicki został zamordowany. Gontarczykowie wrócili do Polski, a SB hojnie ich wynagrodziła. Dostali 150-metrowe mieszkanie w centrum Warszawy, tysiąc dolarów na jego remont oraz 10 tys. marek niemieckich. Obecnie Jolanta Gontarczyk vel Lange jest aktywistką LGBT, wiceprezesem Stowarzyszenia Pro Humanum, które systematycznie otrzymuje od warszawskiego ratusza wielomilionowe dofinansowania. Serdecznie witam pana prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Ja nie jestem cenzorem. Gdybym ja chciał znać przeszłość wszystkich ludzi, którzy współpracują z Miastem Stołecznym Warszawa, to niczym innym bym się nie musiał zajmować. W ostatni czwartek pojawiła się informacja, że kolejną transzę dla Centrum Wielokulturowego, którego współprowadzącym jest stowarzyszenie Jolanty Lange vel Gontarczyk, ratusz Trzaskowskiego wypłaci jeszcze w tym roku. Polak buduje marsjański śmigłowiec, który poleci na Marsa. Inny odpowiada za sterylność statków kosmicznych. To nasz wkład w misję, która będzie możliwa dzięki przełomowemu odkryciu 2 lata temu, że na innej niż Ziemia planecie można latać. Postęp prac sprawdzała w Laboratorium NASA w kalifornijskiej Pasadenie Joanna Pinkwart. Takie filmy oglądamy dzięki dronowi Ingenuity od dwóch lat. Śmigłowiec miał wykonać pięć lotów i na tym zakończyć swoją misję. Lecz do teraz latał już niemal 10-krotnie więcej. W tym pudełku mamy procesor z telefonu komórkowego, aparat z telefonu komórkowego i nawet sensory z telefonów komórkowych. W budowie są już kolejne, ulepszone drony. Misja powrotu próbek z Marsa będzie wyposażona w dwa helikoptery Ingenuity, takie jak ten, takiej mniej więcej wielkości, ale będą się różnić tym, że będą miały rączkę i kółka, żeby mogły zbierać tubki z próbkami. Próbki od wielu miesięcy pobierane są przez łazik Perseverence, a na Ziemię przylecą najwcześniej za pięć lat. Choć ludzkość eksploruje Marsa już od kilku dekad, to dopiero dwa lata temu okazało się, że można na nim latać. A to nie jest wszystko, co mają ochotę zbadać inżynierowie. Za budowę docelowego marsjańskiego śmigłowca, który dotrze tam, gdzie do tej pory się nie dało, odpowiada Polak - Artur Chmielewski. Dalej budujemy prawdziwy helikopter, który będzie robił badania naukowe. Ten tylko wykonywał testy. Już mamy plany, gdzie mamy lecieć tym helikopterem. Przy marsjańskiej misji pracują już nie tylko inżynierowie z Polski. Adriana Blachowicz jest mikrobiologiem w tzw. Zespole Ochrony Planetarnej. Sprawdza, czy statki wysyłane w kosmos są sterylne. Jeżeli np. kiedyś przywieziemy próbki z Marsa i odkryjemy w nich ślady życia, to nie chcemy, żeby się później okazało, że to życie zostało tam zawleczone z Ziemi podczas wcześniejszych misji. Misja Mars2020 ma nie tylko odpowiedzieć na pytanie, czy istniało kiedyś życie na Czerwonej Planecie, ale też zbadać warunki dla przyszłej misji załogowej. Według NASA człowiek powinien wylądować tam już w przyszłej dekadzie! Losy trzech wyjątkowych kobiet, a w tle historyczne wydarzenia, które prowadzą do niepodległościowego zrywu przeciwko rosyjskim ciemiężcom. Zaraz po Wiadomościach premiera nowego serialu Telewizji Polskiej "Polowanie na ćmy". Warszawa 1905 rok. Państwo carskie wydaje się kolosem na glinianych nogach. Polacy wychodzą na ulice. Opresja zaborcy wywołuje demonstracje na tle politycznym i niepodległościowym. Wzrasta ciśnienie społeczne, wzrasta gniew, który gdzieś musi znaleźć ujście. W ciągu roku wybucha 7 tys. strajków, w których maszeruje ponad milion osób. W całym królestwie wrze. Robotnicy buntują się w Łodzi, w Żyrardowie, w Radomiu. Przełomowe wydarzenia tamtych lat obejrzymy w najnowszym serialu "Polowanie na ćmy". Próbujemy zidentyfikować terrorystę i ofiarę, ale szczątki są w opłakanym stanie. Wręcz namacalnie możemy dotknąć i poczuć klimat tamtych czasów. Puść mnie. Zapłacę, ile chcesz? Daruj sobie, złodziejko. Bohaterkami 7-odcinkowego serialu są silne kobiety, które pragnęły włączyć się w walkę o niepodległą Polskę. Bardzo mi się podoba, że ta fabuła wokół tych kobiet, ich losów się kręci, bo wiadomo, że były to czasy, gdzie kobiety były zepchnięte gdzieś zupełnie, zostawione w domu, bez praw do czegokolwiek. Nigdy nie szukała pani męża? Uciekł z jedną z moich pracownic, najchętniej szukałabym go na Powązkach. Twórcom wiernie udało się przenieść na ekran realia z powieści Wacława Holewińskiego "Pogrom 1905", na podstawie której powstał scenariusz. Ten cały świat trzeba wykreować, on po prostu nie istnieje. Trzeba go stworzyć przy pomocy scenografii i zdjęć, kostiumów. Trzeba wykreować coś, czego tak naprawdę nie ma, i to jest fantastyczne. Trochę jak tworzenie takiego snu. Dzięki twórcom, którzy zadbali o najmniejszy detal, będziemy mogli przenieść się do Warszawy z początku XX wieku. Możemy już za chwilę oddać naszą robotę w państwa ręce i oczy. Czekamy na państwa reakcje. Pieniądze mają być na tym stole za tydzień. Premierowy odcinek "Polowania na ćmy" zaraz po Wiadomościach o 20.20 w Jedynce. NA "GOŚCIA WIADOMOŚCI" Z NAPISAMI ZAPRASZAMY DO KANAŁU TVP INFO.