Marsze przeciwko migrantom organizowane przez Konfederację. Prawdziwym zagrożeniem są rasizm i faszyzm. Rekonstrukcja rządu na finiszu. Zmiany w rządzie mają dać koalicji nowy impuls. Awaria systemu zarządzania ruchem lotniczym w Polsce i problemy pasażerów. Monika Sawka. Dobry wieczór. Migracja w centrum politycznej gry. Przez Polskę przeszły marsze przeciwko imigrantom. Manifestacje zorganizowała Konfederacja. Prawicowym politykom towarzyszyli stadionowi bojówkarze. W Warszawie doszło do starć między pseudokibicami a antyfaszystami. W ruch poszły butelki. Były też fizyczne starcia i niecenzuralne słowa. A w tle - matnia dezinformacji i apele o opamiętanie. Polska cała tylko biała! Dla tych ludzi rasizm to powód do dumy, a argument siły jest ważniejszy od siły argumentów. Dlaczego panowie tutaj dzisiaj są? Wypier*** z uchodźcami! - To pana przesłanie na ten marsz? - Tak. Nie porozmawiamy? Wypier***, kur***. To jest reakcja na to, jak chcieliśmy spytać ludzi, którzy są tutaj zgromadzeni, dlaczego tutaj przyszli. W samym centrum Warszawy ze sceny przemawiali politycy Konfederacji i podsycali antyimigranckie nastroje. To jest migracyjne tsunami. I to padało na podatny grunt. Tłum zaczął skandować rasistowskie i ksenofobiczne hasła. Cała Polska śpiewa z nami, wypier*** z uchodźcami! Politycy Konfederacji nie reagowali. Czy pan uważa, że to dobre okrzyki, na miejscu? Rozumiem emocje, które stoją za tymi słowami. Naprawdę nie ma pan problemu, że tu padają takie hasła? Ludzie są wzburzeni, że rząd nie działa. Nie ma i nie może być usprawiedliwienia dla rasizmu i ksenofobii. Tak samo jak dla przemocy. Na proteście w Warszawie pojawiła się Antifa, co spotkało się z taką reakcją. I gdy tu trwała bójka, jak na ironię, część demonstrujących zamawiała zapiekanki u Josefa, który do Polski przyjechał z Maroka. W Warszawie studiuje i pracuje od ponad 2 lat. Tu jesteś mile widziany - słychać po drugiej stronie Marszałkowskiej. Gdzie trwał protest antyfaszystowski. Pan ma napisane "Zjednoczeni przeciw rasizmowi". Dzisiaj w Polsce jest z tym problem? Ogromny. Nie tylko w Polsce, tylko też w Europie. Człowiek jest dobry albo zły. Nie ma znaczenia kolor skóry, wykształcenie, religia. Ja się ich boję. Nie migrantów, tylko... Boję się Bąkiewicza, boję się Młodzieży Wszechpolskiej. Protesty antyfaszystowskie organizowane w całym kraju są odpowiedzią na te. Wypier*** z uchodźcami! Protesty antyimigranckie, które odbyły się dziś w ponad 80 miastach w całej Polsce. Na ich czele stanęli politycy Konfederacji. I w taki sposób straszyli Polaków. Ściągamy nielegalnych migrantów z Zachodu. Zapraszamy morderców do pracy w Polsce, a potem się dziwimy, że oni gwałcą i mordują ludzi. Ci, co mówią, że obcokrajowcy najczęściej mordują i gwałcą, perfidnie kłamią, sieją dezinformację, strasząc Polaków. Odpowiada w sieci rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i na dowód przedstawia dane. Kolorem czerwonym zaznaczyliśmy zabójstwa dokonane przez cudzoziemców. Odsetek jest niewielki i zmalał względem 2023 roku. Podobnie jest w przypadku gwałtów, których dopuścili się cudzoziemcy. Rządzący nie mają wątpliwości. Politycy Konfederacji ręka w rękę z politykami PiS-u kłamią, licząc na polityczny zysk. Ważne dane o rządach PiS. Najwięcej zabójstw, o które byli podejrzani cudzoziemcy, było w 2021. Gdzie byli wtedy działacze PiS? Demonstrowali? Ostrzegali? Nic z tych rzeczy. Na masową skalę wydawali polskie wizy w procederze. Zarzuty w aferze wizowej z czasów rządów PiS-u usłyszało 9 osób. W tym ten były wiceminister spraw zagranicznych z PiS-u. PiS w sposób niekontrolowany otworzył polskie konsulaty na obcokrajowców. Wydał 6,5 mln wiz. 366 tys. wiz to były wizy wydane obcokrajowcom z krajów muzułmańskich i afrykańskich. PO rozmawia o migracji, epatując liczbą wiz wydanych dla legalnie zatrudnianych migrantów. Opamiętajcie się. Apeluje do polityków ojciec Wiesław Dawidowski, krajowy dyrektor Duszpasterstwa Migrantów. To, co się dzieje w Polsce teraz, działo się w latach 1936-39 ubiegłego stulecia. Wtedy były pogromy. Boję się, że to się naprawdę źle skończy, że to się skończy obłędem i zbiorowym przestępstwem. A jak historia udowodniła: wszystko zaczyna się od słowa. W przyszłym tygodniu o tej porze wszystko będzie jasne. Rozmowy w sprawie rekonstrukcji rządu na finiszu. Ten ma być lepszy i mniejszy, a zmiany - głębokie. Szczegóły mają zostać uzgodnione na spotkaniu liderów w przyszłym tygodniu. Będą nie tylko roszady personalne, ale też łączenie resortów. Pytanie, czy to poprawi notowania koalicji 15 października, bo te na razie nie są dobre. Jestem przed rozmową z panem premierem. Przyszły tydzień będzie decydujący dla wielu ministrów. W ramach rekonstrukcji znikną niektórzy pełnomocnicy. Jeżeli pan premier uzna, że moje kompetencje się gdzieś przydadzą, to chętnie podejmę się nowych wyzwań. Zmniejszyć ma się liczba ministrów i wiceministrów. My jesteśmy tak względnie spokojni. Jesteśmy resortem, który wypracował jedną z największych liczb projektów, ustaw. Jesteśmy bardzo aktywni i myślę, że też bardzo dobrze oceniani, Wiadomo, że powstaną dwa duże resorty. Już teraz mówi się o silnym centrum gospodarczym. Ministerstwem Gospodarki miałby kierować Andrzej Domański. Drugie to Ministerstwo ds. Energii. Najbardziej prawdopodobny termin ogłoszenia rekonstrukcji to czwartek lub piątek. Myślę, że pan premier konkretną konstrukcję rządu na nowo ułożoną ma. To jest kwestia ogłoszenia i doszlifowania szczegółów. Wcześniej jednak finalne rozmowy liderów koalicji. Zawieszone z powodu urlopu Szymona Hołowni. Co prawda marszałek Sejmu na czas nieobecności wyznaczył do rozmów Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz. Żeby nie było ani minuty zwłoki. Ale liderzy woleli poczekać na jego powrót. Muszę z pewnym rozczarowaniem skonstatować, że przez cały ten tydzień nie odbyła się ani jedna rozmowa. W dotychczasowych nie uczestniczyła, bo uczestniczył pan marszałek Hołownia jako lider partii. Rozumiem, że pani Pełczyńska nie była zapraszana. I nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Zmiany w rządzie mają dać koalicji nowy impet. Pytanie, czy przekonają wyborców. Ponad 42% badanych uważa, że rekonstrukcja nie poprawi notowań koalicji rządzącej. Wierzy w nią ponad 27%. Oni widzą, że toną, że oni schodzą do 15% i mogą podzielić los Akcji Wyborczej Solidarność, AWS. Będziemy wszyscy mieli lepsze notowania, jeśli będziemy realizować obietnice wyborcze. I rządzący wiedzą, że trzeba przyspieszyć. 90% rzeczy jest uzgodnione, w 10% mamy różnice. 90% czasu zajmujemy się 10 nieuzgodnionymi. To jest ta aberracja. Najwięcej Polaków uważa, że najlepszym premierem po 2027 roku byłby Radosław Sikorski. Przed Sławomirem Mentzen i Andrzejem Dudą. Donald Tusk - na 4. miejscu. Na końcu - Jarosław Kaczyński. Dziękuję państwu za zaufanie. Służę w rządzie Donalda Tuska, który poprowadzi nas do następnych wyborów. Szef MSZ dyplomatycznie odpowiada, pytany o przejęcie rządowych sterów. Jeszcze wiele osiągniemy. Ale to on cieszy się obecnie największym zaufaniem. Na drugim miejscu - Karol Nawrocki, na trzecim - Rafał Trzaskowski. Rządowa rekonstrukcja ma być zresztą odpowiedzią na zmianę w Pałacu Prezydenckim. Panie premierze, musimy zacząć się do siebie przyzwyczajać. Już słychać o projektach ustaw, które chce składać Karol Nawrocki. M.in. w sprawie waloryzacji emerytur. Wczoraj rozmawiał z Adrianem Zandbergiem m.in. o polityce mieszkaniowej. Na poziom konkretów nie zeszliśmy, ale deklaracja, że prezydent elekt chce być bardziej aktywny legislacyjnie niż jego poprzednik - owszem. W przyszłym tygodniu zbierają się władze PSL. Temat rekonstrukcja, ale też sprawa nocnego spotkania Szymona Hołowni i Michała Kamińskiego z Jarosławem Kaczyńskim w domu Adama Bielana. Oczywiście to będzie decyzja PSL. Na odwołanie Michała Kamińskiego z funkcji wicemarszałka Senatu naciska PO. Nie chodzi się na kolacyjki z ludźmi takimi jak Bielan czy inne pisowskie indywidua, które przez lata niszczyły Polskę. My na pewno jako PiS nie będziemy głosować za wnioskiem o odwołanie marszałka tylko dlatego, że spotkał się z naszym liderem Jarosławem Kaczyńskim. W poniedziałek według informacji PAP odbędzie się posiedzenie klubu Polski 2050 po powrocie z urlopu Szymona Hołowni. Oglądają Państwo "19.30". Już za chwilę awaria na polskich lotniskach i problemy pasażerów, a później jeszcze... Kontrola po decyzji o umorzeniu sprawy pirata drogowego. Kierował samochodem ponad 300 km/h. Bezpośredniego zagrożenia nie było. Spadek sprzedaży mieszkań. Jest moment stagnacji rynkowej. Ceny niskie nie są i długo pewnie nie będą. Sanepid przebadał lody nad Bałtykiem. Wyniki są niepokojące. To może być groźne dla konsumentów. Nie jest do końca wyczyszczona maszyna i bakterie mogą się namnażać. Staram się zwracać uwagę, by się nie zatruć. Wielka awaria na polskich lotniskach. Samoloty lądowały, ale przez kilka godzin były problemy ze startami na części lotnisk, m.in. w Warszawie. Zawiódł system zarządzania ruchem lotniczym. Rejsy nie zostały odwołane, ale nie obyło się bez opóźnień. Służby zbierają informacje, również pod kątem ewentualnej dywersji. I przestrzegają przed fake newsami. Niektórzy awarii nawet nie zauważyli, jak np. turyści w Poznaniu. Planowo wszystko w porządku. Cieszymy się, że lecimy wypocząć na urlop. Inni o niej dowiedzieli się w trakcie lotu. Komunikat w samolocie dotyczył problemów już w Polsce w związku z kontrolą lotów. W praktyce ta dotknęła całe polskie lotnictwo. Zawiódł podstawowy system zarządzania ruchem lotniczym. Podstawowy system ma oczywiście zabezpieczenia, które włączają się natychmiast, kiedy z różnych powodów dochodzi do najczęściej drobnych problemów technicznych. Tak też było w tym przypadku. Usterka systemów informatycznych na kilka godzin zmusiła Polską Agencję Żeglugi Powietrznej do pracy w trybie zastępczym. Jest alternatywnym systemem zapewniającym po pierwsze bezpieczeństwo, po drugie funkcjonowanie polskiej przestrzeni powietrznej, rzeczy w stopniu bardzo podobnym do tego, który funkcjonuje w ramach podstawowego systemu, dlatego opóźnienia były nawet dwugodzinne, ale na większości lotnisk niewielkie. Mieliśmy utrudnione starty, mamy opóźnienia. To są niewielkie opóźnienia kilkunastominutowe. W przypadku dwóch rejsów, m.in. do Dublina, były to dłuższe opóźnienia, tak że pasażerowie musieli czekać. Z lataniem nie ma żartów. Na pierwszym miejscu jest bezpieczeństwo, o które na niebie dbają kontrolerzy. Ci mają do dyspozycji dwa monitory. Na jednym widzą, co dzieje się na polskim niebie, na drugim mają informacje o zaplanowanych operacjach. Oba są niezbędne do kierowania ruchem, a ich funkcjonowanie jest podwójnie zabezpieczone. Jeżeliby się okazało, że ten system rezerwowy też nie daje rady, to mamy takie zapasowe centrum, ktore mieści się w Poznaniu, które jest w stanie przejąć natychmiast wszystkie funkcje polskich lotnisk. Dokładne przyczyny usterki badają polskie służby. Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zbierają informacje na ten temat, analizują je i weryfikują pod kątem ewentualnej dywersji. Zalecam spokój. Ostrzegam przed dezinformacją i fake newsami. Podstawowy system zarządzania ruchem udało się przywrócić już o 14.00. A teraz zaskakująca decyzja. Prokuratura umorzyła śledztwo w głośnej sprawie brawurowej jazdy po Warszawie. Kierowca pod koniec czerwca chwalił się w Internecie nagraniem, na którym pokazywał jazdę autem z prędkością blisko 400 km/h. Śledczy uznali, że zachowanie 33-latka nie wypełniło znamion przestępstwa. Jak to możliwe? Prawie 400 km na liczniku i telefon w dłoni. To nagranie z warszawskiej drogi ekspresowej kilka tygodni temu trafiło do Internetu i szybko zwróciło uwagę policji, która zatrzymała kierowcę bmw oraz jego pasażera. Policja wstępnie zakwalifikowała takie zachowanie tego kierowcy jako narażenie na bezpośrednie sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym. Prokurator po przeanalizowaniu tych materiałów stwierdził, że nie było zasadne stawianie takich zarzutów. I postępowanie przez prokuraturę zostało umorzone, ponieważ zdaniem śledczych zagrożenie było tylko potencjalne. W przeszłości spotykaliśmy się z różnymi zachowaniami różnych kierowców, gdzie pierwotne założenia wskazywały na to, że mogło dojść do popełnienia jakiegoś przestępstwa, a finalnie po wieloletniej batalii okazywało się, że mamy do czynienia z ciągiem wykroczeń. Mimo takiej argumentacji decyzja wywołała kontrowersje, dlatego zainteresowała się nią wyższa instancja. Postanowienie o umorzeniu śledztwa przeciwko kierowcy bmw zostanie zbadane w ramach nadzoru przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Ponadto w śledztwie okazało się, że prędkość na liczniku była zawyżona przez specjalną nakładkę, którą kierowca nałożył przed nagraniem, by zwiększyć swoją popularność w Internecie. Nie zmienia to jednak faktu, że kilkukrotnie przekroczył dozwoloną prędkość. Ludzie bardzo szybko jeżdżą mimo tego, że są kary, które są większe. Kierowcy się nie stosują. Przykłady drogowego bandytyzmu są coraz bardziej drastyczne. Ten mężczyzna przez kilka dni terroryzował innych kierowców na autostradzie A4. Dopiero kiedy te nagrania obiegły Internet, został zatrzymany przez policję, a sprawa trafiła do prokuratury. Choć od tych zdarzeń minęło kilka tygodni, to śledztwo utknęło w miejscu. Jak ustaliliśmy, mężczyzna przebywa w szpitalu. Nie wiadomo, kiedy stanie przed obliczem sprawiedliwości. Myślę, że tutaj jest brak skuteczności, jeśli chodzi o szybki wymiar kary, szczególnie u tych osób, które utraciły uprawnienia do kierowania pojazdem zakazem sądowym, a w dalszym ciągu siadają za kierownicę swoich pojazdów i stwarzają zagrożenie. Ułatwić walkę z drogowymi bandytami ma nowelizacja przepisów o ruchu drogowym, nad którą pracuje rząd. Tam pojawia się m.in. projekt przepisu, który uznawałby za przestępstwo przekroczenie dozwolonej prędkości o 50% na autostradach lub drogach ekspresowych bądź o 100% na pozostałych drogach publicznych. Im szybciej przepisy wejdą w życie, tym większa szansa na wyeliminowanie takich patologii z naszych dróg. W sprzedaży ponad 60 tys. mieszkań od deweloperów. Ale chętni nie ustawiają się w kolejkach jak jeszcze kilka lat temu. Na rynku widać tąpnięcie. Wyjątkiem jest jedynie Kraków. Ceny za 1 m2 spadają. Ale to niewiele zmienia, bo są tak wysokie, że na własne M w dużym mieście stać niewielu. Kupno mieszkania to dla wielu marzenie bardzo trudne do zrealizowania. Jest bardzo drogo, z mieszkaniami jest bardzo ciężko. Ceny niskie nie są i wiele niższe nie będą raczej. To aktualne średnie ceny za 1 m2 w największych polskich miastach. Od 11 do 17 tys. zł. Ci, którzy kupili mieszkanie kilka lat temu, przyznają, że teraz nie udźwignęliby takiego wydatku. 3000 zł za metr w tej lokalizacji drożej jest, niż my kupiliśmy, więc przy 60 metrach to różnica pod 200 tys. podchodząca. Mimo rosnących cen do niedawna klienci kupowali nawet tzw. dziurę w ziemi. Lokale sprzedawały się, zanim deweloperzy zdążyli je wybudować. W tym roku popyt na nowe mieszkania stanął. Rynek jest zalany ofertami od deweloperów. W sprzedaży jest ponad 60 tys. mieszkań. To rekord. A chętnych ma ich zakup ubyło w niemal każdym dużym mieście. Tylko w Krakowie klientów jest więcej niż rok temu. Powodem, dla którego sprzedaż jest mniejsza, są przede wszystkim wysokie ceny i niska zdolność kredytowa. Deweloperzy budowali na potęgę, bo liczyli na kolejny rządowy program dopłat do kredytów hipotecznych. Poprzedni zakończył się w zeszłym roku. Miesiącami zapowiadano kolejny. Ostatecznie program "Pierwsze Klucze" anulowano. Wygasł taki impuls popytowy związany z kredytem 2%. To jeszcze była presja zakupowa sprzed roku czy półtora, że każdy kupował, a teraz to zniknęło. Dobra wiadomość jest taka, że deweloperzy będą bardziej skłonni do negocjowania cen, aby klienci zmieścili się w swoim budżecie. Bo na państwowe dopłaty do kredytów teraz nie ma większych szans. Na ten moment nie widać w perspektywie realnego programu. Realną szansą na pobudzenie popytu na rynku mieszkaniowym będzie perspektywa dalszej obniżki stóp procentowych. Dlatego oczy chętnych na zakup mieszkania zwrócone są na Radę Polityki Pieniężnej... Są jastrzębie, są gołębie. ...której decyzje wpływają na wysokość rat kredytów hipotecznych. Stopy procentowe stały w miejscu od września 2023 roku. Wtedy obniżono je tuż przed wyborami parlamentarnymi mimo wciąż wysokiej inflacji. Na następną obniżkę czekaliśmy do maja tego roku. Stopy ponownie obniżono w tym miesiącu. I to nie musi być koniec. Szczęśliwie teraz jest taki cykl gospodarczy i cykl w procesach inflacyjnych, że te stopy procentowe maleją i będą prawdopodobnie maleć. Każda obniżka stóp to niższa rata kredytu mieszkaniowego. Po lipcowej obniżce w przypadku pożyczki wynoszącej 300 tys. zł to 50 zł oszczędności co miesiąc. Kredyty mieszkaniowe są kredytami wieloletnimi, więc czym niższa stopa procentowa, tym mniejsze obciążenia dla portfeli. Kolejna decyzja w sprawie stóp procentowych na wrześniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej. Donald Trump pozywa giganta medialnego, właściciela m.in. prestiżowego "Wall Street Journal". W dzienniku pojawił się artykuł, a w nim sugestie dotyczące rzekomego listu o charakterze seksualnym. Miał być podpisany przez Trumpa i dołączony do albumu z okazji 50. urodzin finansisty Jeffreya Epsteina. Kłopotom amerykańskiego prezydenta przyjrzała się Agnieszka Śmiechowska. Wirginia i jedna z restauracji, w której spotykają się zwolennicy Donalda Trumpa. Spójrz na wyraz jego twarzy i mój. Są prawie identyczne. Tu wszyscy są przekonani, że prezydent dotrzymuje obietnic wyborczych. Ufam mu. Wiem, że podejmuje właściwe decyzje. Daję mu piątkę za wszystko, co zrobił. Tak wysokiej oceny Trumpowi nie daje jednak coraz więcej jego wyborców. Świadczą o tym chociażby te nagrania. Czapki MAGA zostały zdjęte. Niech płoną. Prezydent USA znalazł się na celowniku swoich najbardziej zagorzałych zwolenników, członków ruchu MAGA, bo zwleka z realizacją jednej z głównych obietnic wyborczych. Chodzi o ujawnienie akt związanych ze sprawą Jeffreya Epsteina. Jesteś żartem, jesteś głupi, nie jesteś zabawny. To wszystko było oszustwem. Liberałowie mieli rację. Będziemy postrzegać Trumpa jako oszusta. Prawicowi publicyści i komentatorzy zaatakowali Trumpa po tym, jak prokurator generalna wycofała się z opublikowania dokumentów dotyczących skazanego za przestępstwa seksualne finansisty, podejrzanego o organizowanie schadzek znanych osób z nieletnimi dziewczętami. Nic o Epsteinie. Nie będę o nim mówić. To cios dla zwolenników ruchu MAGA, którzy do tej pory oskarżali demokratów o tuszowanie sprawy. Wierzą też w istnienie tzw. listy klientów skompromitowanego finansisty. Problem w tym, że relacje z Epsteinem utrzymywał sam Donald Trump. Nie wiem, dlaczego ta sprawa mogłaby kogokolwiek interesować. On od dawna nie żyje. Na tę sprawę padło właśnie nowe światło. Dziennikarze "The Wall Street Journal" mieli dotrzeć do listu Donalda Trumpa wysłanego do Epsteina z okazji jego 50. urodzin. Korespondencja miała zawierać szkic nagiej kobiety i życzenia: "Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin i niech każdy dzień będzie kolejnym cudownym sekretem". W odpowiedzi na artykuł Trump pozwał o zniesławienie wydawcę dziennika. Domaga się 10 mld dolarów odszkodowania. Nie mogę się doczekać, aż Rupert Murdoch będzie zeznawał po moim pozwie przeciwko niemu i jego kupie śmieci. Burza medialna spowodowała, że prezydent się ugiął i polecił prokurator generalnej ujawnienie zeznań ławy przysięgłych w sprawie Epsteina, jeśli sąd wyrazi na to zgodę. Dla części zwolenników Trumpa to zbyt mało. Powinna poprosić nie tylko o ujawnienie zeznań ławy przysięgłych, a ujawnienie wszystkich dowodów. Na tym problemy Trumpa się nie kończą. Pojawiły się też zdrowotne. Zaniepokojenie wywołały zdjęcia zasłoniętego makijażem siniaka na jego dłoni i opuchnięte nogi. Badania wykazały przewlekłą niewydolność żylną, łagodną i powszechną chorobę, szczególnie u osób powyżej 70. roku życia. Rzecznika Białego Domu dodała, że zasiniona dłoń jest wynikiem częstego witania się z wyborcami. Wyniszcza, skraca życie, ale można ją powstrzymać. Kluczowa jest szybka diagnostyka i leczenie. Liczba dzieci chorujących na cukrzycę typu 1 drastycznie rośnie. Jest też coraz więcej przypadków tej drugiego typu. To pokłosie niezdrowego trybu życia. Lekarstwem na epidemię cukrzycy jest ruch, o czym dobrze wiedzą dzieci, które biorą udział w zgrupowaniu drużyny Słodka Polska. Wiktor każdego dnia zmaga się z bardzo poważnym przeciwnikiem. Gdy miał 3 lata, rodzice usłyszeli diagnozę: cukrzyca typu 1. Musimy z tym żyć i sprawić, by to życie było jak najbardziej normalne. Rodzice, lekarze i sam Wiktor grają do jednej bramki. A nastolatek oswoił chorobę. Najważniejsze jest kontrolowanie cukru. Trzeba być odpowiedzialnym przy tym i dobierać odpowiednio posiłki. Głód rywalizacji zaspokaja, grając w drużynie Słodkiej Polski. Profesjonalny sztab i dwa treningi dziennie. Tak wygląda zgrupowanie w wielkopolskim Rogoźnie. To dla mnie bardzo duże wyróżnienie, że mogę grać z orzełkiem na piersi. Bardzo to doceniam. To dla mnie duże osiągnięcie. Słodka Polska gra ze zdrowymi dziećmi z najlepszych akademiami piłkarskich z całej Europy, i to z sukcesami. Oprócz diety i treningu ostatnim elementem tej układanki jest wyjątkowa atmosfera. Myślałem, że mnie nikt nie przyjemnie, ale jak wszedłem w drużynę, to już było fajnie. Wszystko razem przeżywamy. Zawsze ktoś pomoże, jak jest trudna sprawa. Dla dzieci z cukrzycą bieganie za piłką jest jak lekarstwo. Wysiłek fizyczny, nawet ten intensywny jest znakomitym czynnikiem wyrównującym poziom glikemii, czyli popularny cukier. W ciągu 50 lat liczba nowych przypadków cukrzycy w Polsce wzrosła z 4 do 30 przypadków na 100 tys. dzieci. Zdecydowana większość cierpi na cukrzycę typu 1. Istotą cukrzycy typu 1 jest niszczenie komórek beta odpowiedzialnych za produkcję insuliny. Gdy insuliny zaczyna brakować, dochodzi do przecukrzenia. A to wyniszcza młody organizm. Dzieci tracą wagę i mają problemy z koncentracją. Rośnie też liczba dzieci chorujących na cukrzycę typu 2, przez lekarzy nazywanej chorobą cywilizacyjną. Często jest skutkiem trybu życia i otyłości. Dlatego w obu przypadkach tak ważna jest odpowiednia dieta. Podstawą diety cukrzyka powinny być produkty wielozbożowe, pełnoziarniste, duża ilość warzyw, mniejsza - owoców. Kluczowe dla zdrowia dziecka jest wczesne rozpoznanie choroby i podjęcie leczenia. Lody pod lupą. Sanepid skontrolował te sprzedawane m.in. nad Bałtykiem. W niemal połowie próbek przebadanych w Zachodniopomorskiem wykryto zbyt wysoki poziom enterobakterii. Ich obecność świadczy o kłopotach z higieną przy produkcji. Chwila przyjemności może zatem skończyć się bólem brzucha czy nudnościami. Jak powstają? Nie zastanawiałam się, ale wybieram zawsze owocowe. Bo gdy na każdym rogu lodziarnia, trudno się nie skusić. Lubię lody świderki. Zjem tego, idę po drugiego. Tyle że to właśnie świderki są na cenzurowanym. Bo to nimi najłatwiej się zatruć. Dlaczego - jeszcze powiemy. Kontrole sanepidu nie pozostawiają złudzeń. W niemal połowie próbek lodów przebadanych w Zachodniopomorskiem wykryto zbyt wysoki poziom enterobakterii. W Wielkopolskiem w 15%. A w Pomorskiem w niemal 22%. Lody pochodziły z automatów z Gdańska, Stegny, Ustki i Sopotu. I tu właśnie przechodzimy do sedna. Automaty. Zdarza się, że maszyny do lodów świderków są myte na początku i później na końcu sezonu. Choć zgodnie z wymogiem sanepidu powinny być myte co 72 godziny. Nie dziwne więc, że namnażają się enterobakterie, które są uznawane za tzw. mikroorganizmy wskaźnikowe. Ich nadmierna obecność świadczy o niewystarczającym poziomie higieny przy produkcji lodów lub niewłaściwie przeprowadzonym myciu i dezynfekcji sprzętu. Lody są świetną pożywką dla bakterii, dlatego że zawierają węglowodany, czyli cukier. Na tej pożywce bakterie bardzo dobrze rosną. Enterobakterie, których przekroczone normy wykryto w punktach z lodami, jak słyszymy od eksperta, naturalnie występują w jelicie grubym człowieka. Jeżeli ktoś nie myje rąk albo mamy problemy z dostępem do bieżącej wody, może dojść do skażenia właśnie za pomocą rąk, również żywności. A to wiąże się z dolegliwościami żołądkowo-jelitowymi, szczególnie u osób z obniżoną odpornością i dzieci. Wymioty, gorączka. Zazwyczaj te dzieci wymagają hospitalizacji. Aż po bardzo ciężkie. Zdarza się rzadko, ale może się zdarzyć, że sepsą salmonellową. I wtedy to jest stan zagrożenia życia. Co gorsza, sami nie jesteśmy w stanie ocenić, czy w danej lodziarni maszyny są myte regularnie, czy nie. Powinniśmy jeść w sprawdzonych miejscach, a nie przypadkowych i nie takich, które są nastawione na klientów jednorazowych, tak jak niestety jest to nad morzem. Lepiej jeść w sprawdzonych stacjonarnych miejscach. Gdzie na bieżąco są prowadzone badania sanepidowskie i wszystkie procedury muszą być dopilnowane. Sanepid zazwyczaj kontroluje lodziarnie raz do roku. Kontrole mogą być zapowiedziane lub nie. W "19.30" to już wszystko. Spokojnego wieczoru. Do zobaczenia jutro. W Dwójce za chwilę koncert w ramach Lata z Radiem i TVP.