Pierwsze zatrzymania. Służby na tropie sprawców dywersji na kolei. Zawieszenie broni. Premier apeluje o wyciszenie politycznych sporów w przyszłym roku. Oczy z nieba. Polskie wojskowe satelity niebawem na orbicie. Jesteśmy na tropie sprawców. Tak blisko, że dochodzi do pierwszych zatrzymań. To Jacek Dobrzyński, rzecznik koordynatora służb tropiących sprawców dywersji na kolei. Nie mówi, ile osób zatrzymano i jaką pełniły rolę, ale ABW i policja ujęła kilka osób, są przesłuchiwane. Najważniejsi dla śledztwa, domniemani sprawcy, których tożsamość szybko ustalono, są poza granicami kraju. Po identyfikacji sprawców dywersji na polskiej kolei jest kolejny krok w śledztwie. Jest kilka osób zatrzymanych, te osoby są przesłuchiwane, jest ustalana rola poszczególnych osób w tym zamachu terrorystycznym. Śledczy na razie nie zdradzają wielu szczegółów. Ale wiadomo, że wszyscy podejrzani zostali zatrzymani na terenie Polski. Nie wykluczamy kolejnych zatrzymań. Wiadomo też więcej na temat sprawców dywersji, którzy uciekli na Białoruś. To zwerbowani przez Rosję Ukraińcy: 39-letni Ołeksandr K. i 41-letni Jewgenij I. Nie byli karani w naszym kraju. Za to jeden z nich był zaocznie skazany w Ukrainie za dywersję, a mimo to udało mu się dostać do naszego kraju. Dlatego Polska i Ukraina będą jeszcze mocniej współpracować. Będziemy otrzymywali informacje o wszystkich podejrzanych o możliwą współpracę ze służbami rosyjskimi, tak aby skutecznie przeciwdziałać zagrożeniom. Utworzenie polsko-ukraińskiej grupy współpracy potwierdził w mediach społecznościowych prezydent Ukrainy. Sprawcy ataku prawdopodobnie transmitowali na żywo akty dywersji do swoich zleceniodawców. Prokurator wydał oficjalne postanowienie o postawieniu zarzutów. Dokonania aktów dywersji o charakterze terrorystycznym na rzecz wywiadu Federacji Rosyjskiej przeciwko RP. Próba wysadzenia jadącego pociągu to jak dotąd jeden z najpoważniejszych ataków, o które Polska wprost oskarża Rosję. Minister Spraw Zagranicznych nazywa sprawę jeszcze mocniej. Był to akt nie tylko dywersji, jak poprzednio, lecz akt terroru państwowego. I stąd taka odpowiedź polskiego MSZ. Podjąłem decyzję o wycofaniu zgody na funkcjonowanie rosyjskiego konsulatu, ostatniego, w Gdańsku. Wcześniej po aktach dywersji zamykane były konsulaty w Poznaniu i Krakowie. Jak ustaliliśmy, Rosjanie muszą opuścić gdańską siedzibę do 23 grudnia. Według naszych informacji nie odnieśli się też do oskarżeń o inicjowanie aktów dywersji żadną oficjalną notą do polskich władz. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ zapowiedziała jedynie w mediach ograniczenie liczby polskich dyplomatów w Rosji. Jak mówią eksperci - nie należy spodziewać się deeskalacji ze strony Moskwy. Rosjanie po prostu są na regularnej terrorystycznej wojnie z państwami Europy, świadomi tego, że europejskie państwa nie mogą odpowiedzieć tym samym. Mogą odpowiedzieć wzmocnieniem ochrony i odporności społeczeństwa. W piątek rozpoczyna się w Polsce operacja "Horyzont". Wojsko wesprze policję. Wsparcia działań na rzecz bezpieczeństwa, ochrony infrastruktury krytycznej, wspólnego patrolowania, współdziałania wszystkich służb państwowych w celu przeciwdziałania aktom dywersji. W dobie tych zagrożeń hybrydowych, w dobie tego, jakie efekty na tkankę społeczną chce zrealizować nasz wróg, musimy łączyć wysiłki. Wytypowane i chronione maja zostać nie tylko najbardziej zagrożone miejsca. Chodzi też o zwiększenie czujności społeczeństwa. Mająca na celu obserwację najbliższego otoczenia, bardziej uważna niż zwykle i zgłaszanie sytuacji, które mogą mieć znamiona działań dywersyjnych czy też sabotażowych właściwym organom. Będzie to możliwe także przez specjalną aplikację, która ma być dostępna dla obywateli jeszcze w grudniu. W operacji "Horyzont" weźmie udział nawet 10 tys. żołnierzy. Wielu z nich już dziś wspomaga służby w patrolowaniu i ochronie infrastruktury kolejowej. W miejscowości Mika, gdzie w sobotę dywersanci wysadzili fragment torów, kolejarze naprawili szyny. Ruch pociągów odbywa się normalnie. Szef polskiej dyplomacji poza kolejnością, ale w ważnym trybie zabrał głos w Sejmie. Po aktach dywersji, do których doszło na polskiej kolei, Radosław Sikorski ma kilka raczej retorycznych pytań i ważnych apeli do polityków prawicowej opozycji i do głowy państwa. O to, kto jest wrogiem Polski i dlaczego tak trudno niektórym go zidentyfikować, choć wiadomo, kto podkłada bomby, a kto rozpatruje wnioski o dopłaty. Premier też ma propozycję dla opozycji: zawieśmy polityczną broń do końca roku. Zapraszam, panie ministrze. Dokładnie w tym momencie, gdy Radosław Sikorski, wicepremier polskiego rządu, wchodził na sejmową mównicę... Salę opuścili najważniejsi politycy PiS-u. Zrobili to z premedytacją i z ostentacją. I nawet to... Mam Wysokiej Izbie do powiedzenie coś, co uważam za sprawę wagi najwyższej. ...nie zachęciło tych polityków PiS-u, by choć przez chwilę wysłuchać, co miał do powiedzenia szef polskiej dyplomacji po aktach dywersji na polskiej kolei. Jasną intencją było spowodowanie ofiar w ludziach. Spotka się to z nasza odpowiedzią, nie tylko dyplomatyczną. Tego Jarosław Kaczyński nie słyszał, bo nie chciał słyszeć, i tłumaczył to tak. To jest polityk całkiem niepoważny. Dzień wcześniej prezes PiS-u zignorował wystąpienie premiera. Wytrzymajcie pięć minut. A politycy jego formacji usiłowali przekrzyczeć Donalda Tuska, który mówił o bezpieczeństwie Polek i Polaków. Dziś premier prosi o rok politycznego zawieszenia broni. Chcę zaapelować, by wytrzymać chociaż ten rok 2026. Skoro od tego, co się zdarzy w tym roku, może zależeć przyszłość na wszystkich. Donald Tusk do politycznych oponentów zaapelował, by trzymali się tych pięciu zasad. Ale na to się nie zanosi. Szczególnie po takich słowach polityków opozycji. Nie bądźmy na 100% pewni, że to Rosja wysadziła, bo tu przechodzimy płynnie do drugiego tematu. Równie dobrze mogło to być inspirowane przez Ukrainę. Ci, którzy obwiniają Ukrainę za działania Rosji w Polsce, są politycznymi dywersantami. Jawnie antyunijne wystąpienia prezesa PiS w budowaniu ponadpolitycznej wspólnoty też raczej nie pomagają. Układ, który w ogóle likwiduje naszą suwerenność. Insynuując, że integracja europejska jest wymierzonym w Polskę spiskiem, nie pomaga pan ani Unii, ani Polsce. Do antyunijnego chóru dołączył prezydent i robi to w szczególnym czasie, gdy to za wschodnią granicą toczy się wojna, a w Polsce Rosja przeprowadza kolejne akty dywersji. Część polskich polityków gotowa jest do tego, aby po kawałku oddawać polską wolność, niepodległość i suwerenność obcym instytucjom, trybunałom, obcym agendom UE. To nie członkostwo w Unii prowadzi do utraty suwerenności lecz odwrotnie, to dzięki zrzuceniu jarzma komunistycznego i odzyskaniu suwerenności mogliśmy przystąpić do unii Europejskiej. Odpowiadał dziś z mównicy sejmowej minister spraw zagranicznych. I przypominał prezydentowi zapisy Konstytucji. Jest pan najwyższym reprezentantem w stosunkach w stosunkach z zagranicą. Reprezentantem polityki zagranicznej, którą formułuje Rada Ministrów. Gdy wypowiada się pan w duchu antyunijnym, to nie reprezentuje pan stanowiska Polski, a jedynie swoje i swojej kancelarii, nawet nie swoich wyborców. Do odpowiedzi na konfrontacyjne wystąpienie szefa dyplomacji... Spójność i koherencja to nie jest drugie imię Radosława Sikorskiego. ...Karol Nawrocki oddelegował swojego ministra. Z jednej strony mówi, że prezydent RP jest tylko od reprezentowania, a z drugiej strony zarzuca poprzedniemu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu złe wynegocjowanie Traktatu lizbońskiego. To jeżeli jest ktoś od reprezentowania, to negocjuje traktaty? Marcin Przydacz kłamie. Tak brzmi oryginalna wypowiedź ministra spraw zagranicznych. Jarosław Kaczyński nie miał odwagi wysłuchać moich słów, ale to on ten traktat wynegocjował, a jego ratyfikację potwierdził prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Lech Kaczyński. To zdjęcia z 2009 roku z uroczystości podpisania Traktatu lizbońskiego. To jest "19.30", co jeszcze przed nami? Księdzu z Sosnowca grozi dożywocie. Dlaczego pan to zrobił? W toku procesu ustaliliśmy 3 osoby pokrzywdzone. Na oskarżonym Ryszardzie G. ciążą trzy zarzuty. Europa już wie, że w sprawie bezpieczeństwa przede wszystkim musi liczyć na siebie, więc wie też, że musi się zbroić. Ale broń i wojsko muszą się przemieszczać, a logistyka armii to inne wyzwania i parametry. Komisja Europejska właśnie decyduje o wydaniu 17 mld euro na ujednolicenie standardu przepustowości dróg, nośności mostów, elastyczności kolejowych węzłów. Unijne mosty czy drogi często są zbyt słabe, by wytrzymać przejazd ponad 60-tonowych czołgów, pasy startowe za krótkie dla wojskowych samolotów transportowych, brakuje też peronów kolejowych do obsługi przewozu ciężkiego uzbrojenia. Dlatego Komisja Europejska na modernizację i budowę infrastruktury transportowej, z której w czasie wojny będzie mogła korzystać armia, chce przekazać ponad 17 mld euro. Pieniądze mają być też wykorzystane do wzmocnienia ochrony przed aktami sabotażu. Ostatni atak na polskie tory kolejowe pokazał bezprecedensowe zagrożenie dla europejskiej infrastruktury transportowej. Ataki Rosji stają się coraz bardziej bezczelne. Nasza infrastruktura krytyczna wymaga lepszej ochrony. Szybkie przemieszczanie się europejskich sił zbrojnych jest niezbędne dla europejskiej obronności. Musimy zapewnić, że siły znajdą się we właściwym miejscu i czasie. Aż 3 z 4 wojskowych korytarzy transportowych mają przebiegać przez Polskę. Dlatego będziemy jednym z głównych beneficjentów unijnych środków i rozwiązań, które mają też przyspieszyć przerzut wojsk i ich sprzętu, zastępując 27 różnych pozwoleń, na które teraz tygodniami muszą czekać europejskie armie, jednym - ważnym na wszystkich unijnych granicach i wydawanym w ciągu maksymalnie trzech dni. Nowe porządki w Sejmie. Izba ma nowego marszałka, marszałek ma nowego szefa kancelarii, a prawica przy tej okazji przypomina starą historię. Bo Marek Siwiec kojarzy jej się mniej z parlamentarnym doświadczeniem, a bardziej z parodią papieskich gestów sprzed lat. Są pierwsze zarządzenia. Marszałek wprowadza zakaz sprzedaży alkoholu w Sejmie, a na zapowiedź pilnej obserwacji przez głowę państwa odpowiada - z wzajemnością. To jedna z pierwszych decyzji marszałka Włodzimierza Czarzastego - nowy szef Kancelarii Sejmu. Marek Siwiec zastąpił na tym stanowisku Jacka Cichockiego. Pomysły już ma. Chciałbym, żeby powstało coś takiego jak wirtualny Sejm, żeby się dało wejść myszą i pooglądać, jak to wygląda. Przecież można do Luwru tak wejść. Był ministrem w Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i szefem BBN, delegatem w Radzie Europy. Interesuje mnie sprawczość, podejmowanie decyzji, konsekwencja. Opozycja z kolei przypomina te zdjęcia z 1997 roku, gdy Marek Siwiec na lotnisku pod Kaliszem parodiował gesty papieża. To jest powrót do złej przyszłości. Te różne wyczyny, które ma na sumieniu i które zostały zapamiętane, przede wszystkim o to wyjście z helikoptera i udawanie papieża. Z tego, co wiem, Ojciec Święty nie był tym oburzony, więc panu radzę również się tym nie oburzać. Włodzimierz Czarzasty, pytany o sprawę, dodaje... Ta sprawa była wyjaśniana między Watykanem a panem Markiem Siwcem. Decyzje personalne to nie jedyne, jakie ogłosił nowy marszałek. Od poniedziałku w Sejmie całkowity zakaz sprzedaży alkoholu. Jeżeli mówimy o stacjach benzynowych, to uważam, że powinniśmy jako instytucja państwowa dać przykład. Rozumiem, że trzeba błysnąć i budować sobie jakoś pozycję, ale nie na takich rzeczach. Z całym szacunkiem, ale czy naprawdę trzeba próbować robić z posłów pijaków? Nie dalej jak miesiąc temu prasa opisywała awanturę w sejmowej restauracji z udziałem posłów PiS - Łukasza Mejzy i Dariusza Mateckiego. Sejm to nie biba u sąsiada. Wydarzyło się to, co nieuniknione. Po tych ekscesach, awanturach z udziałem delegacji parlamentarnej PiS-u, Czarzasty praktycznie nie miał innego wyboru. Od stycznia będą też nowe zasady rozliczania poselskich kilometrówek, co nie raz budziło wątpliwości. Nowy marszałek to też nowy rozdział w relacjach Sejm - prezydent. Relacje zapewne będą wynikały z gotowości także ze strony sejmowej do ewentualnie jakiejkolwiek współpracy. Wczoraj Karol Nawrocki nazwał Włodzimierza Czarzastego postkomunistą, siebie antykomunistą. Będziemy przyglądali się temu, jak ta współpraca prezydenta i marszałka wygląda. Pan prezydent będzie się przyglądał mnie, ja będę panu prezydentowi. Ja myślę, że nie ma co tego procesu przyspieszać i nie ma co tego procesu w jakikolwiek sposób zakłócać. Wybór nowego marszałka nie podoba się posłom PiS, którzy wczoraj w czasie debaty demonstracyjnie wyszli z sali. Panu prezydentowi nie przeszkadza współpraca z Kaczyńskim, z którym z kolei blisko współpracowali Piotrowicz, Czabański, Kłujda i można by wiele osób z rodowodem komunistycznym wymieniać. Szef BBN przypomniał, że 6 lat temu przeszłość Włodzimierza Czarzastego PiS-owi nie przeszkadzała, bo wybrało go na wicemarszałka. Przecież w 2019 r. aż 177 posłom PiS nie przeszkadzało, by Czarzasty z PZPR został wicemarszałkiem Sejmu RP. A ja Wam wtedy mówiłem, że antykomunizm jest sierotą. Wtedy rządziliśmy i byliśmy odpowiedzialni za to, żeby odpowiednio skonstruować prezydium Sejmu, żeby każdy klub miał tam reprezentanta. Jak marszałek Czarzasty zaczyna prowadzić obrady, to w PiS jest blady strach i wszyscy uciekają i wychodzą z sali, więc mam nadzieję, że jak zobaczy marszałka Czarzastego Karol Nawrocki, to nie ucieknie. Włodzimierz Czarzasty marszałkiem Sejmu ma być do końca kadencji, czyli do 2027 roku. W Sosnowcu ruszył proces księdza z tej diecezji. Nie wiadomo, czy pedofila, bo to musi udowodnić prokuratura, ale dowody są mocne, przestępstwa trzy, a za najpoważniejsze z nich oskarżonemu grozi nawet dożywocie. Historia jest ponura, bo działa się podczas kościelnych kolonii, a ofiarami seksualnej agresji były małoletnie dziewczynki. To ksiądz Ryszard G., który zdaniem prokuratury molestował trzy dziewczynki poniżej 15. roku życia. Wszystko miało dziać się rok temu we Włoszech, podczas wyjazdu organizowanego przez oskarżonego. Na oskarżonym Ryszardzie G. ciążą trzy zarzuty. Dwa z nich są związane z przestępstwami o charakterze seksualnym. Natomiast trzeci zarzut dotyczy usiłowania zmuszenia ustalonej osoby do określonego zachowania. Proces - ze względu na dobro małoletnich - toczy się za zamkniętymi drzwiami. Według "Rzeczpospolitej" pijany 54-letni ksiądz w nocy miał wejść do pokoju dziewczynek i dotykać ich miejsc intymnych. Duchowny nie przyznaje się do winy. Dlaczego pan to zrobił? Obrona też nie chciała odpowiadać na pytania. Nie, nie składamy żadnych komentarzy. Ryszard G. został zatrzymany w kwietniu po zawiadomieniu złożonym przez kurię, która zakazała duchownemu posługi. Wszczęto i zakończono wstępne postępowanie, jeśli chodzi o proces kanoniczny. W tym momencie już od jesieni 2024 te dokumenty są w Stolicy Apostolskiej i czekamy na decyzję. Wcześniej Ryszard G. był proboszczem tej niewielkiej parafii na obrzeżach diecezji. To jest chore. Jeszcze ksiądz, który ma kontakt, uczy religii, z dziećmi. Lista skandali w diecezji sosnowieckiej jest jednak znacznie dłuższa. Rok temu zatrzymano tu dwóch księży i jednego byłego duchownego za pedofilię i oszustwa. Na tym nie koniec, bo wcześniej zamordowano diakona na terenie parafii. Była też impreza księży - z jej powodu biskup Kaszak poddał się do dymisji. Był przykładem człowieka tak głęboko umoczonego w układy personalne o charakterze przestępczym, że pozwolił na to, czego poszczególni duchowni chcą, a działo się tam dosłownie wszystko. Od roku działa specjalna komisja badająca sygnały o nadużyciach. Dla wiernych to jednak za mało, bo według ostatnich badań w ciągu 9 lat Kościół stracił zaufanie niemal 1/4 społeczeństwa. Kościół przestał być odbierany w przestrzeni publicznej jako instytucja transparentna, co ma przede wszystkim związek z tym, jak podchodził bądź w niektórych przypadkach nadal podchodzi do kwestii wykorzystania seksualnego osób małoletnich w Kościele. Księdzu Ryszardowi G. grozi dożywocie. Budżet NFZ potrzebuje pilnego wsparcia, bo pieniądze się skończyły na długo przed końcem roku. Do budżetowych kroplówek będą włączone środki Funduszu Medycznego. To miliardy złotych, które miały podnieść standard leczenia w onkologii i pediatrii. Będzie potrzebna nowelizacja ustawy, ale jest już pilny projekt. Swój plan ma także prezydent, który zapowiada szczyt medyczny. Ma się odbyć 5 grudnia. Tu, w Centrum Zdrowia Dziecka, co kwartał część nadwykonań jest opłacana z Funduszu Medycznego, który powstał, by poprawić jakość i dostępność świadczeń, zwłaszcza w onkologii i pediatrii. Dotychczas co roku trafiały do niego z budżetu 4 mld złotych. 1/5 tej kwoty trafiała na pediatrię. Ale to za mało na pokrycie nadwykonań, np. w psychiatrii dziecięcej. W ciągu ostatnich kilku lat zwiększyła się liczba pacjentów, którym nie możemy powiedzieć: poczekajcie rok czy dwa, bo są oni przywożeni do naszej kliniki w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. Rządowa pilnie nowelizuje ustawę o Funduszu Medycznym. W tym roku 4 mld złotych zamiast do Funduszu, trafią do NFZ. Dodatkowo także z tego Funduszu na nadwykonania zostaną przeznaczone 3,6 mld zł. Zostanie w trybie pilnym do Parlamentu i zakładamy, że Marszałek Czarzasty nada odpowiedni bieg tej ustawie, żeby ona mogła być przeprocedowana przez Sejm, dalej przez Senat i będzie mogła uzyskać podpis prezydenta. O sytuacji w ochronie zdrowia z prezydentem rozmawiał prezes naczelnej Rady Lekarskiej, Łukasz Jankowski. Zgodziliśmy się, że mamy do czynienia z kryzysem, który nie jest jednostkowy, nie trwa tylko tu i teraz, tylko ma charakter permanentny. Prezydent przedstawił swój projekt ustawy o Funduszu Medycznym. Miałoby być z niego przekazane 3,5 mld złotych dla NFZ. Ale bez dodatkowych 3 miliardów które zakłada rządowy projekt. Na wypadek dostosowania infrastruktury placówek ochrony zdrowia do kryzysu, który może dotknąć nas tutaj w Polsce, bo widzimy, jaka jest sytuacja geopolityczna, ale także żeby stworzyć subfundusz chorób rzadkich dla dzieci. To oczywiście kroplówka dla systemu ochrony zdrowia, ale bez tych kroplówek sytuacja systemu, a więc także pacjentów, będzie bardzo trudna. Dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka ma nadzieję, że ustawa dotycząca Funduszu Medycznego pozwoli szybko rozwiązać problemy, które rosną z każdym dniem. Będzie fantastyczne, jeżeli tam będziemy mieli zapewnioną dodatkową możliwość finansowania bez dyskutowania o wielomiesięcznych opóźnieniach. Na spory nie ma już więcej czasu. Telewizja Polska zrealizuje sygnał telewizyjny i pokaże transmisję obchodów kolejnych rocznic wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz w latach 2026-2030. Porozumienie w tej sprawie podpisano dziś, podczas posiedzenia Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. Pamięć o Auschwitz, pamięć o Holokauście, pamięć o ocalałych to wielkie zobowiązanie, a przede wszystkim wielkie zobowiązanie, także dla Telewizji Polskiej. Bo my nie tylko powinniśmy pamiętać, ale my też każdego dnia powinniśmy przypominać, do czego prowadzi hejt. TVP rejestruje całość wydarzenia, ale następnie udostępnia to innym telewizjom, wszystkim chętnym telewizjom na świecie. To pokazuje, że tutaj nie chodzi o jakąkolwiek działalność biznesową Telewizji Polskiej, ale chodzi o absolutne sedno misji, która jest realizowana w sposób doskonały i za tę postawę moralną, nie tylko profesjonalną, ale moralną, chciałbym i panu, i na pana ręce dla wszystkich zaangażowanych pracowników telewizji bardzo podziękować. Bez satelitarnych danych nie działa żaden poważny wywiad na świecie. Polskie służby dotąd musiały kontraktować dostęp do nich u swoich sojuszników, jutro radykalnie się to zmieni. Pierwszy polski satelita wojskowy, z pewnym poślizgiem, ale jednak trafi na orbitę. Polskie oko w kosmosie jutro wyniesie rakieta Falcon 9. Będzie mogło podglądać każde miejsce na świecie, o każdej porze, w każdych warunkach. Za niespełna 24 godziny ta rakieta ponownie wystartuje z bazy Vandenberg w Kalifornii. Tym razem z ładunkiem ważnym dla Polski. Przyszłość naszego bezpieczeństwa w dużej mierze rozegra się w przestrzeni kosmicznej. Falcon 9 wyniesie i w taki sposób umieści na orbicie polskie satelity wojskowe. 1:1 model satelity. Na orbitę trafi m.in. kosmiczny produkt założonej przez Polaka firmy ICEYE. To jest pierwszy pełnoprawny wojskowy satelita w historii Rzeczpospolitej Polskiej. To jest pierwszy satelita, który wejdzie na stan sił zbrojnych RP i będzie to pierwszy satelita operacyjny. Kolejnymi będą trzy takie satelity Piast - dzieło polskich inżynierów publicznych instytutów naukowych i prywatnych firm. Dajemy w ręce Wojska Polskiego dzisiaj, jutro wspaniałe narzędzia, które, mam nadzieję, zawsze będą służyły tylko pokojowi. Dzięki polskim satelitom polska armia prosto z kosmosu będzie dostawać precyzyjne informacje o tym, co dzieje się na Ziemi. Bez korzystania z uprzejmości innych państw. Do tej pory korzystaliśmy z tego typu usług i danych, kontraktując je. Od tej pory będziemy ich właścicielami. Polscy żołnierze będą mieli dostęp do naszego własnego systemu wywiadowczego, który pozwoli nam na wykonanie jakichkolwiek zdjęć, jakie będziemy sobie życzyli, w rozdzielczości 25 cm, niezależnie od warunków pogodowych i czasu dnia. System pozwoli na ciągłą obserwację infrastruktury wojskowej, transportowej i energetycznej - zarówno na lądzie, jak i morzu. W czasie pokoju i konfliktu zbrojnego. Polska posiadając swojego satelitę, wchodzi do rodziny państw, które mają oczy szeroko otwarte i dobrze widzą. Dla armii dane satelitarne są bezcenne. Dlatego będą wykorzystywane niemal natychmiast - zapowiada minister obrony narodowej. Sztuczna inteligencja działająca w ramach Centrum Implementacji Sztucznej Inteligencji w Wojsku Polskim będzie mogła te dane wykorzystać również w operacji "Horyzont". Jutro Ziemię opuści też cywilny satelita wrocławskiej firmy Satrev. Ma zbierać i przesyłać informacje ważne dla rolników, leśników czy firm energetycznych. Polski przemysł satelitarny rośnie w siłę. Nie wykorzystujemy żadnych innych firm, w szczególności z żadnych innych krajów do tego, żeby sterować i pobierać zdjęcia, dlatego nikt nie jest w stanie nam tego zablokować. Start rakiety z polskimi satelitami punktualnie o 19.18, jeśli w kosmicznej bazie w Kalifornii dopisze pogoda. Wyniki albo wychowywanie - los sportsmenki czasem stawia takie dylematy, gdy macierzyństwo próbuje nie przeszkadzać formie, ale forma musi zwolnić, bo natura inaczej dzieli akcenty. Polski Komitet Olimpijski idzie ze wsparciem dla naszych reprezentantek i ma dla mam 50 tys. złotych po urodzeniu dziecka. I tylko część środowiska pyta, czy kryptowaluty nowego sponsora to waluta godna olimpijskiej idei. Sport nie wyklucza macierzyństwa. Choć jedno z drugim nie jest łatwe do pogodzenia. Polski sport też wciąż się oswaja z tym, że my te dzieci zabieramy ze sobą wszędzie i chcemy połączyć bycie mamą z byciem sportowcem, a nie robić jedną rolę, a drugą odkładać na bok. W oswajaniu sportu z macierzyństwem bywało różnie - pewne tabu przełamała siatkarka Katarzyna Skowrońska, mówiąc o kontraktach, które zawierały wręcz klauzule o zakazie ciąży. Sportsmenki decydują się na dzieci, a inspiracją dla nich może być Irena Szewińska, która po tym, jak została mamą, nadal biła rekordy świata i zdobywała olimpijskie złoto, jak tu w Montrealu 1976 r. Powrót do treningów wymaga wyrzeczeń i pomocy rodziny. Mąż też trochę poświęca swoją karierę w pracy, by móc jeździć z nami, by opiekować się synem. Niestety nie ma możliwości trenować i zajmować się dzieckiem w tym samym czasie, więc liczymy na pomoc babć. Teraz mamy olimpijki mogą liczyć na wsparcie Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Te, które urodzą między 1 stycznia 2024 roku a 31 grudnia 2028 dostaną równowartość 50 tysięcy złotych. Bardzo prosty wniosek się składa i wtedy są wypłacone na konto założone przez panie w zondacrypto. Bo zondacrypto to od końca października sponsor generalny PKOl-u. Zawarcie umowy z giełdą kryptowalutową wywołało burzę. Ja wiem, że innowacyjnie podchodzę do sprzedaży praw marketingowych, że potrafimy. Jakby ktoś inny to zrobił, toby nie było żadnego problemu, tylko by był okrzyknięty, że jest niesamowity dobry menadżer. Zondacrypto jest następczynią firmy, która figurowała na liście ostrzeżeń Komisji Nadzoru Finansowego. Ale sport potrzebuje pieniędzy - tłumaczył w rozmowie z "19.30" Czesław Lang. Jeżeli ktoś nie ma sprawy prokuratorskiej, to dlaczego nie współpracować? Nowy sponsor generalny rozwiązał worek z pieniędzmi, a dokładniej z kryptowalutami. Prezes Piesiewicz podwoił nagrody za medale igrzysk olimpijskich. Połowa kwot będzie wypłacana w tokenach. W ogóle olimpizmu nie można sprzedawać, idei nie można sprzedawać. Najwyraźniej prezes PKOl jest innego zdania i wkrótce na szyldzie Centrum Olimpijskiego, którego patronem jest Jan Paweł II, zawiśnie logo giełdy kryptowalutowej. Były prezydent Bronisław Komorowski w "Pytaniu dnia" Doroty Wysockiej-Schnepf. W TVP1 polecamy "Sekielski wieczorową porą" poświęcony przemocy domowej o 22.10.