Dobry wieczór, Marek Czyż, zapraszam na program 19.30. Blokady dróg i granicy. Granica cierpliwości. Trzeba coś zrobić. Jacht promował Polskę na arenie międzynarodowej. Finanse fundacji. Prestiżowe wyróżnienie dla Polki. Czuję się wspaniale. To jest bardzo emocjonujące. Zablokowane torowiska, drogi krajowe i wojewódzkie. Ponad dwieście miejsc w całej Polsce objętych rolniczym protestem. Nasze silosy są pełne, a jeśli ich kukurydza kosztuje 50 złotych za tonę, a nasza 500, to to nie są warunki uczciwej konkurencji - mówią protestujący rolnicy. Przypominają o kosztach produkcji, unijnych wymogach zielonego ładu i pytają, kiedy rząd zacznie ich chronić, bo jeśli nie zacznie, to oni z blokad nie zejdą. Albo załatwicie sprawę, albo do dymisji - słyszą od rolników ministrowie Siekierski i Kołodziejczak. Tak dziś wyglądały miasta i ważne węzły komunikacyjne. Rząd nic nie działa. Jak Ministerstwo Rolnictwa nie daje rady, to jest premier. Na dzisiejszym posiedzeniu rządu wśród tematów rolnicze protesty. Co ustalono - nie wiemy, bo konferencja premiera została odwołana. Ale w zeszłym tygodniu mówił tak: Europejscy czy polscy rolnicy muszą mieć pewność, że rozwiązania, jakie będziemy dla nich przygotowywali, będą dla nich przyjazne. Rolnicy mają kilkanaście postulatów, wśród nich te najważniejsze. Zatrzymanie niekontrolowanego napływu ukraińskich produktów rolno-spożywczych i ograniczenie wymogów tak zwanego Zielonego Ładu. Opozycja chce embarga na produkty z Ukrainy. I wypomina premierowi brak reakcji. Miał czas, żeby jechać na urlop, ale nie miał czasu do dziś, żeby spotkać się z protestującymi rolnikami. Sejmowa większość winą obarcza poprzedni rząd. Na pytanie, co robić, słyszymy: Jak to zrobić właśnie? To jest dobre pytanie, bo to powinno być już dawno zrobione. Nam to PiS zostawił w spadku, ale my to rozwiążemy. Były minister rolnictwa ratunku szukałby na szczeblu unijnym. Jeśli jest 50 miliardów słusznej pomocy wojennej dla Ukrainy, to nie ma 4-5 miliardów na to, żeby rozwiązać problemy rolników europejskich? Prezydent Ukrainy mówi o erozji solidarności. Tak naprawdę sytuacja nie dotyczy zboża, ale najprawdopodobniej polityki. A w pobliżu Kupiańska, niedaleko granicy z Rosją, gdzie nie ustaje ostrzał artylerii wroga, wieści z granicy z Polską brzmią po prostu jak kpina. Ale strajki wstrząsają niemal całą Europą już od wielu tygodni. Rolniczy pat to pierwszy poważny sprawdzian dla rządu. Ostrzegamy, że jeżeli nadal będziemy ignorowani i politycy będą się śmiali nam w twarz, to będziemy strajki zaostrzać. Za tydzień rolnicy z całej Polski planują przyjechać do Warszawy. Monika Pawłowska objęła poselski mandat po Mariuszu Kamińskim. Na razie nie wiadomo, jak długo będzie w klubie Prawa i Sprawiedliwości, bo entuzjazm w partii po jej decyzji jest raczej umiarkowany. Informuję państwa, że objęłam mandat poselski. Jestem po krótkiej rozmowie z panem marszałkiem. Czuję się członkiem Prawa i Sprawiedliwości, oczywiście po ślubowaniu będę chciała przystąpić do klubu. Członkiem naszego klubu jest pan poseł Mariusz Kamiński. Trudno sobie wyobrazić, żebyśmy przyjmowali jego następczynię. Kary dla posłów Prawa i Sprawiedliwości po próbie wprowadzenie do Sejmu byłych posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Siedmiorgu posłów prezydium Sejmu na trzy miesiące odebrało diety poselskiej. Chodzi o Małgorzatę Gosiewską, Katarzynę Sójkę, Edwarda Siarkę, Jana Dziedziczaka, Antoniego Macierewicza, Jacka Boguckiego i Jerzego Polaczka. Straż marszałkowska wskazała siedmioro posłów PiS, którzy to posłowie w ewidentny sposób - ma to potwierdzenie w materiale wideo, ja też go widziałem - szarpali strażników marszałkowskich. Zamierzam przekonywać, że skoro jesteśmy absolutnie zaangażowani w to, aby przywrócić praworządność, to należy zakończyć wobec Polski procedurę z art. 7. - zapowiedział dziś w Brukseli minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Wstępne reakcje na plan Bodnara są ponoć obiecujące, ale jak daleka jest droga od tej deklaracji do uznania, że warunki spełniono? O to pytamy naszą korespondentkę w Brukseli, Dorotę Bawołek. Powiedz, jak przyjęto zapowiedzi ministra Bodnara i jak to może wpłynąć na perspektywę uwolnienia środków z KPO. Teraz czekają na realizację tych zapowiedzi w poszanowaniu polskiego i unijnego prawa. Ten plan to pierwszy krok w zakończeniu stosowania wobec Polski procedury artykułu 7. Traktatu o unii europejskiej. Choć jest bardzo wiele przed nami. Minister Bodnar przedstawił listę ustaw, które muszą zostać przyjęte w Polsce, żebyśmy dotarli do rozwiązania. To, co było odkreślane w czasie tej debaty, to by zwracać uwagę, że wszystkie reformy są przeprowadzane zgodnie z regułami rządów prawa, żeby nie iść na skróty, żeby starać się uzyskać możliwie szeroki konsensus dla zmian, które są wprowadzane. I myślę, że ta pozytywna reakcja ze strony państw członkowskich wiąże się z pewnym poziomem zaufania. Choć plan ma na celu przede wszystkim zniesienie procedury artykułu siódmego, to na wyrost wypełnia również warunki, od których KE uzależnia odblokowanie pieniędzy z KPO, dlatego w Brukseli spekuluje się dziś, że być może już w najbliższy piątek w czasie wizyty w Warszawie Ursula von der Leyen ogłosi pozytywne decyzje w tej sprawie. Licznik stu konkretów na sto dni rządu Donalda Tuska bije, ale bije dość powoli. Za to czas ucieka szybko, zostało jeszcze trzydzieści dni. Musi wystarczyć na reformę prawa aborcyjnego, bo jeśli nie wystarczy, to o niespełnioną obietnicę zapyta bardzo ważny wyborca - kobiety. A już pytają, bo widzą dość dziwny kontredans koalicyjnych partii, w którym nie wiadomo, kto prowadzi. Było sto konkretów na sto dni, wśród nich - liberalizacja prawa aborcyjnego. Jutro mija dzień siedemdziesiąty. I ani widu, ani słychu, jak te projekty będą procedowane, jak będzie wyglądało głosowanie. Koalicja Obywatelska rząd utworzyła z trzema innymi partiami. Dlatego projektów, którymi trzeba się zająć, też jest już kilka. Pierwszego dnia nowej kadencji Sejmu złożyłyśmy jako posłanki Lewicy dwa projekty aborcyjne: dekryminalizacja i liberalizacja prawa aborcyjnego do 12. tygodnia bez podania przyczyny. Bardzo podobny projekt złożyła Koalicja Obywatelska. Przewodniczący Lewicy mówi wprost. Będzie bardzo trudno to przeprowadzić, gdyż w tej sprawie zarówno PSL, jak i Polska 2050 są ewidentnie hamulcowymi. Wywołany do tablicy jeden z liderów Trzeciej Drogi odpowiada: Obraża mnie, obraża Władysława Kosiniaka-Kamysza twierdzenie, że cokolwiek jest blokowane w tym Sejmie ze względu na nasze poglądy. To nieprawda. Jutro do Sejmu ma wpłynąć projekt Polski 2050, która zresztą już w kampanii mówiła otwarcie, że jest zwolennikiem powrotu do kompromisu aborcyjnego. W PSL głosy są podzielone. Ja nie mogę mówić, co w tej sprawie zrobi PSL. Ja mogę mówić, co zrobi Marek Sawicki. Będzie głosował przeciw. Ja bym zagłosowała jak najbardziej za. Jestem za tym, by kobiety miały prawo decydować o sobie. Ludowcy zapowiadają własny projekt ustawy. Czekamy na wszystkie projekty i rozpatrujemy je po wyborach samorządowych. Żeby - mówiąc zupełnie wprost - nie pokłócić się i nie poróżnić na chwilę przed tymi tak ważnymi wyborami. W tej kwestii dotychczas wszyscy koalicjanci mieli być zgodni. Legalizacja aborcji to jest coś, co nam obiecano, ale i coś, dla czego poszłyśmy do wyborów. Na pewno tego tak nie zostawimy. Za zamianami na pewno nie zagłosuje Prawo i Sprawiedliwość. A nawet jeśli parlamentarna większość obietnice spełni, może je zablokować prezydent Andrzej Duda. Dziś aborcja w Polsce jest legalna tylko w dwóch przypadkach: gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa lub gdy zagraża życiu lub zdrowiu kobiety. Przesłanka dotycząca poważnego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu została uznana za niezgodną z konstytucją przez Trybunał Konstytucyjny w 2020 roku. PiS sprawił, że kobiety stały się trumnami. Obecna władza musi tym kobietom podać rękę, udzielić wsparcia, a nie kiwać nad nimi palcem. Bo kobiety czekają i planują rządzących z obietnic rozliczyć. Pierwsze głośne "sprawdzam" chcą powiedzieć na ulicach polskich miast w święto wszystkich kobiet, już ósmego marca. Wiele w Polsce musiało być wtedy narodowym, więc fundacja też była. Powstała w 2016 roku i miała budować polską markę, wykorzystując siłę i energię spółek skarbu państwa. Spółki faktycznie ją finansowały, z całą resztą poszło tak sobie. Jednym z wykwitów tego dzieła był rejs jachtu "I Love Poland", który skończył się kompromitacją, a ostatni akord właśnie wybrzmiał wraz ze sprzedażą jednostki. I to dobry moment, by zapytać, komu, za ile i w ogóle co w fundacji słychać. To miała być duma Polski. W portach, na morzach i oceanach promocja naszego kraju. Jacht przez 5 lat swoją rolę spełnił i przyszedł czas się pożegnać. Tyle jego właściciel - Polska Fundacja Narodowa. Został sprzedany za kwotę wyższą, niż został kupiony, i za znacznie wyższą niż ta, która jest w wycenie zrobiona przez rzeczoznawcę. Oczywiście nie mogę mówić o kwocie, ponieważ jest ona objęta tajemnicą handlową. Wiadomo za to, i to tylko ze względu na decyzję sądu, za ile jacht został kupiony w 2018 roku. Kosztował ponad 90 tysięcy euro, a na jego utrzymanie wydawano milion złotych miesięcznie. W sumie więc około 60 mln. Szczęka mi opadła. Niezależny senator sprawdził ceny utrzymania jednostek tego typu i milion złotych to według niego suma co najmniej 50 tys. to cena niezawyżona. Zastanawiam się, co się działo z ukochanym jachtem PiS-u. Czy panowie go pokrywali złotem, a później zeskrobywali to złoto? Czy może wymieniali te złote klamki raz na miesiąc? Faktem jest, że projekt "I Love Poland" nie był projektem tanim, ale ten ekwiwalent, który przyniósł, był naprawdę znaczny. Polska 100 - tak nazywał się projekt fundacji, który ogłoszono wraz z członkami rządu i żeglarzem Mateuszem Kusznierewiczem w 2017 roku z okazji stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Olimpijczyk miał zawinąć do stu portów na całym świecie. Doszło jednak do zmiany koncepcji i jacht został przeznaczony do udziału w regatach. O pieniądzach ze sprzedaży nic nie wiadomo, a to pieniądze publiczne, których zresztą fundacja do dyspozycji miała całkiem sporo. Tak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli. Tylko z tych 9 spółek Fundacja Narodowa otrzymała 153 miliony złotych. I to nie koniec. W sumie według planów miała w ciągu dziesięciu lat dostać 633 mln złotych. Są to pieniądze przede wszystkim podatników. Czyli mamy prawo wiedzieć, jak te środki są wydatkowane. W związku z tym liczymy na to, że w tej chwili NIK będzie miała okazje przebadać transparentność wydatkowania tych środków. Politycy już mówią o konieczności dokładnego zbadania działalności fundacji. Jeśli rzeczywiście doszło do marnotrawstwa, to ja mam nadzieję, że osoby winne poniosą konsekwencje. Ten jacht to jest tak jak trochę z filmu Barei "Miś". Wielkie pieniądze, protokół zniszczenia i teraz trzeba będzie zbadać, kto ile zarobił i dlaczego tak dużo pieniędzy zmarnotrawiono. To nie pierwszy przypadek, kiedy fundacja zasłania się tajemnicą handlową. Tak było też w przypadku tego filmu ze znanym youtuberem. Pech chciał, że zaciekawiało to młodego mieszkańca Katowic. Był ciekaw, ile to kosztowało, bo Casey Nestat był gwiazdą. Nie dowiedział się, więc złożył sprawę do sądu i 5 lat walczył o informację. Nie dowierzał, gdy zobaczył, ile fundacja zapłaciła za 9-minutowy filmik. Najpierw pomyślałem, że to jest 117 tysięcy, pomyślałem: co tak mało? Potem liczę jeszcze raz i widzę 1 mln 173 tys. 894 zł 96 gr. Niewyobrażalne pieniądze. A on sam nie może doczekać się zwrotu 200 złotych kosztów sądowych. Nadal czekam na to. Oglądają państwo program 19.30. Oto co jeszcze przed nami. Wygrać z nowotworem. Uczucie wyzwolenia, uczucie wolności, że ja już od tego raka nie zależę. Nadzieja opozycji. Wzywam was - stańcie obok mnie. Rak to nie wyrok, ale nie brzmi dobrze, dlatego każde zwycięstwo nad chorobą to zawsze powód, by o nim mówić. Janina Ochojska pokonała nowotwór. Eurodeputowana i działaczka humanitarna walczyła z chorobą pięć lat. Dziś już wie, że jest zdrowa, ale zobaczyła front tej bitwy z bliska i ma kilka ważnych refleksji. Jestem zdrowa. I to wam chciałam obwieścić. Janina Ochojska wygrała walkę z nowotworem piersi. Zwycięstwo nad rakiem jest czymś, co można świętować razem. Dziś czuje, jakby narodziła się na nowo. Jest to przede wszystkim uczucie wyzwolenia, uczucie wolności, że ja już od tego raka nie zależę. To jest niezwykle ważne. Założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej i europosłanka diagnozę usłyszała w 2019 roku. Od tego czasu przeszła długą drogę. Naświetlania i chemioterapia, to odbierało energię. Energia jednak wróciła, bo w medycynie przyjęło się, że jeżeli po pięciu latach od wykrycia choroby nie ma wznowy, pacjentka jest zupełnie zdrowa. Nie musi zgłaszać się na regularne wizyty ani wykonywać żadnych badań kontrolnych poza mammografią. Życie ratuje profilaktyka. Jeśli jest w pierwszym stadium i guzek pierwotny nie przekracza 2 cm, to możemy mówić o 98-99% szansie na wyleczenie. Jednak z bezpłatnej mammografii korzysta tylko co trzecia Polka. Pamiętamy o przeglądach samochodu, ubezpieczeniach i badaniach bliskich, a o sobie niekoniecznie. A to jest bardzo ważne, zacznijmy od sobie. To jak z maską w samolocie. Najpierw zakładamy sobie, a później innym. Na bezpłatne badania mogą się zgłaszać panie w wieku od 45 do 74 lat. Niepotrzebne jest skierowanie. Wystarczy, że umówią się w punktach, które mają podpisaną umowę z NFZ. Najważniejszym badaniem jest mammografia wraz z uzupełniającym badaniem ultrasonograficznym. W Polsce raka piersi diagnozuje się u prawie 20 tysięcy kobiet rocznie. To oznacza, że codziennie ponad 50 Polek dowiaduje się o chorobie. Jest to szok, że dlaczego ja. Z czasem okazuje się jednak, że życie Z rakiem i po raku istnieje. Jestem 17 lat po rekonstrukcji i jestem bardzo zadowolona. A historie wyleczonych motywują do badań. W tej walce stawką jest życie. Można zacząć walczyć z rakiem i tak jak ja zwyciężyć. Tego życzę tym, którzy przechodzą teraz chemię, naświetlanie, martwią się. Raka da się pokonać. Nie żyje Ihar Lednik, białoruski opozycjonista i więzień polityczny. Do kolonii karnej trafił za opublikowanie artykułu, który miał obrażać Aleksandra Łukaszenkę. Sąd skazał go na 3 lata więzienia. O śmierci Lednika poinformowała partia Hramada, do której w przeszłości należał. Opozycjonista miał poważne problemy ze zdrowiem i drugą grupę inwalidzką. Dwa lata temu trafił do więziennego szpitala i przeszedł operację. Według organizacji broniących praw człowieka więźniowie polityczni na Białorusi często nie otrzymują odpowiedniej pomocy medycznej, a nawet podstawowych leków. W białoruskich koloniach karnych w ostatnich latach zmarło pięciu więźniów politycznych. W styczniu na zapalenie płuc zmarł Uładzimir Chraśko. Został przewieziony do szpitala w stanie bardzo ciężkim. Każda dyktatura wie, że w opozycji groźny jest lider, a nie tłum na ulicach, bo gdy nie ma komu prowadzić, to tłum nie wie, dokąd iść, i nie pójdzie. Na Kremlu też to wiedzą, dlatego los liderów opozycji to pasmo prześladowań z często tragicznym końcem. Borys Niemcow zginął od strzałów w plecy, Aleksiej Nawalny zmarł w kolonii karnej. Została po nim wdowa, która woła do świata: stańcie przy mnie. Czy tak się rodzi nowy lider? Nie mam prawa się poddać. Kiedyś obiecała, że Putin nie zobaczy jej łez. I mimo żałoby Julia Nawalna nie składa broni. Wzywam was - stańcie obok mnie. Podzielcie nie tylko mój ból, ale także gniew, złość i nienawiść do tych, którzy ośmielili się zabić naszą przyszłość. Dotąd pierwsza dama rosyjskiej opozycji z cienia męża zaczęła wychodzić, gdy Aleksiej Nawalny został otruty. By go uratować i zabrać na leczenie do Niemiec, napisała nawet do Władimira Putina. Kiedy jej mąż trafił za kratki, dotąd niechętna wywiadom Julia stała się jego głosem. Julia Nawalna liczy na to, że za Nadieżdą Tołokonnikową, skazaną za zaśpiewanie w cerkwi "Bogurodzico, przegoń Putina" pójdą kolejni przeciwnicy rosyjskiego reżimu. Opozycja w Rosji nie jest jednorodna. Ona przede wszystkim funkcjonuje poza granicami Federacji Rosyjskiej. W Rosji jest ona stłumiona. Kiedy Putin metodycznie wyklucza tych, którzy mogą buntować rosyjskie społeczeństwo, ona zabiega o to, by Zachód nie uznał kolejnych rosyjskich wyborów. Idzie śladami Swiatłany Cichanouskiej, która w imieniu męża rzuciła wyzwanie Alaksandrowi Łukaszence. Wzywam społeczność międzynarodową, aby zrobiła wszystko, żeby śmierć Aleksieja Nawalnego nie poszła na marne. Zarówno Cichanouska, jak i Nawalna mogą być symbolami lepszej Białorusi czy lepszej Rosji na zewnątrz, ale w gruncie rzeczy ich wpływ w krajach, z których pochodzą, jest bardzo ograniczony. Byłby większy, gdyby Julia Nawalna wróciła do Rosji, ale wtedy może podzielić los męża, którego ostatni raz widziała dwa lata temu. Po spotkaniu napisała: To właśnie do niej tuż przed walentynkami Aleksiej Nawalny napisał swój prawdopodobnie ostatni list. 25 tysięcy protestujących pracowników i sto tysięcy uziemionych pasażerów. Naziemna obsługa Lufthansy domaga się podwyżek i strajkuje. To nie pierwszy protest w tym miesiącu, ale też może nie ostatni, bo choć rozmowy mają być kontynuowane jutro, to na razie zgody brak. Pracownicy oczekują 12,5-procentowej podwyżki w ciągu roku i jednorazowej premii, która zmniejszy skutki inflacji. Dziewięć na dziesięć lotów odwołanych. Protest pracowników Lufthansy dotknął około 100 tys. pasażerów. Mam pewną dozę współczucia, ale jeśli jesteś uzależniony od lotu, można się zdenerwować. Nie wiem, ile dokładnie zarabiają, więc trudno jest mi dokonać oceny. Zasadniczo jednak strajki w Niemczech są obecnie dość irytujące. Strajk objął lotniska w największych niemieckich miastach. Strajkujemy, aby dostać więcej pieniędzy, aby osiągnąć równość między kierownictwem a personelem naziemnym. Pracownicy naziemni domagają się podwyżki o ponad 12 procent lub o co najmniej 500 euro. Do tego jednorazowo 3000 euro, by zrekompensować skutki inflacji. Lepiej byłoby kontynuować rozmowy, a nie strajkować. I na to właśnie liczymy. Jutro odbędzie się kolejna runda negocjacji i nadal będziemy przedstawiać naszą ofertę. W lutym to już drugi protest. Zasadniczo rozumiem postulaty, ale ponieważ strajk dotknął nas już po raz drugi, nie mam sympatii do protestujących. Samolot sam nie poleci. A lot poza pilotem i załogą to także praca wielu osób na ziemi. Obejmuje zarówno osoby, które zajmują się naszymi bagażami, boardingiem, które tankują paliwo do samolotu. Skutki strajku w jednym kraju odczuwają pasażerowie na całym świecie, również w Polsce. Większość lotów do Monachium i Frankfurtu została odwołana, ale ponieważ pasażerowie wiedzieli o tym wcześniej, nie wpłynęło to na pracę naszego lotniska. Choć nie do wszystkich informacja dotarła. Te kobiety koczują na lotnisku w Krakowie. Chciały polecieć do Frankfurtu, a stamtąd do Toronto. Nie wiemy, co robić. Dzisiaj miał być nasz lot, ale został odwołany. Czekamy. Strajk potrwa do jutra. Po siódmej samoloty znów wzbiją się w powietrze, a związkowcy zasiądą do rozmów z zarządem spółki. Berlinale, jeden z najważniejszych festiwali filmowych, na półmetku. A tam polskie nazwiska, i to z wykrzyknikiem. Kamila Urzędowska, oklaskiwana za rolę Jagny w "Chłopach", ze statuetką European Shooting Stars 2024. Jest w dobrym towarzystwie, bo to wyróżnienie otrzymał swego czasu Daniel Craig. Mi tam dobrze gdzie jestem. Na początku kariery obiecała sobie, że do trzydziestego roku życia zagra w filmie, który znajdzie się w oscarowym wyścigu. Udało się. I choć obraz Chłopi ostatecznie na shortlistę nie trafił to Kamila Urzędowska to jedno z najgorętszych nazwisk tego roku. Właśnie odebrała prestiżowe wyróżnienie European Shooting Stars w Berlinie, które przyznano dziesięciorgu najbardziej obiecującym gwiazdom europejskiego kina. Czuję się wspaniale. To jest bardzo emocjonujące i jeszcze tak naprawdę chyba nie dociera do mnie z czym to się wiąże. Program ma na celu promowanie młodych aktorskich talentów z Europy. To jest taka nagroda, którą do tej pory dostawały największe gwiazdy europejskiego kina. Statuetkę mają na swoich biurkach Daniel Craig, Rachel Weiss, a z Polski Agnieszka Grochowska, Jakub Gierszał czy Dawid Ogrodnik. Ale to nie jedyny polski akcent na jednym z najważniejszych festiwali filmowych świata. Z Berlina wrócił właśnie Zbigniew Zamachowski, gdzie promował swoją najnowszą produkcję Treasure. Film wehikuł czasu, ukazujący Warszawę z czasów transformacji. Obraz został przyjęty owacjami na stojąco. Cała akcja dzieje się w Polsce w latach 90. Jest nawet filmem stricte historycznym. Opowiadającym o trudnych relacjach polsko żydowskich i mam nadzieję, że film znajdzie polskiego dystrybutora. W Stanach Zjednoczonych i w Niemczech już jest. Dystrybutor przyda się również tej produkcji, premierowo prezentowanej w ramach przeglądu filmów krótkometrażowych w Berlinie. Środa to dzień Beaty Migas. Krytycy filmowi mówią, że to czas europejskiego kina i twórców ze Starego Kontynentu. Ci najbardziej utalentowani, zazwyczaj pozostają skromni. Staram się to po prostu jakoś obserwować, wyciągać swoje wnioski i się w tym odnaleźć. Pozostawać tą samą Kamilą, którą lubię. Normalną osobą. Na razie nie może zdradzać szczegółów dotyczących nowych produkcji. W wolnych chwilach pisze scenariusze i opowiadania, które chciałaby zmienić w serial science fiction. To wszystko w programie. Już za chwilę rozmowa z gościem - Magdaleną Sroką. Dziękuję i do zobaczenia.