To już 85. dzień rosyjskiej agresji na Ukrainę. Przed sądem w Połtawie ruszy proces dwóch rosyjskich żołnierzy oskarżonych o zbrodnie wojenne. Dobry wieczór państwu, Danuta Holecka, zapraszam na główne wydanie Wiadomości. Bardzo chcemy, żeby wojna się skończyła. Nie mamy już siły do tej wojny. Ofensywa Rosjan spowalnia, a rozszerzanie NATO nabiera tempa. To historyczny dzień, w którym wspieramy autonomiczną decyzję dwóch wspaniałych krajów. Jako trzecia osoba w państwie powinien się po prostu zrzekać tego immunitetu. Doktryna Neumanna wygrała. Tomasz Grodzki zachował immunitet. To jest z dużą szkodą dla życia publicznego w Polsce. Mistrzowie w pokonywaniu barier. Ampfutboliści walczą o Ligę Mistrzów. Pracowaliśmy na to po tym mistrzostwie Polski. Chcemy teraz pokazać swoją siłę. Mieszkańcy miejscowości w okolicy Charkowa powoli dochodzą do siebie po rosyjskim oblężeniu. Na zgliszczach pozostawionych przez najeźdźców próbują na nowo odbudować swoje życie. Ale już teraz wiadomo, że nic nigdy nie będzie tu takie samo. Sytuacje związaną z trwająca wojną na Ukrainie obserwują nasi reporterzy. W Charkowie jest Karolina Pajączkowska, w Kijowie Tomasz Jędruchów, a w Waszyngtonie Rafał Stańczyk. Ale zacznijmy od Charkowa. Karolino, jak wygląda sytuacja w Wilchiwce w pobliżu Charkowa, która znajdowała się do niedawna pod rosyjską okupacją? Mieszkańcy wrócili do swoich domów, a dokładnie do tego, co z nich zostało. Zostało niewiele. Okupowano te miejsca wiele tygodni. Były na linii frontu. Okradziono je, podpalono i zrównano z ziemią. Ale ci ludzie mają szczęście, bo w porę uciekli. Policjant powiedział mi, że uratowali swoje życie. Patrząc na to, co stało się z mieszkańcami Buczy, Jeszcze kilka dni temu pod tą szkołą w Wilchiwce leżały ciała ofiar rosyjskiej napaści. Na miejscu zastała je Lena. Mieszkająca naprzeciwko kobieta wróciła do tego, co zostało z jej domu. 52-latka próbuje przeżyć bez prądu i wody. Dziś serwuje kaszę z rybą - danie ugotowane na prowizorycznej kuchni. Częstuje nas posiłkiem. Nie wiem, kiedy cywilizacja wróci do naszej wioski. Bardzo chcemy, żeby wojna się skończyła. Nie mamy już siły do tej wojny. A jeszcze nie wiemy, co nas czeka. Gdyby nie konwój humanitarny, który zaopatrzył ją w żywność, musiałaby znowu opuścić miejsce, w którym mieszka od urodzenia. Jesteśmy na ulicy Ukraińskiej. To symbol tego oporu ukraińskiej armii, ale także zniszczeń, których dokonali Rosjanie. Mieszkańcy nie wiedzą, jak dalej będą żyć. Nie ma tu wody, nie ma prądu i ta cywilizacja jest odległa. Większości udało się uciec przed ostrzałem. Niektórych okupanci chcieli wywieźć w głąb Rosji. Takie praktyki nikogo tu nie dziwią. Rząd ukraiński podaje, że 1,2 mln obywateli Ukrainy zostało porwanych i zesłanych na terytorium wroga. 32-letni Andrij musiał żyć w ukryciu. Była ewakuacja do Rosji. Oni przyszli i okłamali nas, że będzie bombardowanie, podczas którego zrównają z ziemią całą naszą wioskę. I chcieli ewakuować ludzi do Rosji. Ale tego bombardowania nie było. Po prostu kłamali. Ciągle odgłosy ostrzału wciąż słyszalne są w oddali. Most, który kiedyś łączył dwie części Wilchiwki, jest nieprzejezdny. Razem z oddziałem policji specjalnej zawracamy. Spotykamy Wierę. W oczach 62-letniej kobiety widać przerażenie. Nie chce opowiadać, co robili Rosjanie. Boi się, że wrócą. Jak tylko zaczynały się bombardowania, chowaliśmy się w piwnicy, żeby nie ryzykować. Mieliśmy szczęście, bo dom obok cały spłonął, a u mas tylko okna i dach zostały uszkodzone. Bardzo się baliśmy, że następnym razem trafi w nasz dom. Policjant zabezpieczający nasz konwój nakazuje odwrót. Rosyjska artyleria strzela na oślep. W taki sposób - terrorem i przypadkowymi ofiarami - najeźdźcy maskują zatrzymaną ofensywę. Ukraińcy nie tylko bronią się przed rosyjską agresją na froncie, ale też rozliczają wykonawców zbrodni wojennych. W ekspresowym tempie dobiega końca proces pierwszego rosyjskiego żołnierza oskarżonego o zamordowanie bezbronnego cywila. W Kijowie jest Tomasz Jędruchów. Tomku, kiedy usłyszymy wyrok i jaki on może być? Do zbrodni przyznał się wczoraj. Jutro usłyszymy wyrok. Może otrzymać nawet karę dożywocia. Może też być wykorzystany do wymiany za ukraińskich jeńców. Wunderwaffe - cudowna broń mająca odwrócić losy wojny. Niemiecki mit, którym karmiono nie tylko naród, ale przede wszystkim żołnierzy widzących nadciągającą katastrofę. Idea cudownej broni, którą niemieccy naziści chcieli skonstruować, żeby przechylić szalę zwycięstwa w II wojnie światowej na swoją korzyść. Jednym z takich projektów były prace nad rakietami V2 i myśliwcami odrzutowymi. Jednak było ich za mało, weszły do walki za późno i w zasadzie nie miały żadnego strategicznego znaczenia. Teraz, blisko 80 lat po niemieckiej III Rzeszy podobny zabieg propagandowy próbuje wprowadzać Rosja. Kreml sensacyjnie obwieścił, że na Ukrainie do walki weszły działa laserowe. W trzecim miesiącu wojny na pełną skalę Rosja próbuje znaleźć swoją Wunderwaffe, rzekomo broń laserową. To wszystko wyraźnie wskazuje na całkowite niepowodzenie inwazji. Ale to znowu pokazuje, że się boją przyznać, że w Rosji popełniono katastrofalne błędy na najwyższych szczeblach państwowych i wojskowych. Błędy okazały się być na tyle duże, że za kierowanie działaniami rosyjskich wojsk miał się wziąć osobiście Władimir Putin, który jak dotąd kierował jedynie kamazem, ładą i próbował jeździć samochodem wyścigowym, a o sterowaniu armią nie ma pojęcia, co dobrze wróży ukraińskim obrońcom. Każdy widzi, czym oni jeżdżą, czym się posługują, jak wygląda ich zaplecze medyczne czy logistyczne. Rosyjskie wunder czy bardziej prekrasnoje lasery, jeśli w ogóle działają, mają odpowiadać za niszczenie ukraińskich dronów, które są prawdziwą zmorą rosyjskich sił w Donbasie. To bezzałogowce pełnią w tym konflikcie zadania zwiadowców namierzających i korygujących ostrzał artylerii. To nagranie ze zniszczonego w ten sposób zgrupowania rosyjskiej batalionowej grupy taktycznej, która próbowała przedostać się przez Doniec. To, co z powietrza robiło duże wrażenie, z ziemi jest porażające. Piekło, które - jak ostrzegają Ukraińcy - czeka na ich ziemi każdego rosyjskiego żołnierza. W Białym Domu prezydent Joe Biden spotkał się z premier Szwecji i prezydentem Finlandii, by zapewnić o silnym poparciu USA dla rozszerzenia NATO o te dwa kraje. Amerykański lider dodał, że drzwi do Paktu Północnoatlantyckiego zostają otwarte. Rozmowom przysłuchiwał się Rafał Stańczyk. Czy padły dziś w Waszyngtonie słowa o stanowisku Turcji w sprawie rozszerzenia NATO? Mówił o tym dziś prezydent Finlandii. Dodał, że w ciągu kolejnych dni będą się toczyły intensywne rozmowy. Wsłuchując się w słowa przedstawicieli administracji, te rozmowy są pod kontrolą. Zgoda jest kwestią czasu. Ceną za zgodę ma być sprzedaż amerykańskich myśliwców F-16. NATO otwiera drzwi dla Finlandii i Szwecji. Prezydent Joe Biden przyjął w Białym Domu fińskiego przywódcę i szwedzką premier, by omówić najszybszą możliwą drogę obu krajów do sojuszu. To historyczny dzień, w którym wspieramy autonomiczną decyzję dwóch wspaniałych krajów, które postanowiły związać swoją przyszłość z największym sojuszem obronnym świata. Agresja Kremla doprowadziła do tego, że Finlandia i Szwecja zrezygnowały z neutralności na rzecz bezpieczeństwa. Jesteśmy gotowi wnieść swój wkład we wspólne bezpieczeństwo Sojuszu. Traktujemy sprawę obronności bardzo poważnie. Prosimy o przyjęcie nas do grona sojuszników. Szwecja i Finlandia mają pełne poparcie 28 spośród 30 krajów sojuszu. Chorwacji sama akcesja nie przeszkadza, ale ewentualną blokadą chce wywrzeć wpływ na Bośnię i Hercegowinę. Zastrzeżenia ma Turcja, ale Amerykanie już negocjują z Ankarą. Wartości, w które wierzymy, zostały poddane próbie. Sytuacja na Ukrainie przypomina najczarniejsze dni w historii Europy. Dlatego w tym trudnym czasie wspaniale jest być w gronie najbliższych przyjaciół. Oba kandydujące do NATO kraje mogą tęż liczyć na wsparcie Polski, która zadeklarowała pomoc także przed formalnym dołączeniem do sojuszu. Za kilkanaście minut w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego pilna narada z udziałem prezydenta, premiera i ministrów resortów siłowych. Na agendzie rozszerzenie NATO i sytuacja na Ukrainie. Wszyscy widzimy, jaka jest sytuacja na Ukrainie, wszyscy zdajemy sobie również sprawę z potencjalnego zagrożenia. Wcześniej prezydent Andrzej Duda i szef resortu obrony Mariusz Błaszczak w towarzystwie ambasadora USA obserwowali manewry Defender Europe 2022 w okolicach Nowogrodu. Polscy, amerykańscy i francuscy żołnierze wspomagani przez Szwedów ćwiczyli odpieranie ataku ze wschodu. Żołnierze wojska polskiego nieustannie podnoszą swoje umiejętności w ten sposób wzmacniając bezpieczeństwo zarówno Polski jak i całej wschodniej flanki NATO. W obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainie polsko-amerykański sojusz rośnie w siłę. Siły amerykańskie i europejskie stają ramię w ramię z Polakami. Bo bezpieczeństwo Polski to nasze święte zobowiązanie. Agresja wojsk Putina zjednoczyła Zachód i udowodniła, że NATO jest realną siłą i fundamentem bezpieczeństwa. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Wjechał w kolarzy i uciekł. Policja zatrzymała pijanego sprawcę wypadku. Francja i Niemcy przez lata mimo unijnego embarga sprzedawały broń Rosji. Żartuje, że jest dowcipem Pana Boga, bo ma nazwisko Rak, a w pracy z rakiem nie może się rozstać. Siostra Michaela Rak ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego od lat towarzyszy drugiemu człowiekowi w trudnych momentach choroby i odchodzeniu z tego świata. O jej bogatym życiu opowiada najnowsza książka. Pan Bóg nam daje wolną wolę. Siostra Michaela Rak zaraża uśmiechem. Z życia czerpie pełnymi garściami. Przyjaciółka chorych i ubogich. Założycielka pierwszego i jak dotąd jedynego hospicjum na Litwie. Kiedy w Gorzowie Wielkopolskim prowadziłam hospicjum i przyszła decyzja, że muszę pożegnać się z Gorzowem, bo jadę do Wilna, żeby tam utworzyć pierwsze hospicjum, to w dniu wyjazdu poszłam na cmentarz. Rozmawiałam z osobami, które są już w wieczności. Ja ich po prostu prosiłam: "Pomóżcie mi, bo jadę na ziemię, gdzie o hospicjum nikt nic nie wie, nie mam pieniędzy, nie mam niczego". Miała za to wielkie doświadczenie w pracy z chorymi i ogromne serce. Od tego czasu minęło ponad 10 lat. Dziś wileńskie hospicjum pomaga dorosłym i dzieciom. Mamy oddział stacjonarny i hospicjum domowe. Działamy w przestrzeniach całej Litwy. Zespoły hospicjum domowego codziennie wyjeżdżają w odległe tereny, żeby tam, gdzie jest wołanie o pomoc, od razu było powiedziane: "Tak, pomagamy". Małgorzata Terlikowska - autorka najnowszej książki o poruszającej historii siostry Michaeli - podkreśla, że to kobieta do zadań specjalnych. Przeprowadziła kilka tysięcy osób na drugą stronę, była przy tylu śmierciach i rzeczywiście po ludzku pewnie można wpaść w depresję. A ona nie wpada w depresję, jest bardzo radosna. Tę radość rzeczywiście czuć. Na pytanie, która z historii spośród tysiąca szczególnie utkwiła w pamięci, po namyśle słyszymy odpowiedź: Dwudziestokilkuletnia dziewczyna, która przed śmiercią chciała wypić mohito. Nie chodziła, była słaba, więc przygotowaliśmy z zespołem hospicyjnym, wyjechaliśmy do pobliskiej restauracji. I to było jej pragnienie ostatnie. Hospicjum to życie - podkreśla siostra Michaela - duchowa alpinistka, która zachęca do przeczytania książki. Ta książka pomoże w utrzymaniu misji hospicyjnej na Litwie, bo będzie część właśnie zysku ze sprzedaży książki przekazana właśnie na niesienie pomocy dla naszych pacjentów w jedynym litewskim hospicjum. Rodzina, przyjaciele i współpracownicy pożegnali profesora Witolda Potworę. Ekonomista, prorektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu zmarł w ubiegły piątek. Witold Potwora jako specjalista z zakresu marketingu i zarządzania przedsiębiorstwem był autorem wielu uznanych publikacji naukowych, docenianym za oryginalność i nieszablonowość poglądów. Był także ekspertem i komentatorem bieżących wydarzeń gospodarczych i społecznych. Zmarł w wieku 60 lat. Miał promil alkoholu we krwi, wjechał w grupę rowerzystów zabijając jedną osobę i raniąc cztery kolejne, a następnie uciekł. Teraz w Wiadomościach o tragicznym wypadku, do jakiego doszło w powiecie piaseczyńskim na Mazowszu. Do akcji natychmiast ruszyli policjanci i po kilku godzinach zatrzymali 45-latka. Grozi mu nawet 12 lat więzienia. Środowy wieczór, krótko przed godziną 20.00. Z nieustalonych przyczyn kierujący pojazdem osobowym na łuku drogi najprawdopodobniej stracił panowanie nad pojazdem i wjechał w grupę 12 rowerzystów. Jedna osoba zginęła na miejscu, 4 trafiły do szpitala. W akcji ratunkowej brało udział 11 zastępów straży pożarnej oraz 3 karetki i śmigłowiec. Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. Lecz nie na długo, bo do akcji natychmiast ruszyli policjanci. Komendant ogłosił alarm na naszej jednostce, aby jak największą liczbę funkcjonariuszy zaangażować w poszukiwania i ustalenia sprawcy tego wypadku drogowego. Finalnie po kilku godzinach mężczyzna zostaje zatrzymany po sprawdzeniu wszystkich miejsc, gdzie mieliśmy podejrzenie, gdzie może on przebywać. W momencie zatrzymania miał promil alkoholu w organizmie. Śledczy sprawdzają też, czy ten sam kierowca 2 km od miejsca wypadku potrącił strażaka biorącego udział w innej akcji ratunkowej. Wobec podejrzanego zostanie skierowany wniosek o tymczasowy areszt. Oczekuje na czynności procesowe z udziałem prokuratora, które nastąpią dopiero w momencie, kiedy mężczyzna będzie całkowicie trzeźwy. Co mu grozi? Jest to kara nawet 12 lat pozbawienia wolności. Eksperci ostrzegają: latem nie tylko alkohol, ale przede wszystkim przesadne przekonanie o swoich umiejętnościach i nadmierna prędkość - to główne przyczyny wypadków. Czasami poruszamy się z takimi prędkościami, które uniemożliwiają nam na reakcję na drodze. Może ta prędkość dla nas jest bezpieczna, ale nagle, jak coś się wydarzy, jakaś niespotykana sytuacja na drodze, ktoś wybiegnie, pojawi się pieszy, pojawi się rowerzysta, my nie jesteśmy w stanie zapanować nad tym pojazdem. Na drodze warto pamiętać, że także inny kierowca może popełnić błąd. Ukraińcy pokazują przejętą rosyjską broń. Ujawniają, że elementy celownicze i namierzające wyprodukowały francuskie firmy. Niemcy i Francja przed wojną przez lata omijały embargo zabraniające sprzedaży broni do Rosji. Paryż jest odpowiedzialny za wysłanie Kremlowi elementów uzbrojenia o wartości ponad 150 mln euro. Rosjanie wykorzystują ten sprzęt do zabijania Ukraińców. Ten rosyjski dron, zdolny pokazać cel, np. człowieka, z odległości 700 m, jest wyposażony w kamerę termowizyjną z matrycą francuskiej firmy Lynred. Orlan-10 z francuskimi oczami. Lista rosyjskiego uzbrojenia przejętego przez Ukraińców jest długa. Sprzęt, który służy Rosjanom do zabijania, ma często francuską technologię. Wyprodukowany w lutym 2022 roku. Można sobie powiedzieć uczciwie: otóż te nowoczesne technologie, które ktoś przekazywał. żeby zarabiać pieniądze, służą dzisiaj do zabijania ludzi, do mordowania cywili - kobiet i ukraińskich dzieci. Jest na to coraz więcej dowodów. Twarde dane pokazują, że Francja i Niemcy mimo embarga zbroiły Rosję przed wojną. Niemcy i Francja sprzedały Rosji osprzęt i broń o zabójczej wartości 273 mln euro. Francja dostarczała Kremlowi narzędzia do namierzania i celowania. Technologia i elementy tego systemu Rosja kupiła od francuskiego koncernu zbrojeniowego, który nazywa się Thales. Również pokazuje chyba to wszystko, dlaczego Emmanuel Macron tak często dzwoni do Putina i dlaczego pilnuje, aby te firmy francuskie w dalszym ciągu były w Rosji. Emmanuel Macron, który wisiał na telefonie Putina, sugerował prezydentowi Ukrainy ustępstwa wobec Rosji, ujawnił Wołodymyr Zełeński. Sugerowanie pewnych rzeczy związanych z ustępstwami co do naszej suwerenności, po to by Putin mógł zachować twarz, jest nie na miejscu. Ukraina nadal nie jest postrzegana, to jest bolesny paradoks, ale w wielu stolicach ona nadal nie jest postrzegana jako suwerenny i samodzielny podmiot, który powinien decydować o własnym losie. Od początku wojny Berlin i Paryż szukają sposobów, by nie zostały nałożone najcięższe sankcje na Rosję. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz sprzeciwił się przyspieszeniu akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej. Rosyjska propaganda na wiele sposobów próbuje osłabić nie tylko Ukrainę, ale także jej najbliższych sojuszników, także Polskę. Regularnie pojawiają się nieprawdziwe informacje wymierzone w nasz kraj i pomoc Ukrainie. Wielokrotnie powielała je już też cześć polskich mediów i polityków, a to może być szczególnie niebezpieczne. Propaganda Kremla atakuje Polskę każdego dnia. To jeden z najnowszych przykładów fałszywych informacji wymierzonych w nasz kraj - wczorajsza wypowiedź bliskiego doradcy Kremla - Władimira Medyńskiego. Podwładny Putina opowiadał brednie o rzekomych planach odebrania Ukrainie zachodnich ziem przez nasz kraj. My jesteśmy państwem bardzo zaangażowanym w pomoc Ukrainie i na pewno będziemy odczuwali tę presję informacyjną, która w tej chwili jest widoczna. To część kampanii dezinformacyjnej Kremla, wymierzonej w Polskę i Ukrainę, którą rozpowszechniano już wcześniej. W Polsce powielały ją osoby związane z opozycją jak dziennikarz Tomasz Lis czy adwokat współpracujący z politykami PO Roman Giertych. To jest niesamowite. Inny przykład działań rosyjskiej propagandy to sprawa niedawnego morderstwa na warszawskim Nowym Świecie. Głównym podejrzanym jest ten poszukiwany przez policję mężczyzna - ustalony z imienia i nazwiska. W internecie szybko rozprzestrzeniały się jednak nieprawdziwe informacje o rzekomym sprawcy z Ukrainy. Widzimy wyraźnie, że działania dezinformacyjne rosyjskie prowadzone w polskiej przestrzeni informacyjnej mają na celu wytworzyć antyukraińskie nastroje w Polsce. Nieprawdziwe informacje o rzekomym sprawcy z Ukrainy powielali politycy Konfederacji. Cudzoziemcy zadźgali nożem Polaka, który stanął w obronie zaczepianych kobiet. Mam wrażenie, że grają w jednej orkiestrze z Putinem i za pierwszy cel stawiają swój interes, czyli budowanie własnej tożsamości politycznej. Rosja próbuje niszczyć Ukrainę wszelkimi sposobami, także poprzez dezinformację, atakowanie rządu i podgrzewanie sporów politycznych, także u jej najbliższych sojuszników. Część spółek trafiła na giełdę, część zlicytowano, jeszcze inne trafiły w ręce prywatnych grupom producenckim. W czasie rządów PO-PSL sprywatyzowano niemal 1000 spółek, w których udziały miał Skarb Państwa. Większość z nich była przygotowana do sprzedaży już w ciągu pierwszego roku rządów Donalda Tuska. Liczby nie kłamią. Z rządowych sprawozdań wynika, że kiedy Platforma Obywatelska przyjmowała władzę w 2007 roku państwo polskie miało udziały w 1343 spółkach. 8 lat później już tylko w 393. Nasi poprzednicy, kiedy brakowało im pieniędzy w budżecie, z jakiś przyczyn nie chcieli walczyć z mafiami paliwowymi, podatkowymi, VAT-owskimi, tylko wyprzedawali akcje spółek Skarbu Państwa. Rząd PO-PSL wyprzedał aż 950 spółek z udziałem Skarbu Państwa. 750 było gotowych do sprzedaży już w 2008 roku. Prywatyzacja ma być także wielkim manewrem, którego celem jest odebranie władztwa biurokracji nad gospodarką. Pod młotek hurtem szły inne spółki Skarbu Państwa o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa kraju - energetyka, banki, fabryki, kopalnie i stocznie. Nie wiem, czy jest, czy był w ostatnich latach bardziej zdeterminowany minister skarbu i rząd do tego, żeby przeprowadzać w ogóle procesy prywatyzacyjne w Polsce, a w tej sytuacji, w jakiej są polskie stocznie, sprywatyzować polskie stocznie. Niewiele brakowało, aby w zagraniczne ręce trafił m.in. nasz narodowy przewoźnik Polskie Linie Lotnicze LOT. Najwyższy czas zerwać z doktryną, że LOT to jest firma, którą należy ratować za wszelką cenę, niezależnie od realiów, tylko dlatego, że nazywa się LOT i że ma piękną tradycję. Dzięki odtajnionej kilka dni temu notatce Polacy dowiedzieli się też, że jedną z najważniejszych polskich firm - Lotos - rząd PO-PSL planował sprzedać Rosjanom. To była wyprzedaż sreber rodowych, polskich sreber rodowych. Nie patrzono na to, czy to są spółki strategiczne, czy też nie. Chodziło o to, by sprzedać jak najwięcej i jak najszybciej. Sprzedaż Lotosu zablokował dopiero Sejm po przyjęciu dzięki politykom PiS obywatelskiego projektu ustawy blokującego tę transakcję. Ale Platforma domagała się dalszej wyprzedaży nawet po utracie władzy. Udział państwa w sektorze przedsiębiorstw w naszym kraju jest zbyt duży. My chcemy, żeby tego udziału było mniej. Mimo że koalicjantem PO było PSL, partia zabiegająca o głosy rolników, wyprzedawano nawet przedsiębiorstwa z branży rolno-spożywczej, a rolnicy byli pozostawieni sami sobie w nierównej walce z konkurencją z Zachodu. Rząd Tuska za poklepywanie po plecach zrezygnował z równych dopłat, nie było równych dopłat. Dzięki działaniom rządu PiS już w tym roku niemal wszystkie gospodarstwa w Polsce otrzymają dopłaty równe lub nawet wyższe od średniej unijnej. Senat nie wyraził zgody na uchylenie immunitetu marszałkowi Tomaszowi Grodzkiemu. Komentatorzy nie mają wątpliwości, doktryna Neumanna działa, a politycy Platformy Obywatelskiej nadal bronią siebie nawzajem bez względu na okoliczności. Nie mamy sobie nic do zarzucenia! Po 422 dniach od pierwszego wniosku prokuratury Senat głosami opozycji nie wyraził zgody na uchylenie immunitetu marszałkowi Tomaszowi Grodzkiemu. Moim zdaniem boi się tego, że jak się zrzeknie immunitetu, to zostanie skazany prawomocnym wyrokiem. Fakty są takie: gdyby nie immunitet, to marszałek senatu Tomasz Grodzki już 14 miesięcy temu usłyszałby poważne zarzuty korupcyjne zagrożone karą 8 lat więzienia. Prokuraturze chodzi o oskarżenia dotyczące przyjmowania łapówek w czasach, gdy Tomasz Grodzki był dyrektorem szpitala specjalistycznego w Szczecinie. Tam są rzeczy wołające o pomstę do nieba. Wyrywanie pieniędzy umierających albo ich rodzinom w nadziei na ratunek, ale wyrywanie w sposób absolutnie brutalny, czyli mówienie, że możemy coś zrobić, kiedy absolutnie nie dało się nic zrobić. Immunitet może uchylić tylko Senat, w którym opozycja ma większość. Nie mamy sobie nic do zarzucenia! Tutaj zwyciężyła niestety doktryna Neumanna. Będziemy bronić swojego człowieka jak niepodległości do momentu, kiedy będzie członkiem naszej partii. I to jest z dużą szkodą dla życia publicznego w Polsce. Dostrzegają to wyborcy. Ich postawy są niemoralne, nie są dobrym przykładem, jeśli stawiają się ponad prawo. Powinni przestrzegać prawo i być równi wobec niego. Marszałek Tomasz Grodzki mimo wszystko nadal twierdzi, że ma do czynienia z polityczną nagonką. Immunitet został wymyślony po to, aby bronić przed zakusami tej czy innej partii rządzącej ludzi, którzy są atakowani z przyczyn politycznych. Jako trzecia osoba w państwie powinien się po prostu zrzekać tego immunitetu. Powinien pokazać, jak każdy inny Polak, który poddaje się ocenę niezawisłego sądu. Na Platformie ciążą już sprawy m.in. oskarżonego o korupcje Stanisława Gawłowskiego i skazanego Józefa Piniora. Z poważnymi zarzutami m.in. prania brudnych pieniędzy zmaga się również Sławomir Nowak, były minister w rządzie Donalda Tuska. Sam Donald Tusk nigdy za nic nie czuł się odpowiedzialny. Był przekonany, że pewna osłona medialna, siła jego znajomości, siła układów zawsze go obronią. Dzisiaj też nie jest w stanie chociażby zmierzyć się ze swoją odpowiedzialnością za politykę prorosyjską. Zamiast tego wytwarza sztuczną grę, obraca kota ogonem. Podobnie jak marszałek Tomasz Grodzki... Finansujemy zbrodniczy reżim. ...który nie poniósł żadnych konsekwencji nawet po tym, jak w swoim wystąpieniu oskarżył Polaków o wspieranie reżimu Putina. Finał Ligi Mistrzów w Krakowie, i to z udziałem polskiego zespołu. Brzmi jak sen? A jednak to możliwe! Już od jutra ampfutboliści Wisły Kraków będą walczyć o najcenniejsze klubowe trofeum w Europie i są jednym z faworytów do zwycięstwa. Jak przygotowują się do turnieju sprawdzał Mateusz Nowak. W listopadzie było mistrzostwo Polski i wielka radość. Od kilku tygodni jest intensywna praca i przygotowanie do najważniejszego klubowego turnieju roku. Przed całą Wisłą duże wyzwanie, duży turniej, tak jak powiedziałeś: wymarzony dla nas wszystkich. Pracowaliśmy na to po tym mistrzostwie Polski. Chcemy teraz pokazać swoją siłę. Tym bardziej, że zagrają u siebie. A Kraków, jak sami mówią, jest światową stolicą ampfutbolu. Uważam, że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani. Zrobimy wszystko, żeby w tym finale podnieść puchar i po prostu uśmiechnąć się do swoich rywali. Zanim finał trzeba wygrać mecze w grupie. Rywalami Wisły będą mistrzowie Gruzji i Hiszpanii. Groźni są szczególnie ci drudzy. To zdecydowanie najlepszy zespół w Hiszpanii. Mają wielu reprezentantów kraju. To ich pierwszy raz w Lidze Mistrzów, są nieobliczalni, zrobią wszystko, by wygrać. Po raz trzeci najlepsze drużyny Europy będą walczyć o ten puchar. Dwie pierwsze edycje wygrali Turcy. Każdą z nich na podium kończyli ampfutboliści Legii Warszawa. W 2019 roku zajęli 3., rok temu 2. miejsce. Idąc za ciosem Polacy marzą o złocie. Wstęp na wszystkie mecze będzie bezpłatny. Można odebrać wejściówki w kasach biletowych. Zapraszamy, liczymy na fajną atmosferę. Piątkowe i sobotnie mecze na Stadionie Garbarni. Decydujące niedzielne starcia na obiekcie Wisły. Pierwszy mecz mistrzów Polski już jutro o godzinie 10.00. Tych, którzy nie zdążą dojechać do Krakowa, zapraszamy do TVP Sport. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.