Jeżeli KE nie przedłuży zakazu importu ukraińskiego zboża, Polska sama to zrobi. Zakaz zostanie i będzie obowiązywał do końca roku. Szczegóły już za chwilę. Jest 19.30, Michał Adamczyk, witam państwa w polskiej telewizji i zapraszam na Wiadomości. Kulisy zatrzymania rosyjskich szpiegów w Polsce. Mieli przygotowywać zamachy, wykolejenia pociągów, wysadzania pociągów. Interwencja nastąpiła po zawiadomieniu lekarza psychiatry o możliwej próbie samobójczej. Fakty kontra "Fakty TVN", czyli jak manipulując wykorzystać ludzką tragedię. Wykorzystują to do celów politycznych, co zdecydowanie nie powinno mieć miejsca. Padły trudne pytania, ale niestety, jak to przystało na posłów PO, nie ma dobrych odpowiedzi. Brak odpowiedzi i brak programu wyborczego - opozycja w pełnej krasie przed kampanią. Jednoznaczna deklaracja premiera: Polska nie otworzy 15 września granicy na produkty zbożowe z Ukrainy. Podobne decyzje planują cztery inne państwa z naszego regionu. To gwarancja dla rolników, którzy obawiali się braku działań UE w tej sprawie. Oczekiwania na zbiory i optymizm rolników. Wszystko będziemy wiedzieli gdy wyjedziemy kombajnem w pole, będziemy mogli ocenić, jaki jest plon, ale na tę chwilę wszystko wygląda, że jest zadowalający. Problemów nie będzie też ze zbożem z Ukrainy. Choć UE wprowadziła zakaz importu tylko do 15 września, to rząd PiS gwarantuje, że i po tym terminie nic się nie zmieni. Chce wyraźnie powiedzieć tutaj w Ministerstwie Rolnictwa RP: nie otworzymy tej granicy. Albo KE zgodzi się na wypracowanie wspólnej regulacji, które przedłużą ten zakaz, albo zrobimy to sami. Deklarację w tej sprawie podpisała w Warszawie koalicja 5 państw: Polski, Bułgarii, Węgier, Słowacji i Rumunii. Możliwy będzie jedynie, tak jak obecnie, tranzyt. Koalicja jest dla naszych rolników w interesie naszych państw, ale również ta koalicja jest w interesie Ukrainy i dla Ukrainy. Rosyjska inwazja na Ukrainę i blokada szlaku morskiego przez Morze Czarne doprowadziły do znacznego wzrostu cen zbóż na światowych rynkach. Teraz Rosja znów grozi i zrywa umowę, która umożliwia Ukrainie transport morski. Po raz kolejny ostrzelana została też portowa Odessa. Nie boimy się. Przedsiębiorstwa okrętowe zgłosiły się do nas i powiedziały, że są gotowe kontynuować dostawy zboża, jeśli Ukraina pozwoli statkom opuścić porty. Rosyjskie działania blokujące ukraińskie statki ze zbożem mogą dotknąć przede wszystkim zmagające się z klęską głodu najbiedniejsze regiony Afryki. Więcej na ten temat w rozmowie ministrem rolnictwa i rozwoju wsi Robertem Telusem, który będzie dziś gościem Wiadomości. Działająca w Polsce siatka rosyjskiego wywiadu rozbita przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego miała planować ataki na transporty kolejowe na Ukrainę. Do szczegółów toczącego się śledztwa dotarli dziennikarze Gazety Polskiej. Szlaki kolejowe są jednym z głównych potencjalnych celów dywersji. Lotnisko Rzeszów Jasionka, centrum logistyczne pomocy humanitarnej i militarnej dla Ukrainy. Od ponad roku chronione przez baterie systemów Patriot przed atakiem z powietrza. Ale transport z lotniska na Ukrainę odbywa się już drogą lądową, zwykle koleją. Podobnie dostawy z krajów Europy Zachodniej, które przechodzą przez polskie magistrale. O ich znaczeniu taktycznym mówią nam ludzie, którzy zajmują się ochroną takich obiektów. Nasi przeciwnicy chcą mieć wiedzę na temat tego, skąd te transporty są, w jaki sposób są organizowane, jakimi szlakami się to wszystko odbywa, żeby w sytuacji, gdyby taka była, wykorzystać tę wiedzę, którą pozyskają. Jak ustalili dziennikarze Gazety Polskiej, siatka szpiegowska rozbita przez ABW prowadziła nie tylko obserwację. Planowała ataki dywersyjne. Członkowie tej siatki szpiegowskiej działającej na zlecenie rosyjskiego wywiadu wojskowego mieli przygotowywać zamachy, wykolejenia i wysadzenia pociągów, łącznie z infrastruktura kolejowa. Rozbicie grupy nie byłoby możliwe, gdyby nie praca operacyjna, ale też sygnały od osób postronnych. Taka informacja z zapewnieniem, że możemy się czuć bezpiecznie, nasze służby stoją na straży bezpieczeństwa, jest to sygnał, że jesteśmy w centrum takich działań. Dlatego współpracują ze sobą wszystkie służby i apelują o czujność. Chodzi o takie sytuacje, kiedy widzimy osoby podejrzane, osoby, które robią zdjęcia, kręcą filmy czy montują kamerki prowadzące ewidentnie obserwacje danej linii kolejowej, jakiegoś mostu kolejowego. Od marca do lipca zatrzymanych zostało w sumie 15 osób, które usłyszały zarzuty szpiegostwa na rzecz rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Wśród nich są obywatele Rosji, Białorusi i Ukrainy. Telewizja Polska, jako jedyne duże ogólnopolskie medium, wyemitowała film dokumentalny "Bagno", ujawniający szokujące szczegóły afery pedofilskiej w środowisku polskiego show-biznesu. Pozostałe duże media próbują ten temat przemilczeć. Dlaczego? Odpowiedzi szukał Karol Jałtuszewski. On mi się kazał położyć na swoim łóżku i rozpiął pasek od spodni. To największa afera pedofilska w historii polskiego show-biznesu. Muzyk Krzysztof S. krzywdził dzieci przez ponad 50 lat. Wykorzystywał seksualnie osoby w latach 80, 90, 2000. 2017 - za to ma zarzuty. Ofiar może być nawet setki, nawet tysiące. Mariusz Zielke, autor filmu dokumentalnego "Bagno" na temat Krzysztofa S. próbował zainteresować sprawą największe media w Polsce. Z największych mediów to były osoby z TVN, z Gazety Wyborczej, z Onetu, z Newsweeka, to byli bracia Sekielscy. Bez rezultatu. Dziennikarz odbił się od ściany. Największe media w Polsce niemal całkowicie zignorowały aferę i całą masę szokujących dowodów. Przekaz miał być jasny, pedofilia to Kościół, a gdzie indziej nie istnieje, a tymczasem proporcje są dokładnie odwrotne. Bo jeśli pedofilia występuje w środowisku show-biznesu, a nie w Kościele - liberalne media milczą. To, że część mediów nie zajmuje się pedofilią w środowisku artystycznym wynika również z bardzo głębokich powiązań tych mediów z tym środowiskiem. Autor filmu przyznaje: lewicowe media wykorzystują temat pedofilii jako polityczną pałkę. Niestety ofiary się nie liczą, nie liczy się to, żeby pomóc osobom pokrzywdzonym, nie liczy się to, żeby ścigać takich okrutnych sprawców. Liczy się tylko i wyłącznie to, co przynosi efekt polityczny. Dzwonimy do Piotra Pacewicza, redaktora naczelnego portalu OKO Press, na którym można znaleźć setki artykułów o pedofilii w Kościele. I pytamy o film "Bagno". A to już redaktor naczelny Onetu, Bartosz Węglarczyk. A przecież to TVP wyemitowała film "Bagno" jako jedyne duże medium w Polsce oraz zorganizowała debatę z udziałem publicystów i ekspertów. I to właśnie jest dziennikarstwo. Historia przedstawiona we wczorajszych "Faktach" TVN już w samej zapowiedzi brzmiała dramatycznie. Oto kobieta, która dokonała aborcji została otoczona przez opresyjnych policjantów, gdy była w szpitalu i gabinecie ginekologicznym. Prawdziwe fakty są inne. Bo policja została wezwana przez lekarkę i to nie z powodu aborcji, ale możliwej próby samobójczej. Na szpitalnym oddziale, w policyjnej obstawie, w trakcie badania. Wczorajsze "Fakty". TVN opowiada historię Joanny, która dokonała aborcji. Chwilę później w dwóch krakowskich szpitalach pilnowało jej łącznie co najmniej 6 policjantów, policjanci weszli do gabinetu ginekologicznego. W materiale wielokrotnie pada słowo aborcja, ale to nie ona była przyczyną obecności policji, o czym TVN już nie informuje widzów. Interwencja nastąpiła po zawiadomieniu lekarza psychiatry o możliwej próbie samobójczej oraz zażyciu nieznanego pochodzenia medykamentu przez jego pacjentkę. Policjanci zastali kobietę, która była roztrzęsiona, przyznała, że miała myśli samobójcze. W dodatku zażyła środki kupione przez Internet. Naczelna Izba Lekarska przyznała, że obecność policjantów była koniecznością. Ale TVN, także dziś wielokrotnie, sugeruje, że to opresja wobec kobiety. Po to tylko, aby rozgrzać atmosferę wokół swoich żądań dotyczących legalizacji aborcji. Aborcja w Polsce jest w określonych przypadkach dopuszczalna, a życie i zdrowie kobiety zawsze jest priorytetem. O tym jednak TVN milczy. Wykorzystują to do celów politycznych, co zdecydowanie nie powinno mieć miejsca, bo skupiają się na podziale społeczeństwa, na wywoływaniu negatywnych emocji. Temat ochoczo zaczął wykorzystywać Donald Tusk. Najpierw w Internecie... Później przed kamerami. Zaatakował nawet środowisko lekarskie. Lekarze ze strachu czasem nie ratują życia w sytuacji najbardziej dramatycznej. Donald Tusk każdą sytuację potrafi wykorzystać do agitacji politycznej. Tylko po to, aby lansować postulaty środowisk lewicowych. Z pomocą lewicowo-liberalnych mediów, które łatwo ferują wyroki. Mężczyzna, który strzelał, był narzeczonym tej kobiety, a ten, do którego strzelił, jej kochankiem. To Onet o głośnym zabójstwie w Poznaniu. Prawda szybko okazała się inna: to były partner kobiety zabił jej narzeczonego, ale to na nią wylała się fala nienawiści. Kobieta jest tak spragmatyzowana, że nie będzie prawdopodobnie w stanie ułożyć sobie życia prywatnego. W Internecie ruszyła zbiórka na leczenie terapeutyczne kobiety, bo po artykułach w Onecie i Wyborczej cały czas doświadcza pomówień i obrzydliwych komentarzy. PO kontynuuje kampanię zaglądania innym do portfeli. Kolejny dzień opowiada o spółkach Skarbu Państwa. A to ryzykowne, bo politycy PiS przypominają, że choć wynagrodzenia w nich są podobne do tych sprzed lat, to dziś państwowe firmy generują zamiast strat wysokie zyski. Emocji nie brakowało, bo rzadko zdarza się, by politycy Zjednoczonej Prawicy pojawiali się na happeningach PO. Ale nawet towarzystwo konkurencji nie przeszkodziło Platformie wprowadzać ludzi w błąd. 293 złote za megawatogodzinę - tyle w tej chwili polskim przedsiębiorcom narzuca grupa Orlen rachunku za gaz. Nie 293, a 239 złotych. Tyle wynosi taryfa Orlenu za gaz dla firm. To informacja, którą bez trudu można znaleźć na stronie internetowej. Precyzja jest ważna, zwłaszcza gdy konferencja dotyczy liczb. Niestandardowa sytuacja, że są z nami posłowie PiS-u po to, żeby opowiedzieć państwu o Danielu Obajtku, mam nadzieje, że nie będą przeszkadzać. Politycy PO od kilku dni uderzają w zarobki szefów spółek Skarbu Państwa. Te nie są znacząco różne od tego, jak wyglądały pensje w czasach rządów PO-PSL. W przypadku niektórych spółek są nawet niższe. Orlen wówczas generował prawie 5 mld straty, jeśli chodzi o Lotos - prawie pół miliarda straty, a prezesi tych spółek zarabiali kilkakrotnie więcej niż obecnie rządzący w tych spółkach menadżerowie. To psuje narrację politykom PO. Być może dlatego puszczają nerwy. Poseł Arkadiusz Myrcha z PO nie odpowiedział dziś na pytanie, czy jego kancelaria zarabiała na współpracy ze spółkami Skarbu Państwa. Padły trudne pytania, ale niestety, jak to przystało na posłów KO, PO, nie ma dobrych odpowiedzi, nie ma w ogóle dobrych odpowiedzi. My też próbowaliśmy zapytać posła Myrchę. Platforma wplata w kampanię kwestię wynagrodzeń, choć lider PO konsekwentnie nie ujawnia, ile zarobił w Brukseli na stanowisku, które też jest opłacane z publicznych pieniędzy. W Pałacu Kultury i Nauki, kiedyś imienia Józefa Stalina, w 1990 roku padło hasło, wypowiedziane przez ostatniego sekretarza KC PZPR "sztandar wyprowadzić". Tak się stało, ale sam budynek, symbol sowieckiej dominacji, pozostał. Teraz warszawski ratusz bez żenady podtrzymuje komunistyczną tradycję i będzie świętować rocznicę jego budowy. Lenin wciąż straszy z pomnika Pałacu Kultury, a stołeczny ratusz zaprasza do zabawy. Tort urodzinowy, wata cukrowa, animacje, konkursy, Najpewniej z politykami PO, na czele z wiceprzewodniczącym partii - Rafałem Trzaskowskim. Zachowuje nazwy komunistycznych ulic, przywileje SB-eków także mają być utrzymane i teraz widzimy, że ma pomysł, aby czcić i wspominać urodziny Pałacu Kultury. To jest coś nieprawdopodobnego. Bo pałac został wybudowany po wojnie w jednym celu. Żeby pokazać, kto tutaj rządzi. Podobna budowla była przed wojną, czyli sobór im. Aleksandra Newskiego. Górującą nad Warszawą rosyjską świątynię rozebrano po odzyskaniu niepodległości i dziś mało kto o niej pamięta. Najwyższy budynek po II wojnie światowej w Polsce nadal szpeci. Nie minął rok, od kiedy wstydliwie został zasłonięty napis, informujący na czyją cześć został wybudowany ten obiekt. Tej prawdy nie uda się zasłonić żadną dyktą. Ani neonem. Warszawski ratusz będzie świętować urodziny symbolu sowieckiego zniewolenia Polski, a na Ukrainie Rosjanie, manifestując te same symbole, mordują, gwałcą i palą. A co z planami rozbiórki pałacu? Taką decyzję może podjąć tylko osoba, która jest wewnętrznie, mentalnie wolnym człowiekiem. Z pewnością nie chcą tego politycy partii, której przewodniczący, Donald Tusk, zwracał się do Putina z prośbą o poparcie w wyborze na ważne stanowisko w międzynarodowej organizacji Włodzimierza Cimoszewicza, w PRL-u zarejestrowanego jako tajny współpracownik SB "Carex". Jestem głęboko przekonany, że doświadczenie polityczne pana Cimoszewicza, jego zaangażowanie w polską transformację na przestrzeni dwóch dekad oraz jego gruntowna znajomość stosunków europejskich czynią go szczególnie predestynowanym na to stanowisko. Te dokumenty, które dzisiaj są pokazywane w tych odcinkach serialu "Reset" są szalenie ważne. Mam nadzieję, że uzmysłowią wielu Polakom, jak błędną politykę, jak mocno prorosyjską politykę, prowadził rząd Donalda Tuska. Na wspólnych listach z Platformą do europarlamentu znaleźli się PRL-owscy działacze komunistyczni: Leszek Miller, Marek Belka czy wspomniany Cimoszewicz. Są naszą wizytówką w Brukseli. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Ćwierć miliona podpisów pod obywatelskim projektem "Chrońmy dzieci". Niemiec płakał, jak patrzył na rozwój polskiej turystyki. Dlaczego nasi zachodni sąsiedzi widzą w tym problem? Parlament Europejski wzywa Międzynarodowy Trybunał Karny do wydania nakazu aresztowania Alaksandra Łukaszenki. Zdaniem europarlamentarzystów, białoruski dyktator jest odpowiedzialny za przymusowe deportacje ukraińskich dzieci na Białoruś. Białorusią rządzi 29 lat. Coraz bardziej żelazną ręką. Od 2 lat w dodatku nielegalnie, bo ukradł obywatelom wybory. Łukaszenka jest zbrodniarzem. To jest terrorysta, który zaprasza Wagnerowców na terytorium Białorusi, broń jądrową, który organizuje wojnę migrantów na granicach z Unią Europejską. Ze strachu przed utratą władzy, własnemu narodowi zgotował piekło. A po to, by móc Białoruś zamienić w łagier, zaprzedał się kremlowi. Łukaszenka jest na bardzo krótkim pasku Rosji, Łukaszenka, nie Białoruś, tylko Łukaszenka, tak samo bierze udział w tej wojnie. W wojnie Rosji przeciwko Ukrainie. Dowodów pod dostatkiem. W styczniu ubiegłego roku pozwolił wjechać na Białoruś rosyjskiej armii. Jestem z Moskwy. Przyjechaliśmy pomóc bratniemu białoruskiemu narodowi. Kilka tygodni później z Białorusi Rosja uderzyła na Czernihów i Kijów. Łukaszenka zasługuje na Hagę nie tylko z przyczyny udziału w wojnie przeciwko Ukrainie. Ale dokumenty do Międzynarodowego Trybunału Karnego w sprawie popełnienia zbrodni wojennych przez Łukaszenkę właśnie tej wojny dotyczą. Złożyła je opozycyjna grupa Narodowe Kierownictwo Antykryzysowe. Przedstawiamy dowody o tym, że łukaszenka spowodował nielegalne przemieszczenie ponad 2000 dzieci ukraińskich z terenów okupowanych przez Federację Rosyjską na teren Białorusi. Dzieci rozmieszczono w pięciu obozach, w których są poddawane procesowi wynaradawiania i szkoleniu wojskowemu. Łukaszence nie sądzę, by były potrzebne dzieci ukraińskie, on działa na zlecenie swojego patrona, czyli Władimira Putina. I teraz jest szansa, że razem ze swym patronem trafi przed trybunał w Hadze. Europarlament wezwał Międzynarodowy Trybunał Karny do wydania nakazu aresztowania Łukaszenki. Nakaz aresztowania Putina już jest. Trybunał wydał go w połowie marca. Najpierw uszkodzony most. Teraz pożar w bazie wojskowej. Na okupowanym przez Rosjan Krymie doszło do eksplozji magazynu amunicji. Ewakuowano tysiące mieszkańców. Od tej informacji zaczynamy krótki przegląd pozostałych wiadomości ze świata. Pożar na poligonie nastąpił po silnych wybuchach. Samozwańcze władze musiały ewakuować ponad 2000 mieszkańców z 4 miejscowości w rejonie kirowskim. Eksplozja magazynu amunicji zablokowała drogę w głąb Krymu. Spanikowani rosyjscy turyści masowo rezygnują z planowanych na Krymie wakacji. Biura podróży apelują, by ci nie odwoływali swoich urlopów na półwyspie. Międzynarodowy zespół badaczy wybrał się na dno Bałtyku, by zbadać wrak promu Estonia. Naukowcy chcą poznać przyczyny tragedii z 1994 roku, która pochłonęła ponad 800 ofiar. Statek zatonął podczas rejsu z Tallina do Sztokholmu. Była to jedna z największych katastrof morskich XX wieku. Rząd Brazylii zmienia godziny pracy, by wszyscy mogli oglądać piłkarskie mistrzostwa świata kobiet rozgrywane w Australii i Nowej Zelandii. Przez różnicę czasu mecze transmitowane będą w godzinach porannych, ale dzięki zmianie czasu pracy nie przeszkodzi to w kibicowaniu. Grecja w ogniu. Od 2 dni pożary płoną na północ i zachód od Aten. Ewakuowano kilka miejscowości i zamknięto autostradę. Gaszenie pożarów utrudniają wysokie temperatury i silny wiatr. Grecy poprosili o pomoc m.in. polskich strażaków, którzy już są w drodze. Ogień potrzebował zaledwie 2 godzin, by pokonać 12 kilometrów. Spalił wiele domów, ludzie uciekali w popłochu. Ogromny płomień w 20 minut przeszedł górę i zszedł. Pierwszy raz w życiu widziałam coś takiego. Sytuacja jest tak poważna, że greckie służby o pomoc wystąpiły do Polski. Decyzja zapadła po około 20 minutach. To pokazuje, jak sprawnie działa Państwowa Straż Pożarna, Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy i jak szybko zapadają decyzje. Do Grecji ruszyli strażacy z Małopolski i Wielkopolski, którzy specjalizują się w gaszeniu pożarów lasów. Praktycznie po godzinie mieliśmy już 135 chętnych strażaków, którzy są w module do wyjazdu zagranicznego. W sumie będzie ich 149 i 49 wozów bojowych. Jest to bardzo często teren pagórkowaty, górzysty, o ograniczonym dostępie, do tego zupełnie odmienne warunki meteorologiczne, wysokie temperatury. Z podobnym pożarem polscy strażacy walczyli w Grecji 2 lata temu. Solidarność i profesjonalizm pokazali też przed rokiem pomagając Czechom w gaszeniu parku narodowego. We Francji wspierali kolegów w okolicach Bordeaux, gdzie płonęło tysiąc hektarów lasów. Teraz są w drodze do Grecji, dotrą tam za dwa dni. Niemcy są zaniepokojeni coraz większym ruchem turystycznym na polskim wybrzeżu. Dzięki inwestycjom w infrastrukturę czy hotele to nasze miasta stały się atrakcyjniejsze dla turystów z Europy. Jeżeli tylko pogoda dopisuje - nad polskim morzem tłumy. Przepięknie jest, w ogóle jest fenomenalna pogoda, tutaj co roku jest piękna pogoda. Dzisiaj spacerek poranny, tak jak państwo widzą, piękna temperatura. Doceniają to Polacy, coraz częściej też nasi zachodni sąsiedzi. Jeden z niemieckich ekspertów ostrzega: Polska nam ucieka. Polska w ostatnich latach mocno inwestowała. Infrastruktura, hotele, transport, telekomunikacja są częściowo dużo nowocześniejsze i lepsze. Tymczasem po niemieckiej stronie granicy panuje marazm. Ostatnie duże inwestycje w turystykę miały miejsce w latach 90. ubiegłego wieku. Zdecydowanie mniej jest też takich atrakcji, jak aquaparki czy wysublimowane place zabaw dla dzieci. Inwestycje, takie jak choćby ostatnio otwarty tunel pod Świną, sprawiają, że do Polski przyjeżdża coraz więcej niemieckich turystów, a to napędza naszą gospodarkę. Niemcy przyjeżdżają też do nas, bo jest po prostu taniej. Gdybyście mieli takie wyjątkowe marzenie, żeby z Pułtuska wyjechać nad morze na miesiąc z dwójką dzieci, to musielibyście wydać życiowe oszczędności średniej polskiej rodziny. Takie wypowiedzi do Polski nie zachęcają. Komu jak komu, ale Niemcom w to graj. Opozycja działa w myśl szkodliwej zasady totalnej opozycji, czyli im gorzej, tym lepiej. Czyli im gorzej jest dla kraju, tym lepiej jest dla nich i takie sukcesy po prostu kłują ich w oczy. Na brak gości nie narzekają hotelarze. Na przykład w Gdańsku. Dostrzegamy stale rosnącą liczbę turystów, którzy przyjeżdżają do nas z zagranicy, z różnych krajów. Głównie są to kraje skandynawskie, Niemcy i Wielka Brytania. Tu dominują nasi sąsiedzi, czyli Niemcy, ale po raz kolejny jest dużo Czechów. I to jest też takie miłe nie zaskoczenie, tylko po prostu to jest bardzo dobre miejsce. Czesi odkryli Gdańsk i Pomorze. Co przyciąga nad polskie morze? Stare miasto jest cudowne. Przyjechaliśmy tu zorganizowaną grupą zwiedzać północną Polskę. Pierwszy raz zwiedzamy miasto, ale potem planujemy wrócić na plażę. Później wybierzemy się do muzeum. Jest co robić. Nie tylko w Świnoujściu czy Gdańsku. Ale też np. nad polskimi jeziorami. Byliśmy na koncercie w Warszawie, a teraz zwiedzamy Warmię i Mazury. Jest pięknie. Ludzie są przemili, bardzo nam się tu podoba. Bo, po prostu, Polska jest piękna. I atrakcyjna dla turystów. Polscy maturzyści z Wilna w samym sercu miasta zatańczyli poloneza. Na placu Katedralnym 142 pary wczoraj wieczorem symbolicznie pożegnały w ten sposób szkołę i dały niezwykły pokaz polskości oraz przywiązania do swoich korzeni i tradycji. Pokazujemy, że jesteśmy tutaj, że właśnie skończyliśmy szkołę i jesteśmy dumni z naszej narodowości. Polonez to chyba taka pieczęć, która zostaje w naszych sercach, taka pamiątka, że też jesteśmy patrioci, Polacy. Bardzo się z tego powodu cieszymy, że młodzież aktywizuje się i tę tożsamość swą narodową pokazuje. Rozpiera mnie taka olbrzymia duma, dreszcz emocji, że Polacy w środku miasta tańczą poloneza, to jest coś, co w naszych sercach pozostanie na zawsze. Świat, przestrzeń publiczna, media - pełne są zagrożeń dla dzieci. Niebezpieczeństwo czai się nawet w bajkach. Dlatego rodzice przy wsparciu polityków i prawników napisali ustawę, która gwarantuje nowe rozwiązania, finansowe i instytucjonalne, dla podmiotów lokalnych chroniących najmłodszych przed zagrożeniami cywilizacyjnymi. Ćwierć miliona to jest zdecydowanie więcej, niż wymaga tego ustawa. 250 tys. podpisów pod obywatelskim projektem ustawy "Chrońmy dzieci - wspierajmy rodziców". W zaledwie miesiące od rozpoczęcia akcji. Chodzi o to, by dzieci, w tym wypadku wyraźnie chodzi o dzieci, nie były poddawane praktykom, które z całą pewnością są dla nich szkodliwe. Musimy chronić nasze dzieci. My, dorośli musimy to robić, bo one same tego nie potrafią. Niebezpieczne treści, toksyczne kontakty, cyberprzemoc - to tylko te najczęściej spotykane i omawiane zagrożenia. Internet jest dziś głównym łowiskiem dla pedofilów. I to przed tym trzeba nasze dzieci ochronić. Ochronić je przed szeroko rozumianą demoralizacją, przed zagrożeniami, których naprawdę jest bardzo wiele. Projekt ustawy przewiduje wsparcie finansowe fundacji i stowarzyszeń, które zajmują się ochroną dzieci przed zagrożeniami cywilizacyjnymi. I psychologiczne dla rodziców, których dzieci zetknęły się z problemami i potrzebują pomocy. Proponuje też karanie tych, którzy promują niebezpieczne treści. Ale ochrony wymaga też szkoła. W coraz większej liczbie placówek obserwujemy takie sytuacje, że bez pytania rodziców i opiekunów dzieci narażone są na niebezpieczne treści. Chodzi głównie o zatrzymanie inwazji ideologii LGBT. Te dzieci, które są bardzo często Jeszce bardzo małe, bardzo niewinne, nie powinny otrzymywać takich treści. Być może gdyby Margot, czyli Michał Sz. otrzymał kiedyś pomoc, nie napadłby nigdy na furgonetkę działacza pro-life? Może gdyby ktoś okazał wyrozumiałość temu panu w dzieciństwie, dziś nie zdecydowałby się pobić człowieka tylko dlatego, że jest obrońcą życia? Agresja ma charakter fizyczny, dochodzi do pobicia kierowcy, wyrwania mu telefonu, przebicia nożem opon. Dziś agresywnym działaczom środowisk LGBT deficyty dzieciństwa rekompensują sądy, które za tak groźne czyny wymierzają śmiesznie niskie kary. To przełom w badaniu historii ofiar niemieckiego obozu dla dzieci i młodzieży w Łodzi. Ekshumowano pierwsze szczątki jednej z wielu ofiar obiektu nazywanego Małym Auschwitz. Dzieci w niemieckim obozie przy ulicy Przemysłowej w Łodzi umierały z głodu, chorób i wycieczenia. Zdzisław Kafarski w dniu śmierci miał 16 lat. Zmarł 13 kwietnia 1944 roku. Spoczął w bezimiennym grobie. Ale dzięki wieloletniej pracy historyków jego szczątki zostały odnalezione. Zostaną zbadane, a potem godnie pochowane. Po odsłonięciu niewielkiej jamy grobowej szczątki zostały poddane wstępnej ocenie antropologa, który potwierdził, że rzeczywiście szczątki należą do nastoletniego chłopca. Instytut Pamięci Narodowej wytypował 77 miejsc pochówków ofiar obozu. Trzeba było porównać dawne i współczesne cmentarne księgi, ustalić schemat zmian w numeracji. Skoncentrowaliśmy się w pierwszej kolejności na grobach, gdzie wiemy, że żyją krewni. Dzięki temu też możemy przeprowadzić identyfikację genetyczną. Na miejscu wielu dawnych mogił są już nowe groby. IPN uzyskał od kilku właścicieli tych miejsc zgodę na kolejne ekshumacje ofiar Małego Auschwitz. Przez ten obóz przeszło około 3000 małoletnich. Zmarło około 200. To było po prostu piekło dla polskich dzieci. Niemcy stworzyli ten obóz, żeby mordować polskie dzieci. W niemieckim piekle przy Przemysłowej przebywały dzieci w wieku od 6 miesięcy do 16 lat. Miałem wtedy 2,5 roku, a brat miał 3,5. Rodziców aresztowano w nocy. Czarna kawa i pajdka chleba - to było nasze jedzenie. Nic innego my nie dostawali. Wszystkim dziecięcym ofiarom niemieckich oprawców winni jesteśmy wieczną pamięć. Dziś to już wszystko. Do zobaczenia jutro o 19.30, a już za chwilę w TVP Info rozmowa z ministrem rolnictwa Robertem Telusem. GOŚĆ WIADOMOŚCI Z NAPISAMI W TVP INFO