Donbas na wschodzie Ukrainy pod ostrzałem rosyjskich separatystów. Atak Rosji możliwy a każdej chwili. Jest 19.30, Michał Adamczyk, witam państwa i zapraszam na Wiadomości. Nam udało się dojechać na pozycje ukraińskich żołnierzy do schronu. To jest już bardzo blisko wojskowych pozycji rosyjskich separatystów. Eskalacja na linii donbaskiego frontu i widmo ataku na Ukrainę. Obawiam się to powiedzieć, ale plany rosyjskiego ataku, które poznaliśmy, mogą oznaczać największą wojnę w Europie od 1945 roku. To jest kolejny poziom absurdu, jaki przekracza kampania klimatyczna. Antydemograficzna propaganda niektórych mediów i skrajnej lewicy w Europie. Jeśli chodzi o dzieci, to już jest za dużo taka decyzja. W maju oglądajcie Eurowizje i trzymajcie za mnie kciuki! Buziaki! Niezwykły koncert i wielkie emocje! Krystian Ochman reprezentantem Polski na Eurowizję. Amerykański i brytyjski wywiad wojskowy ostrzegają przed największą wojną w Europie od dziesięcioleci. Kreml bezterminowo zatrzymuje swoje wojska na Białorusi i przerzuca dodatkowe siły na okupowane ukraińskie tereny. W Donbasie słychać strzały. Sytuacja z godziny na godzinę staje się coraz bardziej dramatyczna. Polska zwołuje pilną naradę OBWE w sprawie kryzysu na wschodzie. Informacje zachodnich wywiadów wojskowych nie pozostawiają złudzeń. Władimir Putin już podjął decyzję o ataku na Ukrainę. Brytyjski premier mówi, że skala rosyjskiej inwazji będzie największa od dekad. Obawiam się to powiedzieć, ale plany rosyjskiego ataku, które poznaliśmy, mogą oznaczać największą wojnę w Europie od 1945 roku. Rosyjskie wojska przerzucone na Białoruś w pobliże granicy z Ukrainą mają tam stacjonować bezterminowo. W białoruskich Osipowiczach pojawiła się kolumna z wyrzutniami rakiet Iskander, a na ulicach okupowanego Doniecka rosyjskie czołgi i sprzęt wojskowy. W Donbasie słychać strzały. Zginął ukraiński żołnierz. W momencie, kiedy Rosjanie rzeczywiście wyprowadziliby działania, potencjalne kinetyczne, to już mielibyśmy kryzys i wymagałoby to od nas zadziałania w sposób wyjątkowy. Polska od początku konfliktu stoi w obronie suwerenności Ukrainy i zabiega na forum międzynarodowym o stanowczą odpowiedź na rosyjską agresję. Putin prawdopodobnie już jakiś czas temu powiedział swoim generałom: Chcę zaatakować Ukrainę jak najszybciej, zanim jeszcze Kijów zjednoczy się z Zachodem. W obliczu zagrożenia Polska nie pozostaje bierna i zwołuje nadzwyczajne posiedzenie rady OBWE pod naszym przewodnictwem, by omówić kryzys w regionie. Jutro na terenie naszego kraju ruszają wielonarodowe ćwiczenia Saber Strike 2022 z udziałem m.in. polskich i amerykańskich wojsk. Agresja Kremla może doprowadzić do kryzysu humanitarnego, dlatego Polska przygotowuje się do przyjęcia uchodźców z Ukrainy. Począwszy od przejść granicznych poprzez miejsca, do których mogą trafić te osoby. Najbardziej pesymistyczny wariant mówi, że może tam być nie mniej niż milion. Doradca prezydenta RP prof. Andrzej Zybertowicz zwraca uwagę, że dziś Polska daje przykład solidarności z Ukrainą, mimo że wielokrotnie była krytykowana m.in. za obronę granicy przed rosyjsko-białoruską agresją hybrydową. Gdzie są ci europarlamentarzyści, którzy potępiali Polskę za rzekome naruszanie wartości europejskich? Ile oni zmobilizowali środowisk do demonstracji przed rosyjskimi ambasadami? Przed siedzibami rosyjskich koncernów działających w Europie Zachodniej? Tymczasem to właśnie Polska nie tylko przestrzega przed agresją Kremla, ale realnie pomaga Ukrainie. Dziś w Warszawie czy Krakowie demonstracje poparcia dla suwerenności i nienaruszalności terytorialnej Ukrainy. Polacy, Białorusini, Ukraińcy wspólnie wyszli na ulice polskich miast. To jest ważne, żeby przypomnieć, co się dzieje w tej chwili w Donbasie, co Putin tam planuje, co się za chwilę może wydarzyć, nie tylko w Donbasie, że Polacy są solidarni z Ukrainą. W obliczu rosyjskiej agresji nasi sąsiedzi nie zostaną sami. Prezydent Ukrainy wzywa do zawieszenia broni w Donbasie. Pociski na Donbasie docierają też do budynków cywilnych. Ile ataków już było? Jak wyglądają? Niestety ostatnia doba to ponad 120 ataków. Z okupowanej przez rosyjskich separatystów części Ukrainy. Prezydent wezwał do zawieszenia broni. Nic nie wskazuje do tego, by miało do niego dojść w najbliższym czasie. Tu nie ma chwili na zastanowienie. Tu trzeba działać automatycznie. To linia frontu. Znajdujemy się na pierwszej linii frontu, w bardzo bliskiej odległości od przeciwnika. Przeciwnik - rosyjscy separatyści. Są zaledwie kilkaset metrów stąd. Gotowi do ataku. Jesteśmy w jednym z punktów obserwacyjnych ukraińskiej armii. Mówiąc naszym żargonem: to jedna z naszych kukułek, czyli podstawowe miejsce prowadzenia obserwacji wroga. Tu znajduje się główne stanowisko ogniowe i środki łączności wojskowej. Dla nich takie życie, życie w ciągłym maksymalnym stresie, to norma. To miejsce, w którym my teraz się znajdujemy, to jest schron, to jest pozycja ukraińskich żołnierzy bardzo blisko pozycji rosyjskich separatystów. To są te miejsca, które są ostrzeliwane od roku 2014, ale w ostatnich dniach w ciągu kilkudziesięciu godzin ten ostrzał bardzo mocno się nasilił. To miejsce zostało ostrzelane zaledwie dwa dni wcześniej. Jak kilkadziesiąt innych. Rosyjscy separatyści atakują, łamiąc wszelkie ustalenia. Przeciwnik ostrzelał naszą pozycję oraz pozycje naszych przyjaciół z sąsiednich oddziałów, używając zakazanych rodzajów broni. Karabinów maszynowych, wielkokalibrowych karabinów maszynowych, bojowych wozów piechoty BMP-2 i moździerzy kalibru 82 i 120 mm. Na szczęście nic nikomu się nie stało. Ale w innych miejscach ostatniej doby zginęło dwóch ukraińskich żołnierzy. W tym miejscu proszę schylić się. Dlatego, że - widzicie te dwa wzgórza - to już są pozycje wroga. Rozmawiamy z Aleksiejem. 8 lat temu na Donbasie zginął jego ojciec. Wtedy on postanowił wstąpić do armii. Inwazja rosyjska jest jak najbardziej możliwa. Jeśli tu przyjdą, to będziemy ich zabijać. Zabijemy ich wszystkich. Nagle dostajemy wyraźny sygnał. Musimy to miejsce opuścić. - Nagraj szybko filmik i wracamy. - Dlaczego? Słychać strzały. Nad nami lata dron. I docierają niepokojące sygnały. Mamy informacje, że ostrzał artyleryjski może nastąpić w ciągu godziny. Kilka godzin później rozmawiamy z żołnierzami przez telefon. Ataku nie było. Tym razem to był fałszywy alarm. W Monachium zakończyła się Konferencja Bezpieczeństwa - nieformalne spotkanie światowych przywódców dotyczące w tym roku przede wszystkim rosyjskiej agresji i groźby ataku na Ukrainę. Połączmy się z Maksymilianem Maszendą. Powiedz, co o sytuacji na wschodzie Europy mówią uczestnicy rozmów w stolicy Bawarii? Trudno nie odnieść wrażenia, że gdyby w podobny sposób wszyscy zachodni politycy reagowali w ostatnich latach na działania Rosji, to wielu obecnych problemów Europy udałoby się uniknąć. Z Monachium popłynął jednoznaczny sygnał wsparcia dla Ukrainy Temat rosyjskiej agresji całkowicie zdominował Konferencję Bezpieczeństwa w Monachium. Tegoroczne spotkanie odbyło się w krytycznym momencie europejskiej historii i globalnej dyplomacji. Mam nadzieję, że tylko dyplomacji. Konferencja potwierdziła jedność Zachodu w odpowiedzi na działania i szantaż Rosji. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, kto jest agresorem. Nie ma tutaj najmniejszych wątpliwości, że każdy życzyłby sobie pokoju, ale coraz więcej głosów wskazuje na to, że Kreml, że prezydent Putin dąży do rozpoczęcie wojny. W podobnym tonie wypowiadali się praktycznie wszyscy obecni w Monachium przywódcy. To wyjątkowo niebezpieczny moment w naszej historii. Stoimy nad przepaścią, którą może być wojna w Europie. Rosja pierwszy raz odmówiła udziału w konferencji, co dla wielu było wręcz szokiem. Putin zachowuje się podobnie jak Stalin wobec Finlandii w 1939 roku. Też myślał, że łatwo podzieli i najedzie Finlandię, ale stało się odwrotnie. Porównanie Putina do Stalina jeszcze kilka lat temu wywołałyby tu oburzenie. Do teraz rosyjscy politycy, w tym sam Putin, należeli w Monachium do najważniejszych gości. Niemcy i Francja były krytykowane za to, że bardziej są sojusznikami rosyjskimi niż NATO-wskimi czy europejskimi. Dziś w Monachium wielu polityków - także z Niemiec, w tym szefowa Komisji Europejskiej - mówi dokładnie to, co od lata powtarza polski rząd. Silna Unia Europejska nie może być tak uzależniona od dostawcy energii, który grozi wojną na naszym kontynencie. Gazprom obniża dostawy, kiedy ceny gazu drastycznie rosną. To bardzo niezwykłe zachowanie jak na zwykłą spółkę. Cieszy to, że dziś rozumie się ten język w Brukseli, rozumie się tą naszą postawę w innych stolicach europejskich. Mam nadzieję, że ta polityka będzie kontynuowana. To, jaka naprawdę jest Rosja Władimira Putina, coraz wyraźniej widać też w krajach położonych daleko od wschodniej granicy Unii Europejskiej jak Włochy, Francja czy Hiszpania, gdzie mieszkańcy wskazują na Rosję, jako główne zagrożenia dla ich bezpieczeństwa. Wszystkim w całej Europie chciałabym powiedzieć: Spójrzcie na nas - my w Estonii doświadczyliśmy już, czym jest Rosja, i nie było to miłe doświadczenie. To Europa jest właściwym wyborem. Zginęli od kul snajperów dlatego, że demonstrowali w obronie niepodległości Ukrainy. 8 lat temu w czarny czwartek na kijowskim Majdanie Niepodległości podczas pacyfikacji antyrządowych protestów zamordowanych zostało blisko 50 osób. Ukraina obchodzi Dzień Bohaterów Niebiańskiej Sotni. Po jednej stronie bezwzględna, zdesperowana władza. Po drugiej młodzi - z reguły niepamiętający Związku Sowieckiego - Ukraińcy. Wściekli na ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza, który zdradził, zrywając z prozachodnim kursem Ukrainy. Nie było jeszcze takiej władzy, która by tak otwarcie okłamywała swój naród i tak nie szanowała swoich obywateli. Na głównym placu w centrum Kijowa protestowali od jesieni. Mimo ostrego mrozu i szykan milicji było ich coraz więcej. Władza czuła śmiertelne niebezpieczeństwo. Kiedy porozumiemy się na podstawie normalnych warunków, wtedy zaczniemy prowadzić rozmowy. Władza nie zamierzała jednak prowadzić żadnych rozmów. Zachód ograniczał się do apeli pod adresem Kijowa, choć nie brakowało także polityków, którzy Ukraińców zniechęcali do oporu. Jeśli tego nie poprzecie, będziecie mieli stan wojenny i wojsko. Wszyscy będziecie martwi. Do spacyfikowania namiotowego miasteczka na Majdanie Niepodległości rząd Janukowycza wysłał Berkut, wyspecjalizowaną jednostkę milicji. Ogień do demonstrujących ludzi otworzyli strzelcy wyborowi rozmieszczeni wokół Majdanu. Tego dnia, 20 lutego 2014 roku, nazwanego czarnym czwartkiem, zginęło 47 osób. Ta zgoda na rozwiązanie siłowe i na atak na demonstrantów, z pewnością był to krok, który kosztował go utratę władzy. Janukowycz uciekł z kraju i do dziś ukrywa się w Rosji. Moskwa Ukraińcom Majdanu nie wybaczyła. Jest to dla nas lekcja i ostrzeżenie. Musimy uczynić wszystko, co możliwe, żeby nic podobnego nie wydarzyło się w Rosji. Groźby Moskwa zrealizowała natychmiast. Kilka dni po pacyfikacji Majdanu Rosja zajęła Krym, a następnie wywołała rebelię na Donbasie. Ale w tym krótkim czasie Ukraina i Ukraińcy zmienili się nie do poznania. Sukces Euromajdanu był przede wszystkim dziełem 30- i 40-latków, osób, które urodziły się już w wolnej, niepodległej Ukrainie, ta chęć stania się częścią UE, częścią Europy, była u nich tak silna, że nie wyobrażali sobie, aby mogli obrać kierunek wschodni. Skutki tej decyzji Ukraińcy ponoszą do dziś. Oddając hołd bohaterom Niebiańskiej Sotni. Tak nazywają ponad stu ludzi zabitych na ulicach Kijowa przez prorosyjski reżim. A więcej o rocznicy na Majdanie i aktualnej sytuacji na Ukrainie dziś w specjalnym wydaniu programu Michała Rachonia prosto z Kijowa - "Minęła 20". Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Pomoc rządu poszkodowanym po niszczycielskich wichurach. Zimowe igrzyska olimpijskich w Pekinie już za nami. Poszkodowani w wichurach mogą liczyć na pomoc państwa. Pomoc doraźna do 6000 zł trafi na konta potrzebujących już kilka dni po złożeniu wniosku. W przypadku uszkodzonych domów ich właściciele mogą otrzymać od państwa nawet 200 tys. zł. W takim przypadku skalę uszkodzeń ocenią najpierw działające przy samorządach komisje. Powiemy o tym, gdzie i jak szukać pomocy. W wichurach, które przeszły nad Polską, zginęły 4 osoby, a 9 osób zostało rannych. Silny wiatr spowodował też ogromne straty materialne - uszkodził ponad 5000 budynków, z czego 1000 poważnie. Blacha jest uszkodzona, uszkodzona jest elewacja, rynny, okna powybijane i uszkodzone w ogóle są skrzydła. Tak że są wielkie, wielkie straty. W kulminacyjnym momencie bez prądu było ponad 1,2 mln odbiorców. Nic nie działa, nie można się umyć. Dobrze, że wodę wczoraj przywieźli w baniakach, to trochę żeśmy dobrali, żeby była do toalety, możemy umyć garnki jakieś, coś ugotować. W Warszawie drzewo spadło na budynek ambasady Izraela, w Poznaniu trzeba było zamknąć zoo, W Kielcach wiatr zerwał fragment elewacji szpitala. Po tym, jak kilka dni temu silny wiatr doprowadził do eksplozji turbiny wiatrowej w Dmeninie, wczoraj w Przyłęku spłonęła kolejna turbina. To jest zupełnie nietypowe, że w styczniu i w lutym mamy tak silne podmuchy wiatru, tak mocne fronty burzowe. Będziemy usuwali skutki silnego wiatru jeszcze prawdopodobnie przez kilka dni. Poszkodowani mogą liczyć na rządową pomoc. To 6000 zł tej doraźnej lub 20 tys. na remont budynku mieszkalnego. Ta kwota w szczególnych przypadkach może być podwyższona do 100 tys. zł. Zakasujemy rękawy i niesiemy pomoc poszkodowanym. Z kolei tam, gdzie konieczna będzie rozbiórka domu, poszkodowani otrzymają nawet 200 tys. zł. Samorządy przyjmują te wnioski, które dalej burmistrz czy wójt składa do urzędu wojewódzkiego. Dziś państwo traktuje pomoc dotkniętym przez żywioł obywatelom jako oczywisty obowiązek. Inaczej było, gdy rządziła opozycja. Ja wam wójta nie wybierałem. Woda ma to do siebie, że się zbiera i stanowi zagrożenie, ale potem spływa do Bałtyku. Trzeba być przezornym, trzeba być zapobiegliwym, trzeba się ubezpieczać. Sorry, taki mamy klimat. W obliczu podobnych dramatów Polacy byli często pozostawieni sami sobie. Wtedy im mówiono: to jest wasza wina, nie ubezpieczyliście się, nie poradziliście sobie, jesteście za biedni, mieliście pecha. Otóż pech nie jest wkalkulowany akurat w strategię tej władzy i jeśli ktoś ma pecha, to znaczy, że trzeba mu pomóc. Tam oznaczało to, że jesteś sam. Dziś też ostrzeżenia przed silnym wiatrem w niemal całej Polsce. Do jutra do godziny 14.00 obowiązuje też ostrzeżenie hydrologiczne dla okolic Odry środkowej i Łaby. Już od jutra uczniowie z wszystkich klas i typów szkół wrócą do nauki stacjonarnej. To o tydzień wcześniej niż planowano, bo sytuacja epidemiczna na to pozwala. W szkolne mury wrócą wszyscy, którzy nie mają ferii, a te dla ostatnich 5 województw są już na półmetku. Cieszy, bo ja wolę tam broić z kolegami w szkole. Cieszę się, bo chcę się spotkać z koleżankami. Szkoły są odpowiednio przygotowane na powrót swoich podopiecznych. Co ważne, nie obowiązuje już tzw. kwarantanna z kontaktu. Lekcje będą mogły odbywać się płynnie. Uczniowie, całe klasy, całe zespoły nie będą wyłączane, więc tylko ewentualnie te dzieci, które będą chorowały, będą po prostu w domu. Powrót do szkół jest możliwy tydzień wcześniej niż planowano, a to dzięki spadającej liczbie dziennych zakażeń. Ostatniej doby w Polsce wykryto ponad 13,5 tys. nowych przypadków zakażenia koronawirusem. To o prawie 10 tys. mniej niż jeszcze tydzień temu. Od wielu miesięcy dysponujemy szczepieniami. Do nauki od jutra nie wracają jedynie ci, którzy mają jeszcze tydzień ferii. Uczniowie z Lubelskiego, Łódzkiego, Podkarpackiego, Pomorskiego i Śląskiego w szkolne mury wrócą 28 lutego. Nie zrezygnujemy z obrony polskiej suwerenności W Europie nasila się propaganda zniechęcająca do posiadania dzieci. Kampanię promującą demograficzne samobójstwo pod pretekstem ochrony klimatu prowadzą niektóre media i skrajna lewica. Matka karmiąca niemowlę, a obok drugie dziecko. I napis: Przyszłość czy zabójca klimatu? Takie plakaty pojawiły się na ulicach niemieckich miast. To reklama cyklu reportaży o kobietach, które nie chcą rodzić dzieci, by nie zwiększać emisji gazów cieplarnianych. To jest kolejny poziom absurdu, jaki przekracza kampania klimatyczna. Tych, którzy bronią rodziny, czeka kolejna walka z ideologicznymi szaleńcami. Bo to nie pierwsza kampania, która zniechęca do posiadania dzieci w imię walki z ociepleniem klimatu. W kanadyjskim Vancouver jakiś czas temu pojawiły się plakaty z napisem: "Najlepszym prezentem, jaki możesz dać swojemu pierwszemu dziecku jest nieposiadanie kolejnego". Teraz dyskusja na ten temat zaczyna się w Unii. Problemem Europy jest ujemny przyrost naturalny i pogłębianie tego problemu jest po prostu nielogiczne. Tych ludzi, którzy się nie urodzą pod jakimkolwiek pretekstem, trzeba będzie zastąpić imigrantami. Najczęściej są to imigranci z krajów muzułmańskich. Przez dekady tzw. politykę jednego dziecka prowadziły komunistyczne Chiny. Skutkiem były masowe aborcje, a nawet dzieciobójstwa. W temacie ludzkiego życia we wczesnych fazach rozwoju skrajna lewica prezentuje jednak specyficzną wrażliwość. Ten wpis jednego z działaczy Partii Razem i rzecznika Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego wielu uznało za promocję kanibalizmu. Jednocześnie dla przedstawicieli radykalnej lewicy moralnym problemem jest robienie farszu z mięsa zwierząt. Np. europosłanka Sylwia Spurek domaga się dodatkowego opodatkowania mięsa i stopniowej likwidacji hodowli w ciągu najbliższych 20 lat. Chodzi nam o to, aby cały przemysł mięsny, jajczarski, mleczny odesłać do historii. Ograniczenie dzietności i przymusowe przejście na dietę wegańską to kolejne etapy klimatycznej rewolucji, która znajduje poklask w Brukseli, ale budzi kontrowersje w społeczeństwach Europy. Raczej nie. Ja osobiście jestem wegetarianką, nie jadam mięsa. Ale myślę, że nie. To jest każdego sprawa indywidualna, ile chce mieć dzieci. Kocham dzieci i chciałabym je mieć. Uwielbiam też mięso. Jeśli chodzi o dzieci, to już jest za dużo - taka decyzja, wpływająca na nasze życie. Już dziś wskutek unijnej polityki wielu Europejczykom zagląda w oczy ubóstwo energetyczne, a wkrótce czeka ich przymusowa rezygnacja z podróży samolotem i samochodem. To jest coś, co kojarzy się oczywiście z systemami totalitarnymi. Przeciw tym nowym porządkom tych klimatycznych, ideologicznych szaleńców czeka nas bunt ludzi zdrowego rozsądku. Bo mało kto kwestionuje sens działań na rzecz czystego powietrza, zdrowotne walory jazdy rowerem czy szkodliwość jedzenia nadmiernych ilości mięsa, zwłaszcza wątpliwej jakości. Jednak coraz większy opór budzi inżynieria społeczna unijnych instytucji, które bez zgody Europejczyków chcą wywrócić do góry nogami ich styl życia i w praktyce obniżyć jego poziom. 19 dni rywalizacji, prawie 3000 sportowców, 109 rozdanych kompletów medali Nie zrezygnujemy z obrony polskiej suwerenności - tak politycy Zjednoczonej Prawicy komentują ostatnie orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Z kolei opozycja finansowy szantaż postrzega jako szansę na przejęcie władzy w Polsce. Nie ma zgody na nadużywanie władzy przez Brukselę po tym, jak Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał, że tzw. mechanizm pieniądze za praworządność jest zgodny z unijnym prawem. Mamy do czynienia z nadużyciem. Mamy do czynienia, powiedzmy sobie, z oszustwem ze strony władz unijnych. Ale cóż, dzieje Unii są skomplikowane. Trwają pracę, nad korzystnym dla Polski wyjściem z tego impasu. Nad własnymi projektami ustawy o Sądzie Najwyższym pracują prezydent, Prawo i Sprawiedliwość oraz Solidarna Polska. Nie przyjmujemy tych rozwiązań pozatraktatowych jako rozwiązań, które pozwalają wkraczać w sferę polskiej suwerenności wbrew traktatom i wbrew polskiej konstytucji. Już z definicji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, na którą ta instytucja wielokrotnie sama się powoływała, wynika jasno, że Polska ma do czynienia z bezprawnym naciskiem. Trybunał nie jest wyższą instancją w stosunku do sądów krajowych Nie ma więc wątpliwości, że TSUE w przypadku Polski kolejny raz przekracza swoje kompetencje. Trzeba nad tym przejść do porządku dziennego i po prostu iść dalej. Ale oczywiście nie przechodzimy do porządku dziennego nad samą sprawą, sprawą obrony polskiej suwerenności. Niestety opozycja finansowy szantaż Brukseli postrzega jako szansę na przejęcie władzy w Polsce. Nawet kosztem Polaków. Ci, którzy mają wiedzieć, w jaki sposób chce pokonać PiS, już wiedzą. Unijnym sankcjom finansowym Donald Tusk przyklaskiwał już jako przewodniczący Rady Europejskiej. Komisja Europejska podjęła tę decyzję i jestem absolutnie pewien, że to jest decyzja optymalna, którą w pełni popieram bez jakichkolwiek wątpliwości i wahań. Politycy opozycji w europarlamencie tworzyli i wielokrotnie popierali rezolucje przeciwko Polsce, także te dotyczące wstrzymania wypłat pieniędzy w ramach Krajowego Planu Odbudowy. No Unia nie ma teraz wyjścia. Unia musi - logicznie patrząc - albo nałożyć dzienne kary finansowe, albo wstrzymywać finansowanie. Donald Tusk, to jego ludzie, jego partia robią wszystko, żeby absolutnie ściągnąć na Polskę jakieś nieszczęście, jakieś sankcje, żeby to zagłodzenie rzeczywiście nastąpiło. Totalna opozycja atakuje nawet w obliczu narastającego zagrożenia ze Wschodu. Wbrew zarzutom... Polski prezydent, premier i ministrowie... ...biorą udział w najważniejszych konsultacjach światowych przywódców dotyczących napiętej sytuacji na wschodzie. Polski rząd ma dobre relację z administracją USA reprezentowaną zarówno przez republikanów jak i demokratów. Obok tych 5000 żołnierzy, którzy stacjonują w naszym kraju, mamy dodatkowo prawie kolejne 5000 żołnierzy, którzy zostali w krótkim czasie przerzuceni do Polski. Ścisła współpraca na linii Warszawa-Waszyngton to zwiększanie bezpieczeństwa i dostęp do najnowocześniejszych technologii i amerykańskiego sprzętu. Polska armia za oceanem zakupiła już Blackhawki, myśliwce F-35, systemy Patriot czy Himars oraz sprawdzone w boju czołgi Abrams. Fakt, że dają nam dostęp do tej technologii świadczy o tym, że jesteśmy zaufanym członkiem NATO i zaufanym partnerem USA. 19 dni rywalizacji, prawie 3000 sportowców, 109 rozdanych kompletów medali - w tym jeden brąz dla Dawida Kubackiego. Zakończyły się Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. I choć Biało-Czerwoni podtrzymali passę i wracają z medalem z kolejnej wielkiej imprezy, To nasz najpiękniejszy moment igrzysk. Jedyny medal Biało-Czerwonych w Pekinie wywalczony przez Dawida Kubackiego na skoczni normalnej. Emocje uderzyły. Kiedy flagi poszły w górę, to jak najbardziej. To jest niesamowity moment, na który pracuje się całe życie. Pekin to czwarte igrzyska z rzędu, z których skoczkowie przywożą medal. A było blisko drugiego, ale Kamilowi Stochowi zabrakło dwóch metrów do podium. Jeszcze bliżej historycznego sukcesu był Piotr Michalski. 0,34 sekundy na 500 m i 0,08 na dystansie dwukrotnie dłuższym - tyle dzieliło go od olimpijskiego medalu. Wszystko, co sobie założyłem, spełniłem. Plan był bardzo prosty: jechać na maksa od początku i mądrze przejechać ostatnią rundę. Ostatnią rundę na igrzyskach przejechał już Zbigniew Bródka. Mistrz olimpijski z 2014 roku tuż po wczorajszym wyścigu ogłosił: Kończę swoją karierę na zawodach międzynarodowych. Jestem z tego powodu szczęśliwy. Chciałbym podziękować mojej rodzinie, która mnie wspierała, przyjaciołom i kolegom strażakom, którzy zawsze byli na służbie. Igrzyska w Pekinie zapamiętamy też z innych, pozasportowych powodów. Pierwszy to afera dopingowa z 15-letnią Rosjanką Kamilą Walijewą w roli głównej. Drugi - koronawirus. Zawodnicy zamknięci w bańce, testy i w końcu pozytywny wynik Natalii Maliszewskiej, który wykluczył ją ze startu na jej koronnym dystansie i utrudnił przygotowania do pozostałych startów. Wyprzedzanie po małym było jedynym, co mi przyszło wtedy do głowy. Podjęłam taką decyzję, a nie inną i po prostu się zderzyłyśmy. Z Pekinu wracamy z jednym medalem - na 27. miejscu w klasyfikacji. W XXI wieku jest to najskromniejszy nasz dorobek. Mam nadzieję, że to też będzie punkt zwrotny a i refleksja. Bo nasi zawodnicy są coraz starsi, a następców w wielu dyscyplinach nie widać. W Holandii codziennie dziecko przejeżdża 30 km do szkoły rowerem, więc już ma trening. Razy 200 dni to już jest 6000 km. Daj Boże zdrowie, żeby polskie dzieci jeździły lub biegały do szkoły. Teraz się dzieci wozi do szkoły samochodami. Boi się człowiek, żeby dziecko przeszło przez pasy. Z zimowymi igrzyskami żegnamy się na 4 lata. Olimpijski ogień w 2026 roku zapłonie w Mediolanie. Krystian Ochman z piosenką "River" wygrał krajowe preselekcje i to on pojedzie do włoskiego Turynu reprezentować Polskę podczas tegorocznej Eurowizji. Liczymy, że magiczny głos Krystiana oczaruje jurorów i publiczność, a jak wskazują bukmacherzy w tym roku mamy wyjątkowo duże szanse na sukces. Krystian Ochman! Zadecydowali widzowie! I choć jury wskazało na Darię, to ogromna liczba esemesów na utwór "River" przechyliła szalę zwycięstwa na korzyść Krystiana Ochmana, który po zsumowaniu wszystkich głosów zdobył najwięcej punktów. Dużo radości, jestem strasznie dumny, że będę w stanie reprezentować swój kraj na Eurowizji. I muszę podziękować wszystkim widzom i słuchaczom, tym, którzy mi zaufali. Niesamowity głos i fantastyczne wykonanie utworu na żywo docenili pozostali uczestnicy preselekcji. Krystian ma przepiękny głos i mam nadzieję, że zawojuje nim Europę. I tego mu życzę. Naprawdę bardzo fajny chłopak. I w ogóle faktycznie ma w sobie coś wyjątkowego w swoim sposobie bycia. W tej piosence ta góra w ogóle jest rewelacyjna. Krystian Ochman odziedziczył talent po ojcu i dziadku. To już jest trzecie pokolenie muzyczne. Dziadek niezwykle znany. Występował w La Scali, czyli w Mediolanie. Do Turynu, no, kawałek drogi, ale niewielki i myślę, że Włosi na pewno wykorzystają ten fakt i będą o tym pamiętali. Tata był muzykiem zespołu Róże Europy. Krystian kontynuuje rodzinną tradycję. Jego kariera nabrała rozpędu po zwycięstwie w 11. edycji "The Voice of Poland".