Dobry wieczór państwu, zapraszam na program "19:30". Minister rolnictwa zwróci się o wstrzymanie tranzytu z Ukrainy. Rolnicy blokują Polskę. Do niczego to nie prowadzi i nie daje nam żadnych konkretów. Jeżeli łamał ktoś konstytucję, musi stanąć przed Trybunałem Stanu. Porządki w NBP. To jest skandal, to, co robi Donald Tusk. Niech się sam postawi przed Trybunałem. Jak się przytuli, odpowie, a my się uśmiechniemy, to jest warte więcej niż góra złota. Różne oblicza szczęścia. Trzeba właśnie patrzeć na te większe rzeczy i też na te mniejsze. Setki protestów w całym kraju, miasta jak w oblężeniu, zablokowane drogi. Przez Polskę przetacza się kolejna fala rolniczego sprzeciwu wobec unijnych regulacji i nierównej konkurencji. Ministerstwo deklaruje, że jest po stronie rolników , ale to ministra rolnicy wywołują do tablicy i żądają mobilizacji i działań. Nie tylko w miastach, ale też na drogach dojazdowych i przejściach granicznych. Wstałem o 3.00, obrządziłem, konie napojone, wszystko porobione i przyjechałem tutaj. - Żeby o swoje walczyć? - Żeby o swoje walczyć. Blokady rolnicze dziś w niemal 600 miejscach w całym kraju. I nie tylko blokady. W Katowicach przed urząd marszałkowski rolnicy przywieźli swoje produkty. W ten sposób ludzie będą na nas lepiej patrzeć, spojrzą na nas jak na tych żywicieli. Tak wyglądała Polska mimo ustaleń, które mogą doprowadzić do rozwiązania rolniczych kłopotów. Zbiór zobowiązań dwóch stron, a w dużej mierze strony rządowej, do podjęcia określonych działań. Te uzgodnienia 11 przedstawicieli rolniczych organizacji podpisało na Europejskim Forum Rolniczym w podrzeszowskiej Jasionce. To wstępny plan, który ma pomóc zakończyć protesty, a nie porozumienie. Minister rolnictwa zwróci się z wnioskiem do prezesa rady ministrów o wstrzymanie tranzytu z Ukrainy produktów objętych rozporządzeniem. Mowa też o utrzymaniu embarga na produkty rolne z Ukrainy oraz uregulowaniu relacji handlowych z tym krajem. Protestujący rolnicy - podzieleni. Jakieś światełko w tunelu powstało, mamy nadzieję, że ten rząd, że pan minister te zapewnienia wdroży w życie. To, co zostało niby podpisane, do niczego to nie prowadzi i nie daje nam żadnych konkretów czarno na białym, że coś zostanie spełnione z jakichkolwiek naszych postulatów. O konieczności rozwiązania sporu mówił prezydent. Problem ten powstał na poziomie regulacji europejskich i na poziomie regulacji europejskich powinien być rozwiązany. W czasie protestów na ulicach - w Sejmie polityczna awantura. To jest skutek tej katastrofalnej polityki, na którą najpierw zgodził się rząd PiS-u, a teraz wy dociskacie pedał gazu. Wy nie chcecie pomóc polskiemu rolnikowi, ale polski rolnik będzie walczył, bo walczy nie tylko o sprawy rolnika, ale walczy o Polskę. Zgłaszam się z wnioskiem formalnym o odroczenie obrad celem dania czasu klubowi PiS na opamiętanie się i rachunek sumienia dotyczący spraw rolnych. Odroczenia obrad nie było. A gdy marszałek Sejmu był przy Wiejskiej, przed jego domem w Sokółce rozsypano obornik. To nie jest metoda, którą powinniśmy toczyć ze sobą dialog, nawet jeżeli ktoś jest wkurzony, zły, rozczarowany i sfrustrowany. Ta frustracja nie słabnie, rolnicy chcą wycofania się z Zielonego Ładu i ograniczenia napływu towarów z Ukrainy. Rolnicy zapowiadają, że to nie ostatnia taka blokada, bo chcą zdecydowanych działań od rządu, a nie tylko zapewnień o tym, że ich żądania zostaną spełnione. Wniosek może jest gotowy, ale droga daleka. Premier Tusk zapowiada Trybunał Stanu dla prezesa NBP, a w NBP pytają: niby jak? Jakiej trzeba większości, jakie skutki może przynieść proces i dlaczego nagle europejskie trybunały budzą w PiS-ie nadzieję, a nie śmiech? Znany z inwestycji w twardą walutę, takiego komunikowania się ze społeczeństwem i oryginalnych konferencji... ...Adam Glapiński do historii może jednak przejść z innego powodu. Wniosek o Trybunał Stanu dla Adama Glapińskiego jest przygotowany i gotowy. Panie Tusk, w języku ludzi kulturalnych nie ma właściwego słowa na pana zachowanie. Niech pan się sam poda do Trybunału Stanu. Sejmowa większość ma długą listę zarzutów. Nie jest to decyzja polityczna. I chodzi nie tylko o takie wypowiedzi. Inflacja nie ma negatywnego wpływu na zasobność portfeli Polaków. Nadużywał wielokrotnie swoich kompetencji, ale też upolitycznił NBP, podporządkowując go agendzie politycznej jednej partii. Wśród powodów - także rozbieżności dotyczące wyniku NBP za ubiegły rok. Przed wyborami miało być 6 mld zł zysku, po - okazało się, że jest 20 mld straty. Zasady muszą być twarde. Jeżeli ktoś łamał konstytucję, musi stanąć przed Trybunałem Stanu. Po 1989 r. udało się to tylko kilka razy, a do skazania doszło raz - 27 lat temu, w sprawie afery alkoholowej. Pod koniec rządów PO-PSL zabrakło 5 głosów, by postawić przed Trybunałem Zbigniewa Ziobrę. Lewica się nie zawahała wtedy i nie zawaha się teraz. Zapoznamy się z wnioskiem. Jeżeli nas przekonają, poprzemy taki wniosek. Będziemy zdecydowanie przeciwni. Wniosek o Trybunał Stanu dla prezesa NBP musi podpisać 115 posłów. Potem - komisja i głosowanie w Sejmie. Według ustawy, by wniosek przeszedł, potrzeba co najmniej połowy głosów, Taka większość bez poparcia PiS-u jest niemożliwa. Zdajemy sobie sprawę, że Trybunał Konstytucyjny nagle się obudził. Tylko mamy do czynienia z organem niewłaściwie obsadzonym, niewłaściwie zarządzanym, który stał się awanturnikiem politycznym. Trybunał Stanu może usunąć prezesa NBP z urzędu lub zakazać mu pełnienia stanowisk kierowniczych w przyszłości. Pierwsze konsekwencje - jeszcze przed wyrokiem. Sam fakt złożenia takiego wniosku zawiesza go w tej funkcji. Zawieszenie nie wchodzi w grę. Zdestabilizowałoby polskie finanse. O tym samym mówi prezydent. Apeluję o zachowanie zdrowego rozsądku, bo stabilność finansowa Polski i stabilność pozycji Polski na międzynarodowych rynkach finansowych ma znaczenie absolutnie pierwszorzędne. Według rządzących właśnie z tego powodu Adam Glapiński powinien odejść. Jest szkodnikiem, jeśli chodzi o publiczne pieniądze. Gdyby zarząd NBP i RPP zarządzały światem, żylibyśmy w o wiele lepszym świecie. Na prawicy trzeszczy. Do słownych błyskotliwości i internetowych połajanek dochodzi oficjalna wymiana pism. Ze stanowiska wiceszefa klubu parlamentarnego PiS w Sejmie zrezygnował poseł Marcin Ociepa. Jak donosi gazeta.pl, miało pójść o samorządowe listy wyborcze, na które nie trafili przedstawiciele Stowarzyszenia OdNowa, któremu poseł przewodniczy. Nie trafili, a mieli, bo PiS miało to obiecać Ociepie. Przed jaką bitwą te przegrupowania? Wszystkie kwestie dotyczące Zjednoczonej Prawicy powinny być omawiane za zamkniętymi drzwiami. Marcin Ociepa, wiceszef klubu parlamentarnego PiS, miał zrezygnować z tej funkcji. I napisać o tym w liście do Jarosława Kaczyńskiego. Dziś nie chciał zdradzić, czy doszło do rezygnacji. Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Powodem ma być naruszenie przez PiS uzgodnień koalicyjnych w wyborach samorządowych. Jeśli ma jakieś problemy z niedotrzymaniem umowy, na pewno będzie je rozwiązywał z prezesem Kaczyńskim, nie ze mną. Są na etapie budowania list do europarlamentu i myślę, że tak jak to w PiS-ie widzieliśmy, to jest element takich pisowskich negocjacji, takich w stylu mafijnym. Ociepa to prezes Stowarzyszenia OdNowa RP, jednej z frakcji w klubie PiS. W Sejmie to 5 mandatów. Co sprytniejsi chcą z tego tonącego statku uciec po prostu. Zmniejszające się poparcie dla PiS powoduje, że i kołderka jest mniejsza, dlatego też miejsc na listach wyborczych, tych biorących, jest coraz mniej. Stąd te walki frakcyjne. Dziś politycy PiS, raczej w biegu, nie potwierdzali problemów w klubie. Miał zrezygnować z bycia wiceszefem klubu PiS. Pierwsze słyszę. My w Zjednoczonej Prawicy trzymamy się silni, mocni, jesteśmy razem i będziemy wygrywać kolejne wybory. Ale wychodzi na to, że teraz poseł Ociepa pisze, że faktycznie trzymamy się do wyborów, ale co dalej? Nie, panie redaktorze. My jesteśmy silni i będziemy wygrywać kolejne wybory. Rządzący komentują: konflikty w Zjednoczonej Prawicy to efekt utraty przywilejów. Wiedzieliśmy, że to, co ich łączy, to władza. Stracili władzę i okazało się, że tam są po prostu grupy, które się nienawidzą. To kolejny zgrzyt w obozie Zjednoczonej Prawicy po ostatniej publicznej wymianie zdań między politykami PiS i Suwerennej Polski. Dziś padły nawet takie deklaracje. Jeśli ktokolwiek zechce wyrzucać ze Zjednoczonej Prawicy Suwerenną Polskę, to ja pójdę razem z nimi. Zjednoczoną Prawicę czeka poważna debata dotycząca przyszłości, kształtu list wyborczych i w ogóle formuły współpracy. Na pewno ta dyskusja nadejdzie po wyborach europejskich. Wcześniej - walka o wynik w wyborach samorządowych, 7 kwietnia. Dłuższy urlop, wysoka odprawa, korzystniejszy okres wypowiedzenia. To benefity, które przysługują wraz z wysługą lat, ale tylko na etacie. Nieważne, jak długo i ciężko pracowalibyśmy na tzw. śmieciówce czy prowadząc własną działalność, gdy otrzymamy umowę o pracę, to tak, jakbyśmy zaczęli od zera. Ministerstwo Pracy ma projekt, by to zmienić. Michał Majcherczyk od 13 lat prowadzi swój biznes. Ale gdyby jutro zaczął pracować na etacie, jego staż pracy zniknie. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chce to zmienić. Finalizujemy prace nad projektem ustawy, który pozwoli wliczać do stażu pracy czas przepracowany na umowie cywilnoprawnej lub jednoosobowej działalności gospodarczej. Bo w tym momencie z punktu widzenia pracodawcy, jeśli wcześniej byliśmy na tzw. śmieciówce bądź prowadziliśmy własną działalność, to taka praca nie jest brana przez niego pod uwagę. Co powoduje, że w porównaniu z innymi pracownikami nie przysługują im liczne uprawnienia, które wynikają właśnie z długości stażu pracy. Wśród nich jest m.in. długość urlopu, kwestia wysokości odprawy, dłuższy okres wypowiedzenia i wysokość dodatków stażowych. Takie osoby, gdy podejmowały pracę po raz pierwszy na umowie o pracę, były traktowane jak, kolokwialnie mówiąc, świeżaki na rynku pracy. Natomiast ministerstwo w tym projekcie chce objąć ochroną osoby, które nie miały umów o pracę. Część pracodawców do pomysłu podchodzi sceptycznie. Teraz musieliby uwzględniać również te okresy współpracy sprzed kilku, kilkunastu lat, w ramach prawa cywilnego, a od tego może zależeć wysokość niektórych elementów wynagrodzenia. Budżetówka to też pracodawca, więc nasze państwo też musi liczyć się z kosztami. Będziemy analizować wszystkie projekty, które składają poszczególne resorty. Mamy komitet ekonomiczny Rady Ministrów, na którym tego typu propozycje będą analizowane. Związkowcy z kolei uważają, że pomysł resortu jest wart dyskusji, ale nie likwiduje źródła problemu, jakim są tzw. śmieciówki. Osoby, które są zatrudnione na umowach cywilnoprawnych czy prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą, często zostały do tego zmuszone. Droga do uzdrowienia rynku pracy, na którym teraz śmieciówki są normą, jest jeszcze długa. Resort liczy na to, że przepisy zaczną obowiązywać z początkiem przyszłego roku. Makabra we wsi Radostów w Łódzkiem. Pracownicy Inspektoratu Ochrony Zwierząt na jednej z posesji odkryli dziesiątki psów przetrzymywanych w skrajnie złych warunkach, a także zwłoki zwierząt i śmiertelnie chore szczenięta. Potrzebna była asysta policji, bo właścicielka była agresywna. Kobieta trafiła do aresztu, zwierzęta - do schroniska, ale nie wszystkie. Wielu już nie można było pomóc. Wygłodzone, wystraszone i chore. 40 psów miesiącami żyło w jednym pomieszczeniu. W zimnie i odchodach. Nikt się nie spodziewał, że takie mają warunki w środku. W domu co się działo, to nikt nie wiedział. Dramat zwierząt rozgrywał się na tym podwórku we wsi Radostów, koło Wieruszowa. Do gminy było zgłaszane że psy biegają, parę osób ugryzły, ale nikt się tym nie interesował. Pracownicy Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt podczas interwencji odkryli na miejscu również zwłoki trzech psów. brak świadomości i empatii społecznej to jest nasz problem. Ci ludzie nie mają obycia, nie wiedzą, jak się zajmować zwierzętami. Właścicielka twierdziła, że w jej gospodarstwie panują odpowiednie warunki. W momencie interwencji była agresywna. W związku z tym została zatrzymana i usłyszała prokuratorskie zarzuty w tej sprawie. Szczenięta są już pod opieką weterynarzy. Cierpią jednak na parwowirozę. Występuje jako zapalenie jelit, objawia się jako krwotoczna biegunka. A to już Toruń. W siedzibie fundacji "Kocia Straż" znaleziono martwe zwierzęta. Są zawinięte w folię i poukrywane po całym obiekcie. Prawdopodobnie to jest 36 kotów i 1 pies. Kilka czworonogów udało się uratować. Warunki, w jakich przebywały, szokują. Tam jest straszliwy nieład, mnóstwo odchodów. Pracownicy schronisk w całej Polsce na co dzień udzielają wsparcia zwierzętom, które otarły się o śmierć. Dlatego apelują: ludzie muszą wiedzieć, że zwierzęta też czują i wymagają konkretnej opieki. Bo choć mówi się, że psy są najlepszymi przyjaciółmi człowieka, to taki los zgotował im właśnie człowiek. Donald Trump jednak Polskę obroni. A w każdym razie będzie bronił, jeśli zajdzie taka konieczność, a on będzie prezydentem. Świat wstrzymał oddech, gdy Trump ogłosił, że będzie Putinowi doradzał dowolność w traktowaniu Europy, która nie łoży dość na zbrojenia, a teraz się okazało, że to były tylko jego negocjacje. I to skuteczne, bo się Europa zreflektowała. Teraz o człowieku, który obudził Europę. Tak. W stu procentach. Donald Trump deklaruje, że przyjdzie z pomocą atakowanym krajom NATO. Stawia jednak warunek. Czy w razie płacenia odpowiedniej kwoty na obronność Ameryka będzie bronić takich miejsc jak Polska? Tak. Ale USA powinny płacić swoją sprawiedliwą część, a nie sprawiedliwą część każdego innego. Odpowiedź z Warszawy przyszła błyskawicznie. Tuż po spotkaniu szefów MSZ Polski i Litwy, na którym omawiano m.in. sprawy związane z lipcowym szczytem NATO w Waszyngtonie. Polska w tej chwili wydaje w proporcji do PKB na obronność więcej niż USA. I uważam, że to bardzo szlachetna rywalizacja. To już 4% PKB, czyli 2 razy więcej niż obecny zalecany poziom dla krajów NATO. Najwięcej w Sojuszu. W zeszłym roku zobowiązań ustalonych na szczycie w Walii, 10 lat temu, dotrzymały przede wszystkim państwa wschodniej flanki, które przygotowują się do odstraszania i obrony przed potencjalną rosyjską agresją. My, Europejczycy, powinniśmy wziąć na siebie większą odpowiedzialność w stosunkach transatlantyckich i w ten sposób stworzyć silniejszą Europę w NATO. Obawy co do dalszego zaangażowania USA na rzecz bezpieczeństwa europejskiego narastają m.in. ze względu na już wielomiesięczny impas w sprawie pakietu pomocowego dla Ukrainy oraz wcześniejsze wypowiedzi Donalda Trumpa. Ten facet mówi o Putinie jak o dawno utraconym kumplu, którym w rzeczywistości jest. Powiedział, że jeśli członek NATO lub kraj europejski nie zapłaci swoich należności, Putin będzie mógł tam wejść i zrobić, co zechce. Według danych Sojuszu w tym roku wymagane 2% PKB wyda na obronność 19 z 32 państw członkowskich. Mało brakuje, by Marsylia stała się prywatną własnością narkotykowych gangów. Wzmocniono policyjny garnizon w mieście i zaczyna się polowanie na przestępców. Ale macki tej ośmiornicy obejmują nie tylko Marsylię. W Paryżu wojny uliczne też pochłaniają niewinne ofiary, a dzielnice mają swoich władców pod paragrafem. Patrzeć na ręce każdemu i wszędzie. Taki rozkaz dostała francuska policja. Włożyliśmy kij w mrowisko. Wsadzamy ich za kratki, a sądy będą wymierzać surowe kary. Jesteśmy na wojnie z gangami. Możemy przegrać bitwę, ale wojnę wygramy. Tę wojnę gangom wypowiedział Emmanuel Macron, który bez zapowiedzi pojawił się we wtorek w Marsylii, uważanej za jedno z najbardziej niebezpiecznych miast w Europie. Prezydent wszedł dosłownie do paszczy lwa. W eskorcie policji udał się do dzielnicy Castellane, gdzie sytuacja już dawno wymknęła się spod kontroli. Tylko w ubiegłym roku w porachunkach gangów narkotykowych zginęło tam 47 osób. Część z nich to przechodnie, niewinne ofiary wymiany ognia, także dzieci. W Marsylii od wczoraj stacjonuje prawie 900 funkcjonariuszy policji, żandarmerii i służb celnych. Przez wiele tygodni będą przeczesywać okolicę, aby walczyć z dilerami, handlarzami, siatkami przestępczymi, zabójcami i handlarzami samochodów. Ten handel jest ze sobą powiązany i leży u podstaw ujawnionych przestępstw. Ale problem dotyczy nie tylko Marsylii. Policja w Paryżu od lat walczy z dilerami tu, na północnych przedmieściach miasta, i chociaż szefowie gangów regularnie trafiają za kratki, Nawet policja sobie z tym nie radzi. Nieraz widziałam ich tam, na przystanku tramwajowym. Jak tylko widzą policję, to wsadzają towar do studzienek kanalizacyjnych. Jest bardzo niebezpiecznie, cierpią na tym dzieci, niszczy się im życie. Operacja pod kryptonimem "Czysta przestrzeń" nie kończy się na Marsylii i Paryżu. W całym kraju jest ponad 4 tys. punktów sprzedaży narkotyków. Francuska policja ma zamiar zamknąć je wszystkie. Sama jednak przyznaje, że droga do czystej przestrzeni będzie długa i kręta, bo we Francji z handlu narkotykami żyje aż ćwierć miliona osób. Gambijski parlament uchwalił zakaz okaleczania kobiecych narządów. Za jego złamanie grozi kara 3 lat więzienia lub grzywna. Ten komunikat sprzed 10 lat jeszcze obowiązuje, ale Gambia jest o krok od powrotu do barbarzyńskich obyczajów. Obrzezanie dziewcząt to według religijnych radykałów wyznaniowa konieczność To głosowanie, które nigdy nie powinno mieć miejsca. Za - 42, przeciw - 4, 1 wstrzymujący. Gambijski Parlament jest już o krok od przywrócenia prawa do okaleczania kobiet. Politycy chcą znieść zakaz ich obrzezania, który, jak tłumaczą, narusza prawa obywateli. Obrzezanie kobiet jest praktyką o znaczeniu kulturowym, wspieraną przez wartości i tradycję islamu. Jest wyraźnym dowodem nauczania proroka Mahometa. Niehumanitarnych praktyk zakazano w 2015 roku. Od tego czasu grozi za to nawet więzienie. Jednak prawo nie jest egzekwowane, a co za tym idzie, jest regularnie łamane. Wydanie pierwszego wyroku skazującego zajęło prawie 10 lat. Stało się to dopiero w zeszłym roku. Od tego czasu chcą cofnąć to prawo. Zamiast uchylać, powinniśmy rozmawiać o tym, jak sprawić, by było więcej wyroków skazujących! Obrzezanie kobiet to zabieg upośledzający seksualność, niszczący zdrowie, ale też psychikę. Okaleczanie przeprowadzane jest brutalnie przed dojrzewaniem i często kończy się śmiercią dziewczynek. Mimo to w wielu krajach afrykańskich to powszechny rytuał religijny. W ciągu ostatnich 8 lat na całym świecie tak skrzywdzonych zostało około 30 mln kobiet. To już protest przed gambijskim parlamentem - nie przeciw, ale za wprowadzeniem okrutnego prawa. Myślę, że jeśli im się uda, to będą próbować znieść też inne przepisy, jak zakaz zawierania małżeństw przez dzieci czy kwestia przemocy domowej. chodzi o kobiety i kontrolę nad kobiecymi ciałami. Za blisko 3 miesiące ustawa powróci do parlamentu na ostateczne głosowanie. Sąsiedzi twierdzą, że rodzina była normalna - bez awantur i alkoholu - i nie potrafią zrozumieć, jak doszło do tragedii. Mieszkaniec Glinnika na Lubelszczyźnie telefonicznie powiadomił policję, że zabił żonę. Potem okazało się, że także teściową. Policja i prokuratura nie informują o losach śledztwa, więc motyw podwójnego zabójstwa na razie jest nieznany. Tego telefonu dyspozytorka numeru 112 długo nie zapomni. Chce zgłosić, że udusił swoją żonę. Zadzwonił 47-letni mężczyzna. Chwile wcześniej miał pozbawić życia swoją żonę oraz teściową. Dzwoniąc był jednak bardzo spokojny. Brzmiało tak jak: "Dzień dobry, zamawiam sobie kawę". Dramat rozegrał się wczoraj w niewielkiej wsi Glinniki na Lubelszczyźnie. Kto by się spodziewał? No w życiu, nikt by się nie spodziewał. Małżeństwo zajmowało się prowadzeniem gospodarstwa. Zdaniem sąsiadów mężczyzna nie pił i był bardzo pracowity. On w ogóle nigdzie nie chodził. Jeździł ciągnikiem, tam pracował, miał swoje krowy. Rodzina miała prowadzić zgodne życie. Nigdy nie było tam interwencji związanych z przemocą domową. Rodzina ma bardzo dobra opinię. Z nieoficjalnych informacji wynika, że 47-latka została uduszona sznurkiem, a jej 30 lat starsza matka zginęła od ciosów siekierą. Doszło do tego najprawdopodobniej w wyniku afektu, silnego wzburzenia, jakiegoś konfliktu. Małżeństwo wychowywało kilkoro dzieci. Trojga z nich - już dorosłych - nie było wtedy w domu. Świadkiem tragedii była 5-letnia córka z niepełnosprawnością. Najgorzej jak to małe dziecko widziało, jak on... Szkoda gadać. Dziewczynka trafiła pod opiekę służb socjalnych. Śledczy nie podają motywów działania mężczyzny. Ten przekazał dyspozytorce, że przerosła go sytuacja życiowa. Że został sam, że żona mu nie pomaga i on się musiał zajmować córką niepełnosprawną też sam. Dziś Mirosław B. był przesłuchiwany. Musimy dać czas prokuraturze na wykonanie pewnych czynności. Podejrzany jutro ma usłyszeć zarzut podwójnego zabójstwa. Grozi mu dożywocie. Takie historie nie tworzą dobrego klimatu wokół taksówkarzy, więc nic dziwnego, że ci uczciwi sami próbują czyścić środowisko z czarnych owiec, ale te owce to typy o raczej wilczej naturze. Kilka kilometrów po mieście to może być droga wyprawa, a na końcu kursu reklamacji tam się nie honoruje. Oto opowieść o takiej przejażdżce i o tym, jak się nie dać nabrać na bardzo umowny taksometr. Ukraińska modelka przyjechała do Warszawy i wysiadła na dworcu w samym centrum. Byłam przejazdem w Warszawie. Jeden dzień. Chcąc dostać się do hotelu wsiadła do tego czarnego audi. Umówiła się na 20 zł. Przed hotelem taksówkarz za dwukilometrowy kurs zażądał 300 zł. Gdy odmówiła - zwyzywał pasażerkę. Tak to, ku***, wam pomagać potem jest! Ona została zamknięta w tym samochodzie, waliła rękoma w szybę i nikt jej nie pomógł z przechodniów. Wolontariusz, który zaproponował modelce pomoc prawną, tłumaczy: sprawa powinna trafić prokuratury. Jednak dla Chrystyny musiałoby to oznaczać długie zeznania. A kolejnego dnia musiała wylecieć z Polski. Obawiam się, że zna mnie już cała mafia taksówkarska. Dziś na Dworcu Centralnym wszyscy taksówkarze komentują historię Chrystyny. Pasażerka ostatecznie nic nie zapłaciła, a los taksówkarza - to podatki, ZUS, opłaty i drogie paliwo - tłumaczą. Każdy ma dzieci na utrzymaniu. Jak słyszymy w związku taksówkarzy ceny za przejechany kilometr, to maksymalnie 3 zł. Często się tak zdarza, że w przypadku taksówkarzy niezrzeszonych w żadnej korporacji te ceny są zawyżone, dochodzi tak naprawdę do oszustwa. Zawsze mamy prawo zażądać paragonu i zadzwonić na policję. Jeżeli taki nieuczciwy czy pseudo taksówkarz usłyszy o tym, że my chcemy wezwać policje na miejsce, to dojdzie do szybkiego dogadania się. Jest też "okazjonalny przewóz osób". To zaledwie klika samochodów w Warszawie, które mogą świadczyć usługi drożej niż zwykłe taksówki. Za 3 kilometry ci młodzi ludzie byli zmuszeni do zapłacenia 300 zł. Piorunujące i nie powinno tak być, by w miejscu, gdzie powinno być wizytówką miasta, w stolicy kraju, czyli taka najmocniejsza wizytówka, każdy przyjeżdżający powinien czuć się bezpiecznie. Takie sytuacje oczywiście tworzą w mediach taką negatywna renomę miastu. Oszukana modelka nie wyklucza, że jeszcze upomni się o sprawiedliwość. Zrobię to dla setek kobiet, które miały podobne sytuacje. One zasługują na decyzję i zmiany. Już 7. raz najszczęśliwszym krajem świata została Finlandia - w rankingu Gallupa World Happiness Report. W czołówce są także kraje skandynawskie i Islandia. Z kolei - według najnowszego raportu IPSOS Global Happiness - w Polsce współczynnik szczęścia wzrósł o ostatnim roku i przewyższa światowa średnią. Od czego zależy poczucie szczęścia i jaki my sami mamy na to wpływ? Trzeba znaleźć sobie taki swój sens życia. 13-letni Tymon codziennie publikuje swoje filmiki, w których zaraża pozytywną energią. Trzeba patrzeć na małe i na wielkie rzeczy, dostrzegać to, czego na pierwszy rzut oka nie da się dostrzec. Andrzej Makacewicz, pasjonat i trener koni, mówi że budowanie relacji ze zwierzętami uczy budowania szczęśliwych relacji z ludźmi. Ciesz się najmniejszymi rzeczami. Ona to do mnie teraz mówi. Maluteńki sukces, jak koń się przytuli, odpowie - jest więcej wart niż góra złota. Finom, liderom światowego rankingu, nie przeszkadzają ani chłodny klimat, ani długie zimowe noce. Dla nich wyznacznikiem szczęścia jest dobrze działająca opieka socjalna, bliskość natury i zaufanie, jakim darzą siebie nawzajem. Jest wiele elementów fińskiego szczęścia, które trudno byłoby odtworzyć w innym miejscu na świecie. Np. nasz fiński rząd i opieka społeczna, które tu działają i to ma długą historię. Mam dobre wykształcenie, mogę wychowywać moje dziecko tutaj, czuję się bezpieczna, więc to jest dla mnie ważne. Dobre warunki życia to tylko połowa sukcesu. Według badaczy szczęścia ważne jest też poczucie sensu życia, zwłaszcza kiedy trzeba pokonywać przeszkody. Im człowiek bardziej czuje, że ma po co być zaradnym i ma możliwość wykazać się tą swoją zaradnością, tym bardziej będzie miał poczucie szczęścia - w rozumieniu, że to moje życie jest po coś, że ja z tym życiem czuję się dobrze. z raportu Ipsos wynika, że 72% Polaków ocenia swoje życie jako szczęśliwe. To wzrost w stosunku do zeszłego roku i więcej niż światowa średnia, która wynosi 71%. Szczęście dają mi przyjaciele, bliskie mi osoby. Takie poczucie spełnienia, że jest się w dobrym miejscu, tam, gdzie się być powinno. Doceniać małe rzeczy i ludzi dookoła. Na poczucie szczęścia wpływa także umiejętność dzielenia się z innymi tym, co mamy. Bo inni ludzie są do szczęścia potrzebni. Proszę spojrzeć w lustro i uśmiechnąć się do siebie. I zobaczyć, czy to szczery uśmiech. Bo taki będzie też do innych. W TVP Info za chwilę program "Dziś wieczorem", którego gospodarzem jest Mirosław Cichy.